komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Obiecywał jej, że między nimi po seksie nic się nie zmieni. Z tego co wiedział, to jej wiarołomny narzeczony nadal nie wrócił do miasta, więc tak naprawdę ich grzech miał zostać pogrzebany na zawsze. Poza tym oboje nie mieli się czego wstydzić. Byli dorosłymi ludźmi, którym zdarzyło się upaść w swoich ramionach. Musiałby skłamać, gdyby stwierdził, że mu się to nie podobało. Wręcz przeciwnie, było tak ożywiające, że często pamięcią powracał do tych chwil. Nigdy jednak nie łaknął powtórki, bo nie znosił tego typu akcji. Zawsze groziły one możliwością zobowiązań, a do nich nigdy nie przywykł. Tahnee stała się więc w jego życiu czystym wspomnieniem i naiwnie sądził, że tak zostanie. Ba, ten status quo mu szalenie odpowiadał.
Tyle, że zdarzył się wypadek. Tak nazywał zderzenie w remizie, choć zdecydowanie wypadkiem ono nie było. Chodziło raczej o pobicie przez Autumn, które uświadomiło mu ponurą prawdę o wydarzeniach sprzed kilku tygodni. Ból był przez to tak dotkliwy, że nie umiał go zagłuszyć żadną ilością alkoholu. Kokainę zostawiał sobie na ponure rano, choć gdy wtoczył się pod mieszkanie swojej byłej kochanki, stwierdził, że to był błąd. Powinien zrobić wręcz wszystko, by odciąć się od wspomnień, które nawiedzały jego głowę. Czuł, że po tym wszystkim będą potrzebne mu egzorcyzmy, a najgorszym był fakt, że on, Dick Remington we własnej osobie tego dokonał.
Nie był pewien czy nie zacznie znowu wymiotować jej na klatce, więc wahał się z naciśnięciem dzwonka, ale wreszcie całym ciałem się na nim położył budząc nie tylko Tahnee, ale pewnie wszystkich mieszkańców tego durnego bloku.
Gdy zaś dziewczyna otworzyła drzwi, zwalił się w jej ramiona całym ciężarem czując, że jeszcze chwila, a zwariuje. Jeśli kiedykolwiek Richard miał osiągnąć w swoim życiu punkt krytyczny to właśnie był ten moment i pewnie mógłby wybrać lepszego świadka tego wydarzenia, ale tak naprawdę nie zostało zbyt wielu ludzi, którzy dostrzegali w nim jakieś pozytywne cechy.
Walker zaś pomimo otoczki policjantki kojarzyła mu się z ciepłem i choć zdawał sobie sprawę, że to roztkliwienie pewnie wynika głównie z ostatniego orgazmu w jej obecności, nie mógł sobie tego wybić z głowy. Dlatego teraz to w niej szukał ratunku i zatapiał się w jej ciele, zupełnie jakby nie minęły tygodnie podczas których nie odzywali się do siebie. Najwyraźniej czas dla ludzi pijanych i zdesperowanych tracił zupełnie na znaczeniu i był tego najlepszym przykładem.
- Ratuj - pachniał jakby nie brał prysznica od dawna, a zapach wódki roztaczał woń intensywniejszą niż jego woda kolońska.
Pieprzony Armani, te perfumy wcale nie były takie trwałe jak obiecywali.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Prawdę powiedziawszy, to Remington jakoś specjalnie nie skłamał z tym, że ich relacja się nie zmieni po tym małym grzeszku, który popełnili. Jakby nie patrzeć, zanim się rozstała z Bartem, Dick był dla niej „kumplem narzeczonego”, którego czasem widywała na imprezach, jeśli na jakąś wspólnie poszli. Nie posiadali jakoś specjalnie bliskiej więzi, a ta jedna noc była zwykłym w świecie wybrykiem, o którym Walker już dawno zapomniała, zajmując się zupełnie innymi rzeczami w swoim życiu. W końcu mogła wrócić do pracy – stwierdzili, że w sumie to wystarczająco długo była już na tym przymusowym urlopie – od jakiegoś czasu zaczynała mieć też swego rodzaju życie osobiste, o co zapewne wiele osób by ją nie posądziło. Koniec końców, mimo ciężkiego początku po rozstaniu, nie żałowała podjętej decyzji i uważała, że to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Dzięki rozstaniu w końcu wiedziała, czym był spokój. Między nią a Bratem zawsze było dużo ognia, godzenia się w wybuchowy sposób i tak na okrągło. Teraz mogła zadbać o siebie, swoją kondycję psychiczną… i czuła się zdecydowanie lepiej jako singielka. Bez wątpienia po tylu latach bycia w związku, potrzebowała pobyć trochę sama.
Tak się akurat składało, że Walker poszła spać stosunkowo nie dawno, bo była na imprezie urodzinowej znajomej, przez co wróciła do domu późno. Nie była jakoś specjalnie pijana, nie piła wiele, ale zdecydowanie zmęczona tańczeniem i ogólnie dużą ilością zabawy, więc ostatnią rzeczą jakiej teraz by chciała, to pobudki. Niestety, pomimo usilnej próby ignorowania dzwonka, ktoś wciąż się do drzwi dobijał, więc zmusiła się do wstania z łóżka. Założyła na nogi kapcie i poszła otworzyć te drzwi, nie przejmując się tym, że była jedynie w majtkach i przydużej koszulce, która jednak ledwo zasłaniała jej tyłek.
Dick? – wydusiła z siebie. Ostatnią osobą jaką się spodziewała w progu swojego mieszkania był Remington. I to na dodatek w takim stanie. Złapała go, nie mając jakiś większych problemów z utrzymaniem ciężaru Richarda – chodziła przecież po coś na siłownię. Zaraz potem do jej nozdrzy dotarł zapach alkoholu, wymieszany z wodą kolońską i zwykłym smrodem człowieka, który się nie kąpał od cholera wie jak dawna i o mało co ją nie zemdliło, a miała naprawdę żołądek ze stali. – Ja pierdolę, Remington... – To był jedyny komentarz, który miała na chwilę obecną.
Wciągnęła go do mieszkania, kopnięciem zamykając za nimi drzwi, by następnie poprowadzić go do swojej łazienki, a następnie usadowiła na taborecie pod prysznicem… I nie czekając na jakiekolwiek jego reakcję, po prostu wzięła słuchawkę od prysznica, którą skierowała w jego twarz (choć na tyle daleko, co by ciśnienie mu reszty zębów nie wybiło) i po prostu potraktowała strumieniem zimnej wody na ocucenie.
Wykąp się. Chyba mam jeszcze jakieś ciuchy po Barcie w szafie, zaraz ci przyniosę. Jak się doprowadzisz do porządku, to mi wyjaśnisz coś ty kurwa z sobą zrobił – odparła tonem nie przyjmującego żadnego sprzeciwu… i po prostu wyszła z łazienki. Zdecydowanie nie miała zamiaru z nim rozmawiać, gdy wyglądał niczym totalny menel. I tak śmierdział.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Historią jego życia był fakt, że większość kobiet mimo wszystko traktowała go bardzo płytko. Póki był dostępny to korzystała z jego uroku i hojnie wyposażonych bokserek wedle własnego widzimisię, a potem znikała i nie odbierała jego telefonów. Tak właściwie to rzadko kiedy nawet dzwonił, bo wiedział, że jest dobrym mężczyzną na raz i żadna, porządna kobieta w życiu nie wiązałaby z nim swojej przyszłości. Kiedyś go to nawet uwierało i próbował to zmienić, ale zazwyczaj przegrywał w przebiegach. Musiał przyznać, że jest zbyt żałosny i niepoukładany, by zgrywać idealnego kawalera na dłużej niż jedną noc.
Zazwyczaj to był gratis, który mógł oferować zawsze i wszędzie, ale po tym okresie próbnym pełna wersja rozczarowywała. Nadal zmagał się z taką ilością demonów, że mógłby założyć album na swoje traumy i kolekcjonować je jak znaczki. Nie dziwił się więc Walker, że nagle po prostu poszła do przodu, a jego wykreśliła z listy ewentualnych znajomych.
Gdyby udało mu się wówczas popełnić samobójstwo, to zapewne wpadłaby na pogrzeb i przyniosła ładną wiązankę, ale nic poza tym. Nawet łezka nie spadłaby z jej pięknego oka, bo nie liczyła na powtórkę, choć przecież w łóżku było im tak dobrze.
Nie o tym myślał jednak, gdy wbił się na jej kwadrat w środku nocy i próbował złapać kontakt z jej ramionami, choć grawitacja odnosiła zwycięstwo i ledwo mógł utrzymać się na nogach.
Tej nocy wypił sporo, ale był przekonany, że to i tak za mało, by dostatecznie oczyścić się z win. Próbował nawet tej sztuczki z wodą święconą i egzorcyzmami, ale przepędzono go z kościoła i zanim się obejrzał, znalazł się tutaj i rozwiewał woń przegranego mężczyzny w salonie policjantki i byłej narzeczonej swojego kumpla.
Śmieszne, ale akurat o nim już zupełnie nie myślał. Być może dosłowne wyruchanie jego narzeczonej (i to kilkukrotne) zmiotło z jego myśli tego człowieka. W innych okolicznościach mógłby nawet triumfować, ale nie teraz, gdy był wrakiem i gdy Tahnee musiała zaciągać go prosto pod prysznic.
- Tam cię jeszcze nie brałem - mruknął rozbawiony, ale był świadom, że z seksu dziś nici. Już raz mu się pozwoliła uwieść, gdy zgrywał ofiarę. Teraz jednak przypomniał bardziej bezdomnego z dworca, a to zdecydowanie nie było jej fetyszem. Pozwolił jednak polać się wodą i wstał wreszcie na równe nogi. - Nowe ciuchy to dobry pomysł - pochwalił ją, ale tylko dlatego, że chciał zostać sam.
Nienawidził garderoby Barta, była zupełnie niewyszukana i pozbawiona smaku i musiał się doprowadzić do tego stanu, by z niej coś założyć. Mimo wszystko jednak potrzebował na chwilę się zastanowić, więc dosłownie wyrzucił ją spod prysznica i sięgnął po jakiś damski żel pod prysznic.
Przynajmniej będzie pachnieć fiołkami, gdy wyzna jej swoje przewinienia i gdy Tahnee stwierdzi, że wyrzuci go z domu. W końcu to co zrobił, było tak niewybaczalne, że przez dłuższą chwilę skupiał uwagę na kablu od prysznica.
A gdyby tak zawisnąć?
Jego obecność w łazience przedłużała się, choć nadal nie podjął ostatecznej decyzji o śmierci.
Pieprzony tchórz, ceniący siebie ponad wszystko, zawsze i wszędzie.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Jakby nie patrzeć, relacje były dwustronne. Czy Tahnee potraktowała Dicka płytko? Zapewne, jednakże z jego strony również nie było jakoś specjalnie inicjatywy, żeby się spotkać na browara i pooglądać mecze jak jeszcze za czasów, gdy była z Bartem. To co między nimi się stało, Walker traktowała jak swoiste katharsis, które pozwoliło jej zrozumieć, w jak chujowym związku tkwi i jeśli nie chce zmarnować swojego życia, to musi go jak najszybciej zakończyć. To było swoiste oczyszczenie, zamknięcie pewnego rozdziału w życiu, który się zamknąć obawiała z wielu powodów. I jak Remingtonowi była po części wdzięczna za „pomoc” w procesie olśnienia, tak… cóż, nie bardzo wiedziała jak dalej ich relacja miała się potoczyć. Bo przed tym jednorazowym numerem, tak naprawdę żadnej relacji ze sobą nie mieli. Tak więc, można powiedzieć, że spełnili obietnicę, że zostanie „po staremu”.
Mimo wszystko dotarły do niej wieści o tym, że Remington dostał posadę komendanta – jakby nie patrzeć, służby to było dosyć hermetyczne środowisko i szybko się wszelkie wieści rozniosły. Może nawet mu i wysłała jakiegoś esemesa z gratulacjami, bo w sumie wypadało, jednak nie wpadła do niego na chatę z butelką whisky, by oblać sukces. Może dlatego, że miała wrażenie, że nie do końca dostał tę pozycję ze względu na swoją ciężką pracę. Bądź była zajęta… innymi osobami.
Z Tahnee kawałek baby był przez co jakoś utrzymywała Remingtona względnie na nogach, nie zmieniało to jednak faktu, że cholera, był ciężki. I grawitacja ani trochę nie pomagała w tym, żeby go do tej cholernej łazienki zanieść. Słysząc jego komentarz, wywróciła jedynie oczami, nie mając nawet siły na gadanie z pijanym i cholera wie jeszcze jakim typem. Zaczęła się zastanawiać, czemu po prostu nie zadzwoniła do swoich kumpli z roboty, żeby wzięli go na dołek. Miała chyba zbyt dobre serce.
Tylko nie marnuj za dużo wody – odrzekła, by wyjść z pomieszczenia i pójść mu po te cholerne ciuchy. Nic nadzwyczajnego – dres i normalny w świecie T-shirt, jednakże musiał się tym zadowolić, bo nic innego po ludzku nie miała. I tak cud, że jeszcze się jakieś rzeczy po Barcie w jej szafie zachowały.
Czekała chwilę pod drzwiami, jednakże woda się lała i lała, on nie wychodził… I nie zamierzała w sumie dłużej się patyczkować. Jego gołe dupsko już widziała, więc nie robiło to Tahnee większej różnicy. Mimo wszystko zapukała.
Liczę do pięciu i wchodzę! – ostrzegła jednak najpierw, by zacząć odliczanie. I gdy padła magiczna „piątka”, po prostu nacisnęła klamkę.
Pytanie, czy przypadkiem Dick nie postanowił się w tej łazience zamknąć?

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Musiał być jej wdzięczny za to, że nie liczyła na przysłowiowe więcej. Przeżył już w swoim życiu kilka sytuacji, gdzie po przypadkowym seksie ktoś już szykował dla nich ślub, więc to było całkiem ożywcze. Podejrzewał, że głównie brało się to stąd, że mimo wszystko Tahnee znała go na tyle, by wiedzieć, że jest kiepskim materiałem nie tylko na chłopaka, ale i przyjaciela. Przez to żadne z nich nie żyło w iluzji i nie starało się reanimować relacji, która tak naprawdę z góry została skazana na porażkę. Tyle, że ta wdzięczność jednak nie okazała się dozgonna, bo zamiast zawracać głowę komuś, komu na nim zależy, zjawił się tutaj.
Pewnie z najbardziej prozaicznego powodu pod słońcem- nie miał nikogo, kogo określiłby mianem przyjaciela. Swojego czasu zrobił absolutnie wszystko, by tego typu relacje podeptać i nawet jej były narzeczony stał się obecnie jedynie dziurą w jego skomplikowanym życiorysie. Musiał to doliczyć do listy swoich porażek życiowych, które tego wieczoru zamieniały się w jedną, monstrualną, czarną dziurę, która była gotowa go pochłonąć. Z tego też powodu nie słuchał jej gadek o ekologii czy też ekonomii i nie dbał wcale o to, ile cennych litrów wylewa prosto do brodzika czując, że najwyższa pora się wyłączyć.
Nie miał na myśli nawet naćpania się, choć zapewne to sprawiłoby, że byłoby mu nieco lżej. Chodziło o coś bardziej permanentnego i śmierć z pewnością taka była. Nie sądził, że kiedyś stanie przed takim wyborem, ale nie sądził również, że dopuści do czegoś tak okrutnego. Po raz kolejny po prochach zrobił coś niewybaczalnego i nie potrafił sobie tego poukładać. Nie, gdy z kolejnym zimnym prysznicem trzeźwiał i powracało do niego wspomnienie tamtych chwil i tego zamroczenia.
Nie nazywał nadal tego inaczej, zupełnie jakby wypowiedzenie pełnej nazwy tego okrucieństwa miało sprawić, że wszystko stanie się realne. Nie chciał tego- potrzebował nadal amnezji, nadal przekonania, że to był bardzo chory i niedobry sen, a tego nie ma.
Jak i pukania i otwierania drzwi przez Walker. Nie zamknął. Pragnął, by znalazła ciało. Może ktoś wybaczyłby mu po śmierci i nawet miałby ładny pogrzeb. Ewidentnie jeszcze nie wytrzeźwiał, skoro takie myśli przebiegały przez jego głowę.
Jak i chęć zaciągnięcia Tahnee pod prysznic i wtulenia się w jej nagie ciało.
Orgazm to też mała śmierć, prawda?
- Oddam ci za tę wodę - zakręcił kurek i spojrzał na nią nieprzytomnie.
Najchętniej opowiedziałby jej wszystko, ale czy zrozumiałaby?

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Prawdę powiedziawszy to Tahnee po Barcie miała trochę dość związków i chciała odpocząć – bycie singielką naprawdę jej pasowało, pozwoliło skupić się na sobie, a nie ciągle na tej drugiej osobie. I jak z Dickiem po tym wszystkim nie utrzymywali zbytnio kontaktu, nie licząc od czasu do czasu spotkania się na jakiejś akcji, zanim Dick został komendantem. Nie zmieniało to jednak faktu, że Walker była wdzięczna mu za tamtą „przygodę” i uświadomienie jej, że tkwi w pewnej beznadziei, z której powinna zdecydowanie czym prędzej się wydostać. Gdyby nie on, to cholera wie czy nadal by nie była wieczną narzeczoną.
Jakby się tak zastanowić, to w tej kwestii byli podobni. Tahnee również nie miałą zbyt wielu znajomych, choć z trochę innych względów aniżeli Remington. Po prostu przez całe życie kolegowała się z przyjaciółmi swojego narzeczonego, więc automatycznie po ich rozstaniu, drogi się rozeszły. Ostatnio jednak nadrabiała, całkiem przypadkiem poznała pewną szaloną blondynkę, z którą robiła wszystko to, czego robić nie mogła za czasów narzeczeństwa – babskie wypady, imprezy w klubach i tak dalej. Było całkiem ciekawie i Walker miała nadzieję, że uda się jej z Joy bliżej zaprzyjaźnić.
Uciekanie przed problemami było ostatnią rzeczą, jaką powinno się robić – jednakże w większości przypadków ludzie tego po prostu nie widzą i potrzebują czasu by to zrozumieć. Dick się bał stanąć twarzą twarz z demonem, którego sam stworzył… I tak długo, jak tego nie zrobi, to nie będzie w stanie sobie wybaczyć, albo chociaż spróbować to zrobić. Z drugiej strony czy czyn, którego dokonał był w ogóle warty wybaczenia?
Nie trzeba, ogarnij się i pogadamy – odparła, wychodząc z łazienki by następnie skierować swoje kroki do salonu. Pewnie w normalnych okolicznościach polałaby mu jakiegoś alkoholu, ale widząc w jakim stanie przyszedł, zdecydowanie nie zamierzała tego robić. Zamiast tego wrzuciła do wody kilka kapsułek multiwitaminowych i jak Remington w końcu pojawił się w salonie ze swoimi czterema literami, podała mu szklankę. – Raczej nie pomoże, ale nie zaszkodzi. Na kaca. – Choć na moralnego zdecydowanie nie zadziała, ale to raczej kwestia oczywista; Walker westchnęła ciężko i usiadła na kanapie i skinęła głową, wskazując Dickowi fotel naprzeciwko, by tam usiadł. Niemal niczym na terapii. – Powiem ci, Remington, że denatka którą oglądałam parę dni temu wyglądała niewiele gorzej od ciebie, a spędziła tydzień w kostnicy. Tak więc… co się dzieje? – zapytała bez ogródek, bo nie zamierzała z nim się bawić w small talk i pytać jak tam mu się życie wiedzie i czy podoba mu się ciepła posadka komendanta.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie sądził, że tak się to skończy. Zazwyczaj po zrobieniu czegoś złego po prostu przechodził nad tym do porządku dziennego. Nie był zbyt dobry w wyrzutach sumienia. Miał nawet wrażenie, że nie posiada tej przysadki w mózgu, odpowiedzialnej za ich tworzenie. Był pod tym względem absolutnie kaleki i musiał przyznać, że dotychczas żyło mu się dobrze w ten sposób. W końcu inaczej nie spojrzałby w oczy kumpla, któremu przeruchał narzeczoną ani też nie zaprzyjaźniał się z dziewczyną, którą chciał powiesić. Mimo wszystko jednak potrafił utrzymywać się na powierzchni i udawać, że nic wielkiego się nie stało.
Może tylko trzeba było mu do tego ekstra gramów kokainy, ale przetrwanie było najważniejsze. Był jak ten wybitny drapieżnik, który usiłuje się wykaraskać z każdego rodzaju tarapatów.
Do tej pory się udawało, ale szczęśliwa passa Richarda Remingtona, pieszczotliwie nazywanego Dickiem oficjalnie skończyła się pod tym prysznicem, gdy całkiem realnie dywagował nad samobójstwem, bo powoli docierało do niego, że kogoś skrzywdził.
Ba, doprowadził do czegoś tak potwornego, że kompletnie wyparł to ze swojego pijackiego umysłu, a obecne flashbacki rozwalały mu mózg. Jak w takim razie miał zachować zdrowe zmysły?
Jak zombie powlókł się do salonu, gdzie czekały na niego witaminy. Przewrócił oczami, bo tak, spodziewał się alkoholu. Zapewne to sprawiłoby, że jakoś bardziej gładko szłaby mu historia. A może tego typu baśnie nie powinny iść prosto i z polotem? Może były za brudne i ordynarne, by je upiększać?
Usiadł na fotelu i z przepraszającym wzrokiem wyjął papierosa, który znalazł się między jego zębami.
- I tak jestem przystojny jak młody bóg. Jakaś laska mi wkładała rękę w rozporek w twojej windzie - wzruszył ramionami, zupełnie jak on potrzebował tego small talku. Musiał się zaprawić zanim wyzna jej coś, co sprawi, że zapewne go znienawidzi. Nie przypuszczał jeszcze jak bardzo. Papieros dymił dłuższą chwilę, gdy wreszcie spojrzał na nią.
- Zrobiłem komuś krzywdę. Kobiecie - poprawił i przymknął oczy, bo wspomnienia, które go uderzały, autentycznie sprawiały mu niesamowity ból. Tak wielki, że aż cały drżał, a to był dopiero początek. - Kurwa, musiałem komuś o tym powiedzieć, ale to bardzo zły pomysł, bo jesteś gliną i możesz mnie aresztować i spędzę życie w więzieniu za gwałt, a przecież ja tak bardzo tego nie chciałem. Poniosło mnie, myślałem, że jej się spodoba, ale się wyrywała… Niewiele więcej pamiętam - tylko ten szczegół zapamiętał najlepiej i odtwarzał go w kółko jak kiepski film. Saskia nie chciała, bo płakała i zdecydowanie nie były to łzy szczęścia, co czyniło z niego absolutnego potwora. Jak on teraz mógł się z tego wszystkiego wyplątać?
Jak zapomnieć i powrócić do stanu, gdzie wyrzuty sumienia były jedynie ponurą abstrakcją w jego wykonaniu? Czy istnieje w ogóle jakiś sposób na to?
Dobrze wiedział, że już było to awykonalne.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Trzeba przyznać, że Tahnee zawsze była trochę pod wrażeniem ludzi, którzy nie mieli w sobie grama poczucia winy za złe rzeczy, które zrobili. Jako stróż prawa wiele razy widziała sytuacje, gdzie przestępca nie tylko mówił, że nie żałuje, a jeszcze twierdził, że zrobiłby tą samą rzecz raz jeszcze. Walker nie wiedziała jakim potworem trzeba być, by takich rzeczy się dopuścić i nie być zjadanym przez wyrzuty sumienia do końca życia. Czasami zdarzały się wypadki, działania w afekcie – to było coś do zrozumienia i zwykle po takich osobach było widać, że żałują. Zabłądzić mógł w swoim życiu każdy, najważniejsze jednak wziąć konsekwencje swoich czynów na klatę i je odpokutować.
Pytanie, czy Richard będzie do tego zdolny?
Alkoholu u niej w domu było zawsze pod dostatek, jednakże stan, w którym Dick się znajdował i przyszedł do niej świadczył, że mu takowego się podawać nie powinno i że miał zdecydowanie jakiś poważny problem. Nie chcąc jednak wyjść na bezduszną kobietę, która nie chce pomóc biednemu człowiekowi w potrzebie, przyszykowała te witaminy. Miała wrażenie, że to było jedno z nielicznych źródeł jakichkolwiek wartości odżywczych, jakie Dick przyjął.
Gdzie w jebanym Tingaree znalazłeś windę? – odparła, nieco ironicznie. Wiedziała doskonale, że tylko w ten sposób się zgrywał, ale… no mieszkała w domku, w dzielnicy aborygeńskiej. W domku, który odziedziczyła po babci. Ciężko byłoby tu znaleźć windę.
Na kolejne jego słowa nie zareagowała jakoś specjalnie. Dick Remingotn, pogromca dziewiczych serc. Wcale się nie zdziwiła, że jakąś skrzywdził, aczkolwiek pierwsze co przyszło jej do głowy, że było to jakoś powiązane ze strefą emocjonalną – dał jej kosza, gdy biedulka już zaczynała planować ślub, zdradził ją czy coś w ten deseń. Tego, co dla niej jednak szykował się nie spodziewała z jednej prostej przyczyny: wiedziała, że z Richarda jest kawał gnoja, chuja i zapewne niejedna babka w Lorne Bay (i nie tylko) chciałaby go wykastrować, ale… nie posądziłaby go, żeby był w stanie posunąć się do takich kroków. Tak więc, z każdą sekundą i słowem wypowiadanym przez Dicka, lekkie zatroskanie stanem mężczyzny na jej twarzy zaczęło się zmieniać – najpierw na powagę, potem pojawiło się niedowierzanie i szok, a na koniec… obrzydzenie.
Ja pierdole, Remington – rzekła, nie kryjąc się w ogóle z tym, jak się właśnie czuła. Mógł usłyszeć te obrzydzenie w jej głosie, na które jednak w pełni zasługiwał. – Z wielką chęcią bym cię zamknęła w areszcie, ale bez oficjalnego zgłoszenia ze strony tej biednej dziewczyny nic zrobić nie mogę. – A szkoda, bo zdecydowanie na to zasługiwał i może w jakikolwiek sposób przemówiło mu to do rozsądku. Walker wstała z kanapy, stwierdzając, że na trzeźwo nie będzie w stanie z nim jednak rozmawiać, więc poszła po whisky, którą nalała sobie do szklanki i wypiła jednym łykiem zaraz przy barku. A potem nalała sobie drugiej, aczkolwiek Remingtonowi nie przyniosła. – I co zamierzasz dalej z tym zrobić? – zapytała. Nie miała ochoty na rozmowę pod tytułem „czemu nie przestałeś”, „co w ciebie wstąpiło”, bo by chyba się porzygała na miejscu.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie czuł się złym człowiekiem, ale wątpił czy ktokolwiek się czuje. Zazwyczaj przecież mordercy czy kaci wymyślali sobie odpowiednie preteksty bądź usprawiedliwienia. Zawsze winnym było spaprane dzieciństwo, nadużycia seksualne bądź głód sławy, który sprawiał, że nie cofnęliby się przed nim. Już pomijał kwestie używek, które od zawsze były wygodnym wytłumaczeniem. Wiedział jednak, że obwinianie wszystkiego wokół jest swoistym brakiem szacunku dla Saskii i próbował tego nie robić, choć miał wrażenie, że przychodzi mu to z trudem.
Głównie dlatego, że czuł się podle i w grę wchodziły jednak olbrzymie wyrzuty sumienia. Takie, których nie czuł nawet po zakatowaniu swojej partnerki i utracie przez nią dziecka. Nie do końca wiedział czym te wydarzenia się różnią. Podejrzewał, że po prostu chodzi o kwestię doświadczenia. Jeszcze rok temu był zupełnie innym człowiekiem- bardziej bezmyślnym i egoistycznym. Odwyk, kariera zawodowa, perypetie z kobietami jego życia otworzyły mu oczy i stał się bardziej wrażliwy, ale wcale mu się to nie podobało.
Nie, gdy czuł się tak źle z samym sobą i zupełnie nie wiedział jak to rozegrać. Pewnie dlatego działał wręcz na ślepo i zjawiał się tutaj licząc chyba podświadomie na to, że Tahnee okaże się wzorowym stróżem prawa i zakuje go w kajdanki, a potem straci na gilotynie.
Czy w Australii w ogóle istniało coś takiego jak kara śmierci?
Zapewne wiele by to ułatwiło.
- Może ci dobudowali - oczywiście, że z windą żartował, właściwie to silił się na kiepski dowcip, zupełnie jakby chciał odciągnąć tę chwilę prawdy. Wiedział, że odtąd zmieni do niego stosunek i straci kolejną osobę. Ta akurat zawsze widziała w nim same pozytywy, więc utrata bolała go jak nigdy. Zasłużył wprawdzie na gorsze rzeczy, nawet na wypędzenie, ale egoistycznie chciał, by Walker nadal go lubiła.
Zdecydowanie było to żałosne, zwłaszcza gdy wzięło się pod uwagę, co zrobił.
Nie musiał jednak czekać długo na jej odpowiedź i na reakcję, którą wyczytał w jej oczach zaraz po tym, gdy uświadomił jej, co zrobił. To był moment, ale to spojrzenie pełne obrzydzenia miał zapamiętać do końca życia. Kolekcjonował je, a potem brał kokainę i się nimi zadręczał bez końca. Na odwyku nie musiał wybierać, bo dopadały go wszystkie i łapały za szyję tamując oddech. To było jego prywatne piekło, ale zdawał sobie sprawę, że nikt by w takie nie uwierzył. Ludzie chcieli konkretnej kary, a nie pieprzenia o świeżo odkrytych wyrzutach sumienia.
Nie dziwiło go więc pytanie dziewczyny. Trzeba było poszukać jasnej odpowiedzi, ale takiej on nie miał.
- A co mam zrobić? - spojrzał na nią i pokręcił głową. - Czy jestem w stanie zrobić cokolwiek, by sprawić, że ona poczuje się lepiej? Chyba, że znajdę Doktora Who i cofnę się w czasie - może niepotrzebnie szarżował z ironią, ale dla niego sprawa była od startu przegrana, a on…Będzie musiał żyć z tym koszmarnym poczuciem winy i wstrętu do samego siebie.
Tego był pewien.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee jako policjantka widziała wiele zła… i prawdę powiedziawszy po tym wszystkim wiedziała jedno: nic nie było czarno – białe. Jak szła do szkoły policyjnej to z poczuciem misji i przekonaniem, że przestępstwo jest przestępstwem, niezależnie od motywu. Potem rzeczywistość dosyć mocno ją zweryfikowała. Jak mogła bowiem uważać, że zabójstwo męża, który znęcał się nad żoną wiele lat było na równi z kimś, kto popełnił morderstwo z zimną krwią? W teorii – obydwoje zabili, ale ta pierwsza osoba była w oczach Walker ofiarą, która w końcu powiedziała dość, a drugi po prostu zwykłym zwyrodnialcem.
Kim zaś był obecnie Remington w oczach pani sierżant? Zdecydowanie było mu bliżej do mordercy z bez skrupułów, aniżeli ofiary, nawet jeśli sam Dick nie bardzo chciał się do tego przyznać i próbował znaleźć jakieś wytłumaczenie dla swojego haniebnego zachowania, której jej się po prostu nie mieściło w głowie.
Gdyby mogła to z wielką chęcią zakułaby go w kajdanki i osobiście wrzuciła do aresztu. Jednakże nie było to możliwe, bo po pierwsze – Dick przyszedł do niej prywatnie, nie składał więc żadnych oficjalnych zeznań w tej sprawie. Tak samo dziewczyna, której to zrobił się do nich nie zgłosiła, więc tak naprawdę nie mieli żadnej podstawy, by go zatrzymać. To sprawiało, że Tahnee ściskało w żołądku z obrzydzenia, ale… co mogła zrobić? Próbować się co najwyżej powstrzymywać, by nie przywalić mu w twarz, bo na to zasługiwał.
Nie skomentowała jego żartu, który był jedynie odciągnięciem uwagi od głównego problemu. Zwłaszcza, że Walker zdecydowanie nie była teraz w humorze do żartowania, nie w obecnej sytuacji i nie z Richardem będącym w stanie mającym wiele do życzenia. Jak tak na niego patrzyła, to trochę jednak bawiła ją ironia losu. Bardzo często ludzie, którzy mają wszystko, możliwości, koneksje, pieniądze się staczają na same dno… a Dick był bardzo reprezentatywnym przykładem tego.
Obrzydzenie nie było spowodowane alkoholem, czy nawet potencjalnym użyciem dragów… bo w sumie to Tahnee miała dosyć liberalne podejście jak na policjantkę w tej kwestii i uważała, że tak długo, jak kogoś się po drodze nie krzywdzi, to niech każdy robi ze swoim ciałem co chce. Problem jednak polegał na tym, że tak nie było w przypadku Remingtona i to właśnie jego czyny wobec tej biednej dziewczyny ją obrzydzały.
Zgłoś się dobrowolnie na policję, wyciągnij hajs i zapłać za terapię, bo będzie zdecydowanie jej potrzebować… chociaż spróbuj pokazać, że kurwa żałujesz, nawet jeśli nie będzie chciała cię w swoim życiu, to może uda ci się nie wyjść na skończonego chuja. – Nie była w stanie w pełni tego stwierdzić, ale wnioskując po jego słowach, to raczej się nie kontaktował z nią od czasu tego „zdarzenia”, co w oczach Walker było jeszcze bardziej paskudne, że nawet nie próbuje jakoś tego odpokutować.

dick remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tak naprawdę nie potrzebował osądu całej sytuacji. Był na tyle świadomym człowiekiem- wbrew pozorom- by zdawać sobie sprawę do czego się dopuścił. Wcześniejsze jego czyny często były żałosnym przekroczeniem granicy moralności, ale to, co stało się z Saskią…Nie miał siły patrzeć nawet na siebie w lustrze, więc to musiało być coś okrutnego.
Głupotą jednak byłoby stwierdzenie, że rozumie jej ból i wie co przeżywa. Nie miał zielonego pojęcia jak to jest być tak upokorzoną i absolutnie zdeptaną przez kogoś, komu się ufało. Dopuścił się czegoś niewyobrażalnego i dlatego powziął najbardziej niekonwencjonalne środki, na jakie było go stać.
Zazwyczaj bowiem przy tego typu sprawach zwracał się do ojca, a potem rodzinnego adwokata, który zasypywał go paragrafami i doprowadzał do tego, że wina wydawała mu się mniejsza. Niesamowite, że jednocześnie nie wnikał w to, że ten człowiek chroni największych zwyrodnialców. Ta podwójna moralność pozwalała zazwyczaj spać Remingtonowi po nocy…i choć zrozumiał to za późno, sprawiała, że moralność przestała być dla niego istotna. Rozpasał się w swoich czynach głównie dlatego, że nie było dla niego adekwatnej kary. Niestety, ale większość kwestii załatwiała chwilowa niepoczytalność, ufundowana przez niezły odlot za pomocą kokainy.
Tyle wystarczyło.
Z tym, że chyba jednak moralność jak ta namolna pani nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Był tutaj i szukał rady u policjantki myśląc naiwnie, że znajdzie jakieś magiczne rozwiązanie. Tylko takie, które nie odbierze ofierze głosu jak to zwykle bywało przy prawniku jego tatusia. Sam fakt, że przekładał dobro Saskii nad swoje własne był przykładem tego, że jego sumienie jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa. Walczyło dzielnie o to, by wreszcie przestał być takim tchórzem i zrobił to co właściwe.
Na pewno zaś właściwym nie uważał nachodzenie biednej dziewczyny, którą skrzywdził. Mógł obejść się bez jej wybaczenia, a to zapewne byłaby jedna z najbardziej egoistycznych rzeczy.
Chciał się zmienić i właśnie to usiłował wytłumaczyć Tahnee, ale jej słowa zdecydowanie wytrąciły go z równowagi.
- Ona przebywa tu nielegalnie. Gdy przyznam się do tego…Deportują ją i dopadną ją te popieprzone gangi, ale tak, idź, Dick, niech cię wsadzą za kratki, bo system jest taki cudowny - przewrócił oczami, od razu odpalił kolejnego papierosa i miał w tej chwili gdzieś, co dziewczyna myśli o palaczach. - Skoro policja jest taka super to dlaczego jeszcze nie wzięliście się za Shadow? - odbił piłeczkę dziwnie poirytowany, ale cóż, wciąż był człowiekiem i mimo wszystko jego instynkt samozachowawczy usiłował go bronić przed osadzeniem w więzieniu. Był za ładny na więzienia, nie zamierzał zostać jakimś cwelem, bo noga mu się potknęła po prochach.
Aż tak daleko jego miłosierdzie nie sięgało, zresztą, czy to faktycznie pomogłoby Saskii czy tylko uspokoiło sumienie takich osób jak Tahnee czy Autumn?
Podejrzewał, że to drugie, więc dla niego temat powinien zostać zamknięty.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Na terapiach wszelkiego rodzaju bardzo często mówią, że samoświadomość to pierwszy krok do zmian – jeżeli ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że to co robi jest złe, niszczące czy jakiekolwiek inne, to właśnie zaczął proces pracy nad tym. Skoro zaś Remington wiedział, że zachował się jak ostatni dupek i sumienie nie dawało mu w tej kwestii spokoju, to może w tym wszystkim była dla niego jakaś nadzieja – światełko w tunelu, że nie był jeszcze aż takim skurwielem i przy odpowiedniej ilości pracy nad sobą, jeszcze wyjdzie na względnie normalnego człowieka. To oczywiście w żaden sposób nie wymaże jego grzechów, nie sprawi, że te wszystkie paskudztwa, których się dopuścił magicznie znikną. To jednak sprawiało, że szansa na to, że kogoś zrani ponownie się zmniejszała i to w tym wszystkim chyba było najważniejsze. By nie było więcej ofiar.
Na chwilę obecną jednak Tahnee było ciężko to w jakikolwiek sposób dojrzeć. Niektórzy mogli stwierdzić, że była teraz zaślepiona obrzydzeniem w stosunku do Remingtona, jednakże ciężko było nie, biorąc rewelacje, które jej sprzedał. Bo jak się po nim naprawdę wielu rzeczy spodziewała, to nie czegoś takiego – wydawało się jej, że nawet Dick miał jakieś granice bycia zjebanym, ale najwidoczniej tak nie było i na razie miał u niej reputację popaprańca, którego powinno się odizolować od społeczeństwa, a nie jeszcze promować na ważne funkcje. I weź tu nie wierz człowieku w przywilej białego, uprzywilejowanego mężczyzny.
Kurde, martwisz się o nią, więc może jest dla ciebie jakaś nadzieja – odrzekała nieco ironicznie. Zaś kwestia tego, że była nielegalnie… skrzywiła się lekko. – Jeszcze gorzej, bo ci to ujdzie na sucho, bo nigdy tego nie zgłosi z obawą przed deportacją – powiedziała, wcale nie kryjąc swojej dezaprobaty i obrzydzenia. Z drugiej strony, nawet jeżeli byłaby tu legalnie, to pewnie pieniążki tatusia i wątpliwie moralny adwokat by go z tego wyciągnęli, a biedna dziewczyna nie wypłaciłaby się do końca życia. Prychnęła na jego kolejne zaczepki. – Nie zmieniaj tematu, Remington. – Chciał od siebie odciągnąć rozmowę, pokazać, że on wcale nie jest taki zły. Nie podobało się to Tahnee ani trochę, bo najpierw wykazuje jakieś resztki sumienia i moralności, które teraz jednak są przysłaniane przez zgrywanie w tym wszystkim ofiary. A chociaż tak to wyglądało z jej perspektywy. – Czego ty w ogóle ode mnie chcesz? Poklepania po główce? Rozgrzeszenia? Bo jeśli tak, to pomyliłeś adres. Nie mam święceń pasterskich – powiedziała znowu ironicznie, upijając łyk swojego whisky i z wręcz piorunującym wzrokiem wpatrując się w Remingtona.

dick remington
ODPOWIEDZ