studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Kiwnęła potakująco głową. Rzuciła wszystko i przyjechała, bo co innego miałaby zrobić?
- Nie byłabym w stanie tak po prostu chodzić na zajęcia i uczyć się, z myślą, że moja mama zaginęła.
Ta niewiedza wręcz dobijała. Nie wiedziała już czy powinna wierzyć w bezpieczny powrót Sarah do domu czy raczej nastawiać się na każdy możliwy scenariusz, łącznie z porwaniem, zabójstwem albo czymś pochodnym. Tkwiła w dziwnym zawieszeniu, a ten stan jedynie by się pogłębił, w przypadku pozostania w Paryżu.
W końcu padło pytanie, powiązane z ojcem. Nie widziała przeszkód, aby na nie odpowiedzieć.
- Prowadzi bardzo zabiegany tryb życia, często go nie ma i… wynajął przynajmniej dwóch prywatnych detektywów, z których szybko zrezygnował, bo nie dostarczyli mu szybkich poszlak. Ponoć jeden powiedział, że mama po prostu od niego uciekła. Koleś prawie za to oberwał.
Nie ma się co dziwić. Francis był zdesperowany i bardzo kochał swoją żonę. To niemożliwe, aby tak po prostu go zostawiła, bez słowa wyjaśnienia. Gdyby było jej źle i postrzegała małżeństwo jako coś złego, raczej by o tym powiedziała.
- Tato mógł nawet samodzielnie próbować cos wskórać, ale w końcu się wypalił. Pozostało mu czekać aż policjanci coś znajdą.
Zdawało się, że okoliczni funkcjonariusze przemierzyli całą mieścinę wzdłuż i wszerz. Lorne nie jest przecież metropolią, w której łatwo się zgubić, albo ukryć potencjalnego nieboszczyka. Śledztwo musiało wyjść poza granice miasteczka, a to wymagało współpracy z okolicznymi miejscowościami.
- Też próbowałam wkręcić w to jakąś detektyw, ale odkąd oprowadziłam ją po gabinecie matki, już się nie pojawiła.
Możliwe, że wiedziała coś więcej i nie chciała się pakować w takie bagno, albo po prostu dostała lepsze „zlecenie”. Los najwyraźniej sugerował Max posiłkowanie się zwykłymi mieszkańcami, dostrzegającymi szczegóły. To też całkiem niezły sposób na zbieranie informacji i układanie prawdopodobnych scenariuszy.
Oczywiście, że się poświęcała. Mało tego, nie widziała w tym nic złego. Pochodziła z typowej, całkiem zamożnej rodziny, gdzie patologia raczej nie grasowała po kątach. Tym bardziej zniknięcie Sarah wprowadziło mnóstwo zamętu do ich codzienności. Nikt nie bawił się w żadne korupcyjne gierki (chyba), wszystko było w pełni legalne, więc czemu ktoś miałby brać matkę na celownik? To się nie trzymało logiki.
Parkins westchnęła pod nosem i razem ze zmiotką podeszła bliżej lady, za którą kręciła się dziewczyna. Zamiatanie można już odhaczyć.
- Dużo zawdzięczam rodzicom. Gdyby nie oni, nie mogłabym studiować. Przynajmniej… nie w tak komfortowych warunkach, a mając na uwadze całe swoje dzieciństwo, jestem im coś winna. Szczególnie mamie.
Zawsze o nią dbała, regularnie dzwoniła i nie przeszkadzała jej w tym nawet różnica czasowa. Jednym słowem zależało jej i Max zawsze to doceniała.
Oparła kij od szczotki o krawędź lady, zatrzymując wzrok na rozmówczyni.
- Postąpiłabyś inaczej na moim miejscu?
Może zbyt pewnie zadała to pytanie, ale ciekawiło ją, co chodziło Shivie po głowie. Zawsze mogła mieć zupełnie inne spojrzenie na tę sytuację i będąc w podobnej, po prostu żyłaby dalej, jak gdyby nigdy nic?

Shiva Ventress
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
- Czyli w Australii mamy kiepskich detektywów – podsumowała wszystko to, co powiedziała dziewczyna. Do końca nie chciało jej się wierzyć, że aż trzech profesjonalistów zawiodło, ale z drugiej strony rodzina Maxine mogła mieć niezłego pecha albo ktoś bardzo mocno chciał, żeby nie znaleźli kobiety. Wszystko było możliwe i zakrwawiało o teorie spiskowe. Shiva je lubiła, ale nie tak bardzo jak świat po drugiej stronie. Jak mroczne tajemnice, o których lepiej nie mówić na głos, bo musiałaby wspomnieć o śmierci Parkins. O jej zwłokach, cierpiącej duszy i świecie zmarłych; którym Ventress się fascynowała przekładając swe wizje na rzeczywistość.
- Pytałaś tutejszej psiary czy coś wie? – Gdyby zapytała o to miejscowego, od razu skojarzyłby o kim wspominała. Sądziła, że Maxine także od razu załapie i obejdzie się bez wyjaśnień, ale sądząc po jej minie i reakcji.. cóż, Shiva zapomniała, że miała do czynienia z osobą, która najpewniej lepiej znała Paryż niż Lorne Bay. – Mówią, że współpracuje z policją i gdzieś w okolicach ma ośrodek, w którym szkoli psy. Takie co szukają zwłok i narkotyków. Pewnie znajdziesz ją na google. – Mówiła ogólnikowo, bo za bardzo nie interesowała się życiem innych. Widząc kogoś nie wnikała ile miał lat, gdzie mieszkał i co na co dzień robił. Większość rzeczy po prostu usłyszała a o resztę się nie upominała, bo nie czuła takiej potrzeby. Nie była zintegrowana ze społecznością, więc nie musiała o niej wiedzieć więcej niż to konieczne.
Nic więcej nie mogła zaradzić. W końcu była tylko zwykłą baristką.
Rzuciła okiem na szczotkę czując dyskomfort tym, że Maxine już niczym się nie zajmowała, bo teraz mogła całkowicie skupić się na niej. Szybko opuściła wzrok żałując, że nie miała w rękach szkicownika. O wiele łatwiej było jej spędzać z kimś czas, kiedy rysowała. Wtedy nie natrafiała na czyjś wzrok i nie musiała aż tak bardzo angażować się w rozmowę mając oczywistą wymówkę w tym, że coś robiła.
- Nie mam rodziców. – Nie była to informacja mająca na celu użalanie się. Bardziej tymi słowami dała do zrozumienia, że nie znała odpowiedzi, bo nie mogła postawić się na miejscu Maxine. – Możliwe, że bym ich olała tak, jak oni mnie. – Wzruszyła ramionami, bo to była dla niej oczywista reakcja. Nie wyobrażała sobie niczego innego. Miała już dwadzieścia lat i ogrom urazy do ludzi, którzy ją porzucili. Na dodatek „rodzina”, która się nią zajęła ani razu nie wspomniała o adopcji, co dodatkowo dołowało i męczyło. Niby powinna odnaleźć w nich ukojenie, poczuć jakąś więź z resztą dzieciaków, ale oni też mieli ją głęboko w poważaniu. Czuła się tam obca i z jakiegoś szalonego masochistycznego powodu nadal mieszkała u Winfieldów.
Powinna się wyprowadzić.
- Dzięki za pomoc. – Była dziwna, ale miewała przebłyski dobrego wychowania. – Dam znać, jak przypomnę sobie imię tamtej kobiety. – Od samego początku zmierzała do tego, żeby spłoszyć Max. To nic osobistego. Ventress już taka była i im krótsze interakcje z innymi tym lepiej.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Łatwiej byłoby zrzucić winę za przedłużające się poszukiwania na policjantów oraz detektywów, wszak to ich praca polegała na utrzymaniu bezpieczeństwa obywateli i odnalezieniu członków rodziny. Max była zaledwie młodą studentką, dopiero zgłębiającą tajniki kryminalistyczne, często powiązane z zaginięciami. Jeśli profesjonalista stał za zniknięciem Sarah, nic dziwnego, że wciąż pozostawał nieuchwytny.
- Albo wyjątkowo trudną sprawę do rozwiązania.
Póki co, żadne media nie próbowały rozdmuchać kwestii zaginięcia do wielkich rozmiarów, choć miejscowa gazeta zdążyła zawrzeć krótką wzmiankę o nagłym wydarzeniu. Całe szczęście, ludzie byli na tyle taktowni, że nie organizowali pielgrzymek do rodzinnego domu Parkins, celem złożenia kondolencji. Sprawa Sarah wciąż pozostawała otwarta i dopóki istniała szansa na odnalezienie matki w jednym kawałku, Max zamierzała się jej trzymać. Nie potrafiłaby tak po prostu spisać matki na straty.
- Psiary? - spojrzała pytająco na Shivę, oczekując poniekąd rozwinięcia. Czy rozchodziło się o jakąś zaklinaczkę czworonogów, wyspecjalizowaną w poszukiwaniach? Nie wiedzieć czemu, wspomnianą psiarę wyobraziła sobie jako jasnowidzkę-szamankę, której towarzyszy stado rozbrykanych futrzaków.
- Da się ją wynająć prywatnie?
Cóż, nawet bardziej by się skłaniała ku tej opcji, mając na uwadze dotychczasowe podejście samych funkcjonariuszy do sprawy zaginięcia. Cały czas zapewniali, że działali, ale równolegle musieli skupiać się na pozostałych kwestiach, związanych z utrzymywaniem ładu i porządku w okolicy. Nie mogli całkowicie przerzucić się na szukanie Sarah, nawet, jeśli Max bardzo by tego chciała. Dotychczasowy porządek rzeczy wymagał obecności policjantów w codzienności pozostałych ludzi. Bez tego panowałoby kompletne bezprawie, a Max nie dałaby radę w porę odnaleźć matki, na tle pieprzonego chaosu.
Nie spodziewała się również tak bezpośredniej odpowiedzi. Nie była nawet pewna, jak powinna zareagować na wieść o rodzicach, olewających swoją córkę. Czy Shiva ich znała, widziała kiedykolwiek na oczy czy nie miała takiej sposobności? Podpytałaby o to, pociągnęła rozmowę nieco dłużej, ale nie była pewna czy powinna tak śmiało wkraczać w prywatne tematy dziewczyny. Napomknęła pewien fakt ze swojego życia, ale wcale nie musiała sugerować w ten sposób dalszego drążenia kwestii.
Jak się mogła przekonać już po chwili, baristka powoli wygasała konwersację, wspominając raz jeszcze o nawiązaniu kontaktu, w razie uzyskania przydatnych informacji.
No tak, jakby nie patrzeć, było już późno, a Max nie chciała obdzierać Shivy z resztek wolnego czasu.
- To ja dziękuję - uzupełniła szybko, nie chcąc umniejszać dziewczynie życzliwości. Nie miała obowiązku wspominania o tajemniczej kobiecie, widzianej w towarzystwie Sarah. Nic nie musiała, ale zaoferowała się z pomocą i to zasługiwało na docenienie.
- Gdybym mogła się zrewanżować czymś lepszym od zamiatania podłóg, chętnie skorzystam z szansy - Max chętnie zafundowałaby dziewczynie pizzę, albo nawet drobny upominek, o którym pewnie sobie przypomni, jak już zacznie drążyć w nowych szczegółach, dotyczących matki.
- Wiesz, pod jakim numerem mnie szukać.
Pozostało jej baczne obserwowanie telefonu, bo kto wie, może pewnego monotonnego dnia Shiva upomni się o ten rewanż.
- Dzięki za kawę i… do następnego - bez większej zwłoki odsunęła się od barowej lady, z wolna zmierzając w stronę wyjścia z lokalu. Nawet jeśli Shiva nie zdecyduje się skorzystać z numeru widniejącego na ogłoszeniu, być może wpadną na siebie, chociażby w trakcie zakupów? Mimo wszystko, mieszkały w dosyć małym mieście.

/zt x2

Shiva Ventress
ODPOWIEDZ