gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nikt nigdy nie nauczył jej, jak sobie radzić w takich sytuacjach. W domu rodzinnym to państwo Westbrook przyjmowali gości, kiedy się wyprowadziła, nie przyjmowała ich wcale, a u Remigiusa nie czuła się gospodynią, mimo że oficjalnie mieszkali już wspólnie. W końcu był jej pierwszym chłopakiem i nawet, jeśli ich związek miał już pewien staż, to wciąż wiele spraw stanowiło dla niej nowość. Mimo to starała się ze wszystkich sił, aby Chris poczuł się w jej towarzystwie względnie dobrze, ale też czuła przy tym, że wcale jej to nie wychodzi.
- Czyli tobie też pomógł? - nie wiedziała, czy powinna mówić do niego per pan, czy może bez podobnych tytułów, więc tak trochę się w tym mieszała i próbowała raz tak, a raz tak. Za każdym razem, gdy poczuła się nieco swobodniej, zaraz na nowo traciła pewność siebie, tak jak teraz, gdy wspomniał o gosposi.
- Za mną nie przepada - przyznała dość bezpośrednio, niezbyt długo zastanawiając się nad tym czy powinna pozwalać sobie na podobną szczerość. - Obejdzie się więc bez szklanek - zadecydowała, nie chcąc nikogo tutaj kłopotać. Nie lubiła sprawiać problemów, a przy tym jej hobby stanowiło martwienie się o innych, nawet jeśli nie okazywała tego w najlepszy sposób. Może i nie przepadała póki co za Chrisem, a raczej go nie znała za dobrze, ale nie chciała źle, proponując mu herbatę. Bardziej bała się, że popełniła błąd, gdy zgodziła się na alkohol. Była więc na tyle skołowana, że nie powiedziała już w tym temacie nic, czekając na jakiś rozwój sytuacji. Szczerze liczyła, że ta będzie zmierzać ku lepszemu, jednak nic z tych rzeczy... Często bała się, że Remigius kiedyś nią się znudzi, że ją porzuci, że to wszystko się skończy, ale blondyn nie lubił, kiedy przedstawiała takie podejście. Teraz jednak, gdy rozmawiała z przyjacielem producenta, poczuła jak grunt osypuje się jej spod nóg.
- Ach tak - nie wiedziała co ma powiedzieć. W zasadzie to musiała zacisnąć dłoń w pięść, by się tutaj nie poryczeć, jak niestabilny emocjonalnie dzieciak, którym w zasadzie była. - No to może faktycznie niebawem mnie wymieni - wzruszyła ramionami, ale naprawdę chciała teraz zobaczyć Soriente. To spotkanie wyraźnie zaczęło już ją przerastać, bo jej możliwości towarzyskie były na zbyt niskim poziomie na takie starcia. - Dużo pan ich poznał? Jego dziewczyn - zapytała niby obojętnie, ale oczami wyobraźni już była w drodze do łazienki, bo treść żołądkowa podbiegała jej do gardła. Nawet wyłamywanie za plecami palców nie pomagało. Liczyła, że chociaż skupienie się na innym temacie nieco ją oprzytomni.
- Brzmi to do bani - odpowiedziała zgodnie ze swoimi przekonaniami, przyglądając się teraz jego twarzy, jakby na tej szukała istotnych śladów operacji. - Nie boli pana robienie za cudze zastępstwo? - zapytała, by następnie odprowadzić go wzrokiem, kiedy wychodził z basenu. Sama jeszcze się z tym wstrzymała.
- Gdybym nie przywykła, trudniej byłoby mi to znieść... Ale spoko, mam kogoś kto przypomina mi, że inni się mylą - wzruszyła ramionami, znów zerkając w kierunku wejścia na taras. Nie uważała, że to coś złego... Fakt, że tęskni za Remigiusem i tylko przy nim czuję się bezpiecznie.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Haynes podejrzewał podskórnie, że nie ułatwia jej bycia najlepszą gospodynią. Owszem, bywał czarujący, ale tylko dla ludzi, do których uderzał. W przeciwnym razie wychodził z niego mruk, który siedział zamknięty w jego wnętrzu od czasu bycia obrzydliwie pryszczatym kujonkiem w okularach. Te zniknęły, zastąpione przez szkła kontaktowe, a na wypryski znalazła się rada (przeszczep idealnej skóry też pomógł), ale jego nastawienie do obcych nie uległo drastycznej poprawie. Mimo wszystko oboje musieli grać kartami, które mieli, bo przypuszczał, że będzie musiał mieć z nią do czynienia. Dla swojej egoistycznej potrzeby powoli zaczął się modlić o to, by Remigius pozbył się jej ze swojego barwnego życia producenta.
Jakoś nie wyobrażał sobie podwójnych randek, choć Alaska była tak rozkoszna, że dogadałaby nawet z nią.
- Czy mi pomógł? Pewnie tak, dzięki niemu nie strzeliłem sobie jeszcze w łeb. Tobie też pomógł? - tak, wybitnie wyglądała na osobę, która tej pomocy potrzebuje. Tyle, że pewnie płacili w inny sposób. Chris tylko nosił alkohol, zaś ona…
Byłby hipokrytą, gdyby udawał, że o tym nie myśli, a raczej o nich w sytuacjach z alkowy. Ciągle pozostawał mężczyzną, choć miał wrażenie, że ta młoda panienka wykastruje go nieraz swoim ostrym językiem.
- Dlaczego za tobą nie przepada? - zapytał z niewinnym uśmiechem, więc były już dwie osoby, które nie pozostawały pod jej urokiem. Podał jej butelkę i miał nadzieję, że potraktuje to jako luźną propozycję. Jak przystało na alkoholika, nikogo do picia nie zachęcał w opresyjny sposób. Uważał, że każdy ma prawo odmówić, ale może kilka łyków ognistej doda jej trochę animuszu i przestanie być taka sztywna.
Albo zazdrosna. Miał wrażenie, że dosłownie wisi na swoim chłopaku i wiadomość o byłych jednak zbiła ją z tropu. Dla Chrisa było to raczej tylko wspomnienie szczenięcych i beztroskich lat, które bezpowrotnie minęły. Obaj w końcu byli w szczęśliwych związkach, prawda?
- Szczerze to czasami zastanawialiśmy się która jego kogo - wyszczerzył ząbki. - Jak się jest młodym i popularnym to się korzysta. Teraz chyba obaj się ustatkowaliśmy, sama wiesz - nie, nie sądził, że ją wymieni. On takiego ciała by nie popuścił, a usta w pewnych sytuacjach można nawet zakneblować, więc jej niewyparzony język nie mógł być przeszkodą.
Poprawka, po jej słowach, odsłaniających jego najbardziej skrywane lęki poczuł, że jeszcze chwila, a udusi ją w tym basenie.
- Chujowo. Jest ładna, mądra, ale to zajebiście utrudnia sprawę - przyznał szczerze i sam był zaskoczony tym, że się do tego posunął. Mimo wszystko jednak ich relacja odznaczała się jednym- może i brakowało w niej sympatii, ale przynajmniej oboje byli wobec siebie niesamowicie szczerzy. To też jakaś zaleta?
Miał nadzieję, że to doceni, gdy spojrzał na nią dłużej.
- Ale ty jesteś uwieszona na Remy’ym. Nie przeszkadza mu to? Bo każdy facet w takim związku prędzej czy później zaczyna się dusić - zauważył niby obojętnie, ale był ciekaw prawdy. Coś jednak przed nim ukrywała i jego zmysł detektywa podpowiadał, że właśnie stąd wynika ta jej niepewność.
Nie zamierzał jednak drążyć bez powodu.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Faktycznie starała się, ale robiła to raczej przez wzgląd na Remigiusa, niż z faktycznej potrzeby złapania kontaktu. Gdyby o nią chodziło, raczej dałaby mu do zrozumienia, że czuje się zbyt swobodnie w tym miejscu, rozmawiając ze świeżo poznaną dziewczyną swojego przyjaciela, której pozycję w jego życiu traktował zbyt lekceważąco, w jej mniemaniu.
- Ano - skinęła głową, nie pierwszy raz przyłapując się na myśli, jak wiele różniło ją od Soriente. O nim ludzie mówili jak o słońcu - dodawał energii, pomagał, był pogodny i zabawny, a Lisa cóż... to taka zima, ale nieszczególnie ta z gatunku zapierających dech w piersiach. - Dzięki niemu bardziej otwieram się na ludzi - podsumowała trochę koślawo, ale prowadzenie rozmów, które nie dotyczyły jedynie technicznych aspektów sportu zawsze stanowiło dla niej spore wyzwanie.
- Serio pytasz? - uniosła jedną brew, sprzedając mu pełne politowania spojrzenie nad którym nie zapanowała. Taką miała mimikę, nie chciała wcale go urazić. Rzadko kiedy się uśmiechała, bo bała się, że wygląda wówczas głupio i była sobą zażenowana. W końcu musiała uchodzić ze profesjonalną perfekcjonistkę, tak ją nauczono przez lata. - Zgaduję, że to te piętnaście lat różnicy, które nas dzieli, to, że jak zauważyłeś pewnie, nie jestem najbardziej charyzmatyczną kobietą na świecie, no i jeszcze fakt, że przeze mnie zerwał z byłą, którą akurat gosposia lubiła... ale równie dobrze, może mnie nie lubić przez imię czy twarz, tak sobie tylko zgaduję - wyrzuciła z siebie powódź słów na jednym wdechu, bo mimo wszystko w stresujących sytuacjach potrafiła powiedzieć dużo, niczym katarynka, tylko po to, żeby po takiej wypowiedzi mieć ochotę schować się gdzieś na parę godzin. Dosłownie schować, bo nie raz była znajdowana w jakimś składziku, czy pod stołem, w szafie...
Wzięła butelkę od niego i faktycznie pociągnęła dwa łyki, krzywiąc się przy tym. Złapała się też krawędzi basenu i niestety ani myślała przestać analizowania jego wzmianki o byłych. Miała za mało pewności siebie, by taka wiedza spłynęła po niej, jak po kaczce. Poza tym Chris zdawał się to doskonale wykorzystywać.
- Jasne, sama wiem - uśmiechnęła się, bo ona swoją młodość przehandlowała na puchary i ponadprzeciętne kąty w stawach. - Remy nie mówi mi za wiele o byłych - przyznała ciszej, opierając sie ramionami na krawędzi i patrząc na Chrisa z perspektywy basenu, było jej jednak coraz chłodniej.
- Faktycznie brzmi jak trudna sprawa... - pokiwała powoli głową. - Na tyle ładna i mądra, żeby znosić tą niepewność? - drążyła dalej, bo wolała mówić o innych, niż o sobie. - I jest pan przy niej sobą czy raczej gdzieś tam podświadomie chce pan być też nim? - dodała to niełatwe pytanie, nieświadoma tego, że Chris planuje jej zabójstwo. Wierzyła chyba, że w razie czego tego nie zrobi, przynajmniej nie tutaj. Cieszyło ją skupianie się na jego słabościach, więc kolejna szpila w jej kierunku była nawet bardziej dotkliwa, niż sądziła.
- Wątpię, aby mu to przeszkadzało, skoro poprosił, żebym się wprowadziła - nie była z tych, co się przechwalają, ale potrzebowała w końcu sięgnąć po argumenty, które faktycznie miałyby wartość w tej rozmowie. Poza tym podsadziła się w końcu na dłoniach i zgrabnie wyszła z basenu, odrzucając czarne włosy na plecy. Miała być miła, ale nie mogła też dać mu się stłamsić, dlatego spojrzała na niego, stojąc prosto, z uniesioną głową. - To, że pański związek jest taki niepewny, nie oznacza, że każdy tak wygląda. Mimo to życzę, by i pańska dziewczyna była na panu taka uwieszona, a nie jedynie na wspomnieniach, które pan w niej wywołuje - dodała, faktycznie mu tego życząc, ale, że przy tym te słowa nie brzmiały delikatnie, to cóż... ten problem miała od zawsze. Zrozumienie jej specyficznego sposobu wypowiedzi wymagało czasu.

Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Oboje tak naprawdę mieli jeden wspólny mianownik. Wiele można było zarzucić Haynesowi, ba, był jednym z tych zatwardziałych grzeszników, ale przyjaciół szanował. Zrobiłby wszystko, by odpłacić się kumplowi za okazaną pomoc i z tego też powodu usiłował unormować tę relację. Ciągle miał w tyle głowy myśl, że Francuzowi by na tym zależało, więc podejmował nieziemski trud.
To, że czasami rozmowa z Lisbeth przypominała syzyfowe prace to była inna para kaloszy.
- Otwierasz się? - powtórzył za nią i usiłował sobie wyobrazić dziewczynę z okresu przed poznaniem swojego wybranka. Jeśli teraz była taka otwarta i wyluzowana to strach pomyśleć, jaką postawę prezentowała wcześniej. Miał wrażenie, że wówczas już uciekłby z krzykiem od tej gimnastyczki, choć cholera, ślepy nie był i doskonale widział jej zalety, zwłaszcza w tym opiętym kostiumie kąpielowym.
Nie sądził jednak, że jego przyjaciel był tak płytkim człowiekiem, by dostrzegać tylko jej fizyczne walory. Na pewno coś w sobie kryła, mimo że nie budziła sympatii u kogoś, kto dla Chrisa był usposobieniem wszelkiej dobroci.
Również dlatego pytał.
- W barze mi mówiłaś, że są ludzie, którzy cię lubią - wyjaśnił z uśmieszkiem człowieka, który przyłapał ją na wierutnym kłamstwie. Bardzo go bawiło stawianie jej w sytuacji, w której zaczyna się denerwować. Gdyby (oczywiście) znał całą prawdę, to pewnie nie zachowywałby się jak skończony kretyn, ale nie był niczego świadomy. Można to było potraktować jako usprawiedliwienie, prawda? - A poza tym… Czy ona ci tak powiedziała czy po prostu sobie wymyśliłaś? Jak ją znam, to aż tak bardzo nie wnika w życie prywatnego swojego chlebodawcy - dodał spokojnie. Według niego dziewczyna mogła być uprzedzona, zauważył, zresztą, że ma do tego wybitne skłonności.
Jak i do tego, by się naturalnie krzywić na samo wspomnienie o dziewczynach swojego chłopaka, bo nie podejrzewał, że to przez alkohol. Uśmiechnął się lekko i delikatnie zabrał jej butelkę. Jeszcze się poślizgnie i utopi, a on będzie za to odpowiadał. Znając jego pecha w życie to był całkiem realny scenariusz.
- Nie mówi, bo to jego byłe. Żaden facet nie będzie opowiadał o swojej przeszłości, jeśli ona nie ma najmniejszego znaczenia. Skoro jest z tobą to pewnie już o nich zapomniał - wzruszył ramionami i był nawet dumny z tego, że tym razem nie nakarmił ją złośliwościami, choć to uczucie przeminęło jak z wiatrem, gdy tylko wysnuła swoje wnioski, dotyczące jego dziewczyny.
- Nie jestem nim - oburzył się lekko. - Mam swoją karierę, znane nazwisko, nie potrzebuję być gościem, którego jedyną zaletą było podpisanie świstka w sprawie transplantacji - rzucił na jednym wydechu. - A Alaska nie jest tylko ładna, jest mądra, zabawna i podejrzewam, że zostanie kiedyś moją przyszłą żoną. O ile znowu nie przeżyję jakiegoś kryzysu wieku męskiego i jej nie zostawię do małolaty - mówił całkiem szczerze, bo znał siebie i wiedział, że czasami zbyt łatwo przekracza pewne granice.
Zapewne jednak jej słowa wywoływały u niego pełen podświadomy strach, bo zanim zdołał się skontrolować, wypowiedział słowa, które mogły mocno ją urazić. Nie zaskoczyła go więc jej reakcja: to gniewne wyjście z basenu, odrzucenie długich włosów i słowa, które skierowała do niego.
Mógł jej odpowiedzieć równie zapalczywie, ale spojrzał na nią obojętnie, zimno i tylko przechylił butelkę, którą opróżnił do połowy.
- Widzisz, im bardziej denerwują cię takie słowa, tym mocniej pokazujesz, że trafiłem w punkt. Nie znam waszej relacji, ale sama podsyłasz mi odpowiednie wskazówki. Mam gdzieś czy jesteś uwieszona na nim czy nie, ale do cholery, dziewczyno, nie zachowuj się tak sztywno, bo jeszcze nie zamordowałem ci matki - i cała ich świeżo i całkiem dobrze rozpoczęta znajomość okazała się zwykłą ułudą.
Remigius był może i cenny, ale nie sądził, że będzie potrafił ścierpieć tę dziewczynę.

Lisbeth Westbrook
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nigdy nikogo nie zmuszała do swojego towarzystwa i rozumiała, ze inni nie mieli na to ochoty. W jej odczuciu Chris należał do takich osób, z czym nawet jakoś za bardzo się nie krył, więc jeszcze silniej wywierał na niej potrzebę ucieczki i zwrócenia mu wolności, w której nie musiałby się nią męczyć.
- Yhm - odpowiedziała jedynie niezbyt głośnym mruknięciem, doszukując się kpiny w jego głosie. Nie zamierzała się tłumaczyć, ani przywoływać dowodów na to, że faktycznie było z nią lepiej, niż kiedyś, ale mimo to poczuła się głupio, że w ogóle podzieliła się z nim zmianami, jakie w niej zachodziły. Ktoś, kto nie znał jej wcześniej, przecież nie mógł ich docenić.
- Mówiłam - przyznała z wyrazem twarzy człowieka, który nie rozumie gdzie doszukiwał się kłamstwa. - Mam ich wymienić alfabetycznie, a dokumenty potwierdzające tożsamość dosłać mailem? - dodała, bo miała wrażenie, że ten człowiek odzywał się tylko po to, by podkopywać jej pewność siebie. No i cóż, świetnie mu to wychodziło, ale nie chciała dawać mu tej satysfakcji i tego po sobie pokazywać. Mimo wszystko była dobrą aktorką, ba przestrzeni lat perfekcyjnie okłamywała bliskich, więc tego jednego zarzucić jej nie można było - wiedziała jak tuszować swoje emocje. - To najwyraźniej wcale jej pan nie zna - tym razem to ona uśmiechnęła się podle, bo jej potrzeba zrobienia dobrego wrażenia powoli się w niej wypalała. - Traktuje Remigiusa bardziej, jak jakiegoś wnuczka czy syna, niż chlebodawcę, w ogóle co to za termin? Chlebodawca okrutnie pretensjonalny - zauważyła, gdy uśmiech zniknął z jej twarzy, a pozostał ten wyraz, przez który w szkole nazywano ją królową śniegu. To ostre spojrzenie, w którym emocje zdawały się ginąć.
Zaskoczyło ją to, że nie wykorzystał wzmianki o byłych producenta po to, by kolejny raz jej dokopać. Można nawet powiedzieć, że była tym całkiem zadowolona, więc jedynie skinęła głową, aby nie drążyć tego niezbyt wygodnego tematu. Szkoda tylko, że zadowolenie trwało krótko, a w niej wzrastała znów niechęć do tego człowieka. Zresztą w jej mniemaniu całkiem zasadna.
- Ciekawe czy pańska przyszła żona, chciałaby wiedzieć z jakim brakiem szacunku wypowiada się pan o jej zmarłym ukochanym z przeszłości - wypomniała z naganą, bo wybitnie nie spodobało jej się to, w jego wypowiedzi, nawet bardziej, niż aluzja do jej wieku i związku z Soriente. - Życzę panu tego kryzysu i znalezienia takiej małolaty, bo jak teraz pana słucham, to kiepski z pana materiał na męża - dodała równie niegrzecznie, ale miała już dość starań. Próbowała, wychodziła spoza swojej strefy komfortu, a ciągle była wbijana w ziemię, więc musiała w końcu przypomnieć sobie, że nie jest popychadłem, a też ma swoją dumę. Tego było już za wiele, a jego kolejne słowa, przepełnione obojętnością, miały przelać falę goryczy.
- Będę zachowywała się tak, jak się mi podoba i nie życzę sobie, by tak się pan do mnie odzywał w moim domu - wypowiedziała te słowa głośno i wyraźnie, sylaba po sylabie, patrząc mu prosto w oczy. - Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno - dodała i bynajmniej nie brzmiała teraz jak mała zafukana dziewczynka. Inna sprawa, że gdy emocje opadną, jej ciało podda się nerwom i stresom, ale w tamtej chwili stała niezachwianie, nie dając sobą rozporządzać komuś, kogo widziała drugi raz w życiu.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Możliwe, że w całym swoim roztrzepaniu, Remigius totalnie zapomniał o zaplanowanym z Chrisem spotkaniu... Panowie nie widywali się w ostatnim czasie zbyt często. Śmiem nawet założyć, że od kilku dobrych miesięcy ich kontakt był sporadyczny, co nie zmienia faktu, że nawet tak długi okres rozłąki nie wpływał znacząco na zażyłość między pisarzem, a producentem. Remy, w każdym razie, uważał Chrisa za osobę niezwykle ważną i wręcz niezbędną do tego, aby móc jakoś normalnie funkcjonować w tych australijskich realiach, z daleka od prawdziwej rodziny i bliskich. Może i nawet nie na wyrost byłoby stwierdzić, że traktował Haynesa jak brata, tym bardziej odkąd Westbrookowie wyjechali w daleki świat i pozostała mu tylko Lisa i Jude. Zaś jeśli o tę pierwszą chodzi to, ona także mocno przyczyniła się do tego, że myśli Soriente pochłonięte były zupełnie innymi sprawami.
Tamtego dnia czysty przypadek sprawił, że Remy przypomniał sobie o pisarzu. Ktoś w rozmowie na planie serialu poruszył kwestie przeszczepu twarzy i wtedy w głowie francuza zaświeciła się odpowiednia lampka. W pośpiechu dokończył obowiązki, odwołał wszystko co zaplanowano mu do końca dnia i naginając przepisy ruchu drogowego do granic, ruszył w stronę Lorne Bay. Widział, że Lisbeth będzie w domu i chciał ją uprzedzić o tym, że prawdopodobnie niebawem zawita do nich gość, ale dziewczyna nie odbierała. Nie mógł wiedzieć, że w tym czasie zażywała ożywczej i zarazem stresującej kąpieli w basenie, a Chris nie omieszkał jej w tym towarzyszyć. Zaparkował na podjeździe, a po wejściu do willi, gosposia od razu oznajmiła mu gdzie może szukać zarówno Lisy jak i Haynesa.
Już w drodze ku drzwiom prowadzącym na taras dosłyszał uniesiony głos pisarza. Nie był wstanie zrozumieć całej wypowiedzi, poza ostatnim zdaniem. Przyśpieszył kroku, czując jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego ciele. Nie miał zielonego pojęcia jakim cudem udało im się tak szybko skoczyć sobie do gardeł, ale liczył na to, że jeszcze jakoś załagodzi ten konflikt. Tylko, że gdy znalazł się już na zewnątrz, Lisbeth akurat kierowała swoje, mało przyjemne słowa w stronę Chrisa i cóż... Panująca między tamtą dwójką atmosfera dość jasno dawała francuzowi do zrozumienia, że coś złego się tutaj wydarzyło.
- Lisbeth? - Rzucił, lekko zaskoczonym tonem zerkając w stronę brunetki i ujawniając swoją obecność. - O co chodzi? - Dopytał, podchodząc bliżej do dziewczyny i nadal kompletnie nie rozumiejąc sytuacji. Poza tym wszystko to co widział było dość osobliwe, bo Lisa stała naburmuszona gromiąc wzrokiem Chrisa, a ten zaś leżał w samych bokserkach na leżaku, obok którego na stoliku stała butelka wódki. - Chris, wybacz, że się spóźniłem, miałem urwanie głowy w pracy i... Widzę, że miałeś już okazję poznać moją Lisbeth - dokończył z zwracając się do mężczyzny, a w tonie jego głosu dało się wyczuć tą nutkę ironii i niezrozumienia. Nie miał zielonego pojęcia jak się zachować, ale starał się też nie wyciągać pochopnych wniosków. Odetchnął za to głęboko, aby uspokoić nerwy i dość naturalnie podszedł do Westbrook, aby ucałować jej skroń na powitanie, gdy objął ją w pasie ramieniem. - Wszystko w porządku? - Zapytał przy tym szeptem, bo akurat o to jak czuła się Lisbeth martwił się bardziej, wiedząc, że Chris jest bardziej gruboskórny i mniej czuły na jakiekolwiek stresowe sytuacje.

Lisbeth Westbrook
Chris Haynes
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Naprawdę wierzył, że są w stanie się tolerować. Niekoniecznie polubić, ale Chris nie był człowiekiem, który wszędzie szukał sympatii i uwielbienia. Miał nawet wrażenie, że przez to drugie, hojnie rozdawane przed fanki i fanów jego twórczości zdecydowanie preferuje kontakty, w których nie brak szorstkości czy szczerości. Lekkomyślnie jednak założył, że wszyscy są ulepieni z jednej gliny i że jego słowa nie zostaną potraktowane wręcz jak wypowiedzenie wojny. Najwyraźniej jednak Lisbeth była na tyle wrażliwa, że nagle ich relacje uległy absolutnemu ochłodzeniu i oboje znaleźli się na linii ognia.
A na ten żywioł Haynes miał wyjątkową alergię, wszystko przez Pearl, rzecz jasna.
- Po prostu pytam, weź wyluzuj - powtórzył jeszcze, ale był przekonany, że od tamtej pory stąpa po polu minowym. Przeczucie nie zwiodło go ani trochę, bo za chwilę okazało się, że jak ten pisarz, jest pretensjonalnym dupkiem. - Może ją traktować nawet jak matkę, wciąż jest jej szefem - prychnął, zupełnie jakby chciał przekazać jej, że teraz już zaczyna czepiać się słów.
Tak naprawdę trafiła kosa na kamień i oboje mogli sobie podać ręce, bo skończyli nawet się starać i teraz za wszelką cenę usiłowali przyłapać tego drugiego na słabym punkcie. Może, gdyby sytuacja z Alaską była mniej skomplikowana i bolesna to nie dałby się zapędzić w kozi róg z tą dyskusją, ale obecnie przeżywali na tyle ogromny kryzys, że musiał jej odpowiedzieć.
Miał dość tego, że wszyscy patrzą na ich związek przez pryzmat Josha, a jego kompleksy i poczucie męskości również dawało o sobie znać.
- Jak patrzę na ciebie to już wiem, że małolaty to kiepski pomysł - wycedził i aż pokręcił głową z niedowierzaniem. Soriente miał dobry gust, a nawet jej figura kosmetyczki nie mogła wynagrodzić braków, jakie miała w zachowaniu. Wydawała się być królową lodu, a te nigdy nie kręciły Haynesa. Właściwie powinien się za takimi oglądać, wówczas przynajmniej jego twarz pozostawałaby w jednym kawałku i nie musiał wdawać się w dyskusje z kimś takim jak Lisbeth. Momentalnie pożałował chwili szczerości, którą dziewczyna teraz bezczelnie wykorzystywała przeciwko niemu.
Na jej słowa natomiast nie zareagował werbalnie, po prostu wzburzony zaczął się ubierać, by opuścić (zgodnie z jej życzeniem) ten dom i już tu nie wracać. Na pewno nie wtedy, gdy ona jest gospodynią, bo był przekonany, że Remigius wreszcie się ocknie i wymieni dziewczynę na mniej szczekający i zakompleksiony model.
O wilku mowa, sytuacja nagle zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy zjawił się producent i cóż, Chris poczuł się trochę jak dzieciak przyłapany na bójce w piaskownicy.
- Po prostu mamy inne poglądy na kilka spraw - wyjaśnił oględnie, ale czuł, że tej batalii raczej nie wygra. W końcu to nie on klęczał co którąś noc przed Francuzem, a dla każdego mężczyzny był to argument nie do podważenia.
- Lisa pewnie chętnie ci wszystko wyjaśni - rzucił z przekąsem szukając swoich spodni - a my umówimy się kiedyś na piwo - tak, był tchórzem i podjął jakże heroiczną decyzję o opuszczeniu tego przybytku w cholerę.
Po co mu była kolejna kłótnia? Jedna wciąż przybierała na sile w jego domu.

Lisbeth Westbrook
remigius soriente
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Chyba nie potrafiła nadążyć za tym człowiekiem i o ile on wierzył, że będą się tolerować, o tyle ona nie widziała w nim takiej chęci. Miała trudny charakter, ale nie zwykła nikomu wchodzić w drogę, wiedziała, że nie jest najciekawszą opcją do spędzania czasu i nie łudziła się, że zagości na liście najsympatyczniejszych mieszkańców Lorne Bay. Tylko, że Chrisa też nigdy by tam nie wpisała. Poza tym zaczęła uważać, że jej sztywnością usprawiedliwiał wszystko w tej rozmowie. Gdy się z nim nie zgadzała, zaraz było, że musi wyluzować i to trochę zaczęło ją męczyć. Denerwować niekoniecznie, ale po prostu męczyć. Czuła po prostu, że w takim rozrachunku ich rozmowa nie będzie donikąd zmierzać, a jako, że była sztywną mistrzynią planowania - nie widziała sensu w podobnym trwonieniu czasu. Z tego tez względu nawet nic mu nie odpowiedziała, bo gdyby to zrobiła, musiałaby mu chyba przypomnieć, że sam wspominał, że gosposia nie wtrącała się w życie Remigiusa, a teraz nagle, że ten mógł ją traktować jak matkę... Lisbeth była kiepska w rozmowy i dlatego właśnie patrzenie na kogoś z zamkniętymi ustami wydawało jej się lepszą opcją w większości sytuacji.
- Skoro pan tak mówi - wzruszyła ramionami, czując jak dookoła niej wzrastają kolejne ściany. Dawno już za tyloma się nie znajdowała, ale teraz, gdy się nimi otoczyła, wyszła z założenia, że nie miała pojęcia, jak mogła bez nich funkcjonować. Bo oczywiście mogłaby mu się odgryźć czymś w stylu że twarzy dzieciaka mu raczej nie przeszczepią, więc jego taktyka na małolaty może nie zadziałać, ale to nie była ona. Pyskowanie i uciekanie - jak najbardziej, ale taka otwarta wojna słowna, nigdy w życiu! Poza tym skłamałaby mówiąc, że nie zbierało jej się na płacz... nie teraz, ale potem i owszem, bo czuła się raczej paskudnie, a jej pewność siebie i samoocena już przed pojawieniem się Haynesa w jej życiu i tak kulała. Dlatego też przeżyła niemały szok, kiedy ten rosły, tak cięty mężczyzna, zaczął się ubierać w popłochu i w zburzeniu, by uciec. Przed nią. Przed tą małolatą, która nie radziła sobie w żadnym starciu. Czyżby jednak źle go odebrała? Może jego pewność siebie też była jedynie napompowaną obłudą? Nie planowała pytać, tym bardziej, że zjawił się Remy i co tu dużo mówić, ucieszyła się, jak ocalały z wraku, który w końcu dostrzegł ziemię na horyzoncie. Wiedziała, że blondyn w jej życiu odgrywał dużą rolę, może zbyt znaczącą, może był jej uzależnieniem, ale nie dbała o to.
Zaraz objęła go ramionami, nie dbając o to, że mokrym jeszcze strojem zmoczy jego ubrania. Nie zdążyła odpowiedzieć, bo Chris zabrał głos pierwszy, a przy tym w ocenie Westbrook zachowywał się dość dziwnie, jak zagoniony w pułapkę. Przekrzywiła głowę na bok, wyglądając na mężczyznę spod boku Remigiusa.
- Remy wie, że niechętnie mu mówię o takich sytuacjach - stanęła swoimi słowami w opozycji do pisarza, bo nie podobało jej się insynuowanie, że jest ona skarżypytą. Nigdy nie była, przez co w zasadzie kłócili się z Soriente niejednokrotnie. - Naprawdę zamierza pan wyjść obrażony? Nieszczególnie to dojrzałe - dodała spokojnie, ale zaraz westchnęła i spojrzała w górę na Remigiusa, czekając, aż i on na nią spojrzy.
- Spóźniłeś się i byłam sama - zauważyła ciszej, bo miała wrażenie, że gdyby gospodarz od początku obecny był w domu, wszystko przebiegałoby lepiej, ale nie miała tego za złe blondynowi. Bardziej dostrzegała to, ile ona ma braków, jak i to, że faktycznie, jako jego dziewczyna, była bardziej jak kula u nogi. Wtuliła się więc nieco mocniej i spróbowała zapanować nad chęcią rzucenia się biegiem do środka i schowania za koszem na pranie w pralni. - Wiesz, że nie umiem poznawać nowych ludzi... zrobiłam złe wrażenie i się posprzeczaliśmy, normalna akcja - wzruszyła ramionami, bo nawet gdyby Chris całkowicie zmieszał ją z błotem, to wciąż utrzymywałaby, że nie chce stawać między Soriente, a jego przyjaciółmi. - Tylko pan Chris chce teraz przeze mnie uciec, więc może po prostu ja sobie pójdę, a ty to naprawisz? - zapytała, czując po prostu, że zawadza. Nie pierwszy i nie ostatni raz, może ta przeprowadzka jednak była głupim pomysłem, skoro nic nie szło tak, jak powinno.

remigius soriente
Chris Haynes
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Czuł się jakby wpadł w sam środek bitwy, ale pojęcia niemiał z jakich przyczyn ta w ogóle wybuchła. Z jednej strony zdawał sobie sprawę, że Lisbeth nie należała do najbardziej otwartych i sympatycznych osób, ale też bywała niesamowicie nieśmiała, dlatego słowa, które wypłynęły z jej ust w kierunku Chrisa wydawały się Remigiusowi wręcz niedorzeczne. Zaś jeśli chodzi o pisarza, Soriente wiedział, że ten bywał temperamentny i prostolinijny, ale miał też ten swój czarujący urok, któremu zwykły ulegać kobiety. Co więc wydarzyło się między tą dwójką, że nagle jedno i drugie rzucało w siebie piorunami?
- Jakich spraw? - Francus zapytał skołowany, zerkając raz to na Chrisa, raz na Lisę, aż w końcu tę drugą zamknął w ramionach i na kilka sekund skupił się na tym co miała mu do powiedzenia. - Pewnie przesadzasz... Oboje przesadzacie, ej Chris! - Także zerknął do boku, po tym jak pierwsze słowa skierował do dziewczyny, kolejne wykrzyknął w stronę ubierającego się kumpla. Nigdy nie wdział... No dobra, widział pewnie nie raz Chrisa w kiepskim humorze, ciskającego nieprzebranymi słowami, aczkolwiek nie spodziewał się, że przyjdzie mu się z takim przyjacielem spotkać w dniu poznania jego z Lisbeth. - Daj spokój stary, ogarniemy to zaraz - dodał, bo pojęcia nie miał jak powinien w ogóle rozwiązać ten konflikt. Nie chciał stawać po żadnej ze stron, ani też nie chciał, aby którekolwiek z nich opuszczało towarzystwo w takim nastroju. - Poczekaj, mała - mruknął do Wesbrook, po czym odszedł od niej, aby móc zamienić kilka słów na spokojnie z pisarzem.
Po drodze dostrzegł otwartą butelkę wódki, więc zgarnął ją ze sobą.
- Żadne piwo jak przyniosłeś to - rzucił, po czym upił kilka łyków i wcisnął alkohol Chrisowi do rąk, prawdopodobnie uderzając butelką o jego tors. - Nie odpieprzaj, stary. Lata się nie widzieliśmy, chodź usiądziemy, napijemy się i pewnie zaraz przejdzie ci ta złość, Lisie także - dodał, bo wcale nie chciał, aby ten dzień tak się zakończył. Miał pisarzowi tyle spraw do przedstawienia, a póki co obawiał się o to, że jak ten opuści jego willę to ponownie spotkając się dopiero za kilka miesięcy. - Wiem, że ona bywa trudna, ale polubicie się, dajcie sobie szansę - rzucił, bardziej konspiracyjnym tonem, aby Lisa nie mogła dosłyszeć jego słów, po czym odsunął się od kumpla i rozłożył ręce do boków. - Urządziliście sobie imprezę nad moim basenem, a jak przyszedłem to koniec? Zajebiście nie fair - zażartował, uśmiechając się w nadziei, że ta dwójka przełknie gorycz i wykrzesa z siebie resztki empatii, aby jakoś zakończyć ten spór. - Nigdzie nie idziecie, zaraz każę ogarnąć nam coś do jedzenia, bo szczerze umieram z głodu i pijemy dalej... - oznajmił, po czym coś mu przyszło do głowy. W końcu butelka wódki, którą trzymał Chris wcale nie wyglądała na pełną jak Remigius brał ją do rąk, a więc... - Bo ty też piłaś, nie? Nie powiesz mi, że on sam zdążył pochłonąć pół flaszki - dopytał zerkając na Lisbeth podejrzliwie i samemu nie wiedząc, czy powinien się cieszyć z tego, że potwierdzi jego słowa, czy wietrzyć w tym jakiś podstęp.


Chris Haynes
Lisbeth Westbrook
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nie był mężczyzną, któremu mocno zależało na dobrych relacjach z dziewczynami kumpli. Z niektórymi miał nawet aż za miłe kontakty i kończyło się zawsze w ten sam paskudny sposób, więc Lisbeth wpisywała się śmiało w trend, by nie podchodzić bez kija. To w gruncie rzeczy nie było takie złe, bo Remigius w tym konkretnym przypadku mógł być pewny, że prędzej wyciągnie na jej widok dubeltówkę niż kondomy, a to była sporą zaletą, jeśli przyjaźniło się z takim babiarzem jak Chris.
Sprawy jednak na tyle zaszły za daleko, że chciał się wycofać. Nigdy nie należał do ludzi przesadnie odważnych bądź głupio bohaterskich, więc nic dziwnego, że obecnie też najchętniej salwowałby się ucieczką.
Tyle, że wystarczył jeden rzut oka na dziewczynę swojego kumpla, by zrozumieć, że wtedy przegra. W końcu ona też miała swoje tajemnice, prawda? A nie będzie takiej drugiej okazji, by przycisnąć Francuza i dowiedzieć się czy popiera jej karierę w tym podłym miejscu, w którym pijała jego była kochanka.
To sprawiło, że podjął decyzję znacznie wcześniej niż zaczęto go prosić, ale fason jednak zachował. Wprawdzie wyszedł na tchórza, który spierdala przed giętką gimnastyczką, ale przynajmniej żadne z nich nie musiało udawać, że darzy się nawzajem ogromną sympatią.
- My po prostu trochę się posprzeczaliśmy. Twoja dziewczyna opowiadała ci o bucu, który ją obraził. To byłem ja - wzruszył ramionami - ale widzisz, Ever nadal nie oddała mi psa, więc miałem powody, by się napić - tak właściwie od rozwodu ten powód był wiecznie żywy, choć obecnie Chris miał dziewczynę i nawet całkiem nieźle uporządkowane życie.
Sięgnął po butelkę, by przepić tę scenkę rodzajową z cyklu jak poznałem dziewczynę kumpla i uśmiechnął się nawet do Lisbeth w nadziei na chwilowe zawieszenie broni.
- Dobra, coś nas łączy. Oboje kochamy tego wariata, więc nie pozwólmy, by nas reszta poróżniła - to było całkiem miłe, gdyby nie ta nieźle zamaskowana groźba w jego głosie. Roześmiał się, bo jeśli to była dla Francuza impreza to faktycznie przy tej dziewczynie zamienił się w domowego zwierzaka. Haynes pamiętał jak niegdyś tu balowali i te wspomnienia były w nim niemal tak żywe jak uraza do dziewczyny, z którą jeszcze nie tak dawno przeszedł na ty.
Opadł na leżak dajac się zawładnąć słońcu.
- Co lub kto cię zatrzymał? Martwiliśmy się - spojrzał na Lisbeth, ale był na tyle miły, że postanowił nie sprzedać tego, że tak, łoiła to whisky z nim.
Wbrew pozorom nie był takim strasznym człowiekiem, choć po jego przyssaniu do butelki można było zauważyć, że problem alkoholowy znowu zaczął przybierać na sile. Nie miał jednak złudzeń, że na tę sytuację wpływa obecność Pearl, a on poprzez nią nienawidzi każdej młodej kobiety w okolicy nie wyłączając z tego kręgu dziewczyny producenta. Zdawał sobie sprawę, że to niegodne i niedojrzałe, więc cały czas z tym walczył, ale jak widać, wychodziło mu topornie, bo Lisbeth działała na niego jak płachta na byka.
- Dobra, chodźcie, zakopmy ten topór wojenny, bo Alaska chciałaby poznać moich przyjaciół - i głównie pił do Westbrook, która przed momentem dość trafnie, ale ostro oceniła ich skomplikowaną relację. Za to Remigius o tej dziewczynie słyszał pewnie po raz pierwszy, ale Chris nie należał do stałych w uczuciach.

Lisbeth Westbrook
remigius soriente
zdolny delfin
enchante #8234
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Zmarszczyła nos, raczej niezadowolona, gdy Remigius powiedział, że przesadza, a potem jeszcze zostawił ją na moment i poszedł coś sobie tam szeptał ze swoim przyjacielem. Prawdę mówiąc w tamtym momencie miała już ochotę ich zostawić we dwoje, żeby nie musieli używać konspiracyjnych tonów, tylko mogli mówić swobodnie o sprawach, które do jej uszu miały nie dotrzeć. No i dobrze, bo w sumie gorzej by się tylko poczuła, gdyby wiedziała, że Remy przed innymi nazywa ją trudną.
- Ja niedawno jadłam - odpowiedziała na ten entuzjastyczny wywód Remigiusa o zamawianiu, bo ona tutaj walczyła ze sobą, żeby nie zwymiotować, więc nie chciała nawet myśleć, jak ciężko by z nią było, gdyby miała jeszcze w towarzystwie Christophera coś zjeść, po tym, jak stresująca była dla niej ich rozmowa. Faktycznie teraz zachował się całkiem miło, wyciągając rękę, ale Lisbeth tak po prostu nie potrafiła przechodzić w stan ekscytacji. Przerastało ją mocno to wszystko i potrzebowała czasu. Sama też niekoniecznie wstydziła się tego, że piła z Christopherem alkohol, więc jedynie wzruszyła ramieniem, unosząc spojrzenie na swojego blondyna.
- To chyba byłoby niegrzeczne, gdybym kazała twoim gościom pić w pojedynkę - mruknęła, nadal mając w sobie to, że ją zostawił i coś tam do niego szeptał. Już bez tego czuła się, jak skończona idiotka i wcale nie dodało jej to pewności siebie. Spojrzała też zaraz na pisarza, przechylając lekko głowę do boku, bo wbrew jego słowom, wątpiła, aby chciał ją zapoznawać z tą swoją Alaską. Z drugiej strony nawet tego nie powiedział, wspomniał przecież o przyjaciołach, a Lisy na pewno za jednego z nich nie uznawał.
- Pójdę tylko do po jakąś narzutę, albo coś - mruknęła, podchodząc do nich nieco bliżej. Głównie planowała zamknąć się na kilka chwil w łazience, ale przyniesienie sobie czegoś do okrycia, kiedy miała na sobie jedynie skąpe bikini, też było całkiem dobrą opcją, przynajmniej według niej. Zaczesała jeszcze pasmo długich włosów za ucho, starając się udawać, że nie jest tak zestresowana, jak była. - Potrzebujecie czegoś z domu? W zasadzie mogę was też zostawić, Chris w końcu do mnie nie przyszedł - zaproponowała, bo narzucać się, ani jeszcze bardziej psuć im tego spotkania wcale nie chciała. Najchętniej po prostu by zwiała, co już było wspomniane, ale w ramach starania się dla Remigiusa, spontaniczne uciekanie też było zabronione. Zabrał jej z rąk wszystkie najlepsze karty działania, więc musiała mocno improwizować.

remigius soriente
Chris Haynes
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Czuł, że coś ukrywali, bo jakim cudem w zaledwie godzinę mogliby się pokłócić aż tak bardzo. Całe szczęście, a może i nieszczęście, Chris postanowił wyjawić faktyczny powód ich zwady. Soriente stał przez kilka sekund jak wmurowany, a jego ramiona opadły bezwładnie jakby ktoś odebrał mu siły. Z jednej strony Haynes nie miał pojęcia kim była młódka, którą obrażał w barze, ale z drugiej Lisa była tym incydentem dość mocno poruszona, a co za tym idzie, sam francuz zapałał gniewem do nieznajomego gbura.
- To on? - Posłał to pytanie wskazując kciukiem na Chrisa i spoglądając na Lisbeth, która stała kawałeczek za nim, ale nie oczekiwał odpowiedzi, wiedział przecież, że to prawda. - Kurwa, stary... Kumam, że jesteś wkurwiony na byłą żoną, ale nie musisz odreagowywać tego na innych... - Westchnął, bo przerastałą go ta cała historia. Gdy Lisbeth opowiadała mu o gości jaki ją obraził pieprząc farmazony na temat ich związku, Remy gotów był pojechać i pogadać z tym człowiekiem twarzą w twarz... W sumie będzie miał jeszcze ku temu okazję, bo Chris mógł się przekonać o tym, że nie miał racji stwierdzając, że Soriente jest z Lisą nieszczęśliwy. Był szczęśliwy, a na pewno był najlepszą wersją siebie od bardzo dawna, bo powoli zaczynało go męczyć bycie samolubnym hedonistą. - Później o tym pogadamy - zakończył, nie umiejąc znaleźć lepszego rozwiązania.
Remigiusowi daleko było do domowego zwierzaka, bo nawet racjonalna i trzeźwo myśląca Westbrook nie miała w sobie takij mocy, aby opanować jego temperament. Poza tym Soriente lubił hiperbolizować słowa i zdecydowanie nie uważał spotkania trzech osób za dobrą imprezę, chciał po prostu rozluźnić atmosferę i chyba nawet mu się to udało, bo Haynes zaniechał ucieczki i wyraźnie poprawił mu się nastrój.
- Wiesz praca... Miałem spotkanie z Cavillem i jego agentem, a potem poszliśmy obejrzeć plan i straciłem na poczuciu czasu - wytłumaczył się, chociaż było to tylko po części zgodne z prawdą. Ulżyło mu jednak, gdy Chris wziął butelkę i opadł na leżak tym samym dając do zrozumienia, że jednak wszystko da się jakoś ułożyć. Tylko, że Haynes był takim typem człowieka, Soriente wiedział o tym, natomiast Lisbeth była bardziej wrażliwa i to jej osobą znaczniej przejął się francuz. - Chyba niczego, poza tobą - odpowiedział, po czym ruszył w jej stronę, pozostawiając na kilka chwil Chrisa samego. - Lisku, wszystko w porządku? - Spytał, ale nawet jakby kłamała najpiękniej na świecie, widział po jej oczach, że coś ją gryzło. - Wróć do nas, dobrze? Wiem, że potrzebujesz chwili i przepraszam za ten cały stres. Chris jest ekscentryczny, ale to dobry facet, daj mu jeszcze jedną szansę - wyszeptał, całując przy tym skroń dziewczyny. - A teraz leć się ubrać, bo jeszcze chwila, a faktycznie każę mu spadać... Nie widziałem wcześniej tego bikini.. Seksowne - dodał na koniec, obdarowując Lisbeth komplementem i mając nadzieję, że to popołudnie uda się jeszcze uratować.
Miejmy nadzieję, że tak było i po kilku drinkach atmosfera nieco się poprawiła. Chociaż podejrzewam, że zarówno Chris i Lisa nadal mieli do siebie nieco żalu, ale ja ich potem wyjaśnię, więc niech nie kozaczą - dopisek borsuka.

Chris Haynes
Lisbeth Westbrook

<koniec> <3 :twerk: <3
ODPOWIEDZ