Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
-Jeśli mam być szczery to byłaś najsprytniejsza. – Przyznał i nawet pokiwał głową. Mała Harper potrafiła bardzo dobrze wykorzystać to, że w domu zawsze było spore zamieszanie w związku z licznym rodzeństwem. Na szczęście znała granice i nigdy nie zrobiła niczego dziwnego, albo niedopuszczalnego przez co miałaby spore problemy. Sprytna, ale jednocześnie dobrze wychowana i z granicami, których wiedziała, że nie wolno przekraczać.
-Harper. – Wycelował w nią palec ostrzegająco, ale jednocześnie posłał jej naprawdę słaby uśmiech. Salvador długo miał problem z tym, żeby zrozumieć fach Tate, ale ostatecznie, kiedy dotarło do niego, że Tate jest szczęśliwa z tym co robi i ma z tego jakieś pieniądze i jest w stanie godnie żyć to nie miał zamiaru w to ingerować. Czy to rozumiał? Absolutnie nie. Ale jednocześnie obiecał sobie, że w jego towarzystwie nie ma wyśmiewania się z pracy Tate. Gorzej jakby była leserem, który nie chce pracować, albo jakby na przykład czekała tylko na to, żeby przejąć biznes rodzinnej winiarni. Nie miał nawet jakiś pragnień typu „ehhh, chciałbym, żeby Tate miała normalną pracę”. Jej szczęście było ważniejsze od czegokolwiek innego. A skoro zarabia legalnie no to nie ma co się czepiać. Chociaż na upartego to dla Sala nie był to legalny zarobek, bo sam nie wierzył w duchy, więc miał wrażenie, że jego córka nabiera ludzi. Ale no trudno. Nie zmuszała do tego nikogo. Ludzie do niej przychodzili, prawda? No, ale też nie wykluczał tego, że Harper mogła mieć racje. Może duchy już za dziecka nawiedzały Tate i rzeczywiście jakaś stara palaczka ją nawiedziła i powiedziała, że rodzicom przyda się popielniczka z modeliny.
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Już widział, że ten Max to jakiś rozpieszczony typ, który zawsze dostawał czego chce i raz tego nie dostał i zaczął się wściekać. –Pod tym względem zawsze podziwiałem prawników. Że muszą zachować kamienną twarz w takich przypadkach i nie do końca mogą wyrazić swoją opinię. – Westchną poirytowany. On jakby miał pracować dla kogoś takiego to szybko by robotę pierdolnął i zajął się czymś pożytecznym, albo pracą dla ludzi, którzy go doceniają i szanują. Z drugiej strony, nie przepadał za prawnikami, bo często, dla pieniędzy zatracali samych siebie i kończyli broniąc ludzi, którzy na dobrego adwokata nie zasługiwali. Niby praca jak każda inna, ale tutaj czasami trzeba jednak sprzedać własne sumienie. –I dobrze. Powinni to zrobić, bo to co się tam dzieje… nawet nie mam słów, żeby to opisać. – Ponownie pokręcił głową. –Ten Max nadal tam pracuje i prowadzi tego… Kangurka? – Ostatni wyraz powiedział nieco niepewnie, bo nie wiedział czy dobrze zapamiętał nazwę. Tym bardziej, że brzmiało to jak nazwa przedszkola, a wiedział, że Harper przedszkolanką nie jest. –Z mobbingiem zawsze jest przekichana sprawa. Niby są kadry i wszyscy zachęcają, żeby o tym mówić i działać, ale jak już przychodzi co do czego to ciężko jest cokolwiek udowodnić i tym się wykręcają. – Dużo czytał o sprawach mobbingu i zawsze współczuł młodym ludziom, a zwłaszcza młodym kobietom, które padały ofiarą mobbingu i żeby jakoś się od tego odciąć często musiały rezygnować z kariery, co było przejebane. –Ale zdecydowanie niech to zrobią. – Zgodził się, bo to dobre rozwiązanie.
-Harper! – Aż zaniemówił. Zakrył sobie usta dłońmi i gdyby nie był takiej postury to może i zacząłby skakać i piszczeć jak mała dziewczynka, ale raczej nie wypadało. Chociaż naprawdę miał ochotę. –No niech mnie! To naprawdę fantastyczna sprawa i niesamowita okazja! – Nawet nie czekał i jej nie ostrzegał tylko przyciągnął ją do siebie i nawet nieco uniósł, żeby porządnie wyściskać. –Nie mogę się doczekać! Wiedziałaś, że sam sobie wykupiłem elektroniczną prenumeratę na The Guardian? – Ale się cieszył, że jego córka być może będzie w gazecie, którą czytuje. –Ale to wydanie zdecydowanie kupie papierowe. Może nawet kilka egzemplarzy. Tak. Dziadek też pewnie będzie chciał swoją kopię. – Aż otarł łzę, która mu się zebrała w kąciku ust z dumy i wzruszenia. Ale ma fajne i zdolne dzieci.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper uśmiechnęła się pod nosem w stylu "oh, staph you". Szkoła przetrwania, jaką przeszła wśród takiej ilości rodzeństwa, zdecydowanie zaowocowała życiowym sprytem, który następnie mogła wykorzystać w życiu nastolatki, a następnie już jako dorosła. Ale zgodnie z tym co uważał o niej Sal (a zdanie papy przecież było bardzo dla niej znaczące), Harps nigdy nie przekraczała pewnych niemoralnych granic. Nie tak w końcu została wychowana.
Nieco skarcona pokiwała głową, na znak że rozumie jego intencje. Harper nigdy co prawda nie wyśmiewała na poważnie pasji starszej siostry, ale w typowym siostrzanym droczeniu się - już jak najbardziej. Nigdy nie miała złych intencji, tak samo jak zapewne Tate nie mówiła serio kiedy krytykowała popisy kulinarne Harper i wmawiała wszystkim, że dostaną po jej babczekach sraczki. Chociaż Harperkę trochę irytowało to, że Tate rozrzuca wszędzie te swoje plansze oujia i świece potrzebne do seansów spirytystycznych. Zwłaszcza teraz, kiedy współdzieliły dom z masą innych współlokatorek, które takie przedmioty mogły przecież przerażać. A Harper zależało na przyjemnej atmosferze w domu, a nie na atmosferze grozy.
- Noo, po mnie to zawsze wszystko było widać, co? Jak się wkurzałam albo obrażałam, to nawet nie musiałam teatralnie trzaskać drzwiami, tylko zawsze od razu z mamą pytaliście co się dzieje - roześmiała się. Zdecydowanie nie mogłaby być prawniczką - był to zbyt ciężki kawałek chleba. A sala sądowa często przypominała pewien teatr z przypisanymi rolami, a w granie i aktorstwo Harper akurat była bardzo słaba. - Taaa, nadal pracuje. Chociaż nie wiem, może jest już na cenzurowanym, ale wiadomo, zwykłym pracownikom nie mówią takich rzeczy - wzruszyła ramionami, bo akurat takiej ploteczki nie udało jej się uzyskać. A nazwa Kangurek była adekwatna do tematów, jakie podejmowali - był to portal plotkarski więc siłą rzeczy pisali o głupotach i dawali pożywkę hejterom. No i niestety musiała zgodzić się z papą, że mobbing ciężko udowodnić, bo jeśli ma się do czynienia z socjopatą to pewnie są świadomi, że nie wolno zostawiać po sobie śladów, tylko cisnąć ludzi bez świadków.
- Wiem!! - pisnęła podekscytowana, a następnie wydała z siebie kolejny pisk radości kiedy Sal lekko ją uniósł, tuląc. - Tak? Nie mówiłeś nic! Ale to fakt, ja też kupię parę egzemplarzy, część pewnie gdzieś schowam do teczki i pokażę wnukom, a resztę to nie wiem, chyba przykleję na lodówkę - roześmiała się i aż sama się wzruszyła widząc łzę ojca. Uwielbiała sprawiać rodzicom przyjemność i być dla nich powodem do dumy. - Jej, to niesamowite że tak to się wszystko potoczyło. Myślałam, żeby zaprosić tutaj kiedyś Janelle na jakąś kolację, ale wyjechała z miasta - dodała zasmucona, bo indeed, dusza Janelle błąka się teraz po świecie nieaktywnych hehe. - No i teraz chciałabym wreszcie poważnie zabrać się za reportaż. Tylko... nie wiem jak - dodała lekko zasmucona. To znaczy, wiedziała że pewnie skończy się to kontaktem z jej mentorem Jacksonem, do którego nie lubiła się odzywać bo bywał niemiły.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
To, że dzieciaki kłóciły się między sobą nie było żadnym sekretem. Sam Salvador do dzisiaj zapewne kłócił się ze swoim rodzeństwem. A już z pewnością z Leonardem. Dzieci były już jednak dorosłe i Sal nie miał zamiaru wtrącać się w ich potyczki. Nawet jeżeli były to głupie kłótnie tworzone „dla zasady”. Jeżeli jednak w grę wchodziło jakieś krytykowanie albo naśmiewanie się z siebie nawzajem wiążące się z mówieniem o kimś nieobecnym, to Sal niestety musiał działać. Wiedział, że ze wszystkich dzieci to właśnie Tate miała najbardziej niecodzienną pracę i że to ona była najbardziej narażona na to wszystko. Jego punktem honoru było bronienie córki, kiedy ta nie mogła bronić się sama. Na szczęście w tym momencie żart Harper był niewinny i ta nie postanowiła go kontynuować. Cieszyło to Salvadora, bo nie musiał w tym momencie karcić córki kiedy dopiero co był z niej tak dumny.
-O tak. – Zaśmiał się pod nosem. –Ty byłaś otwartą książką dla nas. – Pokręcił głową. –Ale myślę, że to też nie kwestia ciebie tylko też tego, że mieliśmy doświadczenie z pozostałymi. Najbardziej drzwiami to trzaskała Scarlet. Potrafiła tak solidnie trzasnąć drzwiami, że na parterze szyby się trzęsły. – Zażartował sobie. –Raz trzasnęła tak porządnie, że w ramach kary na dwa tygodnie wymontowałem jej drzwi z zawiasów. Pewnie pamiętasz, bo przez pierwszy tydzień była obrażona na cały świat. Później trochę się ogarnęła. – Ahhh, lubił sobie tak powspominać. Jego dzieci miały charakterki. Były wesołe wspomnienia, ale też i przykre. Mimo wszystko dla Sala była to nieodłączna część życia i posiadania rodziny. Nie miał swoim dzieciom za złe tego, że za młodu mieli swoje racje. Przynajmniej teraz każde z nich miało solidny charakter i nie wychował żadnej mamei, która nie potrafiła walczyć o swoje. Spełnienie marzeń każdego rodzica.
-Absurdalne. – Skomentował fakt, że ten mężczyzna nadal tam pracuje. –Gdyby nie to, że rozwiązałaś sprawę tak ładnie to naprawdę postarałbym się o to, żeby go stamtąd zwolnili. – Westchnął ciężko. Naprawdę był gotowy na to, że pójdzie walczyć o dobro swojej córki. Jednak Harper załatwiła wszystko tak pięknie i zgodnie z prawem i jeszcze wygrała, że Sal nie miałby serca do tego, żeby wpadać i niszczyć to co sama sobie wypracowała. Poza tym wyznawał zasadę, że nie należy ruszać gówna, bo zacznie śmierdzieć. A jej były pracodawca był gównem.
-O jezu. – Pociągnął trochę nosem. –Niesamowite. Naprawdę. – Spojrzał jeszcze raz na Harper trzymając ją za ramiona. Kto by pomyślał, że będzie miał takie światowe dzieci? Na pewno nie on. Oczywiście wierzył, że osiągną sukces, ale kto by pomyślał, że aż taki. No i do wszystkiego doszły same. Nie było tutaj mowy o żadnym nepotyzmie. Callaway byli znaną rodziną, nie można im tego odmówić, ale nie mieli aż takich wpływów, żeby umożliwić swoim dzieciom wymarzone kariery. To dodatkowo utwierdzało Salvadora w przekonaniu, że jego dzieci są szczerze zdolne i inteligentne. –Ja już wiem, że zamienię się w tego człowieka, który opowiada randomowym ludziom o tym, że jego córka została opublikowana przez The Gurdian. – Jak pracowałam w hotelu to tata pewnej znanej polskiej aktorki pokazywał mi swój dowód osobisty, żeby udowodnić, że jest jej ojcem. Sal będzie robił dokładnie tak samo XD
-Fantastyczny pomysł! – Oczywiście, że nie miałby problemu z tym, żeby ugościć tutaj Janelle. Jest to zdecydowanie powód do świętowania i do okazania jej wdzięczności za pomoc. Zaraz jednak spoważniał kiedy powiedział o jej wyjeździe. –Mhm. Zapewne jest zapracowana. Ale na pewno wróci. Ludzie mają tendencję do wracania do tego miasta. Coś w nim jest. – Powiedział z nutką tajemniczości. Sam pewnie kiedyś myślał o tym, żeby wyjechać do większego miasta i tam pozwolić dorastać swoim dzieciom, ale ostatecznie cieszył się z tego, że zmienił zdanie. Wiedział, że ciągnęłoby go do Lorne Bay.
-Hoho. – Podrapał się po brodzie. –Jestem pewnie ostatnią osobą, która wie cokolwiek o pisaniu. – Zamyślił się na chwilę. –Co ja bym zrobił to wrócił do wszystkiego co zebrałaś jak pisałaś pierwszy artykuł. Przeanalizowałbym każde źródło, każdy skrawek informacji, którą tam zebrałaś i pogrzebał w tym. Myślę, że fajnie byłoby też opisać proces jak do wszystkiego dążyłaś i zbierałaś. Opisać to jak śledztwo. Ludzie lubią takie klimaty. Wiem, że ja lubię. – Uśmiechnął się smutno, bo wiedział, że nie będzie w tej kwestii zbyt pomocny. –Może powinnaś podpytać Scarlet? W końcu ma doświadczenie z pisaniem. – Zdawał sobie sprawę z tego, że Scarlet pisze całkiem coś odmiennego, ale może punkt widzenia innej osoby otworzy coś u Harper.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper uwielbiała słuchać wspominek rodziców z okresu dorastania jej i rodzeństwa. Sama Harper niektóre historie wspominała po latach inaczej niż mama czy tata. Choćby to trzaskanie drzwiami - była przekonana że to ona w tej kwestii robiła za nadworną drama queen, a tymczasem okazywało się że Sal miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
- No pewnie, że pamiętam - zaśmiała się, bo wiadomo, takie rzeczy jak kary dla rodzeństwa zapamiętuje się na całe życie. - Prosiła mnie wtedy o pomoc w zamontowaniu prześcieradła w tej pustej framudze, żeby nikt kto przechodził korytarzem nie mógł zaglądać jej do pokoju. Ale nie miałyśmy na czym zaczepić no i pomysł upadł. A no i byłyśmy za niskie i bałyśmy się stawać na krześle obrotowym, a krzeseł z kuchni nie chciałyśmy zabierać żeby nie wzbudzać podejrzeń - wzruszyła ramionami. Po latach mogła już przyznawać się tacie do takich konspiracyjnych akcji. Zresztą, to przecież sama radość dla rodzica wiedzieć, że dzieciaki trzymały ze sobą sztamę od małego. To tylko dobrze rokowało na ich dorosłe życie - i faktycznie, jako dorosłe panny dziewczyny zawsze były dla siebie pomocne i wspierające.
- Tatoo, no właśnie dlatego nie chciałam Ci o niczym mówić. Nie jestem już małą dziewczynką - zmarszczyła brwi, bo nie potrafiła się do końca pogodzić z tym, że dla rodziców taką dziewczynką jednak pewnie będzie zawsze. Mogła walczyć o to, by być postrzegana jako dorosła pannica, ale nawet wyprowadzka z rodzinnego domu nie spowodowała, że rodzice wciąż czasami traktowali ją jak dzieciucha mimo wszystko. Dlatego była z siebie naprawdę dumna, że w tak poważnej sprawie dała radę sama i sama też ogarnęła pomoc i nie musiała prosić o pomoc rodziców. Chociaż mimo wszystko gdzieś tam w głębi rozumiała te wszystkie obawy - jeśli sama kiedyś miałaby zostać mamą, to pewnie będzie jeszcze gorsza niż Jenny. "Gorsza" czyli tak naprawdę lepsza.
- Tato, nie rób siary, no weź - żartobliwie szturchnęła papę w ramię, chociaż oczywiście to jej schlebiało. Oby tylko nie było jej przy nim wtedy, kiedy odwali taką hotelową sytuację, bo jednak dla ojca duma, ale dla dziecka przypał hehe. - Po jakimś czasie ludzie zaczną Cię unikać jak zaczniesz mówić tylko o tym. I zostaniesz dziwakiem z winiarni - roześmiała się, bo oczywiście nie miała na myśli niczego złego.
Nie mogła nie zgodzić się z ojcem co do tego, że ludzie wracali do Lorne Bay jak bumerangi. Sama przecież mogłaby z palcem w tyłku postarać się o jakieś zagraniczne stypendium, ale... prawdę mówiąc nie wyobrażała sobie siebie poza tym miastem. Z dala od rodziny i przyjaciół. I choć trochę zazdrościła Scarlet, że ta odważyła się na życie za granicą, tak Harps mimo wszystko z trudem opuściłaby to miasto. Ba, nie mogła nawet opuścić swojej dzielnicy, a co dopiero miasto.
- Tato, może Ty powinieneś rzucić to wino i zacząć pisać? - roześmiała się. - Jeszcze trochę i sam byś mnie wygryzłz tego interesu. Zanim w ogóle ja sama bym do niego trafiła - dodała wzdychając, bo do tego jednak jeszcze długa droga ją czekała. Ale to co mówił Sal miało dużo sensu, więc jego słowa był jak najbardziej pomocne. - Nie chcę zawracać głowę Scar, no bo... no wiesz, dalej ma ten swój... problem - zastanawiała się jak najlepiej ująć to, z czym zmagała się jej starsza siostra. Sama Harps była na bieżąco chociażby ze względu na jej niespodziewaną znajomość z Coltonem zawartą w związku z organizacją spotkania autorskiego Scarlet, ale nie miała pojęcia ile na ten temat wiedział Sal. Nie chciała sprzedać siostry przed tatą!

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
Ułożył sobie dłoń na klatce piersiowej i na chwilkę przestał oddychać. –Mój boże. – Wyszeptał. –Jakbym was zobaczył stojące na krzesłach obrotowych… – Nawet nie skończył tego zdania. Nie mógł się zdobyć na kolejne słowa. Ale gdyby je zobaczył w takiej sytuacji to pewnie powyrywałby im nogi z tyłków. Krzesła obrotowe były tak niebezpieczne. Nawet jakby jedna asekurowała drugą to mogłoby dojść do tragedii. Dobrze więc, że nigdy do tego nie doszło i że Scarlet przyjęła swoją karę. Nie napisze, że wzięła ją na klatę, bo jednak trochę zajęło jej przyzwyczajenie się do tego, że jej akcje mają konsekwencje, ale no… no ogarnęła się dziewczyna w czasie. –Wiesz, że jakbyś pomogła to też byś straciła drzwi? – Wyszczerzył się do niej. W świecie Salvadora, taka pomoc była pomaganiem przestępcy, a w tym scenariuszu Scarlet była przestępcą.
-Wiem, wiem. – Pokiwał głową chociaż ciężko było mu z tym, że nie mógł nic zrobić. Doceniał to, że Harper wszystko sobie ładnie przemyślała. Wiedział też, że gdyby nie była pewna tego czy wszystko jej się uda to z pewnością by do niego przyszła. Ale miał takie trochę poczucie jakby zawiódł jako ojciec. Miał więc nadzieję, że jego przypuszczenia są właściwie i że nie przyszła do niego, bo nie chciała tylko dlatego, że wiedziała, że uda jej się bez pomocy rodziców. –Dla mnie nadal jesteś małą dziewczynką, okej? – Wycelował w nią palec, ale zaraz się uśmiechnął. Nie miał przecież zamiaru jej strofować za to, że pokazała mu, że jest dorosła i potrafi sobie poradzić z kłodami, które życie rzucało jej pod nogi.
-Hmmm. Pewnie tak by było. – Zamyślił się na chwilkę i podrapał przy tym po brodzie. –To miasteczko uwielbia takie historie, więc z pewnością łatwo byłoby im przypiąć mi taką łatkę. – Uśmiechnął się pod nosem. No chyba nie chciałaby być dziwakiem z winiarni. Tym bardziej, że brzmi to jak tytuł, który kosztowałby go utratę reputacji, na którą pracował ciężko. A jeszcze przed nim pracował na nią jego ojciec. –W razie co to mam ciebie. Napiszesz jakiś artykuł o tym jakim jestem człowiekiem i wszystko sprostujesz. – Zażartował sobie oczywiście. Nigdy nie narobiłby swoim dzieciom takiej siary. A no niestety wiedział, że on tam mógłby być sobie dziwakiem z winiarni. I tak było mu bliżej do śmierci niż dalej. On sobie z tym poradzi. Zaraz po nim jednak taką łatkę dostałyby jego dzieci, które nazywane byłby pomiotami dziwaka z winiarni. Tego już nie chciał.
Wybuchnął śmiechem na jej sugestię. –Ja? Nigdy w życiu. – Nadal się śmiał. –Mam problem z napisaniem sensownego smsa, a miałbym pisać? To nie dla mnie. – Machnął ręką. Najbardziej męczące w tym wszystkim byłoby dla Sala to, że musiałby siedzieć, żeby pisać. Za bardzo lubił pracę fizyczną, żeby snuć fantazję o pisaniu. –Poza tym o czym miałbym pisać? Jedyne na czym się znam to to. – Machnął rękę w stronę terenów swojej winiarni. –Nigdy bym ci tego nie zrobił. Poza tym nawet jakbym chciał to bym nie dał rady. Masz naturalny talent. – Pogładził ją po ramieniu cały czas się uśmiechając. Uśmiech jednak szybko zniknął z jego twarzy.
-Problem? – Wyprostował się. –Scarlet ma jakiś problem? – Boże. Czy te dzieci o niczym mu nie mówią? –Co się dzieje? – Trochę się zestresował. Jak Harper ukrywała coś takiego to co może skrywać Scarlet?

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper być może jednak trochę na wyrost uznała, że może dzielić się z papą takimi wspomnienami. Nie chciała jednak sprezentować ojcu zawału, więc szybko dodała: - No wiem, wiem, dlatego szybko porzuciłyśmy ten pomysł - machnęła ręką, mając nadzieję że Salvador nie zacznie drążyć w innych tego typu sytuacjach. Jak np. zawodu w skakaniu z drzewa czy zabawa w chowanego w zbożu sąsiadów, po którym akurat jeździł kombajn. Że też te dzieci dożyły swojego obecnego wieku... Pokornie przytaknęła więc głową na wieść o tym, że ledwo uniknęła podzielenia losu Scar. Ale gdyby tylko miały odpowiednie środki, z pewnością dopuściłyby się tej nikczemnej zbrodni.
- A czy kiedyś przestanę nią w końcu być? - spytała z lekką pretensją w głosie, chociaż tak naprawdę wcale nie czekała na ten moment. Ale lubiła się podroczyć z tatą i chociaż poudawać dorosłą.
- Ludzie z centrum przychodziliby tutaj i oglądali jak jakiś eksponat w muzeum. A jakiś YouTuber pewnie nagrałby o Tobie filmik i puścił do neta - no hallo, była już chyba w tym wieku, kiedy mogła cisnąć sobie z papy bekę. Ale wiedziała, że Sal ma dystans do siebie, zresztą sam przecież żartował na swój temat. - No nie wiem, nie wiem. Zależy ile butelek wina i słoików gulaszu mamy byś mi zaoferował - uniosła zawadiacko brew, niech sobie Sal nie myśli że tak łatwo u niej o artykuł na zamówienie! A tak naprawdę, to w tym momencie przyjęłaby dosłownie wszystko na rozkręcenie swojego dziennikarskiego freelancerskiego pióra.
- No co Ty, smsy idą Ci całkiem sprawnie. Mamie idzie dużo gorzej... Ale nie mów jej tego - puściła tacie oczko, bo jednak należało tu docenić chęci Jenny. - No i to idealny temat na jakiś poradnik o prowadzeniu winiarni - odparła, bo jednak - nie to, że Sal był stary czy coś, nie aż tak - ale kiedy już nie będzie w stanie fizycznie pracować, to dobrze byłoby pozostawić jakieś wskazówki dla przyszłych pokoleń. Ale Harper postanowiła nie brnąć w te tematy, bo jednak wypominanie papie wieku byłoby dość nietaktowne. A poza tym, no jednak myśl o tym że Sal kiedyś przestałby pracować, była poza jej wyobraźnią.
- Nieeee? - zawahała się, bo jednak wkopała siostrę. - Nie ma żadnego problemu, wszystko dobrze. Tylko trochę nie miała ostatnio weny do pisania, ale to wiesz, takie chwilowe chyba - machnęła niedbale ręką. Trochę się zestresowała, o nie chciała wśród rodzeństwa uchodzić za paplę. - Ale tato, nic jej nie mów, że ja Ci cokolwiek powiedziałam. No przecież ona mnie zabije, a przecież nic takiego się nie dzieje - spojrzała na ojca błagalnie.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
-Chociaż tyle dobrego. – Odparł z widoczną ulgą. Spojrzał jednak na Harper i przez chwilkę przyglądał jej się badawczo. Chciał wybadać czy rzeczywiście tego nie robiły czy Harper go teraz okłamała, żeby wyratować sytuację. Ostatecznie jednak przestał być podejrzliwy. Przecież nie będzie jej rzucał pogadanek na temat czegoś co potencjalnie zrobiły kilkanaście lat temu. Bez przesady. Nie było co się stresować o przeszłość. Tym bardziej, że teraz stali tutaj i ze sobą rozmawiali i Harper była zdrowa i szczęśliwa. To było dla niego najważniejsze. Poza tym co za dziecko nie miało jakiś blizn po dziecięcych wybrykach?
-Nigdy. – Uśmiechnął się i poczochrał ją lekko po włosach, ale dosłownie zrobił to delikatnie, bo wiedział jakie dziewczyny są na punkcie dotykania włosów i przetłuszczania ich palcami. Jeszcze by biedny stracił rękę. –Tak długo jak oboje żyjemy będziesz moją małą dziewczynką zawsze. I wiesz co? Nawet po mojej śmierci nią będziesz. – Nie popuści jej tak łatwo. Niech sobie Harper nie myśli, że jak będzie ledwo chodzącą starszą kobietą to nie będzie córeczką swojego tatusia.
-Myślisz, że poważnie by tak zrobili? – Aż się lekko chwycił za serce i z przerażaniem spojrzał na ogrodzenia otaczające farmę. Może powinien zainwestować w większe ogrodzenia. Chciałby uniknąć podpinania ich pod prąd, ale w sumie dla dobra swojego i rodziny byłby gotów to zrobić. No bo czemu nie?
-Wiesz, że wina nie dam ci za dużo, w obawie o twoje zdrowie i nałogi. – Zażartował sobie. –Ale jestem w stanie wynegocjować taką ilość, która cię usatysfakcjonuje. – Przecież nie będzie córce żałował wina. –A co do gulaszu… mogę ci zagwarantować, że ugotuje na świeżo tylko dla ciebie. – Zamachał brwiami. Jenny pewnie dałaby się przekonać. Błagałby ją tłumacząc, że w grę wchodziłby honor jego i w sumie całej rodziny. –Swoją drogą. Próbuję teraz robić nalewkę i może wprowadzę ją do sprzedaży pod koniec listopada. Chcesz spróbować? – Pewnie i tak na odchodne dałby jej butelkę na spróbowania. Co jak co, ale rodzina była jego największym zaufaniem w tej kwestii. Nie okłamaliby go jakby coś było niedobre.
-To przez to, że ona ma jakąś dziwną autokorektę w telefonie! Próbowałem na jej telefonie i nikt normalnie nie napisze tam nic oczywistego. – Oczywiście, że próbował wybronić honoru swojej żony. Sal i jego małżonka byli z tego pokolenia, które z pewnością wolało do siebie dzwonić zamiast korzystać z rozmów tekstowych. No, ale co zrobisz, takie czasy. –Ale to wtedy wszyscy będą znać moje sekrety. – Podrapał się po głowie. Wiedział, że będzie musiał któremuś dzieciakowi zostawić wskazówki i nauczyć ostatecznie jak wszystko prowadzić, ale naprawdę wolał o tym nie myśleć. Nie żeby bał się starości czy coś. Po prostu… nie chciał o tym myśleć!
Zacisnął szczęki i przyglądał się Harper w milczeniu. Był zły, ze o niczym nie wiedział. Chociaż w sumie nie miał prawda do złości. Wszystkie jego dzieci jak najbardziej miały prawdo do tego, żeby mieć przed nim sekrety. Po prostu Sal chciał o wszystkim wiedzieć z troski. Co prawda raczej nie pomógłby Scarlet z jej problemem, ale chciałby wiedzieć, że jego córka z czymś się zmaga. –Jasne. Nie powiem. Obiecuję. – Rozluźnił w końcu szczęki i dał za wygraną. –Ale błagam cię, jak coś będzie się działo to mi powiedz, okej? – Zamierzał dotrzymać słowa Harper i nie podnosić tematu ze Scarlet. Nie chciałby narażać na szwanki relacji swoich córek. Miały tylko siebie.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Obawy Sala były całkiem słuszne - kiedy tylko dotknął dłonią jej włosy, Harper niemal syknęła i spojrzała na niego morderczym wzrokiem. Włosy Harper były dla niej świętością - jak na prawdziwą włosomaniaczkę przystało. Proteiny, emolienty i humektanty nie miały dla niej żadnych tajemnic!
- O MÓJ BOŻE TATO, co Ty w ogóle mówisz - aż zasłoniła dłonią usta, kiedy wspomniał o swojej śmierci. W ogóle nie dopuszczała do siebie takiej myśli, że kiedyś rodziców mogłoby zabraknąć. Jenny i Salvador będą żyli do końca świata, koniec kropka.
- No jasne. Nawet mieszkam z jedną Youtuberką, wiesz? Ma na imię Vanessa. Ale w sumie ona głównie streamuje gry - powiedziała z rozbawieniem widząc jak papa gorliwie rozgląda się po dorobku swojego życia.
- Ale z Ciebie sztywniak, duuh - jęknęła teatralnie, kiedy wspomniał o banie na nieograniczone ilości wina. - Zastanawiam się, czy nie zrobić z dziewczynami jakiejś parpetówki. No, co prawda mieszkamy już razem od dawna, ale nigdy nie zrobiłyśmy takiej porządnej imprezy. Oczywiście w granicach rozsądku - dodała szybko, no bo jednak nie chciała dzielić się z ojcem AŻ takimi szczegółami. Im mniej wiedział, tym lepiej dla niego. I dla jego serca... - Więc jeśli tej nalewki wyszłoby Ci trochę więcej, toooo chętnie przyjmę - zaplotła ręce z tyłu pleców niczym mała dziewczynka próbująca wybłagać coś od rodziców. Oczywiście za chwilę znowu będzie twierdziła, że taka mała to ona już nie jest.
- Oj tam, czasami tylko śmiesznie podmienia słowa. Na przykład "morsowanie" na "mordowanie" - zaśmiała się przypominając sobie, jak napisała przypadkiem kiedyś do kumpeli "Teraz jest straszna moda na mordowanie, nie?". - Oj, najważniejszymi pro tipami przecież byś się nie dzielił. Tylko takimi... bardziej oczywistymi - dalej brnęła w swoje. Sama akurat była chyba ostatnia w kolejce do wrogiego (bądź i nie wrogiego) przejęcia winnicy. Nikt też zresztą nie brał raczej na poważnie jej kandydatury na cesarzową winnicy.
- No pewnie, pewnie - zapewniła, nieco ściemniając bo jednak nie chciała martwić rodziców bardziej niż było to konieczne. Zresztą, jeśli Scar będzie gotowa, sama o wszystkim opowie.
- W ogóle może pooglądamy stare albumy, co? - rzuciła nagle. - Od razu spróbowałabym tej Twojej naleweczki - posłała jeszcze Salowi kuksańca w bok.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
Zaśmiał się na jej reakcję. Wiadomo, nie było z czego się śmiać, ale trochę go jednak rozbawiła. Salvador niby też nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że umrze, ale no musiał się niestety pogodzićz tym, że śmierć jest jednak konsekwencją życia.
-Czy taką rozmowę też będę musiał z wami odbyć? – Zapytał nadal rozbawiony. Oczywiście razem z Jenny rozmawiali o tym skąd się biorą dzieci, pewnie też opowiadali dzieciom o zabezpieczeniach, rozmawiali o tym gdzie idą zwierzątka, które już z nimi nie mieszkają i których dawno nie widzieli. Może zapomnieli gdzieś po drodze omówić kwestię tego, że ludzie, w pewnym momencie też gdzieś sobie odchodzą i nigdy nie wracają, ale jednocześnie nie wróży do tego, że nigdy się ich już nie zobaczy. Może gdzieś jest życie po śmierci. Dobra, co ja pierdzielę, oczywiście, że jest. Tate nawet z tymi ludźmi jest w stałym kontakcie!
-Ooo, nie wiedziałem. – No proszę jakie Harper sobie wyrobiła znajomości. Zaraz jednak Salvadorowi uśmiech spełzł z twarzy. –Streamuje? – Spojrzał na nią pytająco. Callaway jako tako radził sobie z telefonami i elektroniką w domu, ale jedyne przy czym naprawdę się gubił to jednak ten młodzieżowy slang. Była to dla niego czarna magia. Ledwo co ogarnął wyraz „sztos”, a okazało się, że wyszło to już z mody i nie ma co sobie w ogóle zawracać tym głowę. Tak więc w końcu Sal postanowił, że nie będzie na siłę nadążał.
Zaśmiał się jak nazwała go sztywniakiem, przy okazji jednak pogroził jej palcem, bo co to za wyzywanie taty. –Dbam o wasze zdrowie i nałogi! – Dodał nadal rozbawiony jej reakcją. –No to jestem w szoku, że jeszcze nie było żadnej imprezy. – Aż musiał zmarszczyć brwi, żeby wyrazić swoje zaskoczenie. Młode osoby po wyprowadzce od rodziców nie zorganizowały imprezy? Baaardzo dziwne. –Właściwie to dobry pomysł. Mogłabyś poczęstować tą nalewką osoby w swoim wieku i mi powiedzieć jak się przyjęła. – Dzięki swoim dzieciom i ich znajomościom, Sal mógł testować swoje nowe produkty na osobach w różnym wieku. Oczywiście zaczął to praktykować jak jego dzieci osiągnęły pełnoletność i darzy ich takim zaufaniem, że wie, że nie wciskają alkoholu nikomu nieletniemu. Nie będę kłamać, też pewnie jak nie mieli tych osiemnastu lat to czasami Sal dał im łyczka spróbować. Lepiej żeby próbowali pod jego okiem niż jakby mieli chlać poza jego zasięgiem. Tak czy siak, dla Salvadora zdanie młodych osób też miało znaczenie. A testowanie alkoholu przez znajomych dzieciaków było dla niego darmową reklamą tak trochę. –Nie ma problemu. – Uśmiechnął się. Oczywiście, że nie będzie odmawiał swojej córce nadprodukcji alkoholu. Oczywiście w granicach rozsądku!
Wybuchnął śmiechem słysząc tą pomyłkę. –O Jezu. Oby nie wysłała czegoś takiego komuś nieodpowiedniemu. – Otarł sobie łezkę z kącika oka.
-Oczywiście. Nigdy nie odmówię czemuś takiemu. – Odwzajemnił kuksańca i nawet skierował się w stronę drzwi wejściowych, które otworzył i puścił córkę przodem. –Weź je proszę z biblioteczki, a ja przygotuję nalewkę. – Przed wejściem do domu zdjął jeszcze buty robocze i postawił je przy wycieraczce. Nie było to mądre zagranie, bo codziennie rano musiał sprawdzać czy nie ma tam jakiś posranych pająków, ale lepsze to niż brudzenie w domu. –Chcesz coś może zjeść? Mama robiła polędwiczki w sosie z winem. – No nie był jeszcze dziadkiem, żeby jedzeniem faszerować wnuki, więc musiał jeszcze faszerować swoje dzieci. Skierował się do kuchni gdzie wyciągnął cztery kieliszki i dwie karafki. Zaraz poszedł umyć dłonie i czekał aż Harper do niego dołączy.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Wizja, że Salvadora i/lub Jenny mogłoby kiedykolwiek zabraknąć, znajdowała się poza sferą poznawczą Harper. Jasne, rodzice nigdy nie trzymali dzieciaków w piwnicy i nawet nikt nie przełączał telewizora na inny kanał podczas wspólnego oglądania, kiedy w filmie pojawiła się jakaś scena erotyczna. Mimo, że życie na farmie z punktu widzenia mieszkańców centrum mogło wydawać się nieco zaściankowe, to państwo Callaway byli postępowym małżeństwem i rodzicami. Trudne tematy nie były tematami tabu, o których wstydzono się mówić głośno. O śmierci też rozmawiali, ale Harps nie chciała o niej nigdy myśleć w kontekście członków rodziny. Na samą myśl łzy stawały jej w oczach.
- Streamuje, czyli prowadzi takie transmisje na żywo. Wiesz, gra w jakąś grę u siebie na komputerze, a Ty możesz odpalić wtedy jej kanał i widzisz wszystko to, co ona robi w tej grze - wyjaśniła ojcu powoli i dokładnie. Sama co prawda wiedziała, co robi Nessa, ale prawdę mówiąc trochę nie rozumiała tego fenomenu. Chociaż z drugiej strony to trochę tak jak oglądanie razem filmów na Netlixie, gdzie widzicie to samo i możecie sobie jednocześnie gadać o tym na czacie. Harper uwielbiała brać udział w takich Netflix Party ze swoimi przyjaciółkami.
- No teraz to mnie zawstydziłeś. Dobra, obiecuję, że zrobimy taką imprezę że aż tutaj będziecie ją słyszeli - roześmiała się, przez moment nawet rozważając zaproszenie papy i mamy... no, ale bez przesady! Sal i Jenny na pewno świetnie by się bawili, ale Harper bałaby się chyba że goście jednak krępowaliby się odpalić wrotki przy staruszkach Callaway. Nawet jeśli byli byli w miarę wyluzowanymi rodzicami.
Darmowa reklama nalewek Sala wśród znajomych jego dzieciaków był strzałem w dziesiątkę! Może Sal powinien zacząć butelkować je w mniejsze porcje, które Harper będzie rozdawała znajomym na odchodne? Ono przekazaliby to swoim rodzicom i pyk, interes się kręci. A że dzieci dużo, to i darmowych dystrybutorów też dużo. Brzmi jak dobry plan!
Na słowa Sala Harper od razu skierowała się do biblioteczki i wyjęła trzy ciężkie albumy - no tylko tyle była w stanie udźwignąć na raz. Sama też oczywiście zdjęła swoje trampki, żeby nie brudzić rodzicom.
- O Jezu, tak. Kocham te polędwiczki - odparła wchodząc do kuchni i rzucając na stół ledwo doniesione opasłe albumy. - Mam wrażenie, że są coraz grubsze. Tato, czy Ty na bieżąco wywołujesz jakieś zdjęcia? - spytała z zaciekawieniem, bo mimo że kochała robić bliskim prezenty w postaci albumów, to jednak zdecydowaną większość zdjęć trzymała na telefonie albo na dysku zewnętrznym. Gdyby chciała je wszystkie wywołać, to chyba zajęłyby cały jeden pokój! - Ty też zjesz, co? Zjesz - dodała nie czekając na odpowiedź i zaczęła rozkładać talerze. Przecież nie będzie czekała aż ją Sal zacznie obsługiwać. Nie czuła się tu żadnym gościem.

salvador callaway
Właściciel winnicy i farmy — Farma Callaway
53 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Mam winiarnię i stado... dzieci, hehe
Słuchając Harper przytakiwał delikatnie głową jakby łączył kropki. Tak, miało to sens. Wiedział, że coś takiego rzeczywiście ma miejsce, ale nie wiedział, że jest na to osobna nazwa. Ale czasami jak sobie skakał po kanałach to widział, że takie rzeczy nawet w telewizji są puszczane. Jak sobie sprawdzał w telegazecie to nawet widział, że są turnieje dla graczy. Nie wiem w sumie czy telegazeta nadal istnieje, bo nie mam telewizji, ale zakładam, że jest coś co pozwala wiekowym ludziom spojrzeć co leci na danym kanale. A naprawdę wątpię, żeby Salvador ze swoim milionem zajęć miał kupować programy telewizyjne w wersji papierowej. Nie było mu to potrzebne, bo nawet z tego nie korzystał. A nawet jak już włączał tą telewizję to pewnie po pięciu minutach zasypiał i wyglądał tak.
Zaśmiał się. –Dobrze. Będę siedział na ganku i się zastanawiał czy nie zadzwonić na policję za zakłócanie ciszy nocnej. – Oczywiście sobie żartował, bo nigdy nie nasłałby policji na swoje dzieci. No chyba, że byłby w desperacji i musiałby im dać jakąś nauczkę. Na szczęście nigdy z dziećmi nie miał problemu. Były rozumne i niesprawiające problemów. A jak były jakieś problemy to dosłownie takie, o których każdy rodzic mógłby pomarzyć.
-Ja też. – Uśmiechnął się, bo oczywiście cieszyło go to, że tak dobrze się dogadywał z Harper i że mógł sobie tak beztrosko spędzać z nią czas. No i najważniejsze dla niego było to, że ona chciała spędzać z nim czas i nie była nim zażenowana i że się nie wstydziła. Wyjął z lodówki garnek z sosem i zaczął go podgrzewać na małym ogniu. Zaraz sięgnął po patelnię i zaczął kroić ziemniaki, żeby nieco je podsmażyć. Nie było już czasu na gotowanie świeżych, więc poda w takiej formie. Dobre w ziemniakach jest to, że właściwie w każdej formie były zajebistym warzywem. –Oczywiście, że tak. – Zmarszczył brwi i spojrzał na nią zdziwiony. –Łatwiej mi otworzyć album niż włączyć laptopa i znaleźć zdjęcia, które chce pooglądać. – Wyjaśnił z uśmiechem. –Ale zobaczysz te najświeższe jaka jest różnica między zdjęciami robionymi lustrzanką, a tymi starymi. Diametralna. Chociaż nie będę cię oszukiwać. Myślę o powrocie do korzystania z aparatu analogowego. – Oczywiście lustrzanka była sporym ułatwieniem, ale w aparatach analogowych była ta nutka tajemniczości przy wywoływaniu. Nigdy nie wiesz, które zdjęcie było ostatecznie udane, a które nie. –Oczywiście, że tak. – Nie odmówi sobie tak dobrego sosu.
-Wracając jeszcze do tematu tej nalewki. – Zaczął i podszedł do Harper, żeby podać jej sztućce i serwetki, które mogłaby ułożyć przy talerzach. –Myślę, o zorganizowaniu takiej małej imprezy na farmie w związku z tą nalewką. Oczywiście jakbyś dała mi znać czy smakowała tobie i twoim znajomym, to mógłbym zrobić taką prezentację nowego trunku. Przygotowałbym torby z prezentami dla przybyłych, może jakiś konkurs. Zorganizowałbym catering. Taka kolacja z degustacją. Ludzie mogliby też pozwiedzać farmę i winiarnię, żeby zobaczyć jak to wszystko powstaje. Porozwieszałbym takie małe urocze lampeczki. – Długo pracował nad farmą, poświęcał jej naprawdę dużo czasu, poza tym był człowiekiem, który lubił ludzi, więc nie widział problemu z tym, żeby na tych ludzi się otworzyć. Z drugiej jednak strony, nie chciałby robić czegoś co na przykład w oczach jego dzieci mogłoby uchodzić za wieśniackie, albo beznadziejne. -Co myślisz? - Zapytał i rzucił jej szybkie spojrzenie między mieszaniem sosu, a przewracaniem ziemniaków na patelni.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Z tego Sala to jednak prawdziwy farciarz, że dzieciaki zawsze wytłumaczą mu te wszystkie meandry internetu. Harper pewnie z kolei nie wiedziała czym jest telegazeta - nawet mając pilot przed sobą i tak sprawdziłaby program w swoim smartfonie.
Roześmiała się słysząc o siedzeniu na ganku, bo jakoś mimowolnie wyobraziła sobie tatę siedzącego tam z wiatrówką. Ach ta wyobraźnia, lubi płatać figle! No ale Harper zawsze marzyła o zorganizowaniu takiej imprezy jak w amerykańskich serialach. W liceum co prawda miała masę koleżanek, ale taka impreza stałaby się prędzej babskim wieczorem niż imprezą z prawdziwego zdarzenia. Teraz, na studiach, grono jej znajomych znacznie się powiększyło - również o płeć męską - a na dodatek mieszkała z paroma dziewczynami, które pewnie też zaprosiłyby masę swoich znajomych. Ekstra, coraz bardziej zaczynał jej się podobać ten pomysł!
- Analogi wracają teraz do łask - stwierdziła, bo sama uwielbiała fotografię i nawet chodziła na kółko fotograficzne na swojej uczelni. No ciekawe, po kim to miała! - W ogóle to ciekawe, że tak dużo rzeczy z przeszłości wraca do codziennego użytku, nie? No nawet nie rzeczy, tylko po prostu starocie. Na przykład zespoły i muzyka - na imprezach najlepiej bawimy się do Spice Girls albo Britney Spears, a przecież moda na nie już dawno minęła - stwierdziła refleksyjnie rozkładając podane przez Sala serwetki i sztućce. Może po prostu w każdym człowieku drzemał jakiś sentyment? Który uruchamiał się właśnie przy "Wannabe"?
- Tato, to jest rewelacyjny pomysł! - odparła z entuzjazmem. - A może zrobilibyśmy akcję promującą? Mogłabym zrobić wydarzenie na Facebooku, porozwieszać jakieś plakaty... No i w przystrajaniu też Ci oczywiście pomogę - zaczęła wypluwać z siebie słowa z prędkością światła. Harper była mistrzynią organizacji - nie tak dawno temu przecież pomagała przy organizacji wieczorku autorskiego Scarlet. Kochała robienie plakatów, ulotek i cały ten manualny stuff. Oczywiście z marszu miała też parę pomysłów na to jak przystroić cały dom. - Wiesz, to świetny pomysł tym bardziej, że i tak większość mieszkańców zna Twoje wina, ale mało kto ma pojęcie o tym jak ono powstaje. Czasami znajomi mnie o to podpytują, wiesz? - zaśmiała się, bo nie raz koleżanki czy koledzy pytali ją znad kieliszka "Ty, Harper, a jak wy właściwie robicie to wino?".

salvador callaway
ODPOWIEDZ