Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
24.

Minął prawie tydzień odkąd razem z Nathanielem i Jasperem brała udział w akcji ratunkowej dla miejscowej organistki. Tydzień przez który ta leżała nieprzytomna w posiadłości Hawthorne'a. Tydzień przez który Pearl wypiła stanowczo za dużo wina, myśląc o tym, że jest pierdoloną podpalaczką. Tydzień przez który o mało co nie przyszła do Shadow i nie zażądała prochów... Cholernie długi tydzień. Czy teraz po tym czasie była już w lepszym stanie? Oczywiście, że nie, ale jak przystało na swojego największego wroga, zmusiła się do wyjścia z domu, wcześniejszego umycia, uczesania i pomalowania, by ostatecznie udawać, że całe te zamieszanie spłynęło po niej, jak po kaczce. Może też po prostu potrzebowała w końcu jakiegoś towarzystwa, bo sama ze sobą nie dawała już rady? Nie była pewna.
W klubie pojawiła się chwilę przed dziesiątą i w sumie cieszyło ją to, że właściciela miała nie zastać w tych parszywych progach. Chciałaby powiedzieć, że unikała Nathaniela, ale niestety było to niemożliwe. Musiała dostarczyć leki, które podrzucił jej Jonathan, a przy tym cóż... nigdy nie widziała gangstera w takim stanie. Nie wiedziała, czy bardziej ją to wkurwia, czy zadziwia... o tym, że miałoby w niej budzić żal wolała w ogóle nie myśleć.
Paląc papierosa przeszła przez tłum, już była lekko dziabnięta, chociaż osobiście określiłaby swój stan na trzeźwy. Po prostu musiała coś wypić dla animuszu, inaczej znów zatrzymałaby się na wejściu i wróciła do swojej wanny, by dalej katować się niewygodnymi myślami. Przy barze było jednak wolne miejsce, jakby to na nią czekało. Uznała, że to ładny znak i wskoczyła na wysokie siedzisko, zapierając się szpilkami o podnóżek.
- No masz, byłam pewna, że dzisiaj na ciebie nie trafię - rzuciła do znanych sobie pleców. Po pierwsze wiedziała doskonale, że Jasper ma dzisiaj zmianę, w końcu przed tym, jak włamała się do jego mieszkania, zrobiła zdjęcie grafiku. Po drugie zaczęła od tych słów tylko po to, by skupić na sobie uwagę barmana, który coś tam nalewał, stojąc do niej tyłem. Oparła więc brodę na dłoni i wlepiła w niego swoje spojrzenie, przechylając lekko głowę do boku. - Jak olejesz inne zamówienia i dasz mi szybko coś mocnego razy trzy, to może nie zacznę rozpowiadać dookoła wszystkiego, czego się o tobie dowiedziałam - uśmiechnęła się uroczo, przyjmując swoją ulubioną taktykę z niewygodnymi tematami - a zatem udając, że tych nie ma. Że wcale nie widzieli się ostatnim razem w dość pojebanych okolicznościach, a ona wcale nie zniknęła na tydzień, by sobie z tym wszystkim poradzić.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Wydarzenia sprzed tygodnia nadal były żywe w Jasperze. Doskonale wiedział, że to co zaszło zakrawało o poważne przestępstwo, w które uwikłani było nie tylko gangsterzy z otoczenia Nathaniela, ale obecnie także on, Pearl i ten Bogu winny lekarz, którego zmusili do zoperowania Diviny. Gdyby dziewczyna nie przeżyła gdyby coś poszło nie tak... Jay nawet nie chciał myśleć o konsekwencjach. Wmówił sobie, że wybrał mniejsze zło, aby osiągnąć sukces w swojej misji, której przecież celem było pozbycie się tego całego, chujostwa i zła jakie go otaczało. W swoim życiu niejednokrotnie musiał podejmować podobne decyzję. Już dawno przestał spierać się ze sobą moralnie o to, czy w ogóle pojęcie większego i mniejszego zła istniało. Dla Jaspera było to jasnym. Dlatego postanowił nikomu nie mówić o tym czego był świadkiem, ani w czym uczestniczył. Nie liczyły się metody, a cel, a jemu udało się zdobyć zaufanie Hawthornea. Oczywiście wcale nie było to łatwym, ale najwidoczniej sam gangster zrobił "wywiad" na jego temat. Dowiedział się tego co miał, tego co Jay budował przez długie lata. W końcu zaczęło przynosić to korzyści. Trzy dni po tym jak Jasper opuścił wille Nathaniela, został do niej ponownie zaproszony. Dowiedział się tylko tyle, że Norwood nadal jest w śpiączce, ale wszystko wskazuje na to, że będzie z nią lepiej. Nate chciał mu przypomnieć o tym, że odtąd Jasper będzie musiał wpisywać się w zasady dyktowane przez gangstera i niebawem spotkają się ponownie, gdy Divina będzie czuła się lepiej, bo to z nią rola Jaspera miałaby być powiązana.
Co do Pearl to nie widział jej przez cały tydzień. Napisał raz, ale ostatecznie nie wysłał sms'a uznając że po tym co zaszło blondynka zapewne potrzebuje chwili wytchnienia. Raz, czy dwa upewnił się tylko, że nadal żyła, podjeżdżając pod jej dom. Dlatego, gdy tamtego wieczoru usłyszał jej irytujący głos za swoimi plecami, uśmiechnął się sam do siebie, nadal stojąc tyłem do Pearl.
- Pospieszyłaś się, kończę dopiero za pół godziny - odpowiedział, odwracając się do dziewczyny i powoli, przenikliwie badając ją wzrokiem. Wyglądała na zmęczoną nawet jeśli jej twarzyczkę zdobił nienaganny, a wręcz zbyt ostry makijaż. Oczy Pearl wydawały się mniej błyszczące niż zwykle, jakby coś pozbawiało ich tej naturalnej wredności i radości, która zwykle dostrzegał Ainsworth. - Uuu! Widzę zaczynamy szantażem, dawno tego nie grali - rzucił, nie przestając przygotowywać zamówienia, które ktoś złożył przed Pearl. - Jakbyś była milsza to miałabyś większe szanse na drinka bez kolejki, wiesz? - Oparł się rękami o bar tuż przed Pearl i nachylił nieco w jej stronę. - Na początek może jakieś mile powitanie? Buziak chociaż? - Wyszczerzyl się durnie i prychnął widząc to zadowolenie wymalowane na twarzy Pearl. - Nie? A szkoda... To sobie poczekasz - dodał, po czym wrócił do pracy. Nie mniej jednak między jednym zamówieniem, a drugim ostatecznie znalazł chwilę, aby i dla blondynki coś przygotować. - Stawiam pierwszego... Wyglądasz na taką, która potrzebuje by jej ktoś zafundował drina dla lepszego samopoczucia - musiał dodać kilka wrednycj i kąśliwych słów, bo sam nie do końca rozumiał czemu tak bardzo przejmował go jej los. Czemu w ostatnich dniach tak wiele jego myśli krążyło wokół Pearl k czemu, na listosc boska, raz po raz zerkał w jej stronę, gdy samotnie siedziała przy barze.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nie chciała nigdy, by ktokolwiek dostrzegał w niej jakieś słabości, głównie przez to, że kiedyś o niczym innym nie marzyła, jak o tym, by po prostu ktoś się nią zaopiekował, powiedział, że nie musi się niczego bać, że wszystko się ułoży. Życie jednak pokazało jej, że podobny scenariusz daleki jest od prawdy, to też postanowiła się zmienić i wmawiać wszystkim dookoła, a już na pewno sobie, że nie da się jej złamać. Jakimś cudem ta gra pozorów była przez nią utrzymywana, ale jednocześnie sporo ją to kosztowało. Chociażby noce oblewane winem i wizyty w klubie, w którym mogła o pewnej porcji nieprzyjemnych myśli zwyczajnie zapomnieć.
- No masz, całe życie szmatą po ryju - przewróciła oczami, kiedy wspomniał, że niebawem kończy. W sumie to aż tak nie było jej na rękę, jakby miała być szczera, ale przecież nie zamierzała mu o tym wcale mówić. - Jakbym poszła do innego barmana, też miałabym większe szanse. Boją się mnie tu - wyszczerzyła się głupio, chociaż nie była pewna, czy kłamie, czy mówi prawdę. Niektórzy wiedzieli, że ma jakiś układ z Hawthornem i dlatego traktowali ją specjalnie, a ona cóż... niekoniecznie unikała takiego traktowania, gwoli powiedzenia, że jak dają to bierz. - Wy mężczyźni i te wasze buziaki... obdarliście całowanie ze wszelkiego romantyzmu - rzuciła niby to głosem mędrca, w końcu już trochę procentów w swoim krwioobiegu miała. W każdym razie była pewna, że to jasno mówi, że nie zamierza w ten sposób zdobywać drinka, a przynajmniej jeszcze nie. Trochę ja brało tego wieczoru na pewną sentymentalność, której szczególnie w sobie nienawidziła. Wszystko przez tą cholerną organistkę, - Stać mnie na drinki, albo Hawthorne'a na pokrywanie mojego rachunku - odpowiedziała na jego słowa, ale przyjęła alkohol i przyssała się do słomki, przerywając tylko na moment. - Możesz też coś mi polać w shotach? - zapytała w przerwie, bo nawet nie chciała udawać, że przyszła tu by delektować się smakiem alkoholu. Chciała w końcu poczuć się lepiej. Zapomnieć, wyluzować, być po prostu młodą kobietą bez jakiś cholernych powiązań, w które nawet nie była pewna jak i kiedy się wpakowała. - Chcę szybko wypić i iść tańczyć - wyjaśniła swoje plany, kiedy tak bezwstydnie wypiła całego drinka w tak krótkim czasie. Uśmiechnęła się przynajmniej sama do siebie po tym i bezczelnie wychyliła się zza baru, by sięgnąć po plaster pomarańczy, który leżał na desce do krojenia. - Chociaż pewnie zajrzę jeszcze do łazienki dla personelu przed parkietem - mruknęła, wypicie dużej ilości płynów w małym czasie rządziło się swoimi prawami.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Bawiła go ta pewność siebie i bezpośredniość z jaką Pearl lubi się obnosić. Szczególnie, gdy tematem była jej osoba na tle Shadow, Nathanielem, albo czegokolwiek związanego z półświatkiem. Jasper przekonany był o tym, że specjalnie starała się wykreować w oczach innych, a w tym przypadku akurat jego, swój wizerunek silnej i ważnej kobiety. Prawdopodobnie jakąś tam prawda w tym wszystkim się kryła, koniec końców Nate musiał być z nią blisko, jednak Ainsworth odnosił nieodparte wrażenie, że to wszystko było nieco na wyrost.
,-Nie wątpię - mruknął pod nosem, tak by Pearl usłyszała, ale zaraz potem dodał patrząc na blondynkę wyzywająco -Ale jednak przyszłaś do mnie... Lubisz wyzwania, czy to ze słabości - Wyszczerzyl się podle i dumnie. Akurat na nim zagrania Pearl nie robiły wrażenia. W zasadzie włamała Munsö do chaty, groziła mu możemy, napastowała, a ostatnio prawie w ich obecności umarła jakąś organistka, które chuj wie co w ogóle robiła w Shadow. -O kurwa.... Romantyczka się znalazła. Moze następnym razem kupić ci kwiaty? - Prychnął, ale ostatecznie poszedł robić tego drinka dla Pearl. Nawet nie pytał o to, czy sama pokryje swoj rachunek za szoty, szczerze w to wątpił. - Widzę dbasz o swoje zdrowa, alkoholowa dietę... Przyfolguj nieco, miałem nadzieję napić się z tobą jak już skończę zmianę - wyznal, w sumie nawet szczerze, ale przy tym zawiesił na moment spojrzenie na dziewczynie. Dawno jej nie widział, a gdy się pokazała to cóż... Ewidentnie była w zbyt dobrym nastroju. Albo udawała, albo to był jej sposób na radzenie sobie z problemami. Jasper od kilku dni nie spał po nocach, albo budził się przerażony czując krew na rękach.... Nie uciekał jednak w alkohol, ale katował za to film za filmem, aż usypiał na kanapie z pilotem w dłoni. Mało ambitne, ale mniej szkodliwe. - Możesz od razu wskoczyć na scenę, mówiłem ci już że z chęcią popatrzę - rzucił zaczepnie. - Oho... To zaproszenie? Skoro nalegasz... - Dumny z żartu uśmiechnął się zalotnie z zainteresowaniem obserwując jak Pearl kradnie owoce zza baru. - Dałbym ci jakbyś poprosiła, Kicia - rzucił cicho i faktycznie przygotowując kolejnego drinka, odłożył na bok kilka kawałków truskawek, ananasa i pomarańczy, aby potem podać je Pearl na osobnym talerzyku. - Odwdzieczysz się potem. Kończę za dziesięć minut i mam do wyboru albo wieczór z tobą, albo... - Zrobił przerwę, aby móc wyciągnąć z kieszeni zwinięty kawałek papieru z numerem telefonu kobiety, która stała po przeciwnej stronie baru i które zerknelam w ich stronę zalotnie, gdy Jasper podniósł głowę w jej kierunku - Z Giselle - dokończył, uznając że takie zaproszenie do spędzenia wspólnego wieczoru bardziej odpowiada stylowi Pearl, niż zapytanie jej w wprost czy nie ma ochoty się z nim zabawić... W sensie popić nieco i zobaczyć co im noc przyniesie.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Pewność siebie była jedyną bronią, jaką tutaj posiadała. No, może jeszcze ostry język, ale osobiście traktowała te dwa czynniki zbiorowo. Wierzyła, że to lepsza postawa, niż jakby miała tu przyjść i szukać ramienia do wypłakania. Nikt nie lubił beks, a łzy wcale nie sprawiały, że ktoś nagle chciał ciebie ochraniać, tego zdążyła się już boleśnie nauczyć.
- Może po prostu lubię czasem spędzać czas w towarzystwie o którym coś wiem i które wie coś o mnie? - wzruszyła ramionami, oczywiście nie wybierając żadnej z opcji podsuniętych przez Jaspera. W sumie sama nie wiedziała czemu akurat on. Nie chciała się przyznawać, że jednak jest między nimi jakaś relacja, w końcu tak długo usilnie upierała się przy tym, że są dla siebie obcy. Mimo to siłą rzeczy przeżyli już wspólnie trochę emocjonujących chwil, a to mimo wszystko zbliża. Ostatecznie też był jeszcze człowiekiem, który znał ją na tyle, by nie była anonimowa, ale nie na tyle, by wiedział, jak paskudną kobietą była. To sprawiało, że chciała utrzymać pozę kogoś więcej, niż upadłego człowieka, a on jej pomagał - chociaż bezwiednie - nie popaść w obłęd. - O fuuuu, romantyczka, bleh, jeszcze będzie liczyć na coś więcej niż jednonocna przygoda bez śniadania - skomentowała jego słowa o kwiatach z dużą dozą sarkazmu, ale co najważniejsza - ze zbytnią szczerością. To przez alkohol. Też przez to, że ostatnio widziała się zarówno z Jonathanem, jak i z Chrisem i oboje zdawali się być zakochani, chociaż będąc z nią nigdy o wielkich uczuciach i planach nie myśleli. Znów uderzała w nią myśl, że ona na zawsze zostanie panienką na kilka chwil, do łóżka, a nie do życia. - Spoko, mam w planach długo się bawić, więc kolejka w tę czy w tamtą mnie nie zabije - przewróciła oczami, bo nie chciała zwalniać. Chciała pozbyć się problemów możliwie jak najszybciej, tym bardziej, że Jay bezwiednie przypomniał jej o tym jaka łatka do niej przylgnęła.
- Nie stać ciebie na takie występy - burknęła mrużąc oczy, a zaraz potem uśmiechnęła się do niego z politowaniem. - Nie dałeś mi kwiatów, więc nici z zaproszenia - podsumowała, oblizując palec z owocowego soku. - Co ty masz z tą kicią? - podniosła na niego spojrzenie, dochodząc do wniosku, że już chyba się od tego nie uwolni. - Poza tym nie licz, że ode mnie usłyszysz te same słowa w ramach podziękowania - mruknęła, biorąc kawałek truskawki, ale zanim ją zjadła, postanowiła sprostować, krzyżując z nim spojrzenia. - Dałabym ci, gdybyś poprosił, barmanie - to miała na myśli i po tym też zjadła owoc, przyglądając się temu, jak szukał jakiejś kartki. Kiedy jasne stało się, co miał na myśli, sama spojrzała w kierunku kobiety i prychnęła.
- Giselle? Chyba na litość cię bierze takim imieniem - w sumie była hipokrytką, zważywszy na to, że sama własnego się wstydziła na tyle, by go nie ukrywać. Poza tym po tych słowach wychyliła swoje shoty i zeskoczyła z krzesła, by jak gdyby nigdy nic przejść za barmańską ladę. - Pobaw się ze mną, a do Giselle wpadnij na to, czego ode mnie nie dostaniesz - wzruszyła ramionami, ściągając z ramienia torebkę. Nie lubiła się dzielić, to nie tak, że Jasper był tutaj dla niej, ale po prostu nie lubiła. Z tego też względu ozdobny łańcuszek zawiesiła mu na szyi, uśmiechając się przy tym bardzo ładnie, może nawet pierwszy raz w taki sposób do niego. - Idę do łazienki... to nie potrwa dziesięć minut, więc pokaż jaki z ciebie chojrak i urwij się dla mnie te kilka chwil. Nienawidzę czekać - przygryzła dolną wargę ust, a potem faktycznie odwróciła się by wyjść na zaplecze. To też miało swoje plusy, w łazienkach klubowych co chwila ktoś coś wciągał, a ona czuła, że powinna tego teraz unikać bardziej, niż jeszcze dwa tygodnie temu.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przyzwyczaił się do tego, że prowadzenie rozmowy z Pearl było porównywalne do sparingu w ringu bokserskim. Raz za razem Pearl wymierzała mu ciosy, samej trzymając gardę tak, by ewentualny atak ze strony Jay'a nie dosięgnął jej boleśnie. W zasadzie lubił tę ich zabawę; nawet jeśli żadne z nich nie zwyciężało, Jasper i tak potrafił wyciągnąć z postawy Pearl to co go interesowało. Uczył się jej uników, czytał między wierszami i coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o blondynce jako o niesamowicie intrygującej osobie. Była jego obiektem, który pozwolił mu dostać się bliżej Hawthonre'a. W zasadzie po ostatniej rozmowie z gangsterem mógłby już odpuścić sobie spoufalanie z pyskatą dziennikarką, ale nie chciał. Przynosiło mu to przyjemności i ciekawiło, bo jednak poza tą pracą chciał mieć w życiu odrobinę fanu, a osobliwa, wyszczekana panna oferowała mu go na każdym kroku.
- Zapamiętam, by kupić te kwiaty - wyszczerzył się podle i chociaż słowa Pearl miały być żartem, Jasper odnosił wrażenie, że kryła się w nich gorzka prawda o tym jak niejednokrotnie została potraktowana blondynka. - Jasne... - dodał, bo przecież miał już do czynienia z jej pijacką odsłoną, gdy zasnęła mu na barze pijąc do nie przytomności.
- A ile bierzesz? - Wytknął jej, skoro sama tak pięknie się odsłoniła. Nie umiał nie skorzystać z okazji, by jej nie dogryźć. A mimo wszystko w tych ich przepychankach, Jasper faktycznie zadbał o to, aby Pearl miała przed sobą talerzyk pełen soczystych owoców, za który podziękowała mu w bardzo nietypowy sposób. - Nie chwal dnia przed zachodem słońca, kicia - rzucił w odpowiedzi. Właściwie to nie miałby nic przeciwko wspólnej nocy z Pearl. Tylko, że ich relacja stała się na tyle skomplikowana, że seks mógłby to wszystko pogmatwać jeszcze bardziej. Jednak osoba Nathaniela gdzieś tam nad każdym z nich wisiała, a skoro Jasperowi udało się zajść tak daleko, nie chciałby przypadkiem zostać oddelegowany, bo Pearl naskarżyłaby swojemu, popieprzonemu opiekunowi. Swoją drogą to jak oni sami zachowywali się względem siebie, Campbell i Hawthorne, także było dla Jaspera zagadką, bo nie miał zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
- Wyczuwam zazdrość - skomentował słowa blondynki i z niemałym zainteresowaniem patrzył jak przechodzi za bar. Ani drgnął, gdy zawiesiła na jego szyi swoją torebkę. W zasadzie poczuł przyjemne podekscytowanie, bo chyba po raz pierwszy, Pearl faktycznie była dla niego miła w sposób, który chyba on sam chciał na niej wymusić. - Jak się z tobą pobawię, mogę już nie mieć potem siły na Giselle - odparł nie odrywając wzroku od sarnich oczu dziewczyny. Nie odpowiedział też nic na jej wyzwanie, ale odprowadził ją wzrokiem na zaplecze i jeszcze zanim zniknęła za rogiem dodał. - Fajna kiecka - Ani na moment nie oderwał przy tym spojrzenia od pośladków dziewczyny, które właściwie były ledwo co okryte materiałem.
Kilka sekund później, Jasper faktycznie poinformował współpracowników, że już się zrywa. Oddał ostatnie zamówienie i idąc na zaplecze poczuł jak w torebce Pearl coś wibruje. Nieładnie było grzebać w cudych rzeczach, ale Jasper dopuszczał się o wiele gorszych uczynków, dlatego bez chwili zastanowienia sięgnął po telefon blondynki. Zdziwił się widząc kto dzwoni, a jeszcze bardziej, gdy pod wpływem chwili odebrał.
- Wreszcie łaskawie odebrałaś. Dzwonię z ważną informacją i jeszcze nim powiesz, że ciebie to nie interesuje. Ciotka Daisy umarła - po drugiej stronie usłyszał wyniosły głos matki Pearl. - Margaretto?
- Em.. Przepraszam, ale Margaretta - dziwnie było mu wypowiadać to imię na głos. - Ona wyszła so łazienki - dodał zgodnie z prawda. Po cholerę odebrał? Chyba chciał zrobić Pearl na złość, ale po zasłyszanej wiadomości jakoś odeszłą mu ochota na żarty.
-A ty to kto? - Głos stał się jeszcze bardziej surowy i pozbawiony emocji.
-Jasper - odpowiedział bez namysłu. Nie chciał też dodawać żadnych szczegółów, bo jednak jakieś tam sumienie i wyczucie jeszcze posiadał. W tej też chwili z łazienki wróciła Pearl. - Per..Margaretta właśnie idzie, więc oddaję jej telefon - dodał i wyciągnął dłoń w stronę, zapewne zaskoczonej blondynki. - Dzwoni twoja matka - wyjaśnił i gdy tylko pozbył się urządzenia, wyciągnął paczkę fajek. Odpalił jednego papierosa, a po chwili namysłu podał go dziewczynie, sięgając po następnego.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Naturalnie ona sama nie miała pamiętać o tym, że Jasper zobowiązał się do kupna jakichkolwiek kwiatów, bo też nie traktowała takich słów serio. W zasadzie nie pamiętała, kiedy ostatnio dostała kwiaty od jakiegoś mężczyzny, chyba, że w paczkach PR'owych się liczą, bo akurat pakował je jakiś typ, a nie kobieta. Przyzwyczaiła się, że nie jest z tych, które dostają prezenty tego typu, tych, dla których warto się starać nieco bardziej, niż na poziomie postawionego w barze drinka.
Odnośnie tego, ile bierze, też jedynie pokazała mu nieładnie środkowy palec, nie chcąc nawet pozwalać sobie na wspomnienia tych czasów, gdy faktycznie byłaby w stanie podać odpowiednią sumę. Wolała udawać, że te wspomnienia nie istniały nigdy.
- Biedna Giselle - westchnęła, jakby naprawdę żałowała, a potem faktycznie poszła do tej łazienki, chociaż uśmiechnęła się jeszcze, czego widzieć nie mógł, gdy skomplementował jej sukienkę. Myślała, że od tego momentu będzie już tylko lepiej, w końcu była lekko wstawiona, miała zamiar zmienić lekko na mocno i pobawić się we względnie bezpiecznym towarzystwie. Żyć nie umierać, a jednak, gdy zobaczyła Jaspera z telefonem przy uchu... jej telefonem, poznała po case'ie - z miejsca się w niej nieco zagotowało. Tyle co miała zapytać z kim gada, ale sam jej to powiedział, oddając urządzenie, a ona zdążyła jedynie posłać mu wybitnie mordercze spojrzenie.
- Hej, nie bardzo mogę teraz rozma... - zaczęła klasycznie.
- Nie waż się rozłączać, Margaretto! - głos matki wtrącił się w jej słowa, a ona przełknęła przekleństwo, posyłając w kierunku Jaspera kolejne nieprzychylne spojrzenie, ale przynajmniej ucieszyła się na widok papierosa, którego od razu przyjęła. Trochę chyba liczyła, że Jay sobie pójdzie, ale najwyraźniej nie miał opuścić zaplecza. - Ciotka Daisy umarła.
- Wiem, pisałaś w sms'ie. Odpisałam, że bardzo mi przykro - mruknęła, nieszczególnie wiedząc, co jeszcze miałaby dodać.
- Tylko tyle zamierzasz powiedzieć?! Kto w ogóle po takiej wiadomości nie oddzwania?
- Napisałaś, to odpisałam...
- Jesteś po prostu niemożliwa - cóż, ponownie Pearl nie wiedziała co ma powiedzieć, więc na kilka oddechów zapanowała cisza, którą ponownie przerwała wyraźnie zniecierpliwiona milczeniem kobieta. - Pogrzeb najpewniej odbędzie się w czwartek. Nawet nie chcę słyszeć, że ciebie nie będzie - zakomunikowała, jakby wcześniej już nie zdenerwowała Pearl wystarczająco.
- Nikt tak pięknie mnie nigdzie nie zaprasza, jak ty - przewróciła oczami, nie mogąc ugryźć się w język.
- Daruj sobie, dobrze? Ojciec kazał powiedzieć, że masz się nie spóźnić - wtrącenie ojca w argumentację było stałym punktem programu. - Cała rodzina tam będzie, miej to na uwadze...
- Mamo, serio, pewnie ciebie to zaskoczy, ale nie zamierzam rujnować pogrzebu ciotki Daisy.
- Tak jak ostatnio nie zrujnowałaś wesela Patricka i Sally? Daruj sobie, Margaretto... byś się w końcu wzięła za siebie, a nie... słyszę muzykę w tle, nie jesteś za stara na dyskoteki? No i co to za Jasper? Kolejny prostak z jakiejś meliny?
- Nie, barman - odpowiedziała trochę bezmyślnie, zerkając na Jaspera. Usłyszała tylko prychnięcie.
- Dajesz obcym swój telefon?
- On nie jest obcy... to mój dobry przyjaciel - jakby nie ściemniła, to by nie miała spokoju. Już słyszała lawinę oskarżeń, więc postanowiła dodać coś jeszcze. - Porządny, ok? Dzięki niemu odebrałam, więc bądź miła - ostatnie słowa powiedziała z naciskiem.
- Porządny? To coś nowego. Znów będę musiała słuchać po pogrzebie, że nie możesz sobie znaleźć nikogo...
- Dobra mamo, kończę, pogadałyśmy. Widzimy się w czwartek. Bateria mi pada, papa - no i nie przedłużając, rozłączyła się, nie wiedząc nawet kiedy spaliła całego papierosa. Natychmiast sięgnęła po kolejnego, nie wiedząc, jak ma się zachować. Wolałaby, aby Jasper tego nie słyszał, sama też nie chciała tego komentować, ale jedno musiała powiedzieć.
- Nigdy więcej nie odbieraj mojego telefonu - pogroziła mu całkiem serio, chociaż mogłaby dodać, że chodzi o połączenia od matki. No, ale to ponownie zmusiłoby ją do tematu o rozmowie, o tym, jak zareagowała na wzmiankę o pogrzebie, jak wyglądały jej relacje z matką. Dużo ciężkich pytań, więc wolała ich uniknąć, wracając do czegoś, o czym wspomniał przed tą całą felerną sytuacją.
- Nie podziękowałam za komplement odnośnie kiecy - wyciągnęła więc to, jak gdyby nigdy nic, zarzucając swoją torebkę przez ramię. - Od Nathaniela - dodała i zerknęła na niego, a widząc jego minę, wyszczerzyła się szelmowsko. - Po tej pojebanej akcji ostatnio poszłam do jego gosposi i kazałam jej zamówić dla siebie tą kieckę... w ramach rekompensaty za to, że moje ciuchy zostały spalone... Nate pewnie i tak nigdy się nie dowie - wzruszyła ramionami, bo pewnie nawet gdyby się dowiedział, miałby to raczej gdzieś, a dzięki temu Pearl miała kolejną perełkę w garderobie, więc była bardziej, niż szczęśliwa.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie spodziewał się, że telefon od matki Pearl przyniesie takie, niesympatyczne, rewelacje. Trochę więc spuścił z tonu i przestał cynicznie się uśmiechać, gdy blondynka zabrała do niego telefon. Niby palił papierosa stojąc kilka kroków dalej, ale doskonale słyszał odpowiedzi dziewczyny. Całkiem zaskoczony był tym jak go określiła i zapamiętał, aby wykorzystać to nieco później, gdy moment będzie z goła "lepszy". Jak się okazało, Pearl wiedziała już o śmierci ciotki, co też przyniosło ulgę Jasperowi, bo nie miał pojęcia jakby miał zareagować, gdyby nagle przyszło mu ją pocieszać, a tak jakoś to poszło, a po zakończeniu rozmowy, Campbell tylko pogroziła mu, całkiem słusznie, za to co zrobił.
- Zastanowię się - odpowiedział i zaciągnął się ponownie papierosem. - Przykro mi z powodu ciotki - dodał z szacunku, bo był dobrze wychowanym człowiekiem, nawet jak praca wymagała od niego zachowywania się jak szumowina i bywania w takich miejscach jak Shadow, Jasper starał się zachowywać kulturę osobistą na lepszym poziomie niż większość bywalców takich miejsc.
Całe szczęście szybko przyszło im zapomnieć o nieszczęsnym pogrzebie i ciotce. Wrócili na główną salę, przechodząc przez bar, z którego Jasper ściągnął butelkę wódki i szkło, aby móc samemu obsłużyć siebie i Pearl. Zajęli miejsce gdzieś przy końcu lady i jeszcze nim jakiekolwiek słowa padły między nimi, wypili pierwszy kieliszek.
- Widzę, że Nate ma gest - mruknął pod nosem Jasper. - A ty dobry gust... Przyciągasz wzrok, dokładnie tam gdzie trzeba - dodał, bezczelnie mierząc dziewczynę spojrzeniem, które na kilka sekund zatrzymało się na obfitym dekolcie Pearl, a potem zjechało niżej na jej uda, prawie całkowicie odsłonięte przez kusy dół sukienki. - Mi także coś dał - pochwalił się, nalewając kolejnego kieliszka zarówno dla siebie jak i dla pyskatej dziennikarki. - Coś na kształt awansu, jeśli mogę to tak określić, ale spokojnie... Może czasem stanę za barem, więc wciąż będziesz mogła mnie określać swoim "barmanem" - dodał, po czym uniósł kieliszek w stronę blondynki. - Za Hawthorne'a i jego pojebaną hojność? - Zapytał, bo w sumie picie toastu za gangstera, który wpieprzył ich oboje w niezłą kabałę było dość osobliwe, ale z drugiej strony chyba nic nie było dla Ainswortha zaskakujące. -Widzę, że sobie radzisz... Wiesz z tym co zaszło ostatnio - zagadnął, czując w przełyku ostry smak alkoholu.
Nie planował tej nocy spędzać na zabawie, ale faktycznie byłoby miło chociaż na kilka chwila zapomnieć o całym tym spierdoleniu jakie go otaczało. Przy okazji towarzystwo Pearl był całkiem sympatyczne i wbrew logice, odpowiadało Jasperowi. Dość miał mało interesujących kobiet, albo takich, które wręcz przesiąknięte były zgnilizną miejsc takich jak Shadow. Pearl, mimo wszystko nie wpisywała się w stu procentach w żaden schemat. Z jednej strony robiła totalnie popieprzone rzeczy, a z drugiej zgrywała porządną obywatelkę, która w rozmowie z matką określiła go mianem porządnego.
- Twoja matka... Myślisz, że by mnie polubiła? - Skoro wypili już nieco, Jasper postanowił ponownie wrócić do wkurzania blondynki, co by im ten wieczór nie upłynął na byciu dla siebie zbyt przyjemnymi.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Spojrzała na niego wściekle, bo to nie miała być kwestia zastanowienia się. Była zła za to, że przez niego musiała prowadzić rozmowę z matką, ale też nie chciała tego za bardzo roztrząsać. Jedynie te jego kondolencje ją zaskoczyły, bo wcale do nich nie przywykła.
- Wcale ci nie jest przykro - podsumowała i wzruszyła ramionami. -Ludzie umierają, a u starych zdarza się to częściej - dodała nie czuło i dzięki temu sama w to wierzyła. Daisy była dla niej ważna, trochę jak babcia, ale ulubienicą swojej babci nigdy nie była, a ciotki już tak. Nie pozwalała sobie mimo to na żadną rozpacz i kiedy inni mieli ją za oschłą, jej samej łatwiej było w to uwierzyć. Po prostu porzuciła ten temat, wyszła na salę i planowała znieczulić się alkoholem, który na całe szczęście szybko zgarnął Jasper.
- Dopiero teraz zauważyłeś? Moja garderoba to świętość - zamiast przyjąć komplement z pokorą, musiała mu wypomnieć pewną, w jej mniemaniu, gafę. Lubiła swój styl, to też podobało jej się, gdy inni go doceniali. Teraz jednak bardziej zainteresowało jak to, co też dał mu Nathaniel. Niestety w przeciwieństwie do Jaspera, nie podzielała jego entuzjazmu. Wypiła kolejkę, ale nie zamierzała odpuścić. - Oczywiście, że sobie radzę, a czego niby się spodziewałeś? - nie radziła sobie, stąd ta przerwa w wizytach w Shadow, ale w życiu by się do tego nie przyznała. Podobnie jak do tego, że widział ją płaczącą. W sumie byłoby jej na rękę, gdyby łaskawie o tym zapomniał i nigdy nie wspominał. - Poza tym czekaj! Jaki awans, co? - aż poczuła, że robi jej się gorąco i to nie z powodu alkoholu. - Jasper, nie mieszaj się w sprawy tego pojeba. Przeze mnie znalazłeś się wtedy przy organistce, więc pozwól mi to naprawić i posłuchaj mnie, gdy mówię, że od Nathaniela najlepiej trzymać się z daleka, zanim poprosi cie o coś okropnego - jak chociażby ją, gdy musiała za szantazowac Jonathana, sprowadzając na siebie jego obrzydzenie. Musiała wypić więcej, odprężyć się, potrzebowała zabawy, a nie ciężkich tematów. Wypiła dwa kieliszki, myśląc już o pójściu na parkiet, kiedy to Jay zadał jej takie pytanie, że aż prychnęła.
- Nie licz na to. Lubisz mnie, a to już skreśla ciebie na wstępie - wyjaśniła, jednocześnie naprawdę dziwnie czując się podczas rozmowy o matce. Mimo wszystko tematy rodzinne były dość intymne, więc Pearl nie potrafiłą sobie przypomnieć kiedy ostatnio ktoś zapytał ją o coś związanego z jej rodzicami. Mężczyźni z którymi się spotykała na pewno tego nie robili. - Poza tym nie chciałbyś jej poznać... Ja sama wolałabym nie mieć z nią do czynienia, co mi przypomina o tym, jak mnie wkurwiłeś tym telefonem - usmoechenala się paskudnie, jakby jad sączył się z kącików jej ust. Zaraz jednak zeszła nieco z tonu. - Teraz muszę iść tam i sprostać rodzinie w pojedynkę... A że pójdę sama, to na złość wepchną mnie do stolika z jakimiś przegrywami i ech, cholerna! Czemu gadamy o takich głupotach, zamiast tańczyć? - sama myśl o stypie z rodziną ją przygniatała, więc typowo dla siebie, postanowiła po prostu zmienić temat i udawać, że poprzedniego nie było, wierząc, że cały świat będzie jej w tym pomagał.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Odpuścił temat pogrzebu, bo ani to nie było odpowiednie miejsce, ani nie miał ochoty na tego typu rozmowy i zapewnianie Pearl o posiadaniu sumienia. Przyjemniejszym o wiele było upicie się we dwójkę i wyciągnięcie z tej nocy tyle przyjemności, ile to było możliwe.
- Przyznaję, że kręci mnie to co masz na sobie - odparł, kiwając przy tym głową jakby był znawcą tematu. Chociaż jako facet, wzrokowiec i fan długich nóg, mógł z ręką na sercu powiedzieć, że Pearl Campbell umiała podkreślić garderobą to, czym natura ją hojnie obdarzyła. Trzeba tutaj zaznaczyć, że poza zgrabną sylwetką, blondynka posiadała całkiem obfity biust, który zapewne sprawiał, że była obiektem zazdrości i pożądania nie tylko mężczyzn, ale także licznych kobiet. - Nie no jasne... Tak pytam - mruknął, strzepując popiół z papierosa. - Po prostu nie codziennie wychodzą takie akcje, prawda? - Dodał, nie oczekując właściwie odpowiedzi. - A twój lekarz? - Zagadnął, bo przecież obecność Jonathana w tym wszystkim była niezwykle istotna. Właściwie to z jego powodu i Pearl i Jasper zostali wmieszani w to wszystko. - Co w ogóle ciebie z nim łączyło? - Dodał po sekundzie, spoglądając na dziewczynę, przy czym jego broda spoczywała na rękach, opartych o blat baru, a w dłoniach nadal tlił się papieros.
Absolutnie nie był zaskoczony tym z jakim ożywieniem Pearl kazała mu się trzymać od Nathaniela z daleka. Gdyby tylko wiedziała, że wszystko czego potrzebował to właśnie możliwość bycia przy gangsterze najbliżej jak to możliwe. A tu proszę, jak na złotej tacy otrzymał posadę, zapewniającą mu nie tylko możliwość zdobywania informacji, ale też przy okazji inwigilowania prywatnego środowiska gangstera.
- Kicia, urocza jesteś jak tak się o mnie martwisz, wiesz? - Wyszczerzył się, przyozdabiając buźkę pewnym siebie uśmiechem, po czym wyprostował się bardziej i zgasił papierosa, aby sięgnąć po kieliszek z wódką. - Jeszcze zacznę uważać siebie za kogoś dla ciebie istotnego - rzucił beztrosko i przechylił szkło. Skoro Pearl nie chciała pić to jej strata, on nie miał zamiaru nie świętować swojego, małego zwycięstwa. - Właśnie o tę organistkę chodzi - zaznaczył. - Mam ją niańczyć, a raczej chronić, gdy już dojdzie do siebie... Kurwa, nie sądziłem, że Nathaniel może mieć pierdolca na punkcie jakiejś chuderlawej typiary - dopowiedział i ponownie napełnił ich kieliszki alkoholem.
Wypili już całkiem sporo jak na krótki czas, ale możliwe, że poruszane przez nich tematy tego wymagały. Koniec końców obydwoje przeszli przez nie małe piekło, a przy tym (nawet jeśli udawali) nadal odczuwali jego konsekwencje.
- Lubię cię? Uuuu.... Czyli to już na poważnie? - Głupie żarciki po pijaku przychodziły Jasperowi z jeszcze większą łatwością. Chociaż trzeba przyznać, że nie miał zamiaru upić się w sztok. Mimo wszystko zdawał sobie sprawę ze swojej roli i absolutnie istniało zbyt wielkie ryzyko, że alkohol mógłby spierdolić to co już osiągnął. Pił więc z głową, ale co do Pearl... tutaj sprawa miała się inaczej, zresztą jak zwykle. - Myślę, że się mylisz... Mamy mnie lubią - dodał z mocą, a gdy Pearl pożaliła się, że to przez niego będzie musiała uczestniczyć w rodzinnym pogrzebie, Jasper prawie zaczął jej współczuć. - Nie miałaś zamiaru iść pożegnać ciotki? Nieładnie - ocenił postępowanie blondynki. - Weź kogoś ze sobą, może Nate'a? On pewnie lubi grzebać ludzi - palnął głupio i ponownie wyszczerzył się jak dzieciak. W tym też czasie muzyka uległa zmianie, a Jay zaczęła delikatnie odczuwać przyjemne skutki picia. Blondynka wydawała się jeszcze bardziej ponętna, a skoro sama zachęcała do tego by potańczyli, Jay w zasadzie nie miał nic przeciwko. - No to chodź tańczyć. Zobaczymy co tam potrafisz - oznajmił, unosząc po raz kolejny kieliszek w górę, po czym już pusty z impetem odłożył na bar i zeskoczył z hokera wyciągając dłoń w stronę Pearl, aby ta do niego dołączyła.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Jako, że należała do kobiet próżnych, nawet jeśli to nieładnie, uśmiechnęła się z satysfakcją, słysząc jego komplement. Lubiła przyciągać spojrzenia, może właśnie w ten sposób leczyła swoje kompleksy i wmawiała sobie, że nie potrzebuje żadnych większych uczuć, skoro ma zainteresowanie otoczenia? Nie było to zdrowe czy dojrzałe, ale było jej sposobem na reperowanie własnej samooceny.
-Ano, byłoby lepiej, gdyby nie wchodziły wcale - mruknęła posępnie, nie ciągnąc zanadto tematu. W zasadzie planowała rozsądnie go ściąć, ale jak zawsze w jej przypadku, emocje wzięły górę. - Nie nazywaj go moim - wystrzeliła więc, nim pomyślała i zaraz odwróciła spojrzenie do boku. Nie musiała się nikomu zwierzać, świetnie sobie ze wszystkim sama radziła, ale była pijana, a on był pierwszą osobą od dawna, która pytała o coś innego, niż to, do kogo pójdą. - Mieliśmy kiedyś romans... Nieco dłuższy, niż dwie noce - wzruszyła ramionami, nie chcą też zarzucać go opowieścią, która wcale nie musiała go interesować. Nie chciała od razu wierzyć, że kogoś mogłoby obchodzić cokolwiek związanego z jej przeszłością. Ostatecznie w jej życiu takie sytuacje się nie zdarzają. Lepiej było już wrócić do picia, więc wychyliła kolejny kieliszek, wcale sobie ich nie żałując.
- Gówno, a nie urocza, ja nie żartuję! - obruszyła się, ale czekała na wyjaśnienia i kiedy je usłyszała, wcale nie poczuła się lepiej. - Błagam, powiedz, że mu odmówiłeś - zażądała. - Jasper, sam siebie słyszysz, dobra, pracowałeś jako ochroniarz, ale nie dla kogoś takiego, jak Nathaniel - stanowczo za mało wypiła na takie rewelacje, a przecież za kołnierz nie wylewała. Nie chciała też mówić o tym na głos, alw faktycznie się o niego martwiła. Tak po prostu, to raz, a dwa, czuła, że to ona na niego ściągnęła wzrok Nate'a, który wbrew temu, w co wierzyło wiele osób, nie był niczym dobrym.
- Mamy ciebie lubią? - parsknęła powtarzając jego słowa, próbując przy tym ponownie się rozluźnić. - A kiedy ostatnio niby jakąś poznałeś? Nie jesteś tym typem mężczyzny, barmanie - zawyrokowała, jakby miała do tego prawo. Cóż, wierzyła szczerze, że je posiada. Zaraz też spojrzała na niego z politowaniem. - Nate ma zakaz zbliżania się do mojej rodziny, to jedna z zasad naszej gry - oznajmiła, nie wchodząc w szczegóły. W życiu nie byłaby tak głupia, by zabrać gangstera do swoich bliskich. - Poza tym mogłabym pożegnać ją po całej tej pogrzebowej farsie. Przyjdzie mi zmierzyć się z nimi w pojedynkę, bo już kilka razy zabrałam do nich nieodpowiednią osobę i cóż... Na wesela i chrzciny już mnie nie zapraszają - zaśmiała się kwaano, dopalając papierosa. Faktycznie nosiło ją do tańca, nie przywykła do prowadzenia takich rozmów na swój temat, więc musiała coś stałe robić z rękami, parkiet wydawał się idealną opcją. Niby chwilę patrzyła na jego dłoń, ale ostatecznie za nią złapała, tylko, że nim ruszyli, wyprzedziła go.
- To ja prowadzę ciebie, nie na odwrót - wyjaśniła psotnie, przemykając między tłumem. W końcu znalazła dla nich idealne miejsce, więc odwróciła się przodem i zarzuciła mu ręce na szyję, kolyszac w rytm muzyki biodrami. Kierowana alkoholem i swoją przerośniętą pewnością siebie, przybliżyła się do niego z kuszącym uśmiechem, zatrzymując usta zaraz przy jego uchu. - Odmów mu - poprosiła ponętnie, grając nieco nieczysto, ale ostatecznie robiła to dla dobra tego w jej mniemaniu niczego nieświadomego barmana.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Akurat w przypadku Jaspera to co miało miejsce tydzień temu okazało się przepustką i drogą na skróty do zdobycia zaufania u Nathaniela. Oczywiście szkoda mu było przy tym biednej organistki, która ledwo co przeżyła, ale los jednak mu sprzyjał. W innym wypadku pewnie już teraz Jay były w drodze na przeciwległy koniec kraju z nową misją na celowniku.
- Ohoo... Drażliwie - rzucił z przekąsem, bo nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji. Przecież to było tylko określenie, a Jasper odniósł wrażenie, że Pearl była bardziej rozdrażniona tematem chirurga, aniżeli się spodziewał. Chociaż może to przez sam fakt, że wpierdoliła niewinnego gościa w niezłą kabałę, a nie z uwagi na łączącą ją z nim przeszłość. - Złamane serduszko? - Dopytał, trochę podle, ale przecież blondynka wcale względem niego litości nie okazywała, więc i on nie czuł się w obowiązku, aby silić się na jakąś specjalną delikatność. - Mógł ciebie olać, ale jednak się pojawił... Nie sądzę, że tylko ten marny szantaż go zmusił - dodał, bo doskonale pamiętał jaką sukowatą rozmowę przeprowadziła z Jonathanem, Pearl. Wiadomo, robiła co w swojej mocy, aby ocalić Divinę, ale cóż... Zagrała nieczysto.
Równie trudnym tematem jaki poruszali był ten odnoszący się do nowej "posady" Jaspera. Sprzeciw blondynki był dla Ainswortha zrozumiały, ale przy tym faktycznie powinna bardziej dbać o własny tyłek, a niżeli przejmować się tym co Jay robił. Doceniał rzucane przez Pearl przestrogi i tylko utwierdził się w przekonaniu, że dziewczyna wiedziała o Hawthorne'u znacznie więcej niżby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać.
- Wyluzuj, kicia - pokręcił głową rozbawiony tym jej podekscytowaniem. - Nie odmówiłem - dodał, bo oczywistym było, że nie miał zamiaru rezygnować z takiej możliwości zbliżenia się do swojego "celu". - Ohoo? Nie przypominam sobie, abym opowiadał ci o swojej przeszłości... Czyli jednak coś z tego włamu wyniosłaś - rzucił pod nosem, lekko zaskoczony informacjami, którymi blondynka się z nim podzieliła. Przez moment zaczął się zastanawiać jak wydedukowała to wszystko i jedyne co przyszło mu na myśl to dokumenty, które za pewne sobie przejrzała. Cwana, wścibska pani dziennikarz. - Wątpisz? - Spytał, gdy powtórzyła pytająco po nim, jego własne słowa. - Zdarzało się, że oczarowywałem i matki i córki... Nic o mnie nie wiesz - burknął oburzony tym, że nie chciała uwierzyć w jego urok osobisty. - Jak chcę, potrafię być szarmancki, grzeczny i nad wyraz kulturalny... Zdziwiłabyś się - dorzucił z wyniosłością, a gdy Pearl podzieliła się z nim swoją krótką historią czarnej owcy w rodzinie, Jasper pod wpływem alkoholu wpadł na pomysł, którego zapewne przyjdzie mu później pożałować. - Zmierzmy się we dwójkę - zaproponował. - Ty nie będziesz sama, a ja ci udowodnię, że każdą "mamuśkę" da się oczarować - dopowiedział z dumą i uniósł dłoń w stronę dziewczyny. - Zakład?
Całe szczęście w końcu udało im się znaleźć na parkiecie. Trudne rozmowy były czasem potrzebne, ale ostatecznie chcieli mieć fan z tego wieczoru. Wypity alkohol i głośna muzyka im w tym mogły pomóc, a Jasper przy okazji zaczął dostrzegać więcej plusów, kusej i seksownej garderoby Pearl. Objął ją w tali, gdy zarzuciła mu ręce na szyje. Przez kilka sekund rozkoszował się wonią perfum Pearl, gdy zbliżył twarz do jej szyi. Wtedy też poczuł oddech dziewczyny na swoim uszu. Kuszący głos sprawił, że kilka włosków na jego karku uniosła się delikatnie, ale niestety, nawet seksapil Pearl nie mógł zmienić tego, co Jay postanowił. Pochylił się delikatnie, napierając tym samym ciałem na blondynkę i zmuszając ją do tego, aby odchyliła się w tył. Podtrzymywał ją dalej z tali, a drugą dłonią ostrożnie przesunął po jej bok, kreśląc linię od jej ramienia, aż na nagie udo. - Wiesz, że nie mogę już się wycofać. Zgodziłem się - odpowiedział dokładnie tak samo jak ona jemu, szeptając niskim tonem wprost do ucha. - I nie myśl o Nathanielu, gdy ja jestem obok... Będę zazdrosny - dodał, pozwalając sobie na więcej bezczelności, gdy prostując się wraz z Pearl, wsunął palce pod materiał jej sukienki, aż poczuł pod palcami fragment pośladka dziewczyny.

pearl campbell
ODPOWIEDZ