the one with the night shift
: 16 wrz 2022, 14:14
002.
Alden był człowiekiem wielu talentów, ale z pewnością jednym z nich nie była praca w supermarkecie. Pasował tu zupełnie tak samo jak drewniany klocek do obrazka z puzzli, albo - jeżeli ktoś woli bardziej popularne stwierdzenia - jak pięść do nosa. Natomiast jego życie było jeszcze w większym bałaganie niż kosze z tekstyliami po nowym rzucie kroksów, więc to stanowisko wcale nie były najgorszym z elementów jego, jakby nie patrzeć, nowego życia. Wrócił pokonany na stare śmieci i czas było zakasać rękawy. Remanent zawsze był czasem niezwykle nudnym. Stał właśnie na dziale z zabawkami i przekładał właśnie figurki małych dinozaurów, kiedy Larry podszedł do niego i powiedział, że ktoś musi iść na wózek widłowy. I znowu, chociaż wachlarz jego umiejętności był dosyć kolorowy, to na próżno byłoby tam szukać tytułu operatora wózka widłowego. Natomiast nie umiał - albo nie zdążył - zaprzeczyć, kiedy Larry wcisnął mu kluczyki do kieszeni i kazał mu zostawić pistolet.
Doczłapał się na zaplecze i wsiadł na miejsce kierowcy (bo w sumie innego nie było). Wsunął po chwili poszukiwań kluczyk do stacyjki i przekręcił ją w prawo. Jak na razie szło nieźle. Nie spodziewał się jedynie, że kiedy tak pewnie wciśnie pedał gazu, to wózek zamiast do przodu pomknie do tyłu, a on zatrzyma się na wysokości twarzy chyba niezadowolonej Lovey. - Cześć szefowo - rzucił, posyłając w stronę blondynki delikatny, urzekający uśmiech, mając nadzieję, że zignoruje fakt złamania wszystkich zasad BHP tylko przez wzgląd zrobienia miny jak kot ze Shreka. Ewentualnie mógł wyciągnąć kartę żona zostawiła mnie dzień po ślubie, ale nie chciał chyba aż tak nadszarpywać swojej i jej psychiki.
Lovey Mcfarlane
Alden był człowiekiem wielu talentów, ale z pewnością jednym z nich nie była praca w supermarkecie. Pasował tu zupełnie tak samo jak drewniany klocek do obrazka z puzzli, albo - jeżeli ktoś woli bardziej popularne stwierdzenia - jak pięść do nosa. Natomiast jego życie było jeszcze w większym bałaganie niż kosze z tekstyliami po nowym rzucie kroksów, więc to stanowisko wcale nie były najgorszym z elementów jego, jakby nie patrzeć, nowego życia. Wrócił pokonany na stare śmieci i czas było zakasać rękawy. Remanent zawsze był czasem niezwykle nudnym. Stał właśnie na dziale z zabawkami i przekładał właśnie figurki małych dinozaurów, kiedy Larry podszedł do niego i powiedział, że ktoś musi iść na wózek widłowy. I znowu, chociaż wachlarz jego umiejętności był dosyć kolorowy, to na próżno byłoby tam szukać tytułu operatora wózka widłowego. Natomiast nie umiał - albo nie zdążył - zaprzeczyć, kiedy Larry wcisnął mu kluczyki do kieszeni i kazał mu zostawić pistolet.
Doczłapał się na zaplecze i wsiadł na miejsce kierowcy (bo w sumie innego nie było). Wsunął po chwili poszukiwań kluczyk do stacyjki i przekręcił ją w prawo. Jak na razie szło nieźle. Nie spodziewał się jedynie, że kiedy tak pewnie wciśnie pedał gazu, to wózek zamiast do przodu pomknie do tyłu, a on zatrzyma się na wysokości twarzy chyba niezadowolonej Lovey. - Cześć szefowo - rzucił, posyłając w stronę blondynki delikatny, urzekający uśmiech, mając nadzieję, że zignoruje fakt złamania wszystkich zasad BHP tylko przez wzgląd zrobienia miny jak kot ze Shreka. Ewentualnie mógł wyciągnąć kartę żona zostawiła mnie dzień po ślubie, ale nie chciał chyba aż tak nadszarpywać swojej i jej psychiki.
Lovey Mcfarlane