And I was runnin' far away. Would I run off the world someday?
: 28 paź 2022, 10:39
001.
— Przystanek końcowy: Lorne Bay, prosimy wysiadać! — drgnęła, słysząc donośny głos przez megafon i odkleiła skroń od szyby. Zmarszczyła nos i potarła ją dłonią, chcąc rozmasować odciśniętą skórę. Sięgnęła po bukiecik różowych piwonii i wygramoliła się z autobusu, stając twarzą w twarz ze swoją przeszłością. A może właściwie przyszłością?Obejrzała się na autobus, z którego właśnie wysiadła, jakby w nadziei, że zdąży jeszcze wskoczyć do niego z powrotem i wrócić do Sydney. Ten zdążył jednak odjechać już w kierunku zajezdni, pozostawiając ją samą na przystanku. Zwiesiła ramiona i opadła na najbliższą ławkę, czując jak od natłoku myśli i wrażeń, nogi coraz bardziej przypominają watę cukrową i nie są w stanie jej utrzymać. Wsunęła dłoń pod delikatną koronkę sukni na klatce piersiowej. Chociaż była najdelikatniejsza z tych dostępnych na rynku i bynajmniej mocno nie obciskała ciała, teraz wręcz paliła żywym ogniem i powodowała, że Aria nie była w stanie w pełni zaczerpnąć powietrza.
Co ona najlepszego zrobiła? Co do jasnej cholery kierowało nią, kiedy zamiast odpowiedzieć na bardzo proste pytanie, które w dodatku ćwiczyła w głowie nieskończoną ilość razy, zrobiła tę jedną rzecz, której nie powinna, której nie było w planie?
Przełknęła ślinę i mocniej zacisnęła palce na nieszczęsnym bukieciku, jakby tylko on utrzymywał połączenie między nią a życiem, przed którym uciekła. Nie potrafiła ostatecznie odpuścić, chociaż gdzieś w głębi duszy, powoli kiełkowała myśl, że pomimo paraliżującego strachu przed tym, że zniszczyła tak skrupulatnie budowany plan, nie czuła się źle ze swoją decyzją. Była tym zaskoczona. Całe życie tkwiła w przeświadczeniu, że należy podążać zgodnie z postawionymi założeniami co do joty, a tymczasem nigdy nie czuła się lepiej, niż teraz, kiedy przez chwilowy poryw spontaniczności i być może odrobiny szaleństwa, przełamała schemat.
Niestety, tak szybko jak doszła do wniosku, że może nie jest tak źle, zalała ją fala wyrzutów sumienia, a klatka piersiowa ponownie stała się ciężka jak kamień, kiedy przez głowę przelewała się fala myśli na temat wszystkich detali związanych z samym ślubem, jak i jej dotychczasowym życiem. Poczuła nieprzyjemny ucisk w brzuchu, kiedy przed oczami stanęła jej twarz narzeczonego, zmieniającą się z każdą mozolnie upływającą sekundą, w czasie której nie padła odpowiedź na postawione przez księdza pytanie. Jak zaskoczenie miesza się z gniewem i rozczarowaniem, w chwili, w której dostrzega pierwsze drgnięcie w sylwetce swojej przyszłej panny młodej, zdradzające chęć ucieczki. Jak przez chłodny budynek kościoła niesie się echem jego krzyk, kiedy mknęła w stronę drzwi.
Błagał wtedy, żeby wróciła. Tylko, czy teraz przyjąłby ją z powrotem? I przede wszystkim, czy chciała wracać?
Z zamyślenia wyrwał ją męski głos. Podniosła głowę i zmarszczyła brwi, chcąc skupić wzrok na brunecie, który się przed nią zatrzymał. Rozejrzała się dookoła. Jak długo tu siedziała?
— Przepraszam, zamyśliłam się. Co pan mówił? — uśmiechnęła się przepraszająco.
Ephraim Burnett