rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
004.

nothing good happens after 2 a.m.
{outfit}
Minęły trzy miesiące odkąd podpisał papiery rozwodowe, a jakieś pięć od momentu, w którym wszystko mu się posypało. Wydawać by się mogło, że w tak długim czasie powinien już wszystko sobie uporządkować, ale do tego nie doszło. On nadal tkwił jakby w martwym punkcie, wieczór w wieczór dogłębnie analizując to, w którym momencie jego życie zaczęło zmierzać w kierunku ruiny, którą było obecnie. Nie rozumiał tego i zrozumieć nie potrafił. Zbyt długo uważał, że miał w życiu wszystko – no, prawie wszystko, bo przecież praca, którą lubił i żona, za którą szalał, wcale mu nie wystarczały. Chciał czegoś więcej, ale nie dlatego, że nie potrafił zaspokoić własnych pragnień. Nie, on po prostu wychowywał się wierząc w to, że rodzina była jedną z najważniejszych wartości. Sam tego samego chciał dla siebie, ale najwyraźniej nie było mu pisane tego otrzymać. Noel cały czas powtarzała mu, że nie była to jeszcze dobra pora na dzieci, a później na długie godziny znikała w pracy. Nie układało im się, ale zamiast z nią o tym porozmawiać, on wolał ten problem zignorować. A później stworzył kolejny. Wszystko przez to, że zwyczajnie czuł się zagubiony. Dusząc to w sobie, nie umiał sobie z tym poradzić.
Obecnie wcale nie było lepiej. Odkąd wyniósł się z mieszkania, skupił się na pracy, a wieczory spędzał w tej niewielkiej chatce, którą przed kilkoma miesiącami udało mu się podnająć. Nie było to wymarzone miejsce do życia, ale na pewien czas miało się sprawdzić. Nie zakładał przecież, że to było na stałe. Żeby jednak coś zrobić; żeby jakoś się stąd wyrwać, potrzebował punktu, o który mógłby zaczepić. Zamiast tego, od długich miesięcy tkwił w miejscu, z czego sprawę zdał sobie przed kilkoma dniami. Gdy zupełnym przypadkiem wpadł na Jamie, wszystko jakby znów mu się posypało. I z tego właśnie powodu ani myślał o tym, by gdziekolwiek dziś wychodzić. Kiedy odezwała się do niego Hestia, zwyczajnie nie miał ochoty wyrywać się ze swoich czterech ścian, jakby w obawie przed tym, że na zewnątrz zaczną go ścigać jego demony. Zaprosił ją do siebie, uprzednio sprawdzając jeszcze zapasy w swoim barku. Zbyt często pił, ale i tym teraz nie zamierzał się przejmować. - To musi nam wystarczyć - oznajmił, kiedy kilkanaście minut po przyjściu brunetki wrócił z kuchni z półmiskiem czegoś, czego zdecydowanie nie można było nazwać pożywnym jedzeniem. Znajdowały się tam jakieś paluszki, precelki i kilka zrobionych na szybko maleńkich kanapeczek. Gabe zdecydowanie nie był mistrzem gotowania, a ostatnio nie czuł też nawet potrzeby, aby się starać. Skoro przeważnie siedział tutaj sam, zwyczajnie nie opłacało się uruchamiać kuchenki.

tłumaczka — języka hiszpańskiego
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
she's balling for a guy that's cigarette needs a light pluck up the courage and invite her nowhere good
  • 1.
Zdecydowanie nieoczekiwanym minusem zakończenia kilkuletniego związku, z którym Hestia mierzyła się przez ostatnie tygodnie, była bezsenność. Uporczywe przewracanie się z boku na bok, z czasem zamieniało się w taniec bez szans na zaśnięcie przynajmniej dłuższe niż kilkadziesiąt minut. Noc została naznaczona przerwami, w których zamiast korzystać z odzyskanej wolności i przestrzeni do układania się w różne senne pozycje, nie umiała sobie znaleźć w łóżku miejsca. Wydawało się obce, szerokie, jakby nie chciało współgrać z jej ciałem i przy tym trudno było jej się przyznać do tego, że brakowało w nim drugiego ciepła. Za nic w świecie nie stwierdziłaby, że tę pustkę mógłby wypełnić były partner, który w gruncie rzeczy znajdował się kilka kroków od niej, w pokoju gościnnym. Jeszcze kilka miesięcy temu wszystko czego potrzebowała rozpoczynało i kończyło się właśnie na nim. Teraz nie mogła przebywać w tym samym pomieszczeniu bez odczuwania irytacji wywołanej jego obecnością. Zabawne jak zaczęła dostrzegać każdy mankament jego zachowania, charakteru czy nawet sposobu wkładania naczyń do zmywarki. Wrażliwa na każdy, nawet najmniejszy szmer dochodzący zza ściany, coraz żywiej zaczęła wplątywać się w diaboliczny taniec między pościelą, aż przeniosła ciało do pozycji półsiedzącej kładąc kres swojej walce. W chwilach takich jak ta, całkowicie porzucała nadzieję na zdrowy sen i dla własnego komfortu wykonywała telefon do osoby, która prawdopodobnie jak nikt inny rozumiała jej położenie. Ostatni czas widywała Flemminga z tak ogromną częstotliwością, aż momentami miała wrażenie, że zaraz wrócą się do czasów liceum. Jednak dobrze to na nią wpływało. Bezpieczna przystań jaką dawał jej przyjaciel przypominała o tym, że już wiele kryzysów mieli za sobą i żaden z nich nie był w stanie ich rozłożyć na łopatki. Chociaż tamtejsze problemy niczym nie umywały się do tych, które obecnie były serwowane przez życie i o których na chwilę mogli zapomnieć siedząc na niewygodnej kanapie z gorzkim smakiem alkoholu w ustach. - Czy fakt, że masz więcej alkoholu niż jedzenia powinien zacząć mnie martwić? - zapytała, łypiąc wzrokiem w postawiony półmisek. Znała odpowiedź, ale nie śmiała również go oceniać. - Zawsze możemy zamówić pizzę, gdy te cudowne rarytasy wyjdą z menu. - zaśmiała się, łapiąc między palce jedną z maleńkich kanapeczek, która niemalże po jednym kęsie zniknęła z jej dłoni. Podeszła do lodówki, otwierając jej drzwi na oścież przebierała wzrokiem w poszukiwaniu niedawno wstawionych butelek. - Co powiesz na ciepłe piwo? - rzuciła, obracając głowę w jego kierunku. Czy specjalnie zaczynała od słabych trunków? Jest taka możliwość. Koneserem alkoholu nie była, musiała przygotować sobie podkład.

Gabe Flemming
powitalny kokos
capri sun
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Podobny rodzaj nostalgii towarzyszył mu przed niespełna rokiem. Nie od razu zaczął dostrzegać minusy własnego małżeństwa, ale kiedy już zdał sobie z nich sprawę, zrozumiał również to, iż te znajdowały się tam od samego początku. Klękając przed Noel na jedno kolano, ślubował jej miłość nie tylko dla jej zalet, ale też pomimo wszystkich wad. I choć ona sama przez długi czas wydawała mu się nieskazitelna – ba! Nawet w chwili, w której dowiedziała się o zdradzie, nie pokazała swojej gorszej strony. – ich związek nie był idealny. Ich dom nie był domem, o jakim Flemming marzył. Brakowało w nim ciepła domowego ogniska, biegających po schodach pociech, a często też drugiej osoby – jego żony, która raz po raz wymykała się stamtąd, by uratować komuś życie. Rozumiał to; rozumiał nie tylko istotę jej pracy, ale też pasję, którą posiadała, ale sam i tak pragnął czegoś więcej. Czy to egoistyczne, że chciał jej uwagi? Czy to złe, że pragnął, aby choć raz to jego postawiła na pierwszym miejscu? Jeśli nie, niewłaściwy był zdecydowanie sposób, w który postanowił to rozwiązać. Po dziś dzień wyrzucał sobie to, że nie podjął się rozmowy, tylko uciekł w ramiona kogoś innego. Przecież to właśnie jednym z takich mężczyzn nigdy nie chciał zostać.
Radził sobie jednak, albo raczej starał się to robić, a towarzystwo Hestii naprawdę mu pomagało. Lubił to, że mogli zaszyć się w swojej obecności w jego czterech ścianach i czasami nie musieli nawet mówić nic. Sam fakt, że była obok, jakoś go uspokajał. Pozwalał mu myśleć, że nie wszystkich od siebie odepchnął, a właśnie takiej świadomości teraz potrzebował. Nie chciał myśleć, że zawiódł każdego, kto był dla niego ważny. - Wróciłem dzisiaj zbyt późno, żeby jeszcze robić zakupy - odparł, choć oboje wiedzieli, że stan jego lodówki od dłuższego czasu nie był bogatszy. Sam starał się bagatelizować problem i obecnie potrzebował, by ona zrobiła to samo. Przez pewien czas musiał jeszcze pobyć w tym dołku, aby w końcu się z niego wykaraskać. - Chcesz powiedzieć, że gardzisz moimi paluszkami? - zapytał z przekąsem, kiedy sam usadowił się wygodnie na kanapie. Wpakował sobie do ust jeden ze zwietrzałych już lekko smakołyków, po czym nieznacznie się skrzywił. Spojrzeniem powędrował w kierunku brunetki. - Ciepłe? To prawie moje ulubione - stwierdził, a na jego ustach wymalował się zaczepny uśmiech. Chyba tylko w jej towarzystwie potrafił ostatnio się rozluźnić na tyle, aby przestało być to udawane. - To czemu dzisiaj skazałaś się na moje towarzystwo? Tylko nie mów, że się o mnie martwisz - a jeśli nawet, nie była w tym odosobniona. On przecież też chciał wiedzieć, czy wszystko było u niej w porządku, dlatego przemycił to pytanie do rozmowy. Próbował podpytać czy nie potrzebowała przypadkiem poważniejszej rozmowy. Na tę, o dziwo, potrafiłby się zdobyć.

tłumaczka — języka hiszpańskiego
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
she's balling for a guy that's cigarette needs a light pluck up the courage and invite her nowhere good
Naturalną konsekwencją każdej relacji było powolne (lub też i drastyczne) odkrywanie wad swojej drugiej, początkowo niemalże nieskazitelnej, połówki. Analizując przebieg ostatniego związku, nie mogła stwierdzić, czy istniała na to reguła, czy po prostu każde z nich zmęczone ukrywaniem się za fasadą najlepiej wyuczonego uśmiechu w końcu pokazało prawdziwą twarz. Chociaż kiedyś chciała wierzyć, że byli sobie pisani; teraz wiedziała, że stanowili najgorsze z możliwych połączenie. A przecież tak nie było, nigdy nie miało się to wydarzyć. Gdyby była odrobinę bardziej naiwna, zapewne dalej starałaby się na nowo układać puzzle w zgrany obrazek. Jednak wyrosła ze starych nawyków i przekalkulowała we własnej głowie, że jedyne co się liczy to odzyskanie spokoju. Nawet jeśli oznaczało to pójście na wojnę z byłym partnerem, co wbrew pozorom nie było łatwe i zaczynała wątpić czy kiedykolwiek wyjdzie z tego błędnego koła.
W każdym wypadku, mogła liczyć na Flemminga, chociaż odrobinę frustrował ją fakt, że zarówno jej, jak i jemu nie wyszło w związku. W końcu zawsze chciała dla swoich bliskich, jak najlepiej i jego niepowodzenie w żadnym stopniu nie dawało jej satysfakcji. Nawet jeśli teraz spotykali się znacznie częściej, zamieniłaby to na widok szczęścia przyjaciela. - Jadłeś dziś cokolwiek? - cokolwiek w rozumieniu pożywnego posiłku, obiadu innego niż zupa z torebki lub danie do mikrofali. Kawa i inne płyny również nie wchodziły w grę i miała nadzieję, że Gabe nie spróbuje okrężnie odpowiedzieć na zadane pytanie. Martwiła się o jego stan. Nie tylko psychiczny, ale i fizyczny. - Wiesz jak uwielbiam suche, zwietrzałe i twarde paluszki, ale wydaje mi się, że to za mało by alkohol dobrze się przyjął - odpowiedziała śmiejąc się pod nosem. Przynajmniej w jej wypadku spożywanie trunków na pusty żołądek mogłoby się zakończyć posiedzeniem na łazienkowych płytkach. Do wytrwałych wojowników nie należała, chociaż zawartość lodówki, którą zapełniła piwem mogłaby wskazywać co innego. Przed pójściem w kierunku kanapy chwyciła w palce dwa podłużne kufle, a w ostatniej chwili złapała leżącą na blacie ulotkę całodobowej pizzerii. Ostrożnie kładąc szkło na stoliku, przysiadła się do przyjaciela i skinęła porozumiewawczo w jego stronę, by ten zajął się otwarciem butelek. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła jak zalewa ją niekontrolowany stres wywołany jego pytaniem. Czy powinna właśnie teraz się wyżalić? - Oczywiście, że się martwię! Nie jesz, nie sprzątasz i strasznie słabo to ukrywasz - próbowała, naprawdę starała się odbić piłeczkę, jednak przed nim nie potrafiła się skrywać. Była otwartą księgą. - Po prostu ostatnio mam problemy ze snem, wiesz? Każda noc jest dla mnie koszmarem, chciałabym po prostu uciec stąd, ale nie mogę. Rozumiesz o co mi chodzi? - piła do tematu, na tyle na ile mogła. Za każdym razem, gdy chciała mu wszystko opowiedzieć, czuła jak w gardle pojawia się ogromna gula, która blokuje ją przed wydaniem jakiegokolwiek dźwięku.

Gabe Flemming
powitalny kokos
capri sun
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Najgorsze w związkach jest to, że z czasem wyciągają najgorsze cechy nie tylko z partnera, ale również z nas samych. Gabe miał okazję przekonać się o tym, kiedy ugiął się pod małżeńskimi problemami i dopuścił się zdrady. Może przed laty pasowałoby to do niego, choć tak naprawdę nawet wtedy, kiedy był jeszcze niestałym w uczuciach dzieciakiem, nie był tego bliski. Miał po prostu naturę bawidamka i przy żadnej kobiecie nie zatrzymywał się na dłużej, co zmieniło się dopiero wtedy, gdy na jego drodze stanęła Noel. To dla niej zmienił własne wartości; dla niej stał się mężczyzną, którego chciała mieć. I chyba pokochał ją przy tym tak mocno, iż perspektywa utraty jej poprzez problemy, które się między nimi zrodziły, za bardzo go przestraszyła. Zamiast rozwiązać je jak dorosły człowiek, wolał uciec w coś innego, a w ten sposób jeszcze bardziej im zaszkodził.
Mógł się tego spodziewać. Mógł domyślić się, że w końcu przejdą do tematów, które jemu samemu wydawały się niewygodne. Nie dlatego, że wstydził się przyznać, iż niekoniecznie miał ochotę na gotowanie, kiedy nikogo innego nie było obok, a raczej przez to, iż w ostatnim czasie nie lubił, kiedy ktoś okazywał mu troskę. Od czasu rozwodu czuł się z tym źle, ponieważ miał wrażenie, że wszyscy się nad nim litowali. Wydawało mu się, że w oczach swoich bliskich był osobą, która nie potrafiła poradzić sobie na własną rękę, a przecież był dorosłym facetem. Umiał o siebie zadbać, nawet jeżeli nie był w stanie zrobić tego tak dobrze, jak kiedyś robiła to jego żona. - Jem teraz - odparł więc wymijająco, a żeby udowodnić jej, iż mówił poważnie, chwycił jedną z miniaturowych kanapeczek i całą wpakował sobie do ust. Przełykając ją, uśmiechnął się szeroko. Zachowywał się jak błazen, ale czy nie od tej strony poznała go za młodu? Skoro znosiła go przez długie lata, obecnie też nie powinno jej to przeszkadzać. - W porządku. Gdzieś tu powinny być jakieś ulotki - skapitulował, a później pochylił się nawet, będąc pewnym, że spora ich ilość znajdowała się na dolnej półce kawowej ławy. Znalazł jej, w rzeczy samej, ale kiedy się wyprostował, okazało się, że Hestia i tak poradziła sobie bez niego. Plik karteczek rzucił więc na stolik. - Przecież jest czysto - obruszył się i odruchowo omiótł wzrokiem pomieszczenie. Warto wspomnieć, że kobiety i mężczyźni mieli z reguły inną definicję czystości. Dla Flemminga oznaczało to mniej więcej tyle, że nigdzie nie zalegały talerze z pleśniejącym jedzeniem. Bluza przewieszona przez fotel i chaos na stoliku zdecydowanie wpisywały się jeszcze na listę rzeczy akceptowalnych we względnym porządku. - Przecież możesz. To znaczy… Możemy razem. Jeśli potrzebujesz uciec, możemy wyrwać się gdzieś na weekend. Świat się nie zawali, jeśli ktoś inny przypilnuje sklepu, a ty chyba też przez chwilę możesz odpocząć od zleceń - zasugerował, opierając się wygodnie o poduszkę na kanapie. Ostatnim razem wyjechał gdzieś z Noel, a kiedy ta myśl w niego uderzyła, pociągnął spory łyk piwa. - Pół z szynką, pół z tym twoim śmiesznym zielskiem? - zapytał, po czym głową skinął w kierunku trzymanej przez brunetkę ulotki. Tak, sam chyba trochę uciekał od tych głębokich tematów, bo za mało jeszcze wypił. Poczucie wstydu nie pozwalało mu na trzeźwo otworzyć się nawet przed nią.

tłumaczka — języka hiszpańskiego
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
she's balling for a guy that's cigarette needs a light pluck up the courage and invite her nowhere good
Czasem nawet najlepsze pary zaliczają swój upadek; wtedy pozostają dwa wyjścia - albo razem pracują nad podniesieniem się z głębokiego dna, albo zaczynają się na tym niechlubnym padole urządzać. W jej przypadku wszelkie próby, może lepiej byłoby to określić zamiarami, poprawy kończyły się szybkim, ale za to bardzo bolesnym niepowodzeniem. Jeśli tylko jedna strona daje coś od siebie, jak można oczekiwać, że cokolwiek wróci na swoje miejsce? Relacje nigdy nie były idealne, przecież wiedzieli to doskonale, bo sami odbębnili wiele związków i miłostek. Jednak te zawody w dorosłym życiu zdecydowanie bardziej bolały, niż nieudane szczenięce zaloty.
Nie lubiła wymijających odpowiedzi. Przynajmniej nie w momencie, gdy padały one w jej stronę. Nie wtedy, gdy doskonale znała prawdę ukrywającą się za krótkimi stwierdzeniami. Zmierzyła go wzrokiem, jednym z tych gdzie przy okazji marszczyła brwi w grymasie i jako dzieciaki zawsze jej dokuczał, że przez to na czole wyskoczy jej zmarszczka. Cóż, gdyby sam nie był powodem jej lekkiej irytacji, może ten proces by ją ominął. - Gabe - rzuciła bezsilnie, nie wiedząc czy powinna wystawić mu reprymendę, czy może wszystko zostawić na jego odpowiedzialność. Nie byłaby sobą, gdyby przepuściła mu cokolwiek płazem. Jak to jest przyjaźnić się z choleryczką? - Jak tak dalej pójdzie to codziennie będę przywozić ci lunch i postaram się robić to w najbardziej obciachowy sposób - zagroziła, chociaż tak naprawdę nie mogła powstrzymać cichego śmiechu na samą myśl o szukaniu inspiracji na jedzeniową antysztukę. W końcu internet był pełny różnych dziwnych przepisów, tandetnych foremek i cudacznych pojemników na jedzenie. Jednakże był dorosłym facetem, może odrobinę przesadzała ze swoją opieką? Nie potrzebował niańki, chociaż coś w środku podpowiadało jej, że jest inaczej. Czyżby nieświadomie chciała ulokować w nim całą swoją uwagę? Czy właśnie tak uciekała przed swoim problemem? Nie mogła długo o tym myśleć, prawdopodobnie dlatego że było to bliskie prawdy. - Droczyłam się, jak na faceta to wcale nie jest źle - nie kłamała. Widziała mieszkania w o wiele gorszym stanie, z okropnie zaniedbanym podjazdem czy nieprzyjemnym zapachem. Tam czuła się dobrze, nie tylko ze względu na czystość a raczej przez atmosferę. Wszędzie lepiej, niż we własnym domu. - W sumie to ostatni raz podróżowaliśmy razem, gdy byliśmy głupimi młodziakami. Jak daleko chciałbyś uciec? - podobała jej się ta propozycja. Mały odpoczynek od Lorne dobrze by jej zrobił, chociaż istniała przy tym możliwość, że nigdy już nie będzie chciała tu wrócić. Wystarczyłoby przekroczyć teren miejscowości, by poczuła, że powietrze jest znacznie przyjemniejsze. - Niech będzie śmieszne zielsko i cienkie ciasto - odpowiedziała, po chwili przechylając szklankę z piwem. Była wybredna co do alkoholu, jednak gazowany napitek zdecydowanie musiał jej wystarczyć do przyjazdu jedzenia, później niech się dzieje wola nieba. - Gabe, jak można pozbyć się z domu faceta? Nie zakopując go w ogródku, oczywiście - uprzedziła wszelkie podobne teksty. Rzecz jasna chodziło jej wyłącznie o wykurzenie swojego eks, jak najprędzej i najlepiej z korzyścią dla niej. W takich sprawach trzeba pytać u źródła.

Gabe Flemming
powitalny kokos
capri sun
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Nie potrafił najwyraźniej oddać swoich uczuć w odpowiedni sposób. Kochał byłą żonę i wydawało mu się, że zawsze odpowiednio ją o tym zapewniał, ale rozmowa o problemach nie przychodziła mu z łatwością. Pragnął, żeby ich związek zawsze był taki, jak na początku – aby problemy omijały ich szerokim łukiem, a oni mogli po prostu cieszyć się sobą. Nie wiedział jednak, iż nierozmawianie o nich nie sprawi wcale, że te wyparują. Przekonał się natomiast o tym, że wspólna codzienność nie była tak przyjemna, jak próbowano przedstawiać to wszędzie dookoła. Miłość może i była piękna, ale przede wszystkim była też wymagająca. Potrzebowała pracy, czasu, a także wzajemnej komunikacji, która w jego przypadku zawiodła. Starał się, ale nie w taki sposób, jak powinien. Ostatecznie własnymi dążeniami doprowadził ten związek do klęski, a później, cóż, choć nie mógł odmówić Noel tego, że i ona się starała, nie byli w stanie tak po prostu wymazać tego, co się między nimi stało. Nie umiała mu wybaczyć, on zresztą chyba też nie potrafił wybaczyć sobie.
Omiótł ją spojrzeniem, kiedy w powietrzy zawisła rzucona przez nią groźba. Wszystkim dookoła próbował udowodnić, że umiał radzić sobie sam i naprawdę nie lubił, kiedy ktoś dopatrywał się w tym mankamentów. Hestia nie była jednak łatwym celem do oszustwa. Była jedną z tych osób, które znały go naprawdę dobrze, zatem granie przed nią czegokolwiek nigdy nie było jego mocną stroną. Czytała z niego jak z otwartej księgi, za co w tym momencie naprawdę jej nie lubił. A jednocześnie właśnie za to ją uwielbiał. Ona jedna umiała dać mu odczuć, że naprawdę jej na nim zależało. - Czemu mam wrażenie, że czerpałabyś z tego jakąś dziwną przyjemność? - zapytał, po czym przytknął sobie do ust butelkę z piwem, z której upił sporego łyka. Było ciepłe i niesmaczne, ale to teraz nieszczególnie mu przeszkadzało. Odkąd się rozwiódł, nawet takich rzeczy, jak schłodzenie alkoholu, nie zawsze był w stanie dopilnować. Zupełnie tak, jakby wraz z rozstaniem połowa jego mózgu przestała działać. Przecież to nie tak, że Noel robiła za niego wszystko. Teraz po prostu na tyle często zaprzątała jego myśli, iż inne kwestie, te najbardziej podstawowe, zwyczajnie mu umykały.
Teraz nie wiedział czy jej wierzyć. Uniósł ku górze jedną brew i przyjrzał jej się z powątpiewaniem, ale chwilę później uśmiechnął się wyraźnie zadowolony. Może tego właśnie potrzebował? Żeby ktoś w końcu zauważył, że jednak w pewnych aspektach sobie radził? Bez wątpienia podziałało to na niego dobrze. - Pamiętasz, jak za dzieciaka pływaliśmy pod namiot na wyspę? Właśnie tam bym pojechał. No, pod warunkiem, że nie będziesz znowu piszczeć za każdym razem, kiedy w okolicy pojawi się jakiś robal - wypomniał jej to, przez co przechodzić musiał w młodości. Kobiety pod tym względem bywały bardzo schematyczne – wystarczało, że w pobliżu ich ciała pojawiała się przyciągnięta światłem ogniska ćma, a natychmiast zaczynały panikować. Nie potrafił zliczyć, ile razy interweniować musiał w takich sprawach, a przecież to i tak zdawało się na nic. - Co? - zapytał, nagle wyrwany z zamyślenia tym pytaniem. Nie spodziewał się go, bo chociaż wiedział, że między nią, a jej byłym partnerem, nie układało się najlepiej, jakaś jego część wierzyła chyba, że jeszcze się zejdą. Może jednak się pomylił? - No wiesz, możesz spróbować zrobić tak, jak Noel. Po prostu spakuj mu walizki i wystaw je za drzwi - zasugerował, a później lekko wzruszył ramionami. Znów wychylił kilka łyków piwa. - Naprawdę chcesz się go pozbyć? - zapytał, ale nie ze zwykłej, ludzkiej ciekawości. Troszczył się o nią zwyczajnie, a jeśli dusiła się w tym domu; w jego towarzystwie, najpewniej chciałby jakoś jej pomóc. Jak – to dopiero musiałby ustalić.

ODPOWIEDZ