aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
  • 7.
Minęło dziewięć dni odkąd Florina Bridwhistle praktycznie wykrwawiała się po samym środku dzielnicy Opal Moonlane - wypadek samochodowy spojrzeniem osoby trzeciej wyglądał na tragiczny. Samochód Flo podczas całego zdarzenia - kilkukrotnie obrócił się wokół własnej osi - ostatecznie lądując na trawniku do góry nogami. Przypięta pasami - ledwo oddychając - została uratowana, dzięki szybkiej interwencji Eve Paxton, jak i funkcjonariuszy - uszła z życiem lądując w szpitalu. Zatrzymali ją na cztery doby - zero trwałych uszkodzeń ciała; skończyło się na wstrząsie mózgu oraz zwichniętej ręce (dzięki Bogu nie złamana) - to by zatrzymało ją tutaj na dłużej - o całe dwa lub (co gorsza) trzy miesiące. Dora nie wypuściłaby jej ze swojego domu w takim stanie - zachowywała się tak jakby jej córka została sparaliżowana. Flo częściowo rozumiała jej nadopiekuńczość (śmierć jednej z bliźniaczek), jednak z drugiej strony wprawiało ją w to w częste irytację - gdziekolwiek by poszła, co by nie zrobiła Dorothy znajdowała się tuż obok - starając się wyciągnąć aktorkę z opresji - w której (o dziwo!) wcale się nie znajdowała.
Tego było już za wiele.
Często nocami - podczas bezsenności w swej jasnej łepetynie rozpracowywała „plan ucieczki” - jednak leki, oraz co jakiś czas powracający tępy ból uniemożliwiał dziewczynie na rozpoczęcie. Zaskakujące - lecz mimo wszystko starała się być posłuszna - jadła, piła - gdy Dottie chciała - uśmiechała się, a większość dni spędzała w swym łożu - wypadek skonstruował z niej „idealną córeczkę” - wiecznie uśmiechnięta, obecna podczas rozmów - wywoływała radość w swojej matce.
Nadeszła środa, czyli dzień sprzedaży staroci, które Dora tak uwielbiała przetrzymywać w swoim garażu (w końcu zwykle gdy je kupowała, dopiero po powrocie pojmowała, że nie pasują do posiadłości); wraz z Richardem, sąsiadem - wciąż nielubianym poprzez Florinę (co z tego, że po powrocie ze szpitala dostała od niego bukiet róż - po prostu się podlizywał) z rana wyjechali na te całe przedsięwzięcie - w lodówce pozostawiając córce (bo już się zachowywał jak jej ojciec) kilka pudełek z gotowymi daniami. Po ciężkiej nocy, aktorka zeszła na dół - dostrzegając na telefonie, iż dochodziła piętnasta - zabrała jeden pojemnik, usiadła na kanapie, włączyła telewizor - i zasnęła.
Obudziła się dopiero w chwili gdy usłyszała huk zamykających się drzwi - w tej samej chwili opakowanie po jedzeniu upadło na podłogę - oczom Flo ukazała się postać mężczyzny. - Należało mi się... - rzuciła pół żartem, rzecz jasna nie uważała Bennett'a za mściwego, zwyczajnie ich ostatnie spotkanie nie należało do zbyt udanych, a to był zabawny zbieg okoliczności. Z początku spróbowała się schylić, jednak ciało odmówiło jej posłuszeństwa - wzrokiem powędrowała do Croocker'a nie ukrywając, że zmierzyła jego sylwetkę. - Ładnie wyglądasz, wybierasz się gdzieś? - na jej obronę trzeba przyznać, że wciąż otumaniona proszkami - niekoniecznie rozróżniała rzeczywistość (czy coś mu to mówiło?) - więc nawet jeżeli on jego ubiór się kobiecie spodobał - nie powinien brać tych słów na poważnie. Tak przynajmniej powinno to wyglądać, prawda? - Zabierz mnie ze sobą... - dodała, posyłając mężczyźnie subtelny uśmiech. - Nie narobię Ci wstydu. Obiecuję. - dłoń położyła na lewej stronie klatki piersiowej - jakby to miało coś zmienić. Serio? Naćpana i ubrudzona sosem od spaghetti - z przetłuszczonymi włosami, oraz w za dużych ubraniach męskich (ojca, czy Bena?), wyglądałaby dobrze przy jego boku?
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
  • 3.
Bennett Croocker usilnie starał się ignorować obecność Floriny. Chociaż z natury pozostawał uczynnym człowiekiem i na wzór Niewidzialnej Ręki niekiedy próbował pomagać Dottie przy opiece nad córką marnotrawną – prędko umykał do swych własnych spraw. Do sprawdzianów, kartkówek, poszukiwa modelki oraz niezliczonych spotkań z nielicznymi znajomymi. Plan dnia aktorki stał się dosyć rozechwiany oraz niestabilny (zupełnie jak jej stan); ale udało mu się zsynchronizować swój własny grafik z okienkami dziewczęcia podczas których drzemała bądź siedziała w pokoju gościnnym. W tych chwilach przemykał do własnej sypialni bądź bezszelestnie przemieszczał się po domu. Czasem czuł się głupio, że tak paraduje na palcach i trzaskał jakimś garnkiem mocniej niż powinien jak gdyby zadośćuczyniając sobie te dziecinne podchody. Trudno jednak o krytykę owego zachowania, gdy w rzeczywistości działało i brunet sypiał zdecydowanie lepiej. Oczywiście poprawę swojego stanu tłumaczył unikaniem Floriny – nie wprowadzał tu czynnika pod postacią omijania rzeźby Jennifer szerokim łukiem.
Niestety, tym razem nie dało się uciec przed złym okiem Flo. Umówiony z bliską przyjaciółką zeskoczył ze schodów po to; by ujrzeć wpatrujące się w niego, zaspane ślepia. Mina mu lekko zrzedła, nerwowo zerknął na nadgarstek obejmowany przez dwa skórzane paski starego zegarka. – Dobrze wyglądam? – automatyczne rzucił się do wiszącego w kolu lustra. Nie wydawało mu się, by prezentował wybitnie atrakcyjny widok. Trochę jak Charlie ze Zmierzchu. Czysta, gruba kurtka flanelowa; granatowa koszula pod spodem. Czarne włosy zaczesane na bok. Ogolił się –szczegół wybijał się ponad pozostałe. Czyżby chodziło o to? – Tak, wychodzę. – usiłował ominąć detal, że idzie na spotkanie z przyjaciółką. Jakby to powiedział mój uczeń – „kobietą płci żeńskiej”, hehe. Sorcia za wybicie z immersji – skojarzyło mi się. Florina już wykazywała niepokojące skłonności do fantazjowania na temat wrzucania biednego wdowca w ramiona innych dziewczyn. Gdyby pochwalił się, iż z wizytą wpadła do niego nieco zatroskana, odrobinę nadopiekuńcza i nie znająca pojęcia „przestrzeni osobistej” gorąca trzydziestka – za którą, swoją drogą, mocno nie przepadała sama Jennifer... Cóż, takie wieści z całą pewnością zadziałałyby na korzyść dzikich hipotez i teoretyzacji aktorki.
Nie. – odmowa sprawiała wrażenie wyjątkowo stanowczej i chłodnej. Niby jedno słowo a przeszyło powietrze niczym ostrze noża. Ben nie podejmował próby wytłumaczenia dlaczego nie chciał brać Floriny ze sobą. Prawdopodobnie uznał, że sytuacja jest dosyć jasna.

1. Nie lubili się. Tudno temu zaprzeczyć.
2. Przez ostatnich kilka dni unikał jej jak ognia. W bezpośrednim kontakcie, znaczy się.
3. Magicznym sposobem nie wymieniła twarzy na inną. Bezustannie przypominała mu zmarłą małżonkę i prędko nie ulegnie to zmianie.
4. Była naćpana. Szczęśliwie tylko lekami, choć kto ją tam wie? Może przyjechała do Lorne Bay zaopatrzona w trzy torebki koki. W Hollywood wszyscy brali, czy nie?

No i najważniejsze. Polly. A raczej Poline Jackson. A raczej Agatha Jackson, bo przecież należy się przechrzcić przed wstąpieniem w szeregi kultu świata sztuki. Szkoda, że świat sztuki najwyraźniej nie chciał widzieć Agathy w swoich progach, ponieważ chociaż pracowała za ośmiu – bidulka nie miała na koncie żadnych sukcesów. Posiadała natomiast minusowy status konta bankowego i mieszkanie zawalone dziesiątkami rozpoczętych i niedokończonych rzeźb. Przyjazd z Brisbane w celu odwiedzin Benny’ego łączył się z nadzieją, że brunetowi wiedzie się znacznie lepiej. Że znowu pożyczy jej pieniądze albo da jakieś kontakty. Z Floriną byłaby to nienawiść od pierwszego wejrzenia. – Pominnaś iść do łóżka. – burknął pod nosem, naraz niwelując dystans pomiędzy nim a pilotem do telewizora. Wyłączył szatynce jedyne źródło nieustającej rozrywki.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
Wcale go nie nie lubiła.
Po prostu, tak zwyczajnie dział aktorce na nerwy - zazwyczaj uważała się za odpowiedzialną, stałą w swych emocjach osobę, lecz te jego panoszenie - wiedza na absolutnie każdy temat (rzecz jasna chodziło o jej profesję, ale w życiu za żadne skarby; by się do tego nie przyznała); mądrzył się - a raczej wymądrzał przed blondynką, ukazując bezczelnie swoje wygórowanie - nie przepadała za taką cechą u człowieka - aż tak widoczną. Czyżby zamienił się na mózgi z Jen? Na pewno coś od niej złapał odziedziczył. W czasach młodości Jennifer zawsze uważała, że góruję nad towarzystwem (czy to w szkole, czy wycieczkach) - lubiła wypowiadać się w kwestiach, które nawet jej nie dotyczyły i zapewne nigdy nie będzie miała nic wspólnego. Tamtego wieczoru ujrzała w nim swoją siostrę - rozpieszczoną, roszczeniową i niebezpieczną - nie spodobał się kobiecie ten widok. Może zbyt gwałtownie zareagowała, może... za bardzo ją poniosło, lecz nie chciała być wrogiem nauczyciela - wręcz przeciwnie, sądziła że przypadną sobie go gustu. Opowieści Jenny o swym (wcześniej) chłopaku (później) mężu upewniała dziewczę w przekonaniu, iż idealni wpasowuję się do rodziny. Był do nich podobny, uczciwy - i stuprocentowo zawładnęło nim pracoholizm. Mogło się wydawać, że czasem przypominał Dorę - swoją nadopiekuńczością oraz spokojnym kalkowaniu sytuacji - mógł w późniejszym, nieco dalszym okresie startować na „głowę rodziny.” Jednak teraz przy bliższym poznaniu, w oczach Flo spadł niżej - nie na sam koniec, bo tam znajdował się Richard (heh), lecz od tamtej pory część aktorki nie potrafiła pozostawać w takim zachwycie jego osobą - jak wciąż przytrzymywała Dorothy. Był jej wymarzonym zięciem, a raczej synem, którego nie chciała wypuścić z własnych ramion.
Obserwowała go, bacznie mrużąc przy tym oczy - w tym stanie nie umiała tak idealne skrywać swoich emocji. - Nie potrafisz przyjąć ode mnie komplementu? - aż tak bardzo był obrażony? To ona powinna - skrytykował jej „strajk” - przy tym obraził rozumowanie oraz bezczelnie pouczał jej we własnej profesji - a mimo to uśmiechała się i starała się być całkiem miła. Okej, gdyby nie znajdowała się na haju - zapewne tej rozmowy by nie było - podobnie jak plastyk - unikałaby go; spędzając większość czasu poza farmą, lub od razu wyprowadziła się do pięknego domu - który bezustannie czekał na lokatorów w jeszcze piękniejszej dzielnicy Opal Moonlane. A jednak gdy tu ugrzęzła pojęła, że ta sytuacja (oboje mają zbyt przerośnięte ego by przeprosić - ona wciąż nie miała za co); nie zmieni się przez minimum kolejne dwa tygodnie - to chyba lepiej się pogodzić, prawda? - Gdzie? - serio nie spodziewał się tego pytania? Nawet podczas największej schizy - ciekawość z Floriny by nie wyszła. Ponownie zmierzyła sylwetkę rzeźbiarza - niby z pozoru nic się nie zmieniło; to jednak flanelowa kurtka miała raczej status wychodnej - a koszula pod spodem była wyprasowana. Na randkę? Zmrużone powieki pozostały - wścibskość się rozpoczęła. - Dlaczego? - rzuciła. - Wolisz, abym tu zgniła? - kiedy wyłączył jedyne urządzenie, które jeszcze ją pocieszało. - Nie będziesz mi rozkazywał. - czyżby temperament powrócił? - Tak się nie robi, to niezgodne z kodeksem. - szwagierki i szwagra? Ciężko stwierdzić - mówiła same głupoty. Dostrzegając, że znajduję się blisko - uniosła rękę kładąc na ramieniu mężczyzny i całkowicie bez sił podjęła pierwszą próbę wdrapania się po nim, lecz dopiero druga zakończyła się sukcesem. Będąc tak blisko i wpatrując się w błękit tęczówek - dopiero po (za o wiele długich) pięciu sekundach gwałtownie się odsunęła. - Jestem głodna. - stwierdziła, w końcu cały posiłek bezustannie leżał na połowie kanapy i części jasnego dywanu. - I mam dość tych domowych obiadków. - nawet tupnęła nóżką jak mała dziewczynka. - Zamów mi chociaż pizzę. - otóż telefon Bridwhistle roztrzaskał się w trakcie wypadku.
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
To prawda, był odrobinę pretensjonalny. Nie wpisywał się jednak w poczet przysłowiowych, podręcznikowych artystów; którzy z dumą zadzierali nosa, dusząc się ciasno zaciśniętym na szyi cienkim szaliczkiem. Bennett nie nosił golfów, nie starał się zmuszać ludzi do zrozumienia bądź polubienia sztuki. W zasadzie, niewiele obchodziło go zdanie innych. Równocześnie w oczach mężczyzny istaniło coś, co tworzyło wokół niego osobliwą aurę. Sprawiał wrażenie nieco wywyższającego ponad szare masy. Hollywood rzeczywiście uważał za dosyć żenujące zgromadzenie a ponieważ Florina należała do owego kultu, gdzieś w głębi błękitnych ślepi pozostawała automatycznie klasyfikowana jako osoba mainstreamowa. Osoba nie rozumiejąca bądź odrzucająca światło prawdziwego rzemiosła. Ktoś kto zaprzedał duszę diabłu.
- Nie potrafię przyjmować ich od nikogo. – mruknąwszy przesunął palcem wskazującym i serdecznym prawej ręki po swoich brwiach; jakby usiłując je przylizać podobnie jak włosy. Jen również miała niekiedy gest i komplementowała jego wygląd. Ostatecznie, nie należał do najbrzydszych mężczyzn. Nigdy nie wierzył w te pochlebstwa. Unikał ich jak ognia. Nie wiedział skąd wzięła mu się taka niechęć do słodkich słówek. Może obserowanie rozpadającego się małżeństwa rodziców oraz pustych uprzejmości jakie do siebie wypowiadali, gdy jeszcze próbowali ratować związek wyryło w jego jaźni znaki ostrzegawcze?
Serio, nie spodziewał się tego pytania. – Nie Twoja sprawa, prawda? – jak zwykle brzmiał jak buc, ale tylko dlatego; że nie zgadzał się na wymuszony i zupełnie fałszywy savoir-vivre. Bo też czemu właściwie jak zachowywać się grzecznie i dbać o komfort osoby; która (przynajmniej w jego skromnej opinii) plamiła pamięć własnej siostry obrzydliwymi, wymyślnymi insynuacjami. Posiadających ziarnko prawdy, o czym było już elaborowane. – Nie obchodzi mnie co będziesz robiła. Ciebie nie powinno obchodzić co będę robił ja. – miał zamiar pozostać taki zdystansowany; ale kolejne słowa kobiety skutecznie wyrwały go z uczuciowego letargu. – Kodeksem? – parsknąwszy uniósł brwi. Błękitne oczy wpatrywały się w Birdwhistle z rozsnącym rozbawieniem. – Jakim kodeksem? Nie wiedziałem, że mamy jakiś kodeks. – nawet zatrzymał się, żeby nie umknęło mu ani jedno słówko z tego nadciągającego wytłumaczenia. Przy okazji skrzyżował ręce na piersi bo w tej pozycji czuł się zdecydowanie bezpieczniej.
Florina była dla niego takim dziwacznym, nieprzewidywalnym stworzeniem. Znaczy, w zasadzie każda kobieta taka była; aczkolwiek szatynka wybijała się przed szereg. Podobnie zresztą jak jej siostra. Nie przestawał się uśmiechać również, gdy wdrapywała się po nim jak po rosłym drzewie – co generalnie jawiłoby się jako ponowne przekraczanie pewnych granic. Tym razem widzialnych. – Sama zamów sobie pizzę. – burknął, by naraz kiwnąć w kierunku kuchni. – Widziałaś kiedyś coś takiego jak telefon stancjonarny? Wisi za lodówką. – nikt go nie używał, więc można wybaczyć aktorce to niedopatrzenie. Mierząc rozmówczynię wzrokiem Benny doszedł do nieco poważniejszych wniosków, meming aside. – Na poważnie powinnaś pójść do łóżka. Ile wzięłaś tabletek? – telefon zawibrował mu w tylnej kieszeni spodni. Bezustannie patrząc na kobietę wyciągnął urządzenie i zerknął na ekran. Oblicze mężczyzny zdawało się na moment spochmurnieć, potem jednak na jego twarz wpełzła osobliwa zgoda na cokolwiek dostał. Jak gdyby spodziewał się takiego obrotu spraw i wyłącznie w pierwszym, pierwotnym odruchu miał chęć walnąć sobie w łeb. – Jaką chcesz? – poddał się. Nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć kiedy. Może to skutek tego smsa a może po prostu skapitulował bo tak czy siak trzymał telefon w dłoni. Ciężko opadł na siedzenie i zatopił się w kanapie.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
W rzeczy samej, nie planowała pokazywać mu się z lepszej strony; zabawną część swojego charakteru - zamierzała pozostawić dla tych, którzy wywoływali w aktorce szczęście, chociaż... w pewnym mniemaniu, można było dojść do wniosku, że Bennett Croocker mógł wyciągać z kobiety wszystko co najgorsze. Był jak „płachta na byka” - a trzeba przyznać, że Flo dawno nie czuła w sobie takiej intensywnej irytacji (a nie zapominajmy o tym, że pracowała w Hollywood); coś w tym było - jednak żadne z nich nigdy nie powinno sprawdzać co jest tego przyczyną.
Westchnęła przeciągle, trochę tak jakby była znudzona - oliwkowym spojrzeniem przesuwając po całej sylwetce mężczyzny. - Nie martw się, coś takiego więcej się nie powtórzy. - częściowo to prawda, nie zamierzała komplementować jedynego człowieka, którego jeszcze kilka dni temu chciała udusić. To mijało się ze wszystkim co obiecała tamtej nocy, poza tym starała się by jej słowa przybrały ton uszczypliwych na zasadzie: „Wcale nie wyglądasz tak dobrze.” Lecz wyglądał i w takich chwilach Florina rozumiała, co jej siostra w nim widziała - gdy się postarał prezentował się niezmiernie apetycznie - całe szczęście, nie potrafił czytać w myślach - bo takie spostrzeżenia pomiędzy szwagier-szwagrowa(?) nie znajdowało się na liście zdrowych. Jednak przez ten jeden moment, niezmiernie króciutki - zastanowiła się jakby wyglądało jej życie, gdyby nigdy nie wyjechała do Los Angeles. Kogo on byłby mężem?
- Boże jaki z Ciebie gbur. - rozłożyła ręce w geście lekceważącym marszcząc przy tym brwi, całe fantazje które wiły się w łepetynie aktorki automatycznie ukróciła - to śmieszne, że mogła w ogóle o nim w taki sposób pomyśleć - nawet naćpana, obolała i wycieńczona nie dotknęłaby go kijem (heh). - To było tylko z grzeczności. - bzdura - wyłaniająca się zza ona, skłamała by nie wyjść na taką miłą - zwłaszcza, że Floriną głównie kierowała ciekawość. Od wypadku nie wyszła na zewnątrz, przez te dziewięć dni zdążyła obejrzeć tyle odcinków, że zwyczajnie przestało ją to interesować - zapragnęła zobaczyć prawdziwy świat, a nie ten ekranie telewizora. - W ogóle mnie nie obchodzisz. - dodała, posyłając mu subtelny, niezbyt przyjazny uśmiech. W jednej trzeciej tego zdania rzeczywiście tak było, w końcu oni nawet się znali - mógł robić co chciał i gdyby nie przyjechała do Lorne Bay nie mieliby tej szansy aby się poznać, jednak w tym momencie - siedząc w tym domu sama, po lekach zdała sobie sprawę, że życie nauczyciela jest o wiele ciekawsze niż ta bezczynna samotność. - Jakim kodeksem? To Ty mnie pytasz? - uniosła wymownie brwi obserwując towarzysza, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. -Przepraszam, nie wiem kiedy wpadło mi to do głowy. - podczas tego rozbawienia, wyglądała całkiem uroczo, policzki jej się zarumieniły - a oczy zabłysły tak, że prezentowały się jak szklane. - Ale ożeniłeś się z moją siostrą, to powinniśmy być dla siebie mili. Kodeks mówi, że koty drze się z teściową. - nawet przez ułamek sekundy Flora nie potrafiła sobie wyobrazić, aby Dora posiadała w sobie choć odrobinę uszczypliwości.
Bliskość jaką przez chwilę tworzyli nie kwalifikowała się do tych odpowiednich; częściowo rozumiała, że przekroczyła granicę - lecz z drugiej strony powinien jej wybaczyć, potraktowała go bardziej jak wspinaczkę niżeli miałoby to prowadzić do bardziej intymnych poczynań. - Nie znam numerów na pamięć, a poza tym ostatni raz używałam go gdzieś z dekadę temu. Jeszcze działa? - zupełnie zapomniała o jego istnieniu, a technologia poszła w górę - nie powinien zachowywać się jak pretensjonalny starzec (i morze...) - Tyle ile wskazywała recepta. - taaa, jasne, bolało więc brała więcej - najważniejsze, że nie łączyła ich z alkoholem, jak większość kobiet z wyższych sfer. Z depresją i nerwicą.
Widząc jak opada na kanapę, przez chwilę przyglądała się artyście w milczeniu. Posmutniał. - Ze szpinakiem. - rzuciła, by zaraz opaść dokładnie obok mężczyzny. - Ale możemy wziąć dwie. - dodała, jakby od razu wiedziała co się wydarzyło. Został skazany na nią. Chociaż niech pizza mu to wynagrodzi. - Taką jaką chcesz. - skwitowała, prawą dłonią poklepując go po ramieniu.
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
Bennett poznał Jennifer w mroźny, grudniowy wieczór. Jako młody magister jeszcze wtedy „z braku laku” wykładał na uczelni na którą uczęszczała młoda Birdwhitle. Zresztą, przez niedługi czas byli tzw. „kolegami ze studiów”. Chociaż on należał do tych starszych kumpli (no i studiował kierunek autentyczny tzn. sztukę samą w sobie, nie krytykę – co automatycznie czyniło go ustawionego nieco wyżej w łańcuchu pokarmowym owej instytucji), których raczej mija się na korytarzach wpatrzonych przed siebie bądź w ciasnej grupce znajomego tylko jemu towarzystwa. Benny zwykle przechadzał się po hali z Poline Jackson. Dziewczęciem noszącym w sobie zadziwiającą mieszanką flegmatyzmu oraz energiczności. Średnio co trzy miesiące kompletnie zmieniała swój wygląd – makijaż, kolor włosów oraz ich ścięcie; bezustannie poszukując siebie. Animozje pomiędzy Jen a (jeszcze wtedy) Agathą rozpoczęły się od tej właśnie nocy, kiedy Croocker magicznym sposobem znalazł się na studenckiej imprezie w akademiku a Jackson wzięta została za jego szaloną, ekscentryczną partnerkę.
Powyższy wstęp nie jest kompletnie bezsensowną zapchaj dziurą, lecz zręcznie nakreśla przedział czasowy – kiedy poznało się przyszłe małżeństwo i dlaczego wyjazd Floriny do Los Angeles niewiele by zmienił. Nie w tym wymiarze. Tym bardziej, skoro przez długi czas para nie wyrywała się do przyjeżdżania do Lorne Bay. Ani poznawania swoich rodzin, tak generalnie. Croocker nieszczególnie chwalił się rozwiedzionymi rodzicami: pogrążonym w melancholii, wciąż zakochanym w matce tacie oraz przebojowej mamusi; która z biegem czasu stała się trophy wife drugiego małżonka. Przynajmniej ona była szczęśliwa – pomimo posiadania miana „trofeum”, nie zalegała kurzem zapomniana gdzieś na szczycie półki. Tkwiła w samym centrum wszechświata ukochanego, za co Ben był mu dozgodnnie wdzięczny. Przynajmniej świadom, że ta dorobiła się drugiej rodzinki nie musiał jeździć do matki zbyt często. Wolał ojca: jego przestronny oszklony apartament przy szczycie wieżowca, dyplomy wywieszone na ścianach, półmrok oraz kolekcje starych płyt.
W ogóle mnie nie obchodzisz. Nie brzmiało to prawdziwie. Raczej niczym próżne gadanie „naćpanej”, zmęczonej dziewczynki. Niekiedy wydawało mu się, że złapałby z nią wspólny język. Niestety, prędko zmieniał zdanie. Prędko mówiła coś głupiego (w jego mniemaniu) bądź irytowała go wyrazem swojej twarzy. Miała dziwaczne skłonności do marszczenia brwi w bardzo specyficzny sposób. Ogólnie jej buzia była cholernie „plastyczna”. Miała ponadprzeciętnie rozwiniętą mimikę, co odróżniało ją od siostrzyczki. Oblicze Jenny często było niezmienne i trudne do odczytania. Co łączyło się też ze skłonnościami kobiety do trzymania uczuć w sobie – wszystko to rozwijało się wraz z postępej ich relacji. Cóż, nie byli idealni. Ale byli. – Szpinakyeem? – aż język mu się potknął pomiędzy zębami. – Kto jada pizzę ze szpinakiem? Oszalałaś? – i powiedziała to osoba, za moment poprawiwszy się na kanapie oznajmiająca swoją miłość do: - Pizza z ananasem. I owocami morza. Z białym spodem. – równocześnie spojrzał na nią jak na tych memach, kiedy oczekujesz na kąśliwy komentarz.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
Gdyby tu została...
Gdyby nigdy nie wyjechała do Los Angeles nie poznałaby Harolda, i nie pokochałaby go całym sercem. Dzisiaj, nawet w danej chwili myśli blondynki krążyły wokół podstarzałego mężczyzny (miał teraz pięćdziesiąt lat) - wyobrażała sobie co by się stało, jeżeli Hal nie wpadłby w ramiona innej kobiety. Czy była temu winna? Zaniedbywała go? W ciągu pięciu lat ich małżeństwa stała się sławna - częściej wyjeżdżała, a nawet jak była w pobliżu głównie wisiała na telefonie, czy to z menadżerem - czy z inną równie ważną w karierze aktorki osobą. Jednak najczęściej zastanawiała się nad jednym ważnym stwierdzeniem: jak przestać kochać? Uwolnić się od tej traumy - wyleczyć złamane serce. Albowiem teraz, sześć lat po rozwodzie, nic się nie zmieniło. Reżyser bezustannie stanowił część życia Floriny - ukształtował ją - nawet sposób bycia blondynki wiązał się z oczekiwaniami byłego męża. Wciąż kochała, i wciąż cierpiała.
W tej o to kwestii ciężko było szukać pomocy, szczególnie u bliskich - Dora, po ponad dwóch dekadach o odejścia Jima (zapomniałam jak ojciec miał na imię) w swoich opowieściach nadal opisywała męża w dobrym świetle - pomimo pozostawienia córek można było dostrzec iż kobieta w pewien sposób darzyła mężczyznę uczuciem - przez tyle lat nie zastąpiła go nikim innym - dlatego narastała w Flo obawa, że ją czeka podobny los. Była podobna do matki, (może z tego względu nie potrafiły dłużej ze sobą wytrzymać); odziedziczyła jej dryg do nieustannego kontrolowania sytuacji, a także ciągłej troski o najbliższych - to ją odróżniało od Jen.
Spojrzała na niego w tym przypadku marszcząc brwi - by ostatecznie się roześmiać nieco szczekliwym śmiechem. - Boże... - zaczęła, przyglądając mu się uważniej - trochę jakby próbowała wyczytać coś rozszyfrować z twarzy nauczyciela. Po sekundzie lub dwóch nie sprawiała wrażenia jakby się jej udało. - ...jesteś z tych trzech procent ludzkości, która uważa się za wykwintnych smakoszy. Nie znasz się. - pokiwała głową, raczej w sposób przeczący - sama wyobraźnia potrawy wprowadzała aktorkę w stan obrzydzenia. Fujka, przez wielkie F.
Wtedy nastała cisza - nieco niezręczna, co było zaskoczeniem, albowiem każde z nich wpisywało się w poczet osób dość gadatliwych. Zapewne gdyby to była randka okazałaby się wielką klapą - choć tej dwójce daleko byłoby do formy romantycznej. Rzecz jasna, tym salonie brakowało jednej osoby - która mogłaby rozruszać towarzystwo, lecz wiedzieli, że nie ma ona możliwości powrotu - byli skazani na siebie, przynajmniej przez ten cholerny wieczór. Flo spojrzała na drzwi z nadzieją - Dorothy nie wróci prędko - może powinni się rozstać i pójść do swoich pokojów? Minęły zaledwie trzy minuty, a wydawało się jakby godzina. Zakasłała - zbyt charakterystycznie niż gdyby rzeczywiście była chora, odważyła się powrócić wzrokiem do rzeźbiarza. „Raz kocie śmierć.” - Więc jaka jest Twoja smutna historia? - chyba każdy taką miał, prawda? Co się wydarzyło, że zdecydował się zostać artystą - a nie lekarzem, prawnikiem czy też innym dość elokwentnym zawodem, który robiłby furorę w rodzinie, a nie na zasadzie: wyszła za marzyciela, jeszcze się doigra.
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
Fakt, iż Florina rozważała swój potencjalny błąd posiadając mężczyznę; który ją zdradził jest dogłębnie obrzydliwy. Nawet jeśli dziewczyna zbyt dużo czasu spędzała w rozjazdach bądź wisząc na biznesowych telefonach nigdy nie powinno dojść do równie paskudnego scenariusza. Zdrada nigdy nie była usprawiedliwiona i gdyby Bennett zdawał sobie sprawę z rozważań szatynki pewnie trzasnąłby ją przez głowę. Albo nakapował na nią Dorothy. – Ja mam dobry gust. – mrunął nieco obruszony, ale równocześnie autentycznie zaskoczony; iż ktoś mógłby nabijać się z jego preferencji. Owszem, uważał swoje poczucie estetyki, gustu oraz wszystkiego innego za lepsze od większości ludzi. Może jest w tym ziarnko snobizmu, niemniej było w tym sporo prawdy. Czyż człowiek obcujący ze sztuką, oddychający nią i tworzący nie staje się człowiekiem wyższej kultury od takiego przeciętnego Jacksona?
Przez jakiś czas w ciszy wybierał odpowiednią aplikację i robił zamówienie. Kompletnie nie skupiał się na wykonywanej czynności. Zastanawiał się po co właściwie się ogolił. Powinien wiedzieć jak skończy się ten wieczór. Powinien zostać w pokoju i nie narażać się na kontakt z Birdwhistle.
A jednak, czuł się przy niej znacznie bardziej komfortowo niż jeszcze parę dni temu. Kto wie czy takie unikanie kobiety i dawkowanie jej towarzystwa nie wyszło mu na dobre? Sama Flo pomagała będąc kompletnym przeciwieństwem swojej siostrzyczki. Jedynym problemem był brak tych widocznych różnic w twarzy oraz sylwetki. Jennifer sprawiała wrażenie nieco szczuplejszej, aczkolwiek ten szczegół zdawał się niemalże niewidocznym a może był i figmentem wyobraźni? Finalnie Flo ubierała się w domu w dosyć luźne rzeczy podczas gdy Jen często dbała o nienaganny wygląd również w czterech ścianach domowego zacisza. Ben nigdy nie rozumiał tej obsesji. Ale w zasadzie Benny był facetem wszędzie ubierającym się tak samo. Miał wyczucie stylu (khem, tak sobie wmawiał – nie miał go kompletnie, ok). Tylko nie chciał się pindrzyć.
-Hm? – zdekoncentrowany informacjami wyskakującymi mu na ekranie, zerknął na rozmówczynię z dziwaczną, nieco głupkowatą miną. – Smutna? Co masz na myśli? – przez moment wpatrywał się z nią z prawdziwym, czystym niedowierzaniem, naraz unosząc lekko brwi. – Moja żona i dziecko nie żyją. To chyba „na tyle”. – dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jak gburowato powyższe brzmi. I chociaż miał całkowite prawo do podobnej wypowiedzi, patrząc na Flo prędko docierało do niego; że nie miała na myśli niczego złego i był odrobinę zbyt surowy. Oczywiście, pytanie nie było „w punkt”; ale z drugiej strony naprawdę trudno rozmawia się z osobą, która doświadczyła takiej tragedii. Prawdopodobnie jemu trudniej przychodziło zapomnieć. Wyłączyć myślenie. Gdzieś w odmętach umysłu wisiała świadomość o odejściu małżonki oraz dziecka – myśl aktywowana pod byle pretekstem. – Nie ma żadnej smutnej historii, Florino. – westchnął lekko. - Moi rodzice mnie kochali. Siebie również, przez długi czas. Przeżyłem studia. Miałem wernisaż. Jeden czy dwa. Z braku pomysłu i chyba uciekając przed prawdziwą pracą znalazłem fuchę w szkole. – oj, głupio to brzmiało. – Nie, żeby praca w szkole nie była... Po prostu... Nie wiem... Tak jest wygodniej a ja lubię wygodne, spokojne życie. Całe to szaleństwo świata artystycznego kompletnie zniechęciło mnie do wystawiania prac. A po co w ogóle robić prace, szczególnie rzeźby, jeśli nie planujesz ich pokazywać ani sprzedać? – wzruszył ramionami. – Twoja historia jest zapewne znacznie ciekawsza.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
Owszem, być może jest to żałosne, tęsknienie za kimś kto właściwie Cię złamał, jednak pamiętając te wszystkie wspólne chwile zanim świat zawirował; wprawiały Florinę w stan zaprzeczenia. Wtedy mogłaby wybaczyć gdyby on...
No właśnie - zrobił cokolwiek.
Harold odszedł, rzucił się w ramiona innej i skazał biedną, zrozpaczoną blondynkę na samotność. Nie umiała już zaufać, nie do końca - każde z jej następnych związków okazywały się nieistotne, wręcz toksyczne (była temu winna). Odebrał aktorce część siebie, może z tego powodu tak naiwnie pragnęła powrotu, aby ją odzyskać? Lecz czy na pewno, chodziło tylko o nią? Pierwsza miłość podobno najbardziej boli. - A może lepiej zabrzmi, że masz oryginalny gust? - wciąż przy rozbawieniu, i bezustannie nagminnie (jak zauważył) zmarszczyła brwi, by po chwili opaść głową na oparcie kanapy - utrzymywanie jej w tym stanie mijało się z prostą czynnością; nadal czuła jak jej ciało jest wycieńczone - i jak tabletki oddziaływały na nią zbyt mocno, pragnęło jedynie spać - i odprężać się w w wielkim łożu na górze - tylko na tą górę trzeba było jeszcze wejść - schody nie wpisywały się w szereg łatwych, a przecież nie poprosi go, aby ją zaniósł, prawda? Nawet na to nie liczyła.
Z drugiej strony miała nadzieję, iż Bennett nie wlicza się w szereg artystów aż nadto wrażliwych, albowiem ci których udało się aktorce poznać, bezwzględnie ukazywali swoją wyższość i zbyt wielkie wyuzdanie wobec prac, ubioru czy tzw. „gustu” - musieli być najlepsi - chaotyczni i rozeznali we wszelakiej kulturze. Dokładnie pamiętała moment gdy podczas jednej z imprez charytatywnych usłyszała słowa od niejakiej Neli Gomez (prawdopodobnie zmieniła swoje dane osobowe, by lepiej wpasowywały się do Amerykańskiego snu): „Nieważne jak o tobie mówią byle nie przekręcali nazwiska” (czy nie był to przypadkiem tekst zerżnięty z niejakiej puszki energetyka(?) - Czyste szaleństwo. Artyści są pojebani szaleni. Niekiedy Flo dziwiła się, że Jen lubi z nimi przebywać - a nawet za jednego wyszła. Ale może do nich pasowała - być może była podobnie zwariowana. Tylko brakowało jej talentu...
Moja żona i dziecko nie żyją. To chyba „na tyle”.
Znieruchomiała, wielkimi zielonymi tęczówkami obserwując towarzysza, mina aktorki reprezentowała: „Ja też ich straciłam... ” - lecz cisza i ból wygrał tą walkę. Wiedziała, że przez ostatnie lata nie postrzegano kobiety jako dobrej siostry, zajęta karierą, za oceanem uciekała od odpowiedzialności - jednak kochała Jenny - pragnęła aby bliźniaczka była szczęśliwa.
Przeszedł ją dreszcz gdy wypowiedział całe imię - brzmiało to dość intensywnie, mimo to nie odzywała się - w milczeniu słuchiwała się w każde słowo, zdanie - niczym jakby je chłonęła powolutku, lecz z całą siłą. Pozwoliła mu się zwierzyć - nawet jeżeli właściwie tego nie robił, by ostatecznie głośno westchnąć. - Dzieciaki na pewno Cię uwielbiają. - odpowiedziała z dość ciepłym uśmiechem na twarzy. - Nie jest czasem łatwo zaryzykować. Postawić na jedną kartę. - choć ona tak zrobiła - porzuciła wszystko i wyjechała. - Niektórzy potrzebują więcej czasu. - dodała, cały czas obserwując mężczyznę. - I wcale nie mówię, że jesteś z nich. - wtrąciła gdyby jednak zrozumiał ją opacznie. - Widziałam Twoją rzeźbę. - widziałam Jen. - Gdybyś pokazał mi ich więcej, na pewno kupiłabym którąś do swojego domu w Nowym Jorku, oczywiście jeżelibyś tego chciał. - skwitowała. Bo tak naprawdę gdyby ktoś ze śmietanki towarzyskiej zobaczył dzieło rzeźbiarza - zostałby odkryty. Jednak prawda jest gorsza, prawdziwych artystów docenia się dopiero po ich śmierci.
- Moja historia? - powtórzyła za brunetem. - Czy ja wiem... - ponownie na niego spojrzała. - Nie nazwałabym jej ciekawej... - westchnęła i choć była przyzwyczajona do ciągłej obserwacji, teraz czuła się jakby jego wzrok ją parzył. - Wyjechałam do brata mamy, Jamesa. Rzuciłam szkołę. To niezbyt odpowiedzialne. Chciałam więcej od życia... - czy poskładać złamane serce? - Wtedy poznałam Harolda. Zatrudnił mnie. Tak w skrócie... - nie chciała się wypowiadać na temat byłego męża, było to wciąż bolesne. Humor blondynki uległ zmianie - nie chciała mu zawdzięczać swojej sławy, ale może to tylko jego zasługa?
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
Cóż, miał oryginalny gust. Prawda, która przecięła powietrze połaskotwaszy mężczyznę po uszach uniosła mu lekko brwi. Niczego jednak nie powiedział. Wcisnąwszy do płuc nadmierną ilość powietrza, niemal się nim zachłystną; by naraz wypuścić je na powrotną wolność. Miał oryginalny gust nie tylko w kwestii kulinarnej, ale również w kwestiach innych. Ulubionych rzeźbiarzy, filmów (tutaj: Batman i Robin z Georgem Clooneyem oraz StokrotkiVery Chytilovej; zaskakujące połączenie), kobiet... Pierwsza partnerka (znacznie starsza, dosyć niegrzeczna modelka w Akademii Sztuk Pięknych), najlepsza przyjaciółka (rozszalała, z drżącym sercem i dzikimi pomysłami; tęczą noszoną w zaskakująco zdrowych jak na jej wybryki włosach), małżonka. Ben nie uciekał z tego toru wyznaczonego przez dosyć nietypowe upodobania. Powiercił się chwilę na kanapie, jakby pragnąc zagłuszyć oraz wypełnić ciszę spowodowaną milisekundą zadumy. Rozmyślał tak może uderzenie serducha, aczkolwiek intymność owych rozmyślań sprawiła; iż zdawało mu się, że milczał nazbyt długo.
Co do artystów – każdy chciał być najlepszy. Dlatego właśnie zostali wykuci w wyjątkowy sposób, zostali ulepieni z innej gliny. Nie trzeba było wpisywać się w szereg absolutnych perfekcjonistów lub pedantów bądź pokrzykujących maniaków; aby ambicje przerastały możliwości lub okoliczności. Apetyt na rozpoznanie, na docenienie zawsze rosnący w miarę jedzenia. Nowe zdolności, świeże spojrzenie na sprawy, kolejne dzieła; nic nie wpasowywało się w pustkę w kształcie sukcesu.
Też ich straciła. Aczkolwiek od lat nie utrzymywała kontaktu z siostrą – stąd komentarz (wciąż – nazbyt impulsywny i butny). Gdyby jednak dziecko przyszło na świat Flo stałaby się Wielką Nieobecną w jego życiu. Po prawdzie, o czym zapewne nigdy się nie dowie, Jennifer nie planowała uczynić jej matką chrzestną chłopca. Miała nią zostać właśnie Margaret – młoda mamusia, która w buty rodzicielki wdepnęła tuż po ogólniaku. Siedziała z Jenny w jednej ławce na dwóch przedmiotach i choć dziewczęta zaczęły utrzymywać bliższe stosunki dopiero po zajściu przez panią Croocker w ciążę – tyle wystarczyło. Było to więcej niż dawała z siebie jako siostra Florina. Przynajmniej w odczuciu nieco rozczarowanej poluzowanymi kontaktami z bliźniaczką, Jenny. Może ta decyzja miała być przysłowiowym wiadrem zimnej wody na głowę aktorki? Może pragnęła w ten sposób niemo wykrzyczeć Flo jak bardzo za nią tęski, jak wiele kobieta traci w tym swoim głupim Hollywood?
Wzruszył ramieniem. – Nie wiem czego teraz chce. – musiał od nowa ułożyć sobie życie oraz plany a to wymagało skupienia; którego aktualnie nie posiadał. Brakowało mu również cierpliwości i chęci do zastanawiania się nad swoimi dalszymi losami. Tymi prywatnymi jak i zawodowymi; choć święcie przysięgał, że kolejnej żony nie weźmie. Że nigdy więcej się nie zakocha.
- Rzuciłaś szkołę i zostałaś wielką gwiazdą. Rzeczywiście, mało ciekawe... – zerknął na drzwi, ale intuicja go zawiodła i nikt nie zapukał z dostawą. – Na pewno masz wiele interesujących, pikantnych szczegółów. Pewnie większość z nich wolisz zachować dla siebie... Mam pytanie... – znowu poprawił się na siedzeniu. – Nie obraź się, ok? To neutralne pytanie. Nie ma na celu nikogo obrazić. – chwilkę wahał się, ale wygrało zaciekawienie. – Nigdy nie uznałaś, że zrobiłaś karierę... przez łóżko? Że poznałaś wielkiego Harolda z wielkim działem; które wystrzeliło Cię do gwiazd i usadziło w jednej z konstelacji? – prawą dłonią powiódł przez powietrze na wzór musicalowego aktora. W ciemnych oczach nie było widać złośliwości. Naprawdę pytał z ciekawości.
ambitny krab
sunny
brak multikont
aktorka — eclipse pictures
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Moon has punished itself for every wish it wasn't able to fulfill; lovers have burdened it with their secrets for far too long. It's filled with goodbyes and remorse; it's covered in self inflicted wounds of restless despair.
Florina Bridwhistle nie wiedziała że była jest złą siostrą.
Wyjazd do Los Angeles stanowił impuls, napędzony złamanym sercem - chęcią uzyskania lepszych możliwości, spełnieniem się (w przeróżnych dziedzinach); jak i również ujrzeniem więcej poza granicami małej mieściny zwanej Lorne Bay. Pragnęła żyć, pełnią siebie - rozkoszować się przepięknymi widokami, a nawet zatańczyć na dachu wieżowca State the Building. Była młoda, posiadała marzenia i nie bała się zaryzykować; pozostanie w Australii - ukończenie studiów, by zaraz wyjść za mąż i napłodzić dzieci - automatycznie ją odrzucało. Zatraciłaby się w tej agonii; ludzie bez wyobraźni twardo stąpający po ziemi - posiadający plany na przyszłość nie potrafiliby jej zrozumieć. I wcale nie musieli - to był jej świat, przestrzeń którą przez lata budowała. Gdyby ktoś (Dorothy, przyjaciele, partner...) jej powiedział, choćby napomknął iż przez swe niezliczone fanaberie może stracić siostrę... trudno jest określić co by zrobiła, albowiem kochała Jen bezgranicznie, najbardziej, z całego serca - ta miłość była nie do opisania. Wyjątkowa - jakie posiadają tylko bliźniaki: „It's a twin thing.”
Czy naprawdę była aż taka zła?
Wspominając przeszłość, gdy samotnie przemierzała ulicę wielkiego miasta i z płaczem dzwoniła do Jennifer - lub kiedy to Jenny podczas tych połączeń wspominała jej o swoich osiągnięciach czy to w profesji czy w życiu prywatnym. To zawsze były blisko. Nie musiały widywać się codziennie, nie musiały przez wiele godzin ze sobą rozmawiać, by wiedzieć ile dla siebie znaczą. Być może zawiodła, być może w ostatnim czasie nie popisywała się swoją „miłością” - w końcu nie przyjechała na ich ślub (choć przez lata pluła sobie o to w twarz); to jednak część aktorki pojmowała, że Jen ma nie tylko Dorothy, ale również Bennetta - tak jak wielokrotnie wypowiadała: „miłość jej życia.”
Teraz będąc tutaj - bez niej; siedząc na tej (rzeczywiście niewygodnej) kanapie (właściwie spędzając w tej pozycji większość ostatnich popołudni) powoli dochodziły do blondynki nagminne narzucające się z podwójną siłą reminiscencje - iż nie straciła tylko siostry, ale również te wszystkie chwile gdy mogła być w pobliżu. To straszne i jeszcze bardziej przygnębiające - zwłaszcza gdy dojdziemy do punktu kulminacyjnego; otóż Florina Bridwhistle prawdopodobnie nie znała już tej prawdziwej Jenny; tej która wyrosła na dorosłą kobietę - godną aby stać się matką, a co gorsze jedyna osoba, jaka mogłaby zdradzić tą tajemnicę udało się „celebrytce” zrazić już na wstępie.
Nie rozumiała dlaczego pomiędzy nią, a towarzyszem co chwilę pojawiała się ta natarczywa niezręczność, była gadułą - aktorką, nauczoną przebijać takie sytuację, a mimo to ta chorobliwa cisza wkraczała coraz częściej, bezwzględnie ich przyciszając. - Nie zostałam gwiazdą od razu... - wtrąciła znowu w ten charakterystyczny sposób marszcząc brwi. - Poza tym, żadna ze mnie gwiazda. - poprawiła się, ponieważ nienawidziła tego określenia. - Każdy uważa, że „wygrałam życie.” Bo jeżdżę po świecie, upajam się w blasku fleszy i zarabiam miliony. - odpowiedziała z całkiem poważnym tonem głosu. - Nikt nie mówi o tym, że wyjeżdżam, przez rok jestem poza domem i często muszę przekraczać własne granice. To jacy są ludzie, reżyserzy i to co do mnie mówią i traktują mnie jako kolejny rekwizyt do swojego przedstawienia. - skwitowała zielonym spojrzeniem obserwując mężczyznę. - Bo choć nie ubrudzę się smarem, to jednak poza kurtyną, też nie jest za ciekawie. - odetchnęła głośno, ciałem opadając na oparcie kanapy.
Kolejna wypowiedź Croocker'a doprowadziła do chwilowego zdrętwienia ciała. Nie był pierwszy, który zapytał i na pewno nie będzie ostatnim. - Czy to zbrodnia się zakochać? - rzuciła, przesuwając placami po swych jasnych włosach.
ambitny krab
-
nauczyciel plastyki | rzeźbiarz — lorne bay state school
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
A thousand times the mysteries unfold themselves
Like galaxies in my head
And on and on the mysteries unwind themselves
Eternities still unsaid
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie a było bardzo proste. Wystarczyło zwyczajne tak albo nie. – przez moment wpatrywał się we Florine nieco przymrużonymi oczyma. Analizował buzię rozmówczyni rozważając czy warto kontynuować właśnie rozmyślania. Sprawiała wrażenie niezadowolonej z jego opinii. – Ale chyba brak odpowiedzi jest odpowiedzią samą w sobie, czyż nie? – nie starał się nacisnąć jej na odcisk ani być niegrzeczny. Miał surową opinię na temat aktorów, aktorek oraz ich „problemów”. Prawda jest taka, iż każde z nich wiedziało jaką cenę przyjdzie zapłacić za sławę oraz pieniądze a część z nich – która tej sławy nie chciała – odrzucali wielkie role i skupiali się na ambitnych, niezależnych produkcjach lub zostawali w teatrze. Równocześnie Croocker nie szukał z Flo kolejnej zwady. I tak zdawało mu się, że relacje z siostrą zmarłej żony ma paskudne i pomimo antypatii pomiędzy rodzeństwem Jennifer nie chciałaby; aby jej ukochany wojował z siostrzyczką. Zresztą, nie chciał robić tego teściówce; starającej się tak tylko mogła odrzucać własną rozpacz i żyć codziennością.
W związku z powyższym Benny nie zadawał już żadnych pytań. Niedługo potem odebrał jedzenie, które mimo początkowych planów – podzielił na trzy porcje i swoją zabrawszy na piętro spędził w pokoju już całą noc oraz większość następnego poranka.

/2zt
ambitny krab
sunny
brak multikont
ODPOWIEDZ