Ulysses Stallard
: 14 wrz 2022, 11:48
Matka opuściła nas dwukrotnie w ciągu jednego roku – po raz pierwszy, gdy zakończyła swoje małżeństwo i po raz drugi, gdy niespełna cztery miesiące później zabrała ją gruźlica. Miałem dziesięć lat, a wraz z nią z mojego życia odszedł także znajomy krajobraz Nowej Kaledonii, gdzie rodzina przeprowadziła się z Francji jeszcze przed wybuchem wojny oraz czułość, do której ojciec nigdy nie był zdolny, bo jego dłonie były zbyt szorstkie, a umysł twardy jak przybrzeżne kamienie. Nikt już nie głaskał mnie po włosach, nikt nie kolekcjonował drobnych pamiątek mojego dzieciństwa, nikt nie mówił do mnie Olly – zbyt dziecięco, miękko i łagodnie, Olly to imię dobre dla szczeniaka, mawiał ojciec, a ty musisz nauczyć się być dorosły, dorosłość wybrzmiewała tymczasem w rytm jego podniesionego głosu i uderzeń skórzanego paska. Jeżeli kiedykolwiek miałem wybór, wtedy nie potrafiłem go dostrzec, a później nie miało to już żadnego znaczenia.
Nienawidziłem Lorne Bay z tego samego powodu, dla którego jako nastolatek nienawidziłem wszystkiego – nie mogło przywrócić mi poprzedniego życia. Po otrzymaniu stałej wizy, pozwolono mi uważać się za rezydenta Australii, którym nigdy się jednak w pełni nie czułem, zawsze bardziej przywiązany do francuskiego niż surowej, zakrzywionej akcentem angielszczyzny. Nie wiedziałem, czego pragnę i być może dlatego tak łatwo było mi uwierzyć, że mógłbym być szczęśliwy, podążając w ślady ojca i przekonując się, że kiedykolwiek nadawałem się do pracy w redakcji, gdzie przytłaczały mnie długie kolumny ciasno skrojonego druku, wszechobecny gwar i pogoń w odbieraniu ludziom prawa do posiadania osobistych tragedii – monotonny okres studiów dziennikarskich wyperswadował ze mnie współczucie i pozostawił ostre krańce na brzegach nierówno oszlifowanego umysłu, wyciągając na wierzch wszystko to, co powinno zostać zatopione i pogrzebane na morskim dnie. Choć nigdy nie mógłbym się do tego przyznać, byłem ofiarą – wyjątkowo niewdzięczną do gnębienia, zajadłą i pamiętliwą, z talentem do pozostawiania po sobie drzazg i psucia ludziom humoru; nie potrafiłem sprzeciwić się apodyktycznej woli ojca, więc sprzeciwiałem się samemu sobie, czyniąc mu na złość z precyzyjną subtelnością, bo niezależnie od ilości przepitego alkoholu i pocałowanych ust, byłem schludny, młody i uporządkowany, mogłem umierać i rozpadać się w samotności.
Byłem nieznośnym dzieckiem i wyrosłem na wyjątkowo paskudnego dorosłego – zbyt łatwo pozwalam, by obezwładniały mnie własne emocje i uprzedzenia, zbyt łatwo obwiniam i skazuję prawomocnym wyrokiem swego skorumpowanego sumienia, zbyt łatwo rozluźniam uścisk na własnych marzeniach, bo coraz częściej zaczyna wydawać mi się, że nigdy w istocie żadnych nie posiadałem. Budzę się rano z niespokojnych snów, z połyskiem potu na czole i cudzym imieniem w ustach, a szkielety, które trzymam w szafie, nachylają się nade mną w kąciku oka. Kiedy ktoś pyta mnie, jak spałem, rozciągam usta w uśmiechu, który wygląda, jakbym miał zacząć krzyczeć, ale zamiast tego odpowiadam dobrze, dziękuję i zapijam poranek kawą, w której sączy się posmak cierpkiego destylatu.
Nienawidziłem Lorne Bay z tego samego powodu, dla którego jako nastolatek nienawidziłem wszystkiego – nie mogło przywrócić mi poprzedniego życia. Po otrzymaniu stałej wizy, pozwolono mi uważać się za rezydenta Australii, którym nigdy się jednak w pełni nie czułem, zawsze bardziej przywiązany do francuskiego niż surowej, zakrzywionej akcentem angielszczyzny. Nie wiedziałem, czego pragnę i być może dlatego tak łatwo było mi uwierzyć, że mógłbym być szczęśliwy, podążając w ślady ojca i przekonując się, że kiedykolwiek nadawałem się do pracy w redakcji, gdzie przytłaczały mnie długie kolumny ciasno skrojonego druku, wszechobecny gwar i pogoń w odbieraniu ludziom prawa do posiadania osobistych tragedii – monotonny okres studiów dziennikarskich wyperswadował ze mnie współczucie i pozostawił ostre krańce na brzegach nierówno oszlifowanego umysłu, wyciągając na wierzch wszystko to, co powinno zostać zatopione i pogrzebane na morskim dnie. Choć nigdy nie mógłbym się do tego przyznać, byłem ofiarą – wyjątkowo niewdzięczną do gnębienia, zajadłą i pamiętliwą, z talentem do pozostawiania po sobie drzazg i psucia ludziom humoru; nie potrafiłem sprzeciwić się apodyktycznej woli ojca, więc sprzeciwiałem się samemu sobie, czyniąc mu na złość z precyzyjną subtelnością, bo niezależnie od ilości przepitego alkoholu i pocałowanych ust, byłem schludny, młody i uporządkowany, mogłem umierać i rozpadać się w samotności.
Byłem nieznośnym dzieckiem i wyrosłem na wyjątkowo paskudnego dorosłego – zbyt łatwo pozwalam, by obezwładniały mnie własne emocje i uprzedzenia, zbyt łatwo obwiniam i skazuję prawomocnym wyrokiem swego skorumpowanego sumienia, zbyt łatwo rozluźniam uścisk na własnych marzeniach, bo coraz częściej zaczyna wydawać mi się, że nigdy w istocie żadnych nie posiadałem. Budzę się rano z niespokojnych snów, z połyskiem potu na czole i cudzym imieniem w ustach, a szkielety, które trzymam w szafie, nachylają się nade mną w kąciku oka. Kiedy ktoś pyta mnie, jak spałem, rozciągam usta w uśmiechu, który wygląda, jakbym miał zacząć krzyczeć, ale zamiast tego odpowiadam dobrze, dziękuję i zapijam poranek kawą, w której sączy się posmak cierpkiego destylatu.
Środek transportu
Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio (zakupiony przez ojca).
Związek ze społecznością Aborygenów
Brak związku z Aborygenami, poza niechęcią i pogardą dla każdego mieszkańca Tingaree.
Najczęściej spotkasz mnie w:
Wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, późnymi wieczorami przy biurku w The Cairns Post lub w drogiej restauracji całodobowej niedaleko redakcji, a przy tym zawsze w cudzej pościeli, złamanych sercach i nieprzyjemnych wspomnieniach.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Ojca – prawdopodobnie na przekór sprzeciwom i prośbom, by tego nie robić.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio (zakupiony przez ojca).
Związek ze społecznością Aborygenów
Brak związku z Aborygenami, poza niechęcią i pogardą dla każdego mieszkańca Tingaree.
Najczęściej spotkasz mnie w:
Wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, późnymi wieczorami przy biurku w The Cairns Post lub w drogiej restauracji całodobowej niedaleko redakcji, a przy tym zawsze w cudzej pościeli, złamanych sercach i nieprzyjemnych wspomnieniach.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Ojca – prawdopodobnie na przekór sprzeciwom i prośbom, by tego nie robić.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Ulysses Stallard
Ayrton Gusson