You know that I'd be with you if I could
: 26 paź 2022, 22:11
#ileś
Dla Jamesa przyjście do latarni było wyrazem najwyżej determinacji, to miejsce było dla niego przypomnieniem o tym jak wiele przez to stracił. Czasem miał nadzieję, że ten budynek zawali się i nie będzie symbolem jego największej porażki. Z drugiej strony później szybko się karcił za tego typu myśli, bo przecież nie chciał żeby Irene spotkało coś takiego. Chciał żeby była szczęśliwa i spełniała marzenie, a jeżeli to było dla niej istotne to musiał się z tym pogodzić i schować do kieszeni męska dumę. Niestety nie był tak dobrym aktorem i nie potrafił zgrywać tego jak bardzo mu to miejsce nie przeszkadza. Już gdy pojawił się w okolicy czuł się jak nieproszony gość. Jak ktoś kogo nie powinno tu być. No i może rzeczywiście byłoby lepiej gdyby się odwrócił i skierował się z powrotem do swojego samochodu. To co planował zrobić mogło nie być najlepszym z pomysłów szczególnie biorąc pod uwagę to co odwalił gdy ostatnio się widzieli. Było mu cholernie głupio z tego powodu. Postanowił więc zgrywać debila i udawać, że nie pamięta o czym dokładnie rozmawiali.
Zagryzł trochę zęby i ruszył w stronę przeklętej latarni, a tam zobaczył swoją byłą żonę łażącą po drabinie, bo najwyraźniej było tutaj co remontować. - Uważaj maleńka, bo Cię wiatr zwieje - no nie mów kurwa, że to nie jest zajebisty komplement.... właśnie powiedział, że jest szczupła! Ten to jednak umiał w bajerę. - Potrzebujesz pomocy? - Zapytał patrząc na nią z dołu. - Przytrzymam Ci chociaż drabinę - jeszcze tego brakowało żeby sobie złamała kark przez to głupie miejsce. Ugh... jak on nie lubił tej latarni. Za to Irene z tej perspektywy wyglądała bardzo korzystnie i James skarcił się w myślach za to, że patrzy się jej na tyłek, ale... wzrok jakoś sam mu tam wędrował.
irene caddel
Dla Jamesa przyjście do latarni było wyrazem najwyżej determinacji, to miejsce było dla niego przypomnieniem o tym jak wiele przez to stracił. Czasem miał nadzieję, że ten budynek zawali się i nie będzie symbolem jego największej porażki. Z drugiej strony później szybko się karcił za tego typu myśli, bo przecież nie chciał żeby Irene spotkało coś takiego. Chciał żeby była szczęśliwa i spełniała marzenie, a jeżeli to było dla niej istotne to musiał się z tym pogodzić i schować do kieszeni męska dumę. Niestety nie był tak dobrym aktorem i nie potrafił zgrywać tego jak bardzo mu to miejsce nie przeszkadza. Już gdy pojawił się w okolicy czuł się jak nieproszony gość. Jak ktoś kogo nie powinno tu być. No i może rzeczywiście byłoby lepiej gdyby się odwrócił i skierował się z powrotem do swojego samochodu. To co planował zrobić mogło nie być najlepszym z pomysłów szczególnie biorąc pod uwagę to co odwalił gdy ostatnio się widzieli. Było mu cholernie głupio z tego powodu. Postanowił więc zgrywać debila i udawać, że nie pamięta o czym dokładnie rozmawiali.
Zagryzł trochę zęby i ruszył w stronę przeklętej latarni, a tam zobaczył swoją byłą żonę łażącą po drabinie, bo najwyraźniej było tutaj co remontować. - Uważaj maleńka, bo Cię wiatr zwieje - no nie mów kurwa, że to nie jest zajebisty komplement.... właśnie powiedział, że jest szczupła! Ten to jednak umiał w bajerę. - Potrzebujesz pomocy? - Zapytał patrząc na nią z dołu. - Przytrzymam Ci chociaż drabinę - jeszcze tego brakowało żeby sobie złamała kark przez to głupie miejsce. Ugh... jak on nie lubił tej latarni. Za to Irene z tej perspektywy wyglądała bardzo korzystnie i James skarcił się w myślach za to, że patrzy się jej na tyłek, ale... wzrok jakoś sam mu tam wędrował.
irene caddel