gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
28.

Ostatnie dni na pewno wychodziły im znacznie lepiej, niż te nieszczęsny pierwszy dzień wspólnego mieszkania. Przynajmniej Lisa wierzyła, że tak jest i naprawdę się starała. Może nie było idealnie, bo z chorobą nie dało tak po prostu się pożegnać z dnia na dzień, ale walczyła ze wszystkich dni. W zasadzie swoje największe załamania zaliczyła dzień po oficjalnej przeprowadzce i potem, gdy w Shadow poznała Chrisa Haynesa, jeszcze nie wiedząc, że to przyjaciel Remigiusa, jak i naturalnie w dniu, w którym mężczyzna odwiedził dom producenta. To te trzy największe wpadki, kiedy po prostu musiała sobie ulżyć, bo treść żołądkowa zdawała się podchodzić jej do gardła i domagać się swojego. Poza tym próbował jeść... mało, bo mało, ale lepiej tak, niż znów powodować nudności. Dziś z rana Remigius musiał być na jakimś planie filmowym, a ona miała wolne od treningu, dlatego teraz przemierzała Pearl Lagune podczas joggingu. Wiedziała, że w tym wszystkim powinna przytyć, ale nie potrafiła zrezygnować z tej aktywności fizycznej, by oczyścić nieco umysł. Wróciła więc w niezłym humorze, ale zaskoczona tym, że nie weszła do pustego domu.
- O, już wróciłeś? - zapytała, gdy ściągała buty, po czym wyszła do salonu, zaraz robiąc kroczek w tył. - Potem dostaniesz buzi, muszę się umyć, bo pewnie nie jestem zbyt świeża - zastrzegła sobie z góry, bo chociaż Remigius mógł mówić, że mu to nie przeszkadza, to jednak Lisa wolała przy nim pięknie pachnieć. Inna sprawa, że kazał jej się pospieszyć, bo musieli jechać na jakieś zakupy. - Chciałam umyć włosy - mruknęła, na co usłyszała, że wieczorem je sobie umyje i cóż, nie było się co z nim wykłócać.
Ze swojego domu przywiozła naprawdę sporo ubrań, przede wszystkim dość dużo tych z metkami, które kupiła lub dostała, bo uważała za urocze, ale nigdy jakoś tak nie odważyła się zastąpić nimi leginsów i bluz. Trzeba jednak przyznać, że spotkanie Chrisa mocno namieszało jej w głowie, szczególnie to, jak mówił, że Remy jest wzrokowcem, a ona nie prezentuje się zbyt dobrze. Dlatego też zamiast sięgnąć po getry, bluzę i nerkę, zabrała parę innych rzeczy. Niby wciąż w sportowym stylu, ale jednak miała mieć na sobie spódnicę, a to było dla Lisy wielkim skokiem milowym. W końcu też weszła do łazienki, odruchowo chcąc zamknąć ją na zamek, ale aktualnie panowała tu polityka otwartych drzwi, więc po prostu docisnęła klamkę i weszła pod prysznic. Być może trochę jej zeszło, bo w pewnym momencie, gdy oddawała się przyjemnej kąpieli, niczego nieświadoma, doszedł do niej głos Remigiusa i cóż, tak się wystraszyła, że wrzasnęła na cały głos, podskoczyła i wyrzuciła opakowanie z balsamem na ziemię.
- Jezu, mogłam dostać zawału! - zawołała z przejęciem, dociskając dłoń do klatki piersiowej, gdy patrzyła na niewyraźną sylwetkę mężczyzny skrytą za zaparowaną szybą, Wychyliła tylko głowę do boku, by spojrzeć na niego bez przeszkód. - Wiedziałam, że będziesz tak robić, jak zgodzę się na nie zamykanie drzwi - wypomniała mu, czując, że nieco pąsowieje. - Już wychodzę przecież... dlaczego się tak niecierpliwisz? Powinnam się bać? - zapytała i zaraz zrobiła wielkie oczy, bo w sumie, ostatnio jak gdzieś ją zabrał, to była to klinika, innym razem planował ją wywieźć na terapię. Teraz dopiero zaczęła kojarzyć. - Ale nie wymyśliłeś niczego strasznego? - było już słychać duże wahanie w jej głosie, poza tym wychylając się tak zza szyby, zacisnęła na jej krawędzi palce, chwilę wcześniej zakręcając wodę, żeby dać mu do zrozumienia, że nie będzie przeciągała prysznica, ale w sumie teraz nie była pewna, czy to nie lepsza opcja.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Ostatnie miesiące przyniosły Soriente o wiele więcej zmartwień niżby się spodziewał. Gdzieś zapodział swoją naturalną spontaniczność i wesołość, zamieniając ją na jakiś chory racjonalizm i przewidywanie ewentualnych, nieprzyjemności jakie mogłyby spotkać go i Lisę. Może sam nieco za bardzo zapędził się w tych swoich pesymistycznych myślach i potrzebował czegoś co by pomogło mu ponownie być sobą. Całe szczęście od jakiegoś czasu między nim, a Lisą było lepiej. Zdecydowanie cos uległo zmianie, a Soriente powoli odzyskiwał zaufanie do Lisbeth. Właściwie to go nie stracił, ale wcześniej nie wierzył jej, gdy mówiła, że będzie bardziej o siebie dbała, że postara się dla niego i będzie prosiła o pomoc, gdy poczuje, że słabnie w swoich postanowieniach. Naprawdę było dobrze, a Remy chciał jakoś docenić to jak wieli wysiłek w ich związek włożyła Lisbeth, on także, ale zdecydowanie brunetce przychodziło to w ostatnim czasie trudniej. Dlatego, gdy na planie pojawiły się dwie lotopałanki, francuz z miejsca wiedział, że będą idealnym prezentem dla Westbrook. Jeszcze tego samego dnia, zapakował je do samochodu, urywając się z pracy szybciej i zwalając większość obowiązków na swojego asystenta. Wrócił do domu z zamiarem zrobienia Lisie niespodzianki, ale tej jak na złość nie było. Uznał więc, że weźmie szybki prysznic i poczeka, aż dziewczyna wróci, a gdy tylko przekroczyła próg domu.
- Tak, bo mamy ważne sprawy do załatwienia - rzucił, zbliżając się do Lisy, która chciała mu uciec na górę, ale zdążył ją złapać. - Mi to nie przeszkadza... Dawaj buziaka - dodał, po czym wziął sobie to co chciał. - Bierz szybki prysznic i lecimy na miasto. Mamy pilne zakupy do zrobienia - zawołał za nią, a gdy mruknęła coś o włosach, kazał jej odpuścić i przełożyć to na potem.
W między czasie, gdy Lisa była na górze, Remy zszedł do garażu, aby zabrać klatkę z lotopałankami. Były rozkoszne, zupełnie od siebie różne i charakterne; wręcz idealne dla Westbrook.
- Mała szybciej! - Zawołał, wchodząc do sypialni, a potem bez pardonu ładując się do łazienki, gdzie dziewczyna brała prysznic. - Długo jeszcze? - Zapytał, samemu podchodząc do umywalki, aby poprawić nieco swoje włosy, przy okazji zerknął sobie kilka razy na kąpiącą się Lisę. - Może... Póki co zastanawiam się, czy nie dołączyć tam do ciebie i jednak nie poczekać z tą niespodzianką - mruknął pod nosem, po czym zrobił krok w tył, aby dostrzec większą część sylwetki Lisy, która skrywała się za zaparowanym szkłem. - A czy kiedyś wymyśliłem coś strasznego? - Zapytał, po czym uświadomił sobie te wszytskie chwile, gdy porywał Lisę, aby zabrać ją do terapeuty, albo do kliniki, czy innego lekarza... - W sensie to niespodzianka, a nie plan uprowadzenia, więc spokojnie - dodał zaraz, aby Lisbeth nie dostała ataku paniki. - Masz dwie minuty, albo sam po siebie tam wejdę - rzucił groźnie, po czym wyszedł z łazienki.
Zmienił koszulę, na wygodne polo, a eleganckie spodnie na coś bardziej w sportowym stylu. Chciał jeszcze zapalić, bo odkąd pokłócili się ostatni raz, znów wrócił do nałogu i trochę krył się z tym przed Lisa, ale ostatecznie odpuścił.
- No wreszcie - oznajmił, gdy Westbrook wyszła wreszcie z łazienki. - Jeszcze jedno buzi, bo tamto było wymuszone, a wiesz jaką mamy umowę - rzucił podchodząc do dziewczyny i czekając, aż ta sama zrobi to o co prosił. Może troszkę jej przy tym pomógł, pochylając się delikatnie, bo w innym wypadku, Lisa musiałaby wejść na łózko, aby sięgnąć jego ust. - Chodź, ktoś na ciebie czeka na dole. - Postanowił zagrać nieco tajemniczo, po czym złapał Lisę za rękę i praktycznie ciągnąc za sobą zwlekł po schodach do salonu. Tam na szklanym stole, przy kanapie stała klatka, a raczej kontener do przewożenia zwierzaków, w którym zwinięte w kocu leżały dwie, śliczne lotopałanki. - Są dla ciebie. Kiedyś chyba mówiłaś o tym, że chciałabyś mieć taką - oznajmił, samemu czując lekką ekscytację, bo dawno nie widział, aby Westbrook z czegoś naprawdę się ucieszyła i trochę miał nadzieję, że te dwa wiewióry sprawią jej niesamowitą przyjemność. - No dalej, sprawdź co tam jest - zachęcił dziewczynę po chwili, bo Lisa jak zwykle przyjmowała tą swoją nazbyt zachowawczą postawę.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zastanawiała się, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do takich chwil, jak te teraz. Wiedziała z jednej strony, że nie musi się go wstydzić, ale z drugiej wstyd był dla niej normalną odpowiedzią na zdecydowaną większość sytuacji, więc już na pewno taką, w której to brała prysznic, a on... poprawiał sobie włosy! Aż zmrużyła oczy niczym żmija gotowa do ataku. Jego wtargnięcie mogło ją kosztować zawał lub rozwalenie sobie głowy o posadzkę, czym totalnie się nie przejął i przybył tu, by popatrzeć w lustro.
- Jeśli dołączysz, to myję włosy, to sprawiedliwe - starała się zabrzmieć bardzo profesjonalnie, niewymuszenie, dojrzale przede wszystkim, ale i tak się rumieniła. Poza tym nie spieszyło jej się do jego niespodzianek, bo naprawdę ostatnie były dla niej dość traumatyczne. Dlatego też na jego pytanie spojrzała jedynie znacząco, dochodząc do wniosku, że milczenie będzie lepszą opcją. - Ale serio, Remy? To nie będzie nic strasznego? - zawołała za nim, bo już się stresowała i nawet odechciało jej się kąpieli, to też faktycznie zakręciła wodę, otarła swoje ciało i zarzuciła na siebie szlafrok. Nie przebrała się jeszcze, bo nieprzyzwyczajona do noszenia czegoś innego, niż kompletów legginsów i sportowych topów, zapomniała zabrać z garderoby biustonosza. Po ten też właśnie zmierzała, kiedy to ledwo opuściła łazienkę, a już została pochwycona przez Remigiusa, który dawno nie był taki podekscytowany. W zasadzie to tęskniła za nim w takim wydaniu i nawet nie mogła się gniewać.
- Wymuszone, czy nie, liczyło się - wypomniała mu, ale i tak kiedy się pochylił, pocałowała go, bo zwyczajnie tęskniła za tym, kiedy taki był, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała. - Co? Jakie ktoś!? Remy, mam na sobie szlafrok! - no, ale jej rozczulenie szybko minęło, próbowała się zaprzeć, ale no nie ma co ukrywać, że w starciu z Soriente nie miała nawet cienia szansy. Nawet gdy spał, jak ją złapał w objęcia, to już tak musiała tkwić do rana. Teraz stresowała się tym, że on faktycznie sprowadził kogoś do salonu, ale nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, już się znajdowali w odpowiednim pomieszczeniu. Sami. Naprawdę ją to zaskoczyło. - Myślałam, że kupiłeś sobie nowy samochód i stąd ta radość - przyznała, nieźle skonsternowana. Podeszła bliżej stolika. Zawsze chciała mieć jakieś zwierzę, o tym mówiła mu w przeszłości, ale rozsądek jej na to nie pozwalał. Mieszkała sama i miała dużo treningów, a za mało czasu wolnego. Teraz trochę się bała, że się z niej zgrywa, albo wsadził tam jakiegoś jaszczura, albo o zgrozo, pająka, więc podeszła niepewnie, by ostrożnie otworzyć transporter, a wtedy przeżyła szok, jakich mało.
- Remy! Tu są lotopałanki! - poinformowała Remigiusa, jakby ten nie wiedział i natychmiast klęknęła na kafelkach, nie myśląc o dyskomforcie. Przybliżyła się nieco. - Jakie malutkie! - informowała go dalej, z żywym przejęciem i radością w oczach. Kompletnie nie przeszkadzało jej też to, że nie zdążyła się ubrać, w zasadzie gdyby kazał jej teraz podpisać wyrok na samą siebie, pewnie z roztargnienia złożyłaby podpis. - Dwie... takie śliczniusie. Naprawdę są dla mnie? - zaśmiała się w końcu, a oczy już miała przeszklone ze wzruszenia. Bała się je jeszcze dotknąć, ale prawie wsadziła głowę do tego transportera. - Hej maluchy - przywitała się, będąc teraz w całkiem innym świecie. - Chodź Remy, popatrz na nie! - zawołała blondyna, żeby podszedł bliżej. - Jeju, to najlepszy prezent jaki dostałam... już je kocham najbardziej na świecie - przyznała, wciąż nie wychodząc z zachwytu, ale po prostu nie mogła sobie jej pożałować. Dawno już nic ją tak nie zaskoczyło w pozytywny sposób.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Ten dzień był jednym z takich, jakie Soriente lubił najbardziej. Kiedyś z Lisbeth częściej wzajemnie się zaskakiwali; no dobrze, to zwykle on wpadał na absurdalne pomysły i zmuszał ich dwójkę do podejmowania osobliwych aktywności, ale było to czymś normalnym. Dlatego, gdy od kilku dni było między nimi coraz lepiej, Remy zaczął wierzyć w to, że złe chmury jakie się nad nimi gromadziły, zaczynały powoli znikać.
- Nie liczyło - rzucił z powagą i dopiero jak Lisa dodała mu kolejnego buziaka, ponownie się uśmiechnął. - Oj cicho... Szlafrok w niczym nie przeszkadza - rzucił, ciągnąc za sobą Lisbeth do salonu. Z początku Westbrook nie dostrzegła stojącego na stoliku kontenera i dość trafnie podzieliła się swoimi domysłami, bo zapewne, gdyby Remigius kupił sobie nowy samochód, zachowywałby się w bardzo podobny sposób. - Nie tym razem, ale... Myślisz, że to już czas na nowe auto? W zasadzie nieco czasu upłynęło, a mi przypadłby się jakiś terenowy, dobry wóz - oznajmił, bo temat motoryzacji był konikiem Remigiusa. W każdym razie nie zagłębiał się w niego zbytnio, bo to jednak nie o niego tutaj chodziło, a o Lisę. Dlatego, gdy dziewczyna wreszcie odkryła co, a raczej kto na nią czeka, Soriente nie umiał powstrzymać własnej radości. Widok uśmiechniętej i szczęśliwej Lisy, był tym czego zdecydowanie od dawna najbardziej mu brakowało. Przyglądał się z fascynacją temu jak brunetka mówi do zwierzaków i cieszy się z niespodzianki.
- Ano - zgodził się z Westbrook . - Mieliśmy dość osobliwą aktorkę na planie. Miała je ze sobą zabrać, ale musiała wyjechać do Stanów i zostały, a ja niewiele myśląc zabrałem je dla ciebie - wyjaśnił skąd zwierzaki znalazły się w ich domu. - Tylko, że poza kontenerem nic nie mają, więc musimy jechać na zakupy i ogarnąć im klatkę - dodał zaraz. Oczywiście, że mógłby to zrobić samemu, ale uznał, że Lisbeth może chciałaby także w tym uczestniczyć i mieć uciechę z kupowania rzeczy dla swoich nowych pupili. - Są dla ciebie -potwierdził ponownie, po czym zbliżył się do Lisy, tak jak o to prosiła. Usiadł na dywanie, obok stolika i wsadził dłoń do kontenera, aby wyciągnąć jedną z lotopałanek. - Ej... Mnie masz kochać najbardziej na świecie. Wiewióry mogą być na drugim miejscu - burknął, udając niezadowolonego z wyznania miłości jakim podzieliła się Lisbeth. - Ja także zepchnąłem Lindę na drugie miejsce - dodał, mając oczywiście na myśli swojego, ulubionego ptasznika; jednego z wielu. - Zadowolona? - Dopytał, oczywiście zbędnie, ale chciał, aby Lisbeth ponownie na niego spojrzała. Lotopałanka, którą Remy trzymał na dłoni, właśnie wdrapywała się po jego ramieniu. - To jak? Chcesz jechać kupić im kilka rzeczy? - Zapytał, a że zwierzak był już na ramieniu Soriente, francuz złapał za dłoń Lisy i uniósł ją na przeciwko siebie. - Ciekawe czy do ciebie skoczy. Wiem, że to mała odległość, ale pewnie najpierw muszą nabrać zaufanie i... O! Zdolna bestia - Nim dokończył zdanie, lotopałanka skoczyła na rękę Lisbeth, chwytając się jej placów jak mały koala.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Jeszcze zanim znalazła się przy transporterze, musiała spojrzeć na Soriente spode łba.
-Masz cały garaż samochodów, którymi i tak nie jeździsz - przypomniała mu rozsądnie, bo chociaż rozumiała, że pojazdy te stanowiły jego hobby, to jednak jej rzetelne ocenianie wszystkich zalet i wad nie pozwalało nie zauważyć, że mógłby sobie kupować z nudów coś, co nie kosztuje małej fortuny. Wiedziała, że Soriente posiadał sporo pieniędzy, sama też wychowywała się w domu, w którym ich nie brakowało, ale jednak wciąż państwo Westbrook z wiadomych przyczyn nie mogli kupić wszystkiego od tak i w Lisie też zakorzenili poczucie wartości pieniądza.
Soriente miał jednak uniknąć wykładu o finansach, bo zwierzątka naprawdę zaabsorbowały uwagę Lisbeth w pełni. Ona sama nie pamiętała, kiedy ostatnio się tak cieszyła. Zwykle było jej po prostu głupio okazywać radość, ale w tym momencie wcale siebie nie strofowała.
- Jezu, kto normalny jest w stanie zostawić takie maleństwa? - zapytała, ale wcale nie czekała na odpowiedź. - Parszywa flądra - jak na nią była to porządna obelga, taka nie w kij dmuchał. Z drugiej strony dzięki temu ona dostała lotopałanki i jej wielkie marzenie o posiadaniu własnych zwierząt w końcu się ziściło. Chyba jeszcze to do niej nie docierało, bo sama bała się sięgnąć po zwierzątka, jakby wtedy miała zrozumieć, że te tylko sobie wymyśliła. Całe szczęście Remy nie był taki niemądry, jak ona. - No ciebie kocham, jako człowieka, ale dla zwierząt to jakby inna kategoria, tak? - wyjaśniła rzeczowo, a zaraz spojrzą a na nim z lekko zmrużonymi oczami. - Mieliśmy zasadę, że nie wspominasz przy mnie o żadnych Lindach. Znów nie będę umiała zasnąć, wiedząc, że one gdzieś tam są - niestety Lisa nie była taka cool, jak była dziewczyna Remigius i nie karmiła razem z nim jego podopiecznych, zwyczajnie się ich bojąc. Może gdyby miał tylko jednego... Nie, wtedy też by się go bała i nie mogła się przemóc. Niestety nie była aż takim bohaterem. No, ale humor miała teraz świetny i z wielkim zafasxynowaniem patrzyła, jak zwierzątko wspina się po ubraniu Remigiusa. Zazdeoaxila mu, ale ponownie, jak to ona, przy okazji strasznie się stresowała.
- Bardzo! Może powinnam o nich porządnie poczytać? - no takie rzetelne podejście też było w jej stylu. - Bardzo chcę, ale może najpierw powinnam zrobić listę? Nie wiem gdzie jest mój notatnik... Jeju, są takie małe, ciekawe co będzie ich ulubionym jedzeniem i o, będę je sobie ważyć i zapisywać, musimy im też pewnie zrobić karty pacjentów i weterynarza, co? - wszystkie te rzeczy, o których żadna normalna dwudziestolatka by nie myślała w takiej chwili, Lisa już planowała w głowie, a kiedy Remy wyciągnąć jej rękę, aż skoczyła zaskoczona, by Zaraz parsknąć śmiechem. - Patrz, już mi ufa! - oznajmiła, szczerząc się wesoło. Miała doskonały humor i teraz z fascynacją patrzyła jak zwierzątko znika w rękawie jej szlafroka. - Ej, to laskocze! No nic, zabiorę ją na górę, żeby się ubrać, a ty opiekuj się drugą, ok? Ok! - podzieliła się obowiązkami i ruszyła w stronę schodów, by zaraz wrócić korzystając z tego, że jeszcze siedział na ziemi. - Gdybyś był lotopałanką, w rankingu lotopałanek byłbyś najważniejszy - zarumieniła się, ale po tych słowach cmoknęła go w usta i faktycznie ruszyła się przebrać, cały czas uważając na zwierzątko. Miała dobry humor, więc położyła nawet tusz do rzęs, jak i plyszczyk na usta, ale mimo to czuła się nieco głupio, gdy zeszła do niego w spódnicy, a nie leginsach i wielkiej bluzie. Może nie było to diametralną zmianą, ale jednak odsłonięte nogi i kawałek brzucha, a także brak spiętych włosów, to dla Lisy naprawdę dużo.
- Jestem już gotowa... Chyba - powiedziała bardziej po to, by coś powiedzieć, niż z potrzeby. - Chociaż może się przebiorę - dobra, jednak totalnie straciła na pewności siebie. Mogła chociaż włosy spiąć,ale u góry, bawiąc się ze zwierzątkiem, chyba mocno przeceniła swoje możliwości.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Prychnął pod nosem słysząc epitet jakim Lisbeth określiła poprzednią właścicielkę lotopałanek. Dla Remigiusa nie miało znaczenie dlaczego pozostawiła zwierzątka, ważne było, że sprawiły radość Lisie, która ewidentnie nie spodziewała się takich prezentów.
-No nie wiem - rzucił z przekąsem, niby zgadzając się z tym co mówiła Lisa, ale jednak nadal uważając, że to on powinien grać pierwsze skrzypce w każdej kwestii. - Oj daj spokój... Siedzą sobie w osobnym pokoju, pozamykane na cztery spusty. Żadnej nigdy nie spotkasz - mruknął pod nosem. Przy okazji przypomniał sobie o tym, że powinien sprawdzić jedno z terrariów, bo ostatnio jego samica przygotowywała się do wylinki, więc pewnie siedzi już dumna i piękna, czekając na to, aż francuz posprząta jej stary pancerz. - Jak ciebie znam, już dawno temu zrobiłaś na ich temat porządne rozeznanie, ale faktycznie przydałoby się sprawdzić co będzie dla nich najodpowiedniejsze - zgodził się z dziewczyną. On sam posiadał całkiem sporą wiedzę na temat stworzonek, które obserwowały ich uważnie swoimi wielkimi oczami, ale niekoniecznie nazwały ją użyteczną jeśli w grę wchodziła domowa hodowla. - Ej, spokojnie... Wszystko w swoim czasie, mała - Remy jednak musiał ostudzić nieco te zapędy Lisbeth, która była o dwa kroki do przodu. - Pomyślimy o tym potem. Ciesz się chwilą, dobrze? - Dodał uważając, że Westbrook już zamiast się naprawdę cieszyć, zaczęła się martwić tym czego nie mają i co muszą zrobić. Było to dla niej dość typowe, ale co tu dużo mówić, na dłuższą metę dość męczące. - To pewnie przez te twoje piękne, wielkie oczy.. W zasadzie jesteś trochę podobna do takiej lotopałanki - skomentował głupio i wyszczerzył się z zadowoleniem obserwując jak Lisa uśmiecha się radośnie do zwierzątka.
Chwilę później Westbrook zniknęła na górze, ale nim uciekła zreflektowała się buziakiem, co wprawiło Soriente w jeszcze lepszy nastrój. On sam skorzystał z okazji i poszedł do ptaszników by zajrzeć do Lindy. Faktycznie znalazł wylinkę, a gdy tylko ją wyciągnął usłyszał, że Lisa jest już w salonie. Pośpiesznie więc opuścił pokój, w którym znajdowały się terraria, a który był nieopodal siłowni w piwnicy i wyszedł do dziewczyny.
- Ej! Czekaj, czekaj! Jakie przebrać? - Remigius zmierzył wzrokiem strój Lisy, którego się nie spodziewał, bo na co dzień bardzo rzadko widywał dziewczynę w czymś innym niż bluza i leginsy. - Podoba mi się ta spódniczka - oznajmił, aby odwieść brunetkę od planu zmiany garderoby. - Lubię ciebie w takim mniej sportowym wydaniu. Od czasu do czasu - dodał na koniec i specjalnie podkreślił ten "czas", bo jak znał Lisę, zaraz zaczęłaby się zastanawiać, czy przypadkiem jej garderoba mu nie odpowiada. Szczerze? Odpowiadała średnio, ale Remigius uznał, że na ten moment mają tak wiele innych zmartwień, że zajmowanie się pierdołami nie miało najmniejszego sensu.
Ostatecznie wybrali się do tego centrum handlowego, gdzie kupili wszystko co Lisa uznała za niezbędne i wiele rzeczy, które Soriente uznał za konieczne. Oczywiście nie obyło się bez narzekania Westbrrok na to, że francuz wydaje za dużo pieniędzy, więc po złości, Remy kupił jej jeszcze horrendalnie drogie perfumy. Dla siebie zresztą też kupił. I sushi w drodze powrotnej i jakieś zdrowe, vege coś dla Lisbeth, aby mieć pewność, że dobrze zje.
- Jestem objedzony, a za pół godziny mam spotkanie... - Mruknął, gdy po posiłku leżał na kanapie w salonie i leniwie spoglądał na brunetkę, która siedziała nieopodal ze swoimi zwierzątkami. - Masz już jakieś imiona dla tych wiewiórów? - Zapytał i zaśmiał się cicho., gdy jedna z lotopałanek zaczęła wdrapywać się na plecy Lisbeth i wlazła pod jej bluzę.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Dla Lisy mogłyby nawet siedzieć w bunkrze w ogrodzie... nie, w sumie to przerażałoby ją jeszcze bardziej... taka dziura z pajęczynami, po prostu coś przerażającego. Wolała nawet o tym nie myśleć, a już na pewno nie rozmawiać.
Uciekła więc się przebrać, a kiedy wróciła Remy chyba był całkiem zadowolony, co w zasadzie było jej celem, więc i ona nie mogła narzekać.
- Kupiłam ją dawno, ale nigdy nie nosiłam - przyznała nieśmiało. - Wzięłam parę takich rzeczy do ciebie... chociaż dziwnie mi trochę - przyznała zgodnie z prawdą, bo przecież nie przywykła do takiego stylu. Mimo to też chciała mu się najnormalniej w świecie podobać. - No, ale... od czasu do czasu - wzruszyła ramionami i razem z nim poszła do garażu, jak zawsze stojąc na środku, nie wiedząc do którego samochodu tym razem podejdzie. Kiedy to już było wiadome, faktycznie pojechali, a chociaż Remigius narzekał na jej notowanie, ona zdążyła parę pozycji do swojego notatnika dodać, nim blondyn rzucił je na tylne siedzenie, za co oberwał niezadowolonym spojrzeniem.
Zakupy z początku były bardzo przyjemne, potem naturalnie Remy musiał grać Lisie na nosie, kupując jej stanowczo za drogi prezent, a kiedy ona chciała zapłacić za jego perfumy, naturalnie nie było takich szans. Może to i lepiej, bo jej konto mocno by przez to ucierpiało, ale przynajmniej duma by miała się dość dobrze. W drodze powrotnej kupili jeszcze coś do jedzenia, by posiłek już zjeść w domu. Lisa swój mogła sobie rozbić na dwie tury, bo mimo wszystko nie powinna była się napychać przy wychodzeniu z bulimii, aby niepotrzebnie nie ułatwiać odruchów wymiotnych. Przerwa była więc wymagana, ale tylko w jej przypadku, bo no Remy sobie nie żałował i teraz miał skutki.
- Jestem pod wrażeniem, że zjadłeś to wszystko... co będziesz jadł, gdy ja będę kończyła swoje placki? - zapytała, bo niekoniecznie chciała spożywać późniejszy posiłek w pojedynkę. Nie mniej jednak humor miała doskonały, bo bawiła się ze zwierzątkami, którym dała nieco musu owocowego i zabawnie zlizywały go z tubki. - Biały to majonez - oznajmiła dumnie, unosząc Majonez na wysokość oczu, a zaraz zaczęła drżeć, bo czuła, jak druga ją łaskotała po plecach. - Remy musisz ją wyciągnąć - chichrała się, bo miała straszne łaskotki. - Szybko, bo jeszcze ją zgniotę - zachęciła blondyna, unosząc nieco materiał bluzy na plecach, żeby było mu łatwiej wyplątać lotopałankę. Odwróciła się też plecami do Ramigiusa, pomagając mu jak mogła. - Masz ją? - zapytała, zabierając jeszcze włosy na przód, którymi od razu zainteresował się Majonez. - A nie chcesz jednej ty nazwać? Wtedy byłyby nasze... jakbyśmy faktycznie mieli wspólne domowe zwierzątka - zaproponowała, bo wydawało jej się to dość trafionym i całkiem przyjemnym pomysłem. Miała tylko nadzieję, że Soriente podejdzie do tego podobnie. - Fajnie byłoby gdyby mogły zamieszkać z nami w twojej sypialni - no trochę ją ponosiło, ale była póki co mocno zafascynowana swoimi nowymi zwierzaczkami.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przyzwyczaił się do Lisbeth w sportowym wydaniu, ale nie miał by nic przeciwko, gdyby od czasu do czasu ubrała na siebie bardziej kobiece i zmysłowe stroje. Była śliczna, młoda, atrakcyjna, ale niestety te za wielkie bluzy (często pożyczone od niego) i czapki z daszkiem wcale nie podkreślały atutów urody Lisbeth.
- Fajna odmiana, podoba mi się. Lubię jak czasem ubierzesz coś innego - przyznał zgodnie z własnym sumieniem. Nie chciał udawać, że jest mu obojętne jak wyglądała tamtego dnia Lisa.
Tak jak nie chciał udawać, że zakupy nie sprawiały mi przyjemności. Mimo, że Remy umiał dostosować się do każdych warunków i jak trzeba było spać pod gołym niebem w środku dziczy, to jednak gdy miał okazję i ochotę na nieco burżuazji, wcale się nie ograniczał. Dlatego wydał zbyt wiele pieniędzy, na rzeczy, które pewnie im się nie przydadzą, może poza perfumami, ale taki miał kaprys i trudno było z ten handlować.
- Jak to co? Mam przecież jeszcze deser - mruknął zadowolony, rozkładając się wygodniej na kanapie, bo faktycznie może nieco przesadził z ilością sushi. Z drugiej strony należał do mężczyzn cieszących się potężna postura, a jego rozbudowana muskulatura wymagała od Soriente spożywania sporej ilości kalorii. Wybaczył więc sobie ten grzech obrzarstwa i z lubością spojrzał w stronę Lisy. - Majonez? - Zaśmiał się, ale uznał przy tym, że było to całkiem urocze imię dla białego wiewióra. Zaś co do drugiej lotopałanki... Soriente w pierwszej chwili zaczął naśmiewać się z Lisy, ale ostatecznie pomógł zwierzęciu wydostać się sporą bluzy Westbrook. - Pewnie byłoby szybciej jakbyś się rozebrała, ale cóż... Nie chce nic sugerować - Wyszczerzyl się wykorzystując chwilę, aby móc chociaż odrobinę zawstydzić Lise.
Potem poświęcił nieco więcej uwagi zwierzakowi, który zaczął kręcić się wokół jego palców.
-Mówisz? Jesteś gotowa tak zaryzykować? - Zapytał spoglądając na dziewczynę z cwanym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. - Jak na wiewióra jest całkiem dostojny, więc może... Się Archibald? - Pierwszy strzał miał być tylko marną próbą, bo po chwili Remy zmienił jednak zdanie. - Albo nie! Ty nazwała swoją od jedzenia to ta może być... Kawa? Nie... Nie lubisz kawy...Sushi? - Tego też Lisa nie lubiłam ale jakby Remy miał wymieniać wszystkie swoje ulubione dania to pewnie poza woda i brokułami, nic w jego menu nie przypadłoby do gustu Westbrook. - Nie zostanie sushi... Wiem, że też nie przepadasz, ale skoro ten wiewiór ma być bardziej mój, niż twój, to będzie małym samurajem, który lubi sushi, prawda? Sushi? - Ostatnio słowa wypowiedział unosząc zwierzątko na wysokość twarzy i spoglądając w wielkie oczy lotopałanki. Zaraz jednak odwrócił wzrok do Lisbeth, bo owszem rozumiał radość i zaangażowanie dziewczyny w opiekę nad Majonezem i Sushi, ale jednak były pewne granice, których Soriente wolał nie przekraczać.
- Po pierwsze to nasza sypialnia, a po drugie jak sama nazwa wskazuje jest nasza i nikt poza nami nie będzie w niej mieszkał - oznajmił dobitnie, aczkolwiek jego głos był nadal miękki i przyjemny. - Znajdziemy im jakiś pokój, ten dom ma tyle pomieszczeń, że pewnie o połowie jeszcze nawet nie wiem - dodał zaraz, nieco na wyrost komentując rozmiary swojej willi, ale faktycznie była spora. Znajdowało się w niej nieco zbyt wiele pokoi, ale też i takie miejsca, do których francuz praktycznie nie wchodził jak na przykład dawna sypialnia Margot, która od śmierci dziewczyny pozostawała nie zmieniona i zamknięta na klucz.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Temat jej garderoby nie był dla Lisy łatwy, w szczególności po tym, co usłyszała od przyjaciela Soriente. To nie tak, że nie chciała się zmienić, ale też nie chciała robić tego przez to, co powiedział pisarz, a przy tym... było jej zwyczajnie głupio, bo wiedziała, że w jej przypadku nie wyjdzie to naturalnie. No i ludzie będą się gapić, a przecież tego panicznie się bała. W domu jednak czuła się już o wiele swobodniej, więc czasem nawet nie chodziła już w czapce, tak jak teraz, gdy ta leżała na stole, po tym, jak Remy ściągnął jej ją przy obiedzie.
- Kupiłeś tylko sobie deser? - zmarszczyła nos, chyba bardziej zainteresowana tą kwestią, niż powinna. To nie tak, że sama chciała też coś, bo temat jedzenia był wciąż dość ciężki, nawet jeśli próbowała go nie unikać i nie traktować, jak jakieś tabu. Wciąż pracowali nad tą kwestią, a Lisa zwyczajnie chciała, aby Remy widział, że się stara. - Majonez - powtórzyła wzruszając ramionami, ale ruch ten nie wyglądał za dobrze, bo nadal trzęsła się od łaskotania. Całe szczęście blondyn w końcu jej pomógł. Jego starania też się opłaciły, bo nieco się zarumieniła, ale przy tym przewróciła oczami. Wcale nie chciała mu dać satysfakcji, tak? - Wlazłeś mi dzisiaj do łazienki, gdy brałam prysznic, więc nie widziałabym niczego złego w ściągnięciu teraz bluzy... Biustonosz to jak strój kąpielowy, bez przesady Remy - mądrzyła się, aż miło, zgrywając pewną siebie dziewczynę, którą oczywiście nie było, ale ubarwianie rzeczywistości zawsze stanowiło jej typowe zachowanie. Poza tym lubiła mówić o sobie tak, jakby była kimś fajniejszym, niż jest w rzeczywistości. No i zwierzątko zostało już oswobodzone, więc mogła to robić bez żadnych konsekwencji, wprost idealny układ.
- Nie może być sir... bo Majonez nie ma tytułu szlacheckiego - całkiem poważnie i z typowym sobie rozsądkiem podeszła do pierwszej propozycji Soriente. Czekała więc na kolejne i w zasadzie Kawa by jej nie przeszkadzała, bo Majonez też nie był zdrowy, ale skoro padło na Sushi, uśmiechnęła się, nie zamierzając cofać swojego postanowienia. - Ej, jaki bardziej twój? Nasz, po prostu dostałeś możliwość nazwania go, nie możesz tak przy nim mówić, bo jeszcze pomyśli, że kocham go mniej, niż Majonez - zawyrokowała poważnie, ale przy tym było widać w jej oczach, że naprawdę doskonale się bawi i jest zwyczajnie szczęśliwa. Chociaż zmarszczyła nieco nos, kiedy z taką łatwością zniweczył jej plany wspólnego mieszkania ze zwierzątkami.
- Strasznie zaborczo podchodzisz do tej naszej sypialni... - wytknęła mu, ale zaraz też ponownie spąsowiała. - Naszej - powtórzyła niezbyt głośno, jakby ważyła te słowo lub co najmniej smakowała jego brzmienie na języku. - Chciałabym taki milusi dywanik przy łóżku... skoro to nasza sypialnia - wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic, zaczesując pasmo włosów za ucho. - W sumie dwa, bo po twojej stronie też czasem wstaję... przerzucasz mną przez sen, jak pluszakiem - wytknęła mu nieco złośliwie, chcąc go odrobinę podrażnić, szczególnie teraz, kiedy Sushi i Majonez zaczęły się gonić, więc już nie mogła głaskać zwierzątka i musiała skupić się na czymś innym. - O! No i teraz sobie przypomniałam, co miałam jeszcze kupić - aż podskoczyła. - Jedwabną poszewkę... mam tylko różową, więc nie pasuje do twojej pościeli, a dzięki takiej mam ładną cerę i zdrowe włosy - wyjaśniła, już sięgając po swój organizer, bo należało to wszystko zanotować póki pamiętała.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Lewa brew Remigiusa powędrowała ku górze, jeszcze bardziej uwidaczniając grymas zaskoczenia i rozbawienia widoczny na jego twarzy, gdy Lisa zapytała o deser. Niby nic specjalnego, ale forma pytania i fakt, że w ogóle je zadała wprawiło francuza w lekką konsternację.
- Kupiłem nam wielkie pudełko sorbetu lodowego i raczej wątpię, abym mógł pochłonąć je w całości... - Wyjaśnił na spokojnie już dopatrując się w zachowaniu Lisy jakiś oznak jej niepewności. Całe szczęście chwilę później ich uwagę pochłonęły lotopałanki, a potem dyskusja odnosząca się ich imion. Tyle, że najpierw Soriente musiał uczepić się czegoś innego i chociaż Lisa udawała, że jego komentarz jej nie wzruszył to Remy niezamierzał tego odpuszczać. - Ah tak? - Rzucił podnosząc się z kapany tak, aby oprzeć się łokciami o kolana i nachylić mocniej w stronę Westbrook. - W takim razie ściągaj tę bluzę... Skoro to nic takiego - dodał stanowczym tonem.
- Myślę, że każdy majonez w twoich oczach ma tytuł szlachecki, co najmniej - burknął przyglądając się brązowej lotopałance, która kręciła się po jego ręce, aż do chwili gdy bardziej zainteresowała się swoją białą towarzyszką. - Czyli faworyzowanie ulubieńców nie będzie stosowane podczas wychowywania podopiecznych w naszym domu? - Mruknął cicho nadal zastanawiając się nad kwestią imienia dla "swojego" wiewióra. Nawet jak Lisa będzie obydwa zwierzaki traktować tak samo, Remy i tak już obdarzył większym sentymentem tę brązową kulkę. - Chyba jednak wolę Kawę, wiesz? - Dodał po chwili, gdy głęboko przemyślał swój wybór.
- Po prostu nie chcę tam czuć zapachu trocin i zwierząt, a przy tym... Masz się w tym miejscu interesować i zajmować tylko mną - odparł, uśmiechając się przy tym z iskrą w oku, a jedną z dłoni zjeżdżając po ramieniu Lisbeth na tyle, aby móc sięgnąć jej piersi i szczeniacko zacisnąć na niej palce. - Oj tam... Wcale tobą nie rzucam, a delikatnie ciebie przekładam, gdy sama leżysz na mnie, a nie na materacu - wybronił się, ale zaraz potem przeszedł do innych kwestii. Ucieszyła go otwartość i śmiałość z jaką Lisa podzieliła się swoimi uwagami i planami. Właśnie tego Remy od niej oczekiwał, gdy zaproponował im wspólne mieszkanie. - Jak chcesz możemy pojechać na jakieś zakupy w weekend. Przyznam szczerze, że sam zaniedbałem ten dom, a odkąd tutaj zamieszkałem.. Cóż, nie zmieniło się zbyt wiele - podzielił się swoim zdaniem. Faktycznie, na którko po tym jak kupił te willę, Margot zginęła, a francuz zaczął miejsce to traktować jak klatkę, z której nie umiał się wydostać, po tym jak depresja i załamanie zawładnęły nim na długie miesiące. Dopiero odkąd Lisa pojawiła się wokół, zaczął wydobywać się z bagna w jakim był, chociaż jego poprzedni związek był poniekąd pierwszym rokiem. Jednak to Westbrook pomogła mu wrócić do siebie, a może teraz przyszedł czas, aby i miejsce, w którym zamieszkali wygrzebało się z chłodu i obojętności. - Kupisz poszewkę tylko sobie? - Oburzył się na niby i specjalnie zadał to pytanie w taki sam sposób, w jaki Lisa zadała mu swoje kilkanaście minut wcześniej. - Chodź tu do mnie... Po tym objadaniu się potrzebuję chwili czułości i masażu - dodał i zachęcająco usiadł głębiej, aby Lisa mogła wdrapać się na jego kolana.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Czyli jednak nie tylko dla siebie kupił deser... sama nie była pewna czemu ją to tak zaskoczyło, cała ta kwestia związana z tym daniem.
- Sorbet lodowy... nie pamiętam kiedy ostatnio coś takiego jadłam - przyznała mimochodem, bo faktycznie nie potrafiła odnaleźć w głowie takiego wspomnienia. Zaraz jednak nieco bardziej skupiła się na temacie swojej bluzy i chociaż odrobinę się zarumieniła, to jednak dumnie zadarła głowę do góry. - A może ściągnę - odpowiedziała hardo. - Myślisz, że blefuję? - trochę grała na czas, ale to bardziej dlatego, że głupio było jej to zrobić, kiedy kazał jej to zrobić. Poza tym zaraz przewróciła też oczami, chociaż nie sposób było się z nim nie zgodzić w kwestii sosu.
- Strasznie profesjonalnie to zabrzmiało, Remy... ale nie, musisz kochać tak samo Majonez i... Kawę? Jednak Kawa? Jesteś uzależniony - zażartowała sobie z niego, ale nie miała nic przeciwko, bo lotopałance faktycznie to imię pasowało lepiej ze względu na jej wygląd. No i teraz obie nosiły imiona po niezdrowych pokusach, od których należało stronić. Zamiast jednak śledzić zabawę zwierzątek, zachłysnęła się powietrzem, kiedy tak nieoczekiwanie poczuła dłoń Remigiusa na swoim ciele.
- Czyli po prostu jesteś zaborczy i zazdrosny? - wytknęła mu cwaniacko, chociaż jej poliki znów zapłonęły, a serce przyspieszyło nieco tempo swojego bicia. - Totalnie się nie zgadzam z tą wersją... To znaczy ok, jesteś delikatny, ale ostatnio gdy siedziałam na fotelu, podniosłeś mnie, żeby usiąść pode mną, a wczoraj gdy rozciągałam się przy regale, po prostu odłożyłeś mnie na bok, żeby wyciągnąć coś z szafki... bezczelnie wykorzystujesz to, że jesteś nienaturalnie wyrośnięty - zarzuciła mu, głównie dlatego, że czuła, że to on wcześniej chciał ją zawstydzić i teraz próbowała nieco zagrać mu na nosie w podobny sposób. - Możemy... no, odkąd ciebie poznałam, jedyne co się zmieniło, to moje rzeczy i dodatkowy samochód w garażu - zgodziła się z nim, a zaraz uśmiechnęła wesoło, co w jej przypadku nie było wcale takie częste. - Dla ciebie też mogę kupić... najlepsza byłaby jedwabna pościel, wiesz, jak ona dobrze działa na włosy i skórę? - zagadnęła, bo mimo, że nie ubierała się jak femme fatale, to jednak o siebie dbała. Miała swoje rutyny pielęgnacyjne i nie tylko takie. Patrzyła też na niego przez chwilę, a potem faktycznie zbliżyła się, by trochę bezmyślnie usiąść okrakiem na jego kolanach, co zaraz wywołało jeszcze dorodniejsze rumieńce.
- Dlatego właśnie nie noszę spódniczek - mruknęła, próbując trzymać nogi jak najbliżej jego bioder, aby obcisły materiał nie podwinął się jeszcze wyżej. Mimo zawstydzenia ułożyła jednak dłonie na jego barkach i przy szyi, aby zacząć uciskać jego mięśnie. - Nie wiem, czy nie za bardzo ciebie rozpieszczam - zauważyła, skupiając się na tym masażui zaraz cóż, na jej myśli cieniem padły słowa Christophera, które poznała niedawno. - Hej, Remy... czy ja się na tobie za bardzo wieszam? Czujesz się przeze mnie osaczony? - zapytała, zerkając na niego niepewnie, jak gdyby nigdy nic, ale jednak czuła, że musi o to zapytać. Docisnęła też mocniej palce czując twardsze partie mięśni, bo faktycznie chciała się do tego masażu przyłożyć.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Uniósł lekko brew ku górze, ale nic nie odpowiedział uznając, że sprawdzi tę pewność siebie Lisbeth w swoim czasie. Póki co temat kręcił się wokół dwóch, małych zwierzaków, które swoją obecnością wprowadziły w życie Remy'ego i Lisy trochę więcej szczęścia i beztroski. Ostatnie tygodnie, a może nawet miesiące były dla tej dwójki serią wzlotów i upadków, miło więc było przez jakiś czas poczuć się swobodniej i bezpieczniej. Przy czym rozmowa o lotopałankach, wspólnym życiu we dwoje i umeblowaniu dawała była chyba dobrym znakiem, a przede wszystkim nadzieją na to, że idą w dobrym kierunku.
- Nie jestem tylko wyrośnięty, a wysportowany - obruszył się, bo swoją sylwetkę, mięśnie i siłę nie zawdzięczał genom, a tysiącom godzin spędzonych na siłowni. - Oczywiście, że jestem zazdrosny... Nie pamiętam kiedy ostatni raz mnie tak głaskałaś jak te wiewióry - dodał nadal udając rozgniewanego, przy czym jego twarz po sekundzie przyozdobił uśmiech sięgający oczu, wpatrzonych w Lisbeth jak w obrazek. - Uuu... Na włosy i skórę? To dobrze, bo wiesz jak bardzo problematyczną mam cerę - zakpił, gdy Westbrook z takim zaangażowaniem chwaliła niesamowite właściwości jedwabnych poszewek. - Ale okej, możemy pomyśleć nad tym, aby temu miejscu nadać nieco bardziej liskowego charakteru. Tylko, że później - dodał, bo już zajęty był tym, aby wciągnąć dziewczynę na swoje kolana i skupić się na głaskaniu jej długich nóg, a nie rozmowach o dywanach.
- Dlatego właśnie powinnaś nosić spódniczki... To wiele ułatwia - wyłożył klarownie, po czym kącik jego ust powędrował do góry, a spojrzenie stało się bardziej wyzywające.- I jak z tą bluzą? - Przypomniało mu się. - Będzie ci wygodniej masować, jak ja także pozbędę się swojej - dodał i nim dziewczyna jakkolwiek zdążyła zareagować, francuz siedział już pod nią bez górnej części garderoby i udawał, że wcale nie sugeruje jej tego do czego dążą jego podchody. - Wiem jak mogłabyś mnie rozpieścić jeszcze bardziej - wymruczał, już nieco rozkojarzony, a dla lepszego wyjaśnienie Lisie co miał na myśli, złapał ją za biodra i poprawił to jak siedziała na jego kolanach. Wszystko mogłoby potoczyć się znacznie szybciej i bardziej zmysłowo, ale Westbrook nagle zebrało się na głębokie rozmowy, gdzie Soriente był myślami już zupełnie gdzie indziej. - Chciałbym się poczuć przez ciebie osaczony - rzucił więc, twardo brnąc w jednym kierunku. - Wisieć też na mnie możesz, ale po tym sushi wolałbym jednak zostać na kanapie - dodał między kolejnymi pocałunkami, które zaczął składać na szyi Lisbeth, jej dekolcie, a potem ustach, aby nie gadała już nic więcej i zajęła się czymś przyjemniejszym.
Ostatecznie przeforsował swój sposób spędzenia czasu, a godzinę później wrócił na kanapę, gdzie Lisa i na jej nagich, pokrytych potem plecach położył pudełko z sorbetem owocowym.
- A teraz możemy zjeść jeszcze drugi deser - wyjaśnił, nic nie robiąc sobie z tego, że prawdopodobnie chciała zamordować go wzrokiem. - Chcesz? - Zapytał tylko uprzejmie, pochylając się nad nią, bo nie było mowy, aby się podniosła, gdy usiadł nad jej pośladkami. Nawet jeśli dopierał się na swoim kolanie, i nodze postawionej na podłodze, to Westbrook i tak była w potrzasku. - Jest znakomity, ochłodzi cię - naciskał dalej, a w razie gdyby Lisa nie chciała jednak spróbować to za pewne przypadkiem kilka kropel sorbetu spadło na jej rozgrzaną skórę, nim Remy ostatecznie sam zjadł porcję z łyżeczki.


Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ