#1 don't tell me you don't recognize me, we're almost family!
: 16 sie 2022, 01:18
Żwir układający się w wąską ścieżkę wiodącą ku drewnianej chacie, gruchotał pod naciskiem jego nerwowych kroków. Zdawało mu się, że jeszcze ma czas; że Jedda wciąż błąka się po ciemnych zakamarkach Lorne Bay, napotykając na kolejne rozczarowania pod postacią urwanych tropów. Że kiedy skończy się jego bolesna rekonwalescencja po przebitej kulą jamie brzusznej, czeka go okazja zamienienia z brunetką jeszcze kilku istotnych słów. Stukając jednakże wczorajszego wieczora w podświetlane klawisze swojego laptopa, przeszukując złowrogie szlaki uformowane z liter w bazie danych swej… organizacji, napotkał na nadzwyczaj źle brzmiącą wróżbę. Ta nakazała mu stawić się dzisiejszego ranka pod domem dziewczyny. Było po szóstej, ciemne chmury ledwie przerzedzały się nad nieboskłonem, a on ziewał raz za razem, przeciągle i głośno, zmuszając swe ospałe ciało do niechcianego truchtu. Docierając tu wypożyczonym samochodem, przeklinał odległość dzielącą to porośnięte zielenią miejsce od zarzewia rezerwatu, składającego się na obszerny, poprzecinany kałużami parking. Był jeszcze, cholera, zbyt słaby na takie ekspedycje, więc jeśli na nią nie trafi - przyrzekał sobie - sam jej urwie tę rozgadaną, nieokrzesaną główkę. Skąd mógł wiedzieć, że już się spóźnił? I że drążąc kawałkiem urwanego drucika w zamku drzwi, nie napotka po ich otwarciu na Jeddę, a śpiącego w jej sypialni mężczyznę o rześko lśniącej skórze, rozwierającego powieki akurat w chwili, w której na deskach podłogi rozległo się ciche skrzypnięcie pod naporem źle postawionego, orfeuszowego kroku? - Umm, hej, jest tu gdzieś Jedda? - rzucił idiotycznie, nieco płochliwie, nie spodziewając się ujrzeć podobnego widoku. Najbardziej zaskakiwał go fakt, że pochłaniany wzrokiem mężczyzna tak bardzo przywodził mu ją na myśl, że ich usta kreśliły się w podobny trójkąt, oczy - choć teraz wąskie i zaspane - cechował podobny błysk brunatu, a twarz poprzecinana mimicznymi zmarszczkami wyrażała podobną konsternację. Tyle że... ten mężczyzna znacznie bardziej wpisywał się gust Orpheusa. Może nawet nieco za bardzo?
Zeta Corrente
Zeta Corrente