Seriously, you need to get out of town
: 11 sie 2022, 21:52
32
Na swoją obronę Autumn mogłaby powiedzieć, że naprawdę nie planowała tego spotkania w ten sposób rozegrać. Minął zaledwie weekend i Autumn zjawiła się jak zwykle w pracy, ale wciąż jeszcze nie potrafiła przetrawić tego wszystkiego, co usłyszała od przyjaciółki. Jak każdego zwyczajnego dnia przyszła do remizy i zamierzała po prostu wykonać swoją pracę – tą, którą wykonywała cholernie dobrze jak sam Dick Remington nie omieszkał jej przecież powiedzieć. Najzabawniejsze w tym wszystkim chyba było to, że podczas ostatnich odwiedzin w szpitalu Autumn naprawdę myślała, że chyba nie może o mężczyźnie myśleć gorzej. A także to, że chyba nie może być dla niej już bardziej rozczarowującą personą. I jakże się pomyliła w tej kwestii, a jakże jednocześnie wcale pomylić się nie chciała. Nawet nie chodziło o to, że jej zdanie o Remingtonie pogorszyło się i było jej przykro z tego powodu – bo to absolutnie nie o to chodziło. Rzecz w tym, że jego zachowanie krzywdziło innych i to już nie tylko całkiem obcych jej ludzi, ale tych, na których w istocie Autumn zależało. To obrzydziło ją jeszcze bardziej i jednocześnie mocniej zabolało. Po rozmowie z Sas zrozumiała, że sprawiedliwość na tym świecie naprawdę nie istnieje.
Obiecała sobie w duchu, że nie zrobi nic na wskroś głupiego, i że nie zniży się do poziomu, od którego trzymała się od lat z daleka. Ale później go zobaczyła i zdała sobie sprawę z tego, że on tutaj ma się całkiem dobrze, a biedna Saskia wlewa w siebie hektolitry alkoholu, próbując zapomnieć i starając się generalnie utrzymać na powierzchni, choć zapewne wolałaby utonąć po tym, co ją spotkała. I zdała sobie sprawę, że on zawsze spada na cztery łapy i cały w skowronkach bezczelnie jej oznajmił, że teraz będzie jej przełożonym – i to tylko po to jej to powiedział, by zrobić jej na złość. Uzmysłowiła sobie, że podczas, gdy jego broniło nazwisko i pieniądze, to tak naprawdę Sas nie miała w Lorne Bay praktycznie niczego i o wszystko od początku narodzin przyszło jej walczyć.
Nic więc dziwnego, że na widok komendanta naprawdę ją zemdliło. W dodatku wydawało jej się, że powiedział coś i się zaśmiał, kiedy przechodziła obok z niezbyt zadowoloną miną. I nie mogła się powstrzymać przed impulsywną reakcją, choć przecież powinna, bo była dorosłą, rozsądną kobietą, która już nie odgrażała się i nie biła innych ludzi w obronie bliskich jej osób. Ale naprawdę nie potrafiła, bo choć przez te kilka godzin zmiany wbijała mocno paznokcie w nadgarstek drugiej dłoni, to w końcu ręka zbytnio ją zaświerzbiła. Może nawet nie powiedział niczego do niej, może to nawet nie z jej powodu się uśmiechnął, ale nie zmieniło to tego, że Autumn odwróciła się na pięcie. – Hej, Dick. – Podeszła do niego szybko z ironicznym uśmiechem i położyła mu ręce na ramionach, uznając, że najwyżej ją aresztują za napaść. W tej chwili miała wywalone. ¬– Jak możesz żyć z myślą, że jesteś takim skurwielem, co? – spytała niewinnie i zanim jednak zdążył się zorientować co chce zrobić, ugięła nogę i uderzyła go kolanem celnie w krocze, mając nadzieję, że resztę napaści dokończy, gdy już będzie zwijał się na podłodze.
Dick Remington
Na swoją obronę Autumn mogłaby powiedzieć, że naprawdę nie planowała tego spotkania w ten sposób rozegrać. Minął zaledwie weekend i Autumn zjawiła się jak zwykle w pracy, ale wciąż jeszcze nie potrafiła przetrawić tego wszystkiego, co usłyszała od przyjaciółki. Jak każdego zwyczajnego dnia przyszła do remizy i zamierzała po prostu wykonać swoją pracę – tą, którą wykonywała cholernie dobrze jak sam Dick Remington nie omieszkał jej przecież powiedzieć. Najzabawniejsze w tym wszystkim chyba było to, że podczas ostatnich odwiedzin w szpitalu Autumn naprawdę myślała, że chyba nie może o mężczyźnie myśleć gorzej. A także to, że chyba nie może być dla niej już bardziej rozczarowującą personą. I jakże się pomyliła w tej kwestii, a jakże jednocześnie wcale pomylić się nie chciała. Nawet nie chodziło o to, że jej zdanie o Remingtonie pogorszyło się i było jej przykro z tego powodu – bo to absolutnie nie o to chodziło. Rzecz w tym, że jego zachowanie krzywdziło innych i to już nie tylko całkiem obcych jej ludzi, ale tych, na których w istocie Autumn zależało. To obrzydziło ją jeszcze bardziej i jednocześnie mocniej zabolało. Po rozmowie z Sas zrozumiała, że sprawiedliwość na tym świecie naprawdę nie istnieje.
Obiecała sobie w duchu, że nie zrobi nic na wskroś głupiego, i że nie zniży się do poziomu, od którego trzymała się od lat z daleka. Ale później go zobaczyła i zdała sobie sprawę z tego, że on tutaj ma się całkiem dobrze, a biedna Saskia wlewa w siebie hektolitry alkoholu, próbując zapomnieć i starając się generalnie utrzymać na powierzchni, choć zapewne wolałaby utonąć po tym, co ją spotkała. I zdała sobie sprawę, że on zawsze spada na cztery łapy i cały w skowronkach bezczelnie jej oznajmił, że teraz będzie jej przełożonym – i to tylko po to jej to powiedział, by zrobić jej na złość. Uzmysłowiła sobie, że podczas, gdy jego broniło nazwisko i pieniądze, to tak naprawdę Sas nie miała w Lorne Bay praktycznie niczego i o wszystko od początku narodzin przyszło jej walczyć.
Nic więc dziwnego, że na widok komendanta naprawdę ją zemdliło. W dodatku wydawało jej się, że powiedział coś i się zaśmiał, kiedy przechodziła obok z niezbyt zadowoloną miną. I nie mogła się powstrzymać przed impulsywną reakcją, choć przecież powinna, bo była dorosłą, rozsądną kobietą, która już nie odgrażała się i nie biła innych ludzi w obronie bliskich jej osób. Ale naprawdę nie potrafiła, bo choć przez te kilka godzin zmiany wbijała mocno paznokcie w nadgarstek drugiej dłoni, to w końcu ręka zbytnio ją zaświerzbiła. Może nawet nie powiedział niczego do niej, może to nawet nie z jej powodu się uśmiechnął, ale nie zmieniło to tego, że Autumn odwróciła się na pięcie. – Hej, Dick. – Podeszła do niego szybko z ironicznym uśmiechem i położyła mu ręce na ramionach, uznając, że najwyżej ją aresztują za napaść. W tej chwili miała wywalone. ¬– Jak możesz żyć z myślą, że jesteś takim skurwielem, co? – spytała niewinnie i zanim jednak zdążył się zorientować co chce zrobić, ugięła nogę i uderzyła go kolanem celnie w krocze, mając nadzieję, że resztę napaści dokończy, gdy już będzie zwijał się na podłodze.
Dick Remington