Strona 1 z 1

Andrew 'Drew' Swallow

: 07 sie 2022, 00:00
Andrew Swallow
Dawała mi wszystko, co miała. Nauczyła mnie wszystkiego, co sama wiedziała i pokazała, że świat mimo zła, które musi istnieć z niezrozumiałego i nieznanego dla nas powodu, jest tak naprawdę piękny. Nauczyła mnie, że wszyscy jesteśmy tacy sami i pożądamy tych samych rzeczy czy stanów. Pożądamy miłości i jeśli otrzymamy jej wystarczająco dużo jesteśmy w stanie osiągnąć szczęście. Tłumaczyła mi też, że niektórzy potrzebują tego uczucia o wiele więcej od innych i zazwyczaj to oni dostają go najmniej od najbliższych, dlatego z czasem twardnieją i przestają być zdolni czuć więcej jak złość na wszystkich i wszystko, co ich otacza. I zawsze powtarzała, że ona i jej córka — moja..., mama — kochają mnie najbardziej na świecie, tylko z jakiegoś powodu mama nie jest w stanie mi tego powiedzieć. Tłumaczyła mi, że może to przez nią, bo nie mówiła jej tego, co powtarza mi i bardzo długo wystarczało mi to tłumaczenie. Niczego tak naprawdę mi nie brakowało a mama — to cholernie dziwnie brzmi, ale nie potrafię nazwać tej kobiety inaczej bez względu na wszystko — przyjeżdżała do domu babci co poniedziałek, żeby pobawić się ze mną. Tylko im byłem starszy i rozumiałem więcej, zacząłem dostrzegać, że przyjeżdżała coraz rzadziej i kłóciła się z babcią za każdym razem z czasem tak, że potrafiła trzasnąć drzwiami i wyjść, kiedy babcia mówiła wciąż do niej, żeby wsiąść do czerwonego forda i odjechać z powrotem do miasta, do pracy. Babcia po każdej jej wizycie długo dochodziła do siebie a ja nie wiedziałem co z sobą zrobić. Nie wiedziałem czym zajmowała się mama dopóki nie poszedłem do szkoły. I o ile wcześniej dzieciaki z sąsiedztwa czasami mi dokuczały, w szkole było tylko gorzej. I tak, jak najpierw cieszyłem się, że będę do niej chodzić, bo nauczę się tylu nowych rzeczy tak z każdym następnym semestrem miałem coraz mniej chęci. Jedynie dzięki niej jakoś dawało się znieść wieczne obelgi i prawdę o mnie samym, w którą ja nie chciałem wierzyć a ona uważała, że nie powinienem przejmować się tym, co mówią inni. Byłem dla niej wartościowy sam w sobie tylko nie wiedziałem i nie rozumiałem dlaczego? Co widziała we mnie czego ja sam nie byłem w stanie dostrzec? Była w moim życiu od kiedy pamiętam — pomagała mi i broniła mnie przed dzieciakami z takich dobrych domów, jak jej, w którym widziałem, że nie była szczęśliwa. A im dłużej plątaliśmy się razem, tym częściej to ja musiałem stawać w jej obronie. Babcia powtarzała mi, żebym przestał się z nią zadawać, bo w końcu jej ojciec da mi nauczkę, ale wtedy powtarzałem jej własne słowa, że przecież wszyscy jesteśmy tacy sami i nie zrezygnuję z przyjaźni z O., że nie boję się jej ojca ani nikogo innego. A tak naprawdę bałem się i to cholernie..., o nią — nie chciałem, żeby miała przeze mnie problemy a mimo wszystko nie potrafiłem odciąć się od niej i przestać z nią spotykać. Znaliśmy się od dziecka i sam właściwie nie wiem, kiedy pokochałem O. całym sercem. Wkradła się w nie po cichu, ukradkiem i wzięła w panowanie do tego stopnia, że budząc się pierwsza myśl w mojej głowie była o niej tak, jak ostatnia w nocy, kiedy leżąc na łóżku wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo przez uchylone okno. Babcia często słuchała takiej piosenki, której refren miałem poczucie, że jest właśnie o nas, bo O. była zawsze w moich myślach. Nawet wtedy, kiedy siedząc na tylnym siedzeniu czerwonego Forda należącego do mojej mamy byliśmy daleko od miasteczka ja wciąż miałem przed oczami O. — podjechała pod dom babci w chwili, kiedy mama wepchnęła mnie na tylne siedzenie wykrzykując, że „nie będzie czekać na kurewkę z dobrego domu, bo ona nie przyjedzie i tak, i tak”. Nie chciałem jej wierzyć, ale kiedy mijała minuta za minutą a O. nadal nie było zacząłem panikować, że może mama wiedziała lepiej i..., miała rację. Nie miała. Nigdy nie miała. Myślałem, że serce wyrwie mi się z piersi, kiedy zobaczyłem jak O. zeskoczyła z roweru, który rzuciła na podjazd i ruszyła za rozpędzającym się czerwonym fordem. Odkręciłem szybę i wychyliłem się prawie cały — nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu a przecież tak wiele chciałem jej powiedzieć. Wykrzyczałem tylko, że napiszę do niej i przyjadę tak szybko, jak tylko się da..., ale nie przyjechałem. Mogłem tylko przelewać na papier żal, który czułem w listach pisanych do O., ale nie potrafiłem wprost napisać tego wszystkiego, co czułem — nie umiałem przyznać się nawet przed nią, że wszystko to, co mówili o mojej mamie, to prawda. Wierzyłem, że wyczyta moje emocje spomiędzy słów wypisanych na papeterii ozdobionej motywem kwiatów eukaliptusa. I o ile najpierw jakoś to funkcjonowało czasem listy od O. przestały całkiem przychodzić — dostałem z powrotem jeden z nich opisanych na odwrocie jako odesłane do nadawcy; zupełnie jak w piosence... A mimo to pisałem dalej. Nie mogłem przestać i chciałem, bardzo chciałem do niej jechać, ale mama powiedziała, że mnie nie zawiezie i nie da mi pieniędzy na bilet, a kiedy miałem już prawo jazdy powtarzała, że nie pożyczy mi tego pieprzonego forda, więc któregoś dnia wziąłem go sobie sam. Pojechałem do domu, w którym mieszkała i który znałem naprawdę dobrze; przecież bywałem w nim tak często. Zaparkowałem trochę dalej nie chcąc rzucać się w oczy jej ojcu. Pod willą stało kilka drogich aut i kiedy podszedłem od strony ogrodu zobaczyłem tych wszystkich ludzi siedzących na tarasie — jakiś chłopak trzymał O. za rękę i w pewnym momencie uniósł jej dłoń i przycisnął do ust. Uciekłem stamtąd do babci i chciałem zostać z nią wierząc, że za kilka dni pójdę do O. i niech powie mi prosto w twarz, że o mnie zapomniała, ale już na następny dzień do domu przyjechała policja — mama doniosła na mnie, że ukradłem jej samochód. Zabrali mnie z powrotem do Cairns i pewnie, gdyby nie wycofała oskarżeń trafiłbym do więzienia — chyba uświadomiła sobie, że wtedy nie będzie miał jej kto pomagać. Zostałem z nią kilka miesięcy, dopóki coś we mnie nie pękło i nie wyprowadziłem się do ciasnego mieszkania, na które ledwie dawałem radę zarobić wciąż ucząc się w szkole zawodowej; jeszcze nie udało mi się wyrobić odpowiedniej liczby godzin, żeby ubiegać się o licencję. I każdy następnym dzień nie różnił się od poprzedniego, do chwili, w której nie dostałem pierwszego od wielu lat listu..., ale nie od O. Moja babcia zmarła zupełnie niespodziewanie — jeszcze kilka dni wcześniej rozmawialiśmy i miałem przyjechać do niej z końcem miesiąca. A teraz? Teraz jechałem na jej pogrzeb.
Andrew 'Drew' Nicholas Swallow
9 I 1995
Cairns
barman
moonlight bar
OPAL MOONLANE
singiel | hetero
Środek transportu
należący wcześniej do babci Chevrolet Bel Air z 1960

Związek ze społecznością Aborygenów
w dzieciństwie, jeśli nie spędzał czasu z O., zapuszczał się do Tingaree i tak naprawdę w towarzystwie rdzennych mieszkańców czuł się o wiele lepiej niż wśród białych. A Aborygeni, chyba wiedząc, że wśród swoich jest wyrzutkiem nie mieli nic przeciwko, żeby kręcił się po okolicy - nie wszyscy oczywiście.

Najczęściej spotkasz mnie w:
w dom albo w Moonlight Bar, gdzie zahaczył się tymczasowo

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
mamę, ale nie sądz, żeby się przejęła

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
NIE
Andrew 'Drew' Swallow
Austin Butler

: 07 sie 2022, 14:11
lorne bay
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!