scary solstice
: 16 gru 2022, 16:27
- Skarbie, mam więcej znajomych niż ty. - skoro Reina zdecydowała się powiedzieć coś wprost, to Nyx nie miała żadnych oporów, by się odwdzięczyć czymś podobnym. - Nie przesadzaj, to jest tylko jarmark. No wiesz, stragany z bombkami, jedzeniem i podobnymi rzeczami. - trochę nie rozumiała jej reakcji, ale to była tylko jedna z kolejnych rzeczy, jakich u niej nie rozumiała, więc nie przywiązała do tego większej uwagi. Tak samo, jak do tego, że to ich wyjście miałoby się skończyć katastrofą. Najgorsze, co może ich spotkać to przypadkowe oblanie się grzanym winem, którego Nyx oczywiście miała zamiar spróbować, bez względu na to, że pogoda nie wymagała dodatkowego ogrzewania się niczym.
Nyx nie była religijna, ale lubiła te święta. Hołdowała bardziej amerykańskiemu konsumpcjonizmowi, kupując wiele niepotrzebnych ozdób, którymi przyozdabiała dom jedynie w celach czysto estetycznych, lubiła kupować prezenty, ale też je otrzymywać, dlatego Boże Narodzenie było dla niej wręcz idealnym czasem. Jednocześnie przywoływało też wiele wspomnieć, głównie tych, o których nie chciała szczególnie myśleć. Były to jej kolejne święta bez żadnej rodziny i z zerową szansą na poprawę - rodzeństwo było pokłócone i rozproszone, jej ojciec siedział w więzieniu, a ona oficjalnie zaginęła. Przynajmniej miała Gałgana, czyli praktycznie jedyne, co pozostało jej po dawnych czasach. Psiak był obecnie bez wątpienia jej oczkiem w głowie. I również musiał obchodzić razem z nią święta, dlatego co roku ubierała go w świąteczne ubranka, czego najprawdopodobniej nie cierpiał, ale dzielnie znosił.
- Muszę kupić jakieś prezenty swoim pracownikom. - miała kilku ludzi do pomocy na farmie i chociaż tak naprawdę nie musiała niczego im dawać, to po prostu chciała. Dlatego, gdy już znalazły się na terenie jednego z jarmarków, zaraz też zaczęła rozglądać się po straganach, chcąc dostrzec coś na tyle ładnego, by ją to zainteresowało. - No i czy tam są corn dogi? Normalnie wieki ich nie jadłam. - w Seattle takie jedzenie można było spotkać niemal wszędzie, tu było z tym trochę gorzej. Dlatego od razu poszła w kierunku budki, ciągnąc Reinę za sobą.
Beryl Rees
Nyx nie była religijna, ale lubiła te święta. Hołdowała bardziej amerykańskiemu konsumpcjonizmowi, kupując wiele niepotrzebnych ozdób, którymi przyozdabiała dom jedynie w celach czysto estetycznych, lubiła kupować prezenty, ale też je otrzymywać, dlatego Boże Narodzenie było dla niej wręcz idealnym czasem. Jednocześnie przywoływało też wiele wspomnieć, głównie tych, o których nie chciała szczególnie myśleć. Były to jej kolejne święta bez żadnej rodziny i z zerową szansą na poprawę - rodzeństwo było pokłócone i rozproszone, jej ojciec siedział w więzieniu, a ona oficjalnie zaginęła. Przynajmniej miała Gałgana, czyli praktycznie jedyne, co pozostało jej po dawnych czasach. Psiak był obecnie bez wątpienia jej oczkiem w głowie. I również musiał obchodzić razem z nią święta, dlatego co roku ubierała go w świąteczne ubranka, czego najprawdopodobniej nie cierpiał, ale dzielnie znosił.
- Muszę kupić jakieś prezenty swoim pracownikom. - miała kilku ludzi do pomocy na farmie i chociaż tak naprawdę nie musiała niczego im dawać, to po prostu chciała. Dlatego, gdy już znalazły się na terenie jednego z jarmarków, zaraz też zaczęła rozglądać się po straganach, chcąc dostrzec coś na tyle ładnego, by ją to zainteresowało. - No i czy tam są corn dogi? Normalnie wieki ich nie jadłam. - w Seattle takie jedzenie można było spotkać niemal wszędzie, tu było z tym trochę gorzej. Dlatego od razu poszła w kierunku budki, ciągnąc Reinę za sobą.
Beryl Rees