Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
021.


Dzień był słoneczny.
Ciepłe promienie uderzały prosto w szyby drewnianego domku tuż przy Sapphire River już od wczesnych godzin porannych sprawiając, że długie spanko w weekendowy dzień było po prostu niemożliwe. Za ciepło. Było po prostu za ciepło.
Ta więc Jolene King (jak przystało na rannego ptaszka, którym wcale nie była) wygramoliła się z wyrka, ogarnęła, opierdoliła pyszne kanapeczki z awokado i jajkiem sadzonym, obejrzała dwa odcineczki ulubionego serialu, po czym już przy robieniu kawy wybrała doskonale już znany numer na szczycie listy ostatnich połączeń.
Relacja z Otisem w ostatnich tygodniach rozwijała się jeszcze lepiej niż wcześniej, co szczerze mówiąc wydawało się już niemożliwe. Dogadywali się niekiedy aż za dobrze, rozmawiając jeszcze dłużej i spędzając wolne dni na słuchawce, dzieląc różnego rodzaju czynności. W zeszłym tygodniu było to wspólne oglądanie horrorów na głośniku. W sumie do teraz Jo nie potrafiła określić co było straszniejsze: krzyki w telewizorze, czy może jednak te ich własne dochodzące na zmianę w słuchawce, bo jednemu leciało szybciej niż drugiemu. Jedno jednak było pewne: Otis był jej ucieczką od szarej rzeczywistości. Był takim puntem kulminacyjnym dnia, który dawał jej spokój, poczucie bezpieczeństwa i porządną dawkę śmiechu do tego stopnia, że King już absolutnie i bezapelacyjnie nie wyobrażała sobie nie mieć go w swoim życiu.
No nie gadaj! I co ona na to? — prychnęła głośnym śmiechem, po tym jak chłopak opowiedział jej pełną emocji historie o podrywie roku, jaki kumpel Otisa zapuścił na jednej z dziewczyn w barze, w którym imprezowali. — Kurwa, ja to bym mu chyba zapuściła lepę prosto na twarz! — podsumowała, wrzucając kilka kostek lodu do swojej świeżo zaparzonej kawki. Zatupała prosto na taras, po czym energicznie i jednym ruchem wyjebała się wygodnie na kolorowy hamaczek. Serio, oficjalnie najlepszy zakup tego roku.
W ogóle strasznie ładna pogoda dzisiaj, co? — rzuciła po chwili na zmianę tematu, czując na twarzy ciepłe promienie słońca. — Siedzisz na chacie? Powinniśmy porobić dzisiaj coś fajnego! — skwitowała, mając na myśli oczywiście czynności na odległość. Bo przecież żadne z nich nie byłoby tak głupie, żeby pierdolić tę relację spotykaniem się w realu. — Masz może rower? — zapytała podejrzliwie, upijając nieco karmelowej kawki, w głowie już szykując złowieszczy plan wspólnej (chociaż nie tak wspólnej) wycieczki rowerowej.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
33.
It always feels like
Ever think what if we never met?
You love me, but you don't know it yet
Everything is just an accident
A happy accident


Lubił takie dni, w których nie musiał nic robić, a właściwie mógł robić wszystko, na co miał tylko ochotę. Nie narzekał na swoją pracę, choć w dużej mierze była przykrym obowiązkiem, ale nie mógł tak po prostu rzucić roboty, bo z z modyfikacji ubrań nie dałby rady opłacić czynszu za wynajem chatki, a fajnie, jak jeszcze trochę kasy zostawało na jedzenie, które Otis tak uwielbiał. Kochał jeść, to było jedno z jego ulubionych zajęć. A mógł zejść dużo. Naprawdę potrafił pochłonąć niewyobrażalną ilość jedzenia. Pizza, dwa hamburgery, największa porcja frytek, pęto kiełbasy, dwa banany i serniczek mamusi zapity owocowym sokiem, to była jedynie namiastka jego możliwości.
Oczywiście nie omieszkał podzielić się swoimi osiągnięciami Jo, której co rusz dumnie wysyłał kolejne porcje jedzenia, na co dostawał odpowiedź, że to NIEMOŻLIWE, żeby to wszystko gdzieś pomieścił. A jednak udało się i to bez większego problemu.
- Dajesz wiarę, że laska na to poleciała?! - aż sam podniósł głos, jakby dalej nie dowierzał, że dziewczyna, którą jego kumpel uraczył przy barze najbardziej żałosnym tekstem na świecie, zgodziła się z nim umówić. - Mało tego, wymienili się numerami serio poszli na randkę! Ale chyba ostatecznie panna przejrzała na oczy i w końcu zobaczyła, jaki z niego palant. Czasami strasznie mi wstyd za męską część społeczeństwa - westchnął do telefonu, ale bez zbędnego udawania. Otis naprawdę zdawał sobie sprawę z tego, że faceci potrafili być obleśni. Na szczęście mama i siostry zadbały o to, żeby on nie wyrósł na takiego zboczonego zjeba.
Wyjrzał przez okno, chyba pierwszy raz tego dnia, bo przez cały poranek żył w totalnych ciemnościach i ani na chwilę nie wychylił się ze swojej jaskini. No chyba, że do kuchni i po zamówienia zostawione przed drzwiami.
- Ej, rzeczywiście - zgodził się z Jo, bo dzięki niej doznał oświecenia i gdyby nie ona chyba do nocy nie zwróciłby uwagi na słoneczny, ale nie upalny dzień. - Oczywiście, że mam rower, za kogo ty mnie bierzesz? - trochę się obruszył, bo to prawie tak, jakby zapytała go czy w ogóle potrafi jeździć na rowerze. W Lorne prawie obowiązywał nakaz posiadania jednośladowców, którymi najłatwiej było dotrzeć w każdy rejon miasteczka. Już pomińmy fakt, że Goldsworthy właśnie w ten sposób rozwodził listy, o czym jego telefoniczna przyjaciółka nie miała pojęcia. Wciąż tkwiła w błogim przekonaniu, że jego ulubiony człowiek tworzył aplikacje telefoniczne. - I nawet go dla ciebie wyciągnę. Doceń to, dla nikogo innego nie wychyliłbym w wolny dzień nawet czubka nosa. Poczekaj sekundkę - odłożył na chwilę telefon i naciągnął na siebie koszulkę, ówcześnie psikając paszki dezodorantem (BO TRZEBA PSIKAĆ PASZKI). - Dobra, jeszcze tylko znajdę słuchawki i mogę śmigać - niestety z tymi słuchawkami to nie była taka prosta sprawa i okazało się, że przywłaszczyła je sobie najmłodsza siostra Otisa. To znaczy pożyczyła bez pytania i ukryła szczelnie w swoim pokoju. - Gdzie planujesz jechać? - on sam planował wybrać się w kierunku plaży, do czego nie potrzebował nawigacji. Miał wprawę w poruszaniu się po Lorne Bay na rowerze i ośmielił się twierdzić, że znał miasto niczym własną kieszeń. Jak nie lepiej!

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jo zazwyczaj wolne dni również przesiadywała w domu, ciesząc się spokojem i wygodą. Czasami wyciągała sztalugę, puszczała muzykę na fulla i małowała do później nocy, wyładowując się artystycznie, zgodnie z potrzebami. Jednak dzisiejszego dnia miała o dziwo dobry humor i aktywne chęci co zdecydowanie nie powinny się zmarnować. Upiła łyczek karmelowej kawusi delektując się słodkim posmakiem i podśmiewując się głośno z uwagi przyjaciela na temat innych chłoptasiów.
Nie ma się co wstydzić — stwierdziła wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, jak głupie muszą być dupy, które faktycznie lecą na danie podręcznikowe teksty na podryw w stylu masz mapę? Bo zgubiłem się w twoich oczach, no kurwa. W tych przypadkach to nawet nie można wszystkiego zwalić na zjebanych facetów. Tego typu dupy również powinno się zamykać w jebanych lochach (jak my Christine w piwniczce w Simsach). — Niektóre laski wcale nie są lepsze. Tak się wielce mówi, że dziewczyny lubią niegrzecznych chłopczyków, to co się potem dziwić, że ci zachowują się jak ostatnie parapety. Dają im po prostu, to czego ‘myślą’, że chcą. A potem niestety odbija się to też na tej normalnej części społeczeństwa — westchnęła głośno, pokrótce wspominając te wszystkie żałosne teksty, jakich przez te ostatnie kilka lat pracy w barze nasłuchała się aż w nadmiarze. Ludzie nie mieli umiaru w tych sprawach. — Chociaż pewnie jakbyś ty zapodał mi takim tekstem, to pewnie od razu bym na to poleciała — dodała szybko z rozbawieniem w głosie. Miała wrażenie, że nie wszystko wychodzące z ust Otisa miało w sobie niewyobrażalny urok. Nie potrafiła tego wyjaśnić, nie umiała określić czy była to kwestia tonu głosu, usposobienia czy po prostu nadmiaru sympatii, jakim go darzyła. W każdym razie pewnie raz-dwa by nogi rozchylała.
Jezu, jakim cudem mogłeś nie wiedzieć, że jest ładna pogoda? — zdziwiła się szczerze, wymachując rękami, czego on i ta nie był w stanie zobaczyć. — Jeszcze trochę i zacznę myśleć, że mnie okłamujesz i tak naprawdę mieszkasz w piwnicy, a nie domu — no bo przecież normalne to nie było, że ani na sekundę przez cały porannej nie przyszło mu do głowy wyjrzeć za okno! — Mama wrażenie, że ty to być nawet nie zauważył, gdyby świat się kończył — już widziała to swoimi oczami wielkiej wyobraźni: meteoryty spadające z nieba, płonące domy, zombie na ulicach, a w tym wszystkim Otis czilujący na kanapie, oglądając kolejny sezon Love Island, delektując się ulubionym piwem. Jakkolwiek szalenie by to nie brzmiało, w tym przypadku było to całkiem wysoko prawdopodobne.
Za kogo cię mam? — powtórzyła pytanie, zerując szklanę. — Trust me, wolisz nie wiedzieć — prychnęła głupio, po czym z lekkim stęknięciem zebrała sobie cztery litery z hamaka. Szybki przystanek w kuchni, opłukanie szklaneczki i już po chwili dzielnie dreptała na tyły domku w poszukiwaniu roweru, modląc się w duchu, by koła nie były w za bardzo zapłakanym stanie. Całe szczęśnie nie było wielkiej tragedii, dlatego wpięła Otisa w słuchawki, załapała za materiałowy worek i nie czekając chwili dłużej ruszyła przed siebie, odbijając się pewną nogą.
Myślałam o lasku — odpowiedziała na pytanie chłopaka. — Jest tam taki niewielki staw i dużo zieleni. Poza tym mam trochę nadzieje, że dzięki dużej ilości drzew to słońce aż tak bardzo mnie nie dopadnie — skwitowała unosząc zmrużone oczy na chmury, otulając spojrzeniem bezchmurne niebo. Kurwa, jak dobrze, że miała urlop. W Rudd’s na pewno było teraz jakieś milion stopni za ladą. — A ty lamusie, gdzie kierujesz swojego dwukołowca? — dopytała, bo w sumie to Otis nie miał jeszcze szansy się pochwalić.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym poczęstował cię takim tekstem - parsknął prosto w mikrofon i wybiegł z drewnianej chatki. Chwilę siłował się z zapięciem od roweru, klnąc przy tym pod nosem, ale w końcu wskoczył na swoją niebieską strzałę i zaczął pedałować w zaplanowanym kierunku. - Ja chyba w ogóle nie jestem dobry w żadne teksty i kiepski ze mnie flirciarz - podsumował samego siebie, chociaż akurat miał w tej kwestii dużo racji. Otis nie podrywał dziewczyn. Nie dlatego, że ich nie lubił, po prostu za każdym razem, gdy otwierał usta, narażał się w ich oczach na ośmieszenie. Nie był tym złym chłopcem, do których laski śliniły się na każdym kroku i nie umiał palnąć czegoś w tylu ej, mała, chodź się ruchać, bo wydawało mu się to obleśne i kompletnie nie na miejscu.
- Ale sama przyznaj, że większość panienek leci na takie zachowania - skręcił w boczną drogę i zjechał nieco na prawo, żeby zrobić miejsce drugiemu rowerowi. Jechała na nim Jolene Rudd's, ta sama, której tak nie znosił, ale mimo to postanowił skinąć do niej głową w geście powitania. Nie wiedział czy dziewczyna odwzajemniła ten gest, bo szybko oddalił się ścieżką prowadzącą nad Zatokę. - A najbardziej to lubią być odrzucane, bo zakazany owoc smakuje najlepiej. Naturalnie nie kategoryzuje tutaj nikogo i nie wrzucam cię do jednego worka z innymi. Jesteś od nich o niebo lepsza - ponownie wykonał manewr skrętu, próbując nie wjechać w kałużę, ale ta była tak duża, że Otis musiał podnieść nogi bardzo wysoko, żeby nie zachlapać sobie błotem szortów.
- Chyba trochę przesadzasz -
obruszył się nieco na te oszczerstwa. - Mówisz tak, jakbym nigdy nie wychodził z domu. To, że pracuję zdalnie nie oznacza, że nie mam życia poza aplikacjami - a jednak okłamywał Jo. I to bardziej niż mogło jej się wydawać. Chyba już lepszy byłby fakt, że był totalnym nerdem, który rzeczywiście nie wychodzi z piwnicy, ale przynajmniej nie częstuje jej kłamstwami.
Za każdym razem, kiedy wspominał o swojej nieistniejącej pracy, miał wyrzuty sumienia, że nie był wobec telefonicznej przyjaciółki do końca szczery. A wystarczyło, żeby od początku mówił prawdę, wtedy nie musiałby obawiać się, że ta kiedykolwiek wyjdzie na jaw. Jednak za daleko zabrnął w to wszystko i teraz coraz trudniej było się wycofać.
- Jadę na plażę - oznajmił i poprawił sobie słuchawkę w uchu. - Mam tam fajną, opuszczoną miejscówkę, bo akurat ludzie nie zapuszczają się w tamtej części Zatoki. Odkryliśmy je z siostrą podczas spaceru. Jest też tam takie przejście w skale, które wygląda jak jaskinia, ale jeszcze tam nie zaglądałem. Może dzisiaj zerknę - dodał, wjeżdżając na drewniany pomost, którym przejechał jeszcze kawałek, po czym zjechał na twardy, ugnieciony piach, bo tylko po takim można było normalnie jechać bez wcześniejszego zagrzebywania się.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Niby nie jesteś dobry w teksty, a jednak proszę, jednak coś tam potrafisz — skwitowała już po chwili, słysząc miłe słowa w słuchawce. Otis tak wielce zapierał się, że podrywacz z niego był marny, a jednak tak zwykłym i prostym zdaniem jak ty jesteś od nich wszystkich o niebo lepsza potrafił wywołać w jej podbrzuszu przyjemne ciepło. Lubiła, gdy ładnie do niej mówił. Ludzie zazwyczaj byli dla niej mili tylko, gdy czegoś konkretnego potrzebowali. Szczególnie w pracy. Natura ludzka już taki właśnie miała urok, nauczono nas, że gdy człowiek chce coś zdobyć, charakteryzuje się nadmierną sympatią oraz naciągniętymi komplementami, nawet jeśli na codzień jest skurwiałą personą. Przykre ale prawdziwe. Z Otisem jednak było inaczej. Jolene miała go za szczerze dobrego człowieka. Nie okłamywał jej, mówił co myślał i zawsze traktował ją z otwartym sercem, pełnym sympatii, czego zdecydowanie nie mogła powiedzieć o samej sobie. Okłamywała go od samego początku, skazując tą całą relację na porażkę. Przyjaźni nie buduje się na kłamstwie, a te jej wymysły zabrnęły do miejsca, z którego nie było już wyjścia. Musiała to ciągnąć z każdym dniem zagłębiając się w to gówno, opowiadając o szczęśliwej rodzinie, piątce rodzeństwa, pracy w eksluzywnej restauracji i wykształceniu, którego w rzeczywistości nigdy nie zdobyła. Szczególnie ostatnio nienawidziła się za to wszystko coraz bardziej.
Wiesz co Otis — już zbierała się do tego, by odpowiedzieć mu równie przyjemnym komplementem, gdy człowiek wielkości żyrafy przemknął tuż obok niej, przysłaniając na moment słońce i większość otaczającego świata, a z uśmiechu Jo pozostały już tylko wspomnienia. Pieprzony Otis-listonosz. Przewróciła oczami, nawet nie fatygując się, by rownież uraczyć go skinieniem głowy. Na pewno nie po ostatnim razie, kiedy postanowił po raz kolejny zmieszać ją z błotem. Kutas. — Szkoda, że reszta facetów nie jest tak fajna, jak ty — skwitowała bez chwili zawahania. Kurwa. Dorobek swojego życia oddałaby za tak wspaniałego faceta w realu. Z tak dobrym sercem, miłego, zabawnego i w dodatku świetnego przyjaciela. Nie rozumiała czemu to właśnie jej musiał się trafić tak spierdolony Otis jako sąsiad zamiar tego jej telefonicznego, którego ostatnio lubiła już zdecydowanie za bardzo.
JASKINIA? — podekscytowana się, o mały włos nie wpadając na drzewo, które (serio) wyrosło nagle z ziemi. Skręciła energicznie, na krótką chwilę tracąc równowagę, jednak tym razem nie spierdalając się z roweru. Serce zabiło zdecydowanie szybciej, aż musiała na moment zwolnić, by upewnić się, że aby na pewno była cała i zdrowa po tym ekstremalnym uniku. — Ej super, chciałabym chodzić z tobą w taki fajne miejsca — kurwa, co za fun by to był, gdyby tak we dwoje mogli wspólnie podróżować i odkrywać nowe rzeczy, zapewne bawiąc się przy tym jak jeszcze nigdy. — W tym lasku, do którego jadę jest niewielki staw i miejsce na ognisko. Może skoczę po drodze do sklepu po jakaś KIEŁBASĘ i do tej wyprawy zrobię sobie mini pikniczek — pochwaliła samą siebie w myślach za tak wspaniały pomysł, już po chwili odbijając w prawo na rozwidleniu dróg.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Według wielu osób, Otis najpierw mówił, potem dopiero myślał. O ile w ogóle zdarzyło mu się pomyśleć, bo nie należał do grona zbyt inteligentnych. Właściwie można rzecz, że był po prostu głupiutki i gadał co mu ślina na język przyniosła. Na dłużą metę bywało to dosyć męczące, przynajmniej tak twierdziły siostry chłopaka, ale samej Jo chyba to nie przeszkadzało, skoro potrafiła z nim wytrzymać. A jakby było tego mało, wszystkie znaki na ziemi wskazywały na to, że nigdzie się nie wybierała. Pewnie nie byłoby tak, gdyby dowiedziała się, że jej telefoniczny przyjaciel do samego początku kłamał jak najęty.
- No już nie gadaj, że oprócz mnie nie poznałaś żadnego fajnego faceta - nieco się obruszył, bo nawet on takich znał. Na przykład swojego tatę. I kilku kumpli też było bardzo w porządku, oczywiście z wyjątkiem tego od chamskiej historyjki na podryw. To znaczy on też był super, ale przy dziewczynach zachowywał się jak totalny palant, ale im to akurat chyba pasowało. - Może po prostu za słabo się rozglądasz - dodał i wzruszył ramionami, czego dziewczyna i tak nie mogła zobaczyć. Goldsworthy miał kilka fajnych koleżanek, oczywiście nie biorąc pod uwagę Jo, która zdobywała zaszczytne pierwsze miejsce w jego kategorii fajności. Nawet jego siostry nie były takie fajne, bo czasem strasznie działały mu na nerwy.
Zeskoczył z roweru dopiero, gdy znalazł się przy wejściu do wspomnianej wcześniej jaskini i podparł go o skały na zewnątrz.
- Ze mną najlepiej zwiedza się takie miejsca - zapewnił, choć już dawno ustalili, że nie zaplanują spotkania, przynajmniej nie w najbliższym czasie. - Czasem panikuję i piszczę jak baba, ale podobno to jest właśnie esencją tych wypadów. Podejrzewam, że miałabyś z tego niezły ubaw. Poczekaj muszę tobą poświecić - wyjął telefon z kieszeni iw łączył latarkę, kierując jasny strumień światła na pobliskie zakamarki jaskini. - Dobra, trochę tutaj przerażająco - stwierdził po chwili, bo jak wcześniej eksplorował wnętrze jamy w towarzystwie siostry, to wydawało mu się to mniej straszne. - Tą kiełbasę będziesz jadła z ogniska, grilla czy surową? - dopytał, ale każdy wiedział (oby Jo również miała taką świadomość!), że najlepsza kiełbasa była taka podsuszana. Ewentualnie smażona na patelni razem z cebulką. No pyszota aż palce lizać! - Ale narobiłaś mi smaka - Otis mógłby przysiąc, że po jaskini rozniosło się echo jego przelewającego się żołądka, a raczej treści żołądkowych. Po prostu burczału mu w brzuszku, okej?

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Czy poznała w życiu fajnych facetów? Pewnie. Pewnie, jeśli liczyć do tej kategorii inteligentne, zabawne i uczuciowe postacie z literatury. Za dzieciaka książki były jedynym miejscem, który zezwalał jej na kontakt z czystym, koloryzowanym męskim dobrem. Nie doświadczała sercowych zawodów między murami bidula. Zawód przyszedł dopiero potem, gdy swoje wczesne dorosłe lata bujała się z po klubach w pół zaćpana, zakochując się we wszystkim, co miało fiuta i się uśmiechało, a następnie cierpiała na złamane serce. Jedyny mężczyzna, który uchwycił jej serce dobrocią był słodki Elijah, który niestety już dawno wpadł do nieaktywnych, więc w sumie to tak, jakby nie istniał, ale no cóż, mówi się trudno i żyje się dalej.
Nie, nie przypominam sobie żadnych dobrych facetów. Nie sądziłam, że tacy w ogóle istnieją — wzruszyła ramionami, parkując rower przed niewielkim, osiedlowym sklepikiem. Nie kręciło się tu zbyt wiele osób, tak więc postanowiła nawet nie wysilać się nad przypinaniem go do jakiegokolwiek zabezpieczenia przed kradzieżą. Poza tym ten rower przeszedł już tyle stłuczek, że ledwo jeździł i szczerze wierzyła, że nawet najbiedniejszy żul nie miałby z niego pożytku.
Czekaj chwile, tylko kupie kilka rzeczy — oznajmiła wchodząc do sklepiku, witając się ze starszą sprzedawczynią uprzejmym skinieniem głowy. — To znaczy jak chcesz, możesz do mnie mówić, chętnie posłucham jak pierdolisz bez ładu i składu — dogryzła rozbawiona, ściągając z półeczki niewielką butelkę wody. Postanowiła postawić na abstynencję podczas tego wyjazdu, jako że jej ostatnie pijane powroty skończyły się poharatanymi kolanami i złamanym palcem! Ruszyła do kasy, zgarniając po drodze jeszcze dwie kajzerki i batonika.
Będzie to i jeszcze ta kiełbasa podsuszana. Tak może być taki kawałek, cudownie — uśmiechnęła się zadowolona do staruszki, czując jak ślina zbiera się w nadmiarze pod językiem na sam widok pięknej, błyszczącej kiełbachy. — Super, zapłacę kartą. Dziękuje. Do widzenia. Pani również miłego — odpowiedziała wyjątkowo miło i wyszła cała zadowolona, ładując wszystko do plecaczka. No to teraz kierunek: lasek za miastem.
Świeć mną, świeć. Niech mój blask oświetli ci drogę — roześmiała się, odpychając nogą od chodnika. — Serio jest strasznie? Kurwa. Ostatnio oglądałam taki film na faktach o piłkarzach z Tajlandii, którzy ugrzęźli w jaskini, bo ich zalało. Czaisz kurwa, ZALAŁO. Siedzieli tam prawie miesiąc i kurwa jakimś cudem ich uratowali — na samo wspomnienie po ciele Jo przeszły nieprzyjemne ciary, przypominając sobie te wszystkie stresujące sceny. Spojrzała w niebo, upewniając się, czy aby wciąż dalej jest gładko-niebieskie. — Na twoje szczęście dzisiaj nie zapowiada się na deszcz, więc może przeżyjesz — podbudowała go trochę na duchu, a przynajmniej tak sobie to tłumaczyła.
Po jakichś dziesięciu minutach pedałowania znalazła się w między wysokimi drzewami, czując zapach roślin i wilgoci. Miła odskocznia od miejskiego zgiełku, do którego zwykle pedałowała.
Kiełbasa oczywiście podsuszana z bułeczką. Nie ma nic lepszego — oświeciła go i szczerze miała nadzieje, że się z nią zgodzi, bo jeśli nie, to ich znajomość miałaby poważny problem. — Lubisz?

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie był zdziwiony, przecież o ile jego kumple na co dzień byli w porządku, to często wobec dziewczyn zachowywali się jak skończona banda debili. Dosłownie jakby pozamieniali się chujami na głowy i zanikła u nich umiejętność rozmawiania o czymś innym niż ruchanie, bzykanie, posuwanie czy obracanie. I nagle każdy robił się największym lowelasem, który przechwala się ile to dup nie przeleciał, czego Otis totalnie nie potrafił zrozumieć. Już kij z tym, że te przechwałki nijak miały się do rzeczywistości, ale czy oni naprawdę myśleli, że w ten sposób zaimponują jakiejś kobiecie? Jak już musieli zgrywać debili, to mogli robić dyskretniej. Dajmy na to takiego Goldsworthy'ego - wystarczyło tylko na niego spojrzeć i od razu widać było, że miał twarz nieskalaną żadną myślą i wzrok tęskniący za rozumiem.
Z nieukrywaną zazdrością słuchał, jak Jo kupuje kiełbasę w przydrożnym sklepie i teraz nie umiał myśleć o niczym innym. I właśnie tym różnił się od swoich kolegów - oni mieli w głowie wyłącznie seks, a on pęto kiełbasy.
- Nie jest aż tak strasznie - odparł, świecąc latarką w telefonie pod nogi, żeby przypadkiem nie potknąć się o kamień i nie wybić sobie zębów. Lubił swoje zęby, bo chociaż nie były do końca równe, to przynajmniej były zadbane i Otis nigdy w życiu nie miał żadnego ubytku! - I nawet całkiem przestronnie, jak na jaskinię oczywiście - dodał, kiedy skręcił nieznacznie w lewo. - Serio wydarzyło się coś takiego piłkarzom z Tajlandii? - jakoś nie potrafił wyobrazić sobie, że ktoś mógł przeżyć w jaskini bez pożywienia miesiąc czasu. On na pewno umarłby z głodu już po dwóch dobach. - I wyciągnęli ich stamtąd? Jak? - możliwe, że historia obiła mu się o uszy, ale jakoś nie zagłębiał się w temat. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż śledzenie losów grupy osób, która podczas załamania pogody weszli do jaskini. - Po co się tam w ogóle pchali w ulewę? - dopytywał, krocząc powili przed siebie. Okej, może i nie padało jak wchodzili do środka, ale istnieje coś takiego jak prognoza, prawda? Każdy normalny człowiek sprawdza prognozę zanim w ogóle wyjdzie z domu.
- No może uda mi się jakoś przeżyć - parsknął w słuchawkę, bo jak na razie to Otis nie wybierał się na tamten świat. I wcale nie kusił losu szwendając się po jakichś grotach. - A kto nie lubi kiełbasy z bułeczką? Zwłaszcza takiej podsuszanej? - gdyby Jo widziała teraz jego minę, to dostrzegłaby jak chłopak wysoko unosi brwi. Właściwie nie znał nikogo, kto nie jadła takich rarytasów, a w jego rodzinnym domu kiełbasa była bardzo powszechna, bo wychował się na farmie i ojciec sam wędził mięso, więc i podsuszanej kiełbaski nie mogło zabraknąć. - A jak dodać jeszcze do tego ogóreczka, to... ŁOOOO!!! - wyrwało mu się nagle z gardła, bo właśnie ujrzał coś, czego zupełnie się nie spodziewał. - Jo, właśnie dotarłem do podziemnego jeziora! - zawołał na widok zbiornika wodnego, nad którym rozprzestrzeniało się bezchmurne, niebieskie niebo, dzięki któremu woda w nabierała pięknego, turkusowego koloru. - Poczekaj, muszę wysłać ci zdjęcie - powiedziawszy to, pstryknął kilka fotek i natychmiast przekazał je telefonicznej przyjaciółce, żeby podzielić się z nią tymi pięknymi widokami. Otis nie wiedział, jakim cudem nie odkrył jeziora podczas eksploracji jaskini z siostrą, jednak absolutnie nie żałował, że mógł dzielić się tym wyjątkowym momentem z Jo. Z Jo, która stała się jego ulubionym człowiekiem wszech czasów.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jo również nie mogła pojąć, po jakiego grzyba ci piłkarze weszli do jaskini w taki deszcz. Przecież takie kilkutygodniowe opady deszczu na pewno były zapowiadane w telewizji, nie było to żadne średniowiecze. Poza tym byli tam przecież w towarzystwie trenera, człowieka dorosłego - jakim cudem więc doszło to tak nieodpowiedzialnej tragedii? Pokręciła głową sama do siebie, wpakowując do ust kawałek podsuszanej kiełbasy.
No wyciągnęli ich, wyciągnęli — uspokoiła przyjaciela, bo już po samym tonie jego głosu, była w stanie wychwycić przejęcie. — Ogarnęli jakaś zajebistą ekipę specjalistów, która to wszystko ogarnęła i do nich dodarła. Ale przez to, że wymagało to zaawansowanego nurkowania przez prawie osiem godzin, to musieli ich kurwa UŚPIĆ, związać i tak przetransportować do wyjścia. I udało im się. W dodatku wszystkich. Czaisz się to? Spędzili tam prawie MIESIĄC, a i tak przeżyli co do jednego — dodała z pełną buzią, zagryzając kajzerkę. Co prawda nie była to jednak z tych super świeżych, które chrypią pod ząbkiem, a środek wręcz rozpływa się w ustach, ale nie było co narzekać. Buła to buła. Do kiełby każda była dobra. — Ja bez jedzenia wytrzymałabym maks dobę — zaśmiała się do słuchawki, chociaż miała dziwne przeczucie, że w tym żarcie było więcej prawdy, niż mogło się wydawać. Jo uwielbiała jeść i nie czarujmy się, robiła to w sporym nadmiarze. Dzięki bogu geny potraktowały ją ulgowo i pobłogosławiły wyśmienitą przemianą materii. W przeciwnym razie ważyłaby już spokojnie dwieście kilo.
Usadowiła się wygodnie tuż przy niewielkiej tafli, poprawiając niesfornego kucyka i nogą kopiąc niewielkie kamyczki, które jeszcze chwilę temu nieproszone wdrapały się na jej buty.
JEZIORO? Znalazłeś jezioro? — wyprostowała się momentalnie, nieco opluwając jedzeniem. — No co ty gadasz — pokręciła głową, zazdroszcząc mu co nieco i żałując, że nie ma jej teraz koło niego, by razem ekscytować się tym nieskazitelnym widokiem. Spojrzała jeszcze raz na zdjęcie, które jej przesłał i serio, nawet kiełbasa jej tego nie wynagrodzi. — Otis, no przecież to jest totalny czad. Idź sprawdzić, czy woda jest ciepła — podekscytowała się. Jo nie była za bardzo zaznajomiona z jaskiniami i nie miała pojęcia jak działają takie jeziora, ani jakimi prawami się rządzą. Chciała jednak bardzo wiedzieć, czy już za chwile będzie mogła namówić Otisa, żeby wskoczył do tego wody.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- To brzmi jak fabuła jakiegoś filmu - wprawdzie Jo powiedziała, że oglądała film, ale film był oparty na faktach i w głowie Otisa takie rzeczy się nie działy. On w ogóle żył w swoim sielankowym świecie, gdzie wszyscy byli mniej lub bardziej szczęśliwy, a to chyba wszystko przez jego niedoinformowanie. Zwykle nie czytał wiadomości, a o różnych tragediach dowiadywał się od osób trzecich. Trochę tak, jakby zatrzymał się w epoce kamienia łupanego. Nic dziwnego, trochę wyglądał jak Neandertalczyk. - Jakim cudem przeżyli miesiąc bez żarcia i pitnej wody? Mam tak samo, jak ty. Nie dałbym rady wytrzymać z pustym żołądkiem dwóch dni, za bardzo kocham jedzenie. Umarłbym z żalu, że nie mogę niczego w siebie wcisnąć - westchnął, bo serio nie wyobrażał sobie dnia bez jedzenia. Cudem wytrzymywał dwie godziny bez kanapki, a co dopiero mówiąc o tygodniach!
Uwielbiał w Jo to, że kochała jedzenie równie mocno, co on. Niejednokrotnie zamawiali przez aplikacje jakieś burgery, pizzę czy sushi, żeby móc skonsumować wszystko na łączu. I to było piękne.
- No jezioro! Znalazłem najprawdziwsze jezioro! - powtórzył z nieukrywanym entuzjazmem w głosie, a dziewczyna w słuchawkach wydawała się niemniej podekscytowana. Jak na rozkaz podbiegł na brzeg i przykucnął, żeby sprawdzić ręką temperaturę wody. - Cieplutka, normalnie jak w wannie! - oznajmił wesoło. - Musiała się ogrzać od słońca, bo akurat w tym miejscu nie ma skał. Ej, myślisz, że mogę do niego wejść? Tylko nie wiem, czy nie będzie głęboko. Siostra mówiła mi kiedyś, że takie jeziora mogą mieć nawet kilka kilometrów głębokości i ciągną się długo pod ziemią, więc byłoby trochę słabo, gdybym się utopił - wykrzywił usta w lekkim grymasie, bo wcale nie widziało mu się umierać. Pływać umiał doskonale, ale co, jeśli złapie go niespodziewany skurcz? Albo zahaczy o coś stopą, ugrzęźnie i nie będzie mógł wpłynąć na powierzchnię? Wtedy Jo nie będzie potrafiła dokładnie wskazać miejsca, do którego udał się rowerem, a jego ciało zostanie w tej jaskini na wieczność.
Mimo to zdecydował się ściągnąć buty i skarpetki, po czym usiadł na brzegu i zamajtał nogami w wodzie niczym uradowany pięciolatek.
- Jak twoja kiełbasa? W sumie zamieniłbym jezioro i jaskinię na pęto kiełbasy podsuszanej - co jak co, ale dla kogoś tak małostkowego jak Otis, żadne widoki nie mogły równać się pyszną, podsuszaną kiełbasą. Serio, bez ściemy!

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nawet mi nie mów — Jo kochała jedzenie bardziej niż własne życie, a świadomość, że musiałaby bez niego funkcjonować przez więcej niż cztery godziny, przyprawiała ją o solidny zawrót głowy i ścisk w żołądku. — No bo jak tak można? Dla mnie dzień bez kiełbasy do dzień stracony, nie mówiąc już nawet o chrupkim ciastku do kawy — wzruszyła ramionami, totalnie zgadzając się z Otisem, poprawiając się wygodnie na kamyczkach i wciskając do ust kawałek mięciutkiej bułki. — Wiesz co, Otis? I właśnie za to cię szanuje. Za miłość do jedzenia. To znaczy wiadomo, że za masę innych rzeczy też, ale za to przede wszystkim. Mam wrażenie, ze gdybyśmy mieszkali razem, nasza lodówka byłaby wiecznie wypełniona samymi dobrociami! — skwitowała. A to, że potem ważylibyśmy po sto kilo, było już tylko małym szczegółem, dodała w myślach, uśmiechając się głupio pod nosem. Z jakiegoś dziwnego powodu nawet nadwaga wydawała się przy nim czymś przyjemnym i dobrym. Tak bardzo lubiła jego towarzystwo.
Serio jest ciepła? — poderwała się do wyprostu, kiedy przyjaciel oznajmił, że woda w świeżo znalezionym jeziorze jest faktycznie ciepła i przyjemna w dotyku. — Ej super, teraz totalnie musisz się wykąpać!!!! Nie ma nawet innej opcji — skwitowała, absolutnie nie przyjmując żadnej odmowy. I chociaż chuja jej z tego, bo przecież była kilometry od niego, tak wciąż miała wrażenie, jakby była tuż obok. — Nie utopisz się! A nawet jeśli to spokojnie, od razu zadzwonię do twojej rodziny, żeby wiedzieli, gdzie cię szukać. — mało pocieszające, ale zawsze coś. — W sumie możesz dać się na głośnik, to będę mogła kontrolować twój stan zdrowia — zaproponowała, kończąc ostatni kawałek wyjątkowo smacznej przekąski, jaką była podsuszana kiełbaska i kajzerka. Serio, nic lepszego nie było na tym zasranym świecie.
Była naprawdę zajebista — odpowiedziała zgodnie z prawdą, oblizując usta, na których ostał się jeszcze ten wysublimowany smak mięska. — Ale mogłoby być jej zdecydowanie więcej. Ej! Czy ty faktycznie siedzisz w wodzie?! — przerwała wypowiedz, gdy tylko usłyszała w słuchawce pluskanie wody i momentalnie mu pozazdrościła. Nie pamiętała kiedy ostatni raz sama pływała w jeziorze czy na basenie, nie wspominając już nawet wielkich wód, przy których mieszkała! Spojrzała przed siebie na niewielki stawik, zastanawiając sie, jak głupie byłoby tam wejść. — Otis? — rzuciła, przebierając nerwowo nogami, wciskając buty w piach. — Myślisz, że w stawach są wielkie ryby czy raczej takie sympatyczne? — pytanie zdecydowanie z tych głupszych, jednak nie byłaby sobą, gdyby go nie zadała. No co? Bała się ryb, okej? Jo King wolała pieścić pierdolone pająki napotkane na drodze (a przypominam, że mieszkali w Australii), niż zostać dotknięta przez bezczelne (i kompletnie niegroźne) morskie stworzenie. — Chyba też chce popływać — jednak pokusa wydawała się zbyt silna.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
On już ważył sto kilo, więc nie musiał się niczym przejmować i mógł wpierdalać kiełbasę do woli. Zresztą przy jego wzroście te kilogramy były adekwatne. No i trochę ćwiczył w domu, ale kiedyś miał siłownię w stodole na farmie rodziców, którą urządził razem z ojcem. Były tam hantle z opon, worek treningowy wypełniony pszenicą i ławeczka wioślarska zrobiona z nieużywanych części do samochodu. No pełen wypas, niejeden kumpel mu zazdrościł!
- Miejmy jasność - ponownie wykonał zamaszysty ruch nogami tak, że Jo na pewno słyszała w słuchawce chlupot wody. - Jedzenie to priorytet. To życie. To moja największa miłość i cieszę się, że masz podobnie. Wiesz jak trudno w tych czasach poznać osobę o podobnych zainteresowaniach? - Otis westchnął do mikrofonu i pokręcił głową, czego dziewczyna akurat nie mogła zauważyć.
A skoro ustalili już, że nie było niczego lepszego do przepysznego żarełka, za namową Jo natychmiast zrzucił z siebie pozostałe cichy, ustawił telefon na tryb głośnomówiący, po czym z impetem zanurkował w wodzie.
- No przecież powiedziałaś, że mam się wykąpać! - zawołał, próbując sięgnąć dna, ale jezioro w jaskini okazało się zbyt głębokie, nawet jak dla niego. - Nie mam gruntu, więc musisz mnie pilnować - okej, może Otis był głupi, ale nie aż tak, żeby narażać się na utratę zdrowia lub życia, dlatego trzymał się blisko brzegu i w razie czego mógł chwycić się kamiennej krawędzi. - W stawach ryby są ogromne - dodał natychmiast, bo często wraz z ojcem chodził na łowy nad okoliczny staw przy farmie. - Czy są sympatyczne, to nie wiem. W słowie sympatyczne nigdy nie kryje się nic dobrego. Ale wcale nie jest powiedziane, że w tym stawie akurat są ryby, bo to nie jest jest naturalny zbiornik i ktoś wcześniej musiałby go zarybić. A nawet jakby, to raczej cię nie zjedzą. Chyba. Na pewno nie ma tam rekinów, o - co innego, gdyby Jo nurkowała w oceanie albo morzu, tam mogłoby czyhać na nie znacznie większe niebezpieczeństwo. A tak to jak wpływie na jakiegoś Nemo albo inną Dorę, to chyba nic ją nie zeżre, przynajmniej tak uważał Otis, który taplał się w jeziorze w jaskini. Z ich dwójki, to zdecydowanie on bardziej był narażony na niebezpieczeństwo, bo w każdej chwili mógł spaść na niego jakiś odłamek skały, co doprowadziłoby do utraty przytomności, krwawienia wewnątrzczaszkowego i śmierci na miejscu.
- No dawaj, nie bądź mięczakiem! - trochę ją podpuszczał i tym sposobem, gdyby cokolwiek się wydarzyło, miałby ją potem na sumieniu. Ale co złego mogło się stać?

Jo King
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ