1 | you feel at ease in witnessing each other
: 20 gru 2022, 21:39
- 3.
Jednak starała się walczyć - wyciągnąć z siebie jak najwięcej sił i wstać rankiem z łóżka, odprowadzić ojca na rehabilitację, a dzieci podrzucić mężowi - w głowie ciemnowłosej narodził się plan - wręcz doskonały plan. Wystarczyło tylko, aby miała całe wolne popołudnie - i dzięki temu dopnie swojego celu.
Wracając od domu Burnetta - zdecydowała się najpierw wstąpić do sklepu - po półgodzinie wynosząc z supermarketu nie mieszącą się do torby tonę tak dużą ilość przedmiotów - powróciła piechotą do domu. Najpierw postanowiła ugotować obiad - typowe wegańskie danie (które nawiasem Brad nie cierpiał) - czyli kotlety sojowe z brokułami - by następnie przebrać się w nieco luźniejsze ciuchy i wyjść na zewnątrz w celu udekorowania domu.
Całe szczęście pogoda sprzyjała - Lorne Bay, to nie wiecznie zachmurzony Londyn - ciężko tu niekiedy doczekać się deszczu, a co dopiero mroźnego wiatru i śniegu. Z przeróżnymi dekoracjami przesuwała się z jednej części podwórka - na drugie - i choć ostatnio nie należała to dość pogodnych osób - jakby nieustannie wisiało nad nią jakieś fatum. Dzisiaj, w danej chwili poczuła w sobie szczęście - i ciepło, którego brakowało kobiecie od półtora roku. Teraz został jedynie dach - i choć Burnett nie obawiała się wysokości - to jednak wspinanie się na niego po trzydziestce wymagało niemal wyzwania.
Nieco zestresowana i lekko pobladnięta ostatecznie zdecydowała się to zrobić - dla dzieci by dostrzec choć przez chwilę uśmiechy na ich pulchnych twarzach. Weszła na górę - z samego czubka zerknęła w dół: na oko pięć metrów - ale żaden z niej znawca. Najpierw zaczęła rozwieszać lampki po prawej stronie, dwukrotnie omsknęła jej się noga - aczkolwiek miała się czego złapać. Po niecałym kwadransie usłyszała dźwięk domofonu - automatycznie wychyliła się - lecz tylko na tyle, że można było dostrzec jedynie jej czarną czuprynę. - Taty nie ma. - rzuciła, posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech. - Wróci za dwie godziny z rehabilitacji. - dodała. - Mogłaby Cię o coś poprosić? - starała się wyłonić jeszcze bardziej. - Możesz mi pomóc zawiesić je z lewej strony? Mam wrażenie, że dach jest bardziej pochylony... i to chyba robota dla dwojga. - wtrąciła, delikatnie przygryzając dolną wargę. Z jednej strony poczuła się trochę głupio, albowiem nie znała Bradley'a za dobrze - niekiedy widziała tylko jak rozmawia z jej ojcem, zaś z drugiej była zaledwie drobną kobieciną i niezależnie od tego jak się starała - nie była w stanie wykonać wszystkich czynności. Dzisiaj padło na lampki. Jutro? Nie przeniesie stukilogramowego głazu z podwórka.
Bradley U. Weatherly