Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie było dobrze... Pearl miała być tylko i wyłącznie narzędziem ułatwiającym Jasperowi pracę, przyspieszającym zbliżenie się do Nathaniela, a tym czasem zaprzątała jego myśli coraz częściej i intensywniej. Było to cholernie niepożądanym efektem, bo wiązało się z problemami jakich Ainsworth chciał uniknąć w pierwszej kolejności. Pierdolone emocje potrafiły naprawdę wiele spieprzyć, a co tu dużo mówić, wyszczekana dziennikarka wywoływała ich w agencie coraz więcej. Co gorsza odsunięcie się od Campbell także nie wchodziło już w grę, a wszystko przez pieprzonego Nathaniela. Chociaż kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie istniała jakaś furtka, którą Jay mógłby uciec. Istniała, ale on nie zamierzał z niej korzystać. Zamiast tego wyszedł z mieszkania, ubrany w czarny garnitur i koszulę, bo przecież obiecał Pearl, że pojedzie z nią na pogrzeb. Kolejna kompletnie zła decyzja, bo Jasper zdawał sobie sprawę z tego, że wcale nie kierowały nim powody czysto związane z ewentualnym postępem w pracy, a chęć bycia z nienormalną, pyskatą i, co tu dużo mówić, cholernie seksowną blondynką.
- Spóźniłaś się - Powitał ją, gdy wreszcie znajome auto zatrzymało się w umówionym miejscu. Już sam fakt, że prowadziła był dla Jaspera dość niezrozumiałym, bo miała dać nodze odpocząć, ale dobra... Może nie było tak kiepsko. Jednak, gdy tylko wszedł do auta i spostrzegł jakie dziewczyna miała na sobie buty, nie umiał zapanować nad słowami, które same wyrwały się z jego ust. - Do reszty ciebie popierdoliło? Coś ty ubrała? - Prychnął, nie wierząc własnym oczom. Owszem, obłędnie długie i zgrabne nogi Pearl prezentowały się fantastycznie w stroju jakim miała na sobie nie niebotycznie wysokich szpilkach, ale przecież... - Chyba sobie żartujesz w tym momencie. Jak masz zamiar w tym chodzić, skoro wczoraj ledwo co mogłaś stanąć na tej stopie? - Oczywiście, że był zły, a przy tym brakowało mu cierpliwości do tej nienormalnej kobiety, która wydawała się kompletnie nie rozumieć jego obruszenia. Aby zapanować nad irytacją, przymknął na kilka sekund oczy i policzył od dziesięciu w dół. Dopiero po tej czynności ponownie spojrzał na dziewczynę. - I wyglądasz zbyt seksownie jak na pogrzeb - burknął jeszcze. Ciężko jednak powiedzieć, czy to strój Pearl sam w sobie był tak zmysłowy, czy problem tkwił w Jasperze, który nie potrafił spojrzeć na blondynkę bardziej obiektywnie. Bezsprzecznie myśli o ich przerwanym "zbliżeniu" w łazience, wracały do niego niejednokrotnie i musiał przyznać przed samym sobą, że pociągała go ta popieprzona dziennikarka.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
26.

Oczywiście, jak zawsze, była spóźniona. najpierw musiała pojechać po kwiaty, potem się ogarnąć, a potem znaleźć buty na tyle wygodne, by jakoś przeżyć obolałą kostkę. Niestety nie brała nawet pod uwagę niczego na niskim obcasie. Może, gdyby szła sama, ale stać koło wysokiego Jaspera, jak ten karzeł, w dodatku po tym, gdy wypominał jej wiek? Nie było mowy. No i też noga nie bolała aż tak. Kiedy chodziła owszem, ale jak jak stała i jej nie dociążała nie było najgorzej. Z takim nastawieniem wsiadła w samochód, a już podjeżdżając dojrzała Jaspera, który cóż... prezentował się naprawdę dobrze. Musiała to przed sobą przyznać, w dodatku ten widok wprawił ją w dobry humor i tak też chciała zacząć ich spotkanie, tym bardziej, że znów katowała się zdjęciami ciotki Daisy i potrzebowała odskoczni. Niestety Jasper wziął to nawet zbyt dosłownie, bo aż podskoczyła, gdy zdecydował się ją powitać.
- Kilka minut, nie marudź - odpowiedziała od razu ruszając z miejsca, bo musieli się spieszyć na pogrzeb. Jakby tego brakowało, Jay musiał wyrazić swoje niezadowolenie, zamiast docenić to, jak dobrze Pearl się prezentowała. Nie, żeby miało ją interesować to, co on tam sobie psioczył. - Kompletnie nie potrafisz docenić kobiecego starania i właśnie straciłeś szansę na komplement z mojej strony, barmanie - burknęła, gdy brew jej drgnęła. Nie chciała się z nim kłócić, nie przed tym dniem, który i bez tego nie miał być dla nich łatwy, bo stale zastanawiała się, jaką głupotę zrobiła, zabierając go ze sobą. No, ale teraz było już za późno. - Wczoraj było wczoraj, nie będę przy tobie krasnalem, żebyś mógł się ze mnie naigrywać - wzruszyła ramionami i spojrzała na niego z boku, znów korzystając z chwili, aby zmierzyć go wzrokiem. - O ho ho! Gdybym chciała słuchać o tym, że wyglądam niestosownie, to podwoziłabym swoją matkę na cmentarz - wypomniała mu, przewracając przy tym oczami. - Mam zasłonięte ramiona, zabudowane buty i nie mam tyłka na wierzchu, więc już nie przesadzaj - wypomniała mu, przejeżdżając na czerwonym, bo nie mieli kompletnie czasu do stracenia. Poza tym na skrzyżowaniu i tak nikogo poza nimi nie było, więc bez przesady, to małe miasteczko. - Ktoś tu wstał lewą nogą? Miałeś być moim wsparciem, a nie drugim ojcem - wypomniała mu, odpalając przy okazji papierosa, bo lepiej spalić teraz, niż potem cierpieć od głodu nikotynowego w czasie ceremonii. No i przy tym musiała się odstresować.
- Słuchaj, jakby co, to z nikim nie musisz rozmawiać, ja będę mówić, a ty możesz stać i się uśmiechać, wyglądać, cokolwiek - poleciła mu, bo im bliżej byli cmentarza, tym mniej wierzyła w powodzenie tego planu. Wyraźnie się stresowała i czuła, że to wszystko będzie katastrofą. Poza tym od śmierci Lucille nie przepadała za cmentarzami... te odwiedzała albo z konieczności, albo czasem - dość nieładnie - po pijaku, bo to dodawało jej animuszu.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Niejednokrotnie Jasper brał udział w pojebanych akcjach, ale trzeba przyznać, że wkręcenie się na pogrzeb do kompletnie nieznanej mu osoby tylko po to, aby wpierać pyskatą pannę, znajdowała się gdzieś w pierwszej piątce.
- Nie musisz go wypowiadać, abym wiedział, że kręci ciebie jak wyglądam w garniturze - skomentował jej słowa odnośnie straconego komplementu. - I już się tak nie unoś... Po prostu nie mam pojęcia jak chcesz poruszać się na tych szpilkach z gracją po trawie i piasku - dodał, darując sobie już wypominanie jej nieroztropności i lekkomyślności, bo przecież wystarczył jeden kiepski krok i mogłaby tę kostkę skręcić na amen. - Mi się tłumaczysz? Ja tylko mówię co myślę... Możliwe, że inni uznają twoją kreację za tylko elegancka. Dla mnie jesteś hot, ale znów pyszczysz więc tracisz trzy punkty - ściął temat i samemu także wyciągnął papierosa, bo skoro Pearl pozwalała sobie na palenie w aucie, Jasper uznał, że także ma do tego pełne prawo.
Widząc jak dziewczyna prowadzi, zaparł się mocniej nogami, ale nic nie powiedział. Posłał za to w jej kierunku wymowne spojrzenie i pokręcił lekko głową, gdy przejechała na czerwonym nawet nie zwalniając na moment.
- Jak to nie muszę? Miałem oczarować twoją matkę... - Burknął udając niezadowolonego, ale zaraz potem na jego twarzy pojawił się przyjemny uśmiech. Póki nie byli wśród żałobników, póty Jasper starał się zachowywać pogodę ducha i dobry nastrój. - Wyluzuj, Pearl, będzie spoko. Jakoś nie mam zamiaru ucinać sobie towarzyskich pogawędek na pogrzebie - zapewnił blondynkę o tym, że nie przyniesie jej wstydu, bo czuł, że chyba obawiała się tego co jej bliscy mogą sobie o nim pomyśleć. Kto wie, może już wcześniej poznali jakiegoś mało ciekawego typa, z którym Pearl postanowiła pojawić się na rodzinnej imprezie.
Wreszcie dotarli na miejsce, a Jasper odetchnął z ulgą, gdy dziewczyna zatrzymała silnik. Wysiadł i zapiął guzik w marynarce, po czym otworzył tylne drzwi, aby wyciągnąć z samochodu wieniec.
- Naszą następną randkę zaplanuję sam... I kupię lepsze kwiaty - pozwolił sobie na jeszcze jeden, głupi żart, gdy i blondynka wysiadła. Jednak nim zrobiła pierwszy krok, Jay zdążył okrążyć auto i wyciągnął w jej stronę znacząco ramię. - Na co się tak gapisz? - Zapytał, bo oczywiście Pearl nie należała do tych panien, które z ochotą poddają się sugestią. - Złap mnie pod rękę. Po pierwsze będziesz wyglądała bardziej elegancko i dojrzale, na czym ci pewnie zależy, a po drugie nie wypierdolisz się spektakularnie w tych szpilkach - wyłożył dziewczynie jasno i klarownie co powinna zrobić, skoro potrzebowała zachęty. - No dawaj, bo obiecuję ci, że jak się wypieprzysz to będę pierwszym, który to nagra i wyśmieje - pogroził, rozumiejąc, że skoro nie marchewką, to kijem szybciej przekona Pearl do działania.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Może i miał rację z tym, że ją kręcił, ale w życiu by mu tego nie potwierdziła, głównie dlatego, że coraz częściej przyłapywała się na myśli, że powinna się od niego odciąć. Już w szczególności po tym, jak o mało co nie przekroczyli wczorajszego dnia granic przyzwoitości w jego łazience. Lubiła go za bardzo... te jego bezczelne wstawki i ładny uśmiech, nawet to, jak się na nią wydarł z powodu szpilek, w głupi sposób sprawiło, że poczuła przyjemne dreszcze na myśl, że bardziej, niż wkupić się w jej łaski, mógłby się martwić o jej nogę. Tylko, że każda taka myśl była niebezpieczna, a ona przecież obiecała sobie, że już takim ujmującym draniom nie będzie ufała.
- Z gracją, barmanie... ja nie chodzę, ja unoszę się nad ziemią - mruknęła to tak, jakby ta informacja nie była niczym szczególny, jakby mówiła, że na ulicy jest spory ruch, nawet na niego nie patrząc, wykonując manewr skręcania. Kącik ust jej się uniósł, gdy dostrzegła, jak zapiera się nogami, ale nic nie powiedziała. Stres chyba wygrywał.
- Nie oczarujesz jej, Jay, pewnie ciebie obrazi - ostrzegła jedynie i znów nie skrzyżowała z nim spojrzeń, przez moment wpadając w zamyślenie. Nawet nie zauważyła kiedy dojechali na miejsce i odwrotu już nie było.
- Następną randkę? Nawet nie próbujesz ukrywać, że na mnie lecisz, co? - rzuciła lekceważąco, bo przecież musiała właśnie taką zgrywać. Mogła tu siedzieć i wiedzieć doskonale, że na randce z nim nie nudziłaby się wcale, ale to do niczego nie prowadziło... całe to pierdolenie o uczuciach, wyrosła z tego dawno, a on najpewniej chciał ją po prostu zaliczyć i tyle. Zamierzała więc wysiąść, ale podstawił jej te ramie, czego się nie spodziewała kompletnie i chyba miała to wypisane na twarzy.
- Myślisz, że taka gówniana manipulacja na mnie zadziała - zmrużyła oczy, ale wbrew temu retorycznemu pytaniu faktycznie złapała go pod ramię. - Nie wywalę się, więcej wiary... choćby wieczorem ta kostka miała mi odpaść, nikt na tym pogrzebie nawet nie wpadnie na to, że jest z nią coś nie tak. Tego typu osobą jestem - zadarła nos, nosząc swój brak rozsądku i popierdolone priorytety, jak największą zaletę okalającą jej majestat. Tylko, że zaraz jej postawa ulec miała zmianie, bo przed kościołem stała mama, witając żałobników. Już z oddali się im przypatrywała.
- Spóźniłaś się - tymi ciepłymi słowami przywitała swoją córkę, gromiąc ją wzrokiem, jak smarkulę.
- I co, ciocia się nie cierpliwi? - odpowiedziała, nie będąc w stanie się powstrzymać, na co starsza kobieta fuknęła wściekle, zerkając na Jaspera. To był moment, w którym blondynka mogła się nieco zreflektować. - Mamo, to jest Jasper, Jasper, to moja mama - przedstawiła ich sobie, pozwalając na suche uprzejmości. Teraz przynajmniej kobieta już nie kryła się z tym, że analizowała osobę barmana. Szukała do czego mogłaby się przyczepić i na pewno znajdzie, a frustracja wymalowana na jej czole wskazywała na to, że liczyła, że szybciej jej to pójdzie.
- Naprawdę Pearl? Czy w tym mieście nie ma mężczyzn w twoim wieku? - zapytała z żalem, składając ręce i kręcąc głową na boki, jakby przeżyła po raz kolejny zawód. Na Pearl działało to jak płachta na byka.
- Są, ale ciężko się do nich przebić przez szeregi twoich zdesperowanych koleżanek - no nie ugryzła się w język, a matce prawie żyłka pękła.
- ¡Eres nuestra molestia! (jesteś naszym utrapieniem) - wrzasnęła po hiszpańsku, bo stamtąd miała korzenie i ruszyła do świątyni, a Pearl ruchem głowy zachęciła do tego Jaspera.
- Będzie tylko gorzej - poinformowała go lojalnie. Dla niej ten dzień nie miał być zły, przez wzgląd na rodzinę, a zwyczajnie... chciała się spóźnić i bała wejść, zobaczyć zmarłą ciotkę, dlatego gdy znaleźli się przed drzwiami, pociągnęła Jaspera, by się zatrzymał. - Zostańmy tu, nie ma co się cisnąć w środku - rzuciła obojętnie, ostatni raz będąc w kościele na pogrzebie Lucille.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Uniósł wzrok ku niebiosom i pokręcił głową z politowaniem, gdy Pearl wychodząc z auta postawiła na brutalną szczerość. W sumie lepsza taka prawda, niż gdyby blondynka miała iść w zaparte, że nic jej nie dolega, tak przynajmniej Jay miał świadomość, że dziewczyna wie o swojej kontuzji, a nie ignoruje ją jakby nic się nie stało.
- Wiem, że tego typu osobą jesteś, dlatego podstawiam ci to ramię, abyś się nie potknęła, bo szkoda by twoja korona upadła na ziemię - mruknął cicho... Faktycznie w ostatnim czasie sporo dowiedział się o tej pyskatej pannie i chociaż wiele z tych informacji było gorzką i bolesną prawdą, jaką Pearl chciała ukryć przed światem, dla Jaspera miały zupełnie inne znaczenie. W jego głowie malował się obraz kobiety zgoła innej niż ten, jaki sama blondynka prezentowała na co dzień każdemu, kto miał z nią do czynienia. Może i była sukowata i zbyt pewna siebie, ale chyba część tej jej imagu była efektem tarczy jaką używała, aby nie zostać zranioną. Przynajmniej tyle wywnioskował z opowieści o jej byłych i o tym, co ona sama mu mówiła o "nich". Właśnie "o nich", Jay zdecydowanie zbyt często przyłapywał się na rozmyślaniu o blondynce jak o osobie znacznie mu bliższej niżby sobie tego życzył. Nie sądził, że do tego dojdzie, ale zaczynało mu zależeć na tym pieprzonym kłopocie o imieniu Margaretta, który nie mógł przynieść mu niczego dobrego, a jednak Jasper zdawał się pozostawać ślepym na te racjonalne sugestie.
Pierwsze spotkanie z matką Pearl, zapewne ku radości dziewczyny, przebiegło dokładnie tak jak zakładała. Kobieta była mało przyjemna i zdawała się patrzeć zarówno na swoją córkę jak i na Jay'a z góry. Chociaż blondynka nie pozostawała w tyle, gdy z taką podłością odpowiedziała kobiecie.
- Miło mi poznać, aczkolwiek przykro, że w takich mało przyjemnych okolicznościach - skinął pani Campbell głową, bo nie wyczuł, aby kobieta zechciała podać mu rękę.
- Na lepsze nie byłoby stać mojej córki - odparł sucho, po czym zaczęła przyglądać się Ainsworthowi z uwagą, aż do chwili, w której dość nieprzyjemne pytanie opuściło jej usta, co wywołała kolejną wymianę zdań między nią, a Pearl. Na koniec poczęstowała córkę kilkoma słowami po hiszpańsku i odeszła.
- Masz hiszpańskie korzenie? - Pierwsze co przyszło Jasperowi na myśl, bo nie spodziewał się usłyszeć tutaj tego języka. Nie było jednak czasu na rozmowy, bo musieli się pospieszyć, ale ku zaskoczeniu Jaspera zatrzymali się przed wejściem do świątyni. - Wiesz... Poznałem jej córkę, więc nie spodziewałem się niczego lepszego - rzucił podłym żarcikiem z nadzieję, że ten poprawi dziewczynie humor, jak już miała się na kogoś wkurwiać to na niego, bo jej rodzina obecnie pogrążona była w żałobie i należała jej się odrobina spokoju. - Nie wygląda jakby było tam mało miejsca - oznajmił, bo widział, że w środku znajdowało się sporo wolnych ławek. - Powinnaś wejść do środka, Pearl... - Dodał, po czym zachęcająco postąpił krok na przód. - Usiądziemy z tyłu, chodź - zaproponował i przyjrzał się dziewczynie, która miał wrażenie jakby na kilka chwil odpłynęła gdzieś myślami, zaś jej twarzy, jak mu się wydawało, pojawiła się obawa. - Wiem, że nie chcesz, ale jak będziesz zachowywać się jak na leży, wkurwisz bardziej matkę - zaproponował argument, który mógłby jakoś przemówić do Pearl, bo czuł, że jakby się zapytał o co chodzi, pewnie i tak by mu skłamała.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Wcale nie chciała przed Jasperem pokazywać, jakie ma kiepskie kontakty z rodziną, ale kiedy sobie to uzmysłowiła, było już za późno, bo o takich rzeczach należało myśleć wcześniej.
- Ano, ze strony matki...a w zasadzie to babci - wzruszyła ramionami, bo już wolała się przyznać do tych hiszpańskich korzeni, niż komentować to, jaką kobietą była jej mama. poza tym zaraz miała mieć inny problem i kiedy ona szykowała się do stania bezpiecznie przed drzwiami, Jasper miał całkiem inny pomysł. Nieszczególnie jej się to spodobało.
- Lubisz jej córkę - wytknęła mu, ale uczepiłaby się w tamtym momencie każdego tematu, byleby odwieść od siebie myśl o kościele, o trumnie, o martwym ciele, które w nim spoczywało. Kochała ciocię, nie chciała, by kobieta odchodziła z tego świata, ostatnio miała dla niej stanowczo za mało czasu, ale przede wszystkim... wiedziała, że gdy tam wejdzie, jeszcze wyraźniej będzie widziała martwą Lucille za każdym razem, gdy zamyka oczy. Nie mogła sobie na to pozwolić, więc całkiem stanowczo się zatrzymała.
- Hej, powiedziałam, że lepiej nie wchodzić - powiedziała nieco bardziej stanowczo, tym tonem, który zwykle miał oznajmiać, że dyskusje się skończyły, a ona nie potrzebuje zgody postronnych świadków, bo przecież sama decyduje i inni niewiele mają do powiedzenia. Jasper powinien więc się zmieszać i wycofać, tego oczekiwała, bo też do tego przywykła i to sobie wypracowała. On natomiast postąpił o kolejny krok w przód.
- Nie chcę wcale jej bardziej wkurwiać, chcę jedynie świętego spokoju - zaoponowała mu, jakoś tak odruchowo łapiąc dłonią framugi, jakby chciała się zaprzeć. - Jasper, nie! - jęknęła w tym samym momencie i zdała sobie wtedy sprawę z tego, co robi. Jak nienormalne było to zachowanie, nie w jej stylu. Spojrzała na niego przytomniej i zła była na siebie za to, jak się odsłoniła, jak znacząca była ta krótka scena, kiedy tak zapalczywie zapierała się przed wejściem do kościoła. Nie mógł nic sobie pomyśleć, a mimo to spojrzała mu w oczy i bała się, że z jej własnych dało się wtedy wyczytać wszystko, że odbijało się w nich echo momentu, w którym znalazła zmasakrowane ciało starszej siostry, będąc na to stanowczo zbyt młodą i zbyt wrażliwą dziewczyną. Tylko, że ona tak bardzo nie chciała, by ktokolwiek to dostrzegł. Bała się, a strach napędzał dumę, więc puściła framugę, przypomniała sobie o grze, w którą gra tak dawno, że wątpiła, by cokolwiek jeszcze kryło się pod maską.
- Uparłeś się, a w kościołach śmierdzi mieszaniną tanich perfum - fuknęła, próbując odnaleźć azymut, wrócić na odpowiednie tory, wyprostować się i przytrzymać tą koronę, którą jej wypominał nie pierwszy raz, a która naprawdę nie mogła jej spaść. Dlatego też przekroczyła próg świątyni, a jej szpilki wystukały na kamiennej posadzce każdy krok, gdy kierowała się do ostatniej ławki, czując, że robi jej się niedobrze. Usiadła więc obok Jaspera i wzrokiem wodziła gdziekolwiek, byleby nie w okolicach trumny, ale i bez tego robiło jej się słabo i chciała wyjść zapalić. - Mam nadzieję, że szybko to potrwa... - burknęła niby z niecierpliwości podrygując nogą, ale tak naprawdę chciała pod tym ukryć swoją niepewność. - Może jednak dogadasz się ze świętą, skoro tak cię ciągnie do kościołów - mruknęła, by skupić się na czymkolwiek, chociażby dogryzaniu Jasperowi, skoro już ją wmanewrował w tak dalece idące opuszczenie jej strefy komfortu.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Faktycznie lubił jej córkę, dlatego stał z nią w cieniu kościoła, starając się namówić do tego, aby weszła do środka i oddała cześć zmarłej krewnej. Nawet jeśli Pearl tego nie chciała, Jay uważał, że prędzej, czy później żałowałaby tego, że stała na zewnątrz, nie tylko nie żegnając się z ciotką, ale też dając rodzinie kolejne powody do tego, aby nazywali ją swoim utrapienie. Znał hiszpański, doskonale wiedział co matka Pearl do niej powiedziała.
- Czemu niby lepiej? - Nie rozumiał o co chodziło blondynce do momentu, w którym nagle kazała mu się zatrzymać i złapała się framugi drzwi, jakby wejście do kościoła miało skończyć się dla niej zamianą w kupkę popiołu. Spojrzał na nią zupełnie skonsternowany, ale wtedy lepiej dostrzegł to wymalowujące się na jej twarzy przerażenie. Nie mógł wiedzieć co siedziało w jej głowie, ale pewnym był, że nie chodziło o tłok, czy unoszący się w kościele zapach... Coś innego sprawiało, że Pearl z taką zaciętością starała się przekonać go do tego, aby zostali na zewnątrz. Było jednak za późno, a za nimi w przejściu pojawiły się kolejne osoby i ostatecznie blondynka, wspierając się na jego ramieniu weszła do kościoła. - Dasz radę, Kicia - mruknął cicho, gdy znaleźli się już w środku. Usiedli w ostatniej ławce, a Jay powiódł wzrokiem po zgromadzonych by ostatecznie i tak zatrzymać go na dziewczynie. Ona zaś wyglądała na taką, która bardziej była zainteresowana czubkami własnych butów niż czymkolwiek innym. - Ja także... Chyba już wszyscy zdecydowali się na nas zerknąć - odparł, bo czuł się średnio komfortowo z zaistniałą sytuacją. Dlatego podobnie jak Pearl wolał skupić się na niej, a niżeli na ceremonii, której i tak nie rozumiał, ani nie uważał za ważną dla siebie. Owszem współczuł krewnym Pearl utraty bliskiej im osoby, ale Jasper nie był katolikiem i dla niego ta cała msza była jakimś nieporozumieniem. Znacznie szybciej i mniej boleśnie byłoby spotkać się na cmentarzu, nad wykopaną dziurą, do której wpuszczą trumnę, klecha powie kilka słów i wszyscy rozejdą się do domów. Im jednak przyszło siedzieć w świątyni i słuchać nudnych i niezrozumiałych psalmów.
- No, totalnie... - Odparł, nachylając się lekko w stronę dziewczyny, aby nie przeszkadzać innym w nabożeństwie. - Nie mogę się doczekać tych wspólnych modlitw i rozmów o bogu, kręci mnie to strasznie - dodał, nasączając każde swoje słowa odpowiednio dużą dawką cynizmu. - Aczkolwiek, to ty jako pierwsza zaciągnęłaś mnie przed ołtarz... Szybko działasz - dorzucił jeszcze głupi żarcik, aby nieco rozluźnić Pearl, o ile było to w ogóle możliwe. Swoją drogą zaczął się zastanawiać, czy ona specjalnie ignoruje wszystko wokół, bo ma gdzieś ten cały rodzinny spęd, czy to jakaś forma ochrony, bo to co się działo wywoływało w niej nieprzyjemne emocje, czy wspomnienia. Oczywiście pomyślał o jej martwej siostrze, ale ani śmiał insynuować, by Pearl nadal tak mocno przeżywała tę tragedię. Owszem wiedział o tym, że szukała mordercy Lucy na własną rękę, a raczej na to wskazywały dokumenty i materiały, które znalazł w jej mieszkaniu, ale nigdy nie poruszali tego tematu, a Jay czuł, że jeszcze nie są na takim etapie, aby mógł to zrobić i czegokolwiek się przy tym dowiedzieć.
Zrobiło się nieco poważniej i niestety, ale nawet cicha rozmowa nie wchodziła w grę. Właśnie wtedy, gdy dopiero po pewnym czasie ponownie zerknął na Pearl, Jasper odniósł wrażenie, że zmarniała, a jej twarz przybarwiła się smutkiem i strachem. Wyglądała na kogoś, kto w pełni uczestniczył w pożegnaniu bliskiej osoby, nawet jeśli były to ułamki sekund, wystarczyły one do tego, aby Ainsworth zadziałał instynktownie i w akcie okazania Pearl jakiegokolwiek wsparcia, złapał ją za dłoń i zacisnął delikatnie palce, nie spoglądając już dłużej na jej zamyśloną twarz. Sam odwrócił spojrzenie ku stojącej na niewielkim podeście trumnę i zły był na samego siebie, że nie porozmawiał wcześniej z Pearl o tym, kim była dla niej nieżyjąca ciotka.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Dziwnie poczuła się, gdy powiedział, że da radę... trochę jak dziecko, za które nie chciała uchodzić, ale też gdy była młodsza, brakowało jej kogoś, kto powiedziałby jej te dwa słowa. Może to pod ich naporem, a może przez upór weszła, nieistotne, bo niezależnie od powodów, żałowała. Kościół ją przytłaczał... przytłaczały ją wspomnienia siostry i myśl, że w tej trumnie leży jedyna osoba z rodziny, która zawsze widziała w niej więcej, niż inni. Brała ją na kolana, gdy rodzice brali pozostałe córki, stawała w jej obronie, gdy państwo Campbell z góry zakładali, że Pearl jest wszystkiemu winna. Ciotka Daisy była ważna, a Pearl nigdy nie podziękowała jej wprost za to, ile dla niej zrobiła. Śmierć była kurewsko niesprawiedliwym tworem, którego nie pojmowała, jak wiele innych ludzi, ale jednocześnie uważała, że ma większe prawo od reszty, by ją nienawidzić. Nie było to pewnie prawdą, ale gdy sobie tak wmawiała, jakoś tak łatwiej jej było na to wszystko patrzeć.
- Jesteś ich główną atrakcją - odpowiedziała nieco machinalnie, bo zdawała się trwać w innym miejscu, o wiele bardziej odległym. Próbowała się przywołać do porządku, ale w tym miejscu nie szło jej to najlepiej.
- O ile będzie chciała z tobą rozmawiać, do mnie ledwo co się odzywała - przypomniała sobie ten czas, gdy pomagała Divinie z kąpielą i dyskusja nie była zbyt porywająca. Zaraz też przewróciła oczami, bo chyba jednak Jasperowi udało się odciągnąć jej uwagę od cioci. - Jeśli liczysz na jakiś sakrament, to co najwyżej ostatnie namaszczenie, skarbie - cmoknęła cicho, ale zaraz nawet takie odzywki miały być zbyt głośne, bo zaczęła się ceremonia i cóż... nie było to najłatwiejsze. Starała się dystansować, ale nie potrafiła, a wspomnienia, jak sceny z filmów przewijały się przed jej oczami, raz po raz. Miała wrażenie, że jednak wyjdzie z tego kościoła, mogła być znów na językach, ale musiała wyjść - tak przynajmniej sądziła, bo wtedy poczuła jego dłoń na swojej dłoni. Nie spodziewała się takich gestów i część niej chciała go odsunąć, posłać pełne politowania spojrzenie, ale chyba zabrakło jej sił i nim się zorientowała, sama zacisnęła palce na jego dłoni, ten jeden raz pozwalając sobie na coś takiego, licząc, że to jest już granicą, jakiej nie przekroczą. Kiedy wiec nabożeństwo dobiegło końca, odetchnęła, patrząc jak ludzie wychodzili z ławek. Oni wyszli jako ostatni i wtedy dość naturalnie puściła jego rękę, dochodząc do wniosku, że ta forma bliskości była jej bardzo miła.
- Dziwny taki pogrzeb bez organisty... moja rodzina na pewno będzie tym faktem niepocieszona - po pierwsze czuła, że powinna coś powiedzieć, a po drugie wolała zrzucić temat na Divinę, niż żeby ten dotyczył siebie. - W sumie żal mi tej sieroty... musiała chodzić na każdy pogrzeb - uniosła kącik ust w kwaśnym uśmiechu i odetchnęła głębiej, gdy opuścili kościół, kierując się za konduktem żałobnym na cmentarz. - Może ty też niebawem będziesz musiał, więc to ze mną, to taki chrzest bojowy - dodała i zatrzymała się gdzieś w cieniu drzewa, gdy ksiądz nad dziurą w ziemi odprawiał jeszcze jakieś modły. Miała już dość i chciała udać się na stypę, a potem zapomnieć.
- Ileż można wkładać skrzynię do ziemi, no do cholery jasnej? - burknęła pod nosem, teraz, na powietrzu, czując się już na tyle pewnie, że łatwiej było jej wrócić, do roli, którą uwielbiała grać - tej pewnej siebie i nieczułej kobiety, którą takie trywialne kwestie jak śmierć ciotki nie mogą dotknąć.


Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
W zasadzie nie dziwił się rodzinie Pearl, że miała ją za czarną owcę, skoro on sam przyszedł na tak poważną ceremonię jako właściwie kto? Dowód na to, że blondynka potrafi znaleźć sobie jednak kogoś, kto nie przyniesie jej wstydu? Przecież na dobrą sprawę nie wiedziała o nim nic, a to co wiedziała niekoniecznie było powodem do pochwalenia się przed krewnymi. Nie więc zaskakującego w tym, że wiele spojrzeń kierowanych w jego stronę nie charakteryzowało się przychylnością. I chyba też z tego powodu, Ainsworth postanowił, że zrobi wszystko, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony, by trochę utrzeć nosa tym złośliwym ciotkom.
- Jakoś się jej nie dziwię - odpowiedział pół głosem, a kącik jego ust uniósł się w nonszalanckim uśmiechu, gdy zakpił sobie z Pearl. - O ile ty będziesz mnie namaszczać to spoko - dodał jeszcze, ale na tym głupkowate żarty się skończyły.
Trzymał dłoń Pearl, dopóki blondynka sama jej nie zabrała, ale nastąpiło to dopiero na koniec mszy. Jasper nie chciał nadawać temu gestowi jakiegoś większego znaczenia, ale nie było co się oszukiwać; nie było to chwilowym pokrzepieniem, poklepaniem po ręce by okazać żałobnikowi wsparcie, zdecydowanie kryło się za tym coś więcej, ale każde z nich udawało, że absolutnie wszystko pozostało bez zmian.
- Wiesz, myślę, że jakby im cholernie zależało, znaleźliby jakieś zastępstwo... W ogóle to dziwne, że ksiądz nikogo nie znalazł, nawet nie zapytał kiedy Divina wróci - mruknął Jasper i z jakimś nieopisanym wyrzutem zerknął w stronę klechy, który szedł na przedzie pochodu. - Myślę, że traktowała to jako formę rozrywki - zażartował podle, bo nie mógł przecież wiedzieć, że faktycznie Norwood była przecież nawiedzona i z zapartym tchem czekała na wygrywanie żałobnikom smutnych melodii. - Przy tobie udaję, że jestem zaangażowany w ten cyrk, przy niej zaopatrzę się w ipodsy - odpowiedział o swoim planie, bo nie było opcji, aby słuchał tych katolickich bredni każdego dnia z uśmiechem na twarzy. W ogóle nie miał zamiaru wchodzić do kościoła, o ile nie zostanie do tego zmuszony.
Na cmentarzu stanęli nieco z boku, ale wciąż niektórzy krewni zerkali na nich z zaciekawieniem. Jasper starał się to ignorować i podobnie jak blondynka czekał na moment, w którym wreszcie będą mogli się zmyć.
- Śpieszy ci się gdzieś, czy nóżka boli? - Zapytał, może troszkę nie fair, bo samemu czuł znużenie, ale on w porównaniu do Pearl był tutaj kompletnie z przypadku.
Gdy ceremonia dobiegła końca, Jasper podszedł by złożyć wieniec wśród innych kwiatów, bo Pearl z tą swoję kostką i niebotycznymi szpilkami mogłaby jeszcze wpaść do tej dziury w ziemi, gdyby zahaczyła o jakąś losową grudkę ziemi.
- Rozumiem, że teraz zacznie się najlepsza zabawa? Jakieś wskazówki? Twoją matkę już poznałem, przeurocza kobieta, a ojciec? Wiesz... Muszę wiedzieć, kogo pytać o twoją rękę - Rzucił zaczepnie, gdy powoli kierowali się w stronę wyjścia z cmentarza i póki co udawało im się uniknąć konwersacji z kimkolwiek z rodziny blondynki.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Starała się nie myśleć o tym, jak nieodpowiednie było wzięcie kogoś na pogrzeb, a tym bardziej Jaspera, który ostatecznie wcale nie był nikim więcej jak znajomym. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce wszystko zaczynało wyglądać inaczej i blondynka nawet przed samą sobą nie potrafiła udawać, że w jakiś sposób zaczyna jej na nim zależeć. Chciała mieć jego uwagę i chciała wiedzieć, że on woli poświęcać ją jej, niż innym. Tylko, że to, jak i wszystko inne co związane z Jasperem, było niebezpieczne, a ona zerkając na niego ukradkiem, widziała doskonale, że wygląda wręcz idealnie, jak powód dla którego znów miałaby się załamać i skończyć ze złamanym sercem.
- Zastępstwo? A kto normalny przyjdzie grać za marne grosze na czarno? Kto w ogóle potrafi, bo chyba ogarnąć organy to nie tak łatwo... sama nie wiem - zmarszczyła nos, uważając, że lepiej już skupić się na temacie Diviny, niż roztrząsać to, jak ochoczo trzymała jego dłoń w kościele. Naturalnie po czasie była za to na siebie wściekła. - Być może, co miała poza tym? - wzruszyła ramionami, bo Norwood nadal jawiła się w jej głowie, jako niezwykle niecodzienne zjawisko, wręcz odrealnione. - Ten cyrk? Rozumiem, że jak ty umrzesz, ro wystarczy, jak spuścimy ciebie w muszli klozetowej, niczym martwą rybkę? - skrzywiła się, patrząc na niego pytająco. To nie tak, że ona jakoś niesamowicie się angażowała w pogrzeby, ale po prostu zaskoczył ją jego dobór słów.
- Chcę zapalić, a nie patrząc jak kogoś zakopują - odpowiedziała na jego pytanie, a widok ten wcale nie był dla niej łatwy. Kilka osób łkało, w tym jej matka i widziała, jak ojciec ją pociesza i patrzyła na ten obrazek, myśląc sobie - siłą rzeczy - jakie to przyjemne, być słabym człowiekiem. Możesz się upokarzać rozpaczą, a ludzie jeszcze gładzą ciebie po głowie.
- Po prostu jakaś kawa, ciasta, a potem się zmywamy - wyjaśniła, bo jej mama już otarła słone ślady i zapraszała wszystkich na stypę odbywającą się nie tak daleko, więc mogli przejść pieszo. - Ojciec idzie obok matki, udaje, że mnie nie ma, tak to u nich działa - wyjaśniła, kierując się wraz z innymi do lokalu, w którym miała odbyć się część dalsza. - Pewnie mama już mu ciebie sprzedała, jako starego nieudacznika, wybacz, tak to u nas działa... - wyjaśniła lekko, opierając się na ramieniu Jaspera, ale tak jak wcześniej obiecywała, szła cały czas równo, tylko raz straciła nieco równowagę i zaklęła pod nosem, czując bol w kostce.
- Ani słowa, podłoże było nierówne - oznajmiła od razu, co w zasadzie było prawdą, ale inna sprawa, że jej noga też nie miała się aż tak dobrze, jakby chciała. Z tyłu szły jakieś starsze panie, zajęte rozmową ze sobą i chociaż Pearl nie zamierzała się wtrącać, wychwyciła kontekst ich opowieści. - Podejrzani ludzie na cmentarzu? - podchwyciła, mówiąc bardziej do siebie, niż Jaspera. - Na stypie oczarujesz te panie i wypytasz o to, ok? - jej by mogły nie powiedzieć, ale skoro miała tutaj Jaspera, postanowiła to wykorzystać i zebrać parę informacji.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Wbrew pozorom Jasper zadbał o to, aby po jego śmierci (nagłej, czy też nie) jego ciało, które będzie wtedy już nieprzydatne, posłużyło innym. Czy wezmą z niego organy, czy też oddadzą studentom, by mogli szkolić swoje umiejętności, było mu to obojętne. Zaś o sferę duchową i jakiekolwiek ckliwe pożegnania kompletnie nie dbał. Było mu obojętnym, czy rodzina zapragnie go pożegnać z namaszczeniem, czy na świecie nie pozostanie nawet tabliczka z jego imieniem, która stanowiłaby pomnik jego popieprzonego życia.
- "My" - Z całego tego przytyku Pearl, Jasper wyłapał tylko to słówko. Oczywiście też nie miał zamiaru dzielić się z blondynką tym co postanowił. Wręcz zamiast rzeczowej odpowiedzi, blondynka dostała głupi żarcik. - Czyli jednak planujemy wspólną przyszłość; urocze - wyszczerzył się na koniec, a potem skupił już na tym, aby do końca ceremonii wyglądać na zamyślonego i przejętego momentem człowieka.
Podczas drogi na stypę, Jasper uważnie rozglądał się po zgromadzonym towarzystwie. Wśród kilku osób rozpoznał znajome twarze, bo przecież mieszkał w Lorne przez lata, nim wyjechał na drugi koniec kraju. Jednak wtedy był innym człowiekiem, a w zasadzie poza znajomością z widzenia, nigdy nie zamienił słowa z nikim z rodziny Campbell. - Spoko, jeszcze odszczeka te słowa - odpowiedział z dumą. Nawet nie przejął się tym jak zabrzmiało to co powiedziała mu Pearl, bo przecież... Sam wybrał sobie taką drogę, a skoro inni widzieli dokładnie to co chciał, mógł być tylko zadowolony. Wystarczyło mu, że sam znał prawdę i wiedział jak cholernie wiele już osiągnął, nawet jeśli zasługi te nie podpisane były jego nazwiskiem. - Kim są twoi rodzice? W sensie wiesz... Co robią, robili w życiu - Dopytał, bo skoro mieli o sobie tak wysokie mniemanie to zapewne mogli poszczycić się jakąś zacną karierą, albo sporym majątkiem.
Zerknął na dziewczynę, gdy ta nieco mocniej naparła na jego ramię. Nic nie powiedział, ale gdy przed nimi pojawiły się niewielkie schody, Jay objął Pearl w asekuracyjnie w pasie i tak już dotarli na miejsce, gdzie niektórzy z krewnych zaczęli zajmować swoje miejsca.
- Nie przesadzasz? Przecież to mogło chodzić chociażby o Nathaniela... Pewnie urządzał sobie schadzki z Diviną wśród nagrobków - rzucił głupio, ale faktycznie kilka sekund później dosłyszał coś o Lucille i wiedział, że Pearl nie da mu spokoju jeśli nie dowie się czegoś więcej w tej sprawie. - A co będę z tego miał? - Nawet jeśli zgodził się już na to, aby jej pomóc, to przecież nie musiała o tym wiedzieć, a on mógł sobie coś ugrać.
- Ojciec chciałby z tobą zamienić słowo, Margretto - Niespodziewanie zjawiła się przy nich pani Campbell, która po obrzuceniu Jaspera przenikliwym spojrzeniem, zwróciła się chłodno do swojej córki. - Na osobności, więc zostaw tego człowieka przy stoliku - dopowiedziała po hiszpańsku, pojęcia nie mając o tym, że "ten człowiek" doskonale rozumiał ten język.
- Nie miałem okazji złożyć pani kondolencji - wtrącił, nim kobieta odeszła. Chyba ją tym zaskoczył, bo otworzyła szerzej oczy, gdy Jasper ujął delikatnie w dłonie jej chłodną rękę. - Współczuję i piękna ceremonia, mimo braku organisty - dodał poważnym tonem, chociaż wiedział, że gdyby tylko zerknął na Pearl, parsknąłby niekulturalnie. Postawił sobie jednak za punkt honoru, aby zrobić wrażenie na matce blondynki i chociaż miałby udawać totalnego kretyna, osiągnie swój cel.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Fuknęła niezadowolona z tego, że wypomniał jej formę, w jakiej się wypowiadała.
- My w sensie żyjący - odpowiedziała od razu, aby nie zdążył sobie czegoś wyobrazić. - Oj już nie udawaj, Jasper, przecież gdybym faktycznie planowała nam przyszłość, zwiałbyś w podskokach - postanowiła zmienić nieco strategię. O ile to on "podrywał" miał przewagę, bo ona musiała to negować, kiedy tak naprawdę Pearl znała się na mężczyznach. Ci nigdy nie lubili zobowiązań, a ją lubili przede wszystkim za to, jak wygląda i też dlatego, że potrafiła być całkiem pociągająca. Idealna na parę nocy i zapomnienie, ale nie chciała, by i Jasper tak ją sklasyfikował, dlatego powinna lepiej się pilnować.
- Nikim szczególnym... - wzruszyła ramionami, bo niestety nie pochodziła z żadnej fascynującej rodziny. - Mama jest nauczycielką, a ojciec pracuje w administracji jakiejś firmy usługowej - skrzywiła się, jakby sama potrzebowała chwili, by to jakoś nazwać. Majątku też nie mieli, dom, jak dom, ani biedny, ani bogaty. O wiele bardziej, niż o rodzicach, wolała już rozmawiać o możliwości zdobycia jakiś informacji.
- Divina nie może pójść do kibla sama, więc wątpię, by teraz randkowała z Nathanielem - wypomniała mu trochę obruszona, bo dla niej to nie były żarty. Poza tym zaraz zmrużyła odrobinę oczy. - Moją wdzięczność - odpowiedziała, bo co innego mogłaby mu zaoferować? To znaczy takich rzeczy było wiele, ale sama z siebie nie planowała niczego wymyślać. Jeszcze jakby było za wesoło, musiała do niej podejść matka i nazwać ją przy Jasperze imieniem, którego nie uznawała. Pozostawało jej wierzyć, że nie zwrócił na to uwagi.
- Ten człowiek może być twoim przyszłym zięciem, więc może jednak spróbuj być milsza - odpowiedziała również po hiszpańsku, bo nawet jak chciała dogryźć mamie, to nie chciała dawać satysfakcji Jasperowi, gdyby ten to zrozumiał. Kobieta natomiast zmierzyła Jaspera wzrokiem i prychnęła pod nosem.
- A czego on miałby szukać u takiej smarkuli... gdy dasz mu wszystko czego chce, kopnię cię w dupę i znów będziesz płakać - odpowiedziała kobieta, wciąż w języku, którego zgodnie z ich przekonaniem Jasper miał nie rozumieć. Trzeba przyznać, że Pearl nie potrafiła znaleźć na to dobrej odzywki.
- Musisz być taka? - odpowiedziała jedynie, ale Jay się wtrącił, czym zaskoczył je obie. Blondynka przypatrywała się temu wszystkiego z wysoko uniesionymi brwiami, a i jej matka nie spodziewała się podobnego zagrania, mimo to próbowała utrzymać niedostępną i surową postawę.
- Dziękujemy... cała rodzina pomagała, no, a przynajmniej osoby, które miały czas się zaangażować, rozumiem, że moja córka zamiast organizować pogrzeb, wolała skupiać się na panu - cmoknęła i spojrzała na Pearl, przypominając jej o ojcu, to też faktycznie musiała odejść i posłuchać wywodu o tym, jak to była niedobra dla matki, jak to znów kogoś przyprowadziła, jak to w jego firmie jest jakiś wakat na sekretarkę i mógłby ją wkręcić, bo przecież nie uznawali tego, że jest dziennikarką, w końcu tylko Lucille miała ku temu predyspozycje. Głowa już ją bolała, kiedy wróciła do Jaspera, a ten musiał skończyć już rozmawiać z jej matką, bo spotkała go przy tych starszych paniach mówiących o cmentarzu.
- Panie wybaczą, ale porwę go na moment - mruknęła, łapiąc mężczyznę za ramię. - Dowiedziałeś się czegoś o tym cmentarzu? - zapytała ciszej. - Ojciec wspomniał, że tablica nagrobna mojej siostry została zniszczona - mruknęła ciszej, bo wcale nie lubiła mówić z kimkolwiek o Lucille, ale skoro był tutaj z nią, to potrzebowała tym się z kimś podzielić.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ