W dużym uproszczeniu dokumenty i podcasty true crime tworzone są głównie dla dwóch celów. O rozwiązanych sprawach mówi się przede wszystkim dla przestrogi - na co uważać, gdzie wyglądać czerwonych flag, jak się uchronić przed niebezpieczeństwem... Rozmawianie o tych, często od lat nierozwiązanych, celuje w odnalezienie tego ostatecznego kawałka puzzla, który mógłby w końcu spędzić sen z powiek najbliższym ofiar. Problem w tym, że o tych drugich nie mówi się tak prosto, jak o tych pierwszych - wiele jest niewiadomych, wiele podejrzanych, wiele możliwości. Jedną z takich niewyjaśnionych, australijskich spraw zajęłaś się jeszcze w czasie raczkowania Twojego podcastu. Wciąż nieobyta jeszcze tak w pełni w to, na co możesz sobie pozwolić i czego nie powinnaś oraz mocno zaangażowana emocjonalnie w sprawę (może dlatego, że ta - choć wydarzyła się na drugim końcu Australii - trochę zbyt dobitnie przypominała sytuację, która spotkała Ciebie?), chyba ze zbyt dużym naciskiem skupiłaś się w swoim odcinku na jednym z podejrzanych. Może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że właśnie niedawno zupełnie oczyszczono mężczyznę ze wszelkich podejrzeń i teraz ten podjął się internetowej krucjaty przeciwko "niedoświadczonym kryminalnie podcasterom, którzy wydają wyroki na niewinnych osobach". Nie byłaś jedyną przekonaną o winie faceta, ale - pech czy jednak coś więcej? - ten przeprowadził się niedawno do Cairns. Skoro policja uznała, że absolutnie nie miał związku z tamtą sprawą, to może nie musisz się obawiać niczego poważnego, prawda? Ale z drugiej strony... Mężczyzna dziwnym trafem jakoś zamilkł w internecie, za to Ty zaczęłaś odbierać tajemnicze głuche telefony - prywatnie i w pracy - a w Twojej skrzynce pojawił się niepodpisany i niezrozumiały list. Czy to żarty któregoś z Twoich znajomych? Czy jednak...?
mabel fairweather