: 25 paź 2022, 13:22
Pokręcił lekko głową, bo nie miał zamiaru wdawać się w jakieś gdybania z Pearl, tym bardziej, że zaczął czuć zmianę w rozmowie i już śmieszkowanie niekoniecznie było najlepsza formą odpowiedzi. Wysłuchał informacji o rodzicach blondynki, którzy okazali się być zwykłymi ludźmi. Najwyraźniej ich córka musiała im nieźle zajść za skórę i dlatego z taką srogością spoglądali w jej stronę, nie spodziewając się zapewne niczego dobrego.
- Musiałabyś być bardzo wdzięczna, aby mnie spłacić - mruknął niskim tonem, kompletnie nie odpowiednim do miejsca i chwili, ale nie mógł się oprzeć. Tylko jak szybko jak to zrobił, tak szybko przekonał się o tym, że poczuł się nieswojo. I nie dlatego, że okoliczności nie sprzyjały flirtom, a dlatego, że uzmysłowił sobie jak bardzo chciałby poznać tę wdzięczną Pearl, która byłaby taka tylko dla niego. Zdecydowanie zbyt wiele uwagi i myśli poświęcał blondynce, a ona chociaż walczyła dzielnie, coraz bardziej go intrygowała i pociągała. I tak, od początku uważał ją za dobry towar na jedną noc, ale odkąd poznał lepiej, chyba bardziej kręciło go to jaka była na prawdę, a nie jaka mogłaby być na tych kilka chwil, tylko po to, aby go zafascynować i uwieść.
W końcu ich pobyt we dwoje został przerwany, aczkowliek matka Pearl wcale nie wyglądała na taką, która podeszła do nich z przyjemnością. Gromiła wzrokiem i dało się wyczuć w jej zachowaniu tą wyższość. Poza tym używanie języka, który zakładało się, że ktoś w towarzystwie nie zna, także było jasnym sygnałem, mówiącym o tym co sądzi się o tej osobie. Pech chciał, oczywiście pech panien Campbell, że Jay doskonale wiedział o czym rozmawiały i co tu dużo mówić, zaskoczyła go odpowiedź Pearl. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że powiedziała to matce specjalnie, a biorąc pod uwagę, że zakładała iż kobieta ma Jaspera za nieudacznika, wcale nie przmoalo to jako komplwment. Ainsworth nie miał zamiaru się jednak tym przejmować, bo bardziej bawiło go to z jakim zawzięciem Pearl chciała utrzeć nosa rodzicielce.
- Może wydam się nieuprzejmy, ale miło byłoby moc się z panią zgodzić. Niestety Pearl w ostatnim czasie sporo pracowała i głównie temu poświęcała czas - stanął w obronie "swojej" kobiety, bo przecież mieli udawać szczęśliwy i dobrze zapowiadający się związek. Blondynka odeszła, a Jay został sam na sam z jej matka i niekoniecznie wiedział jak pociągnąć rozmowę, ale... - Ona tylko udaje taka obojętną. Nawet przede mną nie chce przyznać, że utrata ciotki ją dotknęła, ale da się to wyczuć - mruknął, spoglądając na plecy oddalającej się Pearl. Nie był pewny swoich słów, ale z drugiej strony poznał podłą i sukowata naturę dziewczyny. Zdał więc sobie sprawę z tego, że gdyby nie cierpiała po utracie ciotki, nie przyszła by na pogrzeb, nie zamarła na kilka chwil w kościele z gdy ściskała jego dłoń i nie kazała ozdabiać wieńca żadnymi słowami.
- Nie musi jej pan tłumaczyć, dobrze wiem jaką osobą jest moja córka. Przyszła tutaj z powinności - burknela kobieta.
- Owszem, bo została dobrze wychowana - zgodził się cwanie j chociaż igrał z ogniem, nie miał zamiaru spuszczać z tonu. - Bywa nieprzyjemna i pyskata, dobrze oboje o tym wiemy, ale to co w życiu najważniejsze szanuje - dodał i to już było zgodne z prawdą, bo nawet Jasper widział jak Pearl okazuje sumienie, chociażby Divinie. Była oschła i nieprzyjemna, ale przy tym miewała ludzkie odruchy i też, co tu dużo kłamać, jakby była takim złym człowiekiem, nie oddawałby się tak pracy, nie poświęcała dla siostry i przyjaciół, nawet jak byli nimi ludzie pokroju Hawthornea.
-Mówisz tak, bo chwilowo ci z nią dobrze, ale wielu było już takich jak ty... Nic dobrego jej to nie przyniosło - fuknęła, zapewnie niezadowolona z tego, że Jasper wcale nie okazał się mało elokwentnym młotkiem z baru.
-Istnieje wielką szansa na to, że tym razem się pani rozczaruje - odparł poważnie, jakby był przekonany o tym, że słowa Pearl o jego roli jako zięcia naprawdę mogłyby się spełnić, a przecież na dobrą sprawę on i blondynka nawet nie było ze sobą. Nie miało to jednak znaczenia, bo Jay naprawdę chciał utrzeć nosa tej kobiecie, Pearl przy okazji także.
Chwilę później, ku szczęściu Jaspera dołączyły do nich tamte kobiety, które plotkowały o ludziach w pobliżu groby Lucille. Najwidoczniej była to świeża sprawa, bo dyskusja znów rozwinęła się w tym temacie. Jasper tylko zachęcił do niej zgromadzone osoby, wspominając coś o tym, że mówi się iż na cmentarzu nocą robi się znacznie niebezpieczniej od pewnego czasu. Dowiedział się wiele, znacznie więcej niż spodziewał i też w tej chwili, z objęć krewnych i znajomych rodziny wyrwała go Pearl.
- Ej... Przerwałaś mi dobry podryw, jakbym jeszcze chwilę je pobajerowal, pewnie któraś przepisalaby na mnie swój majątek - rzucił oburzony, ale zaraz potem spoważniał, bo widział przecież jak Pearl na niego patrzy. - Wcześniej ktoś notorycznie niszczył na nim kwiaty, wyrzucał na niego śmieci i zostawiał nieczystości... Twoi rodzice podobno raz znaleźli kwiaty z groby Lucille pod swoim domem.. - powiedział, czego się dowiedział. Nie miał pojęcia o tym, czy Pearl miała usłyszeć o kwiatach, ale zapewne też by się czegoś dowiedziała. - Ta ciemnowłosa, ta której najbardziej wpadłem w oko, powiedziała, że przed pogrzebem ciotki, znalazł w skrzynce pocztowej karteczkę z dziwnymi kondolencjami; podobno było w nich coś o tym, że nie życzy rodzinie więcej pogrzebów, więc powinni zapomnieć o przeszłości - rzucił jeszcze, po czym w odruchu spojrzał w stronę grubki kobiet, a widząc, że i one przyglądają się jemu i Pearl, uśmiechnął się tylko blado i objął dziewczynę ramieniem, aby odprowadzić ją kawałek dalej. - No co? Mamy przecież udawać, prawda? - Czuł, że Pearl była lekko skonsternowana, więc zaraz wytłumaczył swoje zachowanie, ale też, gdy już opuścili towarzystwo i znaleźli się nieco dalej dodał. - Dzięki temu twoje kłamstwo nabierze wiarygodności - Nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał po hiszpańsku, ale miał nadzieję, że nie popełnił zandego rażącego błędu gramatycznego, gdy tych klikta słów wyszeptał do ucha Peael. Nachylił się przy tym nad nią i dla pokazu, objad jej szyję ramieniem, a potem złożył czuły pocałunek na czole dziewczyny, jakby chciał ją pocieszyć w tych trudnych chwilach. I może miało to być czystą, grą aktorską, ale poczuł jak serce uderzyło mu szybciej w piersi, gdy musnął wargami jej skórę.
pearl campbell
- Musiałabyś być bardzo wdzięczna, aby mnie spłacić - mruknął niskim tonem, kompletnie nie odpowiednim do miejsca i chwili, ale nie mógł się oprzeć. Tylko jak szybko jak to zrobił, tak szybko przekonał się o tym, że poczuł się nieswojo. I nie dlatego, że okoliczności nie sprzyjały flirtom, a dlatego, że uzmysłowił sobie jak bardzo chciałby poznać tę wdzięczną Pearl, która byłaby taka tylko dla niego. Zdecydowanie zbyt wiele uwagi i myśli poświęcał blondynce, a ona chociaż walczyła dzielnie, coraz bardziej go intrygowała i pociągała. I tak, od początku uważał ją za dobry towar na jedną noc, ale odkąd poznał lepiej, chyba bardziej kręciło go to jaka była na prawdę, a nie jaka mogłaby być na tych kilka chwil, tylko po to, aby go zafascynować i uwieść.
W końcu ich pobyt we dwoje został przerwany, aczkowliek matka Pearl wcale nie wyglądała na taką, która podeszła do nich z przyjemnością. Gromiła wzrokiem i dało się wyczuć w jej zachowaniu tą wyższość. Poza tym używanie języka, który zakładało się, że ktoś w towarzystwie nie zna, także było jasnym sygnałem, mówiącym o tym co sądzi się o tej osobie. Pech chciał, oczywiście pech panien Campbell, że Jay doskonale wiedział o czym rozmawiały i co tu dużo mówić, zaskoczyła go odpowiedź Pearl. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że powiedziała to matce specjalnie, a biorąc pod uwagę, że zakładała iż kobieta ma Jaspera za nieudacznika, wcale nie przmoalo to jako komplwment. Ainsworth nie miał zamiaru się jednak tym przejmować, bo bardziej bawiło go to z jakim zawzięciem Pearl chciała utrzeć nosa rodzicielce.
- Może wydam się nieuprzejmy, ale miło byłoby moc się z panią zgodzić. Niestety Pearl w ostatnim czasie sporo pracowała i głównie temu poświęcała czas - stanął w obronie "swojej" kobiety, bo przecież mieli udawać szczęśliwy i dobrze zapowiadający się związek. Blondynka odeszła, a Jay został sam na sam z jej matka i niekoniecznie wiedział jak pociągnąć rozmowę, ale... - Ona tylko udaje taka obojętną. Nawet przede mną nie chce przyznać, że utrata ciotki ją dotknęła, ale da się to wyczuć - mruknął, spoglądając na plecy oddalającej się Pearl. Nie był pewny swoich słów, ale z drugiej strony poznał podłą i sukowata naturę dziewczyny. Zdał więc sobie sprawę z tego, że gdyby nie cierpiała po utracie ciotki, nie przyszła by na pogrzeb, nie zamarła na kilka chwil w kościele z gdy ściskała jego dłoń i nie kazała ozdabiać wieńca żadnymi słowami.
- Nie musi jej pan tłumaczyć, dobrze wiem jaką osobą jest moja córka. Przyszła tutaj z powinności - burknela kobieta.
- Owszem, bo została dobrze wychowana - zgodził się cwanie j chociaż igrał z ogniem, nie miał zamiaru spuszczać z tonu. - Bywa nieprzyjemna i pyskata, dobrze oboje o tym wiemy, ale to co w życiu najważniejsze szanuje - dodał i to już było zgodne z prawdą, bo nawet Jasper widział jak Pearl okazuje sumienie, chociażby Divinie. Była oschła i nieprzyjemna, ale przy tym miewała ludzkie odruchy i też, co tu dużo kłamać, jakby była takim złym człowiekiem, nie oddawałby się tak pracy, nie poświęcała dla siostry i przyjaciół, nawet jak byli nimi ludzie pokroju Hawthornea.
-Mówisz tak, bo chwilowo ci z nią dobrze, ale wielu było już takich jak ty... Nic dobrego jej to nie przyniosło - fuknęła, zapewnie niezadowolona z tego, że Jasper wcale nie okazał się mało elokwentnym młotkiem z baru.
-Istnieje wielką szansa na to, że tym razem się pani rozczaruje - odparł poważnie, jakby był przekonany o tym, że słowa Pearl o jego roli jako zięcia naprawdę mogłyby się spełnić, a przecież na dobrą sprawę on i blondynka nawet nie było ze sobą. Nie miało to jednak znaczenia, bo Jay naprawdę chciał utrzeć nosa tej kobiecie, Pearl przy okazji także.
Chwilę później, ku szczęściu Jaspera dołączyły do nich tamte kobiety, które plotkowały o ludziach w pobliżu groby Lucille. Najwidoczniej była to świeża sprawa, bo dyskusja znów rozwinęła się w tym temacie. Jasper tylko zachęcił do niej zgromadzone osoby, wspominając coś o tym, że mówi się iż na cmentarzu nocą robi się znacznie niebezpieczniej od pewnego czasu. Dowiedział się wiele, znacznie więcej niż spodziewał i też w tej chwili, z objęć krewnych i znajomych rodziny wyrwała go Pearl.
- Ej... Przerwałaś mi dobry podryw, jakbym jeszcze chwilę je pobajerowal, pewnie któraś przepisalaby na mnie swój majątek - rzucił oburzony, ale zaraz potem spoważniał, bo widział przecież jak Pearl na niego patrzy. - Wcześniej ktoś notorycznie niszczył na nim kwiaty, wyrzucał na niego śmieci i zostawiał nieczystości... Twoi rodzice podobno raz znaleźli kwiaty z groby Lucille pod swoim domem.. - powiedział, czego się dowiedział. Nie miał pojęcia o tym, czy Pearl miała usłyszeć o kwiatach, ale zapewne też by się czegoś dowiedziała. - Ta ciemnowłosa, ta której najbardziej wpadłem w oko, powiedziała, że przed pogrzebem ciotki, znalazł w skrzynce pocztowej karteczkę z dziwnymi kondolencjami; podobno było w nich coś o tym, że nie życzy rodzinie więcej pogrzebów, więc powinni zapomnieć o przeszłości - rzucił jeszcze, po czym w odruchu spojrzał w stronę grubki kobiet, a widząc, że i one przyglądają się jemu i Pearl, uśmiechnął się tylko blado i objął dziewczynę ramieniem, aby odprowadzić ją kawałek dalej. - No co? Mamy przecież udawać, prawda? - Czuł, że Pearl była lekko skonsternowana, więc zaraz wytłumaczył swoje zachowanie, ale też, gdy już opuścili towarzystwo i znaleźli się nieco dalej dodał. - Dzięki temu twoje kłamstwo nabierze wiarygodności - Nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał po hiszpańsku, ale miał nadzieję, że nie popełnił zandego rażącego błędu gramatycznego, gdy tych klikta słów wyszeptał do ucha Peael. Nachylił się przy tym nad nią i dla pokazu, objad jej szyję ramieniem, a potem złożył czuły pocałunek na czole dziewczyny, jakby chciał ją pocieszyć w tych trudnych chwilach. I może miało to być czystą, grą aktorską, ale poczuł jak serce uderzyło mu szybciej w piersi, gdy musnął wargami jej skórę.
pearl campbell