rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
  • 07.
Ostatni wieczór wywołał w Donoghue masę sprzecznych emocji. Z jednej strony strach (o Gię, nie siebie), radość, solidną irytację, ale też ekscytację. Ostatecznie przecież udało im się umówić na randkę, czego nie spodziewał się, kiedy szedł do Rudd’s. Wybrał się tam z innym zamiarem i choć nadal doskwierał mu brak informacji na temat pobytu Teddy, to stało się też coś dobrego. W końcu wyjaśnili sobie z Faraday różne kwestie dotyczące ich spraw. Bruce przedstawił jej nie tylko kwestie związane z jego żoną, ale przede wszystkim opowiedział o najtrudniejszych momentach w życiu i, o czym zupełnie nie myślał, spotkał się ze zrozumieniem. To zdecydowanie podniosło go na duchu - świadomość, że Gia nie oceniała go. Pomimo faktu, że był niewinny, nadal się tego obawiał.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio zabrał jakąkolwiek kobietę na randkę. Chyba dotychczas uważał się za dobrego męża, ale kiedy próbował policzyć czas, który minął od ostatniego wyjścia z żoną, zdał sobie sprawę, że minęło go naprawdę dużo. Dlatego, kiedy zaprosił Gię na randkę i stwierdził, że nadszedł już czas, żeby ją zorganizować, nie wiedział od czego zacząć. Nie wiedział czy powinien zabrać ją do restauracji, gdzieś poza Lorne Bay, czy do domu. Ugotować coś własnoręcznie czy zdecydować się na catering. Wybrać piknik na plaży czy może… i wtedy wpadł mu do głowy pomysł. Theodora stała w porcie gotowa na wszelkiego rodzaju wycieczki. Czuł się jak idiota, kiedy w sklepie budowlanym kupował cotton balls i inne rzeczy, które miały sprawić, że Faraday poczuje się wyjątkowo. Kiedy rozwieszał lampeczki na swojej łodzi, a później przygotowywał stolik, świece i kwiaty, zaczynał mieć wątpliwości, czy Gii spodoba się taka przesada. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna robił coś podobnego.
O umówionej godzinie zaparkował pod jej domem, a kiedy wsiadła do auta, pochylił się, żeby ją pocałować. Długo, bo już chyba mógł, prawda? Co prawda, nie mieli za sobą pierwszej randki, ale mieli już kilka pocałunków i w tej materii byli wobec siebie raczej śmiali. Pięknie wyglądała, dlatego też wspomniał jej o tym, a kiedy dojechali do portu, pomógł jej wejść na łódź, która wyglądała… mocno tandetnie. Westchnął głośno i czekał cierpliwie na reakcję dziewczyny.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.

[akapit]

DZIEWIĘTNAŚCIE

Nie miała pojęcia, jak obecnie przebiegały randki, ponieważ sama w ogóle na nie nie chadzała. Odkąd rozstała się ze swoim mężem, a może raczej odkąd uciekła od niego bez słowa, nie było sposobności, aby z kimkolwiek wyszła na spotkanie o takim charakterze. Przyjazd do Lorne Bay wiązał się z odnowieniem znajomości ze starymi przyjaciółmi, dlatego kiedy już wieczorami opuszczała swoje cztery ściany, robiła to głównie po to, aby zaszyć się gdzieś z paczką znajomych. Mężczyznami nie interesowała się, go w głębi jej umysłu tkwiło przeświadczenie o tym, że zwyczajnie na to nie zasługiwała. Wiedziała przecież, że względem Aldena zachowała się karygodnie, zatem próbę odnalezienia własnego szczęścia postrzegała jako coś, na co nie zapracowała. Miała wrażenie, że to czyniłoby z niej jeszcze większą egoistkę, a jednak nie umiała odmówić, kiedy Bruce zaoferował się gdzieś ją zabrać. Nie miała pojęcia dlaczego, ale budził w niej odczucia na tyle intensywne, iż nie umiała zachować przy nim rozsądku. I, jak widać, ciekawość wzięła nad nią górę i sprawiła, że Gianna chciała przekonać się o tym, co zaplanował dla nich los.
Podczas gdy on szykował swoją łódkę, Faraday starała się zadbać o własną prezencję. Pragnęła mu się podobać, dlatego długie minuty spędziła dziś przed lustrem, nie tylko starannie nakładając makijaż, ale też wybierając kreację, która pozwoli mu nacieszyć oczy. Jedynym problemem zdawało się być to, że nie miała pojęcia, dokąd planował ją zabrać, zatem nie mogła odpowiednio dostosować stroju. Musiała improwizować, ale kiedy już Bruce pojawił się, aby ją odebrać, wydawało jej się, że sukienka spełniła swoje zadanie. Myśl o tym sprawiła, że na jej twarzy pojawił się uśmiech, który nie zniknął nawet wtedy, gdy dotarli już do wyznaczonego celu. Wówczas poszerzył się on, bo naprawdę była pod wrażeniem tego, co przygotował. I to wszystko z myślą o niej! - Przyznaj się, długo nad tym pracowałeś? - zapytała, po raz kolejny rozglądając się po tym, co zastała na łodzi. Miał to szczęście, że trafił na dziewczynę, której naprawdę podobały się gesty, które ktoś inny mógłby uznać za sztampowe czy żenujące. Gianna nie była taka. Potrafiła docenić to, jak Bruce przygotował się do tego wyjścia, a myśl o tym sprawiała, że czuła się dziś naprawdę wyjątkowa. Dawno nikt nie sprowadził jej do takiego wniosku.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Z kolei Bruce nie miał zbyt ciekawego podejścia do randek. Po prostu o nich nie myślał. Jego małżeństwo trwało ponad dziesięć lat, a później po prostu nie miał na to czasu czy nie czuł potrzeby, żeby z kimkolwiek się spotykać. Nie zastanawiał się czy na to zasługuje czy nie. Był zbyt rozgoryczony i chyba nie chciał musieć nikomu ufać. Chyba dlatego tak spontanicznie podchodził do relacji z Gią, niczego nie planował i niczego jej nie obiecywał, ale również nie oczekiwał od niej, żeby już w tym momencie deklarowała swoje uczucia. Nie chciał, żeby ich znajomość nasiąknięta była pustymi słowami, obietnicami, które mogły nigdy się nie spełnić. Wolał być ostrożny, ale jednocześnie spędzać z nią dużo czasu, poznawać ją, dobrze się bawić i sprawiać, żeby Gia czuła się przy nim podobnie. Plus był taki, że kiedy zastanawiał się nad potencjalnym przyszłym związkiem z kimkolwiek, mówił kategorycznie nie. Teraz już nie był tak zawzięcie do tego tematu nastawiony.
Zabrał ją w miejsce, które było dla niego czymś w rodzaju jego kryjówki. I choć był poławiaczem ryb i istnieli ludzie, którzy wiedzieli, gdzie Bruce może się ukrywać, to środowisko, w którym się obracał nie było plotkarskie i nie interesowało się nie swoimi sprawami. Donoghue bardzo to doceniał, a teraz liczył na to, że Gia doceni to, że ją tutaj zabrał. Choć, kiedy znaleźli się na łódce już sam nie wiedział czy to dobry pomysł. Był zażenowany, dlatego nic nie mówił, czekał na to, co powie Faraday. – Mhm. Ale możemy iść do restauracji, jeśli chcesz – powiedział szybko, żeby nie musiała spędzać czasu gdzieś, gdzie nie czułaby się komfortowo. – Beach Restaurant jest ładna albo możemy pojechać gdzieś dalej. Nie musimy tutaj zostawać – okej, Bruce Donoghue zestresował się jak mała dziewczynka i chyba nie było wcale tak jak sobie wmawiał – nie był tak całkowicie luzacko nastawiony.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Nie musieli od razu obiecywać sobie wielkiej miłości, ponieważ w chwili obecnej rzeczywiście byłyby to tylko puste słowa. Żadne z nich nie mogło zagwarantować temu drugiemu, że w którymś momencie nie zdarzy się coś, co po prostu ich do siebie zniechęci. Nie musiał być to przecież brak uczuć, a jakieś wydarzenie losowe, które stanie im na drodze. Takie rzeczy zdarzały się i naiwnie było zakładać, że akurat nas one ominą. Gianna, choć raczej miała samą siebie za optymistkę, brała pod uwagę ewentualne niepowodzenia, dlatego sama też spoglądała w ich wspólną przyszłość ostrożnie. Nie bez powodu przecież na początku była zagubiona, plącząc się pomiędzy daniem temu realnej szansy, a kolejną ucieczką. Przyczyniły się do tego również obawy związane z tym, jak ich znajomość wyglądała na początku. Innymi słowy – to, co było między nimi, nie było proste, dlatego musieli odpowiednio o to zadbać, a jednocześnie nie szaleć zanadto z wysnuwaniem pochopnych wniosków, ponieważ te mogły zaprowadzić ich donikąd.
Uniosła jedną brew i powiodła w jego kierunku spojrzeniem, wyglądając na odrobinę zaskoczoną. Nie spodziewała się tego, że mógłby zaproponować jej zmianę scenerii, a wszystko przez to, iż ona nie umiała doszukać się niczego niewłaściwego w miejscu, w którym obecnie się znajdowali. Wręcz przeciwnie, była zadowolona, że zabrał ją właśnie tutaj, ponieważ wydawało jej się, że w ten sposób trochę się przed nią odsłaniał. Odkrywał cząstkę siebie i pokazywał coś, co dla niego było ważne, dlatego nie chciałaby znaleźć się w innym miejscu. To właśnie tutaj było idealnie. - Dlaczego miałabym chcieć pójść do restauracji? - zapytała chwilę po tym, jak zmarszczyła brwi. Nie rozumiała, dlaczego on sam nagle zmienił zdanie. - Wiesz, że jest dobrze? Jest nawet lepiej niż dobrze. No, może trochę lepiej byłoby, gdybyś chociaż się uśmiechnął - dodała, po czym sięgnęła po jego dłoń. Naprawdę chciała, żeby się rozchmurzył, bo przecież o to chodziło. Mieli dobrze bawić się w swoim towarzystwie, jeśli naprawdę zależało im, aby ta relacja przetrwała.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
To był dość wczesny etap, a oni nie żyli w czasach swoich dziadków, kiedy wszelkie cielesne interakcje dozwolone były po ślubie. Na szczęście, mogli poznawać się do skutku aż oboje będą pewni tego, czego chcą. Chyba żadne z nich nie chciało już ryzykować i tkwić w związkach, które nie dawałyby im szczęścia. Bruce nie chciał swoim niezdecydowaniem niszczyć tej radości w Gii. Była słodka i piękna, a on chciał widzieć wyłącznie uśmiech na jej twarzy. Nawet nie chodziło o jego żonę, bo tamten rozdział był już ściśle zamknięty, ale bał się, że pewnego dnia po prostu się wystraszy natłoku emocji. Spodziewał się tego, że kiedyś może mu odbić. Za długo starał się zachowywać normalnie, swoje traumy chowając gdzieś w środku. Dlatego teraz robił tylko to, na co miał ochotę, ale tak, żeby jego pragnienia nie raniły innych ludzi.
Cóż, odsłonił się przed nią nie tylko zapraszając ją do jego miejsca, gdzie nikt się nie zapuszczał, ale chyba w jakiś sposób udowodnił jej, że mu zależy, skoro zdecydował się przygotować w ten sposób swoją łódź. Bo zrobił to z myślą o niej, wyłącznie. To nie była kolejna restauracja, ten sam stolik, te same kwiaty. Każda z tych rzeczy została przygotowana dla Gii. Ale zrozumiałby, gdyby nie spodobało jej się to, co właśnie tutaj zobaczyła. – Nie chcę, żeby cię to przytłoczyło – wyznał. Czułby się głupio, gdyby naprawdę zdecydowała się stąd wyjść, ale odetchnął z ulgą, kiedy oznajmiła mu, że jest dobrze. Uśmiechnął się, specjalnie dla niej, bo naprawdę dotychczas chyba wstrzymywał oddech. – Chodź – zaprowadził ją do stolika. Wyjął kwiaty z wazonu i wręczył jej. – Dla ciebie. Usiądź – poprosił, wskazując krzesełko. Chryste, już dawno się tak nie stresował. A teraz czuł się jak chłopiec, nastolatek, który wybiera się na pierwszą randkę.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Nie musieli z niczym się spieszyć. Oboje nieśli za sobą bagaż doświadczeń i nic nie stało na przeszkodzie temu, aby teraz ostrożniej podeszli do swojej relacji. W końcu tu zupełnie nie tak, że Bruce mógł okazać się jedynym, który wystraszy się tego, co między nimi powstawało. Gianna także nie była w tej kwestii osobą godną zaufania, bo jej natura lekkoducha często popychała ją do podejmowania decyzji, których nikt inny nie był w stanie przewidzieć. Czy nie tak wyglądało to w przypadku jej małżeństwa? Czy nie uciekła bez słowa po ślubie, choć wówczas miała za sobą długie lata związku i powinna wiedzieć już, jak jej związek z Aldenem będzie wyglądać? Gdyby była kimś innym, postąpiłaby inaczej, ale rzecz w tym, że Gia była właśnie sobą i często zachowywała się nierozsądnie. Teraz jednak, kiedy znajdowała się w jego towarzystwie, nie było nic, przed czym chciałaby uciekać. Choć odrobinę się tego wszystkiego obawiała, pragnęła dalej go poznawać i przekonywać się o tym, co przygotował dla nich los. Na razie jednak przekonywała się o tym, co na dzisiejszy wieczór przygotował dla nich Bruce.
Uśmiechnęła się łagodnie, w ten sposób chcąc dać mu do zrozumienia, że naprawdę cieszyło ją to, co tutaj widziała. Choć bywała chaotyczna i popełniła w życiu masę głupich błędów, była też romantyczką, zatem tego rodzaju gesty przemawiały do niej, a jednak jego zaniepokojenie było zrozumiałe. Nie znał jej przecież dobrze i mógł nie wiedzieć, co lubiła. - Dziękuję - odparła, kiedy przekazał jej kwiaty. Uśmiech na jej ustach poszerzył się, ale wbrew temu, o co ją poprosił, nie zajęła miejsca od razu. Nie, najpierw wychyliła się lekko w jego stronę i musnęła jego policzek ustami, co miało być nie tylko formą podziękowania, ale też przekazaniem mu tego, jak się teraz czuła – a czuła się naprawdę wyjątkowo. Teraz była jeszcze ciekawa tego, dlaczego znaleźli się akurat tutaj. - Jest twoja? - zapytała, mając na myśli łódź, na której właśnie się znajdowali. Choć ich relacja trwała od pewnego czasu, dopiero teraz Gia zdała sobie sprawę z tego, jak niewiele o sobie wiedzieli. To spotkanie było więc prawdziwą pierwszą randką – mieli poznać się trochę lepiej i dowiedzieć się o sobie rzeczy, o których do tej pory nie rozmawiali.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
To całkiem przyjemne, że zgadzali się ze sobą, mimo że żyli w niewiedzy, skoro jeszcze nie rozmawiali ze sobą na takie tematy. Właściwie, niczego sobie jeszcze nie wyjaśnili, ale jednocześnie Bruce nie czuł jakiejś ogromnej potrzeby, żeby już od początku cokolwiek ustalać. To, jak wszystko dotychczas się toczyło podobało mu się na tyle mocno, że chciał, by działo się tak dalej. Może był tak ostrożny i nie definiujący niczego również ze względu na nią? Już w jakimś stopniu poznał jej historię i wyciągnął jakieś minimalne wnioski i nie chciał jej wystraszyć. Może dlatego aż tak bardzo przejmował się tą randką? Czy w ogóle brał pod uwagę, że Gia mogłaby nie przyjść? Chyba nie, ale teraz, kiedy było już po fakcie, kiedy już tutaj była, zdał sobie sprawę, że jego podświadomość trochę się tego obawiała. Wcale nie miałby jej tego za złe, biorąc pod uwagę ich początki, ale jednocześnie byłby trochę zawiedziony, bo zdążył ją polubić.
Machnął ręką, bo nie miała mu za co dziękować. On musiałby jej podziękować za to, że zdecydowała się tu przyjść, mimo że poznała już jego dość przerażającą historię. Owszem, został uniewinniony i nie było co do tego żadnych wątpliwości, ale jednocześnie miało to na niego duży wpływ. Całkowicie, a przynajmniej w znacznym stopniu zmieniło to jego charakter, czego była świadkiem na początku ich znajomości. Nie musiała chcieć tego ciągnąć, ale zrozumiałby to. Kiedy poczuł jej usta na swoim policzku, miał ochotę przyciągnąć ją do siebie, ale jedynie uśmiechnął się od ucha do ucha. – Tak, kupiłem ją rok temu. Była trochę zdezelowana, ale udało mi się doprowadzić ją do ładu, zrobiłem kilka kursów, więc teraz łowię ryby na pełen etat – powiedział, przybliżając jej trochę czym się zajmował. Pomogło mu to bardzo, dlatego teraz nie wstydził się, że to robi. – Ale moją największą pasją jest muzyka. Opowiadałem ci? – zapytał, choć pewnie najpierw powinien dowiedzieć się, co słychać u niej. – Ale najpierw ty mi powiedz. Jak się czujesz po wczoraj? Nie doskwiera ci ból? – wolał się upewnić. Naprawdę martwił się o nią.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Ustalanie czegokolwiek już na samym początku uczyniłoby tę relację znacznie poważniejszą, niż obecnie była. Wiedzieli przecież, że byli sobą zainteresowani, a także to, że w jakimś stopniu im na sobie zależało, co obecnie było wszystkim, czym powinni się przejmować. Na definiowanie tej znajomości, podobnie zresztą jak na stawianie wobec niej jakichś oczekiwań, przyjdzie jeszcze pora, a w pierwszej kolejności sprawdzić musieli czy odczucia, które budziły się w nich na widok tego drugiego, mogły przerodzić się w coś więcej. Musieli przekonać się również o tym, czy na neutralnym gruncie – kiedy zostawali ze sobą sami, wszystko kleiło się dokładnie tak, jak działo się to w ich wyobrażeniach. Gianna trochę obawiała się, że kiedy już stawi się na tej randce i stanie oko w oko z Brucem, coś pójdzie nie tak. Bała się, że mogła we własnej głowie idealizować to, jak przebiegały te momenty, które wywoływały na jej twarzy uśmiech. Obecnie jednak musiała przyznać, że mieli dobry start – wystarczyła jej bowiem świadomość tego, że postarał się z myślą o niej, a miała pewność, że znalazła się we właściwym miejscu. Cała reszta miała już przyjść im naturalnie.
Słuchała go z czystą przyjemnością, choć może niekoniecznie za sprawą tego, co mówił, a dzięki temu, że robił to z uśmiechem. Nie widywała go często, ale bez wątpienia mogła stwierdzić, że lubiła ten grymas. Sprawiał, iż jego przystojna twarz wydawała się jeszcze atrakcyjniejsza. - Prawdę mówiąc zdążyłam już prawie o tym zapomnieć - stwierdziła, po czym lekko wzruszyła ramionami. Było w porządku, więc nie chciała psuć im zabawy wspomnieniami dnia wczorajszego. - I widzę, że tobie też się upiekło - wspomniała, pijąc do tego, że pod jego okiem nie widziała żadnego śladu. - Chociaż teraz, z tą łódką, nawet by ci to pasowało. Moglibyśmy udawać, że jem kolację z piratem - dodała, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Czy próbowała go w ten sposób rozpogodzić? Bez wątpienia. - Ale opowiedz mi więcej o tej muzyce. Grasz na czymś? Śpiewasz? Kiedy będę mogła posłuchać? - zasypała go pytaniami, które nie wynikały ze zwykłej grzeczności. Uświadomiła sobie bowiem, że choć wiele na jego temat słyszała, tak naprawdę nie znała prawdziwego Bruce’a. To natomiast chciała zmienić – chciała poznać go takim, jakim był naprawdę, ponieważ z każdym kolejnym spotkaniem coraz silniej utwierdzała się w przekonaniu, że kryło się w nim coś wartościowego. A ona, jak łatwo się domyślić, chciała być osobą, która to dostrzeże.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Trzeba jednak przyznać, że ich spotkania nie były konwencjonalne. A przynajmniej Bruce nie był do tego przyzwyczajony. Kiedy próbował zdobyć swoją żonę, dość czasu zajęło mu zaproszenie ją na randkę, a zanim pocałował ją po raz pierwszy również się ociągał. Nie przekraczali jakichś granic ustalonych przez społeczeństwo, tradycje i tak dalej. Może właśnie dlatego Bruce nie zakładał rozwodu, bo kiedy przysięgał miłość i wierność traktował to bardzo, bardzo poważnie? Nie pozwalał sobie również na jakieś jednonocne romanse – nie potrafił się w tym odnaleźć. Nie chciał robić nadziei komuś, ale również nie chciał robić jej sobie. Zaangażowanie się było dla niego czymś przerażającym i bardzo odległym. Z Gią działo się odwrotnie. Po pierwsze – na początku nawet jej nie lubił i wtedy wydawało mu się, że nigdy się to nie zmieni. Postawił sobie jakąś sztywną granicę, a Gia swoim usposobieniem i uśmiechem rozwalała ją cegiełka po cegiełce. A teraz siedziała na łodzi znów obdarzając go czymś najpiękniejszym, a on również nie mógł przestać szczerzyć się jak idiota. Właśnie dlatego nic nie mówił – żeby niczego nie zepsuć.
- A ja całą noc martwiłem się o ciebie i nawet chciałem zadzwonić, ale bałem się, że cię obudzę. A później bałem się, że jak zadzwonię to odwołasz randkę i… – przerwał, dopiero teraz orientując się, że wypowiedział te idiotyczne obawy na głos. – No, ale skoro nic ci nie jest to świetnie – powiedział, kończąc w ten sposób tamten temat. Skinął też głową, bo rzeczywiście nie miał pod okiem obrzydliwego, fioletowego lima, którego spodziewał się ujrzeć rano w lustrze. Miejsce było odrobinę obolałe i lekko zaczerwienione, ale nie na tyle, by zwracać w ogóle na to uwagę. On naprawdę bywał bardziej poobijany, dlatego nie robiło to na nim wrażenia. – Piraci rabują porty i statki, nie bałabyś się ze mną siedzieć? – zapytał, znów głupio się szczerząc. Podobało mu się to, że przy niej radość przychodziła mu tak łatwo.
- Gram na fortepianie, a właściwie grałem, bo nie dotknąłem instrumentu od ponad dwóch lat – przyznał. Zapomniał o tym, omijał klawisze szerokim łukiem albo tak jak omija się szafę. – Ale nie śpiewam. Akompaniowałem w Filharmonii, w orkiestrze – wyjaśnił. Nie odpowiedział na pytanie czy zagra coś dla niej, ale nie zareagował też negatywnie. Fortepian kojarzył mu się ze starym życiem i zawsze, kiedy wspominał swoją poprzednią pracę reagował irracjonalną agresją. O dziwo, poczuł się od tego uczucia wolny, więc może rzeczywiście mógłby do tego powrócić?

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Różnili się od siebie bardzo, ale chyba nie bez powodu mawia się, iż przeciwieństwa się przyciągają. Poprzedni związek Gianny, choć trwał przez długie lata, ostatecznie okazał się niewypałem. Oczywiście winą za to wszystko obarczona była ona (słusznie zresztą), a jednak warto nadmienić, iż jej życie z Aldenem mogło nie poukładać się tak, jak początkowo pragnęli, ponieważ byli do siebie zbyt podobni. Mieli podobne oczekiwania, ale też ten sam sposób ich realizacji, przez co nie było w tej relacji nikogo, kto mógłby zastopować drugą stronę, kiedy za bardzo się wychylała. Bruce znacznie się od niego różnił – był dojrzalszy, poważniejszy, a przy okazji też bardziej doświadczony życiem. Gia nie zamierzała co prawda zakładać, że właśnie te aspekty sprawią, iż ich relacja będzie udana, a jednak musiała przyznać, że miał w sobie coś, co ją do niego ciągnęło. Chciała go poznawać i chciała dowiadywać się na jego temat więcej, dlatego dziś z czystą przyjemnością spędzała czas przy jego boku. Pragnęła przekonać się, co mogło z tego wyjść.
Pewnie zepsułaby wszystko, gdyby wyznała, że był uroczy, prawda? Mężczyźni z jakiegoś powodu nie lubili tego stwierdzenia, w większości przypadków uważając chyba, że uwłaczało ono ich męskości. Gianna jednak uważała zupełnie inaczej – w tym konkretnym przypadku wierzyła, że właśnie ją podkreślało, ponieważ troska, którą teraz względem niej wykazywał, sprawiała, że tylko zyskiwał w jej oczach. Widząc jednak, że najwyraźniej to, co sam powiedział, wprawiło go w zakłopotanie, postanowiła nie ciągnąć go za język. W zupełności wystarczyło jej zadowolenie, które odczuła z powodu tego, że te słowa w ogóle padły. - Żartujesz? Byłabym wtedy jak dziewczyna gangstera - odparła, a kąciki jej ust cały czas pozostawały uniesione ku górze. Nie, nie próbowała teraz definiować ich relacji i sugerować mu, że chciała, aby przedstawiał ją tym konkretnym określeniem, ponieważ wiedziała, że na to było jeszcze zbyt wcześnie. Zależało jej wyłącznie na jak najdłuższym utrzymaniu uśmiechu na jego ustach – miała wrażenie, że do tej pory oglądała go bardzo rzadko, dlatego nie chciała rezygnować z tego widoku. - Chyba nigdy nie byłam w filharmonii - stwierdziła, zastanawiając się na głos. Zmarszczyła lekko nos, przyglądając mu się uważnie, jakby próbowała teraz wyobrazić go sobie w takim otoczeniu. - Nie tęsknisz za tym? - zapytała, jednocześnie mając nadzieję, że nie przekraczała w ten sposób jakiejś granicy. Chciała po prostu poznać jego myśli, zrozumieć go lepiej, a przy okazji dowiedzieć się, czy rzeczywiście różnili się tak bardzo. I, czy pomimo tych różnic, dalej chcieli ze sobą przebywać.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Chyba od zawsze był poważny. Przed wydarzeniami, które częściowo go zmieniły również. To nie tak, że nie miał poczucia humoru czy trzymał się jakichś sztywnych zasad. Po prostu życie traktował dość odpowiedzialnie i starał się nie podejmować decyzji, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu jego lub jego rodziny. Rzadko ryzykował, jeśli wiedział, że sprawuje nad kimś pieczę i zazwyczaj mu się to opłacało. Nie sądził, że w szkodzi w ten sposób jakiejś opatrzności, losowi czy jeszcze komukolwiek innemu, kto uznał jego życie za nudne i pozbawione dreszczyku emocji. Nie przeszkadzało mu jednak, że takie było i za nic by go nie zmienił. Gdyby to wszystko nie miało miejsca, a on posiadałby wiedzę, że Penny nie jest kimś, kim przez całe życie myślał, że jest, to i tak nie zmieniłby tego. Po prostu unikałby sytuacji, które doprowadziłyby do tego, że mogłaby w niego zwątpić. Tak, był tak naiwny i ślepo zakochany, choć teraz nie było już do czego wracać. Z jego relacji z żoną nie było czego zbierać. Jedyny problem, który teraz pojawiał się w jego umyśle to ciągła niepewność. Chyba też dlatego nie chciał niczego zakładać z góry, nie chciał analizować i decydować już teraz o tym, co jest między nim a Gią. Bał się tych deklaracji i nie ufał wystarczająco mocno. Ani jej, ani przede wszystkim sobie. Nie chciał jej zranić i jakimś swoim nieodpowiednim zachowaniem tego zepsuć. Dlatego powoli stąpał po tym cienkim lodzie i liczył, że kiedyś uda mu się przejść to jezioro bez skąpania się w lodowatej wodzie. Miał nadzieję, że w końcu stanie na bezpiecznym lądzie i będzie mógł odetchnąć pełną piersią. A gdyby w takiej chwili mógł trzymać Gię za rękę to byłoby cudownie.
- Chodź, dziewczyno gangstera, najpierw coś zjedzmy, okej? A później pobawimy się w piratów – zażartował. Zszedł na moment z pokładu, by z kajuty zabrać ich obiad. Na razie nie wypływali. Nie chciał, żeby fale zniszczyły im kolację, a poza tym, nie mógłby się skupić na rozmowie, ciągle pilnując sterów. Postawił przed nią talerz z makaronem, bo niestety nie był zbyt wybitnym kucharzem, a chciał przygotować coś własnoręcznie. – Masz ochotę na wino? – zapytał, sięgając po butelkę.
- Kiedyś cię zabiorę, bo tak, tęsknię za tym jak cholera, choć do dzisiaj nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy – przyznał szczerze. Powrót do orkiestry były dla niego spełnieniem marzeń, ale nie wiedział czy mieliby dla niego miejsce, czy on odważyłby się znów stanąć na scenie. Czy w ogóle nadal miał ten dryg i wprawę do gry, skoro przez tyle lat nie pozwolił sobie dotknąć pianina. – A ty wróżysz, tak? Dużo ludzi chce poznać swoją przyszłość? To jest dochodowe zajęcie czy raczej twoja pasja? – zapytał z ciekawości i dlatego, że chciał ją poznać zdecydowanie bardziej.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Różnili się od siebie dość drastycznie – Gianna bowiem nigdy nie umiała podchodzić do życia dostatecznie poważnie. Traktowała je jak zabawę, a konsekwencje nigdy nie były czymś, co brała pod uwagę podczas podejmowania decyzji. To zwykle robiła pod wpływem impulsu, z reguły nie żałując tego, co później otrzymywała. Jasne, nie zawsze była w pełni zadowolona ze swojego życia; bywało i tak, że popełniała błędy, z których później nawet i ona zdawała sobie sprawę, ale to nie zmieniało jej podejścia. Nadal zachowywała się jak duże dziecko, któremu wszystko przychodziło z zadziwiającą lekkością – nie była jedną z tych kobiet, które odnosiły sukces bez większego wysiłku. Nie, znacznie częściej borykała się z problemami.
Część z nich ciągnęła się za nią nadal. Nie uporządkowała przecież jeszcze kwestii własnego małżeństwa, choć była to jedna z tych rzeczy, którymi powinna była zająć się od razu. Zamiast załatwić to w odpowiedzialny, dojrzały sposób, Gianna wolała zdecydować się na ucieczkę, bo dzięki temu mogła uniknąć nieprzyjemności. Znów potwierdza się to, że nie myślała wtedy o konsekwencjach, ponieważ nie wzięła pod uwagę tego, iż w końcu odbije jej się to czkawką w jeszcze bardziej nieprzyjemny sposób. Dopiero kiedy te konsekwencje dogoniły ją, Gianna poczuła na karku oddech niewłaściwych decyzji. Tylko czy rzeczywiście zawsze podejmowała te złe? W końcu gdyby nie jej błędy, nie znalazłaby się teraz w tym miejscu, a warto nadmienić, że kiedy była obok blondyna, dopisywało jej szczęście. Naprawdę była zadowolona, że to właśnie on jej w tym towarzyszył.
Uśmiechnęła się kącikiem ust i skinęła głową w geście niemej zgody. Prawdę powiedziawszy trochę umierała z głodu, bo z jakiegoś powodu stresowała się na myśl o tej randce. Może bała się, że Bruce jednak się rozmyśli? A może podejrzewała, że to ona dopuści się jakiejś gafy, która całkowicie ją skreśli? Prawdopodobnie była to mieszanka obu tych obaw. - Odrobinę - odparła, z tyłu głowy mając jednak myśl o tym, że nie mogła wypić za dużo, bo wtedy na pewno by się przed nim skompromitowała. Tę myśl zagłuszyło jednak stwierdzenie blondyna, które poskutkowało kolejnym uśmiechem przyklejonym do jej twarzy. Miała nadzieję, że naprawdę dotrzyma tej obietnicy. - Większość ludzi w ogóle w to nie wierzy, więc nie zarabiam na tym kokosów. Ale robię też świeczki. Odkąd tu wróciłam, założyłam mały sklepik. Realizuję głównie zamówienia internetowe, ale tutejsi mieszkańcy też zaczynają go odwiedzać - wyjaśniła, nabierając na widelec pierwszą porcję makaronu. - Sam robiłeś? - zapytała, chwilę później wtykając go sobie do ust. Był smaczny, a to akurat całkiem dobrze wróżyło.

bruce donoghue
ODPOWIEDZ