Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ja pierdolę. Pomyślał Kirk chwytając nieco mocniej kierownicę. Jego całe, ponownie poukładane "zresocjalizowane" życie właśnie rozsypywało się jak domek z kart. Zdążył zadzwonić do swojego księgowego, że zawiesza działalność i do szefa mechaników, że trzeba wydać świeżo sprowadzone auta zaś kasa jest dla chłopaków "na przetrzymanie", bo jakiś czas nie będzie zleceń. Żadnych zleceń.
O ile wczoraj wiedział, że dziewczyna będzie u niego nieopisaną długość czasu (a dziś rano się w tym utwierdził) to nie wiedział, że i on będzie musiał wyjechać na nieokreślony czas z Lorne. Ostatnio się to zdarzyło, gdy poszedł siedzieć, a i tak siedział w swoim stanie. Wiedział, że teraz potrwa to dwa miesiące. Może dłużej. Coś w rodzaju ekskluzywnych wakacji, bo na brak forsy nie narzekał. Mniej niż trzy kwadranse temu opróżnił swoje dwie "tajne skrytki" na czarną godzinę, sejf i wziął wszystkie karty które miał w domu. W tym prepaidy. Stwierdził, że przez ostatnie lata żył całkiem skromnie a Daniel początkowo był bardzo hojnym "patronem".
No a teraz szykował się okres, kiedy będą głównie wydawać. Jeśli sprawa zbyt mocno się przedłuży, firma padnie. Jeśli sprawa się przedłuży będzie to oznaczało, że Daniel ma wielkie kłopoty i tym razem nie uratuje mu skóry. Z drugiej strony, gdyby porzucił teraz dziewczynę, też podpisałby na siebie wyrok.
Sytuacja patowa. Obie opcje będą miały kolosalne reperkusje w przyszłości. Gnał teraz swoim BMW. Wiedział, że auto jest znane tajemniczemu "prześladowcy". Mogło mieć też nadajnik lub lokalizator GPS. Stara śpiewka. Dosłownie 120 kilometrów od Lorne, w skrytkach typu self-storage stała zawsze gotowa do drogi Toyota Land Cruiser. Upewnił się, że nie mają ogona i szybko przepakowali się z auta do auta. Zamiana była prosta. Beemka została w opłaconym garażu a oni dalszą drogę do Perth pokonywali gigantycznym SUVem.
Kierunek Perth. Tam znów zmienimy auto. Powiedział, gdy przekroczyli bramę. Dziś do niego strzelali. Drugi raz w życiu do niego strzelali. Chyba zaczął się starzeć, bo zbyt wiele myślał o tym co się wydarzyło. Chyba zaczął się bać o swoje życie...
Są kłopoty. Taką wiadomość dostałem od twojej matki. Przyznał uczciwie. To w końcu nie była pieprzona trzecia tajemnica fatimska. Mówię ci to teraz, bo musimy wyrzucić dotychczasowe telefony. Żadnych social mediów. Nawet z dotychczas używanych fake kont. Jeśli wbili się w moje domowe wifi znają każde urządzenie które było podłączone w domu do internetu. Czysta karta, czysty anonim. Zupełnie jak w filmie. Teraz brzmi to kurwa śmiesznie, bo kłopoty nas dopadły ale widzisz, że ci ludzie nie żartują. Gdyby mieli broń dobrej jakości on miałby ołów w brzuchu a może i by nie żył. Z resztą, sąsiad na bank zadzwonił na policję.
Wszystko zaczęło się koncertowo sypać...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
[align][/align]Zdenerwowanie kierowcy udzieliło się dziewczynie z podwójną siłą. Mimowolnie zaciśnięte szczęki spowodowały po kwadransie ból w okolicy żuchwy. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że tak mocno nagryzała zęby, dopóki nie chciała czegoś powiedzieć. Była przerażona i mogła przysiąc, że słyszy każde jedno uderzenie własnego serca. Zaciśnięte pięści ułożone sztywno na kolanach – już na pierwszy rzut oka wyglądała jak kłębek nerwów. Bardzo posłuszny kłębek nerwów, bo bez pytań wykonywała każde polecenie Kirka. Tutaj nie było miejsca na żarty ani na marudzenie. Stawka to ich życie, a może nawet życie jej rodziny? Nie wiedziała tego, podobnie jak nie miała pojęcia o porannych wieściach.
Po przesiadce do większego auta zapięła pasy i wlepiła swym zwyczajem wzrok w to co znajdowało się przed przednią szybą.
– Co?! – zmarszczyła brwi lekko rozchylając usta. Najpierw pozwoliła Kirkowi dokończyć myśl, a później wyraziła swoje zdanie. Niezbyt zadowolone, ale tego nie trzeba się nawet domyślać. – Nie, to wcale nie brzmi śmiesznie – nabrała powietrza do płuc co było jednoznaczne z tym, że szykuje się grubsza afera. – Dostałeś taką wiadomość i puściłeś mnie do tej laski, serio? – choć kierowca skupił całą uwagę na trasie, którą miał przed sobą, Meg świdrowała go wzrokiem co pewnie kątem oka wychwycił. – Ty miałeś być za mnie odpowiedzialny – paznokcie prawej dłoni pod wpływem coraz silniejszego zaciskania pięści, wbiły się boleśnie w skórę powodując dziwny, ale potrzebny balans między dyskomfortem, a chęcią uduszenia Kirka. – Okłamałeś mnie. Myślałam, że jesteś inny, ale jesteś taki sam jak oni wszyscy – kim byli ci „wszyscy”? A no w zdecydowanej większości chodziło o rodziców. Ci od zawsze żyli w kłamstwie, co doprowadziło do tego wszystkiego. Szerszym pojęciem byli wszyscy dorośli ludzie, często zachowujący się gorzej niż dzieci. Bo te są z natury szczere.
Nim nie zepsuje ich czas i środowisko.
Naciśnięcie przycisku na panelu w drzwiach spowodowało znaczne uchylenie szyby. Młoda kobieta wyciągnęła z kieszeni komórkę i posłała ją z zamachem do przodu, a traf chciał, że ich auto po niej przejechało. – Zadowolony?! – wyszło dość spektakularnie, nawet jeśli to zbędny dodatek do i tak emocjonującego dnia. – Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? – zasunęła szybę, zaplotła ręce na klatce tworząc wymownie barierę między sobą a rozmówcą. Odwrócona w stronę bocznej szyby dwukrotnie pociągnęła nosem.
Chociaż skończyła 18 lat, to było jeszcze dzieckiem… nawet jeśli tak mocno się tego wypierała. Na dodatek bardzo przestraszonym.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak. A potem nie odpowiedziała na próbę kontaktu. Co w sumie nie było bardzo zaskakujące. Hamuj się troszkę, problemy miały być dwa tysiące kilometrów stąd. Bardzo, bardzo szybko udało się namierzyć, gdzie znajduje się dziewczyna. Podejrzanie szybko. Albo odpaliła nierozważnie jakieś konto albo jakiś sprzęt który był pod obserwacją, albo ktoś ich zdradził. Może nawet kierowca który tam ją zawiózł... Nie było czasu na śledztwo i ukaranie zdrajcy. Oby był na to czas w przyszłości. I oby były okoliczności do takowego śledztwa. Jeśli wysłali po Meg uzbrojonego goryla to czuli się pewnie. Wiedzieli, że nie ma uzbrojonej ochrony. Szczególnie, jeśli wysłali leszcza z wadliwą bronią.
Robię to, co uważam za słuszne, niekoniecznie uczciwe. Skręcał w prawo, zgodnie ze wskazaniami drogowskazu. Bardzo przydatna jest ta sieć znaków, gdy całymi godzinami nie ma zasięgu. A będzie się to zdarzało wcale często w najbliższym czasie. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego co wiem, bo ludzie tacy jak nasz niedoszły strzelec potrafią wyciągać informacje. Potraktuj to jak przysługę. Dzięki której może nie wyrwą ci wszystkich paznokci. O ile będą mieli dobry humor...
Bardzo. Dało się mniej radykalnie, ale być może nie zginę przez twój telefon. Na chwilę oderwał wzrok od drogi i spojrzał na dziewczynę. Ciebie raczej nie zabiją. Przynajmniej nie od razu. Widziałaś, że goryl wyjął broń dopiero gdy ja się pojawiłem. Od razu chciał strzelać, czyli wiedział kim jestem. Za to Kirk nie miał bladego pojęcia kto chciał go zabić. Czy chcę coś dodać? Tak, myliłem się co do determinacji przeciwnika, całe szczęście mam szansę naprawić ten błąd. Więcej szczęścia niż rozumu. Musi teraz panować nad nerwami, żeby nie zniechęcić jej do siebie do reszty, bo jeśli będzie chciała mu utrudnić życie - teraz będzie miała wyjątkowo wiele ku temu okazji. Tak, obracałem się wśród niebezpiecznych ludzi. Twój ojciec też taki był. Kiedyś. Teraz ja próbowałem żyć w społeczeństwie, a on legalizować interesy. Jesteś jego oczkiem w głowie, dlatego myślał o ratowaniu twojego tyłka, być może kosztem swojego. Pominął milczeniem, że od początku wiedział, że to nie będą dwa tygodnie.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
– I co z tego, że to miało miejsce w chuj daleko? Naraziłeś mnie! – krzyknęła nie mogąc poradzić sobie z emocjami, które wyraźnie brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Megan uważała siebie za osobę zrównoważoną i umiejącą opanować emocje. To co zadziało się dzisiejszego popołudnia pokazało jak mało jest odporna na stresujące sytuacje. I nie chodzi tutaj o trudny egzamin w szkole, czy rozmowę o pracę. Stawką było życie, nie tylko jej i choć pojmie to później, tak teraz przemawiała przez nią rozżalona dziewczynka. Znowu ktoś groził jej bronią, znowu była w niebezpieczeństwie i co najgorsze – znowu musiała uciekać. To szybkie pakowanie oznaczało wyłącznie zmianę miejsca położenia. Nici z prawa jazdy, z praktyk, z chwili względnego spokoju. Wszystko zamieniało się w potworny koszmar, z którego nie mogła się wybudzić.
– Bo jestem smarkulą, którą wcisnęli ci na przetrzymanie po starej znajomości – dokończyła za Kirka nadając sobie prawo do przewidywania jego toku myślenia. Świerzbiło ją żeby dodać coś jeszcze, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Mogła podsycić konflikt plotąc bzdury i dramatyzują, lecz chęć płaczu zdusiła potrzebę trajkotania. Przełykając ślinę i mrugając szybciej niż zwykle jakimś cudem udało jej się zwalczyć napływające do oczu łzy. Popłacze sobie wieczorem gdzieś w poduszkę, jak już będzie sama.
Sama przed sobą musiała przyznać, że nigdy dotąd nie doznała tak wielkiej potrzeby rozmowy z rodzicami. Nawet krótkiej, kilkusekundowej… martwiła się o tatę i mamę. Pierwszy raz w życiu tak poważnie…
– Czemu przez mój telefon. O co ci chodzi – ocierając skórę pod prawym, zaczerwienionymi okiem, zmarszczyła lekko brwi. Aż chciałoby się zapytać, czy to jakaś celowa przypierdolka, czy przykład powodu do nieplanowanej śmierci. Bo owszem, korzystała z telefonu, ale według ich umowy. Nie robiła nic, czego nie mogła.
– W takim razie jedź w kierunku Seattle – odpowiedziała wyjątkowo lekko, ale był to powiew przyjemnego wiaterku przed prawdziwą burzą. – Nie mam zamiaru być dla nikogo ciężarem. Tym bardziej spłatą długu wdzięczności. Nie pozwolę się przewozić z miejsca na miejsce. Nie masz do tego prawa. Jestem pełnoletnia i proszę w tej chwili skierować się w stronę domu, a jak nie, to wysadź mnie tutaj. Sama sobie poradzę – świat ludzi dorosłych z poważnymi problemami był fatalnym miejscem. Jego organizacja zmusiła ją, choć powstrzymywała się bardzo długo… do uronienia kilku łez, które przebiegły po policzku i wylądowały na materiale bluzy. Narastający wewnętrzny niepokój lada chwila wywoła coś, czego Megan Miller nigdy nie doświadczyła.
Czekał ją… ich… pierwszy napad paniki.


Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chciałem dać ci względną normalność. I potrwała... Całe dwa dni. Miało nie być niebezpiecznie. Minimalne ryzyko. Szybko ich rozpracowali. Zbyt szybko. Będzie o tym myślał w niemal każdej wolnej chwili bo coś mu w tej sprawie bardzo, bardzo mocno nie grało. Bez wątpienia to nie on był celem. Gdyby chcieli, sprzątnęliby go w minutę. Prawie zapomniał jak to jest żyć pod presją i uważać dosłownie na wszystko co robi. Teraz będzie musiał sobie przypomnieć w trybie natychmiastowym.
Po znajomości to można pożyczyć kosiarkę, albo pomóc naprawić dach. Tu chodzi o coś znacznie więcej. Honor, ogromny dług wdzięczności. Może jeszcze respekt i coś, czego nazwać nie potrafił. Może z czasem będzie potrafił. Poczucie obowiązku? Trochę tak, ale teraz także poczucie obowiązku wobec niej. Zaufała mu. Pod kilkoma względami i w przynajmniej jednym srogo nawalił.
Tylko od niego zależało, czy będzie w stanie uratować resztę.
Przez Twój, mój czy jakikolwiek inny. Chodzi o namierzanie. Telefon da się namierzyć z dokładnością do dwóch metrów, mając zwykłego laptopa z odpowiednim oprogramowaniem. Doskonale o tym wiedział. Ba! działało to już dobrych osiem-dziesięć lat temu. Wystarczyło umieścić taki nadajnik w samochodzie i dokładnie wiedzieli, gdzie parkuje w nocy. A potem sprawa była już prosta... Wsypał nas albo jakiś sprzęt, albo jakiś człowiek. Nie ma szans, żeby tak szybko dotrzeć tu inną metodą. Teoretycznie o tym gdzie jest wiedział on, wiedziała ona, wiedzieli jej rodzice i zaufany goryl który ją przywiózł. Jasne, lista współpracowników Daniela była skończona, jednak raczej mało prawdopodobne, że w ciągu dwóch dni sprawdziliby kilkaset osób z ostatnich lat. Przecież Kirk nigdy nie był jego "numerem jeden"...
I co chcesz tam robić? Odpuścił sobie straszenie co JEJ mogą tam robić. Dziewczyna i bez tego nie ma lekko. Nie jesteś ciężarem, ani częścią jakiegokolwiek rozliczenia. Hej! Jesteś... ważna! Ale i nie zostaniesz sama. Okay, masz prawo do samostanowienia. Prawda jest taka, że nie możesz tam póki co wrócić. Nie wysadzę cię też w pierwszym lepszym miasteczku. Co chcesz tam robić? Środków masz na parę tygodni a co potem? Poradzisz sobie z wynajęciem mieszkania, może nawet znalezieniem pracy. Ale sama się nie obronisz. Jemu udało się to właściwie fartem... I nie wiedział jeszcze, w co pakuje się krótkofalowo, próbując jej uświadomić zagrożenie zamiast wygasić dyskusję.
Chyba właśnie dotarło znacznie więcej niż zamierzał przekazać...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Powolne, wyraźne kiwnięcia głową były jasnym wyrazem politowania dla tłumaczenia mężczyzny. Chcąc sprawić, aby przestała myśleć o kłopotach, zapomniał o tym, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. A to nie było jedynie majaczącym gdzieś na horyzoncie widmem, lecz wyraźnym zagrożeniem dającym pierwszy znak ostrzegawczy. Polała się krew, żarty trzeba odsunąć na bok, bo lada dzień ktoś zginie. A przynajmniej tak mogło się wydawać w tej chwili, kiedy emocje jeszcze nie opadły. Ten dzień mógł skończyć się żywą rozmową przy stole podczas kolacji, ale zamiast zdawać relacje z pierwszych godzin w salonie, Meg wyrzucała Kirkowi wszystkie żale nie mogąc zdecydować, czy jest coś, co w tej chwili ukoi jej nerwy.
– I tak wiem swoje – odparła siedząc w wyraźnie obrażonej pozycji, którą przyjmują kobiety złe na mężczyzn (kierowców). Lekko zrotowany tułów, i wzrok wbity w widok za boczną szybą. Brakowało jedynie skrzyżowanych na klatce rąk, ale zamiast tego, blondynka kurczowo zaciskała pieści na udach. – A jakie to ma teraz znaczenie – bo dla niej, żadne. Uciekali we dwoje, samotnie. Bez żadnego dodatkowego sprzętu. Nie było już (chyba) niczego, co mogłoby pomóc w ich namierzeniu. Tym bardziej, że zmienili nawet auto, o którym ona nie miała zielonego pojęcia. – Nie wiem. Jeszcze – nie zagłębiając się w oparte na marzeniach plany, odpowiedziała zgodnie z prawdą. Aktualny stan psychiczny dziewczyny znacznie ograniczał racjonalne myślenie, a chęć buntu przeciwko całej tej sytuacji brała górę. – Jakich parę tygodni? Górę kilka dnia i mnie zabiorą. Przecież taka była umowa. Tak?! – coś tutaj zaczynało się mocno rozjeżdżać. A tym czymś były informacje jej i jego. – Przecież ja muszę wracać do szkoły. Kirk… - chwyciła ramie kierowcy chcąc zwrócić na siebie uwagę. – Powiedz mi wszystko co wiesz – to co się wydarzyło jest wystarczającym powodem aby żądać całej prawdy i tylko prawdy. Czas zabawy w chowanie jej pod kloszem zakończył się fatalnie. Gdyby nie trefna broń… nie chciała nawet myśleć co wówczas.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiem. Miałbym podobne odczucie na twoim miejscu. Bo z zewnątrz wyglądało to dokładnie tak i nie było z czym dyskutować. Właściwie jedynym czynnikiem mówiącym, że tak nie jest były jego słowa. W obliczu naruszonego zaufania, chwilowo mało warte.
Bez telefonów w sumie niewielkie. Przy kolejnej zmianie auta sprawdzimy walizki, bo w uchwycie też bezproblemowo można umieścić nawet spory nadajnik. A dziewczyna wciąż miała walizki które przywiozła z domu. Jeśli zdrajca był w najbliższym otoczeniu, mógł odpowiednio się przygotować. Z resztą, w tej chwili nie miało to większego znaczenia.
Jak wymyślisz, możemy o tym pogadać. Do tego czasu... czuj się zniewolona. Wiedział, że drugiej szansy nie będzie i to, że pierwsza wpadka nie zakończyła się tragicznie zawdzięczał wyłącznie szczęściu. Dojeżdżali właśnie do naczepy ciężarówki. Tablice "pociąg drogowy" i "długi pojazd" wskazywały, że ciągnik może mieć nawet trzy naczepy i trzeba bardzo uważać przy wyprzedzaniu. Tak wielkie sprzęgi nie będące transportem specjalnym były możliwe tylko w Australii. Kirk wcisnął gaz i bardzo dynamicznie wyprzedził pojazd. Oprócz naczepy były tam aż cztery przyczepy.
Parę dni to bardzo optymistyczny szacunek. Tego typu sprawy czasem trwają parę godzin, czasem parę miesięcy, najczęściej parę tygodni. Spore "parę" bo zazwyczaj około dwóch-trzech miesięcy... A przynajmniej tak bywało "za jego czasów". Wrócisz do szkoły. Ale to w tej chwili jedno z najmniejszych zmartwień. Auto wróciło na swój pas i jazda znów była płynna. W sumie to też część twojego bezpieczeństwa, więc słuchaj uważnie. Skupił się na płynnej, niezbyt szybkiej jeździe. Teraz będzie musiał zaprzątać sobie uwagę czymś innym. Nie wiem czy wiesz, czym zajmuje się twój ojciec, ale zapewne domyślasz się, że nie handluje pieczywem. W tej chwili przychodzi najgorszy czas w historii jego interesów. Być może spadnie ze stołka, być może pójdzie siedzieć, być może ucieknie za granicę. Nie patrzył na dziewczynę. Nie chciał. Droga była bardzo wygodną wymówką. Właściwie w każdej z tych opcji będzie wojna o jego interesy. A twój ojciec jest facetem, którego cholernie ciężko szantażować. Domy, samochody - to wszystko można odkupić. Nie ma wielkiej rodziny, którą można by szantażować. Właściwie ma tylko ciebie i żonę. Nie wiem czy wiesz, w niektórych krajach mówi się, że żona to nie rodzina. Szczególnie taka, którą zdradza się bardzo regularnie i traktuje jak kompletną idiotkę. Więc w praktyce, jego jedynym słabym punktem jesteś ty. Pewnie trzymałby cię obok siebie, jednak jeśli go zapuszkują, zostałabyś bez opieki. A od tego już tylko krok, żeby przechwycił cię ktoś z konkurencji. I ojciec w niedługim czasie dostał fotki, opowieści a może i film o tym, jak krzywdzą jego córeczkę. Na wiele różnych sposobów. Z zapowiedzią, że będzie dostawał codziennie nowy materiał, póki nie odda władzy. Ale opowieści o tym póki co jej oszczędzi. Tak jak tego, że mogą ją okaleczyć, wysłać do burdelu gdzieś w Azji i tak dalej. Założenie było takie, że posiedzisz u mnie. Prawdopodobieństwo, że będą cię szukać dzień jazdy od domu, na totalnej prowincji było niewielkie. Niestety, nie doceniliśmy go. Może i nudno, ale miało być bezpiecznie. Miało być. Namierzyli cię niesamowicie szybko i nie było czasu, żeby czekać, aż znów zaatakują. Teraz przez jakiś czas będziemy się przemieszczać i ostatecznie możemy zaszyć się na północy. Na jakiś czas. Twoi rodzice wiedzą, gdzie są nasze kryjówki, więc cię znajdą. Nie czuj się więc więziona ani porwana. Raczej...
Być może właśnie zaczyna się twoje grand tour...
Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Usta zaciśnięte w wąską kreskę niekoniecznie dawały wyraz jakiemukolwiek zadowoleniu. Mimo chęci wiary w wyrozumiałość przewodnika ucieczki, ciężko było oprzeć się wrażeniu, że kłamstwa przychodzą mu z niebywałą lekkością. I nawet jeśli każdy jeden przekręt okraszony był dobrymi chęciami, to nastolatka miała serdecznie dość życia w niewiedzy, albo mówiąc dosadniej, w kłamstwie. Zarówno rodzice jak i Kirk przekroczyli granice zabawy w trzymaniu dzieciątka pod kloszem nawet jeżeli ceną miały być zszarpane nerwy i stres. Bądźmy szczerzy… i tak już była chodzącym ładunkiem, który lada chwila eksploduje krzycząc lub zanosząc się łzami. I nawet jeżeli ktokolwiek uzna, że tak zachowują się jedynie mazgaje, to swym zwyczajem, Meg będzie miała to w dupie. Emocje były jedną z nielicznych sfer, których nie umiała do końca opanować mimo licznych prób. Każdą próbę powstrzymania porywczych zachowań i wypowiedzi traktowała jak mały sukces. Z tym, że teraz ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę, było nabijanie punktów u mężczyzny w kategorii „bycia dorosłą”. Poza tym jej własna matka mimo lat na karku, również popadała w stany histerii trzęsąc się przy tym niczym osika.
Po kimś to musi mieć.
– Ile razy będziemy się jeszcze przesiadać i gdzie mnie wywozisz – celowo użyła tego słowa, bo od kilkunastu minut czuła się jak przestawiany z miejsca na miejsce przedmiot. Kolejny raz odebrano jej prawo do decydowania zarówno o swoim losie jak i o sobie, co absolutnie nie poprawiało humoru, a wręcz sprawiało, że było jeszcze gorzej.
– Jak to?! – lekko rozchylone usta mogły być zapowiedzią zarówno wstępu do kłótni jak i wyrazem zdziwienia. Tym razem padło na to drugie. – Od kiedy do jasnej cholery byliście …- bo przecież nikt jej w nic nie wtajemniczył – Umówieni na pare tygodni – i dlaczego ciągle słyszała, że maksymalnie za 14 dni wróci do swojego domu.
Do swojego życia!
– O wszystkim wiedziałeś. Czy chociaż przez chwilę, przez jedną, krótką, jebaną chwilę… zastanawiałeś się jak ja się czuję ? – to, że na nią nie patrzył, wcale nie przeszkadzało jej w tym, aby z uporem maniaka wpatrywać się w niego. I on doskonale to czuł. – Jestem traktowana jak przedmiot, jakiś śmieszny, cenny przedmiot, za który decyduje każdy. Każdy tylko nie ja! Bo wy wszyscy, tak, łącznie z tobą – wycelowany oskarżycielski palec nie dawał szans na pomyłkę. Mowa była tutaj również o kierowcy aż zanadto skupionym na prowadzeniu pojazdu. – Wiecie co jest dla mnie dobre – pociągnęła nosem zagryzając na chwilę część dolnej wargi, – Mam was dość. Wszystkich – dodała ściszonym głosem odwracając się w stronę bocznej szyby bo mimo wszelkich prób, popłakała się. Łzy rzędami spływały po policzkach, ocierane co jakiś czas w rękaw cieplej bluzy. Cała sytuacja znacznie ją przerosła i płacz w tej chwili wcale nie był czymś złym, wręcz przeciwnie. Ciche pociągnięcia nosem i słone krople dawały upust zarówno złości jak i totalnej, wszechogarniającej bezradności, która wręcz otulała małą Meg. Właśnie tak się czuła… jak mała dziewczynka, którą zawiedli dorośli.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeszcze raz. Póki co. Jedziemy na północ. Odpowiedź w wersji skompresowanej. Lubił takie, chociaż wiedział, że jest w mniejszości. No i nie spotkał jeszcze kobiety, która zadowoliłaby się wyłącznie zdawkowymi odpowiedziami. Ten wóz wydaje się dość pewny, ale jeśli namierzali moją beemkę i zobaczą gdzie stoi, da się ustalić co znajdowało się w garażu/schowku. Stróże raczej nie byliby w stanie przeoczyć tak wielkiej Toyoty. Szczególnie, że relatywnie drogi wóz był używany raz-dwa razy w roku a czasem tylko "przepalany" na wewnętrznym placu i chowany z powrotem. Dość nietypowe zachowanie, chociaż nie unikalne. Często robi się tak z klasykami które czekają na odbudowę a jednocześnie są w stanie jezdnym. Jedziemy do regionu Kakadu, jakiś czas zatrzymamy się w Jabiru, niedaleko krajowej 36'. Więc północ terytoriów północnych. Niemal lustrzane odbicie wobec miejsca z którego startowali. Będziemy jechać kilka dni dłużej niż wynikałoby z nawigacji. Jeśli ta kryjówka TEŻ jest spalona, będą szukali nas tam za 4-5 dni. Postaramy się być tam znacznie później. Za około 10-12 dni. Kupa czasu...
Nigdy się nie umawialiśmy. Od początku byłem gotowy na "tyle ile trzeba". Mowa była o paru dniach. Ale wiedział, że to niezwykle rzadko bywało kilka dni. W grę musiałoby wchodzić wielkie nieporozumienie, które szybko uda się naprostować. Tak, myślałem też o tym jak się czujesz, więc pozwalałem ci poruszać się po miasteczku, znalazłem ci zajęcie. W chuj nieodpowiedzialne, bo teoretycznie powinnaś spędzić ten czas w pomieszczeniu z zasłoniętymi oknami. Nie nakręcaj się Kirk, jej jest znacznie trudniej niż tobie. Chociaż to do ciebie strzelali... Gdybyśmy się umawiali na "ileś" dni a sprawa by się przedłużyła, co miałbym zrobić? Wystawić cię za drzwi kilka tysięcy kilometrów od domu? Skurwysyństwo w czystej postaci. Szczególnie w obliczu tego, co robili raptem dzień wcześniej. Rzucił okiem na siedzenie pasażera. Rozklejała się. Właściwie powinien się tego spodziewać. Tego nie ogarniał w kobietach. Nie potrafił dawać wsparcia emocjonalnego, może dlatego jego związki nie trwały zbyt długo i ciężko znosiły kryzysy...
Być może.
Nie jesteś rzeczą. Dlatego trzeba cię chronić. Nie można odkupić, odpuścić, naprawić. Jeśli wydarzy ci się krzywda, będzie w tobie już na zawsze. Być może obrazowy opis tego co jej groziło uświadomiłby jej skalę zagrożenia. Ale płakała i bez tego.
Kirk rzucił okiem na deskę rozdzielczą. Drzwi były zablokowane. Przeszło mu przez myśl, że gdy się zatrzyma z jednej strony będzie mógł poświęcić jej więcej uwagi ale z drugiej - nie wiedział jak się zachowa. Dlatego obiecałem twoim rodzicom, że będe cię chronił, póki niebezpieczeństwo będzie realne. Albo oni postanowią inaczej. Gdyby dowiedzieli się o tym incydencie, zapewne stałoby się to w kilka chwil. Zwolnił i zjechał na pobocze. Włączył światła awaryjne. A teraz obiecuję tobie. Wszystko co się teraz dzieje, jest dla twojego dobra. Obiecuję cię chronić a gdy niebezpieczeństwo zniknie - odstawię cię do twojego domu. Twojego świata. Teraz musisz mi zaufać. Nie chcę dla ciebie źle. Od ciebie zależy, czy mi uwierzysz, czy nie...

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Odpowiedź tak mało precyzyjna, że aż chciałoby się doprosić o podanie większej ilości szczegółów, ale Meg targały tak skrajne emocje, że z jednej strony była wściekła na to całe decydowanie za nią, a z drugiej miała wszystko gdzieś. Najchętniej położyłaby się w łóżku i nakryła szczelnie kocem żeby stworzyć prowizoryczną oazę, spokojne miejsce do ukrycia przed tym popapranym światem. Z największą przyjemnością cofnęłaby się do zeszłego lata, kiedy to wszystko było inne, proste i tak nieziemsko przyjemne. Wtedy nie doceniała tego co ma – zwykłej, przeciętnej normalności. Teraz oddałaby wszystko, aby znów było tak jak kiedyś. Na ten moment nic nie wskazywało, że mają nadejść lepsze dni.
Wprost przeciwnie.
– Będziemy spać po motelach. Bosko – gdzie nie trzeba podawać swojego nazwiska? Można podać lewe? A może Kirk miał przy sobie trefny dowód. Świat przekrętów i lewizny był jej obcy a sceny, które do tej pory widziała na filmach, zaczęły się ku jej rozpaczy przewijać w życiu. Najpierw szturm policji, teraz strzelanina i ucieczka gdzieś w kraj. Sama już dawno dałaby się złapać i uprowadzić. Nie znając panujących reguł, łatwo wyłożyć się w najbardziej klasyczny sposób. Ale nie była sama. Mając przy sobie Kirka, miała szanse na wyjście z tego bagna bez szwanku.
Przy odrobinie szczęścia naturalnie.
– Musimy zatrzymać się przy jakimś sklepie – bo po pierwsze kiszki zaczynały grać jej marsza, a po drugie nie była pewna co zabrała z łazienki, więc na wszelki wypadek warto byłoby zaopatrzyć się w podstawową chemie. Szczoteczka, pasta do zębów i takie tam…
Informacja o pomieszczeniu z zasłoniętymi oknami sprawiła, że badawczy wzrok zmierzył kierowcę od góry do dołu. – Chyba nie sądzisz, że od dziś będę tak żyła – w wiecznie zamkniętych pomieszczeniach stanowiących nieco większą klatkę. Bo tak właśnie to wszystko zaczęło wyglądać. Plan z udawaniem przeciętnej normalności nie wypalił, ale nie oznaczało to, że Meg położy po sobie uszy i pozwoli na to, aby decydować za nią. O przypadkowych pracach i zajęciach nie było już nawet mowy, ale nie dlatego, że Kirk by zabronił. Po tym co się stało, sama nie miała najmniejszej ochoty udawać, że wszystko jest dobrze. Jeżeli wyjdzie z tego bez szwanku, to tylko przy Kirku i czas najwyższy to zaakceptować. – Nie wiem co miałbyś zrobić – taka odpowiedź była najprostsza i tylko taka przychodziła do blond głowy. – Uważasz, że zapomnę o tym wszystkim? Nie, nigdy – z lekka oburzona spojrzała z ukosa na kierowcę. Czując się źle potraktowaną i skrzywdzoną przez los, nie dociekała o ile gorzej mogłoby z nią być, albo co jeszcze mogło się wydarzyć na podwórku sąsiada. Było mnóstwo scenariuszy, o których nawet nie miała pojęcia i dobrze, bo spora większość nie miała nic wspólnego z normalnością i humanitarnym traktowaniem drugiego człowieka.
Po tym jak zjechali na pobocze a Kirk wygłosił krótką, ale szczerą przemowę, pokiwała jedynie delikatnie głową. Wyglądało na to, że na serio nie miał jej w dupie i brzmiał szczerze.
Albo był świetnym aktorem.
Megan odruchowo pociągnęła za klamkę drzwi. Zamknięte.
-Muszę przebrać te spodnie i zapalić – wyjaśniła argumentując wymownym spojrzeniem na własne udo gdzie plama krwi zmieniła barwę na brunatną i zaczęła zasychać. Nie wejdzie przecież tak do sklepu ani na stację paliw, bo szybko przyciągnie uwagę. Zabrudzenie było wielkości pomarańczy i nie powiększało się. Wielce prawdopodobne, że pod spodem znajduje się rozcięcie od fragmentu broni, która wybuchła. Brak większego bólu i dyskomfortu wróżył niewielki uszczerbek na zdrowiu.
Chociaż tyle.

Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
Importer samochodów — Venice-Cars - jdg
41 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Hotelach, motelach, może w samochodzie. Będzie im dane poczuć, jak wielka jest Australia. Wcale nierzadkie są znaki "zatankuj-następna stacja benzynowa za 750 kilometrów". Zaś po drodze telefon inny niż satelitarny jest niezwykle mało użyteczny (nawet system GPS potrafił działać rozczarowująco źle na Australijskich pustkowiach). No ale oczywiście - im bardziej podrzędny lokal tym mniej pytań. Wbrew pozorom Kirk też nie był starym wyjadaczem w temacie wypraw transkontynentalnych - trasę którą przyjdzie im pokonać przebył dotychczas dwa razy, jadąc "tam i z powrotem".
W najbliższym mieście. Czyli za jakąś godzinę, może półtorej... Domyślił się o co mogło chodzić i stacje benzynowe raczej nie wchodziły w grę. Ich zaopatrzenie najczęściej przypominało sklep monopolowy z przekąskami.
Nie. Uważam, że zamykanie cię w klatce byłoby nieludzkie. Dlatego tego nie zrobiłem i naraziłem cię na niebezpieczeństwo. Czyli, że... może trzeba było tak zrobić? Absolutnie nie. Gdyby napastnicy potwierdzili jej obecność, zaatakowaliby w nocy albo w czasie gdy nie było go w domu. Szanse na obronę byłyby wówczas minimalne.
Nie usłyszysz ode mnie "zacznijmy wszystko od nowa". Nie było mowy o kajaniu się i jakimkolwiek "wybacz mi". Uważał, że w pewien sposób postąpił słusznie. Acz sprawy potoczyły się dość niefortunnie. Gdyby nie to, mogła spędzić ten czas wcale przyjemnie, nawet ucząc się czegoś praktycznego. Powiedziałby, że to zwykły niefart. Ale w powietrzu czuł zdradę...
Gdy skończyła swoją krótką wypowiedź, odblokował drzwi kiwając głową w geście "przyjąłem". Liczył na to, że jeśli nie dotarł do niej, to przynajmniej dotarła do niej wizja tego co jej groziło. I nie będzie uciekać, ani robić niczego głupiego. Z resztą, on też nabrał ochotę na "dymka". Rzucił okiem na jej nogi. Faktycznie, plama krwi była zauważalna i dość jednoznaczna. Po co im cechy charakterystyczne przy ewentualnym pościgu.
On też postanowił wysiąść. Nie miał zamiaru dyskretnie się odwracać. Nie dalej niż wczoraj widział ją nago, więc nie chciał trzymać głupich pozorów skromności. Nie miał jednak także ochoty bezczelnie się gapić. Wyszedł z samochodu i niemalże płynną sekwencją ruchów wyjął i odpalił papierosa. Otworzył bagażnik i wyjął dużą apteczkę. Zanim zmienisz spodnie, zdezynfekuj tę ranę. Niby kilkaset stopni sprawia, że przewód lufy jest sterylny. Broń to jednak także osłona i szkielet, które nie nagrzewają się tak bardzo i różnorakie smary które mogą sprawić, że rana będzie się babrać. Bardzo nie chciał być zmuszonym jechać z nią do szpitala z powodu zakażenia.
Zamknął bagażnik i oparł się nadgarstkami o dach. Auto było wysokie, więc nie była to wygodna pozycja. Zmienił ją po chwili, podchodząc do dziewczyny, idąc od strony drzwi pasażera.
Liczę na to, że najgorsze już za nami. Zaś reszta zależeć będzie od nich... Frazes, banał, a może próba rozpoczęcia rozmowy "od nowa" udając, że jeszcze chwilę temu się nie kłócili.

Megan Miller
born to lose live to win
towarzyska meduza
Kirk
uczennica — lorne bay
18 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała do Lorne na tydzień, została nieco dłużej
Hotele zniesie dobrze, motele w ostateczności też, ale spanie w samochodzie? We dwoje? Niby jak! Już sam fakt braku toalety przyprawiał ją o gęsią skórkę. W obliczu zagrożenia faktycznie powinna myśleć zupełnie innymi kategoriami niż wygoda, ale była przyzwyczajona od dziecka do innych standardów i na ten moment ta cała noclegowa partyzantka nie mieściła się w blond czuprynie. – Żołądek przyrasta mi do kręgosłupa – a jak na złość w torebce nie miała nawet jednego, skromnego batonika, który w sytuacji takiej jak ta, byłby na wagę złota. Nie powinna marudzić, przeszkadzać, dopytywać, zwracać uwagę… było wiele rzeczy i zachowań kompletnie nie na miejscu, ale swoje potrzeby komunikowała zawsze i bez oporów więc i tym razem było podobnie. Tak jak ze spodniami. Teoretycznie mogli zatrzymać się dopiero pod jakimś sklepem, a ona mogła zmienić odzież na tylnym siedzeniu. Jazda z kleistą breją oblepiającą materiał wcale nie należała do najprzyjemniejszych a fakt, że była na skraju załamania nerwowego sprawiał, że za wszelką ceną starała się zmniejszyć ilość bodźców powodujących jeszcze większą frustrację.
Wydziwiała? Może.
– Przeprosin też nie chcę więc nie musisz się wysilać – bo niby za co miałby ją przepraszać. Po odcinku drogi jak zdążyli pokonać, Meg zaczęła się uspokajać i wracać do bardziej obojętnego podejścia. A to w tej chwili było o wiele zdrowsze niż rzucanie się niczym wyrzucona na brzeg ryba. – Najważniejsze, że udało się zwiać – i to chyba najbardziej optymistyczne zdanie jakie padło z jej ust od kiedy wsiadła do samochodu. Bo faktycznie liczyło się tylko to. Oboje wyszli z opresji praktycznie bez uszczerbku na zdrowiu, a ranka na nodze w sumie się nie liczy. To nic takiego. Do przysłowiowego wesela się zagoi.
Krótkie kliknięcie było sygnałem do wyjścia, nie ucieczki, spokojnie. Najgłupsze co mogła teraz zrobić, to wybiec na drogę próbując zatrzymać przypadkowe auto z krzykiem, że została porwana. Bo i taka myśl przeszła przez jej głowę, ale natychmiast ją skreśliła.
Zaraz po wyjściu z wozu obeszła go i zatrzymała się przy bagażniku. – Nie zamykaj, bo muszę wyjąć spodnie z walizki – sięgnęła do maszynki i jednym ruchem przesunęła go na drugi koniec suwaka. Jej oczom ukazał się prawdziwy zwój wszystkiego. Gdzieś z boku wystawała czarna nogawka. Starannie, aby nie rozwalić wszystkiego poza bagaż, wyciągnęła klasyczne rurki z materiału. Plusem jest to, że będą wygodne. Później już sama zamknęła walizkę, bagażnik i otwierając tylne drzwi, schowała się w nich przed wzrokiem kierowców innych aut. Nie miała zamiaru świecić tyłkiem przy drodze… – Daj mi wodę utlenioną, czy co ty tam masz – poprosiła rozsuwając rozporek i odpinając wcześniej guzik. Na moment musiała ściągnąć też buty, na których stanęła. Czuła się jak na jakimś obozie choć nie wiedzieć czemu takie skojarzenie przyszło jej na myśl. Jako że dżinsy spisała na straty, podłożyła je po zdjęciu poniżej zadrapania, które polała przeźroczystą substancją. Zapiekło, więc skrzywiła się delikatnie. Nachylając się oceniła, czy aby na pewno nic tam nie utkwiło, ale wyglądało, że nie. – Niby taka niewielka ta rana, a tyle krwi – wykrzywiła usta w odruchu obrzydzenia i zaczęła nasuwać na nogi czystą parę spodni. – Co mam z tym zrobić – spojrzała wymownie na rzuconą bezładnie część garderoby. – Daj mi papierosa i ognia – wyciągnęła bezczelnie łapsko prawie tak, jakby karmienie jej przyszłego nowotworu było jednym z obowiązków Kirka.


Kirk Smythie
towarzyska meduza
Megan Miller
ODPOWIEDZ