And everything is distant as the stars, I am here and you are where you are
: 19 lis 2022, 11:47
Wszystko układało się ostatnio doskonale. Zbyt doskonale, podpowiadała jej intuicja, niezawodna w takich przypadkach. Jej zbrodnia na starym subaru została okraszona tylko pojedynczym siniakiem (jak mogłaś zniszczyć pamiątkę po nim, ty suko?!), a inne grzechy nie wylazły na światło dzienne. Oczywiście na razie, bo wiedziała, że takie sprawy prędzej czy później powracają. Obecnie jednak jej życie wpadło na tory rutyny, co można było uznać za śladowy sukces. Owszem, nadal dręczyły ją sny, łykała za dużo tabletek na uspokojenie, by funkcjonować, ale już nie dzwonili ze szpitala odnotowując, że nie wróci.
Skończyły się też pełne troski wiadomości od przyjaciół, którzy wiedzieli, co przeżywa. Gówno prawda, zamknięta w swojej głowie odtwarzała wypadek przez zaśnięciem i bywały chwile, w których nawet udawało jej się uratować małego. Zazwyczaj z takich miraży budziła się z krzykiem, bo co rano musiała powtarzać, że jej dziecko nie żyje. Wybierała więc brak snu, korektorem maskowała cienie pod oczami i tortury w wykonaniu jej partnera. Szeroki uśmiech zaś nigdy nie opuszczał jej twarzy, zupełnie jakby się bała, że jeśli przestanie się szczerzyć to się rozpadnie na dobre. Poza tym kiedyś interesowała się neurologią i wiedziała, że czasami mózg kieruje się ciałem. Wyćwiczy więc wszystkie mięśnie wokół twarzy, a jej głowa nareszcie załapie, że wszystko jest w porządku. Ależ ona tęskniła za tym uczuciem! Tak właściwie to miała wrażenie, że przywitałaby każdą emocję z szeroko rozpostartymi ramionami. Zazwyczaj było jej po prostu wszystko jedno.
Z takim samym oddaniem pojawiła się tutaj, na jednej z pierwszych zmian. Wprawdzie do kelnerowania nadawała się jak wół do karety, ale była ładna i miała przyciągać wzrok klientów. Przynajmniej taką śpiewkę podała jej menadżerka tego obiektu, nieświadoma, że kiedyś Desiree była pediatrą i jej kojący uśmiech sprawdzał się wśród tych najcięższych przypadków. Przemilczała to w swoim podaniu o pracę, jak i fakt, że równo dziewięć miesięcy temu straciła dziecko. To było małe miasteczko, więc pewnie ludzie plotkowali i zapewne da im niejeden powód do rozmów, gdy dowiedzą się, gdzie pracuje, ale jej naprawdę wszystko było jedno.
Chciała przetrwać. Wiedziała zaś, że jeśli ma kiedyś odważyć się na ucieczkę od niego to musi mieć przy sobie kogoś silnego. Potrzebowała ochronnego parasola w postaci kogoś, kogo wyprzedała własne reputacja. Shadow wydało się jej idealne, pragmatyczny umysł zwyciężył nad obrzydzeniem na widok karków i panien na rurach. Tym sposobem wylądowała tutaj i ubrana w białą koszulkę startowała z pozycji nowicjusza, gotowego na szkolenie. Wszystko sobie zaplanowała, odliczyła konieczne ryzyko i tylko nie przewidziała jednego- tego, że za kontuarem baru rozpozna kogoś z przeszłości.
Kogoś brzmiało tak sterylnie i czysto, zupełnie jakby obserwowała swoje życie pod mikroskopem i oznaczała próbki, a przecież Jasper nigdy nie był tego typu osobą. Był jej osobą, tą jedyną, która wpuściła do swojego dzieciństwa, któremu opowiedziała o przemocowym ojcu i o tym ile trudu kosztowało ją pójście na medycynę. Planowała z nim przyszłość i choć plany wzięły w łeb to ta wizja uderzyła w nią jak tanie wino.
Czy byliby szczęśliwi, gdyby wtedy ich związek przetrwał?
Czy musiałaby składać się z wizyt na cmentarzu i tabletek na depresję?
Te pytania wytrącały ją zawzięcie z marazmu, w jaki wpadła. Sprawiały, że nareszcie pojawiła się zmarszczka na nieskazitelnej tafli jej czoła i poczuła, że mimowolnie przestaje się uśmiechać. Już nie była jedną z tych kiwających do rytmu piesków na desce rozdzielczej i wiedziała, że ten napływ człowieczeństwa będzie ją srogo kosztować, ale na razie nie miała wyjścia.
Ominęła ladę i podeszła do mężczyzny, który zapewne również był zaskoczony tym, że ją tutaj widzi.
- Cześć - nie zamierzała pytać co u niego, bo jeszcze by jej odpowiedział tym samym, a w tego typu poruszeniu mogłaby wyznać mu prawdę. - I z góry przepraszam za to, co zrobię, ale muszę wiedzieć, że jesteś realny i to nie jakiś pokręcony sen - z tymi słowami uszczypała najpierw siebie, potem jego, a gdy poczuła ból, uśmiechnęła się jak na zawołanie i objęła go kładąc głowę na jego ramieniu. Na moment czuła się jak dawna idealistka, dziewczyna, która pragnęła praktykować medycynę gdzieś w Afryce i przysłużyć się społeczeństwu.
Tamta naiwna panienka przeżyła pierwsze rozczarowanie, gdy jej ukochany trafił do więzienia za narkotyki. Wówczas nie umiała mu tego wybaczyć, teraz zaś czuła, że nie ma między nimi złej krwi. Pewnie dlatego, że poniekąd ten idealizm wychodził jej już uszami, a poza tym obecnie już nie łączyło ich nic szczególnego, więc mogła za chwilę powrócić do obojętnej i zimnej królowej lodu. Tylko jeszcze przez kilka sekund da się uwieść nic nieznaczącym wspomnieniom i sentymentowi.
Jasper Ainsworth
Skończyły się też pełne troski wiadomości od przyjaciół, którzy wiedzieli, co przeżywa. Gówno prawda, zamknięta w swojej głowie odtwarzała wypadek przez zaśnięciem i bywały chwile, w których nawet udawało jej się uratować małego. Zazwyczaj z takich miraży budziła się z krzykiem, bo co rano musiała powtarzać, że jej dziecko nie żyje. Wybierała więc brak snu, korektorem maskowała cienie pod oczami i tortury w wykonaniu jej partnera. Szeroki uśmiech zaś nigdy nie opuszczał jej twarzy, zupełnie jakby się bała, że jeśli przestanie się szczerzyć to się rozpadnie na dobre. Poza tym kiedyś interesowała się neurologią i wiedziała, że czasami mózg kieruje się ciałem. Wyćwiczy więc wszystkie mięśnie wokół twarzy, a jej głowa nareszcie załapie, że wszystko jest w porządku. Ależ ona tęskniła za tym uczuciem! Tak właściwie to miała wrażenie, że przywitałaby każdą emocję z szeroko rozpostartymi ramionami. Zazwyczaj było jej po prostu wszystko jedno.
Z takim samym oddaniem pojawiła się tutaj, na jednej z pierwszych zmian. Wprawdzie do kelnerowania nadawała się jak wół do karety, ale była ładna i miała przyciągać wzrok klientów. Przynajmniej taką śpiewkę podała jej menadżerka tego obiektu, nieświadoma, że kiedyś Desiree była pediatrą i jej kojący uśmiech sprawdzał się wśród tych najcięższych przypadków. Przemilczała to w swoim podaniu o pracę, jak i fakt, że równo dziewięć miesięcy temu straciła dziecko. To było małe miasteczko, więc pewnie ludzie plotkowali i zapewne da im niejeden powód do rozmów, gdy dowiedzą się, gdzie pracuje, ale jej naprawdę wszystko było jedno.
Chciała przetrwać. Wiedziała zaś, że jeśli ma kiedyś odważyć się na ucieczkę od niego to musi mieć przy sobie kogoś silnego. Potrzebowała ochronnego parasola w postaci kogoś, kogo wyprzedała własne reputacja. Shadow wydało się jej idealne, pragmatyczny umysł zwyciężył nad obrzydzeniem na widok karków i panien na rurach. Tym sposobem wylądowała tutaj i ubrana w białą koszulkę startowała z pozycji nowicjusza, gotowego na szkolenie. Wszystko sobie zaplanowała, odliczyła konieczne ryzyko i tylko nie przewidziała jednego- tego, że za kontuarem baru rozpozna kogoś z przeszłości.
Kogoś brzmiało tak sterylnie i czysto, zupełnie jakby obserwowała swoje życie pod mikroskopem i oznaczała próbki, a przecież Jasper nigdy nie był tego typu osobą. Był jej osobą, tą jedyną, która wpuściła do swojego dzieciństwa, któremu opowiedziała o przemocowym ojcu i o tym ile trudu kosztowało ją pójście na medycynę. Planowała z nim przyszłość i choć plany wzięły w łeb to ta wizja uderzyła w nią jak tanie wino.
Czy byliby szczęśliwi, gdyby wtedy ich związek przetrwał?
Czy musiałaby składać się z wizyt na cmentarzu i tabletek na depresję?
Te pytania wytrącały ją zawzięcie z marazmu, w jaki wpadła. Sprawiały, że nareszcie pojawiła się zmarszczka na nieskazitelnej tafli jej czoła i poczuła, że mimowolnie przestaje się uśmiechać. Już nie była jedną z tych kiwających do rytmu piesków na desce rozdzielczej i wiedziała, że ten napływ człowieczeństwa będzie ją srogo kosztować, ale na razie nie miała wyjścia.
Ominęła ladę i podeszła do mężczyzny, który zapewne również był zaskoczony tym, że ją tutaj widzi.
- Cześć - nie zamierzała pytać co u niego, bo jeszcze by jej odpowiedział tym samym, a w tego typu poruszeniu mogłaby wyznać mu prawdę. - I z góry przepraszam za to, co zrobię, ale muszę wiedzieć, że jesteś realny i to nie jakiś pokręcony sen - z tymi słowami uszczypała najpierw siebie, potem jego, a gdy poczuła ból, uśmiechnęła się jak na zawołanie i objęła go kładąc głowę na jego ramieniu. Na moment czuła się jak dawna idealistka, dziewczyna, która pragnęła praktykować medycynę gdzieś w Afryce i przysłużyć się społeczeństwu.
Tamta naiwna panienka przeżyła pierwsze rozczarowanie, gdy jej ukochany trafił do więzienia za narkotyki. Wówczas nie umiała mu tego wybaczyć, teraz zaś czuła, że nie ma między nimi złej krwi. Pewnie dlatego, że poniekąd ten idealizm wychodził jej już uszami, a poza tym obecnie już nie łączyło ich nic szczególnego, więc mogła za chwilę powrócić do obojętnej i zimnej królowej lodu. Tylko jeszcze przez kilka sekund da się uwieść nic nieznaczącym wspomnieniom i sentymentowi.
Jasper Ainsworth