Everything has its beauty, but not everyone sees it
: 22 lip 2022, 10:18
#8
Praca była dla niego w ostatnim czasie dośc mocnym priorytetem. Skupiał się na tym, by sprawić, że jego galeria będzie się prężnie rozwijała. Dodatkowo chciał jak najmocniej propaować kulturę i twórczość aborygenów, z którymi trochę się związał, gdy zaczął mieszkac w ich dzielnicy. Miał swoją misję, którą próbował spełnić. Bardzo mocno wkręcił się w zarządzanie tym miejscem, że nie miał zbyt wiele czasu na tworzenie własnych dzieł. Dawno nic nie malował, ani nie fotografował. Wieczorami nie miał już na to sił, a weekendy też spędzał w galerii, która otwarta była przez 7 dni w tygodniu, więc nie miał za wiele wolnego. Nie miał też jakiejś wielkiej weny, brakowało mu inspiracji do stworzenia czegoś pięknego. Szkice, które robił nie koniecznie mu się podobały. Coś tam nie grało, ale nie umiał stwierdzić co. Może już jego czas minął? Oby nie, bo sztuka od zawsze była dla niego czymś niezwykle istotnym, nawet w momentach, gdy służył w wojsku.
Nic więc dziwnego, że z Roweną spotkał się właśnie w galerii, gdy obiekt był już zamknięty. Nikt im przynajmniej nie będzie przeszkadzał kręcąc się pomiędzy obrazami czy rzeźbami. – Tylko pamiętaj, jak będziesz wymiotować to nie na eksponaty, bo nikt mi później tego nie kupi – powiedział do przyjaciółki podając jej drinka, którego wcześniej przygotował. Miał tu odłożony alkohol na spontaniczne akcje, takie jak ta dzisiaj. – Spotkałem ostatnio swoją byłą żoną na pogrzebie naszego znajomego, to chyba już ten wiek, że będziemy się widywać przy takich okolicznościach – nie miał nic przeciwko, rozstał się z Irene bez większej wojny, co było czymś dobrym, bo przynajmniej mogli ze sobą chwilę porozmawiać bez kłótni. Cieszył się z tego.
rowena winslow
Praca była dla niego w ostatnim czasie dośc mocnym priorytetem. Skupiał się na tym, by sprawić, że jego galeria będzie się prężnie rozwijała. Dodatkowo chciał jak najmocniej propaować kulturę i twórczość aborygenów, z którymi trochę się związał, gdy zaczął mieszkac w ich dzielnicy. Miał swoją misję, którą próbował spełnić. Bardzo mocno wkręcił się w zarządzanie tym miejscem, że nie miał zbyt wiele czasu na tworzenie własnych dzieł. Dawno nic nie malował, ani nie fotografował. Wieczorami nie miał już na to sił, a weekendy też spędzał w galerii, która otwarta była przez 7 dni w tygodniu, więc nie miał za wiele wolnego. Nie miał też jakiejś wielkiej weny, brakowało mu inspiracji do stworzenia czegoś pięknego. Szkice, które robił nie koniecznie mu się podobały. Coś tam nie grało, ale nie umiał stwierdzić co. Może już jego czas minął? Oby nie, bo sztuka od zawsze była dla niego czymś niezwykle istotnym, nawet w momentach, gdy służył w wojsku.
Nic więc dziwnego, że z Roweną spotkał się właśnie w galerii, gdy obiekt był już zamknięty. Nikt im przynajmniej nie będzie przeszkadzał kręcąc się pomiędzy obrazami czy rzeźbami. – Tylko pamiętaj, jak będziesz wymiotować to nie na eksponaty, bo nikt mi później tego nie kupi – powiedział do przyjaciółki podając jej drinka, którego wcześniej przygotował. Miał tu odłożony alkohol na spontaniczne akcje, takie jak ta dzisiaj. – Spotkałem ostatnio swoją byłą żoną na pogrzebie naszego znajomego, to chyba już ten wiek, że będziemy się widywać przy takich okolicznościach – nie miał nic przeciwko, rozstał się z Irene bez większej wojny, co było czymś dobrym, bo przynajmniej mogli ze sobą chwilę porozmawiać bez kłótni. Cieszył się z tego.
rowena winslow