local alcoholic support system
: 03 sie 2022, 20:41
03
outfit
outfit
Ojciec dobrze wiedział o jego aspiracjach. Nie mógł być przecież ślepy na to jak się starał; jak każdego dnia wykonywał nawet najbardziej mozolne zadania, aby zadbać o jak najlepszą jakość produktu oraz organizację pracy w winnicy. Nikt mu oficjalnie jeszcze przysłowiowej pałeczki nie przekazał, ale to nie powstrzymywało go w zachowywaniu się jak co najmniej współwłaściciel. Tak też chciał być traktowany i tego oczekiwał od całej swojej rodziny oraz od zatrudnionych przez nich pracowników.
Czy współwłaściciel powinien był brać udział w ustaleniach biznesowych, szczególnie tych większych? Tak. Czy jeśli nie był chwilowo dostępny, to czy należało wstrzymać się z poważnymi decyzjami, aby z nim to skonsultować? Oczywiście. Dlaczego więc, do kurwy nędzy, ojciec potraktował go jak zwykłego zbieracza winogron i nawet nie napomknął mu o rozmowie którą odbył z właścicielem galerii sztuki? Dlaczego nie wpadł na to, że może i Sylvan chciałby się zaangażować, ba, nawet czegoś nauczyć?!
Gdyby nie matka i jej rozgadana natura to kto wie kiedy wieści by do niego dotarły. Nie miał nawet siły stanąć z ojcem twarzą w twarz. Bał się słów które mógłby wypowiedzieć, a nie mógł przecież pokazywać im się od tej porywczej strony. Nie po tym jak przekonał ich wszystkich, że to już nieprawda; że zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Zacisnął więc zęby do tego stopnia, że aż zabolała go aż szczęka, dopytał matkę o szczegóły i poinformował ją krótko, że idzie obejrzeć winorośle. Kroki poniosły go jednak do winiarni. Upewnił się, że nikt go nie widział. Dyskrecja była w tym wszystkim najważniejsza, szczególnie kiedy miał zły nastrój. Zgarnął dwie butelki. Jedną wsunął w przednią kieszeń bluzy, a drugą otworzył i ukradkiem wymknął się przez pole poza rodzinną posesję. Musiał się przejść, odreagować i przemyśleć pewne rzeczy przy akompaniamencie wina przelewającego się w szmaragdowozielonej butelce pod wpływem jego kroków. Kroki miał duże i szybkie, a alkohol przyjemnie go pobudzał, więc nim się zorientował był już hen daleko. Starał się nie iść przy głównej drodze. Kto wie czy któreś z rodzeństwa by go nie dostrzegło w drodze do domu. W ten właśnie sposób znalazł się na terenach Lounsbury'ego. Znał tutaj każdą chatę w okolicy, nawet jeśli nie utrzymywał bliższych kontaktów z ich mieszkańcami. Tak było w tym przypadku.
Rzucił pustą butelkę gdzieś w chaszcze i od razu wysunął sobie tę pełną z bluzy. Zapomniał wziąć otwieracza.
- Kurwa - burknął z niezadowoleniem i przyjrzał się oknom w domu mężczyzny. Światło się paliło, więc szansa na zdobycie korkociągu była ogromna. Problem był tylko jeden - normalni ludzie o tej porze nie pukali do sąsiadów z butelką wina i zapytaniem o jego otwarcie. Sylvan nigdy się jednak normalny nie czuł, a jego osąd został przyćmiony przez 0,75l rodzinnego dojrzałego wina wypitego w przeciągu ostatnich trzydziestu minut.
Stanął więc pod jego drzwiami z nikłym pijackim uśmieszkiem błąkającym się po jego twarzy i butelką w dłoni, a następnie zapukał z całej siły i czekał.
othello lounsbury