Just someone who wants to belong
: 20 lis 2022, 22:05
42.
Wzrok zawieszony miała na suficie, na którym słońce współgrające z sufitem dawało ciekawe efekty świetlne, zajmując ją na tyle by nie myślała o dyskomforcie, ale też nie na tyle, by wyłączyła się z tej chwili, w której jej zaangażowanie miało stanowić kluczową rolę. Leżała na płasko, a dłonie miała splecione gdzież u dołu brzucha, będąc przez cały czas cicho, nawet wtedy gdy odczuwała silniejszy ból zesztywniałych i osłabionych mięśni. Starała się, jak mogła, ale nawet bez wiedzy wiedziała, że jej ciało nie należy do najmocniejszych. Umysł owszem, chociaż w tym od jakiegoś czasu mocno mieszała osoba Nathaniela.
- Dobrze, na dzisiaj koniec - głos pielęgniarki odciągnął jej uwagę od sufitu, gdy kobieta odłożyła jej nogę po serii ćwiczeń na materac, poprawiła koszulę nocną, a następnie kołdrę i otworzyła drzwi do sypialni, przez które zaraz wszedł Nathaniel. Przez moment Divina przypatrywała się im, jak spektaklowi w teatrze, będąc jedynie widzem, nawet jeśli temat ściśle dotyczył jej. - Ścięgna i mięśnie potrzebują teraz więcej wysiłku, by nie doszło do degradacji... oczywiście mogłabym przychodzić częściej, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdyby pomału zaczęła próbować chodzić, każdego dnia, co jakiś czas - poinformowała Hawthorne'a, a potem przedstawiła jeszcze kilka innych informacji, pomysłów, wytycznych. Porozmawiali jeszcze chwilę, Nathaniel odprowadził ją w końcu, a Divina na moment została sama, korzystając z tej chwili po to, by unieść się do siadu i odkryć kołdrę. Pokiwała ostrożnie stopami, a potem spróbowała ponieść jedną z nóg. Udało się, ale czuła dokładnie opór jej ciężaru. Nie chciała jednak stanowić jeszcze większy problem i po chwili zwiesiła ostrożnie nogi z łóżka, a akurat wtedy drzwi otworzyły się ponownie, a ona drgnęła, jakby przyłapano ją na gorącym uczynku.
- Nie zamierzałam wstawać - zaczęła od razu, bo wolała to zaznaczyć, nim Nathaniel by wyciągnąć pochopne wnioski. - Jedynie sprawdzić, ile mi brakuje, żeby dosięgnąć ziemi i czy ewentualnie byłabym w stanie chodzić dookoła materaca - wyłożyła mu co nią kierowało, ale z przykrością musiała stwierdzić, że nawet po dość bolesnym naciągnięciu stopy, ta nadal wisi w powietrzu, zamiast dotknąć dywanika, jaki znajdował się przy łóżku. Zerknęła niepewnie na Nathaniela i prawdę mówiąc wiele miała w głowie, stale dochodziło jej nowych pytań i nie chodziło już nawet tylko o pocałunek. Poznawała go coraz lepiej, trochę się wstydziła, bo też po tamtej nocy, pozwoliła sobie zajrzeć do jego szkicownika i od tamtego czasu wyczekiwała momentów, kiedy znów go porzuci gdzieś w zasięgu jej dłoni, aby mogła przejrzeć go dokładniej. Chciała o to zapytać, ale się bała... tej i wielu innych kwestii.
- Pielęgniarka mówiła, że mogę z kimś ćwiczyć przy poręczy na tarasie - zaczęła więc nieco bezpieczniejszy temat. - Może Jasperowi by to nie przeszkadzało... skoro poza tobą spędza ze mną najwięcej czasu? - zaproponowała, chociaż mimo całej sympatii do Ainswortha, jednocześnie poczuła jakieś ukłucie żalu do własnej osoby, bo wolałaby, żeby pomagał jej Nathaniel. Nawet teraz wzrok jej jakoś tak zsunął się na jego dłonie i całkiem odruchowo poruszyła własnymi palcami, opartymi na krawędziach materaca. Nie powinna o tym myśleć... była mocno pogubiona w swoich odczuciach i dlatego postanowiła jakoś zmienić temat, odsunąć się od tego, co jej doskwierało, a czego nie rozumiała. - Jak się dziś czujesz? - zapytała więc, chociaż i to ją delikatnie speszyło. - Wszyscy stale zadają mi to pytanie, a tobie też się ono należy - wyjaśniła nieco ciszej, odwracając spojrzenie gdzieś do boku.
Nathaniel Hawthorne
Wzrok zawieszony miała na suficie, na którym słońce współgrające z sufitem dawało ciekawe efekty świetlne, zajmując ją na tyle by nie myślała o dyskomforcie, ale też nie na tyle, by wyłączyła się z tej chwili, w której jej zaangażowanie miało stanowić kluczową rolę. Leżała na płasko, a dłonie miała splecione gdzież u dołu brzucha, będąc przez cały czas cicho, nawet wtedy gdy odczuwała silniejszy ból zesztywniałych i osłabionych mięśni. Starała się, jak mogła, ale nawet bez wiedzy wiedziała, że jej ciało nie należy do najmocniejszych. Umysł owszem, chociaż w tym od jakiegoś czasu mocno mieszała osoba Nathaniela.
- Dobrze, na dzisiaj koniec - głos pielęgniarki odciągnął jej uwagę od sufitu, gdy kobieta odłożyła jej nogę po serii ćwiczeń na materac, poprawiła koszulę nocną, a następnie kołdrę i otworzyła drzwi do sypialni, przez które zaraz wszedł Nathaniel. Przez moment Divina przypatrywała się im, jak spektaklowi w teatrze, będąc jedynie widzem, nawet jeśli temat ściśle dotyczył jej. - Ścięgna i mięśnie potrzebują teraz więcej wysiłku, by nie doszło do degradacji... oczywiście mogłabym przychodzić częściej, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdyby pomału zaczęła próbować chodzić, każdego dnia, co jakiś czas - poinformowała Hawthorne'a, a potem przedstawiła jeszcze kilka innych informacji, pomysłów, wytycznych. Porozmawiali jeszcze chwilę, Nathaniel odprowadził ją w końcu, a Divina na moment została sama, korzystając z tej chwili po to, by unieść się do siadu i odkryć kołdrę. Pokiwała ostrożnie stopami, a potem spróbowała ponieść jedną z nóg. Udało się, ale czuła dokładnie opór jej ciężaru. Nie chciała jednak stanowić jeszcze większy problem i po chwili zwiesiła ostrożnie nogi z łóżka, a akurat wtedy drzwi otworzyły się ponownie, a ona drgnęła, jakby przyłapano ją na gorącym uczynku.
- Nie zamierzałam wstawać - zaczęła od razu, bo wolała to zaznaczyć, nim Nathaniel by wyciągnąć pochopne wnioski. - Jedynie sprawdzić, ile mi brakuje, żeby dosięgnąć ziemi i czy ewentualnie byłabym w stanie chodzić dookoła materaca - wyłożyła mu co nią kierowało, ale z przykrością musiała stwierdzić, że nawet po dość bolesnym naciągnięciu stopy, ta nadal wisi w powietrzu, zamiast dotknąć dywanika, jaki znajdował się przy łóżku. Zerknęła niepewnie na Nathaniela i prawdę mówiąc wiele miała w głowie, stale dochodziło jej nowych pytań i nie chodziło już nawet tylko o pocałunek. Poznawała go coraz lepiej, trochę się wstydziła, bo też po tamtej nocy, pozwoliła sobie zajrzeć do jego szkicownika i od tamtego czasu wyczekiwała momentów, kiedy znów go porzuci gdzieś w zasięgu jej dłoni, aby mogła przejrzeć go dokładniej. Chciała o to zapytać, ale się bała... tej i wielu innych kwestii.
- Pielęgniarka mówiła, że mogę z kimś ćwiczyć przy poręczy na tarasie - zaczęła więc nieco bezpieczniejszy temat. - Może Jasperowi by to nie przeszkadzało... skoro poza tobą spędza ze mną najwięcej czasu? - zaproponowała, chociaż mimo całej sympatii do Ainswortha, jednocześnie poczuła jakieś ukłucie żalu do własnej osoby, bo wolałaby, żeby pomagał jej Nathaniel. Nawet teraz wzrok jej jakoś tak zsunął się na jego dłonie i całkiem odruchowo poruszyła własnymi palcami, opartymi na krawędziach materaca. Nie powinna o tym myśleć... była mocno pogubiona w swoich odczuciach i dlatego postanowiła jakoś zmienić temat, odsunąć się od tego, co jej doskwierało, a czego nie rozumiała. - Jak się dziś czujesz? - zapytała więc, chociaż i to ją delikatnie speszyło. - Wszyscy stale zadają mi to pytanie, a tobie też się ono należy - wyjaśniła nieco ciszej, odwracając spojrzenie gdzieś do boku.
Nathaniel Hawthorne