robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Niejednokrotnie przekonała się o tym, że była zbyt ufna, ale to i tak nie sprawiło, że zmieniła swoje podejście. Z jakiegoś powodu wierzyła, że w ludziach mogła znaleźć to, co dobre, a kiedy już to dostrzeże, wszelkie wady stracą na znaczeniu. Bruce był jedną z tych osób, choć pewnie jej bliscy stwierdziliby, że nie zasługiwał na to, aby dała mu jakąkolwiek szansę. Rzecz w tym, że Gianna nigdy nie trzymała się utartych schematów i często postępowała wbrew jakiejkolwiek logice, czego niejednokrotnie musiała żałować. Kiedy jednak znajdowała się blisko niego, nie potrafiła myśleć w ten sposób. Nie umiała zakładać, że mogłaby tego pożałować, bo niby dlaczego? Kiedy ją dotykał, przez jej skórę przemykały dreszcze; kiedy ją całował, każdy skrawek jej ciała domagał się więcej. Reagowała na niego intensywnie, a jednocześnie robiła to w tak czysty sposób, iż nie mogła przypuszczać, że w ich relacji było coś niewłaściwego. Nie chciała nawet brać tego pod uwagę, ponieważ przy nim czuła się zbyt dobrze. Czy potrafiła nazwać uczucia, którymi go darzyła? Nie, ale chciała pozwolić im się rozwinąć. Kiedy patrzył na nią w ten sposób, miała wrażenie, że było to warte zachodu. - Mogę już zacząć? Tak na wszelki wypadek - zaproponowała, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Chwilę później na dolnej wardze zacisnęła zęby, nie przestając wpatrywać się w jego oczy. Gdy to robiła, całe zło znikało, a ona nawet nie śmiała wracać myślami do tego, jak ich relacja wyglądała przed kilkoma tygodniami. Nie musieli przecież zacząć idealnie, bo najważniejsze było to, że teraz było między nimi coś dobrego.
Nie umiała zwalczyć tego grymasu. Nie była w stanie zetrzeć z twarzy uśmiechu, kiedy nagle – po raz pierwszy chyba – wszystko było między nimi dobrze. A gdy wspomniał o randce, kąciki ust Gianny powędrowały jeszcze wyżej. Jak tak dalej pójdzie, policzki zaczną boleć ją od tego, jak często się przy nim cieszyła! - Myślę, że wyglądamy całkiem dobrze. Przynajmniej dopóki to limo nie pojawiło się jeszcze pod twoim okiem - stwierdziła, a opuszkami palców przesunęła po miejscu, w którym skóra jego twarzy była delikatnie zaczerwieniona. - Ale jutro brzmi dobrze - dodała, po czym lekko pokiwała głową. Zaraz też zsunęła dłoń po jego ramieniu, aby chwilę po tym ująć jego rękę. Skoro najgorsze mieli już za sobą, mogli teraz spokojnie się stąd urwać. I szczerze? Pomimo całego tego chaosu, była naprawdę szczęśliwa, a wszystko to za sprawą mężczyzny, który był obok.

[akapit]

KONIEC

bruce donoghue
ODPOWIEDZ