przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Uniosła znacząco brwi, słysząc jak podpita Joan oskarża ją o rzekomy rasizm. Tak zamierzała pogrywać? Mimo wszystko, uśmiechnęła się zachęcona rozbawioną reakcją dziewczyny. Przynajmniej nie myślały w tej chwili o nieczystych zagrywkach Leah, albo pozostałych osadzonych, uwikłanych w szemrane interesy.
Zawiesiła się na moment, dostrzegając wyeksponowaną szyję, czemu towarzyszyło bardzo ważne pytanie. Takie, na które Val powinna pomóc odpowiedzieć, rozpraszając wszelkie wątpliwości.
- Niech się zastanowię… - lekko zmrużyła oczy, przysuwając się jeszcze bliżej Joan. Udawała, że uważnie przyglądała się kremowo-brzoskwiniowej skórze, gdy nagle pochyliła się do przodu, dotykając jej końcówką języka. Nie zrobiła tego w sposób zmysłowy czy jednoznacznie seksualny; trochę jak dziecko, zaczepiające drugie w nieco złośliwy sposób.
- Hm - zmarszczyła brwi w zamyśleniu, nie zwracając uwagi na ewentualne zniesmaczenie czy też protesty Terrell. - Muszę pobrać jeszcze jedną próbkę, wynik jest niejednoznaczny.
Podjęła jeszcze jedną próbę, liźnięcia Joan, ale będąc tuż przy jej skórze, odpuściła, nie chcąc aby całość poszła w dziwnym kierunku. Niepotrzebnie karmiłaby własne, niedorzeczne myśli, wprawiając przy okazji współlokatorkę w lekkie zakłopotanie. Miała być grzeczna i tego się trzymała, chociaż alkohol zdążył już nieco namieszać.
- Ani kropli? - rzuciła z niedowierzaniem, obserwując reakcje Joan. - Nawet pianki z piwa, albo czegoś nielegalnego, co na pewno przemycano do poprawczaka?
Sama nie wiedziała, czemu pociągnęła wątek więzienia dla nieletnich, chociaż był to temat raczej nieprzyjemny dla samej Terrell. Nie musiała odpowiadać na to pytanie. Jeśli już ktoś oferował jej alkohol w tak podłym miejscu, na pewno chciał coś w zamian, albo nastawiał się na sponiewieranie bezbronnej wtedy dziewczyny.
Opuściła wzrok na powierzchnię wygniecionego materaca, gdy Joan podkreśliła komplement odnośnie koloru oczu. Osobiście, nigdy nie zastanawiała się, jak postrzega je cała reszta otoczenia. Większość komplementów kwitowała z pełną dumą, ale ten był inny. Być może bardziej naturalny i niepodyktowany żadną dwuznaczną sytuacją, skupioną jedynie na doznaniach i generowaniu większego podniecenia.
- O Jezu - skrzywiła się nieco, zadowolona ze zmiany tematu. Co prawda podwójna penetracja nie była najlepszym zastępczym wątkiem, ale przynajmniej nie wzbudzała tych dziwacznych emocji, kiełkujących w głowie..
- Pierwszy raz widziałaś porno i to od razu musiał być ekstremalny trójkąt? Cóż… zawsze mogło być gorzej.
Jakieś dzikie akcje ze słoikami, warzywami albo coś podobnego, co zostawiłoby na psychice Joan pokaźną rysę, skutecznie odsuwając od korzystania z jakichkolwiek „akcesoriów” w celu zaspokojenia.
- Już, w porządku - podniosła ręce w geście poddania, sięgając po wskazaną kanapkę. Pomimo poruszanego przed chwilą tematu, który mógłby wpłynąć na apetyt, z chęcią ugryzła spory kawałek, prawie zapychając sobie całe usta. Jak jeść, to porządnie, a co.
Uniosła znacząco brwi, słysząc o prezentach podrzucanych przez kolegów Hyde’a.
- Czyli można uznać, że miałaś wielbicieli - podsumowała, układając w całość wspomniane elementy. - Pewnie bali się powiedzieć o tym nawet Hyde’owi, żeby się na nich nie wkurzył za próbę odbijania mu siostry.
Tak to już bywało z dzieciakami. Większość chłopaków szybko się obrażała, gdy kolega próbował kręcić z ich siostrą. Psycholodzy z pewnością znaleźliby w tym pierwotną przyczynę. Możliwe, że w przyszłości Joan napotka tamtych chłopaków z okolicy, już z własnymi rodzinami, albo w miejscowej spelunie, tuż przy barze. Nie wszyscy wyjeżdżali w stronę wielkich metropolii, po osiągnięciu odpowiedniego wieku.
Wyznanie, którego się doczekała, było bardzo miłe. Cała ta opisana wizja brzmiała przyjemnie i sielankowo; była czymś, co Warren z chęcią wprowadziłaby w życie, po wyjściu z zamknięcia. To musiało się udać. Była na dobrej drodze do warunkowego, ale nie mogła jeszcze teraz powiedzieć o tym Terrell. Musiała być pewna w stu procentach, że to tego dojdzie, nim przekaże najbliższym dobrą nowinę. Tak… nie wiedzieli o tym nawet bracia i wujostwo.
Nie wiedziała, na którą część wypowiedzi powinna odpowiedzieć w pierwszej kolejności. Najwyraźniej wybrzmiała ta ostatnia część, poruszająca wrażliwą strunę.
- Ja też-
- Warren! Możesz powiedzieć tej rozbrykanej gąsce, żeby trochę przyhamowała? Piszczy jak gumowa zabawka dla psa, a niektórzy chcą już spać!
Zniecierpliwiony głos rozległ się z kratki wentylacyjnej, przerywając tym samym wypowiedź Val. Jednak były ciut za głośno. To można było przewidzieć, szczególnie, że sąsiadka z celi obok była przewrażliwiona na punkcie ciszy nocnej i nieco głośniejszych pogadanek.
Spojrzawszy na Terrell, szeptem przekazała, że kobita pewnie jej zazdrosna o ich małą imprezę. Ugryzła jeszcze kawałek kanapki i zdecydowała się po cichu wrócić do poruszonego tematu.
- Polubiliby cię - stwierdziła z przekonaniem, podnosząc łagodne spojrzenie na dziewczynę. - Moi bracia, ciocia i wujek.
Byliby zachwyceni tym, jak grzeczną i inteligentną koleżankę sobie znalazła.
- Cieszę się, że na ciebie trafiłam - nawet jeśli rozchodziło się o cholerne więzienie, ograniczające ich możliwości. - Wypijemy jeszcze po jednym?
Zaproponowała, zerkając na prawie pustą flaszeczkę z burbonem. Musiała nieco ostudzić reakcje własnego ciała, udobruchanego miłymi słowami. I oby ten mały toast nie sponiewierał najmłodszej z osadzonych.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Wielbicieli? Nie. Oni po prostu lubili dawać mi prezenty. – Machnęła ręką, bo wątpiła aby podobała się młodszym chłopcom. Szczerze to do końca nie rozumiała jak to działało. Przynajmniej wtedy i trochę też teraz, bo dalej czując łaskotanie na szyi nie rozumiała, czemu to pojawiło się na wcześniejsze liźnięcie Warren. Gorąc, która odpadła ją aż od ramion do żuchwy była znacząca, ciężka do zignorowania i nietypowa. Chciałaby o to zapytać Prie, ale nie wiedziała jak. Nie chciała wyjść na jakąś dziwną, która nagle dostawała gorączki od czyjejś śliny na skórze, jakby bała się zakażenia czy coś. Tylko, że gest kobiety nie był tym samym, co do tej pory doświadczała. Nie był niechciany i wymuszony przez silne baby, które zmuszały Joan do uległości. Nie wiązał się ze złymi doznaniami, sytuacją ani myślami. Żartowały sobie, rozmawiały o różnych rzeczach i naturalnym wydawało się, to co zaszło potem. Joan nawet się zaśmiała ciekawa oceny Prii, ale szybko jej myśli utkwiły na doznaniu; tego jak język dotykał jej szyi.
Drgnęła przestraszona pod wpływem wołania z drugiej celi. Poczuła się przyłapana i wcale nie chodziło o picie, a jej ciągłe wałkowanie w głowie tego wilgotnego języka, który znów chciałaby poczuć. Nie. To dziwne. Czemu miałaby chcieć czuć na sobie czyjś język? Przecież to było obleśne, a przynajmniej takie było do tej pory, kiedy musiała poddawać się takim zachowaniom zamykając oczy i próbując myślami uciec gdzieś daleko.
- Chciałabym tego. – Aby rodzina Warren ją polubiła. Aby ktokolwiek ją polubił. Żeby mieć jakieś życie na zewnątrz, bo wątpiła aby po tylu latach poza bratem cokolwiek tam zostało. Nawet sam brat nie był pewny zważając na to, że nigdy nie dostała od niego żadnego listu. Bała się tego, ale wolała nie myśleć o swoim wyjściu na wolność, bo wtedy zacznie płakać albo popadnie w depresję.
- Tak – przytaknęła nieco zamyślona i odebrawszy flaszkę upiła z niej ostatni łyk pozostawiając kolejny dla Warren. – Boli cię? – zapytała wskazując ręką na swoją twarz mając na myśli rany Prii. Nie tylko te widoczne, ale także ewentualne ukryte pod koszulką. – Chyba lepiej będzie, jeśli dzisiaj położę się na drugim materacu. Musisz mieć więcej miejsca dla siebie i.. nie chciałabym sprawić ci bólu. – We dwie na pryczy było ciasno, o czym doskonale wiedziały i choć spanie razem było naprawdę miłe, to Joan miała na uwadze zdrowie oraz wygodę Prii. – Przynajmniej dzisiaj. – Nie chciała się kłócić, ale teraz nie zamierzała słuchać innych argumentów, dlatego od razu wstała z pryczy i jakby nigdy nic z góry ściągnęła materac, który dość głośno spadł na ziemię.
Terrell zrobiła wielkie oczy i chwilę odczekała. Na szczęście nie usłyszała wołania strażników.
- Mówiłam, że będę leżeć obok. – Zamierzała to zrobić. Będzie blisko i ochroni Warren, kiedy ta była w kiepskim stanie.
Przesunęła materac bliżej swojej pryczy zmuszając kobietą do zabrania nóg i gestem dłoni pokazała swoje nowe miejsce do spania.
- Idealnie. – Z uśmiechem przyjrzała się swemu dziełu i usiadła na nim wygodnie z zadowoleniem patrząc na Warren, o której języku znów pomyślała.
Aż zamknęła oczy i pokiwała głową na boki, co wzburzyło alkoholowy szum.
- Dziękuję za dzisiaj. – A raczej za załatwienie drinka i miły alkoholowy wieczór, który nieco odpędził na bok demony z dnia wczorajszego. – I dziękuję, że nie dałaś się zabić. – To mogło brzmieć dziwnie, ale do cholery, Warren mogła umrzeć w ten łazience. To byłoby straszne, okropne, koszmarne i fundujące Joan natychmiastową izolatkę, bo inaczej nie przeżyłaby bez Prii.
Ułożyła się wygodnie i zakryła kocem najpierw patrząc do góry na ciemny sufit, a potem na pryczę ulokowaną nieco wyżej. Chciałaby tam wejść i przytulić się do kobiety, ale obiecała sobie, że dzisiaj zadba o Warren. Musiała mieć na uwadze jej komfort i stan zdrowia, dlatego powstrzyma się i grzecznie zaśnie na materacu na podłodze.
To niewielka cena i rekompensata za to, że Pria odmówiła tłuczenia Harper po pysku.

Koniec części IV
ODPOWIEDZ