Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nawet nie miał wyrzutów sumienia, gdy po swoim wtargnięciu do łazienki Pearl, dziewczyna wrzasnęła z przerażania. Należało jej się poczuć odrobinę strachu za swoją głupią nieodpowiedzialność.
- Nosz... I to oznacza, że jakby ktoś chciał tutaj wejść to go serdecznie zapraszasz, bo po co zamykać drzwi? - Fuknął przeczesując dłonią włosy, po tym jak machnął nią kilkukrotnie. - Kurwa Pearl, nie jesteś gospodynią domową z dwójką dzieci, by móc sobie spokojnie zażywać kąpieli... Podpadasz co drugiej osobie, którą spotykasz, więc powinnaś być bardziej ostrożna - dodał zaraz, oczywiście gdzieś z tyłu głowy mając widok stłuczonego okna, wspomnienia z krematorium i chociażby ucieczki przed śledzącym ich autem. - To nie jest zabawne - burknął na koniec, bo czuł jak blondynka zaczyna bagatelizować całą sytuację, gdy on naprawdę czuł niepokój, gdy po wejściu do jej domu zastał tylko głuchą ciszę.
W łazience było parno, więc po kilku sekundach Jasper zdjął z siebie skórzaną kurtkę, którą odrzucił gdzieś na bok, po czym przyjrzał się Pearl. Nawet zły musiał przyznać, że jej widok nie był mu obojętnym, tym bardziej, że jadąc do niej oczywiście snuł pewne, śmiałe plany o tym co mogą robić tej nocy razem. Jednakże póki co musiał ochłonąć, a Campbell dostać swoją karę za bycie nierozsądną. Poza tym wciąż pamiętał o rozbitym oknie i jakoś tak dzięki temu nie dał się obałamucić kuszącym, aczkolwiek niby karcącym go, słowom Pearl.
- Lubisz tę bezczelność, a poza tym wcale nie wyglądasz na zawstydzoną - rzucił, rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu popielniczki. Ta stała przy wannie, więc Jasper bezczelnie usiadł zaraz przy krawędzi, ale jeszcze nim to zrobił, schylił się by pocałować blondynkę. Tylko, że nie w usta, bo te zgrabnie wyminął, a w nagie ramię, na którym zagryzł lekko zęby. - Masz zamykać drzwi jak jesteś tutaj sama, a już na pewno jak idziesz się kąpać - powtórzył się, odpalając przy tym fajkę, którą miał już między wargami.
Zaciągnął się porządnie, odchylając przy tym głowę, by na moment oprzeć się potylicą o ścianę za sobą, a dopiero potem w takiej pozycji, zerknąć na Pearl.
- Mam coś dla ciebie, alee... - Westchnął przyglądając się blondynce przez dłuższą chwilę. - Czemu masz okno w salonie zaklejone workiem na śmieci? - Ta kwestia była bardziej paląca, a poza tym jeszcze nie przyszedł czas na przyjemności. I owszem miło byłoby potraktować wtargnięcie do łazienki Pearl w bardziej sensualny sposób, ale niestety okoliczności temu nie sprzyjały. Dlatego Jay cieszył się z własnego samozaparcia, aczkolwiek czuł, że ono długo nie wytrzyma, bo nawet jeśli potrafił być uparty, to póki co ponętna blondynka miała niesamowitą siłą przebicie przez te jego bariery. Grał więc silnego póki jeszcze starczało mu na to sił.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
To nie tak, że jego złość ją nie zaskoczyła, bo w zasadzie ta zrobiła na niej większe wrażenie, niż całe te wtargnięcie, które przyczyniło się do przyspieszonego pulsu i chwili grozy. Sęk w tym, że nastraszenie by rozumiała, ale takie podenerwowanie? Nie przywykła do tego, by ktoś prawił jej morały, rodzice natomiast wraz ze śmiercią Lucille całkowicie dali sobie spokój z wychowywaniem młodszej córki, więc ta niewiele pamiętała z tego, jak to jest, gdy ktoś próbuje ciebie przywołać do powszechnie uznawanego porządku.
- Ale przecież, jak ktoś chciałby tutaj wejść, to zamek w drzwiach i tak by go nie powstrzymał - jęknęła, czując się naprawdę osobliwie z tym, że musi się bronić przed jego oskarżeniami. W sensie... to wszystko było całkiem inne, niż życie, które znała i rozmowy, które zwykle prowadziła z mężczyznami. - Trochę jest... zamachałeś dłonią - wyszczerzyła się podle, bo mimo wszystko nie była osobą, którą łatwo wpędzić w poczucie winy, gdy na tapecie było jej, a nie cudze bezpieczeństwo. To też z tym bezczelnym uśmiechem połączyła czubki palców i sama zamachała nadgarstkiem po włosku. Przyglądała się temu, jak ściąga z siebie kurtkę i liczyła na to, że tym samym koniec wykładu, z jakim tutaj wparował. Tym bardziej, że pocałował jej ramię, a może raczej ugryzł, przez co przeszły ja przyjemne dreszcze.
- Doskonale ukrywam swój wstyd - zripostowała jego słowa, co nie było do końca prawdą, ale przecież musiała się z nim nie zgodzić. - Ohoho, czy ty mi właśnie zacząłeś rozkazywać? - nadal uważała, że całe to zajście jest raczej zabawą, niż powodem do wybitnie poważnych i dojrzałych refleksji. Już taka była, bagatelizowała większość spraw, a w szczególności te dotyczące jej bezpieczeństwa. - Uważaj sobie... jesteś teraz na terenie mojej łazienki, a tutaj nikt nie ma prawa mnie stresować... to święta zasada, ten jeden raz ci wybaczę - wyrecytowała, a skoro on siedział na ziemi, ona sama wycofała się głębiej do wody, opierając kark na specjalnej poduszce zamontowanej na brzegu, już nie wisząc ramionami na ściance. Przymknęła na moment oczy, bo wciąż celebrowała te kilkanaście minut, które według niej, wciąż jej przysługiwały.
- Uuu, co masz dla mnie? - tymi słowami kupił sobie jej uwagę. Otworzyła więc oczy, ale niestety Jasper musiał dodać coś jeszcze, coś nieszczególnie wartego wspominania. - Bo jest dziurawe i muszę załatwić kogoś, kto wstawi mi nowe - wyjaśniła spokojnie, krzywiąc się na wspomnienie pijanego Christophera wydzierającego się przed jej domem. Wolała o tym nie wspominać, a już na pewno nie w łazience. - Nic ci nie umknie, co? - dogryzła mu delikatnie, a następnie sama odpaliła sobie papierosa, prostując nogi tak, że musiała wynurzyć je z wody i oprzeć stopy na kafelkach, czując, jak mięśnie i kości przyjemnie jej się rozciągają. Uwielbiała spędzać czas w wannie. - Nie myśl sobie, że zapomniałam o twoim przyjściu, miałam wszystko wyliczone - mruknęła jeszcze, bo faktycznie to nie tak, że planowała go przyjmować w wannie. Inna sprawa, że wychodzenie z niej nigdy nie stanowiło dla niej łatwego zadania, ceniła sobie ciepło wody i wygodną pozycję.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Sądził, że po tym co przeszła w krematorium, wyciągnie jakąś lekcje, ale jak widać Pearl była niereformowalna i nadal nie inwestowała w jakiekolwiek przezorne dbanie o własne bezpieczeństwo. Owszem, drzwi były pierdołą, ale też były dowodem na to, że wnioskowanie u Campbell przebiega dość powolnym tempem, albo taki proces w jej rozumowaniu w ogóle nie zachodzi.
- Ale miałabyś szansę, aby go usłyszeć, albo przynajmniej by miał jakąś przeszkodę do pokonania wiedząc, że jesteś przezorna, a nie lekkomyślna... Nosz... Pearl, ty się włóczysz po takich miejscach, że dziwię się, że w ogóle mieszkasz tak daleko od miasteczka i nie mam alarmu - ona bagatelizowała sprawę, a on prawił jej morały, bo naprawdę się bał o to, że coś złego może ją ponownie spotkać. - Co? Nie rozpraszaj mnie teraz - nie zarejestrował co miała na myśli, bo dalej machał tą ręką w przypływie irytacji, gdy mu przerwała. - To nie są żarty, Pearl. Masz się zamykać i ten zamek w łazience też trzeba naprawić... Naprawię go jutro - dodał z mocą, bo w końcu widział tę skrzynkę z narzędziami w piekarniku, a w najgorszym przypadku kupi jej nowy zamek i zamontuje, tak na wszelki wypadek.
- Jestem zaskoczony tym, że w ogóle potrafisz się wstydzić - rzucił uśmiechając się podle, bo chociaż nadal był niezadowolony to lubił przemycać w ich dyskusję takie drobne żarciki. - Możliwe, bo jak sama nie potrafisz w zdrowy rozsądek to ci pomogę - odburknął z dumą, chociaż dobrze wiedział, że Pearl nie przepadała za dyktowaniem jej jakichkolwiek warunków. Wiele razy pozwalał jej mieć tę świadomość, że to ona "zadecydowała", ale tym razem nie było o tym mowy, bo jak raz jej ustąpi to te drzwi na zawsze pozostaną niezamknięte. - Nie odwracaj kota ogonem, cwaniaro - prychnął czując jak blondynka na wszelkie sposoby chce odejść od tematu.
Zapalenie papierosa pomogło Jasperowi opanować frustrację. Przy okazji skupił się też na pozytywach tego spotkania, jakim bez dwóch zdań była obecność nagiej Pearl u boku. Co prawda nie widział zbyt wiele, ale nie miało to znaczenia, chodziło o sam fakt.
-Dowiesz się potem - odpowiedział z nutką nonszalancji w głosie, ale też chciał ją trochę potrzymać w niepewności. Zaciągnął się papierosem powoli wypuszczając dym, gdy jego wzrok prześlizgnął się po jej ciele ukrytym w białej pianie. - No co ty nie powiesz? Nie domyśliłem się - I na tym skończył się spokój, bo rzucił te słowa z niemałą dozą cynizmu wyczuwalną w tonie. - Nie rób ze mnie durnia, dobrze? - Dodał zaraz, bo nie miała do czynienia z chłopaczkiem z baru, którego mogła sobie zbywać jak chciała. Nie lubił jak go tak traktowała w sytuacjach poważnych, co innego miła przepychanka słowna, a co innego poważna rozmowa. - Czemu jest zbite? Ktoś tutaj był? Kiedy? - Zarzucił ją szeregiem pytań, oczekując odpowiedzi, a chociaż blondynka starała się jak mogła, by go rozproszyć, Jasper nadal mierzył ją surowym wzrokiem. -Oczywiście, o ile planowałaś mnie powitać w negliżu, co byłoby całkiem sympatyczne... W sumie nadal masz szanse, aby się w ten sposób zrehabilitować - mruknął, niby nadal podburzony, ale jednak pozwalał sobie coraz bardziej na snucie planów co do tego jak ten niefortunny początek wieczoru zamienić w całkiem udaną noc.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Niestety Pearl Campbell była niereformowalną panną, nie posiadającą nawet nikłego instynktu samozachowawczego, o rozsądku nie wspominając. Wierzyła, że jak ten kot ma parę żyć, a śmierć nie jest jej pisana. Za bardzo polegała na szczęściu, za szybko działała bez przemyślenia i co najważniejsze, nie lubiła okazywać strachu, nawet przed samą sobą. Zamykanie drzwi byłoby więc dowodem na to, że faktycznie boi się najścia, a przecież ona niczego się nie bała i nie była bezbronną panienką w potrzebie.
- Nie jestem lekkomyślna, a ty się strasznie szybko denerwujesz tak błahym tematem - mruknęła, nadal wyraźnie odprężona kąpielą, gdy smarowała sobie ramiona jakimś olejkiem, jak gdyby nigdy nic. - Wypiłabym za dużo, zapomniała o alarmie i sama wywołałabym porutę na całą dzielnicę... Grałeś w simsy? Budowało się alarm, a ten i tak niewiele dawał - no trochę sobie dowcipkowała, ale taka już była. Mówiła tym sarkastycznym, zblazowanym tonem, bo przemówienie jej do rozsądku niestety graniczyło z cudem, a tez nie chciała, by Jasper niepotrzebnie się denerwował. - Strasznie się panoszymy, co? - dodała ironicznie. - Lubię zostawiać drzwi od łazienki uchylone, wtedy nie jest tak parno - dodała marszcząc delikatnie czoło, ale też chciała z nim trochę poigrać, nie czując powagi sytuacji. Niestety dla niego, ją ta sytuacja głównie bawiła, bo też naprawdę nie przywykła do tego, aby ktoś się o nią martwił i nie umiała reagować na to inaczej, niż swoim bezczelnym poczuciem humoru.
- Przejebałeś sobie tym... uważasz mnie za jakąś bezwstydnicę? - obruszyła się i trochę na oślep pstryknęła palcami tak, by kilka kropel poleciało w jego stronę. Zaraz też zaśmiała się, wypuszczając wraz z tym dźwiękiem tytoniową chmurę z płuc. - Ależ uprzejmie dziękuję, obejdę się bez tej pomocy - odpowiedziała dźwięcznym i lekkim tonem, a zaraz po tym przewróciła oczami. - Niczego nie odwracam, staram się ciebie nieco rozluźnić - wyjaśniła mu jak to wygląda z jej strony i naprawdę wierzyła, że uda jej się poprawić atmosferę panującą w łazience. Wzmianka o tym, że coś dla niej przyniósł to zapowiadała, jednak temat wybitego okna chyba podenerwował go bardziej, niż otwarte drzwi. Lawina pytań mocno ją przygniotła, aż warknęła cicho pod nosem, bo bezczelnie łamał zasady panujące w tym pomieszczeniu. Prawdę mówiąc zaskoczył ją, bo faktycznie... zwykle była panią sytuacji i to od niej zależało, jak zachowywać się będą mężczyźni, a Jasper za wszelką cenę nie chciał się jej podporządkować.
- Zrehabilitować? - prychnęła gasząc papierosa, by zaraz pomieszczenie wypełniło głośniejsze chluśnięcie wody, gdy przewróciła się na brzuch i ramiona przewiesiła przez brzeg, aby móc posłać Jasperowi spojrzenie spod zmrużonych oczu. - To raczej ty zniszczyłeś swoje szanse, łamiąc zasady łazienki - wypomniała mu. - Nie robię też z ciebie durnia... Wczoraj w nocy mój pijany były uznał, że wybicie mi okna i wykrzykiwanie obelg pod moim adresem to świetna zabawa, ot, cała historia. Niezbyt ciekawa ani godna pochwalania się - dodała, bo faktycznie nie chciała się przed nim chwalić podobnymi aspektami swojego życia. - Jeszcze jakieś pytania, komendancie? - rzuciła złośliwie, ale przy tym dźgnęła go palcem w policzek, tak dla jakiejś typowej dla siebie, chaotycznej równowagi wszechświata. - To nasze pierwsze kłopoty w raju? Strasznie szybko - naigrywała się znów, kładąc policzek na wilgotnym od kąpieli ramieniu i patrząc na niego przez chwilę z tej perspektywy.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przecież mógł przewidzieć, że Pearl nie będzie podchodziła do tematu na poważnie, a jednak sądził, że po tym jak przedstawił swój punkt widzenia, blondynka chociaż odrobinę zmieni podejście. Był w błędzie.
- Jesteś taka cwana, bo to ja wszedłem ci do łazienki, a nie ten gościu z krematorium. Wtedy byś zrozumiała jak lekkomyślna i niepoważna bywasz - fuknął, bo nie tylko był poirytowany tymi drzwiami, ale także tym jak Campbell określała jego postawę. - Co? Przestań odchodzić od tematu - spojrzał na blondynkę nie skrywając swojego nie zrozumienia, które objawiało się w dość poważnych rysach twarzy, gdy zmarszczył brwi gromiąc ją wzrokiem. On mówił jedno, a ona odbijała piłeczkę gdzieś poza boisko byleby tylko nie ciągnąć rozmowy w sposób, który musiałby postawić ją w złym świetle. Unikała tematu, co drażniło Ainswortha jeszcze bardziej, a przy tym on sam czuł się traktowany z góry, co wcale dobrze nie wróżyło. - Od tego są wywietrzniki w łazienkach, a nie otwarte drzwi... - burknął niezadowolony, a po tym jak Pearl uniosła się teatralnie okazując niezadowolenie, gdy nazwał ją bezwstydną, Jay zaśmiał się krnąbrnie pod nosem. - Jesteś równie wstydliwa, co odpowiedzialna - odpowiedział mrużąc oczy jeszcze bardziej, bo chciał jej dosrać równie mocno jak ona jemu. Nawet nie miał wątpliwości, że walczyli na słowa, bo żadne nie chciało ustąpić, a przecież Campbell za nic w świecie nie przyznałaby się do tego, że może zbyt lekkomyślnie podchodzi do spraw swojego bezpieczeństwa. - No to kiepsko ci idzie - mruknął gburowato, gdy usiadł na tej podłodze i odpalił papierosa.
Nie był zły, a raczej poirytowany. Chociaż może lekko podkurwiony także, ale to przez podejście Campbell. Z jednej strony przywykł do tego, że nie było z nią łatwo, a z drugiej skoro już teraz toczyli taki bój o drzwi, to co będzie z czasem?
Odwrócił do niej głowę, gdy zmieniła pozycję, aby na niego spojrzeć. Oczekiwał wyjaśnień co do zbitej szyby, bo nie miał dobrych przeczuć. Może gdyby Pearl była kimś innym, nie podejrzewałby udziału w tym osób trzecich, ale jednak Pearl, była Pearl, a więc nic dobrego nie mogło stać za tą zbitą szybą. Słuchał więc uważnie tego co mu opowiadała, nie wierząc w ton i sposób, który towarzyszył jej wypowiedzi. Totalnie bagatelizowała sprawę, a przecież jakiś typ przyszedł do niej, grożąc jej i wybijając okno.... Komedia.
Zrobił unik, delikatnie odsuwając się od Campbell, gdy po raz drugi próbowała dźgnąć go palcem. Nawet nie wiedział od czego zacząć, więc gdy zadała to pytanie o raj, po prostu westchnął powoli wypuszczając powietrze z płuc, aby dać sobie jeszcze odrobinę czasu.
- Mieliśmy kłopoty zanim zaczęliśmy bawić się w ten raj, Pearl - burknął, po czym dopalił papierosa i zgasił go. Nadal zachowując się spokojnie, jakby wciąż analizował jej poprzednie słowa. Podniósł się też nieco, aby także móc oprzeć przedramię o krawędź wanny i spojrzeć blondynce prosto w oczy. - Co to za pojeb, który do ciebie przychodzi w nocy? I czemu mi nic nie powiedziałaś? Co to ma być za przedstawienie, co? Jakiś gość ci grozi, dewastuje twój dom, a ty nawet o tym nie wspomnisz słowem? - Niby dało wyczuć się irytację w tonie jego głosu, ale nie unosił go, pokręcił tylko lekko głową ze swego rodzaju rozczarowaniem. Każde słowo zaś wypowiadał spokojnie, nie odrywając spojrzenia od Pearl, a nawet pozwalając sobie na to, aby delikatnie złapać pasmo mokrych włosów, które opadły na jej policzek i zaczesać je do tyłu. -I teraz dodaj sobie dwa do dwóch... Typ rozpierdala ci okno, nie wiesz czy mu znów nie odjebie i nie wróci, ale masz to w dupie i nawet przezornie nie zamkniesz drzwi od domu, bo na chuj... - Podsumował, wciąż spoglądając na jej twarz z powątpiewaniem. - I ty chcesz mi wmówić, że jesteś odpowiedzialna - westchnął wstając z podłogi i zabierając ze sobą kurtkę. - Jesteś lekkomyślna, a ten brak rozsądku może ciebie w końcu zgubić i o to boję się najbardziej - dodał zerkając na blondynkę, z góry i podchodząc do wpółotwartych drzwi. - Ubierz się, pogadamy jak wyjdziesz - dokończył stanowczo, po czym jeszcze przez kilka sekund zerkał na nią i wyszedł do sypialni, bo nie chciał, aby zeszła na dół i spieprzyła sobie niespodziankę kiepskim nastrojem. Najpierw musieli przejść przez tę rozmowę, a potem przyjdzie czas na naprawianie klimatu.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nieszczególnie podobało jej się słuchanie, jak ktoś prawił jej morały. Oczywiście, że byłaby przerażona, gdyby gość z krematorium się tutaj zjawił, ale nie zjawił się, a ona nienawidziła takiego gdybania. Gdyby miała brać pod uwagę każde ewentualne zagrożenie, najpewniej przestałaby wychodzić z domu, w obawie przed własnym cieniem.
- Gdyby wszedł tutaj gościu z krematorium, raczej nie miałabym już szansy na zrozumienie czegokolwiek - podsumowała leniwie, chociaż zaczynało ją to też drażnić. Naprawdę nie przywykła do prawienia morałów i nie była fanką takich wykładów. Czuła się, jak dzieciak, którego trzeba ułożyć, a jednak od dłuższego czasu radziła sobie sama, więc niekoniecznie jej się to wszystko podobało. - Bez przesady Jasper, nie powiesz mi, że nigdy nie brałeś prysznica przy otwartych drzwiach - przewróciła ponownie oczami, bo nie planowała ulegać temu przesadnie ostrożnemu zachowaniu. Prychnęła mu jeszcze, kiedy porównał jej wstydliwość do odpowiedzialności, ale nic już nie powiedziała. - Idzie mi kiepsko, bo uparłeś się na nerwową atmosferę... coś się stało u Nathaniela? - zapytała, bo jak dla niej naprawdę niepotrzebne były te wszystkie negatywne emocje. Nic jej nie było, wyjątkowo nawet nie pakowała się w tarapaty, tylko brała relaksującą kąpiel. To znaczy ta była relaksująca, zanim zjawił się Ainsworth.
Naprawdę przestawało jej się podobać to wszystko, to w jakim kierunku zmierzała ich rozmowa, jak przytłaczająca robiła się atmosfera. Nie zrobiła nic złego, a czuła się tak, jakby zawiodła na całej linii. Nieprzyjemne uczucie, a słowa Jaspera jeszcze to pogłębiły. No tak, przecież ona jest tylko kłopotem, to akurat powinna już wiedzieć.
- Nie myślałam o tym, gdy byłam z tobą i jakby nie patrzeć teraz ci mówię - odpowiedziała spokojnie, nie unikając jego spojrzenia. Nie miała pojęcia o co dokładnie ma do niej pretensje. Fakt, nie powiedziała mu wcześniej, ale nie rozumiała nawet po co miałaby go obarczać jakimiś swoimi problemami, których, jak już zauważył i tak mieli dużo, zanim w ogóle zaczęli być ze sobą. - On nie zrobi mi krzywdy... Więc akurat wolałabym, żeby następnym razem nie rozpierdolił drzwi, tylko normalnie wygarnął co mu tam leży na wątrobie i sobie poszedł w cholerę - wyjaśniła, patrząc leniwie, jak odgarnia mokry kosmyk z jej twarzy. Na te jego oskarżenia nic już nie powiedziała. Źle się czuła i zdecydowanie nie podobało jej się to, jak skończył rozmowę. Znów poczuła się tak, jakby była gówniarą, a to rodziło w niej irytację. Że niby co? Miała teraz się podnieść, wytrzeć, ubrać i polecieć tam, bo on tak chciał? Aż uderzyła pięścią w taflę wody, chociaż tak pozwalając emocjom na wyładowanie, ale nie zadziałało to najlepiej. Odpaliła więc papierosa i znów położyła się na plecach. Próbowała się odprężyć, ale było to niemożliwe, to przynajmniej wypaliła w spokoju. Potem w końcu spuściła wodę, osuszyła swoje ciało, by w szlafroku przejść do garderoby, gdzie założyła ten sam domowy komplet, co wczorajszego wieczoru, gdy Chris zaczął odwalać. Nie miała aktualnie głowy do jakiegoś wielkiego strojenia się. Po tym natomiast stanęła w drzwiach swojej sypialni i oparła się o framugę.
- Myślę, że wszystko co miało być powiedziane, zostało już powiedziane - rzuciła, zaplatając ręce pod biustem w zamkniętej pozycji, która jasno pokazywała, że nie zamierza ruszać się spod tych drzwi.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie wychodziła im za bardzo ta rozmowa, bo za każdym razem, gdy Jasper podchodził do tematu poważnie, Pearl odpowiadała mu błaho, odwracając kota ogonem. Poza tym co rusz starał się zaprzątać myśli Jaspera jakimiś innymi kwestiami, co także go drażniło. Owszem rozumiał doskonale te jej zapory dymne, ale też nie chciał pozwolić jej na to, aby myślała, że za każdym razem wszystko będzie dokładnie tak jak ona tego chce. On miał problem z otwartymi drzwiami i chciał, aby coś w tej kwestii przynajmniej zrozumiała, bo o zmianie to Jay może co najwyżej pomarzyć. Upłynie wiele czasu i jeszcze wiele batalii słownych odbędą nim uda mu się cokolwiek zmienić.
- A powiedziałabyś mi, gdybym nie zapytał? - To było też czymś, co go mierziło, bo był przekonany o tym, że nie wspomniała by ani słowem o nieprzyjemnym incydencie jakiego doświadczyła poprzedniej nocy. - Kurwa! Ten typ rozjebał ci szybę!? Jak możesz mówić, że nic ci nie zrobi? Już zrobił - uniósł się w końcu, ale nie chciał dłużej prowadzić tej konwersacji w taki sposób i w takim miejscu. Wolał, aby mogli stanąć twarzą w twarz, a poza tym uznał, że może jak wyjdzie, to dotrze do Pearl fakt, że naprawdę przejął się tym co mu powiedziała i nie miał zamiaru odpuszczać.
Niestety, gdy kilkanaście minut później stanęła w drzwiach sypialni, niewiele się zmieniło. Jasper w tym czasie spalił papierosa i starał się nie myśleć zbyt wiele o czekającej ich rozmowie. Wymienił kilka wiadomości z Chrisem o jutrzejszym treningu, po czym zjawiła się blondynka.
- A to ciekawe, bo ja uważam, że nie - odparł mierząc jej sylwetkę wzrokiem i ani myśląc odpuścić. - Co to za były? Od dawna ciebie nachodzi? - Padły pierwsze pytania, a złość, a raczej frustracja w Jay'u narastała z każdym wypowiadanym słowem. Czuł się źle z tym, że nic mu nie powiedziała i jeszcze gorzej z tym, że mogło jej coś grozić, a on nie miał o niczym pojęcia. - I jak możesz uważać, że nie przejmę cię tym co zaszło? Kurwa, Pearl! Koleś wybił ci okno, przyszedł do ciebie z pretensją, mógł ci coś zrobić... Jak mam się tym nie interesować? - Warknął, a by rozładować nieco emocje przeszedł się kilka razy po pokoju na koniec zaczesując włosy dłonią, którą machał z każdym wypowiadanym słowem. - Powinnaś do mnie napisać, zadzwonić, cokolwiek... Nie chcę, żeby ten typ do ciebie przychodził! - Dodał, pozwalając sobie jeszcze na ten jeden wyrzut, by na moment zamilknąć i zapanować nad gniewem. Rozumiał, że przez lata, może miesiące blondynka była sama i nie miała na kogo liczyć, ale obecnie sporo się w tej kwestii zmieniło. Gdzieś tam uderzało to w jego męską dumę, że nawet słowem mu nie wspomniała o takiej nieprzyjemnej wizycie. Co innego spotkać się z ex na mieście i zamienić kilka słów, a co innego skonfrontować się z nim w taki sposób. Kto wie co temu gościowi przyjdzie jeszcze do głowy, skoro porwał się na taką akcję.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Oczywiście, że nie lubiła takich rozmów, bo tak na dobrą sprawę, kto lubił? W dodatku ona naprawdę ich nie rozumiała, bo od dawna radziła sobie ze wszystkim sama i nikt szczególnie nie przejmował się tym, by się o nią troszczyć. Może poza Geordanem, ale misje wojskowe też sprawiały, że nie był świadkiem każdej pierdoły, jak wybita szyba czy przebita opona. Z Jasperem natomiast było całkiem inaczej, zaczynali swój związek, w którym Pearl, jak to ona, wciąż nie czuła się pewnie, bojąc się, że zaraz coś spierdoli. No i jak widać, nawet będąc tego świadomą... jakimś cudem spierdoliła, a przecież czuła się tak, jakby obrywała za niewinność, bo w jej odczuciu nie zrobiła niczego złego.
- Nie wiem, gdyby temat na to zszedł, to pewnie tak... nie mam pojęcia Jasper, ale nie sugeruj, że próbowałam to przed tobą ukrywać, bo gdyby tak było, nie zaprosiłabym ciebie dzisiaj do siebie - wytknęła mu, bo faktycznie nie robiła z tego żadnej tajemnicy, ale też skłamałaby mówiąc, że Christopher był dla niej pożądanym tematem przy Ainsworthie. - Bo jestem cała, to tylko pijacki kamień w szybę, znasz mnie, gorsze rzeczy mnie spotykają - wytknęła mu jeszcze, ale i tak została sama w łazience, której opuszczenie wydawała się jeszcze gorszym pomysłem, niż zwykle. Mimo to jakoś znalazła się w swojej sypialni, w której nagle poczuła się mniej na miejscu, niż podenerwowany barman, który zapalczywie machał dłonią w ten zabawny sposób. Gdyby nie była podenerwowana, pewnie nadal robiłaby sobie z tego żarty.
- Były, jak były... nie, to był pierwszy raz. Nie utrzymywałam z nim kontaktu, aż nie spotkałam go któregoś razu w Shadow. Pogadaliśmy, umówiliśmy się na kolację, by zamknąć pewien rozdział, myślałam, że mam z nim spokój, ale jak widać po pijaku zmienił zdanie - odpowiedziała całkiem wyczerpująco, żeby jej zaraz nie zarzucił, że coś przed nim ukrywa. Owszem, ukrywała, ale w tej kwestii wcale nie. Poza tym naprawdę zaskakiwało ją to, jak się tym wszystkim przejmował. Przez to przyglądała mu się dłuższą chwilę intensywnie, nie odpowiadając od razu, kiedy on sobie chodził to tu, to tam, emanując swoją złością. Ona sama po prostu stała ze ściągniętymi brwiami. - Jeju... naprawdę aż tak się o mnie martwisz? - zapytała w końcu, bo było jej ciężko się w tym odnaleźć. Zaledwie kilka dni temu to coś, co między nimi było, oficjalnie się zaczęło, a ona cóż... nie przywykła do cudzego zaangażowania. - Nigdy do nikogo nie dzwoniłam, ani nie pisałam w takich sytuacjach - pomasowała się po skroni, wciąż silnie to sobie analizując. Taka była prawda, to nie tak, że pierwszy raz wpadła w tarapaty. - No i mi też te jego odwiedziny nie były na rękę, liczę, że więcej się nie powtórzą - dodała, nie mogąc się powstrzymać od przewrócenia oczami. Takie gesty były silniejsze od niej, tak jak u Jaspera było to włoskie machanie dłonią. Ostatecznie spuściła całe powietrze z płuc i spojrzała mu w oczy. - Fakt, wybił szybę, ale to nie jeden z tych typów spod ciemnej gwiazdy... mimo wszystko to był względnie porządny typ, nic strasznego by mi nie zrobił - zapewniła go, bo po prostu ona daleka była od dostrzegania potencjalnych zagrożeń w równych sytuacjach. Raczej wierzyła, że zawsze spadnie na przysłowiowe cztery łapy... w końcu Jasper nie wiedział o nawet połowie powalonych akcji, w które się wpakowała. - Moje życie jest trochę pojebane, ok? Nigdy tego nie ukrywałam, sądziłam, że wiesz na co się piszesz - dodała pochmurniej, odwracając spojrzenie gdzieś do boku. Liczyła, że dłużej potrawa między nimi sielanka, a pierwsze chwila, w której poczuje obawy o to, że znów zostanie porzucona, nastąpi nieco później. No, ale jak widać los bywał przewrotny.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie chciał prowadzić dyskusji z Pearl, gdy ta zażywała kąpieli, ale gdy tylko wyszedł z łazienki zaczął zastanawiać się nad sensem jej słów. Wcale nie zarzucał jej, że chciała coś przed nim ukryć, był zły o to, że mu nie powiedziała, a to zupełnie inna kwestia i chyba właśnie na tym polu między nimi zachodziło największe nieporozumienie. Mimo wszystko, po tym jak już przyszła do sypialni, gotowa zakończyć dyskusję, on najpierw zapytał o tego fagasa, który przyszedł nachodzić ją w nocy. Jakoś nie uspokoiła go historyjka, którą mu sprzedała, bo skoro gościu po pijaku był zdolny dostać się aż tak daleko i rzucać kamieniami w okna, między nim, a Pearl musiało być coś poważnego.
- To ten, który zdradzał z tobą żonę? - Zapytał wprost, bo nie był debilem i pracował jako agent, więc potrafił łączyć kropki Zbyt wielu poważnych związków Pearl nie miała, a skoro rozstanie wzbudzało w typie takie emocje to Jay strzelał w ciemno, że mógł być tym byłym, który romansował z Campbell na boku. - No, a widzisz... Martwię się - mruknął, nieco mniej podburzonym tonem, bo Pearl zaczęła z nim rozmawiać, a nie odbijać piłeczkę na lewo i prawo bagatelizując sytuację.
Milczał przez jakiś czas, starając się uspokoić i pozwalając na to, aby to blondynka przejęła inicjatywę w rozmowie i wyrzucała z siebie odpowiedzi na pytania, które zadał. Z jednej strony coraz lepiej rozumiał co nią kierowało, gdy nie wspomniała o całym zajściu, ani słowem, a z drugiej wcale nie umiał olać tego "byłego" i uznać, że nic wielkiego się nie stało.
- Względnie porządny, a jednak rozjebał okno - syknął, zatrzymując spojrzenie na Pearl. - Jak jeszcze raz będzie ciebie nękał, chcę o tym wiedzieć, od razu... Chuj wie co mu strzeli do głowy - dodał, zaraz po czym zniwelował dystans jaki zachowywali między sobą od początku tej rozmowy. - Perełko, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że twoje życie jest popieprzone i wiem na co się pisałem. Nie o to chodzi co zaszło, wiesz? Chodzi o coś innego - westchnął, układając dłonie najpierw na jej ramionach, a potem jedna z nich delikatnie unosząc brodę Pearl ku górze. Bez szpilek wcale nie była taka wysoka, wręcz musiała zadzierać głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Z takiej perspektywy wydawała się całkiem słodka i niewinna. - Powiedziałaś, że nie chciałaś przede mną niczego zatajać, ale nie o to byłem zły, bo nawet nie przyszło mi to do głowy - zaczął mówić, a skoro go zaprosiła to przekonany był o tym, że nie miała w planach niczego ukrywać. - Wkurwiłem się, bo nawet nie pomyślałaś o tym, że mógłbym się o ciebie bać, że nie chciałbym, abyś ty się bała... Aby ktoś zagrażał ci w twoim własnym domu - wyjaśnił jeszcze więcej, po czym schylił się, aby moc oprzeć się czołem o to należące do Campbell. - Wiem, że jesteś przekonana o swojej samowystarczalności, ale chciałbym, abyś pozwoliła mi być przy tobie nie tylko gdy jest zajebiście, ale gdy coś się pierdoli, także... A nawet tym bardziej - dokończył, czując jak cała złość gdzieś zniknęła, a bliskość Pearl kompletnie zatarła resztki jakiejś pretensji, którą do niej żywił. Jego słowa wciąż wisiały w powietrzu, gdy dłońmi bawił się pasmami materiału od jej szlafroka, przesuwając nimi w górę i dół po zasupłanych krawędziach. Stał i czekał, pozwalając na to, aby blondynka spokojnie przeanalizowała to co powiedział, aby żaden gest, ani wymuszona czułość nie spieprzyły tego co chciał, by zrozumiała.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Zawahała się na moment, kiedy tak bezbłędnie odgadł o którego z jej byłych chodzi. Faktycznie wspominała już mu o nim, czy o Jonathanie, ale też nie oczekiwała po Jasperze tego, żeby słuchał jej jakoś wybitnie czujnie. Tym czasem natomiast on nie tylko zapamiętał, ale też połączył fakty, czym na swój sposób jej zaimponował, chociaż okoliczności nie sprzyjały pokazywaniu zachwytu.
- No ten - mruknęła więc niepewnie, drapiąc się po ramieniu, chociaż te wcale jej nie swędziało. Musiała zrobić coś z rękami, a jednocześnie nie chciała, aby Ainsworth dowiedział się za wiele o Christopherze. O tym, co Pearl mu zrobiła. O tym, że to ona w zasadzie mogła uchodzić za zagrożenie. O wiele milsza była wizja, w której to ją chciał chronić. - Widzę - przyznała mu rację, być może nieco zbędnie, ale znów chciała po prostu coś powiedzieć. Martwił się o nią... musiała się z tym uczuciem oswoić. Nie to, żeby go nie łaknęła, ale kiedy już była nic otoczona, nie wiedziała, jak powinna się z tym obchodzić. Jakby coś w jej głowie nie stykało na tej płaszczyźnie tak, jak powinno. Poza tym oboje wciąż jeszcze byli nabuzowani, na to też musiała brać poprawkę.
- Pijani ludzie robią takie głupoty - wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic, w odpowiedzi na jego syknięcie. To jednak było jedynie grą pozorów, kupowaniem sobie czasu, przestrzeni w tej niecodziennej dla niej sytuacji, której skutków bała się, jak dziecko. Było to przerażające. To, że byli za sobą kilka dni, a ona stała tu i nie potrafiła się pozbierać przez samą myśl, że mógłby zaraz tym wszystkim jebnąć. - Mam do ciebie pisać w środku nocy, że ktoś wybił mi okno? - głupie było to pytanie, ale jakoś tak musiała je zadać, mrużąc oczy i potrzebując konkretów, jasnych przekazów. Jeszcze nie do końca widziała siebie w tej roli... kogoś, kto informuje w czasie rzeczywistym drugą osobę, o swoich niekoniecznie przyjemnych akacjach. Czuła lekkie zażenowanie, na samą myśl, że miałaby to zrobić i kiedy chciała o tym wspomnieć, Jasper był już obok niej, a do tego... przeklęty, nazwał ją w ten pieszczotliwy sposób i wytracił jej wszystkie odzywki z ust. Nigdy nie byłaby w stanie upchnąć swojej dumy na tyle głęboko, by wyjawić mu, jak bardzo chciała usłyszeć te słowa. Wyjaśnić, jaką ulgę jej przyniosły, spokój tak silny, że nawet różnica wzrostu przestała mieć znaczenie i z pokorą przyjęła jej skutki, zadzierając głowę wyżej tak, aby nadal utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Tylko jej mina nadal była z dziecinną upartością nieugięta, jakby wstyd było jej złożyć broń. - Och - zaskoczenie. To chyba najlepszy i zarazem najprostszy termin, jakim mogła określić swoje aktualne uczucia. Stała więc nieruchomo, gdy oparł czoło o jej czoło i zła była na siebie, że kiedy on tak płynnie układa słowa w zdania, ona nie potrafiła znaleźć żadnego w swojej głowie. A przecież musiała. - Nie jestem za dobra w takie rozmowy - przyznała w końcu bez bicia, bo wiedziała, że jeśli o tym nie wspomni, to jej następna wypowiedź zabrzmi jeszcze żałośniej. - W zasadzie bardzo mocno chcę teraz rzucić sarkastycznym żartem, który to wszystko zbagatelizuje, a mi pozwoli zachować dystans - postawiła na szczerość i cóż... poczuła się niesamowicie odsłonięta. Gotowa na jakiś atak. Naprawdę się bała. Wzięła więc szybko głębszy wdech i przeszła dalej. - Masz rację... chociaż też nie do końca.... nie tyle, że nie pomyślałam, że mógłbyś się o mnie bać, co... nie pozwalam sobie na takie myślenie - opuściła spojrzenie, starając się brzmieć hardo lub wyluzowanie... jakkolwiek, byleby nie w sposób słaby i zagubiony. Znienawidziłaby siebie za to, nawet jeśli na siłę utrzymywane emocje zwyczajnie nie pasowały do jej aktualnych wypowiedzi. - Wiesz, jaka jestem, ale i tak... nie chcę ciebie odstraszyć, ok? Bo być może podoba mi się myśl bycia z tobą na poważnie, ale... kurwa... nienawidzę takich rozmów! Po prostu nie chciałabym, żebyś ode mnie spierdolił już na starcie - warknęła pod koniec, zła na siebie, że była taka nieudolna w temacie rozmowy o uczuciach, a może i zła na Jaspera, bo zakładała sobie, że on będzie w tym nawet gorszy od niej, a tym czasem jakoś te zdania sklejał.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Było lepiej. Przynajmniej na to wyglądało, bo Pearl przestała ubarwiać każdą swoją wypowiedź żartem, a jej zacięta mina jakby przestała być aż tak poważna. Nadal mierzyła Jaspera dość wymownym spojrzeniem, ale z każdą kolejną sekundą, w której Ainsworth wykładał jej swój punkt widzenia, coś zmieniało się w jej oczach.
- To nie był tylko alkohol... Po pijanemu mógł zdemolować przystanek autobusowy. To były też emocje i wolałabym, aby ich, kurwa, na tobie nie wyładowywał - burknął, bo męska duma kazała być mu zła na tego typa i szukał sposobu, aby pozwolić swoim nerwom na odreagowanie. - Tak, chcę tego. Chcę, żebyś wiedziała, że możesz do mnie napisać - odpowiedział niezwłocznie na postawione przez blondynkę pytanie.
Też nie był dobry w takie rozmowy, dlatego po prostu wyrzucał z siebie własne przemyślenia, ubarwiając je co najwyżej dość dosadnym słownictwem, bo ckliwa przemowa, po pierwsze by mu nie wyszła, a po drugie nie była w jego stylu. Aczkolwiek wyszło całkiem nieźle, bo koniec końców Pearl spuściła z tonu i także postawiła na szczerość.
- Mówiłem ci już kiedyś, że musisz opuścić gardę - odpowiedział, gdy przyznała się do nie pozwalania sobie na pewne przemyślenia. - Jak coś się spierdoli to będziemy obydwoje cierpieć, tak czy siak... Już za późno na jakieś wątpliwości - dopełnił swoją myśl, przenosząc przy tym dłonie z materiału szlafroka, którym się bawił na policzki Pearl. - Jak na kogoś o tak twardym charakterze straszna z ciebie panikara, wiesz? - Teraz to on uznał, że warto posilić się o lekką nutkę cynizmu. Nie dlatego, że był podły (chociaż był), ale dlatego, że wyczuł jak Campbell zaczyna się gubić i chyba chciał jej tym pomóc wrócić dobrze znaną sobie drogę. - Wiem, że nie masz łatwego życia, wiem, że jesteś popieprzona, wiem, że nie będzie łatwo i nie będziemy chodzić do kina, a wieczorami układać puzzli i pić herbaty. I cieszę się z tego, bo bym ochujał - dodał dość wylewnie, a jego wypowiedź była chyba czymś w rodzaju właśnie tych o "uczuciach". W każdym razie zaraz po niej musnął nosem nos blondynki i uśmiechnął się delikatnie. - Obiecaj, że następnym razem dasz mi znać jak coś będzie nie tak jak powinno - mruknął, zahaczając wargą o usta Pearl, ale nie pozwalając na to, aby między nimi doszło do pocałunku. Drażnił się z nią, trochę wymuszając na niej to, aby powiedziała to co chciał usłyszeć. - Mów - zachęcił, muskając ją końcem języka, by zaraz potem odchylić się nieznacznie. - "Dam znać", powtórz - zaśmiał się cicho, znów zbliżając się do Campbell, aby lekko chwycić między zęby jej dolną wargę. - "Dam znać, barmanie" Niech już ci będzie - wyszeptał, po czym koniec końców i tak ją pocałował, bo przez tą swoją zabawę sam się nakręcił.
W dodatku Pearl nie miała na sobie zbyt wiele i naprawdę szkoda było takiej chwili nie wykorzystać, ale jakimś cudem Jay trzymał rączki przy sobie... No dobrze, nie trzymał, bo jedną z nich obejmował pośladek Pearl, ale nie posunął się do niczego więcej.
- Ogarnij się i zejdź na dół, dobrze? - Wymruczał, kończąc pocałunek, ale jeszcze pozwalając sobie na kilka krótkich muśnięć. - Chociaż jak chcesz... możesz... nic na siebie... nie zakładać - dokończył, przerywając swoją wypowiedź za każdym razem, gdy na nowo igrał z ustami Pearl.
Ostatecznie wyszedł, zostawiając Campbell na górze, a gdy ona się przygotowywała, on także postanowił to zrobić. Zapalił, gdy wyszedł jeszcze na moment, aby zabrać z wozu resztę rzeczy. Nie było to nic spektakularnego, ale mimo wszystko postarał się, aby chociażby na torcie nie zabrakło świeczek. Więc, gdy Campbell zeszła na dół, czekał już na nią w salonie z balonikami, fikusem i tortem, a szampana włożył do naczynia z lodem i zimną wodą.
- Jak ci zaśpiewam to się pewnie popłaczesz ze wzruszenia, więc już nie będę przeginał - rzucił, jak zwykle zbyt pewnym siebie tonem. - Spóźnione sto lat, Perełko - dodał tylko, po czym ten jego cwany uśmieszek zabarwił się czułością.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Wiedziała, że Jasper nie znał Christophera i że ona sama nie ma zbyt zachowawczego podejścia, ale nie zaskakiwało ją tutaj nawet to, że podejrzewał pisarza o niecne czyny, a sam fakt, że aż tak się o nią martwił. No bo nie była głupia, widziała to. Stała więc w lekkim oniemieniu, próbując się oswoić z tym całkiem nowym i przyjemnym uczuciem.
- No mi też się to nie podobało - dodała mimochodem, nadal mając te swoje różne bariery i opory. Dlatego odwróciła wzrok, gdy wspomniał o opuszczaniu gardy. Łatwiej było powiedzieć, niż wykonać. Może nie świadczy to o niej najlepiej, ale spodobała jej się wizja, że w razie czego on też by cierpiał. Zawiesiła się na mniej na znacznie dłużej, niż pewnie Ainsworth mógłby się tego spodziewać. - Nie jestem panikarą - burknęła, kłamiąc mu prosto w oczy i bez zawahania. Mimo to podnosiło ją na duchu jego zachowanie i jego bliskości, ale przy okazji... gdy stał zaraz przed nią, dotkliwiej też czuła, ile dla niej znaczył. Za dużo, jak na kilka dni związku. Znów to sobie robiła... przepadała w tych czekoladowych oczach i łobuzerskim uśmiechu. Wiedziała o tym doskonale, a mimo to uniosła kącik ust, jeszcze w niby niechętnym wyrazie. - Ej... całkiem lubię herbatę i też zdarz mi się iść do kina - wytknęła mu, ale tylko po to, by się przyczepić i ukryć to, jak podobały jej się jego słowa, Jak istotne dla niej były. Nie oznacza to natomiast że tak łatwo było jej cokolwiek obiecać. Parsknęła więc cicho, też trącając jego nos swoim. Uwielbiała gdy to robił. Nie wierzyła trochę w jego zachowanie, a jednocześnie było to tak ujmujące, że sama nie mogła uwierzyć, jak dobrze czuła się w tej chwili, w tych wszystkich emocjach wiszących między nimi. - Głupek z ciebie barmanie - przewróciła oczami, mocno parafrazując jego słowa, ale zaraz uśmiechnęła się już szczerzej, bo skruszył jej opory, a potem oddała pocałunek, ciesząc się, że ta sytuacja tak się między nimi rozwiązała.
- Dodałeś dobrze, więc tym razem posłucham... chociaż strasznie próbujesz mną rozporządzać - wytknęła mu łobuzersko, zabierając dłonie z jego karku, bo jakiś czas temu te dziwnym trafem tam trafiły. - Nic z tych rzeczy, kazałeś mi wychodzić z wanny, więc skończył się karnet na nagość - rozwiała jego nadzieję, całkiem z siebie zadowolona. Nie stroiła się niepotrzebnie, bo była w domu, po kąpieli i długim dniu, to też założyła ten sam miękki komplet, co wczoraj, a nawet kapcie, ale nie byłaby sobą, gdyby nie uczesała włosów i nie nałożyła błyszczyka na usta. Schodziła na dół, rozprowadzając jeszcze jakiś krem na twarzy, kiedy dotarło do niej, co widzi w salonie. Nie była dobra w reagowanie na niespodzianki, bo raczej nikt się dla niej z takimi nie starał, więc po prostu zatrzymała się... i nie wiedziała co robić. Patrzyła to na tort, to na świeczki, szampana, roślinę...
- Mogłam się pomalować - odpowiedziała w końcu głupio, a następnie... cóż, poczuła, że się rumieni. Przez to zrobiło jej się bardziej głupio. Jakoś tak odruchowo przyłożyła ręce do polików, zażenowana własną reakcją, ale też tym, jak serce zaczęło jej bić i tym, jak wyglądała ich rozmowa na górze. Wszystkim w zasadzie. - Nie musiałeś tego robić, wiesz? - dodała, podchodząc bliżej, a kąciki ust drżały jej w taki sposób, że zaczęła boleć ją szczęka. - Nie wiem, co mam powiedzieć... dlatego nie obchodzę zwykle urodzin - to było prawdą. Prawdą było też to, że gdyby sobie na to pozwoliła, mogłaby się popłakać i bez jego śpiewania, dlatego po prostu pomyślała życzenie... do bytów wszelakich, nie pozwólcie mi tego spierdolić i zdmuchnęła świeczki, po czym już nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. - Ostatni tort dostałam w podstawówce - pokręciła głową, po czym trochę bezczelnie pochyliła się i ściągnęła językiem spory fragment bitej śmietany czy jakiegoś kremu. - Uuuu, dobry - pochwaliła, palcem sięgając po kolejną porcję, po czym kolejną wystawiła w kierunku Jaspera. - Skosztuj! - zachęciła, a gdy zabrał jedzenie, część pozwoliła mu zjeść, ale częścią musiała ubrudzić mu usta, bo nie byłaby sobą. Zaśmiała się przy tym głośniej. odskakując w tył, a gdy odłożył tort... - Ej! Już! Spokój! Naprawię to! - wskoczyła na kanapie, w obawie, że inaczej zaraz cała będzie brudna i stając na wyższym poziomie, przerzuciła mu ręce przez ramiona nachylając się i wargami zabierając resztę tortu. - Uuuu... nawet lepszy - zauważyła, powtórzyła to, a kiedy już nic nie miał na twarzy... cóż... smakowała dalej, przymykając oczy. - Dziękuję, w życiu bym ciebie nie posądzała o coś takiego - mruknęła, między jednym, a drugim pocałunkiem, ciesząc się tą chwilą.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ