szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Uniósł lekko brwi z nieco pobłażliwym wyrazem twarzy, jakby co najmniej bawiło go to, że musi w ogóle to potwierdzać. — A jak sądzisz — oczywiście, że krytykował. Nie było łatwo wygrać z nim w te klocki, skoro był kucharzem, który spędzał cały dzień z jedzeniem w kuchni, a i tak zapomniał, że należy jeść. Stawiał poprzeczkę dość wysoko, ona chociaż korzystała z tego cukru i kawy, który miała pod ręką.
Wiem, że jestem kochany — zapewnił ją. — Ty czasami też, więc jednak mogłabyś o siebie zadbać, żebym nie musiał Cię potem odwiedzać w szpitalu — dodał, całkiem poważnie. — Nie jestem ich fanem, brzydko tam pachnie — dodał jeszcze, jakby rzeczywiście tylko o to chodziło, bo jeszcze bowie posądzi go o to, że robi się ckliwy, czy coś. Tak naprawdę to może trochę w jej kwestii potrafił być. Była ważną osobą w jego życiu, nie tylko dlatego, że kiedyś robił do niej oczy zakochanego szczeniaka, a ona tego nie wiedziała, ale w pewien sposób to jego gówniarskie zauroczenie i przynoszenie jej jedzenia do próbowania do szkoły przyczyniło się też dość mocno do jego kulinarnego rozwoju i utwierdzenia się w tym, że to coś, co chce w życiu robić. I choć sporo się w jego życiu zmieniło, podjął wiele gównianych decyzji i popełnił jeszcze więcej błędów, to jednak gotowanie nadal było stałe i okazywało się, że Bowie również. Całkiem to miła świadomość, której wcale nie chciałby tracić dlatego, że dostanie zawału serca przez nadmiar cukru i kofeiny przed trzydziestką. — Wow, woda to już niezłe poświęcenie — przyznał, kręcąc lekko głową z rozbawieniem, bo zaszalała dość mocno. — Możemy iść na kompromis i postaw na wodę gazowaną, hm? — zaproponował, żeby ulżyć jej w cierpieniu. — Zaproponowałbym jeszcze wrzucenie tam cytryny i mięty żeby była smaczniejsza, ale nie wiem czy zielenina i owoc Cię nie odrzucą — trochę się z niej nabijał już teraz niby, ale aby czy na pewno mijał się z prawdą? Miał taką nadzieję.
Był to całkiem zabawny kontrast w porównaniu do amerykańskiego, bo japończycą są… Hm, bardzo powściągliwi w okazywaniu emocji — uniósł lekko jeden kącik ust. — Więc można powiedzieć, że było to dla mnie bardziej zrozumiałe — jego reakcje nigdy nie bywały zbyt wylewne, więc zdecydowanie rozumiał, dlaczego inni też nie są lepiej od tego, że inni wylewni są.
Pewnie nie, więc tym bardziej tego nie rób — poprosił ją, bo jednak wątpił, aby było to możliwe. — Chyba że taki stalowy, turystyczny, ale to i tak nie brzmi przyjemnie — to znaczy: chyba nie brzmi przyjemnie. Mimo wszystko nie miał możliwości sprawdzić, jak to jest włożyć sobie w cipkę kubek jakikolwiek, także były to bardzo subiektywne i niczym niepotwierdzone oceny.
Nie, to w porządku jak zjesz z niej nawet ramen, nie ma na to żadnego paragrafu — zapewnił ją. — Chyba, że w Japonii, ale nigdy tam nie byłem, więc nie mam pojęcia — Japończycy byli nie tylko powściągliwi w okazywaniu emocji, ale też mocno przywiązani do swojej kultury i jedzenia. Być może Marcy powinien przemyśleć, czy się tam nie odnajdzie lepiej niż w Australii.
Ugh, okrutne — skrzywił się. — Myślisz, że znajdziemy coś z Grinchem? Może być wtedy pstrokate i mieć nie wiem, nawet brokat. Będę z dumą robił jej w takim kubku kawę — rozjerzał się dookoła. Niby nie był specjalnym fanem świąt i nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał ubraną choinkę. Ta, którą pamiętał z domu zawsze była sztuczna i nieco krzywa, a bombki wieszane przez jego rodzeństwo i rodziców prezentowały się bardziej pstrokato niż on sam uznawał za słuszne. Jedyne co dobrego w tym wszystkim było to to, że w pewnym wieku to on decydował o ich świątecznym menu i to on przyrządzał wszystko, co jedli podczas wspólnego obiadu w przydomowym ogrodzie w Boże Narodzenie. Ale i tak, bycie Grinchem — jedynym członkiem rodziny, który nie potrafił okazywać należytej radości z powodu rodzinnych świąt i w ogóle do końca wyrażać swoich emocji w sposób akceptowany i rozumiany przez innych — pozostawało jego domeną.

bowie m. rutherford
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
- Nie wylądowałabym w żadnym szpitalu - zaprotestowała, a w jej głosie mogła zabrzmieć lekka irytacja. Naprawdę wiedziała, że Marcy miał dobre intencje i nie chciał powiedzieć niczego złego, ale to było silniejsze od Bowie: zawsze reagowała trochę nerwowo w podobnych sytuacjach. Nienawidziła, gdy inni ludzie krytykowali jej sposób odżywiania albo podobne nawyki. Wiedziała przecież, że pozostawały wiele do życzenia i może faktycznie powinna się już trochę ogarnąć, ale w takich momentach zawsze odzywała się w niej ośmioletnia (i trzynastoletnia, i siedemnastoletnia) Bowie, która musiała wkładać wiele wysiłku, by udawać przed światem - przed koleżankami z klasy i ich rodzicami, przed wścibskimi nauczycielkami, przed dziadkami - że wszystko jest w najlepszym porządku. Przyznanie na głos, że tak, chodzi głodna, że kąpała się dziś rano w szkolnej szatni, bo stracili mieszkanie i spali dzisiaj w samochodzie albo że nie widziała mamy od dwóch tygodni i cały ten czas jest w domu tylko ze swoim bratem, było niedopuszczalne: oznaczałoby nie tylko zdradę, której matka nigdy by jej nie wybaczyła (sama jej to powiedziała), ale też liczne problemy (to też Bowie wiedziała od niej). Z każdym rokiem nabierała więc coraz większą wprawę w udawaniu przed światem, że wszystko dobrze, ale wszelkie pytania czy komentarze - na przykład te dotyczące jej odżywiania - należało jak najszybciej odpierać i zmieniać temat. Ale Bowie nie była już przecież dzieckiem: nie musiała martwić się, że opieka społeczna zabierze ich matce i chyba miała trochę więcej wyczucia niż nastoletnia, ślepa na uczucia Marcy’ego Bowie, dlatego sama zorientowała się, że mogła zabrzmieć trochę ostro. Westchnęła. - Przepraszam, Marcy, nie chciałam - powiedziała zupełnie poważnie, patrząc na niego. - Po prostu źle reaguję, gdy mówisz mi, że jestem kochana tylko czasami - uśmiechnęła się.
Chyba już na dobre zapomniała o tym, że przyszła tu wybierać talerze - stała więc na środku sklepu, niczego już nie oglądając i pokręciła głową na jego propozycję dotyczącą wody. - Nie lubię gazowanej, będę bohaterką i jak już będę piła wodę, to zwykłą - nie miała problemu z najzwyklejszą wodą, bez żadnych smakowych dodatków, miała problem z samym nawykiem i z dbaniem o własne potrzeby. - A poza tym: nie mam problemu ani z zieleniną, ani z owocami - nie była tą osobą, która w ramach przekąski wolała zjeść banana zamiast batona, ale zdarzało jej się zjeść sałatkę i wyobrażać sobie, że wszystkie jej organy jej dziękują. Tym bardziej, że Bowie przecież jadła w większości wegańsko - ile można jeść wege nuggetsy z marketu, czasami po prostu piekła sobie ziemniaki albo robiła smoothie (coś bardziej skomplikowanego mogła ostatnim razem jeść w liceum, gdy Marcy jej gotował).
- Chcesz powiedzieć, że Japończycy nie płakali? - spytała z lekką podejrzliwością, a potem uśmiechnęła się szeroko. - Nie mówmy Teagan, że oglądałeś ten program, jeszcze niechcący wpadniemy z Teą na pomysł, żeby cię tam zgłosić na metamorfozę - Bowie bawiłaby się super, oglądając potem ten odcinek, ale nie wiedziała, czy Marcy i prowadzący byliby równie zachwyceni. Z pewnością podziwiałaby jednak każdego, kto ośmieliłby się zabrać Marcello na zakupy i zasugerować mu, żeby zaczął ubierać się inaczej niż do tej pory.
Od razu było widać, jak się ożywiła na propozycję z Grinchem. - Wspaniałe! - zachwyciła się. - Ten sklep jest chyba zbyt fancy, ale jak weźmiemy ci te talerze, możemy iść na poszukiwanie kubka z Grinchem - zaproponowała. Bowie była gotowa.

marcello f. reddington
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Uniósł lekko brew, przyglądając się jej bez słowa znad talerza, który akurat miał w dłoniach i który oglądał dość uważnie jeszcze chwilę temu, jednak teraz więcej swojej uwagi poświęcał Bowie. Z jego twarzy (co było stosunkowo częste) trudno było wyczytać, jakie emocje wzbudziła w nim jej reakcja, jednak był to jeden z tych momentów, gdy górę brał jego stoicki spokój. Ten sam, który przydawał się tak samo często, jak doprowadzał innych do szału, gdy przychodził w nieodpowiednich momentach, a on nie potrafił do końca nic z tym zrobić, sprawiając przez to wrażenie (podobno) kogoś, komu najzwyczajniej w świecie nie zależy. A to wcale nie było tak.
W porządku, nie musisz przepraszać — powiedział spokojnie. Nie zamierzał się przecież na nią obrażać. — Jestem bardzo wymagający w tej kwestii, nie wiedziałaś? Sam przecież stawiam bardzo wysoko poprzeczkę — na jego twarzy pojawił się grymas ironicznego rozbawienia, bo przecież obydwoje doskonale wiedzieli, że Marcy nie miał zbyt dużej wprawy w byciu kochanym, a już na pewno nie w sposób, który rozpoznawała większość ludzi. Nie zamierzał jednak drążyć tego tematu nie tylko dlatego, że dla niej było to nie wygodne. Dla niego też, bo okazywanie innym troski w jakikolwiek sposób i mówienie o tym wprost (a czasami nie wprost, chociaż jemu wydawało się inaczej) nie były czymś, co przychodziło mu łatwo i z czym czuł się komfortowo.
Zaimponowałaś mi teraz mocno — zapewnił ją, gdy powiedziała i o wodzie, i o owocach oraz zielenieni. — To brzmi już całkiem zdrowo — na tych ciastkach pewnie też czasami miała jakieś owoce, więc czy on mógł się z tym kłócić? Absolutnie nie.
Ani nie podskakiwali z radości, jakby chodzili po rozżarzonych węglach — poinformował ją bardzo poważnym tonem, który był idealny w przypadku tego jakże istotnego tematu. — Właściwie zachowywali się tak, jakby byli skrępowani faktem, że ktoś to dla nich zrobił — czyli jak Marcy, gdy ktoś mówił, że chce poprosić szefa kuchni i okazywało się, że wcale nie próbuje wcisnąć kitu, że miał szkło na talerzu, tylko pochwalić dobrze przyrządzone danie. Ale on na szczęście mógł szybko uciec.
Na szczęście jestem prawie pewien, że można odmówić udziału — skrzywił się na samą myśl, że miałby tam się pojawić. Bardziej obawiałby się chyba, gdyby wpadły na pomysł, żeby same zrobić mu metamorfozę. One zdecydowanie był trudniejsze w kwestii przyjmowania słowa nie, więc kto wie, jak mogłoby się to skończyć. A jemu odpowiadało całkiem wszystko to, co miał teraz. Żadna z niego fashion diva, ale nie wyglądał też jak typ, który zapomniał, że to już nie 2000 rok albo przesadny entuzjasta męskiej mody z lat 70., więc nie było co dramatyzować. Bycia basic w tej kwestii w pełni do niego pasowało.
No dobra, chociaż boję się, co znajdziemy przy okazji — w sklepach z takim szajsem było dużo wszystkiego, co kolorowe, brokatowe, grające i świecące. Czyli wszystko, co sprawiało, że Marcy się wzdrygał. Jednak wziął po kilka sztuk talerzy w wybranego zestawu i udał się z nimi do kasy, żeby mogli ruszyć dalej i poszukać obrzydliwego kubka z Grinchem, w którym z radością zrobi gorącą czekoladę ze świątecznymi (pewnie takim iw kształcie duchów albo innych szkieletów) piankami dla swojej siostry. Było to ciężkie przeżycie dla niego, ale misja zakończyła się na pewno sukcesem.

bowie m. rutherford koniec <33
ODPOWIEDZ