lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch

Minęło już dobrych kilka dni od tego ich ostatniego mega nieporozumienia. Pewnie nie wszystko jeszcze poszło w niepamięć, być może nigdy nie pójdzie, ale żyli dalej. Razem. Zaczynali randkować, wychodzić do ludzi i, co najtrudniejsze, zostawiać dziewczynki pod opieką niani. Niecodziennie oczywiście, ale coraz częściej. Dzisiaj - a niech to będzie piątek, tak jak u nas - też postanowili gdzieś pójść. Razem, tylko we dwoje. Plan był mało skomplikowany, bo uwzględniał kilka drinków w nowo otwartym barze w centrum ich małego Lorne, a potem… Potem się zobaczy. Tak, taki był plan. Tymczasem…
- Auć… - syknięcie Westona i grymas na jego twarzy odzwierciedlały to, jak się w tej chwili czuł. Stłuczona kość policzkowa wydawała się puchnąć z minuty na minutę coraz bardziej, a łapa, którą przydzwonił temu prostakowi w barze, była obolała i zdarta na kostkach. - Auuuććć… - sapnął raz jeszcze i spojrzał na żonę z mimowolnym wyrzutem. Jej mina była wymowna, a on sam zaczynał trochę czuć się, jak głupek. Osioł. Kretyn i… - No powiedz to. - mruknął pod nosem, wpatrując się w ładną buzię żony, kiedy ona przykładała mu worek z lodem do pulsującego po barowej bójce, pyska. Siedzieli w warsztacie, choć to wcale nie był ich punkt na trasie dzisiejszej randki. Po prostu… Nie chcieli wracać do domu (jeszcze), a Weston asap potrzebował lodu, Ane z kolei pewnie była nim mocno zażenowana, więc… Tia. Skończyli w warsztacie. - No powiedz… Ale z ciebie kretyn, Weston. Osioł i pajac. No powiedz to. - ponaglił Ackerman, wciąż wlepiając wzrok w jej roziskrzone, idealnie brązowe ślepia. Kącik ust zadrżał mu lekko do uśmiechu, co zabawnie kontrastowało ze zmarszczką na jego czole, między ściągniętymi brwiami, która była raczej odzwierciedleniem bólu szczęki, niż złego humoru czy złości. - Możesz powiedzieć to, albo… Możesz powiedzieć też coś innego. Na przykład „jesteś moim bohaterem, dziękuję, że broniłeś mojego honoru i tyłka”, albo coś w tym tonie… Hm? - wargi zadrży mu jeszcze bardziej i już nawet nie próbował tego zakamuflować. Krótko jednak pozwolił sobie na to rozbawienie, bo - nie wiem czy celowo, czy zupełnie nie - Ane mocniej docisnęła worek z lodem do jego szczęki, a to… Zabolało! - Aauuuućććć… - kolejne syknięcie pana jęczybuły i uśmiech zdjęty z jego bezczelnego pyska. - Nic mnie tak nie zapala, jak łapsko obcego fagasa na twoim tyłku, Ane. Nic. I lepiej to sobie… Auuććććć… Zapamiętaj, okej? - lojalnie ostrzegł, ale prawda jest taka, że Ackerman na dzisiejszy incydent kompletnie nie miała wpływu. Ręka zbyt dobrze bawiącego się oblecha znalazła się na jej pośladkach zupełnie niezależnie od tego czy miała na to ochotę, czy nie. On po prostu to zrobił, a Skyler po prostu zareagował. Tyle tylko, że tamten ważył jakieś sto pięćdziesiąt kilo, więc chociaż skończył ze złamanym nosem - jego wielka łapa podziękowała Westonowi solidnie i mocno. Dlatego tak jęczał i dlatego czujnie przyglądał się żonie. Była zła? Rozczarowana? Rozbawiona? Nie mógł zgadnąć.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
ciuch


Małe kroki są lepsze niż żadne prawda. Mimo wcześniejszych gróźb wcale nie wróciła do pracy, jeszcze nie – ciągle o tym myślała i ciągle twierdziła, że tego chce, ale nie rzuciła się na to tak od razu. Małe kroki, tak? Więc gdy przez większość dnia była po prostu mamą i nie zawsze było kolorowo, bo to nigdy nie jest kolorowe, a dzieci nie zawsze są szczęśliwe, radosne i bezproblemowe – zwłaszcza dwójka dzieci ze stosunkowo dużą różnicą wieku. To generowało problemy i to oni je musieli na bieżąco rozwiązywać i to było męczące. I jednocześnie cudowne, bo hej… była mamą, miała wspaniałe dzieci i kochającego męża. Więc była szczęśliwa. Zmęczona, ale szczęśliwa. Ale nadal cieszyła się, gdy mogła wyjść z domowych ciuchów ubrudzonych musem owocowym albo dziecięcą herbatką i byli tam tylko oni. No i połowa miasteczka jak w popularnych miejscach bywa, ale no… nieszczególnie się tymi ludźmi przejmowała. A może gdyby tak było, uniknęliby dzisiejszego wypadku? Pozwoliła Westonowi zareagować tylko dlatego, że sama była w tak ciężkim szoku, że nie wiedziała, co zrobić. Nigdy nic takiego jej się nie zdarzyło, więc no… było to oburzające, obrzydliwe i właściwie wcale nie dziwiła się reakcji Westona. Chociaż nie lubiła, gdy to robił – rzucał się na kogokolwiek z pięściami. Zwłaszcza na kogoś większego, prawdopodobnie silniejszego. I żeby była jasność, gdyby jej nie zamurowało, bo obcy facet zacisnął palce na jej pośladku – też by się na niego nie rzuciła.
Więc może jej mina była wymowna, ale przez ani sekundę nie pomyślała, że jest kretynem, osłem albo pajacem. Był Westonem. Takim Westonem w jakim się zakochała, z błyskiem w oku, uśmiechem na ustach i może dużą dawką nieodpowiedzialności. Bo przecież ten typ mógł go zabić! Dlatego w końcu się uśmiechnęła, kącik ust zadrżał jej wymownie i pokręciła lekko łbem. Odłożyła worek z lodem na kilka chwil i wzięła jego twarz w dłonie, żeby patrzył prosto na nią – Kocham cię. – dlatego teraz przytknęła wargi do jego czoła na kilka sekund i znowu spojrzała w jego oczy – I nic mnie tak nie zapala jak łapsko obcego fagasa na moim tyłku. – powiedziała dokładnie to samo, bo wcale, ale to wcale nie musiał jej przed tym ostrzegać – Ale widzisz? Widzisz? – kącik ust zadrżał jej w rozbawieniu i teraz to już całkowicie żartowała. No i wróciła do lodu na męskiej twarzy – Mój wielki tyłek znajduje swoich amatorów… nie zapominaj o tym. – pochyliła się, żeby jeszcze szepnąć mu coś na uszko – I poświęcaj mu duuuużo uwagi. – właśnie to! I zaśmiała się w głos. Po prostu.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Na szczęście to całe rzucanie się na innych - większych i silniejszych - z pięściami, wcale nie było, w przypadku Westona, częste. Właściwie to… Prawie wcale. Nie to, że nie miał czasami ochoty tego zrobić, komuś przywalić za takie czy inne spojrzenie na Ane, ale hej, nie robił tego. Po prostu tego nie robił. To dzisiaj… Dzisiaj było sytuacją ekstremalną i wyjątkową. Oblech z baru przekroczył wszystkie możliwe granice przyzwoitości, więc… Weston też mógł przekroczyć parę. Nawet jeśli ostatecznie siedział tu teraz z Ackerman, która „opatrywała” jego wojenne rany. - Hej… Nie gadaj głupot, jaki wielki tyłek. No co ty. - Skyler nie lubił, kiedy Ane umniejszała sobie… Właściwie w jakikolwiek sposób. Czy to fizycznie czy niefizycznie. Nie lubił kiedy nazywała swój tyłek wielkim, biust za małym i całą resztę zbyt taką, albo taką. - Jesteś mega, mega, Ane. Mega seksowna. Taka… Szesnastka w skali do dziesięciu. - uśmiechnął się pod nosem i nieostrożnie sięgnął dłonią do swojego pyska. Gdy tylko dotknął palcami spuchniętego policzka, wymownie syknął i ściągnął mocniej i groźniej brwi. - Twój tyłek jest idealny. I niestety nie tylko ja jeden to widzę. - dodał już z mniejszym entuzjazmem i zaraz potem wrócił spojrzeniem do oczu żony. Trochę był ciekaw czy ona naprawdę, naprawdę nie była na niego zła. Nawet jeśli ten głupi incydent finalnie zakończył się… No, w sumie niegroźnie. - Miałem plan… Plan żeby poświecić i tobie i twojemu tyłkowi dzisiaj naprawdę mnóstwo uwagi… Mnóóóstwo, Ane… Ale skoro tak… - zaczął i już po jego tonie i spojrzeniu było słuchać i widać, że trochę cwaniakuje. Wargi zadrżały mu wymownie do uśmiechu, który - gdyby sobie na niego pozwolił - byłby najpewniej uśmiechem drania i cwaniaka. Jak na gościa, który dopiero co dostał po gębie, miał też całkiem dobry humor. - To… Nie jesteś zła? Nie jakoś bardzo przynajmniej? - potrzebował usłyszeć to od niej na głos. Mało tego - złapał jej dłonie we własne i w ten sposób przerwał cokolwiek Ane robiła. Patrzył jej prosto w te jej super brązowe tęczówki, bo nie dość, że usłyszeć - potrzebował to też zobaczyć. A wiedział dobrze, że nawet jeśli jej słowa nie powiedzą mu całej prawdy, oczy to zrobią. - Mój obity pysk cię nie odrzuca? - zapytał jeszcze i jakby instynktownie wychylił go, ten pysk, mocniej w stronę Ackerman. Zmniejszył dystans między nimi, bo tak naprawdę nie potrzebowali żadnego. - Mam niespodziankę… - szepnął po ledwie chwili… I tyle! Z tym ją zostawił. Zapowiedzianą niespodzianką, ale ani odrobiną konkretów.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Na całe szczęście, bo nie chciałaby męża, który czuł ciągłą potrzebę mordobicia. Dzisiaj? Dzisiaj było to całkowicie usprawiedliwione. Gdyby nie była w takim szoku, a facet nie był prawie dwa razy większy od niej – pewnie też dałaby mu po mordzie, ale zwyczajnie ją sparaliżowało. Myślała, że takie rzeczy już się nie dzieją, że żyjemy w xxi wieku i ludzie wiedzą, że inni nie chcą być przez nich dotykani bez pozwolenia albo jakiejś bliższej relacji. Albo że po prostu nie łapie się za tyłek obcych dziewczyn w barze. A jednak!
Uśmiechnęła się jednak pod nosem widzą oburzenie Westona na jej wielki tyłek. Ale przecież wielki wcale nie oznaczało, że zły! Zdecydowanie bardziej by cierpiała, gdyby miała płaski tyłek, gdyby nie mogła założyć fajnych jeansów albo takiej sukienki jak dzisiaj – Zaledwie szesnastka? – złapała go za słówko, uśmiechając się pod nosem i raz jeszcze się pochylając, żeby go lekko pocałować. Doskonale wiedział jak połechtać jej ego, a w zamian naprawdę ładnie się do niego uśmiechnęła.
- W ogóle nie jestem zła. Dlaczego miałabym być? Że zrobiłeś coś, co powinien zrobić każdy przyzwoity facet? Coś, co zrobiłabym sama, gdyby mnie nie zamurowało? No i gdyby nie był dwa razy ode mnie większy. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale no taka była prawda! – Byłeś bohaterem i zdecydowanie, ani trochę nie jestem na ciebie zła. – zapewniła i miała nadzieję, że jej uwierzy, bo przecież nie miał powodu, żeby nie wierzyć, prawda? Zresztą nie wyglądała na złą. Zmartwioną tym, że dostał porządny cios i był obity? Owszem. Ale nie była zła, nawet w najmniejszym stopniu – Twój obity pysk jest tak samo śliczny jak zawsze. – stwierdziła pogodnie – Obawiam się jednak, że możesz mieć wstrząśnienie mózgu, albo coś w tym stylu, więc no… nie wiem, co zakładała twoja niespodzianka… ale teraz najlepiej po prostu siedzenie przy herbacie i spokojną rozmowę, żebyś nie zasnął i nie zrobił sobie większej krzywdy. Zgoda? – zaproponowała swobodnie, bo to wcale nie był koniec świata, to że ich randka musiała zmienić swój bieg. Teraz przynajmniej miał dobry powód!



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mógłby przewrócić oczami, albo próbować wymigać się od tej szesnastki i ratować się z tego w jakikolwiek sposób, ale… Uznał, że nie. Uznał, że Ane doskonale wie co o niej myśli. Na pewno mówił jej to częściej niż ona jemu. Dużo większy impakt i znaczenie miało to, że finalnie Ane nie była na niego zła. - Czyli… Przyzwoici faceci biją innych, nieprzyzwoitych, facetów po pysku? - teraz on złapał ją za słówko, ale niegroźnie. Uśmiechnął się i nie przestawał się jej przyglądać. Stłuczony policzek i piekąca warga były coraz mniej odczuwalne, głównie dzięki pakunkowi z lodem, który Ackerman od dobrych kilkunastu chwil przykładała do męskiej twarzy. Pokręcił głową, bo plan na zmianę planu wcale mu nie pasował. - Ane, no co ty. Jakie wstrząśnienie mózgu? Wyłapałem ledwie dwa proste i to wcale nie najgorsze. Nic nie jest złamane… - więc nie było powodu do panikowania. Z Westonem było w porządku. Zupełnie zupełnie ok, zupełnie zupełnie dobrze. - Możemy posiedzieć przy herbacie przez… Godzinę. - przewrócił oczami i instynktownie wpuścił na pysk nieznaczny, ale lekko cwaniacki grymas. - Możemy porozmawiać, oczywiście, że tak. Przez godzinę, nie więcej. Tyle wystarczy, żebyś przekonała się, że z moją głową jest wszystko okej. - jego ton wskazywał na to, że raczej jej to oznajmiał, a niekoniecznie sugerował, albo - co gorsza - prosił o feedback. Godzina rozmowy przy herbacie i wystarczy. A potem… - A potem… - wzruszył ramionami, lekko i ledwie zauważalnie. Odszukał wzrokiem kobiecą dłoń, tę, w której nie było lodowego worka. Sięgnął do niej swoją ręką i zamknął lekko w palcach. - Możemy przenieść się na niespodziankę. - dodał i… Już to powinno podpowiedzieć Ane jakiego rodzaju miał to być suprise. Przenieść na… Hmmm. Sky uśmiechnął się już caaaaałkiem wymownie, zadowolony z siebie, pełny satysfakcji, którą odczuwał zresztą całkiem słusznie, bo… - Nasza łódź. Jest gotowa i muszę przyznać… Całkiem nieskromnie, ale trudno, że zrobiłem z nią kawał dobrej roboty. - była dokładnie taka, jak ją widział w swojej wyobraźni. Nie za duża, ale też nie za mała. Zupełnie w sam raz. Z zewnątrz pewnie klasycznie, może biało czarna, w środku z elementami drewna, skórzaną tapicerką i innymi pasującymi elementami wykończenia. Była ładna. Naprawdę kurczę ładna. - Czeka na nas przy brzegu. Zaktowiczyłem ją tam dzisiaj z samego rana. Jeszcze spałaś i nawet nie zauważyłaś, że mnie nie było. - a on raz dwa obrócił w tę i z powrotem. - Chyba potrzebujemy z tej okazji trochę bąbelków, co? Szampan? - pytał i podniósł się z krzesła. - Jest w lodówce. Masz ochotę? - zaraz, zaraz… A nie miała być herbata?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zastanowiła się chwilę nad tym jak to ubrał w słowa. Czy przyzwoici faceci biją nieprzyzwoitych po pysku? Właściwie… właściwie to tak? Gdy wymaga tego sytuacja? Więc pokiwała głową – W sumie to właśnie tak. – stwierdziła pogodnie, uśmiechając się pod nosem, podśmiechując się właściwie, bo przecież ją znał. Wiedział, że nawet z takim… doświadczeniem zawodowym jak miała – uważała przemoc za ostatnie rozwiązanie i wolałaby, żeby się z nikim nie bił. Ale naprawdę uważała też, że jego reakcja była zupełnie naturalna i ani jej się śniło się o nią złościć. Ba! Tak trochę mogłaby się złościć jakby nie zareagował wcale. To by znaczyło, że przestało mu zależeć, bo przecież nie ma nic gorszego niż obojętność – czy to na krzywdę, czy na uczucia – Ledwie dwa proste? – powtórzyła za nim, bo nie wyglądała na przekonaną i nie była tak całkiem pewna, czy wszystko jest w porządku. Wolałaby, żeby spędził ten wieczór spokojnie. Może zamiast niespodzianek powinni wrócić po prostu do domu? Mocno się nad tym zastanawiała, ale jak widać Weston miał inne plany. I nie zamierzał rezygnować z przedstawienia jej swojej niespodzianki.
- Co? – zapytała głupio. Bo jak przenieść NA niespodziankę? Jak ich łódź była gotowa? Patrzyła na niego jakby urwał się z choinki. Może naprawdę za mocno się uderzył w głowę? Omamy? Urojenia? Przecież ich łódka jeszcze niedawno była rysunkiem, więc jak teraz mogła być już gotowa? Rozejrzała się jednak po warsztacie jakby zamierzała gdzieś tu dostrzec jej stojący szkielet w rozsypce, ale nic takiego się nie stało, więc zaczęło do niej docierać. Styki zaczęły działać – Skończyłeś ją?! – powtórzyła głupio, ale jeszcze zanim zdążył jej odpowiedzieć – zareagowała emocjonalnie okrzykiem i niekontrolowanym wybuchem radości, rzucając mu się na szyję (zupełnie ignorując to, że przed chwilą mówiła, że powinien na siebie dzisiaj uważać) – Chcę ją zobaczyć! I oczywiście, że chcę szampana. Nawet dwa. Nie będę jak królowa, nie będę rozbijać butelek o łódź… – bo zresztą nie chciała żeby szkło skończyło w wodzie – Ale zawsze chciałam zrobić ten no… no ochrzcić ją trzeba! – rzuciła podekscytowana i już sama zapomniała o jakiejkolwiek herbacie i ostrożności – Jak chcesz ją nazwać? – bo to może ich łódka, ale powstała spod jego ręki i na podstawie jego projektu, więc musiał ją nazwać.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Reakcja Ane na wiadomość o łódce była dokładnie taka jakiej Skyler chciał. Ucieszyła się, a jej uśmiech zawsze, za każdym jednym razem wywoływał jego uśmiech. Była jego… Dosłownie i w przenośni, lekiem na całe zło. Na katar, na ból głowy, na smutek i na obity pysk także. Na całe zło. - Ummm… Rozumiem, że niespodzianka naprawdę jest niespodzianką. - sapnął rozbawiony kiedy Ackerman rzuciła mu się na szyję. Nie miał ochoty na jakikolwiek fizyczny dystans, więc od razu jego łapska oplotły jej szczupłą, super zgrabną sylwetkę i przycisnęły mocniej do męskiego ciała. - Naprawdę nie pamiętasz? Przecież ci mówiłem… - wtedy, kiedy w ogóle powiedział jej o pomyśle zbudowania łódki. Takiej tylko dla nich, tylko ich. Najbardziej prywatnej na świecie. - Ane. Jej imię to Ane, nie zmieniłem zdania. Ona jest dla ciebie. Jest… Podziękowaniem, celebracją, przeprosinami, wszystkim. Jest kwintesencją wszystkiego, co powinienem i chcę ci dać i powiedzieć, a nie znajduję właściwych słów. - przyznał otwarcie, bo przy niej jednej jedynej na świecie mógł. Mógł tak mówić - szczerze i od serca. Przyglądał się jej ładnej buzi i nie przestawał się uśmiechać. Jego łapsko w międzyczasie zsunęło się leniwie na kobiece pośladki. W tej samej chwili taka przekorna myśl przeminęła mu przez głowę, że… - Masz naprawdę cholernie seksowny tyłek, Ane. Szlag mnie trafia, jak inni faceci ślinią się na twój widok, ale jednocześnie wiem… Wiem, że inaczej się nie da. - uśmiechnął się i zsunął wzrok od oczu żony do jej dekoltu. Wargi zadrżały mu mocniej w cwaniackim grymasie. - Jesteś pewna, że chcesz zaliczyć łódkę i szampana najpierw? Bo mógłbym na przykład… Trochę cię rozebrać? - zapytał jak gdyby nigdy nic, a raczej pozorując to na jak gdyby nigdy nic i łypnął nonszalancko prosto w kobiece tęczówki. - Nie? Jesteś pewna? - pytał i jednocześnie sięgał pyskiem do szyi Ane, całując ją zaraz niespiesznie, drażniąco i bez wątpienia prowokująco. Raz za razem, centymetr po centymetrze jej gładkiej i cholernie kusząco pachnącej skóry. - Mhmm… Już idziemy, tak, tak… - jego wargi znalazły się przy linii jej żuchwy. Złapał za nią zębami i cicho warknął. - Szaleję z zazdrości, wiesz? Szaleję…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że niespodzianka była niespodzianką, więc tylko energicznie pokiwała głową w odpowiedzi, chociaż chyba nie musiała potwierdzać. To było widać. Bardzo. Bardzo widać. Szeroki uśmiech od ucha do ucha też nie kłamał, a jej zadowolenie nie było udawane. Siedząc w domu trochę… nie nadążała. Jak widać nawet przegapiła, że Weston uciekał do warsztatu budować im łódkę. Nie była pewna, czy to dobrze o niej świadczyło, ale no… przynajmniej skończył, prawda? Przynajmniej mieli łódkę. I skubany nawet trochę się nie zdradził, że wychodzą akurat dzisiaj, żeby móc to świętować.
Sapnęła wymownie, gdy stwierdził, że nazywa ich łódkę jej imieniem. Tego wyobrazić sobie już nie potrafiła, ale też nigdy nie była aż tak próżna żeby czegoś takiego od niego oczekiwać.
- Przeprosinami? – złapała go za słówko. Nie przestała się uśmiechać, ale jednak spojrzała na niego jeszcze czujniej, jeszcze uważniej – Za co miałbyś mnie przepraszać? Jeśli miałeś albo masz kochankę to niestety skarbie… nie załatwisz tego nawet najładniejszą na świecie łódką. – zażartowała, a kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo ciągle go o to nie podejrzewała. Przybliżyła się i musnęła jego wargi, na moment zagryzając na nich kły – Nie jestem pewna, czy zasłużyłam na taki prezent. Może lepiej… jakoś inaczej? Nie wiem. Miałeś jakieś zwierzątko w dzieciństwie? – zaproponowała głupkowato, szczerząc kły i jednak nie dając mu od razu dojść do słowa, bo po prostu go pocałowała. I przylgnęła do niego mocniej i wcale nie protestowała, gdy jego łapsko zsunęło się na jej pośladki. Jego propozycja? Zaśmiała się cicho i odchyliła lekko głowę, gdy zsunął się z wargami po jej szyi, gdy muskał jej skórę i raz za razem prowokował dreszcze przechodzące przez jej ciało. Naprawdę myślał, że byłaby w stanie mu odmówić? – Sugerujesz, że zanim zaliczkę łódkę i szampana mogę najpierw zaliczyć mojego męża, który mi tą łódkę wybudował? – zaśmiała się i odnalazła jego spojrzenie, a jednocześnie sięgnęła jego warg, wcałowując się w nie zachłannie – Całe szczęście, że szalejesz… nigdy nie przestawaj. – mruknęła prosto w męskie wargi, jednocześnie pakując łapska pod męską koszulkę, łapiąc za jej krawędź i podciągając ją do góry, bo tak… nie trzeba było jej długo namawiać. Nagle jednak przerwała i spojrzała na niego poważnie - Chociaż na łódce też to możemy zrobić, prawda? Więc może jednak? - kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale decyzję zostawiła jemu. Jak bardzo był cierpliwy? Bo jeśli o nią chodziło to przecież wiedział, że wcale.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął rozbawiony, choć tak naprawdę to wcale nie było śmieszne! - Ane, oboje dobrze wiemy, że ewentualna kochanka to mój najmniejszy problem do przeprosin. - bo kochanka była czymś baaaardzoooo… Hmm, jak to nazwać? Aha, niemożliwym. Nie do zaistnienia. Absurdalnym i… No po prostu nie. Cała reszta natomiast? To jaki bywał, a jaki bywać nie chciał - było już bardzo prawdziwe. Sky pokręcił głową, zaraz znów szczerząc kły w rozbawieniu, kiedy kobiece dłonie tak sprytnie i sprawnie zajęły się jego koszulką. Chyba jednak nie tylko on miał problem z utrzymaniem rąk przy sobie. Dooobrze, bardzo dooobrze… - Szlag… - mruknął, nie odsuwając się od żony nawet na pół milimetra. Wzrok wlepiał w jej tęczówki, a pyskiem niby przypadkiem drażnił jej ładną buzię. - Mamy nam naprawdę w porządku łóżko… - i chyba należałoby je też porządnie przetestować… Taka myśl przemknęła mu przez łeb, kiedy przyciskał lekko wargi do kącika damskich ust. - Okej, Ackerman, ale… Najpierw seks, potem zwiedzanie, jasne? - przycisnął ją do siebie jeszcze silniej i jeszcze ciaśniej, ostatni raz mocno łypnął w jej ślepia, a potem tak samo intensywnie i głęboko zamknął jej usta sobą. Pocałunkiem zdecydowanym i natarczywym, który jednak urwał się tak samo nagle, jak się rozpoczął. Weston zaraz potem złapał żonę za rękę i pociągnął za sobą w kierunku wyjścia do ich prywatnej mini przystani. Warsztat stał w idealnym miejscu, z cudownym widokiem na ocean i całe to wszystko, co oboje przecież tak bardzo kochali. Kiedy wyszli na zewnątrz - szybko i zdecydowanie - fala przyjemnie ciepłego powietrza uderzyła ich w policzki. Tymczasem ona naprawdę tam była. Ich łódka, najbardziej osobista, najbardziej ich, jak tylko można było sobie to wyobrazić. Tutaj - klik - zrobiłem osobny temat, żeby nam nie zginęły te fotki. W późniejszej perspektywie możemy tam coś rozpisywać jeśli będzie typowo łódkowe. Daj znać czy to dla Ciebie ok, lub nie ok. No, ale wracając…
Tak. Stała tam. Właśnie taka, jeszcze całkiem nowa, dopiero co wydokowana - ich łódka. Weston spojrzał na Ane i nawet nie próbował ściemniać, że nie jest podekscytowany. Pies trącał tę łódkę, przy której budowie trochę zakrzywił czasoprzestrzeń, choć tak naprawdę to ja, ale cicho… Nie, nie, sama łódka nie miała znaczenia. To co miało znaczenie to… Ane oczywiście. Cholera, chciał wiedzieć co Ackerman o niej myśli. O niej - o łódce i o wszystkim innym też. Jak diabli. Nie ściemniał, kiedy mówił, że ta łódka była wszystkim tym, co chciał, a czego nie potrafił jej powiedzieć. Wszystkim za co nie wiedział, jak przeprosić i wszystkim co chciał jej też obiecać. Była kawałkiem jego pracy, ale przede wszystkim kawałkiem jego serca, jego duszy. Włożył w nią wszystko, absolutnie wszystko co mógł. Całą dostępną energię, siłę, zaangażowanie… No i czas. Słowem: wszystko. - Pamiętasz co powiedziałem? Najpierw seks, potem zwiedzanie. - powtórzył z czystej przekory, szczerząc przy tym, jak cwaniak kły. Sapnął rozbawiony zaraz potem i przyciągnął Ackerman do siebie. Objął ją łapskiem i pochylił pysk do czubka jej głowy. Wzrok skierował na ich nowy… Właściwie trudno nazwać tę łódkę nabytkiem, skoro zrobił ją sam, ale… - I co myślisz? Jest w porządku? - wymamrotał ciszej, nie odsuwając się od swojej blondyny nawet na centymetr.

Ane Ackerman Weston

ps. ogarnąłem w końcu ps'a więc jak jeśli masz chęć na jakieś avy to plsss podrzuć linki do fotek, albo namiary. Coś pokombinuję.
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Niemożliwym do zaistnienia, ale chyba jedynym, czego Ane faktycznie nie potrafiłaby wybaczyć. Nie jemu. Nie, gdy był świadomy, że już raz przez to przechodziła i nigdy więcej nie chciała tego powtarzać. Nie, gdy tak bardzo jej na nim zależało. Cała reszta? Każda głupota, którą zdarzało im się popełniać? To, że żadne z nich nie było święte? To były drobnostki, które w ogólnym rozrachunku absolutnie nic nie znaczyły. Nie było to nic, czego nie dało się wybaczyć. Poza kochanką. Tak… uczuć do innej kobiety wybaczyć by nie potrafiła. Ani wybaczyć, ani zapomnieć. Na szczęście wiedziała. I na szczęście tylko sobie głupio zażartowała – Dobrze – zapewniła, nie odsuwając się od niego wcale, więc właściwie mruknęła to prosto w jego wargi, mogąc też od razu odwzajemnić jego pocałunek. I prawdę powiedziawszy… cichy głosik z tyłu głowy mówił jej, że przecież łódka nie zając, że za momencik, że za chwilę, że przecież mogą jeszcze chwilę… szlag. Mruknęła niezadowolona, gdy się od niego odsunął. Ale była w stanie to zrozumieć, gdy wyciągnął ją na zewnątrz i zabrał ją w kierunku łódki. Oczywiście bardzo ładnej łódki.
Oczy jej się świeciły i nie musiała nic mówić, żeby wiedział, że jest zachwycona. Było to widać w jej spojrzeniu, jej szerokim uśmiechu i w tym, że chyba na moment zabrakło jej słów.
- W porządku? Żartujesz sobie? – prychnęła i nie czekając na zaproszenie Westona – weszła na pokład. I tak, tak… pamiętała, co mówił, ale chwilowo jednak łódka wygrywała. Sunęła dłonią po każdym jednym dopieszczonym przez niego elemencie i nie mogła wyjść z podziwu – Nie przypuszczałam, że kiedyś o to zapytam… – bo nigdy nie musiała się nad tym zastanawiać – Jesteś pewien, że nas na nią stać? – bo może sam ją zbudował, ale przecież widziała jak to wyglądało… i same materiały musiały kosztować małą fortunę. Była piękna. Luksusowa. Ich. Rozglądała się, a w międzyczasie kilkukrotnie go zaczepiając i wcałowując się w niego zachłannie. Intensywnie, ale krótko, bo zaraz wracała do zwiedzania – Wypłyniemy? Jeśli chcesz mnie tu zaliczyć, Weston… musimy znaleźć się na odludziu. – podeszła do męża bliżej, oparła dłoń na jego torsie i zadarła głowę, żeby na niego spojrzeć i ładnie się uśmiechnąć. Ładnie, ale szatańsko – Nie będziemy przecież przyzwoici… poza łóżkiem, jest tu dużo innych miejsc do sprawdzenia. – zażartowała. Chociaż… może wcale nie?



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ane zaskoczyła go. Naprawdę tak - swoim pytaniem, które rzeczywiście w ich przypadku wydawało się… Po prostu zaskakujące. I było to po nim widać. Nie zdążył, co prawda, od razu odpowiedzieć, bo ilekroć próbował to zrobić, Ackerman bardzo skutecznie mu to uniemożliwiała - czy to zamykając mu wargi sobą, czy też zadając kolejne, super wymowne pytanie. Czy mógłby? Czy potrafiłby jej tego odmówić? Prychnął i przewrócił oczami. - Czekaj, czekaj… Czyli z jednej strony boisz się, że budując tę łódkę mogłem trochę nas zrujnować, a z drugiej… - jego łapska znów bardzo sprawnie znalazły się na kobiecych pośladkach. - Robisz wszystko, żebym tego nie żałował, tak? - zaśmiał się pod nosem, bo nawet jeśli pójdą z torbami przez jego kapryśne bob-budownictwo tooooo… Cholera, przynajmniej zaliczą naprawdę świetny seks w naprawdę świetnych okolicznościach przyrody. - Kosztowała mniej niż przypuszczasz. Obciąłem koszty na wannie z jacuzzi, mini lodówce wypełnionej szampanem i dodatkowej sypialni. - zażartował… Albo i nie, a razem z tym wychylił mocniej pysk do ust żony i lekko, zaczepnie je skubnął. - Jesteś pewna, że dasz radę wytrzymać jeszcze kilka chwil? - zanim faktycznie wypłyną i znajdą się w miejscu, w którym nikt, naprawdę nikt nie będzie mógł ich podejrzeć. Weston wyszczerzył kły i krótko i lekko potrząsnął głową. - Czasami żałuję, że też wychowałaś się nad oceanem, wiesz? Nie mam już nic czym mógłbym ci zaimponować. - dodał w żartach, a pił konkretnie choćby do prowadzenia łódki. Ane na pewno miała w tym doświadczenie nie gorsze od Skylera. - No to chodź… Znajdźmy to twoje odludzie. - zdecydował i faktycznie po kilku kolejnych chwilach oboje siedzieli przy „sterach”. Dawno już nie zdarzało mu się wypływać na pełne wody po zmierzchu. Niebo na otwartym oceanie było… Niby to samo, ale jednak zupełnie inne. Jakby… Intensywniejsze, bardziej nasycone kolorami i gwiazdami. Odbili od brzegu dobrych „dziesiąt” minut temu, więc… - Proszę… - wrócił z szampanem na górę i jeden z kieliszków wręczył żonie. Drugi zostawił dla siebie, a butelkę postawił obok. Rozsiedli się… Być może na kanapach albo na tym legowisku z tyłu lub od frontu? Pod gołym niebem, w każdym razie. Noc była przyjemna. - Jak to wygląda? - zapytał siadając wygodnie tuż obok Ackerman. Odległość między nimi była znikoma. Uśmiechnął się i ręką dotknął swojej facjaty - policzka, który wciąż jeszcze trochę nieprzyjemnie pulsował, a potem skroni. Chyba naprawdę miał więcej szczęścia niż rozumu startując do tego kolesia. - Wystarczająco w porządku, żeby rozebrać cię z tej sukienki? - wargi zadrżały mu wymownie, bo drańsko. Pokazał też w tym cwanym uśmiechu kły, a razem z tym lekko stuknął swoim szkłem o kieliszek Ane. Toast? - Ten jest za ciebie… - ten kieliszek szampana, a tak naprawdę to pewnie i cała butelka. - Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę myślałem, że dasz mi po głowie za ten cały cyrk w barze, ale… - wzrok wbijał w kobiece tęczówki. Nie odrywał go od nich nawet na ćwierć chwili. - Zaskoczyłaś mnie. - przyznał bez ogródek i upił łyk bąbelków. Jak tylko je przełknął, od razu też dodał: - Nie miałem z nim żadnych szans, co? - bo typ był ogromny, a jego łapa wielkości westonowego łba. Sam Skyler czuł się przy nim idiotycznie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że nie chciała by żałował budowy tej łódki. Nawet jeśli ich zrujnowała. Prawda była taka, że Ane nie miała pojęcia jak wyglądają problemy finansowe. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła i musiałoby się dużo wydarzyć, żeby teraz ich doświadczyła (bo jednak sprzedali dwa domy w Monterey, więc no… raczej nie narzekali na brak środków na koncie, a może nawet je zainwestowali). Ale prawda była też taka, że nie miała zielonego pojęcia ile mogła kosztować budowa takiej łódki. Była luksusowa, bardzo luksusowa – Nie mamy wanny z jacuzzi? – przez moment brzmiała jakby była z tego powodu co najmniej zawiedziona, ale zaraz jednak parsknęła śmiechem i ponownie sięgnęła jego warg, żeby go pocałować. Bo mogła. I chciała. I nawet nieszczególnie przejmowała się tym, że mogło to sprawiać mu jakiś ból albo dyskomfort z powodu obitej facjaty. No trudno! Musi to dzielnie znosić – I już za ciebie wyszłam… nie musisz mi imponować. – zażartowała rozbawiona, bo i tak to robił, nawet jeśli nie umiejętnością prowadzenia łódki. Budowania ich? To już na pewno! I milionem innych codziennych rzeczy, nawet tych najprostszych i najbardziej oczywistych.
A poza tym powinien doceniać, że wychowywała się nad oceanem, bo to sprawiało, że go doceniała i była w nim tak samo zakochana jak on. Co, gdyby trafiła mu się żona, której nie da się namówić do zejścia ze stałego lądu? Za nic nie dałaby mu się namówić na nocną wycieczkę w oceaniczne odludzie? A tak nawet nie musiał jej namawiać – sama proponowała. Nie bała się oceanu, nie bała się łódek… to było ich miejsce.
Odebrała od niego kieliszek z szampanem i poczekała aż sam się obok niej usadowi, zdecydowanie na legowisku, żeby móc w spokoju oglądać gwiazdy.
- Sugerujesz, że mógłbyś nie być wystarczająco ładny, żeby mnie rozebrać? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale ukryła twarz za kieliszkiem z szampanem, którego upiła łyk, dwa albo wiele więcej – I już dostałeś po głowie. – dosłownie. On kolesia w barze – I miałbyś. Gdyby nie był taki nabuzowany i nafaszerowany… technicznie miałbyś z nim szanse. Bo był wielki, to tak. Ale pewnie też kondycyjnie szybko by padł. Więc nawet jeśli dzisiaj nie miałeś z nim szans, nie znaczy że nie miałbyś ich w ogóle. – wzruszyła lekko ramionami, bo bądźmy realistami – pijany, może nawet naćpany, chłop większy nawet od Westona, który przecież też nie był najmniejszy… to nie był uczciwy przeciwnik – Zresztą dlaczego uważasz, że miałabym ci dać za to po głowie? W sensie… no nie zacząłeś pijackiej awantury tylko dla pijackiej awantury. W ogóle nie byłeś pijany, żeby nazwać to pijacką awanturą. Wiem, że jestem nudna i nudnie porządna, ale bez przesady… – uśmiechnęła się pod nosem, dopiła zawartość swojego kieliszka, odstawiła go na bok i zbliżyła się do swojego męża, przysłaniając mu cały świat – Dzisiaj nie aż tak. – porządna i nudna – O której musimy być w domu? – czyli innymi słowy, do której mają opiekę nad dziewczynkami?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ