I end up in crisis (tale as old as time)
: 06 lis 2022, 15:55
Nie potrzebował tego. Tak właściwie, gdyby miał do wyboru kastrację i ponowne spotkanie ze swoją podwładną to zdecydowanie rozważałby pierwszą opcję. Wszystko dlatego, że rozmowa z nią przywołała wydarzenie, które próbował bezskutecznie wyrzucić ze swojej pamięci. Niesamowite, że potrafił przestawić swoją głowę na tryb zapominania o sprawach ważnych, a w tym konkretnym przypadku nie był w stanie tego zrobić. Raz uświadomiona sobie prawda powracała i zadawała mu ból. Na nic zdały się jednak jego wyrzuty sumienia i chęć zadośćuczynienia. Poczyniona krzywda była tak ogromna, że nawet Remington- ten sam bananowy chłopczyk bez cienia refleksji nad sobą- nie potrafił sobie tego wybaczyć.
Jak więc mógł kogokolwiek prosić o wybaczenie?
Zapewne dlatego jak dotychczas nie zjawił się u Saskii, bo nie znalazł odpowiednich słów. Był przekonany (co więcej), że nigdy nie wyłuska z piersi odpowiednich przeprosin, bo były one bezwartościowe i gdyby mógł, to od razu rzuciłby je do kosza. Nic więc dziwnego, że samo spotkanie z Autumn napawało go przerażeniem, ale znał protokół. Nie był aż tak stary, by go tworzyć (rzecz jasna), ale już jako zastępca uczył się go na pamięć i wiedział, że w przypadku naruszenia godności wyżej postawionego kolegi należy przeprosić. Tak naprawdę za ten atak mógłby ją zwolnić dyscyplinarnie, ale niech dziewczyna zna jego łaskę.
Tak sobie i wszystkim przynajmniej wmawiał, bo chodziło głównie o jej milczenie. Gdyby jej się wymsknęło przypadkiem, że jako komendant lubi sobie gwałcić dziewczyny to zapewne skończyłaby się jego udana kariera. Podobnie jak prochy, pewnych rzeczy się po prostu nie tolerowało i fakt, że obecnie był czysty tak naprawdę niczego nie zmieniał.
Jedna jaskółka nie czyniła wiosny, a w jego życiu nadal panowała mroczna i sroga zima, niezależnie od stanu zakochania do jakiego doprowadziła go Ainsley. Jak na razie znajdował się na granicy i przypuszczał, że Autumn może sprawić, że znowu zechce ją przekroczyć i ubić ją krzesłem.
Nie wiedział, co dziewczyna miała w sobie, ale działała na niego ostatnio jak płachta na byka. Cóż, przynajmniej wiedział, że i jej uczucia są odwzajemnione w tej kwestii, więc nieco zacierał rączki na te przeprosiny, które mogły okazać się niezłym cyrkiem. Wiedział przecież, że według niej nawalił po całości i należało mu się, ale musiała się ukorzyć, by nie stracić pracy. Zaś pokorna Autumn to było zjawisko rzadsze niż zorza polarna w Australii, więc drgnął niespokojnie, gdy zegar wybił trzynastą.
Na tę godzinę właśnie ustalił ich spotkanie i obecnie już tylko czekał na pukanie do drzwi, które miało zmienić wszystko.
autumn goldsworthy
Jak więc mógł kogokolwiek prosić o wybaczenie?
Zapewne dlatego jak dotychczas nie zjawił się u Saskii, bo nie znalazł odpowiednich słów. Był przekonany (co więcej), że nigdy nie wyłuska z piersi odpowiednich przeprosin, bo były one bezwartościowe i gdyby mógł, to od razu rzuciłby je do kosza. Nic więc dziwnego, że samo spotkanie z Autumn napawało go przerażeniem, ale znał protokół. Nie był aż tak stary, by go tworzyć (rzecz jasna), ale już jako zastępca uczył się go na pamięć i wiedział, że w przypadku naruszenia godności wyżej postawionego kolegi należy przeprosić. Tak naprawdę za ten atak mógłby ją zwolnić dyscyplinarnie, ale niech dziewczyna zna jego łaskę.
Tak sobie i wszystkim przynajmniej wmawiał, bo chodziło głównie o jej milczenie. Gdyby jej się wymsknęło przypadkiem, że jako komendant lubi sobie gwałcić dziewczyny to zapewne skończyłaby się jego udana kariera. Podobnie jak prochy, pewnych rzeczy się po prostu nie tolerowało i fakt, że obecnie był czysty tak naprawdę niczego nie zmieniał.
Jedna jaskółka nie czyniła wiosny, a w jego życiu nadal panowała mroczna i sroga zima, niezależnie od stanu zakochania do jakiego doprowadziła go Ainsley. Jak na razie znajdował się na granicy i przypuszczał, że Autumn może sprawić, że znowu zechce ją przekroczyć i ubić ją krzesłem.
Nie wiedział, co dziewczyna miała w sobie, ale działała na niego ostatnio jak płachta na byka. Cóż, przynajmniej wiedział, że i jej uczucia są odwzajemnione w tej kwestii, więc nieco zacierał rączki na te przeprosiny, które mogły okazać się niezłym cyrkiem. Wiedział przecież, że według niej nawalił po całości i należało mu się, ale musiała się ukorzyć, by nie stracić pracy. Zaś pokorna Autumn to było zjawisko rzadsze niż zorza polarna w Australii, więc drgnął niespokojnie, gdy zegar wybił trzynastą.
Na tę godzinę właśnie ustalił ich spotkanie i obecnie już tylko czekał na pukanie do drzwi, które miało zmienić wszystko.
autumn goldsworthy