about
My music warms old souls and soothes hardened hearts.
04
Amalyn Lockard & Florence Langley
Nowy kraj, nowy świat, nowe miasto, który był małym punktem na wielkiej mapie świata. Australia, tak dzika i nieznana, nieokiełznana jak natura, która potrafiła tworzyć i niszczyć. Las deszczowy był dziełem matki natury, miejscem, w którym łatwo było się zgubić, a zarazem tym, które potrafiło wzbudzić fascynację. Miejsce, które mogło przynieść katharsis, dzięki któremu dziewczyna dostanie się na uczelnię.
Rozmawiając z ludźmi, bądź słysząc urywki ich rozmów w komunikacji miejskiej, dało wyłapać się rzeczy, które mogą okazać się przydatne. Strumień płynący przez las był podobno piękny, a miejsce samo w sobie nazywane magicznym. Gdzie indziej mogła szukać natchnienia, co innego miałoby pomóc w odnalezieniu go, jak nie woda? Żywioł przesiąknięty mistycyzmem — dawał życie, a przyjemna kąpiel oczyszczała nie tylko ciało, ale i umysł. Minus bycia przyjezdnym? Nie wiedziała, w którym miejscu powinna szukać, wciąż poznawała zakątki tego miasta, miejsca w które chciała wracać i takie, których wolałaby unikać. Była nowa, ale... Miała znajomych oraz przyjaciół, którzy w przeciwieństwie do niej, mieszkali tu od dawna.
Zadzwoniła do Florence z prośbą o pomoc w znalezieniu tego strumyczka, który miał pomóc. Rozmawiając przez telefon, Flo mogła usłyszeć rozemocjonowany ton głosu i szybko wypowiadane słowa.
***
— Muszę dostać się na studia, Flo. Potrzebuje miejsca, które mi w tym pomoże i osoby, która zna to miasto — Wyjaśniła, poprawiając torbę przewieszoną przez ramię i przycisnęła drugą dłoń do miejsca, w którym spoczywał organizer na nuty. Szukanie natchnienia w lesie deszczowym? No cóż, robiła dziwniejsze rzeczy, choć miejsce w którym się znalazła, znacznie różniło się od poprzednich. Opuszczone zakłady, las, most położony nad rzeką... W lesie deszczowym jednak nie była, ani razu. Być może dlatego odczuwała dziwny stres, który ustępował miejsca energii, która paliła wściekle od wewnątrz, jakby próbowała się uwolnić. — Nie byłam jeszcze w takim... Miejscu, nie wiem, czego się spodziewać. Jaka jest szansa, że rzucą się na nas tygrysy? Albo ugryzie nas wąż? — Zapytała z niemałym zawahaniem, gdy stawiała kolejne kroki wiodące przez las pachnący mokrą fauną i deszczem. Krople deszczu dodawały blasku dużych rozmiarów liściom, lecz mimo wilgoci, wciąż było... Duszno, ciepło. Klimat tego miejsca przypominał jej ciepłe ptaszarnie, które zwiedzała, będąc w ZOO. Ogród zoologiczny jednak to nie był. Niewiele osób mijały, a w koronach rozłożystych, ogromnych liści roznosił się śpiew ptaków.
Czytała trochę o zwierzętach, które mogła tu spotkać. Zawsze marzyła o dzikiej Australii i dżungli, chciała zwiedzić takie miejsce, ale teraz... Gdy miała okazję, trochę się obawiała. Gatunki zwierząt, które poznawała głównie dzięki polskiemu pisarzowi, który napisał serie przygód o Tomku Wilmowskim. Mogła podziękować rodzicom za obszerny dostęp do książek i czytadeł, który umożliwiły jej wykreowanie własnego poglądu na tematy, które był w nich poruszane.
— Słyszałam w autobusie, jak jakaś dziewczyna mówiła coś o strumieniu w środku lasu. Podobno jest tam bardzo ładnie no i wiesz... Chciałabym zobaczyć to miejsce — Wyjaśniła, zatrzymując się pod jednym z wysokich drzew. Westchnęła zmęczona i oparła się o nie plecami — czy było to bezpieczne? Nie wiedziała, ale pajęczyna, którą dostrzegła odwracając głowę upewniła ją w przekonaniu, że nie chciałaby mieć bliskiego spotkania z pajęczakiem, którego nawet nie znała.
about
But then I heard you call my name
And it sounded like the sweetest song
And it sounded like the sweetest song
6.
Florence mieszkała w Lorne Bay od dziecka. Przez chwilę rozważała wyjazd na studia, ale koniec końców nie odważyła rzucić się na głęboką wodę. Czasem trochę tego żałowała i zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby jednak odważyła się na taki krok. Cóż, nigdy się tego nie dowie, ale pozostanie w rodzinnym miasteczku miało swoje plusy. Na przykład takie, że znała tutejsze zakamarki jak własną kieszeń i mogła dzisiaj pomóc Amalyn. Nie zastanawiała się zbyt długo, bo i tak miała dzień wolny, a siedzenie w pustym domu wywoływało natłok nieprzyjemnych myśli, więc propozycja brunetki w pewnym sensie spadła jej z nieba. Lubiła spędzać czas z Amy, bo nawet w zwykłej rozmowie wyczuwała jej artystyczne usposobienie, a to w jakimś sensie było dla Flo po prostu kojące.
Las deszczowy dający natchnienie? Z Florence w sumie żadna artystka — chyba że do sztuki zaliczymy rysowanie rozetek na piance od latte macchiato — ale potrafiła docenić piękno natury. To właśnie w takich miejscach czuła, jak ogarnia ją spokój, którego tak bardzo brakowało jej w życiu. Dzisiaj co prawda miała mieć towarzystwo, ale akurat z Amalyn lubiła spędzać czas i nie spodziewała się jakichś męczących ekscesów.
— Wiesz co, ja chyba bardziej bałabym się wielkich owadów niż tygrysów — zaśmiała się. Nigdy jeszcze nie spotkała takiego zwierzęcia, chociaż zdarzyło jej się bliskie spotkanie z wężem i wtedy totalnie spanikowała, bo okropnie bała się gadów. Na szczęście więcej jej się to nie zdarzyło i miała nadzieję, że tak zostanie, bo niekoniecznie chciała przeżywać te chwile grozy raz jeszcze.
W Australii nie brakowało groźnych zwierząt, trzeba było mieć tego świadomość i uważać, ale to też nie tak, że za każdym rogiem czyhały mięsożerne stwory. Ja na przykład żyłabym w nieustannym strachu przed monstrualnymi pająkami, Florence też się ich bała, nawet, jeśli była przyzwyczajona do takich atrakcji.
— Jestem przekonana, że bez problemu dostaniesz się na te studia, wiesz? Inna opcja po prostu wydaje się nieprawdopodobna — powiedziała. Nie mówiła tego, żeby ją pocieszyć, naprawdę tak uważała i mocno trzymała za nią kciuki. Flo zawsze wierzyła w swoich bliskich, zazwyczaj bardziej niż w samą siebie. Rozumiała jednak niepewność Amy, bo to zawsze jest spory stres. Zwłaszcza, że rekrutacje na studia nie są tak w stu procentach zależne od nas i trzeba mieć jednak trochę szczęścia.
— Tak, to piękne miejsce i napawa spokojem. Miejmy nadzieję, że ciebie również weną — uśmiechnęła się, a kiedy Lockard oparła się o drzewo, wyciągnęła do niej rękę. Nie miały już daleko, więc nie było potrzeby odwlekania. Zwłaszcza, że Langley również potrzebowała wyciszenia, bo miała nie najlepszy czas.
Amalyn Lockard
Florence mieszkała w Lorne Bay od dziecka. Przez chwilę rozważała wyjazd na studia, ale koniec końców nie odważyła rzucić się na głęboką wodę. Czasem trochę tego żałowała i zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby jednak odważyła się na taki krok. Cóż, nigdy się tego nie dowie, ale pozostanie w rodzinnym miasteczku miało swoje plusy. Na przykład takie, że znała tutejsze zakamarki jak własną kieszeń i mogła dzisiaj pomóc Amalyn. Nie zastanawiała się zbyt długo, bo i tak miała dzień wolny, a siedzenie w pustym domu wywoływało natłok nieprzyjemnych myśli, więc propozycja brunetki w pewnym sensie spadła jej z nieba. Lubiła spędzać czas z Amy, bo nawet w zwykłej rozmowie wyczuwała jej artystyczne usposobienie, a to w jakimś sensie było dla Flo po prostu kojące.
Las deszczowy dający natchnienie? Z Florence w sumie żadna artystka — chyba że do sztuki zaliczymy rysowanie rozetek na piance od latte macchiato — ale potrafiła docenić piękno natury. To właśnie w takich miejscach czuła, jak ogarnia ją spokój, którego tak bardzo brakowało jej w życiu. Dzisiaj co prawda miała mieć towarzystwo, ale akurat z Amalyn lubiła spędzać czas i nie spodziewała się jakichś męczących ekscesów.
— Wiesz co, ja chyba bardziej bałabym się wielkich owadów niż tygrysów — zaśmiała się. Nigdy jeszcze nie spotkała takiego zwierzęcia, chociaż zdarzyło jej się bliskie spotkanie z wężem i wtedy totalnie spanikowała, bo okropnie bała się gadów. Na szczęście więcej jej się to nie zdarzyło i miała nadzieję, że tak zostanie, bo niekoniecznie chciała przeżywać te chwile grozy raz jeszcze.
W Australii nie brakowało groźnych zwierząt, trzeba było mieć tego świadomość i uważać, ale to też nie tak, że za każdym rogiem czyhały mięsożerne stwory. Ja na przykład żyłabym w nieustannym strachu przed monstrualnymi pająkami, Florence też się ich bała, nawet, jeśli była przyzwyczajona do takich atrakcji.
— Jestem przekonana, że bez problemu dostaniesz się na te studia, wiesz? Inna opcja po prostu wydaje się nieprawdopodobna — powiedziała. Nie mówiła tego, żeby ją pocieszyć, naprawdę tak uważała i mocno trzymała za nią kciuki. Flo zawsze wierzyła w swoich bliskich, zazwyczaj bardziej niż w samą siebie. Rozumiała jednak niepewność Amy, bo to zawsze jest spory stres. Zwłaszcza, że rekrutacje na studia nie są tak w stu procentach zależne od nas i trzeba mieć jednak trochę szczęścia.
— Tak, to piękne miejsce i napawa spokojem. Miejmy nadzieję, że ciebie również weną — uśmiechnęła się, a kiedy Lockard oparła się o drzewo, wyciągnęła do niej rękę. Nie miały już daleko, więc nie było potrzeby odwlekania. Zwłaszcza, że Langley również potrzebowała wyciszenia, bo miała nie najlepszy czas.
Amalyn Lockard