I'm creep. I'm a weirdo.
: 17 lip 2022, 15:43
outfit, ten po środku
Z racji, że jestem w trakcie wymiany rodziny, bo Hirschowie się rozpłynęli, to nie będę o nich wspominać. O pracy też, bo ją zapewne również zmienię – poza kawiarnią.
To nie o rodzinie myślała zatrzymując się najpierw przed półka z alkoholami. Zastanawiała się nad swoim życiem. Nad obrotem spraw, które wszystko zmieniły i że pomimo tej świadomości czuła się kupa nic niewartego gówna. Drastycznie, ale prawdziwie. Była kleksem na chodniku, który nie miał nic do zaoferowania. Była bo była. Żyła, snuła się, wkurzała bliskich i unikała znajomych. Trwała we własnej strefie, do której nikogo nie wpuszczała roztaczając przy tym mało przyjemną aurę. Nie energię wampira gotowego wyssać resztki pozytywnego nastawienia a mdłą i nijaką poświatę, na którą nawet nie chciało się patrzeć.
Była o tym przekonana. Wierzyła w swą niewidzialność tak bardzo, że po odejściu od alkoholi, z których nic nie wybrała, nie bała się jak kołek stać przed pułkami z lubrykantami i prezerwatywami. Nie chciała ich kupić. Wyliczała ich zapachy i rodzaje. Nabijała się z olejków do skóry wrażliwej i tej gotowej na ostrą jazdę. Była ciekawa, kto stał za wymyślaniem tego wszystkiego. Chciałaby poznać tego kogoś, bo to bardziej realne niż spotkanie Elona Muska albo Dalai Lame.
Zaczęła zastanawiać się nad wymownym rysunkiem. Byłby ironiczny, sarkastyczny i prześpiewczy w udziałem prezerwatywy i lubrykanta. W tej kwestii była śmiała, o ile wszystko pozostawało w jej głowie oraz notatniku. Poza tym obrębem wstydziła się jak mało kto, dlatego gdy tylko usłyszała swoje imię wypowiedziane przesadzonym piskliwym głosem, spięła się w sobie i już żałowała dzisiejszego wyjścia do sklepu.
- Shiiiiiivaaaa. – Chłopak dziwacznie pisnął i uśmiechnął pogardliwie z góry patrząc na Ventress. Był od niej wyższy o całą głowę. Czym rodzice go karmili? Końskimi sterydami? – Naczelna licealna wariatka w roli głównej. – Co za ironia. Tak bardzo starała się być niewidzialna w szkole, że teraz wszyscy ją pamiętali.
Peter ciągnąc cały teatrzyk podszedł do niej, rzucił okiem na półkę, przed którą stała i trochę nonszalancko oparł się o nią patrząc prosto na Ventress.
- Nasza szalona dziewucha szykuje się na bzykanko. – Parsknął, ale się nie zaśmiał. Jeszcze nie. – Ciekawe, kto jest taki chętny, żeby cię dotknąć co? – Dopiero teraz się zaśmiał a po nim reszta świty, na którą wreszcie Shiva spojrzała. Przez cały czas stała jak kołek wbijając spojrzenie w pułki przed sobą, ale kiedy popatrzyła w bok poczuła jak z dna oceanu spada jeszcze głębiej. Poppy, jej dawna przyjaciółka, była nie tylko świadkiem całego zajścia, ale także częścią grupy, która ubawiła się w najlepsze.
Ventress zacisnęła dłonie na materiale przydużej kurtki i dopiero teraz zebrała się na odwagę, żeby zrobić krok w pok, a potem się wycofać.
Niestety Peter nie odpuszczał. Ucieczka nie wchodziła w grę.
poppy weasley
Z racji, że jestem w trakcie wymiany rodziny, bo Hirschowie się rozpłynęli, to nie będę o nich wspominać. O pracy też, bo ją zapewne również zmienię – poza kawiarnią.
To nie o rodzinie myślała zatrzymując się najpierw przed półka z alkoholami. Zastanawiała się nad swoim życiem. Nad obrotem spraw, które wszystko zmieniły i że pomimo tej świadomości czuła się kupa nic niewartego gówna. Drastycznie, ale prawdziwie. Była kleksem na chodniku, który nie miał nic do zaoferowania. Była bo była. Żyła, snuła się, wkurzała bliskich i unikała znajomych. Trwała we własnej strefie, do której nikogo nie wpuszczała roztaczając przy tym mało przyjemną aurę. Nie energię wampira gotowego wyssać resztki pozytywnego nastawienia a mdłą i nijaką poświatę, na którą nawet nie chciało się patrzeć.
Była o tym przekonana. Wierzyła w swą niewidzialność tak bardzo, że po odejściu od alkoholi, z których nic nie wybrała, nie bała się jak kołek stać przed pułkami z lubrykantami i prezerwatywami. Nie chciała ich kupić. Wyliczała ich zapachy i rodzaje. Nabijała się z olejków do skóry wrażliwej i tej gotowej na ostrą jazdę. Była ciekawa, kto stał za wymyślaniem tego wszystkiego. Chciałaby poznać tego kogoś, bo to bardziej realne niż spotkanie Elona Muska albo Dalai Lame.
Zaczęła zastanawiać się nad wymownym rysunkiem. Byłby ironiczny, sarkastyczny i prześpiewczy w udziałem prezerwatywy i lubrykanta. W tej kwestii była śmiała, o ile wszystko pozostawało w jej głowie oraz notatniku. Poza tym obrębem wstydziła się jak mało kto, dlatego gdy tylko usłyszała swoje imię wypowiedziane przesadzonym piskliwym głosem, spięła się w sobie i już żałowała dzisiejszego wyjścia do sklepu.
- Shiiiiiivaaaa. – Chłopak dziwacznie pisnął i uśmiechnął pogardliwie z góry patrząc na Ventress. Był od niej wyższy o całą głowę. Czym rodzice go karmili? Końskimi sterydami? – Naczelna licealna wariatka w roli głównej. – Co za ironia. Tak bardzo starała się być niewidzialna w szkole, że teraz wszyscy ją pamiętali.
Peter ciągnąc cały teatrzyk podszedł do niej, rzucił okiem na półkę, przed którą stała i trochę nonszalancko oparł się o nią patrząc prosto na Ventress.
- Nasza szalona dziewucha szykuje się na bzykanko. – Parsknął, ale się nie zaśmiał. Jeszcze nie. – Ciekawe, kto jest taki chętny, żeby cię dotknąć co? – Dopiero teraz się zaśmiał a po nim reszta świty, na którą wreszcie Shiva spojrzała. Przez cały czas stała jak kołek wbijając spojrzenie w pułki przed sobą, ale kiedy popatrzyła w bok poczuła jak z dna oceanu spada jeszcze głębiej. Poppy, jej dawna przyjaciółka, była nie tylko świadkiem całego zajścia, ale także częścią grupy, która ubawiła się w najlepsze.
Ventress zacisnęła dłonie na materiale przydużej kurtki i dopiero teraz zebrała się na odwagę, żeby zrobić krok w pok, a potem się wycofać.
Niestety Peter nie odpuszczał. Ucieczka nie wchodziła w grę.
poppy weasley