właścicielka — Once Upon a Tart
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi klimatyczną kawiarnie, w której serwuje świetną kawę i pyszne wypieki. Pisze romanse do szuflady. Od trzech lat jest w stałym związku i do pełni szczęścia brakuje jej tylko pierścionka na palcu.
2.

Malia miała za sobą kilka naprawdę paskudnych dni, a może nawet tygodni. Odkąd jej mama poważnie zachorowała, w jej życiu wiele się zmieniło. Praktycznie każdą wolną chwilę starsza z sióstr Beardsley spędzała w szpitalu. Choć jej relacje z rodzicami nigdy nie były fantastyczne, to teraz robiła wszystko, aby pomóc im w tej trudnej sytuacji. Jej młodsza siostra także bardzo się starała i obie mocno przeżywały obecną sytuację. Chyba żadna z nich nie sądziła, takie coś mogłoby spotkać ich rodzinę, a przynajmniej nie tak szybko. Choroba matki nie była jedyną rzeczą, która spędzała Malii sen z powiek. Oprócz tego miała mnóstwo pracy, w mieszkaniu pękła jej rura, a nad jej związkiem zawitały czarne chmury. Przez ostatnie dni Miles dziwnie się zachowywał. Coś ewidentnie było na rzeczy, dodatkowo mężczyzna ciągle unikał tematu przeprowadzki, którą zaplanowali jakiś czas temu.
Na całe szczęście Malia mogła wrócić już do swojego mieszkania. Nieplanowany remont łazienki przysporzył jej trochę nerwów, ale przynajmniej miała to już za sobą. W związku z tym, że kilka dni spędziła w mieszkaniu swojego chłopaka, jej lodówka świeciła pustkami. Po powrocie z pracy Malia udała się na wycieczkę do supermarketu. Na chwilę przystanęła przy stoisku z warzywami i owocami, usiłując znaleźć idealne awokado. Niedługo potem, gdy podniosła wzrok, przed jej oczami ukazała się znajoma twarz. — No proszę, znów się spotykamy… I to w tym samym miejscu! — rzuciła na powitanie i uważnie zbadała wzrokiem młodego mężczyznę, który stał tuż obok niej. — Znowu szukasz pomysłu na kolację? — spytała i zaśmiała się melodyjne, wspominając ich ostatnie spotkanie.

Harden E. Caulfield
powitalny kokos
nick
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
011.

Znał to uczucie – bezradność. Jego matka również zmagała się z poważną, rozwijająca się chorobą, która z roku na rok odbierała kobiecie sprawność oraz zdrowie. Stwardnienie rozsianie wykańczało ciało i choć umysł pozostawał odporny na chorobę, niszczał pod wpływem poczucia powolnego umierania. Harden nauczył się żyć z myślą, że jego matka z n i k a ł a. Oczywiście wraz z ojcem zaciekle walczyli o to, by mogła oddychać jak najdłużej, ale serce pękało im widząc, jak bardzo się męczy nawet z prostymi czynnościami. Tak czy inaczej, rozumiał przez co przechodziła dziewczyna. Przynajmniej, w przeciwieństwie do niej, nie musiał zadręczać się problemami związkowymi, gdyż w takowym nie był. Od dnia, w którym rozpadła się relacja, którą przez kilka lat tworzył z Gemmą, nie zainteresował się żadną kobietą na dłużej. Wprawdzie pojawiła się dziewczyna, która zdobyła jego uwagę, ale zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. A Harden był już za stary na to, by zgrywać szalenie zakochanego chłopaczka uganiającego się za krótką spódniczką. Te czasy miał już dawno za sobą.
Przez ostatnie dni zaszywał się w pracy, rzadko opuszczając bar. Lubił to miejsce i bardzo napracował się, by stworzyć w nim idealny klimat małomiasteczkowego pubu. Jednak i jego w końcu dopadło zmęczenie. Wziął wolny wieczór i pierwsze, co zrobił, to udał się na zakupy. Jego lodówka zwykle lśniła pustkami, a że nie był mistrzem sztuki kulinarnej, częściej kupował gotowce lub zamawiał jedzenie z dostawą pod drzwi niżeli gotował. Zamierzał nabyć trochę owoców i innych podstawowych produktów – bez szaleństw. Jednak zmienił zdanie, kiedy przy stoisku z owocami ujrzał znajomą dziewczynę.
— Właściwie dzisiaj liczyłem na jakiś deser. Będziesz w stanie mi pomóc? — spytał, nie mogąc się powstrzymać przed posłaniem dziewczynie zawadiackiego uśmiechu. Lubił flirtować i wcale się tego nie wstydził. Takie niewinne zaczepki umilały mu dzień. — Malia, prawda? — wolał się upewnić, by nie popełnić gafy już na samym początku rozmowy.

malia beardsley
ODPOWIEDZ