: 18 sty 2023, 14:08
+ Dick Remington
Im dłużej rozmawiali, tym bardziej sam Carter miał wrażenie, że w trakcie jego - przecież nie tak wcale długiej - nieobecności coś się stało. Coś pierdolnęło w końcu na tyle skutecznie, że wymusiło zmianę nawet na niezmienialnym Dicku Remingtonie. Nie potrafił sobie co prawda nawet wyobrazić nawet cóż takiego mogło to być, ale czy w ogóle chciał? Co, jeśli takie pierdolnięcie w pewnym etapie życia dotyczy wszystkich? On sam ledwo się dopiero z jednego sporych rozmiarów chochlika losu podniósł, jakby mu teraz cokolwiek dołożyło, to chyba jednak stwierdziłby, że jebać to i czas najwyższy się załamać. Potrząsnął głową z niedowierzaniem i nawet się zaśmiał, co by nie było, że w sumie zazdrości, źle życzy czy coś.
- Ty, im dłużej cię kurwa słucham, to nabieram przekonania, że następne co usłyszę, że planujesz wybudować dom, a wtedy gwarantuję ci że wezmę pod uwagę wezwanie egzorcysty, bo nie wiem co cię kurwa opętało - przecież to nie może być tak, że jedna dupa może chłopu tak skutecznie w dupie zawrócić. Chociaż tutaj to raczej i w głowie, Carter mógł się wszelkich rzeczy po swoim przyjacielu spodziewać, ale nie tak otwartych wyznań miłosnych. No bój się Boga, Remington. - A pamiętaj że kto jak kto, ale moja matka ma znajomości w parafii - cóż, pobożność pani Shaughnessy nieraz i nie dwa wyprowadziła samego Cartera z równowagi, a za bardziej gówniarskich czasów po uszach obrywał pewnie i sam Dick, więc żartowanie akurat z tego tematu uznane zostało aktualnie za dopuszczalne. Choć ogólnie to Carter przecież nie dał nic złego na swoją rodzicielkę powiedzieć.
- Stary, połowa tej wsi zrobiłaby ci laskę w ramach wolontariatu, a to że musiałeś czymkolwiek za to płacić jedynie chujowo rzutuje na twoją opinię - powiedział wielce światowy człowiek, który mieszka raptem w Cairns, a nie chociaż w jebanym Sydney. Skoro jednak pojawiały się otwarte deklaracje o miłości do jednej kobiety, chłop chyba wypadł z grupy zainteresowania na tyle, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Z jednej strony aż przykro było patrzeć, jak w tym momencie marnuje swój "randkowy" potencjał, ale z drugiej - tej, gdzie Carter był normalnym kumplem - to było wysoce budujące, że chłopina zdążył sobie ułożyć życie przed czterdziestką. Znaczy no, odpukać w niemalowane, do czterdziestki im jeszcze kawałek został.
Popatrzył na Dicka z raczej skonsternowaną miną. Takim totalnym "stary, kurwa, serio?". No mema szło zrobić.
- Weź zwolnij, to nie ja pieprzę jak potłuczony o tym, jak kocham jedną babę. Kurwa. Pantoflarz - się zjeżył, nie wiedzieć właściwie czemu. Cóż, Carter nigdy nie był człowiekiem, który słuchał kogokolwiek, albo bał się czegokolwiek. Nawet własnej matki przestał jakoś szybko. Na dobre mu to co prawda pewnie nie wyszło, ale kto po latach by się tym jeszcze próbował przejmować? Zgarnął jednak tą jedną szklankę z whisky i trochę z niej upił. Chuj z proszkami, chuj ze wszystkim. Z Remingtonem po prostu nie da się na trzeźwo. Trudno, najwyżej do Cairns wróci autobusem.
Im dłużej rozmawiali, tym bardziej sam Carter miał wrażenie, że w trakcie jego - przecież nie tak wcale długiej - nieobecności coś się stało. Coś pierdolnęło w końcu na tyle skutecznie, że wymusiło zmianę nawet na niezmienialnym Dicku Remingtonie. Nie potrafił sobie co prawda nawet wyobrazić nawet cóż takiego mogło to być, ale czy w ogóle chciał? Co, jeśli takie pierdolnięcie w pewnym etapie życia dotyczy wszystkich? On sam ledwo się dopiero z jednego sporych rozmiarów chochlika losu podniósł, jakby mu teraz cokolwiek dołożyło, to chyba jednak stwierdziłby, że jebać to i czas najwyższy się załamać. Potrząsnął głową z niedowierzaniem i nawet się zaśmiał, co by nie było, że w sumie zazdrości, źle życzy czy coś.
- Ty, im dłużej cię kurwa słucham, to nabieram przekonania, że następne co usłyszę, że planujesz wybudować dom, a wtedy gwarantuję ci że wezmę pod uwagę wezwanie egzorcysty, bo nie wiem co cię kurwa opętało - przecież to nie może być tak, że jedna dupa może chłopu tak skutecznie w dupie zawrócić. Chociaż tutaj to raczej i w głowie, Carter mógł się wszelkich rzeczy po swoim przyjacielu spodziewać, ale nie tak otwartych wyznań miłosnych. No bój się Boga, Remington. - A pamiętaj że kto jak kto, ale moja matka ma znajomości w parafii - cóż, pobożność pani Shaughnessy nieraz i nie dwa wyprowadziła samego Cartera z równowagi, a za bardziej gówniarskich czasów po uszach obrywał pewnie i sam Dick, więc żartowanie akurat z tego tematu uznane zostało aktualnie za dopuszczalne. Choć ogólnie to Carter przecież nie dał nic złego na swoją rodzicielkę powiedzieć.
- Stary, połowa tej wsi zrobiłaby ci laskę w ramach wolontariatu, a to że musiałeś czymkolwiek za to płacić jedynie chujowo rzutuje na twoją opinię - powiedział wielce światowy człowiek, który mieszka raptem w Cairns, a nie chociaż w jebanym Sydney. Skoro jednak pojawiały się otwarte deklaracje o miłości do jednej kobiety, chłop chyba wypadł z grupy zainteresowania na tyle, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Z jednej strony aż przykro było patrzeć, jak w tym momencie marnuje swój "randkowy" potencjał, ale z drugiej - tej, gdzie Carter był normalnym kumplem - to było wysoce budujące, że chłopina zdążył sobie ułożyć życie przed czterdziestką. Znaczy no, odpukać w niemalowane, do czterdziestki im jeszcze kawałek został.
Popatrzył na Dicka z raczej skonsternowaną miną. Takim totalnym "stary, kurwa, serio?". No mema szło zrobić.
- Weź zwolnij, to nie ja pieprzę jak potłuczony o tym, jak kocham jedną babę. Kurwa. Pantoflarz - się zjeżył, nie wiedzieć właściwie czemu. Cóż, Carter nigdy nie był człowiekiem, który słuchał kogokolwiek, albo bał się czegokolwiek. Nawet własnej matki przestał jakoś szybko. Na dobre mu to co prawda pewnie nie wyszło, ale kto po latach by się tym jeszcze próbował przejmować? Zgarnął jednak tą jedną szklankę z whisky i trochę z niej upił. Chuj z proszkami, chuj ze wszystkim. Z Remingtonem po prostu nie da się na trzeźwo. Trudno, najwyżej do Cairns wróci autobusem.