gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
32.

Rok temu święta spędziła u swoich rodziców, a zaraz po nich leciała z Remigiusem do jego rodziny w LA, by ram celebrować Nowy Rok. Tym razem miało być inaczej... ale bynajmniej mniej stresująco. Wiedziała, że Remy nigdy nie organizował u siebie Bożego Narodzenia, bo jego dom też nieszczególnie był wypełniony rodzinną atmosferą, a jedynie modnymi dodatkami, jak z pokazowego wnętrza na sprzedaż. Oczywiście Lisa starała się to zmienić, ale prawda była taka, że ona także nigdy podobnego wydarzenia nie organizowała, a fakt, że mieli na nie przylecieć nie tylko rodzice mężczyzny, ale też jego wujek z Francji, wraz z kuzynką... mocno ją denerwował i jednocześnie... mobilizował do działania. Poza tym po imprezie Halloweenowej na mediach społecznościowych znalazła kilka nieprzyjemnych wpisów na swój temat, nadal miała też w głowie słowa Christophera i chociaż bardzo nie chciała o tym myśleć, znów była w tym punkcie, w którym czuła się, jak problem Soriente. On nigdy tak na nią nie patrzył, ale czy na pewno był przy niej szczęśliwy? Albo raczej czy szczęście to chciał rozwijać, czy może w którymś momencie uzna, że tyle mu wystarczy i pora na coś nowego? To nie tak, że chciała jakiś wielkich kroków w przód... ale dotarło do niej, że jej chrzestny spotykał się z Marienne krócej, niż ona z Remigiusem, a mieszkali ze sobą od ponad roku. Z resztą niedawno jej się oświadczył... nie oczekiwała oczywiście takich wielkich kroków po Soriente, ale też w połączeniu z obrzydliwymi komentarzami na jej temat z Internetu, zaczęła wierzyć w to, że ta bajka kiedyś się skończy. Z tego też względu chciała zadbać o jak najlepsze święta.
Tego dnia i ona i Remy mieli mieć wolne, ale w przeciwieństwie do producenta, Lisa obudziła się skoro świt, tak jak kiedyś. Nic nie chciało z nią współpracować, a już na pewno nie blondyn, bo chociaż zasnęła na jego plecach, w nocy znów musiał nią przerzucać i teraz tkwiła przygnieciona jego ramieniem, i nogą, z głową gdzieś pod jego brodą. Chyba dobre dwadzieścia minut uwalniała się z tej pułapki, nie budząc go przy tym, a przynajmniej próbując.
- Śpij, jest środek nocy - wyszeptała, w którymś momencie i jakoś usiadła na brzegu łóżka, sięgając zaraz po szlafrok. Ogarnęła się po cichu w łazience, potem w garderobie ubrała na siebie getry, w których poszła się porozciągać na dół, ale przy okazji wyciągnęła też z torby zakupowej nowy komplet, który kupiła wraz z innymi rzeczami. Wiedziała, że mimo wszystko Remy chyba na dłuższą metę nie był aż takim fanem jej bluz i no, ostatnio coraz więcej osób czepiało się jej wyglądu, dlatego próbowała... coś zmienić. Ten był na tyle wygodny, by nie ograniczać jej ruchów, a przy tym liczyła też, że nie miał zbyt sportowego stylu. Nie oznaczało to natomiast, że trochę się nie wstydziła, gdy po treningu go ubrała i jeszcze pomalowała rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Nawet po chwili wahania rozpuściła włosy i tyle co wyszła na parter, rozległ się dzwonek do bramy. Natychmiast poleciała otworzyć, by nie dzwonili ponownie i nie budzili Remigiusa. Czas się zgadzał idealnie. Samochód dostawczy wjechał na podjazd, a ona mimowolnie wzięła z szafki przed drzwiami czapeczkę i założyła ją na głowę.
- Pani Lisbeth Westbrook? - zapytał dostawca, gdy Lisa wyszła do niego przed dom. Pokiwała głową i przywitała się z wyczuwalnym stresem. - Proszę tu pokwitować, może to pani wniesiemy? - zaproponował mężczyzna, a Lisa widząc innych wyciągających kilka dużych kartonów z samochodu, uznała, że to dobry pomysł. Na te pudła poszło naprawdę sporo, a w zasadzie to większość jej oszczędności, więc nie chciała sama niczego uszkodzić przy przenoszeniu. Poprowadziła więc panów do salonu, gdzie zaczęli wnosić kartony, a ona sama otworzyła pierwszy pakunek, który był też najlżejszy i z uśmiechem przyjrzała się zakupionym przez siebie świątecznym poduszkom i kocom. Kiedy układała pierwsze z nich na meblach w salonie, pochylając się odrobinę, dostrzegła, że jeden z dostawców zawiesił na niej spojrzenie i cóż... zarumieniła się, ale przy okazji... to głupie, ale jakoś jej to schlebiało, bo nigdy wcześniej nie czuła, aby specjalnie mogła liczyć na cudze zainteresowanie. Myśl, że w oczach dostawców, mogła uchodzić za atrakcyjną, była zawstydzająca, ale też w pewnym sensie budująca, bo jednak ten komplet... bała się, że będzie wyglądała w nim głupio.
- O, w tym są girlandy, tak? - podeszła do jednego z mężczyzn. - To jakby pan mógł to położyć o tam przy schodach - wskazała kierunek i wtedy też zobaczyła schodzącego, nieco zaspanego blondyna. Jakoś tak drgnęła zaskoczona, a zaraz potem zawstydziła się ponownie, czując pewnego rodzaju tremę.
- Dzień dobry... mam nadzieję, że ciebie nie obudziliśmy? - zagadnęła niby swobodnie. Było chwilę przed ósmą i w planach Lisbeth było, aby Remigius wszedł już, jak więcej ozdób będzie rozłożonych, a tak to widział głównie kartony, więc poczuła pewną złość na siebie, że jednak źle to zorganizowała.
- Dobry, szefie! - przywitał się jakiś młodszy dostawca, akurat wnosząc jakieś kolejne rzeczy. - Szefowo, to są chyba jakieś talerze... szefowa pokaże gdzie jest kuchnia - poprosił z uśmiechem, a Lisa od razu skinęła głową, wskazując odpowiedni kierunek, po czym wróciła ponownie do blondyna. Nic jednak nie zdążyła powiedzieć, bo ten sam mężczyzna, któremu otwierała drzwi, jeszcze raz do niej podszedł.
- To będzie już wszystko... tutaj faktura, gdyby coś się nie zgadzało, proszę się odezwać - podał Lisie drukowaną kartkę, a ona zaraz zgięła ją w pół.
- Dziękuję bardzo... za pomoc także - wybełkotała, jakoś tak przy Remigiusie bardziej stresując się załatwianiem takich rzeczy.
- To była przyjemność, wesołych świąt!
- Wesołych świąt! - odparła żywiej i zerknęła na Remy'ego. - Wypuszczę panów przez bramę - powiedziała, idąc z nimi do drzwi, a kiedy to już zrobiła, wróciła do Soriente, który stał teraz w kuchni. Dlatego też Lisa sięgnęła po nożyk i otworzyła stojące tam pudło. - Proszę... od teraz możemy pić z takich świątecznych kubków - podała mu jeden kubek, a sobie wzięła drugi, ale coraz bardziej doskwierała jej jakaś dziwna trema. - Mam też taką świąteczną solniczkę i pieprzniczkę... napełnię je - mruknęła, głównie po to by czymś się zająć, ale też dlatego, że miała obok swój planner, w którym rozpisała wszystkie zakupione rzeczy i co zamierza z nimi zrobić.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Remigius nie należał do ludzi, którzy nadmiernie przejmowali się głupotami. Owszem zależało mu na tym, aby ten jego surowy wygląd domu nieco ocieplić na święta, ale wciąż uznawał, że mają czas, a w najgorszym wypadku zatrudni firmę, która zajmie się udekorowaniem wszystkiego. Możliwe, że trochę odkładał to wszystko zbyt długo, bo do przyjazdu krewnych z Francji nie pozostało wiele czasu, a rezydencja nadal straszyła swoim katalogowym wystrojem. Gdy wieczorem kładli się spać, obiecał Lisbeth, że następnego dnia pojadą po choinkę, ale nie miał zielonego pojęcia o tym, że Westbrook za jego plecami, sporo rzeczy zorganizowała sama.
- Hej - mruknął zaspanym tonem przeczesując włosy. Przezornie, słysząc jakieś obce głosy, założył na siebie spodnie od dresu i z rozczochranymi włosami, które niezgrabnie przeczesał dłonią, schodził po schodach przyglądając się zamieszaniu na dole. - Co jest? Co to za paczki? - Spytał, nadal nie rejestrując wszystkiego, bo nie spodziewał się, że zaraz po przebudzeniu, w swoim domu natrafi na takie zamieszanie. Obserwował przez krótką chwilę jak Lisbeth rozmawia z dostawcami, po czym poszedł do kuchni, by napić się swojego odpowiednika kawy w postaci owocowego soku z dodatkiem guarany.
- Co tam nakupowałaś, co? - Spytał, z zaciekawieniem przyglądając się temu, co Westbrook zaczęła wyciągać z pudełka. - Piękne - wyszczerzył się, bo faktycznie spodobał mu się kubek, który mu podsunęła. - Zaimponowałaś mi, Lisku - wtrącił, obserwując jak Lisa szpera po szafkach w poszukiwaniu soli, a że miała na sobie całkiem uroczy komplecik to Soriente postanowił nie przeszkadzać jej w tym myszkowaniu, szczególnie, że sprawdzała dolne szuflady. - Tym ubiorem - wyjaśnił, gdy brunetka odwróciła się w końcu przyłapując go na obmacywaniu wzrokiem jej tyłka. - I zaangażowaniem. Nie miałem pojęcia, że... Wow. Teraz musimy ogarnąć choinkę - pokiwał głową, zgadzając się sam ze sobą, a że Lisa zaczęła sypać sól i pieprz do odpowiednich naczyń. Remy skorzystał z okazji, że miała zajęte ręce i zaszedł ją od tyłu. Najpierw czule i miło wtulił się w jej ciało, składając kilka pocałunków na nagim ramieniu, a potem wyciągnął zza paska jej spodenek zgiętą w pół kartkę. -Oddam ci te pieniądze - odpowiedział dostrzegając kwotę widniejącą na fakturze. - Nawet bez gadania... Możesz zapłacić za kubki i solniczkę, ale nie za te girlandy i... Nie, nie, nie - pokiwał głową, nie zgadzając się z niczym co tam Lisbeth mruczała pod nosem.
Rozumiał, że nie chciała go słuchać i sama pokryć wszystkie koszty, ale Soriente wiedział, że ją najzwyczajniej na to wszystko nie stać, a biorąc pod wzgląd zbliżający się świąteczny czas, pewnie wydała równie wiele pieniędzy na prezenty dla bliskich i jak zwykle nie myślała o sobie. Nie chciał się z nią jednak kłócić, więc zamiast wchodzić w jakąkolwiek dyskusję z Westbrook, po prostu wciąż jej powtarzał, że nie ma mowy, coraz bardziej wtrącając w to melodyjną nutę.
- Och Lisku, daj już spokój i ciesz się naszym świątecznym spokojem i klimatem, póki jesteśmy sami - oznajmił z mocą, przypierając brunetkę do stojącej za jej plecami kuchennej wyspy. - Niebawem nadciągną goście.... - zażartował. - Już pędzą, a raczej lecą przez równiny - dodał, a że jakoś mu się to skojarzyło ze świąteczną piosenką to zaczął ją nucić pod nosem. - Co? Nie, cicho... szukam czegoś - mruknął, bo nagle, w środku rozmowy zatrzasną Lisę przed sobą, uniemożliwiając jej jakąkolwiek formę ruchu, gdy tak stała pomiędzy jego ramionami, a blatem, gdy on sam szukał czegoś w telefonie.
W końcu w kuchni rozbrzmiała melodia The Three Drovers, a Soriente podśpiewywał razem z wokalistami. Spojrzał też wymownie na Lisę i ponownie ignorując cokolwiek tam mówiła, czy robiła, po prostu złapał ją za ręce zaczynając bujać się w rytm dziwnie wyglądającego tańca, w którym to brunetka bardziej statystowała niż uczestniczyła. Może do finiszu, w którym Remy spektakularnie objął ją, inicjując hollywoodzki pocałunek, kończący ten spontaniczny występ.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Czuła lekki stresik, wiadomo, bo chciała jak najlepiej, a też jej rozsądek podpowiadał jej, że to wcale nie jest jej dom i nie wolno jej się panoszyć, ale jednocześnie... Remy często sugerował, że może się panoszyć i kiedyś cieszył się z tych głupot, jak jej kubek po herbacie na szafce nocnej, czy krem na umywalce. Więc te myśli pozwoliły jej pójść o parę kroków dalej. Poza tym pamiętała, jakie imponujące dekoracje załatwił na jej imprezę Halloweenową i wbrew tym okropnością, które wyczytała w internecie, chciała pokazać jemu i samej sobie, że gdyby trzeba było, to ona dałaby radę zarządzać takim domem, bo wcale nie jest gówniarą, która nic nie wie o życiu. Uśmiechnęła się więc, kiedy wspomniał, że mu zaimponowała, a potem się wyprostowała, odwróciła, a on dopowiedział kilka słów i wszystko stało się jasne.
- To taki po domu, żeby mi było wygodnie przystrajać - mruknęła niby obojętnie, ale już była zarumieniona, a serducho biło jej szybciej, jak zawsze, gdy Soriente sprzedał jej jakiś komplement. Chociaż tych usłyszała już od niego całkiem sporo, miała wrażenie, że nigdy nie przestanie reagować w ten sposób. - Nooo, w tym sklepie, w którym robiłam zakupy, nie było choinek, a też mówiłeś coś o niej sam i nie chciałam wchodzić w paradę - wyjaśniła, skąd brak choinki w jej zakupach, ale uśmiechnęła się też nieśmiało, bo podobało jej się to, że on także chciał się zaangażować. Póki co jednak zajęła się napełnianiem pojemniczków na przyprawy, skupiona jak zawsze na zadaniu, kiedy to Remy pocałował ją w ramię. Nic nie powiedziała, ale jej uśmiech, którego nie mógł widzieć, pogłębił się znacząco. Sądziła, że to taka miła, naturalna pieszczota, ale było to tylko podstępnym działaniem Francuza, za które zaraz miał oberwać nieprzychylnym spojrzeniem brunetki. - Hej! Nie patrz na to! - rzuciła obrażona, próbując wyrwać mu kartkę, ale skakała u jego nóg, jak pchła. - Nie ma, że bez gadania! W ogóle nie miałeś widzieć tej faktury! - zawołała, próbując się na nim jakoś podsadzić, lub zawisnąć na jego ramionach, co nawet jej się udało, ale bynajmniej nie zmusiło go do ich opuszczenia. - Chciałam się dla ciebie postarać! - jęknęła nabierając powietrza w poliki, z tą swoją niezadowoloną buźką. Poza tym było jej głupio, bo kupiła dużo rzeczy... naprawdę sporo, z resztą sądziła, że cały dzień przyjdzie im poświęcić na porozkładanie tego wszystkiego. - Remy, no! - ona próbowała z nim rozmawiać, on do niej odśpiewywał i taka to była dyskusja. W dodatku zaraz zamknął ją między swoim ciałem, a wyspą kuchenną, która zawsze budziła w jej głowie dość niepoprawne wspomnienia z początku ich związku, więc i tym razem mimowolnie się zarumieniła.
- A jak twoja rodzina przyjedzie, to nie będę mogła się już nim cieszyć? - zapytała podchwytliwie, by zaraz jej twarz została mimowolnie wtulona w jego tors. - Remy? - odwróciła głowę do boku, by powiedzieć, że jest nieco miażdżona, ale on już był w innym świecie. Westchnęła już, wiedząc doskonale, że dopóki sam jej nie wypuści, to sobie może i uderzyła lekko czołem o jego ciało, wzdychając przy tym. - Co ja się z tobą mam - mruknęła, by mu się trochę napsocić i nawet bezczelnie przejechała językiem po jego skórze, aby zmusić go do odsunięcia się, ale najwyraźniej nie musiała, bo tak szybko, jak włączył jakąś kolędę, zaczął typowo Remigiusować. On poruszał biodrami, niczym nieskrępowany, a Lisa walczyła z własnym zażenowaniem. Jasne, chciałaby też z nim tak pląsać, ale jednak... była wciąż mocno zawstydzoną sobą. Przewróciła oczami i parsknęła cicho śmiechem, kiedy blondyn mocniej się wczuł. - Mam wrażenie, że bezcześcisz tę piękną Kolendę, Remy - wytknęła mu, a zaraz pisnęła, bo została mocno przechylona i serce zdążyło jedynie zabić kilka razy szybciej z obawy, że upadnie, nim poczuła na ustach jego wargi. Oczywiście nogi nieco jej zmiękły, a ona mimowolnie poddała się temu gestowi, przymykając oczy i czując przyjemne dreszcze. Na koniec westchnęła cichutko, bo czapeczka z daszkiem, którą założyła przy robotnikach, spadła jej na ziemię, więc jej włosy zdawały się być wszędzie. - Cieszę się, że obudziłeś się w dobrym humorze - podsumowała i stanęła na palcach by musnąć jeszcze ustami jego policzek, nim wróciła do wyspy. - Ale skoro już nie śpisz, to możesz mi pomóc we wszystkim... mam tutaj plan, wszystko w wygodnych punktach... zapoznaj się z nim - pokazała mu cztery strony notatek w plannerze, a sama wyszła by niedługo po tym wrócić z Kawą i Majonezem, dla których (i dla Remka też) zaczęła kroić owoce. Tak więc dała kawałek truskawki jednemu zwierzątku, potem drugiemu, a potem... - Am - mruknęła, wystawiając rączkę do blondyna. Była dobrą panią domu.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Miał pełną świadomość tego, że sprzeczając się z Lisą i merytorycznie wykładając jej czemu nie powinna płacić za wszystkie ozdoby na święta, tylko doprowadzi do kłótni. Wolał więc brunetkę poinformować o tym co się stanie i absolutnie nie wdawać się w żadne większe dyskusje na ten temat. Zamiast tego zafundował jej serenadę z tanecznym występem, tym samym licząc na to, że Lisbeth nie będzie chciała wracać do tematu faktury, aby nie zniszczyć tego przyjemnego poranka.
- Unowocześniam ją - poprawił Lisę, po tym jak ją przechylił i pocałował. Nie trzymał jej jednak w takiej pozycji zbyt długo, bo szybko postawił ją do pionu i uśmiechnął się, gdy poczuł jej wargi na swoim policzku. - Przyznam jest całkiem nienajgorszy, a odkąd zobaczyłem ciebie w tych kusych spodenkach, jest jeszcze lepszy - podzielił się swoimi odczuciami, po czym odprowadził ją wzrokiem, gdy wróciła do napełniania naczyń przyprawami. - Wygodnych punktach? - Powtórzył, przytrzymując kartkę, którą wcisnęła mu w ręce. Jeszcze przez moment śledził Lisę wzrokiem, po czym zawiesił go na dokumencie. - Jesteś bardziej szczegółowa od moich asystentów - mruknął, przyglądając się liście. Oczywiście nie miał zamiaru trzymać się tego planu, bo w jego wyobrażeniach był on nierealny do zrealizowania, chciał też mieć dobrą zabawę z tych przygotowywań, a nie stresować się, że przywieszanie girland na schodach nie zmieściło się w czasie, więc będą mieć opóźnienie w wyjeździe po choinkę.
- Bez sensu - mruknął przeżuwając truskawkę, którą grzecznie zabrał z palców Lisy. Nadal czytał plan, który przygotowała i miał już kilka uwag. - Zapomniałaś o przerwach na świątecznego drinka, świąteczny seks i świąteczne dogadzanie swojemu facetowi za to, że bez narzekania będzie przywieszał jakieś lampki - wymienił, a że nieopodal leżały jego okulary to zaraz po nie sięgnął, aby wypaść bardziej rzeczowo. Wziął też do ręki długopis i zaczął czynić jakieś poprawki. - Tutaj zmienimy kolejność, a to wykreślimy, bo choinkę możemy przystroić już ze wszystkimi, więc zyskamy kilka godzin na to, aby wziąć wspólną kąpiel... - mamrotał dalej, trochę się zgrywając, a trochę faktycznie chcąc urozmaicić ten harmonogram. - Tak wygląda lepiej, prawda? - Wreszcie podsunął Lisie kartkę z naniesionymi przez siebie zmianami, które głównie polegały na dopisaniu przy każdym puncie, że będą to robić nago, a mniej więcej co trzecią czynność przerywała jakaś przyjemna aktywność, którą mogliby wykonywać we dwoje. - Myślę, że powinniśmy zacząć od tego punktu - dodał, wskazując palcem na jedno krótkie słowo zaczynające się i kończące na "s". - Nie sądzisz? - Dopytał jeszcze, poprawiając lekko okulary i przybierając bardzo poważną minę, co najmniej jakby rozprawiał o jakimś kontrakcie na kilka tysięcy, a nie świątecznej liście obowiązków.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zarumieniła się delikatnie, ale jednak z pozytywnym wydźwiękiem, bo w końcu po to te spodenki ubrała, aby zrobić na Remigiusie pozytywne wrażenie. Z resztą nie tylko spodenki, bo te chyba były dla niej mniej stresujące od topu, ale i tak cieszyła się, że efekt został osiągnięty.
- Bo twoi asystenci są jak ty, więc nieszczególnie szczegółowi i zbyt błaho podchodzący do wielu spraw - wyłożyła mu, jak ona to widzi, zerkając na to, jak czytał jej terminarz, w którym wszystko się znajdowało. Inna sprawa, że nieprzyjemnie zmarszczyła nos, kiedy sięgnął po długopis. Sama nie miała jak zareagować, bo palce miała z owoców i jeszcze pokleiłaby niechcący kartki. - Remy, co ty tam kreślisz? - zapytała wprost, rozdzielając owoce na dwie miski, aż w końcu podeszła do kranu obmyć dłonie, co chyba nałożyło się w czasie ze wprowadzeniem poprawek przez producenta, o które Westbrook wcale go nie prosiła.
- Remigius, nie przywieszasz tych lampek dla mnie - upomniała go cierpliwie, jak prawdziwa matka rozmawiająca ze swoim dzieckiem. - Jakbyś się czuł, gdybym ja ci powiedziała, że w przerwach od strojenia, oczekuję, żebyś mi jeszcze dogadzał, co? - zagadnęła łapiąc się pod boki, ale widząc jego minę, niemalże natychmiast wyciągnęła przed siebie rękę. - Albo wiesz, nie mów lepiej! - poprosiła pospiesznie, zgarniając miseczki z owocami i położyła je przy dwóch wysokich krzesłach przysuniętych do wyspy kuchennej. - Chciałam, żeby to była tylko nasza choinka - zasępiła się jeszcze. - Poza tym znajdzie się miejsce na wszystko! Na przyjemności też, ale... bez przesady, Remy - tym razem już nie wytrzymała i poczuła, jak jej policzki robią się całe czerwone. Próbowała z tym walczyć, ale jej natura miejscami po prostu była od niej znacznie silniejsza, niż by sobie tego życzyła. - Mamy za dużo roboty z rana... poza tym zgrywasz się, żeby mnie pozawstydzać, a pewnie nawet nie masz na to ochoty, to nieładnie, Mikołaj do ciebie nie przyjdzie - spróbowała z tej strony, po czym zachęcająco poklepała krzesło obok siebie, aby usiadł i zajął się swoimi owocami. W międzyczasie położyła jeszcze miseczkę z jogurtem, jakieś słoiki z orzechami i granolą, żeby miał z czego wybierać. Sama natomiast skupiła się na tym, jak Majonez i Kawa podkradali z jej miski owoce, jedząc je tak, jakby przynajmniej od miesiąca nikt ich tu nie karmił, co oczywiście było dalekie od prawdy. Kiedy siegnęły po ten sam kawałek banana, Lisa parsknęła śmiechem, rozdzielając to małe zamieszanie przy swojej misce, rozdzielając owoc na pół. Uwielbiała te zwierzaki i mogła je obserwować godzinami. Przynajmniej dzięki temu nie stresowała się tak przybyciem rodziny Soriente.
- Kupiłam nam też świąteczną pościel, wiesz? Jak wieczorem wejdziesz do sypialni, to jej nie poznasz - zapowiedziała dumnie, bo faktycznie miała w zanadrzu nie tylko pościel, ale i parę innych dodatków, nie tylko do tego pomieszczenia, ale też przylegającej do niego łazienki. Zależało jej, żeby dom Remigiusa w te święta był prawdziwym domem.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Troszeczkę ignorował co tam sobie marudziła pod nosem, ale to co chciał to słyszał, więc gdy wspomniała o dogadzaniu jej, od razu oderwał się od pisania posyłając Lisie znaczące spojrzenie. To wystarczyło, aby zrozumiała aluzję i nie drążyła dalej, ale Soriente też zdał sobie sprawę z tego jak bardzo musiała cieszyć się na te przygotowania, więc mimo znakomitego pomysłu, musiał pogodzić się z tym, że większość jego poprawek pozostanie tylko w fazie projektu, uznana jako żart.
- To nie przesada, ale niech ci będzie... Zrezygnuję z tych podpunktów - ciągnął dalej, po czym wykreślił kilka głupich uwag i ponownie spojrzał na Lisę, której mina nie była już tak wesoła. Chyba chodziło o to świąteczne drzewko. - I sami ubierzemy choinkę - wtrącił więc, aby przywrócić uśmiech na twarzy brunetki. -Liso... - Zaczął poważnie, ale odłożył na bok okulary i zbliżył się do niej, gdy zachęcająco poklepała krzesło obok siebie. - Zawsze mam na ciebie ochotę - dokończył, myśl wtulając się najpierw w dziewczynę i pozwalając swoim dłonią na niezbyt grzeczny taniec po jej ciele, gdy ustami obcałowywał jej szyję. Podręczył ją jednak tylko trochę, po czym faktycznie zajął swoje miejsce. - I tak lubię ciebie zawstydzać, ale niech ci będzie i będę dziś w miarę grzeczny... Chcesz po tą choinkę jechać zaraz po śniadaniu? - Zagadnął, zajęty nakładaniem sobie niezliczonej ilości jedzenia, bo miska owoców jednak nie zaspokajała jego wilczego apetytu.
Kątem oka zerkał na Kawę i Majonez, które urządziły sobie stołówkę przy porcji Lisbeth i najwidoczniej całkiem nieźle się przy tym bawiły. Westbrook także, bo gdy wybuchła serdecznym śmiechem, Remigius poczuł przyjemne ciepło spowodowane tym dźwiękiem. Lubił, gdy była taka beztroska i radosna, a nie wiecznie zasępiona, przejmujące się problemami, które nawet nie istniały.
- Mhmmm... Co to znaczy świąteczna pościel? Jest w bałwany? - Spytał, gdy przełknął chociaż część tego co znajdowało się w jego ustach, ale zaraz ponownie zaczął grzebać łyżką w misce. - Ale świątecznych piżam nie kupiłaś? Wiesz jakie mam zdanie na temat piżam - dodał po chwili, spoglądając na Lisę z lekką nutką groźby wypisaną na twarzy.
Po śniadaniu faktycznie zebrali się, a z racji tego, że mili kupić choinkę, oczywiście sztuczną, ale na pewno wielką, Remigius odpuścił sobie swojego ukochanego złotego Astona i wyjechał z garażu większym wozem.
- Rozmawiałem z matką. Są już na lotnisku, bo z Francji nie mieli bezpośredniego lotu, więc mają między lądowanie w Abu Dhabi - rzucił, gdy Lisbeth wdrapała się do kabiny, gdzie klimatyzacja chłodziła ich przyjemnie. - Swoją drogą w ramach rewanżu wuj zaprasza nas do Paryża, więc możemy pomyśleć o przyszłych wakacjach - dodał jeszcze, co tam ciekawego wyniknęło z tej typowej rodzinnej rozmowy i ruszył z podjazdu w stronę miasta.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Ucieszyła się na informację o tym, że sami ubiorą choinkę, bo chociaż była to głupota, to bardzo jej na tym zależało. Chciała, żeby zrobili to, jak rodzina, nawet jeśli nie do końca nią byli. Już żyła tymi wizjami, kiedy jego dość poważny ton sprowadził ją na ziemię i skłamałaby mówiąc, że ciarki nie przeszły jej po plecach. Jak się okazało, całkowicie niepotrzebnie.
- Remy! Już miałam zawał! - wypomniała mu, ale więcej było w tym żartu, niż faktycznej pretensji, bo jednocześnie próbowała go odsunąć i się go trzymać, aby nie spaść z krzesełka, gdy swoimi dłońmi mocno ingerował w jej przestrzeń osobistą. - Byłoby super - zgodziła się co do choinki, bo faktycznie nie miałaby nic przeciwko, aby już wszystkie elementy wystroju były w domu, kiedy zaczną dekorować. Ona bardziej rozdzielała swoje śniadanie na Majonez i Kawę, które często stanowiły jej powód do śmiechu, z resztą tak jak teraz, ganiając się po blacie. Pewnie rozpieszczali tym samym zwierzątka, ale Lisa nie miałaby serca zabraniać im podjadania z jej talerza, chociaż najzabawniej było, jak jedno ze zwierzątek zasadzało się na miskę Remigiusa.
- Nie, w śnieżynki i renifery. Taka bordowa - odpowiedziała na jego pytanie, całkiem zadowolona z tego, że był tym tematem zainteresowany. Inna sprawa, że zaraz mina jej nieco zrzedła. - Ale te mamy dopasowane - jęknęła. - Moglibyśmy w nich sobie zrobić super zdjęcie... wiesz jak trudno było mi znaleźć twój rozmiar? - rzeczywiście w szale zakupowych fantazji zapomniała o awersji Soriente do piżam i głupiej zasady nie zezwalającej na noszenie ich w jego domu. Oczywiście odkąd Westbrook z nim mieszkała, nauczyła się ją respektować, bo też nie miała większego wyboru, ale jakoś tak zapomniała o tym kompletnie, zamawiając te wszystkie rzeczy. - Nie uważałbyś mnie za super uroczą, gdybyś się obudził i zobaczył mnie taką ustrojoną? - zagadnęła z tej strony, zastanawiając się, czy jeszcze jakoś uda jej się ugrać coś w temacie piżam, a że dojedli już śniadanie, to pochowała wszystko do zmywarki i odniosła Kawę i Majonez do ich wielkiej klatki, a potem zbiegła na dół, delikatnie stresując się przed wyjściem. Wahała się nad wzięciem bluzy, ale ostatecznie zacisnęła wargi i wyszła bez niej, jedynie na głowę zakładając bejsbolówkę, bo i tak słońce dawało do pieca.
- Jak to na lotnisku?! - tyle co zdołała wskoczyć do ciężarówy, jak nazywała największy samochód Remigiusa, a już o mało co dostała zawał. Drugi tego dnia! - Jezu... Abu Dhabi, zacznij od tego - przyłożyła sobie dłoń do klatki piersiowej i opadła wygodniej na siedzenie, po chwili sięgając po pas. - Bałam się, że zaraz tu będą jakimś cudem - wyjaśniła, odruchowo dociskając nogą do przodu, kiedy Remigius zatrzymywał się, żeby poczekać, aż brama się otworzy. Rzadko kiedy jeździli tym samochodem, ale jak już się zdarzało, to Lisa miała właśnie takie odruchy... dociskała nogę przy hamowaniu i łapała się podłokietników przy zakrętach, jakby w obawie, że inaczej wypadnie. Już nie mówiąc o tym, że nie chciała się opierać, bo bała się, że wówczas czegoś nie zobaczy i nie zdąży ostrzec Remigiusa. - O! To mi się akurat podoba... Paryż z Tobą, nigdzie razem nie byliśmy poza Stanami rok temu... Avę do Nowego Jorku też wziąłeś - wypomniała mu, a następnie odwróciła się, by spojrzeć do tyłu. - Nigdy nie patrzysz na zamykającą się bramę - skarciła go. - Mógłby na przykład jakiś bezpański pies nagle wlecieć i zaklinować się i o jezu... i ten pies by tam był, a my byśmy go potem znaleźli - to było możliwe. Lisbeth była mistrzynią przewidywania mało prawdopodobnych, ale jednak ryzykownych scenariuszy, podczas gdy Remy chętnie je wszystkie ignorował.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Spojrzał w górę, jakby starał się wyobrazić sobie pościel, którą właśnie opisała mu Lisbeth, gdy dodarło do niego co jeszcze kupiła. Opuścił wzrok, marszcząc się przy tym delikatnie i chociaż rozumiał co miała na myśli i czego oczekiwała to nie umiał zareagować inaczej.
- Możemy w nich chodzi, zrobić sobie zdjęcia, ale nie spać - odpowiedział poważnym tonem, jakby rozprawiał o niezwykle istotnej kwestii. Dla niego akurat było to całkiem ważne, bo nie po to wprowadził zasadę "stop piżamom", aby samemu ją łamać. - Uważam ciebie za uroczą w każdym wydaniu, ale jak się budzę lubię widzieć ciebie nagą - wyjaśnił jak się sprawy mają, nie dając się przy tym podejść Lisbeth. Niestety, ale co do ubioru w sypialni był nieugiętym służbistą dorównującym upartości Westbrook.
- Wybacz, nie sądziłem, że ciebie tak to zestresuje - zaśmiał się, po czym poklepał jej nagie udo. - I luzik, Lisa, będzie okej. Moich rodziców już znasz, a Lauirssa i Raphael są równie sympatyczni. Cieszę się, że Rissa zdecydowała się zostać w Australii. Dobrze jej zrobi taka zmiana, tak sądzę - dodał zaraz, bo skoro rozpoczęli temat gości, którzy mają do nich przyjechać z wizytę, Soriente postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami. Nie to, żeby pierwszy raz o tym dyskutowali, ale jakoś tak w ferworze świąt i pracy ciężko było znaleźć moment, by poważniej przedyskutować to wszystko. A raczej skupić się nie na praktycznych kwestiach, a tych mniej oczywistych. - Byliśmy też w Japonii, Lisku - spojrzał na nią przelotnie, bo jakoś tak nie spodobała mu się ta uwaga o ex, którą zabrał do NY. - Chcesz możemy w styczniu polecieć na Hawaje, dawno tam nie byłem, a Paryż zwiedzimy późnym latem, gdy jest tam najpiękniej - dokończył, bo dla niego podróże nie stanowiły problemu. Po prostu w ostatnim czasie więcej czasu i energii poświęcił pracy i związkowi. Planował też ponownie wrócić do nagrywania, a co za tym idzie szykowało mu się kilka długich wyjazdów w dość odległej przyszłości, więc jakoś niekoniecznie zastanawiał się nad innymi wypadami, tym bardziej teraz, gdy Australia jest tak piękna i gorąca. - Jeju, Lisku... Czy ty musisz tak złowróżyć? Chill... Skąd w Pearl Lagune miałby się wziąć bezpański pies? - Pokręcił głową, po czym potarł jej kolano.
Ostatecznie dotarli do sklepu i chociaż w planach było kupno sztucznej choinki to bo obejrzeniu kilku metrowego, pięknego, żywego drzewka, nie było opcji, aby nie wróciło ono z nimi do domu. Dobrze więc, że Soriente zabrał swojego pick up'a, na którego dach i pakę udało im się cudem zapakować choinkę i przymocować ją pasami. Owszem mogłaby to zrobić za nich firma, ale Lisie zależało na rodzinnym kupowaniu drzewka, a Remigius na brak krzepy nie narzekał więc dali radę.
- Lody w nagrodę! - Zaanonsował, gdy znaleźli się z powrotem w aucie, a on zamiast na autostradę skierował się w zjazd by podjechać na inny parking jak najbliżej lodziarni.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Cóż, to nie tak, że liczyła na to, że uda jej się przekonać Remigiusa do zmiany przyzwyczajeń... w zasadzie była pewna, że się nie uda, ale czuła, że jak będzie na to napierać, to Francuz zaproponuje jakiś złoty środek, a ona będzie wówczas udawać, że wcale na to nie liczyła i z bólem serca jest gotowa na to przystać. Właśnie to aktualnie wcielała w życie.
- Dobra, czyli będziemy w nich jeść śniadanie i wieczorem zakładać je po kąpieli, ale po prostu w łóżku robią papa? - dogadywała warunki, jakby biła się z myślami, całkiem zadowolona z tego, że piżamy nie pójdą całkowicie do kosza.
Chwilę musiała do siebie dochodzić po tym jego żarcie, więc jeszcze patrzyła na niego spode łba, ale też musiała jakoś się pozytywnie nastawiać na tych gości. Po prostu bardzo się stresowała.
- Mam nadzieję, że mnie polubi... skoro ma z nami zamieszkać - mruknęła, bo naprawdę się tym wszystkim stresowała. - No i mam też nadzieję, że ten catering nie zawiedzie... nigdy nie zamawiałam jedzenia na święta, trochę kiszka, więc pomyślałam, że moglibyśmy spróbować upiec ciasto - podzieliła się z nim swoimi rozważaniami. Wiedziała, że żadne z nich mistrzem kuchni nie było, ale może z ciastem by sobie poradzili i chociaż to od siebie wnieśli na wigilijny stół. Już widziała te uwagi... nie dość że młoda, to nawet ugotować nie potrafi, po co mu taka dziewczyna?
- W Japonii to ja byłam na Olimpiadzie! Chodzi mi o pojechanie gdzieś typowo z tobą, a nie... wymykanie się do twojego hotelu i ucieczka przed personelem - przypomniała sobie, jak po schodach wspinała się na piętro jego apartamentu, by nikt jej nie zauważył. Nie o takich wakacjach dla nich marzyła. - A wiesz, że na Hawajach nigdy nie byłam? - żadnych zawodów tam nie organizowali, więc nie miała kiedy być, dlatego ten pomysł całkiem jej się spodobał. Generalnie lubiła planować cokolwiek, co wiązało się z nimi i nie zakrawało o jakieś problemy. - No to pański pies bez smyczy! Nie zło wróżę, tylko przewiduję opcję... jestem rozsądna, żebyś ty nie musiał - burknęła, bo się martwiła... tym, co prawdopodobne i tym co trochę mniej prawdopodobne. Już taka była.
Dojechali w końcu do sklepu i kupili możliwie największą choinką, której cena przerażała, ale wygląd naprawdę imponował i przez to Lisa już sama nie wiedziała, czy jest przerażona, czy zadowolona tym zakupem. W każdym razie mieli drzewko i mogli wracać do domu, gdyby Remy nie miał innych planów.
- Lody? - spojrzała na szyld cukierni i cóż... stare przyzwyczajenia dały o sobie znać. Pilnowała jedzenia, starała się, ale wciąż była w tej fazie, w której nie było to dla niej zbyt łatwe, dlatego delikatnie się spięła, ale wyszła z nim z samochodu, kierując się do niewielkiego lokalu, dookoła którego już unosił się słodki zapach. Poprosiła o małego śmietanowego i po chwili wahania podeszła do jedzenia. - Dobre - mruknęła, ale była trochę nieobecna podczas tego, więc kiedy to do niej dotarło, przywołała się na ziemię. - Przepraszam... w mojej głowie teraz jest jakaś gonitwa, próbuję ją ogarnąć - powiedziała szczerze, chociaż z dużym zawstydzeniem. Niełatwo było mówić o takich rzeczach, ale chciała by widział, że naprawdę się starała. Tylko, że przy tym tak trywialna sytuacja mocno na nią wpływała, dlatego wolą dłonią sięgnęła do jego ręki i ostrożnie zahaczyła palcami o te należące do niego. - Nie powiedziałeś mi dzisiaj, że mnie kochasz... - wypomniała mu. - A ja zrobiłam ci niespodziankę i śniadanie - dodała, bo chyba za takie starania należały jej się te dwa słowa, prawda? Szczególnie gdy byli wśród ludzi i wiedziała ile kobiet zerka w jego kierunku.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przytaknął Lisie, ostatecznie zgadzając się, żeby te jej świąteczne piżamy jednak jakkolwiek wykorzystać, aczkolwiek liczył na to, że Westbrook doceni jego poświęcenie. A raczej nie będzie miała absolutnie nic przeciwko temu, aby podziękować Remy'emu za pójście na ugodę w uległy sposób.
- Na pewno, jakoś tak wydajecie mi się do siebie całkiem podobne z charakteru. Rissa także całe życie trzyma się swoich dziwnych zasad, jest ambitna i trochę pokręcona, więc powinny być dobrze - odparł, szczerze wierząc w prawdziwość swoich słów. - No nie wiem, czy to taki dobry pomysł, Lisku. Ani ty, ani ja nie mamy talentu kulinarnego, a jednak miło byłoby nie otruć swoich gości na święta, ale skoro nie boisz się ryzyka - rzucił, spoglądając na brunetkę z lekko niepewną miną. Z jednej strony z chęcią spróbowałby czegoś nowego, a z drugiej mieli tak wiele na głowie, że ten niepotrzebny stres związany z gotowaniem wolałby sobie odpuścić. Chociaż to wspólne pieczenie mogłoby im przynieść całkiem sporo frajdy, o ile podejdą do niego na luzie, a to z Westbrook nie było już tak proste. - Niech będą Hawaje. Wieczorem możemy rozejrzeć się za biletami, aby te nasze plany nie były tylko pustymi słowami - oznajmił, zaplatając z Lisą dłonie. - I to wymykanie się do hotelu w Japonii było całkiem hot - dodał, uśmiechając się na wspomnienie tamtych chwil jednoznacznie. - Marudzisz, wyluzuj, mała - skwitował, nie biorąc na serio słów brunetki, bo też gdyby tak miał się przejmować jak ona każdą pierdołą, obydwoje wpadliby w jakąś paranoję.
Owszem doceniał to jak poukładaną i trzymającą się planów kobietą była Lisbeth. Było w tym coś imponującego i na pewno na swój sposób pomagało w wielu sprawach, ale sam Remikgius wcale nie chciał uczyć się od Westbrook takiej obowiązkowości. Wspólnie tworzyli idealną harmonię niespodziewanego chaosu i nadwrażliwej odpowiedzialności. I to właśnie ta mieszanka pozwoliła im szybko ogarnąć świąteczne sprawunki, a potem zmarnować cenny czas na zajadanie się lodami.
- Gonitwa? Stresujesz się tymi przygotowaniami? - Dopytał, bo szczerze miał nadzieję, że to święta z jego rodziną obecnie stresują Lisę i nic poza nimi, bo dość mieli w ostatnim czasie powodów do zmartwień i miło byłoby dać sobie odrobinę przerwy od kolejnych kłopotów. - Jestem paskudnym niewdzięcznikiem - rzucił, aczkolwiek na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Złapał dłoń, którą Lisa nieśmiało chwytała jego palce i zacisnął na niej własne. - Kocham cię Lisbeth, nawet za te piżamy - wyznał, nie mogąc nie pozwolić sobie na ten zbędny komentarz. - Zjemy i wracamy? Mamy sporo pracy i już nie cały dzień na przygotowania, a wiem, że jak z czymś nie zdążymy to będziesz sobie robiła wyrzuty, więc lepiej, aby nam sie udało - dodał, po czym objął Westbrook swoim silnym ramieniem i przyciągnął bliżej, gdy powoli zaczęli kierować się z powrotem w stronę auta.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Chciała wierzyć, że dogada się kuzynką Remigiusa, ale gdzieś tam z tyłu jej głowy cienie podpowiadały, że będzie to kolejna osoba, która nie zapała do Westbrook sympatią. W zasadzie czasem przyłapywała się na dość rozsądnej refleksji, w której dziwiła się temu, że Soriente naprawdę ją kochał. Wiedziała, kiedy ona zapałała do niego tymi emocjami, ale dlaczego je odwzajemnił? Nie była do końca pewna, mimo to liczyła, że się to nie zmieni.
- Myślałam, że było nieco bardziej, niż tylko całkiem hot - mruknęła z przekąsem, ale na jej poliki wkradł się rumieniec, gdy faktycznie przypomniała sobie ich pobyt w Tokio i jej odwiedziny w jego apartamencie.
Opuścili jego willę i zajęli się zakupami związanymi z choinką, którą cudem tylko zamontowali na samochodzie. Niby oferowano im transport z wniesieniem, ale Remy powiedział, że dadzą sobie radę, a po tym, jak napiął wówczas mięśnie, Lisa wiedziała, że trochę się popisuje. Pozostawało jednak wierzyć, że rzeczywiście sami to ogarną. Mimo to tym, jak i wieloma innymi sprawami przejmowała się, gdy jedli już lody. Samo jedzenie lodów też było dla niej pewnego rodzaju wyzwaniem.
- Tym i innymi sprawami... wszystkim się stresuję - przyznała na wydechu, unosząc na niego spojrzenie. Wzruszyła jeszcze ramionami, pewna, że zaraz pogrąży się w swojej fortecy z murów i fos i wszystkiego, co oddzielało ją o wszechświata, ale uśmiech Remigiusa pozwolił jej zrezygnować z tego zabiegu. - Nawet jeszcze nie widziałeś tych piżam, a strasznie narzekasz... - przewróciła oczami, ale zaraz parsknęła pod nosem, kręcąc przy tym głową, jakby w niedowierzaniu. Mimo wszystko cieszyło ją to, że nadal bez zawahania był w stanie wyznawać jej miłość. To było zdecydowanie ważniejsze od awersji spania w ubraniu nocnym. - Spokojnie, wszystko zaplanowałam tak, żebym sama zdążyła, więc z twoją pomocą powinno pójść sprawniej - poinformowała go i faktycznie wsiedli z powrotem do jego samochodu, wracając do Lorne Bay.
O ile samo odczepienie choinki nie było tak trudne, jak Lisa przypuszczała, o tyle przeciągnięcie jej do domu... no drzewko mierzyło ponad trzy metry, więc też swoje ważyło. Ona dyrygowała, on był główną siłą ciągnącą, chociaż Westbrook też całą energię włożyła w popychanie choinki. Po drodze trochę postękała, trochę powspominali to z jaką pewnością zrezygnowali z usług transportu, a kiedy jakimś cudem choinka stanęła w salonie, w stojaku, Lisa niewiele myśląc usiadła na ziemi, a w zasadzie to się na niej położyła, patrząc z dołu na gałęzie. Nie ma co, drzewko robiło wrażenie, ale swoje ich kosztowało... i nie chodziło tylko o kwestie finansowe.
- Nie brałam pod uwagę w swoich planach, czynnika zmęczenia wywołanego taszczeniem tego kolosa - przyznała, bo miała doskonałą kondycję, to fakt, ale niestety siłowo nie miała do Remigiusa podbiegu i teraz czuła to bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, gdy jej ramiona leżały na podłodze. - Zostanę tu do świąt... i będę twoim jedynym prezentem za karę - podsumowała, przerzucając się na bok, by na niego spojrzeć, kiedy leżała po części pod choinką. Z tej perspektywy wydawała się jeszcze większa. Mogłaby pomieścić wiele pudeł, a przecież prezent, jaki Lisa przygotowała dla Soriente nie był zbyt duży. - Wyszłoby mi to na zdrowie strasznie trudno ogarnąć coś dla ciebie - przyznała, uśmiechając się nieco krzywo, jakby chciała mu nieco zagrać na nosie. W zasadzie przez to, że na święta miała przyjechać jego rodzina, bała się też tego, że wyjdzie na to, że każdy zna go lepiej, niż ona sama. To stresowało ją nawet bardziej, niż całe te przygotowania.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Remigius miał szczerą nadzieję, że Lisbeth nie zaplanowała zbyt wiele, chociaż widząc masę paczek i pudeł, które zamówiła, zaczynał w to wątpić. Chciał, aby ten świąteczny czas był dla nich możliwością do odpoczynku i skupienia się na sobie. Sama wizyta rodziny francuza, pewnie wprawiała Westbrook w palpitacje serca, więc nie potrzebne były jej większe stresy. Postanowił więc sobie za punkt honoru, aby jak najwięcej pomóc dziewczynie w przygotowaniach do świąt, nawet jak uznała, że sama także by sobie ze wszystkim poradziła. Po pierwsze nie mógł jej na to pozwolić, a po drugie nawet nie chciał, bo mimo wszystko od lat nie czuł tego "klimatu świąt", a tym razem coś tam zaczynało w nim kiełkować.
- Chyba przesadziliśmy z wielkością - zgodził się, gdy także nieco wyczerpany wnoszeniem choinki, zajął miejsce na podłodze obok Lisy i wpatrywał się w iglaste gałęzie. - Ale z drugiej strony ogarnęliśmy to sami, więc jesteśmy zajebistym teamem, mała - dodał zaraz, po czym uniósł dłoń, chcąc przybić Lisiebth piątkę, ale chyba brunetka potrzebowała więcej czasu, aby dojść do siebie po tym siłowym wysiłku. Remy zaśmiał się więc pod nosem, po czym przekręcił na bok i spojrzał na Westbrook lekko z góry. - Nie mogę wymarzyć sobie lepszego prezentu - wyznał, uśmiechając się uroczo, aczkolwiek nie byłby sobą, gdyby po kilku sekundach jego uśmiech nie przybrał bardziej lubieżnego charakteru, a wzrok nie powędrował wzdłuż ciała Lisy. - Więc nie wiem o co chodzi z tą karą, ale zaraz możesz jakąś dostać za takie głupie gadanie - zaznaczył, bo nie miał zamiaru ignorować takich zagrać ze strony Lisy, która sama sobie odejmowała bez powodu. - Ale ja nic nie potrzebuje, właśnie poza tobą, więc nic nie musisz mi ogarniać, Lisku - dodał i przysunął się jeszcze bliżej, aby ostatecznie móc pochylić się nad brunetką. Jeszcze nim skosztował jej ust, uśmiechnął się delikkatnie, a palcami z czułością przejechał po jej policzku, aż do czapeczki, którą zdjął z jej głowy. - Mogłabyś też nieco ograniczyć te bejsbolówki i będę mieć idealne święta - mruknął i nie dał Lisie nic odpowiedzieć, bo jego usta znalazły się na jej wargach.
Ten ich pocałunek przeciągnął się trochę w czasie, w Remy nie miałby nic przeciwko jakby przeistoczył się też w coś bardziej konkretnego, ale mieli napięty terminarz, więc odpuścił... przynajmniej tymczasowo. Samo strojenie choinki zajęło im znacznie więcej czasu niż zakładali, ale ostatecznie udało się skończyć wszystko co zaplanowała Lisa i pozostała im tylko jedna kwestia...
- Nie wiem, czy to ciasto to taki dobry pomysł, Lisku... Może zamiast tego pójdziemy się wykapać i zrelaksować, bo jutro pewnie nie będziemy mieć na to czasu jak już wszyscy przyjadą - zaproponował z nadzieją, ale też... to nie tak, że nie chciał spróbować piec tego ciasta. Bał się, że może ono nie wyjść, a Lisa w swojej ambicji nie odpuści i będzie chciała spróbować ponownie i ostatecznie z ich (a raczej jego) intymnych planów sam-na-sam wyjdą nici.

Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ