: 20 maja 2023, 19:37
Być może wcześniej, jeszcze wtedy, kiedy bez słowa mijali się na szpitalnych korytarzach (Alty zawsze z wysoko uniesioną głową i spojrzeniem zdającym się dostrzegać każdego, prócz Uriela), a znajomość ich istniała wyłącznie we wszechświecie urielowych myśli, pragnąłby właśnie tej sceny. Tymi swoimi myślami rozbierał go zresztą wielokrotnie; oto jedyne pocieszenie krain nieodwzajemnianych uczuć. Jednakże nic nie zdawało się bliskie tym wszelkim wyobrażeniom; nie tylko to on, jako jedyny, miał pozbawić się kilku warstw ubrań, ale i w zachowaniu Balthasara brakowało pewności wykonywanego zawodu. Rozsądnym byłoby więc zaprzeczenie, gwałtowne i niespodziewane; bo może jednak miejmy to za sobą nie było wcale drogą, ku której powinni się skierować.
Ale gdyby powiedział poczekaj, musiałby to jakoś wytłumaczyć.
Ciche stuk stuk mogło go uchronić przed kompromitacją.
Obdarzył chłopaka niby chłodnym, niby wdzięcznym spojrzeniem. W jego głosie zaś — wtórującym odpowiedzi Balthasara, proszę, ale kim on był, by zapraszać do urielowej sypialni kogokolwiek — rozbrzmiało podenerwowanie. Tak jakby ten bezimienny chłopiec, który irytował go swoim istnieniem, przeszkodził im właśnie w czymś niezwykle ważnym, a wobec tego i surowo zakazanym.
Niebieski pokój, śmiałość w głosie Balthasara, orzechowy.
I nagle sam poczuł się jak intruz.
Potrzeba nagłego wzburzenia (skąd ty, do diabła, znasz te pokoje) graniczyła z chęcią powiedzenia a może dostawimy drugie łóżko tutaj, przecież jest dość miejsca. Ale Uriel wiedział, w swym milczeniu i nieświadomości tego, co się właśnie dzieje, że musi w końcu skończyć. Z tą swoją obsesją.
— Przykro mi — odezwał się, kiedy ponownie zostali sami. Ze zrozumieniem, że wyjazd ten może być dużo gorszy, niż by sobie tego życzyli. — Jeśli go nie znajdzie, obawiam się, że dopiero jutro udałoby nam się coś z tym zrobić i… — z głośnym wydechem opadł na materac łóżka, tłumiąc krzyk i przekleństwa. Siarczysty ból zaatakował jego nogę, sprzeciwiając się intensywności tego dnia. — Dopóki tego nie wyjaśnimy… Możesz śmiało korzystać z moich ubrań, a z innymi rzeczami… — bo przecież ubrania to najmniejszy problem; mimo to Uriel miał wrażenie, że i składaną mu propozycją jakoś go obraża — Alty był w końcu, do tej pory, niezadowolony ze wszystkiego. — … jakoś sobie poradzimy. Jeśli faktycznie twoje bagaże zaginęły, powiem Thadeusowi, żeby odpowiednio to uwzględnił podczas przygotowania twojego wynagrodzenia — bo przecież dlatego tutaj był, prawda? Tylko przez wzgląd na tę wciąż powiększającą się sumę, jaką miał otrzymać za ten nieprzyjemny wyjazd.
alty steffler
Ale gdyby powiedział poczekaj, musiałby to jakoś wytłumaczyć.
Ciche stuk stuk mogło go uchronić przed kompromitacją.
Obdarzył chłopaka niby chłodnym, niby wdzięcznym spojrzeniem. W jego głosie zaś — wtórującym odpowiedzi Balthasara, proszę, ale kim on był, by zapraszać do urielowej sypialni kogokolwiek — rozbrzmiało podenerwowanie. Tak jakby ten bezimienny chłopiec, który irytował go swoim istnieniem, przeszkodził im właśnie w czymś niezwykle ważnym, a wobec tego i surowo zakazanym.
Niebieski pokój, śmiałość w głosie Balthasara, orzechowy.
I nagle sam poczuł się jak intruz.
Potrzeba nagłego wzburzenia (skąd ty, do diabła, znasz te pokoje) graniczyła z chęcią powiedzenia a może dostawimy drugie łóżko tutaj, przecież jest dość miejsca. Ale Uriel wiedział, w swym milczeniu i nieświadomości tego, co się właśnie dzieje, że musi w końcu skończyć. Z tą swoją obsesją.
— Przykro mi — odezwał się, kiedy ponownie zostali sami. Ze zrozumieniem, że wyjazd ten może być dużo gorszy, niż by sobie tego życzyli. — Jeśli go nie znajdzie, obawiam się, że dopiero jutro udałoby nam się coś z tym zrobić i… — z głośnym wydechem opadł na materac łóżka, tłumiąc krzyk i przekleństwa. Siarczysty ból zaatakował jego nogę, sprzeciwiając się intensywności tego dnia. — Dopóki tego nie wyjaśnimy… Możesz śmiało korzystać z moich ubrań, a z innymi rzeczami… — bo przecież ubrania to najmniejszy problem; mimo to Uriel miał wrażenie, że i składaną mu propozycją jakoś go obraża — Alty był w końcu, do tej pory, niezadowolony ze wszystkiego. — … jakoś sobie poradzimy. Jeśli faktycznie twoje bagaże zaginęły, powiem Thadeusowi, żeby odpowiednio to uwzględnił podczas przygotowania twojego wynagrodzenia — bo przecież dlatego tutaj był, prawda? Tylko przez wzgląd na tę wciąż powiększającą się sumę, jaką miał otrzymać za ten nieprzyjemny wyjazd.
alty steffler