barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Kiedyś (Periclesowi czasem zdawało się, że wszystkim, co posiada, są wspomnienia. Że jest w stanie wyłącznie, w ramach prowadzonej rozmowy, opowiedzieć jakąś historię sprzed pięciu lub dziesięciu lat, nie wiedząc, co mógłby odpowiedzieć zapytany o to, jak minął mu zeszły tydzień) bywały takie dni, podczas których Arthur Campbell n a p r a w d ę się o niego troszczył. Kupował mu leki, prowadził od jednego lekarskiego gabinetu do drugiego, wykłócał się z dyrektorem szkoły i każdym z rodziców rady, który ośmielił się spojrzeć na niego w sposób — według wujka — niewłaściwy. Perry nie pamiętał, ale miał wrażenie, że zawsze wtedy świeciło słońce, co, w deszczowym Lorne Bay, nie było wcale powszechne. Nie pamiętał za to dnia, w którym wszystko się zmieniło, a Arthur po raz pierwszy nazwał go problemem (niebo pewnie było pochmurne, a spod jego ciężaru wylewały się srebrzyste krople) — może pamiętać nie chciał, a może stało się to niepostrzeżenie, na przestrzeni kilku miesięcy. Pericles wiedział jednak wówczas, mając lat trzynaście, na pewno nie więcej, że musi się nauczyć oddychać cicho, chodzić miękko i chorować tak, by nikomu tym nie wadzić. Nie chodziło więc o to, że nie obdarzał Pearl zaufaniem; gdyby tak było, nie stawiłby się dziś w progu jej domu.
Pericles Campbell naprawdę nie chciał być niczyim problemem, a perspektywa uprzykrzenia komuś życia, szczególnie teraz, szczególnie po Orfeuszu, napawała go przerażeniem.
Pokiwał więc tylko głową, a kędzierzawe kosmyki włosów opadły mu na twarz; problemy to jej styl (jako pocieszenie), nie pójdziesz siedzieć (choć oboje nie mogliby na to nic poradzić), znam ludzi (akurat w to mógł, czy raczej pragnął wierzyć). — Wiem, że mogłabyś mi pożyczyć. Wszystko. Ale ja już nie chcę żyć z jakimkolwiek długiem — choć nie było to możliwe; nie po wszczepionym za młodu w jego umysł przekonaniu, że dług ma wobec życia. Za to, że Campbellowie go przygarnęli, choć był wynikiem romansu. Za to, że zgodzili się nim zaopiekować po śmierci matki, której nie dane mu było nawet poznać. — Myślę… myślę, że zacznę od tego domu. Nie wiem, ile mógłbym za niego dostać — bo może faktycznie za mocno kochał swą łódź, by się jej pozbyć, tym razem na zawsze.
Lubię. Lubiłem — wymamrotał cicho, wzruszając ramionami. Odczuwał pogardę wobec uczuć, którymi do niedawna go darzył; mdliły go wspomnienia nadziei, jaką odczuwał, gdy Orpheus tylko się nim bawił. A najbardziej brzydziło go to, że gdyby teraz tu przyszedł, gdyby podarował mu jakieś kłamstwa, Perry ponownie, w ramach wdzięczności, ofiarowałby mu całego siebie. — A on lubi osoby takie, jak Zilla — czego Perry zrozumieć nie potrafił. Bo Zilla była podła. Chłodna, wyrachowana, płytka. Bo kiedy przestał chodzić do szkoły, wszyscy wiedzieli, że miała w tym swój udział. I Orfeusz też wiedział.
Więc Pericles musiał się przeprowadzić, zablokować jego numer i nauczyć się tego, by już więcej o nim nie myśleć.

koniec
pearl campbell
ODPOWIEDZ