onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Wszystko układało się ostatnio doskonale. Zbyt doskonale, podpowiadała jej intuicja, niezawodna w takich przypadkach. Jej zbrodnia na starym subaru została okraszona tylko pojedynczym siniakiem (jak mogłaś zniszczyć pamiątkę po nim, ty suko?!), a inne grzechy nie wylazły na światło dzienne. Oczywiście na razie, bo wiedziała, że takie sprawy prędzej czy później powracają. Obecnie jednak jej życie wpadło na tory rutyny, co można było uznać za śladowy sukces. Owszem, nadal dręczyły ją sny, łykała za dużo tabletek na uspokojenie, by funkcjonować, ale już nie dzwonili ze szpitala odnotowując, że nie wróci.
Skończyły się też pełne troski wiadomości od przyjaciół, którzy wiedzieli, co przeżywa. Gówno prawda, zamknięta w swojej głowie odtwarzała wypadek przez zaśnięciem i bywały chwile, w których nawet udawało jej się uratować małego. Zazwyczaj z takich miraży budziła się z krzykiem, bo co rano musiała powtarzać, że jej dziecko nie żyje. Wybierała więc brak snu, korektorem maskowała cienie pod oczami i tortury w wykonaniu jej partnera. Szeroki uśmiech zaś nigdy nie opuszczał jej twarzy, zupełnie jakby się bała, że jeśli przestanie się szczerzyć to się rozpadnie na dobre. Poza tym kiedyś interesowała się neurologią i wiedziała, że czasami mózg kieruje się ciałem. Wyćwiczy więc wszystkie mięśnie wokół twarzy, a jej głowa nareszcie załapie, że wszystko jest w porządku. Ależ ona tęskniła za tym uczuciem! Tak właściwie to miała wrażenie, że przywitałaby każdą emocję z szeroko rozpostartymi ramionami. Zazwyczaj było jej po prostu wszystko jedno.
Z takim samym oddaniem pojawiła się tutaj, na jednej z pierwszych zmian. Wprawdzie do kelnerowania nadawała się jak wół do karety, ale była ładna i miała przyciągać wzrok klientów. Przynajmniej taką śpiewkę podała jej menadżerka tego obiektu, nieświadoma, że kiedyś Desiree była pediatrą i jej kojący uśmiech sprawdzał się wśród tych najcięższych przypadków. Przemilczała to w swoim podaniu o pracę, jak i fakt, że równo dziewięć miesięcy temu straciła dziecko. To było małe miasteczko, więc pewnie ludzie plotkowali i zapewne da im niejeden powód do rozmów, gdy dowiedzą się, gdzie pracuje, ale jej naprawdę wszystko było jedno.
Chciała przetrwać. Wiedziała zaś, że jeśli ma kiedyś odważyć się na ucieczkę od niego to musi mieć przy sobie kogoś silnego. Potrzebowała ochronnego parasola w postaci kogoś, kogo wyprzedała własne reputacja. Shadow wydało się jej idealne, pragmatyczny umysł zwyciężył nad obrzydzeniem na widok karków i panien na rurach. Tym sposobem wylądowała tutaj i ubrana w białą koszulkę startowała z pozycji nowicjusza, gotowego na szkolenie. Wszystko sobie zaplanowała, odliczyła konieczne ryzyko i tylko nie przewidziała jednego- tego, że za kontuarem baru rozpozna kogoś z przeszłości.
Kogoś brzmiało tak sterylnie i czysto, zupełnie jakby obserwowała swoje życie pod mikroskopem i oznaczała próbki, a przecież Jasper nigdy nie był tego typu osobą. Był jej osobą, tą jedyną, która wpuściła do swojego dzieciństwa, któremu opowiedziała o przemocowym ojcu i o tym ile trudu kosztowało ją pójście na medycynę. Planowała z nim przyszłość i choć plany wzięły w łeb to ta wizja uderzyła w nią jak tanie wino.
Czy byliby szczęśliwi, gdyby wtedy ich związek przetrwał?
Czy musiałaby składać się z wizyt na cmentarzu i tabletek na depresję?
Te pytania wytrącały ją zawzięcie z marazmu, w jaki wpadła. Sprawiały, że nareszcie pojawiła się zmarszczka na nieskazitelnej tafli jej czoła i poczuła, że mimowolnie przestaje się uśmiechać. Już nie była jedną z tych kiwających do rytmu piesków na desce rozdzielczej i wiedziała, że ten napływ człowieczeństwa będzie ją srogo kosztować, ale na razie nie miała wyjścia.
Ominęła ladę i podeszła do mężczyzny, który zapewne również był zaskoczony tym, że ją tutaj widzi.
- Cześć - nie zamierzała pytać co u niego, bo jeszcze by jej odpowiedział tym samym, a w tego typu poruszeniu mogłaby wyznać mu prawdę. - I z góry przepraszam za to, co zrobię, ale muszę wiedzieć, że jesteś realny i to nie jakiś pokręcony sen - z tymi słowami uszczypała najpierw siebie, potem jego, a gdy poczuła ból, uśmiechnęła się jak na zawołanie i objęła go kładąc głowę na jego ramieniu. Na moment czuła się jak dawna idealistka, dziewczyna, która pragnęła praktykować medycynę gdzieś w Afryce i przysłużyć się społeczeństwu.
Tamta naiwna panienka przeżyła pierwsze rozczarowanie, gdy jej ukochany trafił do więzienia za narkotyki. Wówczas nie umiała mu tego wybaczyć, teraz zaś czuła, że nie ma między nimi złej krwi. Pewnie dlatego, że poniekąd ten idealizm wychodził jej już uszami, a poza tym obecnie już nie łączyło ich nic szczególnego, więc mogła za chwilę powrócić do obojętnej i zimnej królowej lodu. Tylko jeszcze przez kilka sekund da się uwieść nic nieznaczącym wspomnieniom i sentymentowi.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Po tak wielu latach życia tożsamością, która tylko w połowie należała do Jaspera, Ainsworth zaczynał powoli mieć dość. Tym bardziej, że powrót w rodzinne strony obfitował w zbyt wiele spotkań z przeszłością. Ciągłe przeglądanie się w oczach bliskich i znajomych, po czym uświadamianie sobie, że widzą oni w nim życiowego nieudacznika, tylko wzmagał to uczucie. Z drugiej strony Jay poświęcił tak wiele, że ten ostatni raz mógł zagryźć zęby i przetrwać zderzenie z rzeczywistością do której, jak odnosił wrażenie, nie należał. Odgrywał więc swoją rolę, faceta z długami, który ponownie musi zacząć wszystko od nowa, a że brak mu ambicji na cokolwiek lepszego, znalazł pracę w klubie polewając drinki. Do tego zaczął kręcić się wśród podejrzanego towarzystwa, co raczej było do przewidzenia zważywszy na jego przeszłość, więc wszystko układało się w idealny wizerunek bad boy'a z problemami. W tej iluzji, Jasper odnajdywał siebie tylko w przelotnych chwilach, spędzonych z rodzicami, odwiedzając Dantego, a ostatnio spotykając się z Pearl, chociaż z nią było też różnie. Ona także wierzyła w kłamstwa, które sprzedawał jej Ainsworth i tylko jego brat wiedział jak było naprawdę.
Nic więc dziwnego, że spotkanie Desiree, było czymś czego Jasper nie przewidywał. Od przyjazdu do Lorne Bay kręcił się w miejscach, które raczej nie znalazły by się na liście odwiedzanych przez ambitną panią doktor. Poza tym Jasper szczerze wierzył w to, że Riseborough wyjechała z miasteczka by rozwinąć swoją karierę w świecie medycyny. Nie zaprzątał więc sobie głowy jej osobą, co prawdopodobnie było wielkim błędem.
Skończył właśnie rozmowę z Makaylą, która poinformowała go o jakiejś nowej pracownicy jaką ma wdrożyć. Wdrożyć w Shadow oznaczało wyjaśnić kilka prostych zasad, pokazać gdzie może zostawić swoje rzeczy i jak wygląda system wzywania ochrony, gdy któryś z klientów staje się zbyt namolny. Nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że osobą o jakiej mówiła menager będzie jego była, więc gdy blondynka pojawiła się za barem, nawet nie połączył faktów.
- Desiree? - Rzucił nie dowierzając, że widzi ją przed sobą przekonany o tym, że to totalny zbieg okoliczności, zresztą to co zrobiła zaraz po krótkim cześć, też za tym przemawiało. Nie miał pojęcia jakim cudem znalazła się w Shadow, czy to jego osoba ją tutaj przywiodła, czy może przypadek, ale stał kompletnie skonsternowany widząc w blondynce kolejnego ducha z przeszłości.
- Hej - krótkie powitanie zdołało wydobyć się z jego ust. Lekko zdziwiony spojrzał na swoje wytatuowane ramie, które uszczypnęła Riseborough, a potem doznał jeszcze większego szoku, czując jak kobieta przytula się do niego. Nie zareagował w pierwszej chwili, nadal nie rozumiejąc co jest grane, ale pod wpływem gestu uniósł ostrożnie dłoń układając ją na jej plecach. Trwało to dwie, może trzy sekundy, nim ponownie stanęli na przeciwko siebie. - Co ty tutaj robisz? - Oczywistym było, że o to zapyta, zresztą chyba nie było to niczym dziwnym skoro klub Hawthorne'a był ostatnim miejscem w jakim spodziewałby się na nią natrafić.

Desiree Riseborough
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Pamięć miała to do siebie, że wygładzała pewne ostre krawędzie i nadawała wszystkiemu nutkę relatywizmu. Zapewne, gdy spotkała go zaraz po rozstaniu to nie byłaby taka miękka. W końcu swoim lekkomyślnym zachowaniem skrzywdził ją i rozbił w drobny mak wizję szczęśliwej rodziny. Wówczas jako idealistka w swojej głowie układała całkiem realne plany, dotyczące jego osoby i nie mogła uwierzyć, że przyszło mu być tak nieodpowiedzialnym i wszystko zdeptać. Tyle, że się zmieniła. Inaczej, można rzec, że dorosła i że sama odkryła całe pokłady odcieni szarości, które sprawiały, że na Jaspera przestała spoglądać zero-jedynkowo. Wprawdzie jeszcze nie do końca mu wybaczyła, ale zrozumiała.
Na pewne kwestie mogła spojrzeć z dystansu i uświadomić sobie jak bardzo była głupia i jak wiara w szczęśliwe zakończenie przysłoniła jej człowieka, który wówczas był jej najbliższy. Musiała popełnić cały tuzin błędów, by zrozumieć, że nie każdy jest idealny.
I taka też stała przed nim, z długim rękawem, który ukrywał niejednego siniaka, z rozwianymi włosami i z potrzebą, by ktoś ją obronił. Tyle, że zawsze była zbyt dumna, by te tego typu prośby artykułować, więc skupiła się na fakcie, że oto spotkała kogoś z przeszłości. Kogoś, kto nawet nie wiedział, że miała dziecko. Ta myśl sprawiła, że poczuła się nieco lżej, bo jeśli Jasper miał ją definiować na nowo to bardzo zależało jej na tym, by nie robił tego przez pryzmat tej tragedii. Nadal mogła być po prostu jego dawną dziewczyną, przeszłością, która przynosi nostalgię, a nie bezgraniczny smutek czy potępienie.
Uśmiechnęła się, gdy wreszcie odsunęła się od niego.
- A co, znasz inne blondynki, które rzucają ci się na szyję? - to pytanie było retoryczne, bo na pewno niejedna zagościła w jego życiu. Oparła się o ladę baru zsuwając skrupulatnie rękawy po nadgarstku. Ten gest miał się powtarzać bez końca i przypominał jeden z tików w jej wykonaniu. Już dawno przećwiczyła odpowiedź na pytanie, które zadał, bo wiedziała, że większość ludzi będzie je powtarzać bez końca. Wszak rzadko się zdarza, by młoda i obiecująca lekarka zawieszała na haku swoją medyczną karierę na rzecz bycia kelnerką. Brzmiało to tak niedorzeczne, że trzeba było to usprawiedliwić naprawdę mocną historią. Czy miała odczuć wyrzuty sumienia, że okłamuje kogoś, na kim jej niegdyś zależało? Cóż, czuła, że to trochę oko za oko, bo mężczyzna jej nie zdradził swojego powiązania z narkotykami i przestępczym światkiem.
- Tak właściwie to pracuję... od kilku minut? - spojrzała na zegarek. - Pewne dziecko zmarło podczas mojego dyżuru. Leczyłam je przez lata, nie byłam w stanie już wziąć skalpela... - spuściła wzrok, zupełnie jakby powracała do tych traumatycznych wydarzeń. - Wiesz, właściwie mogłabym zapytać o to samo - szybko jednak odbiła piłeczkę i wyprostowała głowę, by spojrzeć na niego uważnie i założyć ręce na piersi jak ta niesforna nauczycielka, która go przepytuje.
Mimo tej beztroski jednak coś nie pasowało, jakaś fałszywa nuta pojawiła się w jej głosie, bo była zbyt euforyczna, zbyt często się uśmiechała i nade wszystko chciała odsunąć od siebie myśli o życiu po ich rozstaniu. Może dlatego, że Ainsworth był jedną z osób, które niegdyś znały ją na wylot, a takie zawsze przysparzają najwięcej problemów.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Lata temu, gdy był z Desiree, poniekąd wiódł całkiem zadawalające życie. Lubił swoją pracę, miał perspektywy na przyszłość, u boku kobietę, której ambicja i jego pchała na przód. Mogłoby być sielankowo i chyba właśnie ta wizja zaczęła popychać go w kierunku coraz to śmielszych i odważniejszych decyzji. Chciał zrobić w swoim życiu coś spektakularnego, coś na co nie każdy byłby wstanie się zdecydować i owszem praca jako agent federalny dawała mu sporo możliwości, ale on wybrał tę niezwykle ekstremalną. Wiedział, że swoją decyzją dokona destrukcji nie tylko własnego życia, ale także Desiree. Nie było to łatwe, widzieć ten strach wymalowany na jej twarzy, gdy po w środku nocy wyprowadzono go w kajdankach. Widzieć jak z każdym kolejnym dniem i wychodzącą na jaw "prawdą" cierpiała choć wcale nie powinna. Pobyt Jaspera w więzieniu był więc najlepszym rozwiązaniem, lekarstwem w postaci czasu i odcięcia się całkowicie od blondynki, która mogła zacząć życie na nowo. Zapomnieć o nim, o ich wspólnych planach i marzeniach i ruszyć do przodu.
Cholernie dziwnym więc było spotkać Riseborough w takim miejscu jak Shadow. Nie pasowała tutaj, a przynajmniej nie ta Desi, którą znał Jasper.
- Tak jakby - odpowiedział zgodnie z prawdą, nadal będąc kompletnie zaskoczonym nie tylko samą obecnością byłej dziewczyny, ale także reakcją, bo jednak spodziewał się, że po tym co jej zrobił raczej nie pałała do niego sympatią.
Gdy odsunęła się od niego, przeciął wzrokiem jej sylwetkę. Nawet nieświadomie zaobserwował kilka różnic, bo przecież kiedyś znał ją doskonale. Miała krótsze włosy, rysy jej twarzy stały się bardziej kobiece i dojrzałe, ale w ten zmysłowy sposób, a oczy... Kiedy ostatni raz je widział, wypełnione były łzami, gdy w więziennych murach kazał jej zapomnieć o nich. Gdy ujrzał je ponownie, poczuł jakby niewiele od tego czasu się zmieniło, coś w spojrzeniu Desiree mówiło mu, że życie nie było jej łatwym.
- Co? Jak to pracujesz? A szpital? - Wyrzucił jednym tchem, bo przecież brzmiało to jak jakiś absurd. I chociaż wyjaśnienia Desi tłumaczyły skąd ten brak blasku w jej błękitnych oczach to poza tym nie naświetlały Jasperowi w żaden sposób tego dlaczego Shadow miało stać się kolejnym przystankiem w życiu blondynki. - Oh... Współczuję, bo... - Nie wiedział co powinien powiedzieć, bo wrażliwość nigdy nie była jego mocną stroną. - Kochałaś swój zawód. To musiało być cholernie ciężkie, przykro mi - wydukał ostatecznie, ale jego myśli krążyły wokół innego tematu. - I w ramach ucieczki wybrałaś to miejsce? Chujowa decyzja, Desi - burknął już mniej czułym tonem, bo nie tylko z perspektywy Riseborough, klub Hawthorne'a był fatalnym wyborem, ale także z egoistycznego puntu widzenia Jay'a, który nie chciał mieć byłych/bliskich mu osób zbyt blisko siebie. - Wróciłem niedawno - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Nadal nie umiem znaleźć sobie miejsca - dodał. - No i Dante uległ wypadkowi, więc jakoś tak uznałem, że może czas wrócić na chwilę do domu i spróbować tutaj - dokończył, rozglądając się po klubie. Nie chciał, aby ktoś postronny usłyszał ich rozmowę, ale większość pracowników zajęta była własnymi sprawami. - Palisz?

Desiree Riseborough
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Ta bajka mogłaby skończyć się żyli i szczęśliwie. W końcu wtedy wydawało się jej, że Jasper jest miłością jej życia i że trafiła na swojego wymarzonego księcia. Nie, żeby nawet wówczas to była jej jedyna ambicja. Wręcz przeciwnie, Desiree już wtedy myślała o karierze i nie planowała szybkiego założenia rodziny. Mimo wszystko szczerze wierzyła, że jeśli z kimkolwiek ma snuć podobne plany to z brunetem, który zmaterializował się tutaj.
Śmieszne, że kilka lat temu wybrała to senne miasteczko ze względu na jego wspomnienia o tym miejscu, a teraz razem w nim utkwili i na dodatek przyszło im się spotkać właśnie tutaj, w klubie o kiepskiej reputacji.
Tamta Desiree- ta jego- prędko uwierzyłaby w przeznaczenie, które ponownie krzyżowało ich ścieżki. Ta jednak wiedziała, że kosmos prędzej sobie robi z nich żarty niż kieruje, więc mało brakowałoby, a wzruszyłaby ramionami. Znacznie lepiej było udawać kogoś pozbawionego wszelkich uczuć niż powracać do sentymentalnych chwil szczęścia.
Tyle, że przy nim nic nie było takie proste, bo uczucia wypełzały na wierzch i wprawiały ją w swoiste zakłopotanie. Wspomnienia miały to do siebie, że uderzały samoistnie i nie miała na nie zbyt wielkiego wpływu, a kobieta jej pokroju najbardziej na świecie nienawidziła tracić kontrolę nad sytuacją.
To stąd wzięła się naprędce wymyślona historia, która jak każde dobre kłamstwo, zawierała minimalne ilości prawdy.
- Sporo w życiu kochałam…Nie tylko szpital - odpowiedziała od razu i choć nie zamierzała robić mu wyrzutów, to była czysta manipulacja. Odwracała uwagę od spraw ważniejszych i chciała mu pokazać, że gdzieś tkwi w niej zadra, która sprawiała, że nie do końca mu ufała. Miał być policjantem, a okazał się przestępcą. Skoro zaś tutaj pracował to jasnym było, że wcale nie zmienił swojego postępowania.
- Dlaczego? Mówili mi, że szybko tutaj zarobię na utrzymanie - dopytała, ale widziała jego wzrok i zupełnie nie liczyła na szczerość w jego wykonaniu. Nie teraz, gdy byli obserwowani.
- Dante miał wypadek? Co się stało? - była zaskoczona jak większość ludzi, którym się wydaje, że podczas ich nieobecności w czyimś życiu wszystko wokół zamiera. Zawsze jednak okazywało się, że niekoniecznie i że Jasper też musiał nieść swój krzyż. Teoretycznie, bo żadne z nich w Boga nie wierzyło.
Gdy zapytał czy pali, skinęła jedynie głową i wyszła na zewnątrz. Czekała na niego i była niemal zaintrygowana tym, co usłyszy. Czy zacznie ją odciągać od tego szemranego miejsca? A może przyjmie to za dobrą monetę?
W końcu oboje wreszcie zboczyli z drogi prawości, tyle, że u niego to wciąż była autostrada do piekła, a Desi już dawno się w nim znalazła.
- Dlaczego pracujesz jako barman? - zaczęła, gdy już dołączył do niej i podała mu papierosa do odpalenia.
To niesamowite, ale pierwsze papierosy popalała w jego towarzystwie. Minęły lata, a wciąż obawiała się, że zacznie się przy nim krztusić jak każda małolata.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Lekki ruch prawego ramienia, spojrzenie do dołu i nerwowe poprawienie pasma włosów, które wcale nie opadło na jej twarz, zdradziło Jasperowi zakłopotanie, jakie odczuwała Desiree. Nic dziwnego, on także był zaskoczony ich spotkaniem, ale jej postawa była nie tylko objawem szoku, ewidentnie nie czuła się swobodnie w jego towarzystwie, on zresztą też czuł jak nienaturalnie zaczął rozglądać się wokół. Nie był przygotowany na ponowne spojrzenie w oczy Desi, był też zły, że zanim tutaj przyjechał nie sprawdził niczego na jej temat. W swoim odcinaniu się od przeszłości zaszedł za daleko i ona sama postanowiła mu o sobie przypomnieć.
- Am... - Otworzył lekko usta, ale ostatecznie nie wydobyło się z nich żadne sensowne zdanie. Nie skomentował więc jej słów, aczkolwiek jasno wyczuł, że niosły one za sobą znacznie więcej, były swego rodzaju okazaniem urazy, którą jak najbardziej Desiree miała prawo względem niego czuć. - Pracując w przychodni, albo jakimkolwiek ośrodku rehabilitacyjnym także nieźle byś zarobiła. Nie szkoda ci lat studiów? - Wytknął jej od razu, bo przynajmniej dzięki temu czuł się stabilniej, jakby dyskusja na tym polu pozwalała mu odzyskać kontrolę nad sytuacją. - Shadow to kiepski wybór - podkreślił ponownie, bo przecież on w pamięci miał swoją Desi, która zapewne w życiu nie zechciałaby chociażby przestąpić progu takiego miejsca jak to, a co dopiero w nim pracować za jakieś marne pieniądze. Miała przecież ambicje.
- Napadł go człowiek, którego bronił w sądzie. Oślepił go - wyjaśnił po krótce, bo rozmowa o niepełnosprawności brata nie była dla niego łatwa. Owszem oswoił się z nią na tyle, by udawać lekkoducha i czasem stroić sobie z Dantego żarty, ale każdy kto ich znał wiedział, że byli ze sobą niesamowicie zżyci. Po tym jak Dante wylądował w szpitalu, Jay rzucił wszystko i był przy nim dopóki ten nie stanął na nogi. Obecnie także niezmiennie pomagał młodszemu Ainsworthowi, bo i bez niego pomocy nie poradziłby sobie w życiu. Nic więc dziwnego, że wspomnienie o wypadku wymalowało się smutkiem na twarzy Jaspera.
Wyszli na zewnątrz, a chwila spaceru pomogła chociaż w minimalnym stopniu rozładować napięcie jakie narastało w Jay'u z każdą kolejną minuta rozmowy z była dziewczyną. Nie chciał jej w klubie, była mu nie na rękę i nie powinna w ogóle ponownie pojawiać się w jego życiu. Miał więc nadzieję, że szybko zrezygnuje z tego durnego pomysłu i przywdzieje z powrotem biały kitel wracając na szpitalne korytarze.
- Bo dobrze płacą i zarabiam drugie tyle z napiwków - odpowiedział jej w podobnym stylu jak ona jemu. - Mam długi po poprzednim biznesie - dodał po tym jak już podpalił jej papierosa. Sekundę przyglądał się temu jak Desire zaciska usta na filtrze zaciągając się spokojnie, po czym i on uczynił to samo. - Pracuję więc za barem i dorabiam jako ochroniarz u Hawthorne'a - kontynuował, bo nawet jak nie było czym się chwalić, przecież praca dla gangstera nie świadczy o niczym dobrym, nie zależało mu na tym, aby myślała o nim jako o kimś lepszym niż był kiedyś. Wolał utrzymać w jej oczach oblicze człowieka, który w pewnym momencie zszedł z właściwego kursu i uparcie na niego nie wracał. - Odpuść sobie to miejsce, Desi - zagadnął po chwilę później. - Idź kelnerować gdzieś indziej. Mówię serio - dodał, nieco poważniej i groźniej, jakby miał do tego prawo, a przecież nie miał absolutnie żadnego. Już od dawna.

Desiree Riseborough
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Takie spotkania po latach miały to do siebie, że otwierały pewne rany. Dla Desiree zaś spotkanie kogoś takiego jak Jasper było jak polanie złamanego serca kwasem. Może i nie miało już prawa boleć, bo minęły lata i przeszło jej to całe zadurzenie , ale i tak czuła się dziwnie skonfundowana. Tak chyba wygląda powrót do przeszłości, która jednak odcisnęła na nich ślad. W innym wypadku nie zachowaliby się jak obcy wobec siebie.
- Nie chcę już nikogo więcej zabić, Jasper. Pozostała mi więc tylko kostnica, a wiesz, że boję się zombie - próbowała to wszystko nieudolnie obrócić w żart, ale jednocześnie dawała mu jasno do zrozumienia, że prawo do komentowania jej wyborów życiowych utracił, gdy dał się zamknąć w więzieniu.
I złapać. Dziewczyna nie do końca była taka święta, bo wówczas była najbardziej wściekła nie na to, co zrobił, ale że go przyłapali i tym sposobem zniszczył im plany na przyszłość. Jej kalkulacja marzeń obejmowała również niego i wykreślenie go z listy priorytetów było jak dostanie obuchem w łeb.
Dlatego też teraz nie wiedziała jak się zachować odnośnie informacji o jego bracie. Jej dawna, wrażliwa natura domagała się okazania współczucia, więc westchnęła cicho.
- Przykro mi. Musi być mu bardzo ciężko. I tobie, skoro tu wróciłeś - jeszcze przelotnie położyła dłoń na jego ramieniu, zupełnie jakby chciała mu okazać wsparcie, ale nie wiedziała czy powinna.
W takich spotkaniach najgorsze były pytania i wątpliwości, spotykane na każdym rogu. Nie do końca wiedziała czy powinna w taki sposób się zachowywać i czy jest to słuszne. Może nawet miał już piękną, ale bardzo zazdrosną żonę? Nie dostrzegła obrączki, tyle że wcale jej nie szukała. Zamknęła już etap fascynacji Jasperem i nawet ten spacer z papierosem w tle miał tego nie zmienić. Zwłaszcza, że padło wiele słów, które dosłownie w nią uderzały jak australijska bryza.
- Pracujesz dla tego gangstera? Mordujesz ludzi na jego zlecenie? - cóż, nigdy nie była osobą, która wyrażała się gładko. Wręcz przeciwnie, Desiree zawsze mówiła to, co jej ślina przynosiła na język, a w tym wypadku bardzo chciała usłyszeć całą prawdę. Nie potrzebowała sobie upiększać wizerunku byłego partnera, bo cóż, już dorosła i znała różne potwory czające się pod łóżkiem.
Jeden zaś na dobre zagościł w jej pościeli i potrzebowała silnej trucizny, by się go pozbyć.
Z tej przyczyny zrobiła dokładny research i dobrze wiedziała do kogo kieruje swoje kroki. Jeszcze nie zdążyła poznać legendarnego szefa, ale słyszała o nim tyle plotek i domysłów, że wystarczyło jej za przeświadczenie, że tylko on może kiedyś jej pomóc.
Tymczasem Jasper próbował jej to odebrać, bo przecież nadal była niewinną panienką, która przeżywała każdego pacjenta. Tak ją widział. Nie dostrzegł w jej pozornie spokojnym zachowaniu żadnej rysy, bo nie dała mu na to szansy. Siniaki chowała zawsze perfekcyjnie, makijaż przykrywał śliwy, a szeroki uśmiech świadczył o tym, że jest jedną z tych życiowych szczęściar.
O ironio!
- Przegapiłam coś? - zapytała spokojnie. - A może to aresztowanie się nie wydarzyło i nadal jesteśmy razem? W przeciwnym razie…Dlaczego próbujesz mnie zmusić do wysłuchiwania twoich opinii? - zapytała chłodno, ale rumieniec na jej policzku świadczył o tym, że wcale nie bierze tego tak na zimno. Jego. Przeklęty czas zamazywał wszystko, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wspomnienia wciąż były żywe i przywracały ją do świata żywych.
A Jasper nie miał pojęcia jak bardzo jest martwa wewnątrz i jak jej wszystko jedno.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie kupował tych bajeczek o utracie ważnego pacjenta... Nawet jeśli we wspomnieniach Jaspera, Desiree wciąż malowała się jako wrażliwa i pełna empatii kobieta, to nie wyobrażał sobie tego, aby poddała całą swoją karierę, zakopała ambicje i skreśliła ukochany zawód tylko dlatego, że ktoś, kogo uratować nie mogła najwidoczniej, umarł. Była lekarzem, do cholery, oni przygotowani są na takie sytuacje, nawet jeśli niekiedy wydaje się im, że nie dadzą rady i tak ponownie stają na nogi. Tak więc, Ainsworth nie wierzył w bajki jakie mu sprzedawała, a każde kolejne wyjaśnienie tylko utwierdzało go w tym, bo wspominanie "zombie", gdy w grę wchodziły tak poważne życiowe zmiany... Nie, po prostu to nie mogło być prawdziwym powodem, dla którego zjawiła się w Shadow. Z drugiej strony nawet jeśli z czystej ciekawości chciałby dowiedzieć się dlaczego jej życie tak drastycznie się zmieniło, to musiał pogodzić się z faktem, że nie powinien bardziej dociekać. Może i nawet nie chciał, bo i dla niego i dla niej było wygodniej i lepiej żyć ze świadomością, że ich wspólna przeszłość umarła lata temu i nic jej nie jest w stanie wskrzesić, nawet te ochłapy emocji, które zapewne obydwoje odczuwali podczas tego nieoczekiwanego spotkania.
- Dzięki - odparł, gdy Desi okazała mu współczucie. - W zasadzie spodziewałem się, że powrót do Lorne Bay będzie trudniejszy, ale jest całkiem okej - dopowiedział, bo ostatecznie przyjemnie rozczarował się po przyjeździe w rodzinne strony, gdzie owszem spotkało go kilka nieprzyjemności, ale ostatecznie odnalazł też powody, dla których warto było wrócić.
Jay spoglądał na stojącą krok od niego kobietę, nie do końca wierząc w jej obecność obok. Była jak kotwica, jedna z nielicznych, które przypominały mu o dawnym życiu i nadal utrzymywały świadomość o tym "kim jest" na miejscu. Wolał jednak, aby istniała tylko w jego świadomości, a nie materializowała się Bóg wie skąd i oznajmiala, że od dzisiaj ponownie stanie się elementem jego codzienności. Dlatego Ainsworth nie wierzył w to, że Desiree zagrzeje miejsce w Shadow na długo, w zasadzie rodził w sobie nadzieję, że jeszcze tego wieczora zrezygnuje ze swojego durnego pomysłu i wróci odebrać z pralni lekarski kitel.
- Słucham? - Zapytał zaskoczony, po czym parsknął, aczkolwiek na próżno było doszukiwać się w jego relacji prawdziwego rozbawienia. - Uznam, że nie zadałaś tego pytania, ale dla własnego dobra, nie rozmawiaj z nikim w taki sposób, nigdy i nigdzie... A już na pewno nie w Shadow - burknął, bo jeszcze tego mu brakowało, aby ktoś postronny usłyszał jak jakaś pyskata blondynka mówi otwarcie o mordowaniu ludzi na zlecenie z polecenia Nathaniela. To kim był Hawthorne było tematem tabu i każdy kto go znał i kto lubił własne życie, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pewnych słów po prostu nie warto używać w stosunku do niego. - Ochraniam jego kobietę, jak już musisz wiedzieć - dodał, chociaż wcale nie musiał, ale przynajmniej próbował tym sposobem zmienić nieco temat.
Szkoda tylko, że Desiree prawdopodobnie wraz ze stetoskopem, ambicją i lekarskim fartuchem, pozostawiła także w szpitalu zdrowy rozsądek. Ainsworth więc dobitniej chciał powiedzieć jej jak bardzo klub, w którym się znajdowali do niej nie pasował, co spotkało się z dość intrygującą reakcją ze strony Riseborough.
Oczy Jaspera zwęziły się delikatnie, gdy przeciął wzrokiem sylwetkę blondynki. Odczekał jeszcze kilka sekund, bo akurat zaciągnął się po raz ostatni papierosem, po czym zgasił niedopałek i zniwelował dzielący ją i Desi dystans, tak by móc spojrzeć na nią z góry, by swoją postawą nieco ją przyćmić i podkopać jej pewność siebie.
- Po pierwsze do niczego ciebie nie zmuszam, Desi... Dzielę się tylko swoją opinią, do której mam prawo, bez względu na to co nas łączy - wyznał, samemu będąc także spokojnym, ale powoli cedząc każde słowo. Nie chciał jej wystraszyć, nie chciał jej też nic udowadniać, chciał tylko, aby dobitnie zrozumiała co do niej mówił.- A po drugie, skoro śmierć dziecka tak ciebie rozpieprzyła, a wspomnienia sprzed lat nadal wywołują emocje... to tym bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że tutaj nie pasujesz. Znajdź sobie jakąś miłą, rodzinną knajpkę i tam roznoś drinki, bo zrobisz sobie krzywdę zostając tutaj - dokończył, nie odrywając ani na sekundę wzroku od jej dumnego spojrzenia.

Desiree Riseborough
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Cóż, i ona nie mogła wówczas uwierzyć, że uroczy chłopak, którego znała, okazał się jednym z tych złych. Wtedy nie było dla niej żadnych odcieni szarości, więc tak naprawdę Jasper był niemalże skreślony dla niej. Miała wiele zalet, ale jej praworządność wtedy i podążanie za ściśle określonym planem sprawiło, że nigdy nie umiała dostrzec w tym drugiego dna. Stał się kryminalistą, a ona nie pisała się na dziewczynę zbira. Po doświadczeniach z ojcem i jego więzienną przeszłością wiedziała, że nie pozwoli sobie na powielenie losu własnej matki. Nie mogła czekać jak ta pieprzona Penelopa.
Z perspektywy czasu wiedziała, że wpadła wprost z deszczu pod rynnę, ale Desiree należała do ludzi, którzy w takich sytuacjach po prostu rozkładają obojętnie parasol. Z tego też powodu nie dała się uwieść do końca nostalgii, jaką zaczynała czuć, gdy tak po prostu rozmawiali o jego bracie i powrocie do tego miasteczka.
W końcu Jasper nie mógł się aż tak bardzo zmienić, bo pracował w tym miejscu. Powinna więc jeszcze bardziej mieć się na baczności.
- To brzmi jakbyś kogoś znalazł, gratuluję - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę co jej do tego? Każde z nich poszło do przodu ze swoim życiem i pragnęła, by i on zaznał szczęścia, choć musiała przyznać, że karma okazała się w tym momencie suką.
Była dla niego idealna i wtedy ją zawodził, teraz wracał chyba odmieniony, może nawet dojrzały i jakaś inna zbierała główną nagrodę. Gdyby miała w sobie jeszcze bardziej prozaiczne uczucia jak zazdrość to pewnie przeżywałaby to w nieskończoność, ale jak na razie mogła z całego serca pogratulować mu tej zmiany priorytetów. Przynajmniej tak podejrzewała, ale jego słowy sprawiły, że wszelkie złudzenia o praworządności tego mężczyzny rozwiały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Było coś z groźby w tym stwierdzeniu, coś tak niepokojącego, że Desiree (choć jeszcze nie miała przyjemności poznać) zaczęła obawiać się swojego mitycznego pracodawcy. Nigdy nie była jedną z tych idiotek, które wpadają w ogień bez wyraźnej potrzeby, więc musiała wziąć pod uwagę jego ostrzeżenie. Tyle, że Jasper nie wiedział jak niewiele obecnie dla niej znaczy życie, a gangster… cóż, nie miał już jej czego odebrać, bo wszystko co najdroższe, zostawiła na tym pieprzonym cmentarzu.
Mimo wszystko jednak kiwnęła głową. Nie ze względu na siebie i niebezpieczeństwo, które mogło się pojawić, a ze względu właśnie na człowieka, który ją znał. Nie sądziła, że łączyły ich na tyle bliskie więzi, by stanąłby w jej obronie, ale ona nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby naraziła go na jakikolwiek szwank, zwłaszcza teraz, gdy znała jego historię z bratem i wiedziała, że musi się kimś jeszcze opiekować.
Z jej lekarskiej przeszłości pozostała ta wrodzona troska, którą ogarniała praktycznie każdą z żywych istot. James zawsze mówił, że jest beznadziejną idealistką pod tym względem i teraz skwapliwie to wykorzystywał znęcając się nad nią. To była jej słabość i mogła jej jedynie pożałować, gdy Jasper zmienił postawę i nagle wręcz wyrósł przed nią górując i ostrzegając ją przed tym miejscem. Poprawka, on dosłownie ją z niego wyrzucał sugerując, że nie da rady. Dla tak ambitnej kobiety jak ona była to tak ostra zniewaga, że mogła wręcz poczuć jak gotująca się wcześniej krew w jej żyłach zamienia się w czysty lód. Kolejne słowa zaś o rozpieprzeniu jej emocji przez jakieś tam dziecko sprawiły, że dla niej ten człowiek mógłby być równie dobrze martwy.
Troska, jaką przed chwilą mu okazała, stała się jej pierwszym i kluczowym błędem. Jak na razie jednak oparła się o mur i spokojnie zapaliła drugiego papierosa.
- To nie było JAKIEŚ tam dziecko, Jasper. To był mój syn - nie zdradzała mu żadnych tajemnic, Lorne Bay od pewnego czasu huczało o tym, on po prostu jeszcze nie natrafił na odpowiedni nagłówek w gazecie. - I to ja go zabiłam, więc rozumiesz, że miłe knajpki mogą mnie nie chcieć przyjąć. Jestem persona non grata, więc byłoby miło, gdybyś wziął się do kupy i przestał mnie widzieć jako kruchą istotkę, którą przerazi okrucieństwo tego miejsca. Ba, chciałabym, żeby cokolwiek jeszcze mogło mnie przerazić - prychnęła i w tym krył się jej największy dramat.
Mogła reagować na niego emocjonalnie, mogła wręcz tańczyć z sentymentem, ale w gruncie rzeczy wszystko było jej jedno. Wzruszyła ramionami. Skończył swój wykład? I tak nie miała niczego do dodania.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
W reakcji na gratulację od Desi, Jasper uniósł lekko kącik ust, układając je w delikatnym uśmiechu i nie spuszczając wzroku z blondynki. Nic nie potwierdził, ani niczego nie skomentował, bo zdecydowanie wolał, aby jego prywatne życie, póki co przynajmniej, nie stawało się tematem do rozmowy.
Nie widział Desiree od lat i nie potrafił nagle zacząć z nią typowej rozmowy, a już na pewno nie w takim miejscu, w którym nigdy nie powinien jej spotkać. Więc z jednej strony może kierował nim jakiś sentyment, bo mimo wszystko kiedyś żywił do Riseborough naprawdę głębokie uczucia, a z drugiej czuł także obawę o to, ze jego przeszłość może za bardzo zacząć mącić w budującej się właśnie przyszłości. Nie chciał więc, aby Desi pozostała w Shadow i za wszelką cenę starał się wybić jej ten pomysł z głowy. Może nie jakoś nachalnie, ale na tyle, na ile pozwalała mu na to rozmowa i argumenty, które posiadał. Ostatecznie nie miał większego wpływu na to co ona zrobi, ale nie mógł pozostawać zupełnie obojętnym wobec durnej decyzji jaką podjęła, tym bardziej, że mogłaby zaszkodzić także jemu.
Mimo wszystko na moment stracił azymut, gdy Desiree wyjawiła mu więcej informacji o powodzie, dla którego jej życie wywróciło się do góry nogami. Obdarował ją pełnym niezrozumienia i zaskoczenia spojrzeniem, a żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, gdy uświadomił sobie jak wielkiego cierpienia musiała doznać Riseborough. Z drugiej strony szybko zaczął przeprowadzać chłodną kalkulację i chociaż współczuł blondynce, a jego sentyment wobec niej gdzieś tam podszeptywał mu do ucha, by był ostrożny, to racjonalizm w głównej mierze determinował jego działania.
- Desi, wiesz mogę ci teraz pierdolić o tym jak ci współczuję i jak ciebie rozumiem, ale nie rozumiem... Za to jest mi przykro, że cierpienie, którego doświadczyłaś tak cholernie ciebie zniszczyło - przerwał ciszę, podczas której odpalił kolejnego papierosa. Zaciągnął się nim kilkukrotnie i dopiero potem podszedł do muru, opierając się obok blondynki. - Ale skoro jesteś tutaj, a nie w pierdlu to pewnie nie jesteś winna śmierci syna - zaczął mówić dalej, nawet jeśli Desi miałaby mieć w dupie jego opinię. Nie zależało mu, ale nie chciał pozostawić jej wyznania bez komentarza, zdecydowanie było ono zbyt znaczące, aby je zignorować. - Za to obwiniasz siebie sama i ten pomysł z Shadow, rezygnacja z kariery i spierdolenie sobie życia jest samokaraniem się, ale chuj... Nie jestem psychiatrą by ciebie analizować, a to wszystko to tylko moja subiektywna opinia tyle, że znałem ciebie sprzed lat i to co widzę teraz, to nie jesteś prawdziwa ty - odetchnął ponownie zaciągając się papierosem, a chociaż przez dłuższą chwilę wodził spojrzeniem gdzieś w dal, po tych słowach odwrócił głowę w stronę blondynki. - I nie uważam, że to ja powinienem wziąć siebie do kupy i przestać na ciebie tak patrzeć... Uważam, że to ty powinnaś przestać oszukiwać samą siebie, że doskonale odnajdujesz się w spierdolonym życiu, które sobie fundujesz - dodał, prześlizgując się spojrzeniem po jej nakreślonej cierpieniem twarzy. - Podejrzewam, że wszystko się pojebało i masz dość, ale Shadow ci nie pomoże... Powinnaś szukać pomocy gdzieś indziej. Póki nie jest jeszcze za późno, Desi - dokończył odpalając papierosa.

Desiree Riseborough
onkolog — Cairns Hospital
30 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
młoda pani onkolog, obecnie dochodzi do siebie psychicznie i fizycznie po napaści byłego partnera z pomocą Flanna, którego kocha nad życie
Tak naprawdę nie bała się powrotu uczuć do Jaspera z prostej przyczyny. Po stracie dziecka i po pierwszym uderzeniu Jamesa wszystko z niej wyparowało i choć zachowywała się odtąd normalnie (a ten skurwysyn śmiał się, że powróciła do ustawień fabrycznych), na próżno w niej było szukać kogoś, kim dotąd była. Jeśli miała trafić do piekła za to co zrobiła to była przekonana, że jakaś Siła Wyższa funduje jej tego typu karę na ziemi, bo obojętność wyparła z niej jakąkolwiek zdolność do odróżniania dobra i zła.
Dlatego z taką łatwością przystała na romans z żonatym mężczyzną i nie zastanawiała się nad tym co przeżywa jego żona. Dlatego również mogła pracować nawet dla tego człowieka, choć kilkukrotnie była w szpitalu świadkiem pobić, które jasno wskazywały na zło, czające się właśnie w tej okolicy.
Ta moralność jednak sprała się razem z rzeczami jej dziecka i teraz kończąc papierosa czuła się przede wszystkim znużona. A może tak naprawdę była wściekła, że jakimś cudem ten człowiek odnajdywał klucz do tamtej dziewczyny i usiłował ją wskrzesić. Momentami walczyła z tym, żeby nie zacząć go szarpać, bo ten jego romantyzm i idealizm przypomniał jej kogoś, kogo kiedyś kochała.
A on to spieprzył, więc powinien przestać przynajmniej ze zwykłej, ludzkiej przyzwoitości.
- Nie, Jay - rzadko tak do niego mówiła, zwłaszcza teraz, ale musiała mu przerwać. - To ja go zabiłam i fakt, że był to nieszczęśliwy wypadek niczego nie zmieni. Jeden z klientów tego uroczego przybytku chciał mnie za to wsadzić, więc chyba muszę mieć się na baczności - prychnęła i oparła głowę o mur, by wreszcie spojrzeć na niego spod przymkniętych powiek. Kiedyś tak stawali obok siebie i patrzyli na siebie powoli uśmiechając się pod nosem i licząc kto dłużej wytrzyma bez pocałunku. Tamte czasy wydały się jej obecnie tak nierealne, że miała wrażenie, że przeżyła je inna dziewczyna.
- Ależ oczywiście, że to nie jestem ja - dodała więc całkiem spokojnie, może dlatego, że Jasper już na nią nie patrzył i nie odliczał. - A to o czym ci powiedziałam… To tylko wierzchołek góry lodowej. Ja nie mam powrotu do szpitala, do miłej knajpki. Gdybyś czytał artykuły… Obsmarowali mnie tak, że praktycznie nikt mnie nie chciał zatrudnić. Poza twoim szefem - wywróciła oczami, a gdy spojrzał na nią wykorzystała okazję i wreszcie podchwyciła jego podbródek uważając na papierosa, którego zapalił. - Powiedz mi. Martwisz się, że zrobię krzywdę sobie czy będziesz miał problemy przeze mnie? - zabrzmiało to tak jakby od rozwiązania tego dylematu zależała jej decyzja i choć było to jawnym oszustwem z jej strony (w końcu decyzję podjęła już dawno) nie mogła sobie darować tego przyłapania go na tej swoistej niekonsekwencji.
Gdy wkręcał się w ciemne sprawki i była jego dziewczyną to zupełnie nie przejmował się tym, że stawia ją w niebezpieczeństwie. Teraz była tak naprawdę obcą osobą dla niego i próbował ją odwieść od tego miejsca. Ten brak logiki uwierał ją i sądziła, że oboje nie są ze sobą szczerzy, więc nie mogła nie pokusić się o tego rodzaju grę.
Nawet jeśli (jak zawsze) przegrywała tylko ona.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Czasem, bardzo rzadko, powracał myślami do przeszłości, zastanawiając się jak wyglądałby jego życie, gdyby nie postawił wszystkiego na jedną kartę. Jednak tak szybko jak w jego głowie pojawiał się obraz szczęśliwego małżeństwa z dwójką dzieci i domem na przedmieściach, tak szybko przestawał zadręczać się tymi absurdami. To do niego nie pasowało. Potrzebował żyć bardziej, czuć więcej i wyłamywać się ze schematów, bo doskonale wiedział, że inaczej popadnie w marazm. Posiadał defekt, którego nie potrafił zdefiniować, a który determinował podejmowane przez niego decyzje. Może było to uzależnienie od adrenaliny, może sam sobie nieustannie rzucał wyzwania, bo potrzebował wiecznie się z czymś zmagać, wiecznie o coś walczyć? Pojęcia nie miał, ale zdecydowanie odpowiadał mu ten stan.
Nie miał jednak pojęcia o tym, że Desi także nieustannie z czymś się zmagała. Wciąż patrzył na nią przez pryzmat wspomnień, nie wierząc w to, że ta ambitna pani lekarz mogłaby jakkolwiek wpasować się w brutalny i niesprawiedliwy świat, w którym on czuł się jak ryba w wodzie, chociaż równie mocno nim gardził.
- Desi, rozumiem, że życie ciebie poturbowało, ale nie jesteś kimś, kto w Shadow może znaleźć bilet do nowego początku - odparł, starając się nie wspominać bezpośrednio nie wspominać o śmierci dziecka, która była głównym powodem, dla którego Riseborough rujnowała sobie przyszłość. - To, że kilku ignorantów wolało kierować się nieprawdą ze szmatławców zamiast twoimi kwalifikacjami, nie znaczy, że nie masz szans na znalezienie sobie innej pracy. Może w innym miejscu? Gdziekolwiek, ale kurwa... Nie rób sobie tego - rzucił, pod koniec czując jak przestaje mu powoli zależeć na wybiciu jej tego pomysłu z głowy. Poza tym był na siebie wściekły za to, że nie interesował się niczym nie związanym bezpośrednio z Shadow i Hawthornem. Może gdyby od czasu do czasu pozwalał matce na zatruwanie mu życia informacjami o jego byłej kobiecie, wiedziałby o Desi więcej. Bowiem przekonany był o tym, że jego rodzice musieli wiedzieć o tragedii jaką spotkała Riseborough, ale Jay zawsze ucinał temat, gdy jakkolwiek nawiązywali w nim do jego życia sprzed odsiadki.
W odruchu zaskoczenia i konsternacji, zmarszczył lekko brwi spoglądając na blondynkę z niezrozumieniem, gdy złapała go za podbródek. Dziwnie poczuł się ponownie wchodząc z nią w fizyczny kontakt, bo przecież byli sobie obcymi ludzi, a miał wrażenie jakby Desi poniekąd uznawała, że ma większe prawo do naruszania jego przestrzeni osobistej niż inni. Może i miała, ale nie chciał o tym myśleć, a już na pewno nie w chwili, w której wpatrywał się w jej błękitne oczy.
- Martwię się o ciebie - powiedział zgodnie z prawdą, nawet jeśli Desi nie koniecznie mogła to zrozumieć porównując ich obecną sytuację z przeszłością. Wtedy doskonale wiedział, że nic jej nie grozi. Wszystko było kłamstwem i idealną mistyfikacją, a Desiree miała szansę, aby go znienawidzić, zapomnieć i zacząć nowe życie. Obecnie, Jasper mógł tylko biernie patrzeć jak Riseborough brnie na oślep w świat, którego nie pojmuje. - Wydaje ci się tylko, że to co przeszłaś daje ci prawo by tutaj być. To durne, a zarazem wygodne, bo nie musisz już dłużej o nic walczyć, a szkoda - dodał, nie mając zamiaru odpuszczać. Nie odwrócił też spojrzenia, a tylko ostrożnie, ponownie zaciągnął się papierosem. Nawet jeśli nie miał takiej siły, aby ją przekonać, nie miał zamiaru udawać, że jakkolwiek rozumie jej decyzję. Jeśli szukałaby więc zrozumienia i akceptacji z jego strony, na pewno by jej nie znalazła.

Desiree Riseborough
ODPOWIEDZ