Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Starł z czoła kilka kropel potu, gdy wybiegł zza kolejnego zakrętu. Poranek był rześki i przyjemny, zapowiadające upalne popołudnie i duszną noc. Jogging nie był ulubioną formą aktywności Jaspera, który zdecydowanie wolał spędzać czas na siłowni, ale mimo uprzedzeń; przynajmniej kilka razy w tygodniu wychodził biegać. Znudzony trasami, które robił dotychczas, ruszył w przeciwnym kierunku, nie spodziewając się, że zaledwie po kilkunastu minutach natrafi właśnie na Pearl. Z początku nie był pewnym tego, czy znajoma sylwetka w oddali należy do dziewczyny, ale przyśpieszył by się upewnić i najwyraźniej trafił. Przeszła mu przez głowę myśl, że jej zgrabny tyłek poznałby wszędzie, ale zbeształ się za takie odkrycia. Swoją drogą zaskoczyła go jej obecność, bo Campbell nie wyglądała na panienkę lubiącą się pocić. Prędzej widziałby ją na jakimś pilatesie, albo innej formie damskiego sportu, aniżeli przemierzającą ulice Lorne Bay w legginsach i bez większego makijażu.
- Prawie ciebie nie poznałem bez papierosa i drinka w dłoni - wypalił, gdy tylko zrównał się z nią na tyle, aby mogła go usłyszeć.
Nie widział Pearl od dwóch dni, mieli się spotkać dopiero na tym nieszczęsnym pogrzebie, ale jak widać los chciał inaczej. Jasper doskonale pamiętał te wszystkie informacje, które pijana blondynka sprzedała mu o sobie. W porównaniu do niej, był względnie trzeźwy podczas ich ostatniego spotkania. Chociaż z perspektywy Jay'a, dziennikarka wcale nie obnażyła się za bardzo ze swoich przemyśleń i odczuć. Może powiedziała nieco za wiele na temat tego co sądziła o samej sobie w oczach innych mężczyzn. Jasper nawet współczuł jej tak krytycznego myślenia i coraz częściej przyłapywał się na analizowaniu rozmów, które już wcześniej odbył z blondynką, jakby mógł na tej podstawie dowiedzieć się jeszcze więcej o jej zwichrowanej psychice. Poza tym była dla niego ostatnio nad wyraz miła i chociaż Jasper nie chciał brać tego na poważnie, to jednak skłamałby mówiąc, że i on zmienił podejście do niej. Nadal była irytująca i cwana, ale polubił ją i wcale nie chciał zacieśniać ich relacji tylko ze względu na swój zawód. Pchała go ku niej ciekawość i niezdrowa fascynacja, której nie powinien oczywiście słuchać, ale kto by się przejmował takimi sprawami, gdy w grę wchodziła blondynka w obcisłych ubraniach, których chyba główną funkcją była odsłanianie, a nie zasłanianie ciała Pearl. Jay zaczął się zastanawiać, czy cała jej garderoba jest zbudowana właśnie w taki sposób.
- Biegasz... Jestem pod wrażeniem; sądziłem, że zgrabną sylwetkę zawdzięczasz fitnessowi - zagaił . Biegł obok dziewczyny utrzymując tempo pasujące do tego z jakim ona sama się poruszała.- Złapałaś mi serce, wiesz? Zniknęłaś nad ranem i od dwóch dni nie dajesz znaku życia, a jutro przecież mamy randkę -dodał, siląc się na oskarżycielski ton, ale uśmiech zdobiący jego twarz nadawał tej wypowiedzi żartobliwego charakteru.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
25.

Nie była nigdy fanką biegania, ale starała się do niego zmuszać, po pierwsze wiedziała, że musi pilnować swojej sylwetki, bo w młodości niewiele miała wspólnego ze zgrabną figurą, a po drugie, nie była siłaczem, więc gdyby coś poszło nie tak podczas jej licznych eskapad, to ucieczka zdawała się być możliwie najlepszą opcją. Mimo to długie dystanse czy mordercze tempo nie stanowiły dla niej przyjemności.
Miała to do siebie, że lubiła pobawić się w tłumie, czy to znajomych czy nieznajomych, a potem musiała spędzić nieco czasu ze sobą, trudno było pewnie za nią nadążyć, a ona już nieszczególnie się tym przejmowała, wierząc, że jak ktoś będzie chciał, to przecież da radę. Koniec końców z takim podejściem uczyła się jedynie, że nikt nie chce. W każdym razie teraz nie miało to znaczenia, wyłączyła się totalnie, biegnąc przed siebie. Była już całkiem zmęczona, nawet myślała o tym, by niebawem usiąść na jednej z mijanych ławek, ale wtedy usłyszała jakiś głos ze swojej lewej strony i drgnęła lekko przestraszona.
- Czy ty mnie znów śledzisz? - odpowiedziała, marszcząc czoło i zmierzyła go wzrokiem. Wolałaby się zatrzymać, ale skoro on tego nie zrobił, to ona tym bardziej nie planowała. Fakt faktem, Lorne było małe i często wpadała tu siłą rzeczy na znajomych, ale do Jaspera miała jakieś niebywałe szczęście w tej materii. Sęk w tym, że nadal pamiętała, co mu mówiła i nawet jeśli nie wylała z siebie serii informacji, to dla niej po prostu uwłaczającym było samo to, że wspomniała o Jonathanie i o tym, jak traktowano ją w przeszłości. Zwyczajnie nie pasowało jej to do obrazka, za który lubiła uchodzić.
- Na fitnessie musiałabym się spotykać z innymi ludźmi i emanować całą tą pozytywną energią - aż się skrzywiła. Naprawdę nie wyobrażała sobie siebie klaszczącej wraz z innymi kobietami po skończony treningu, jakby chwila pocenia się była wielkim życiowym osiągnięciem. Poza tym zaraz uniosła brew i prychnęła rozbawiona. - Oho, ale jakbym została, to mówiłbyś, że nie mogłeś się mnie pozbyć z mieszkania - odwróciła kota ogonem, przyspieszając przy tym nieco. Fakt, była zmęczona, ale jakoś denerwowało ją to, że z lekkością dotrzymywał jej tempa i nawet nie wierzył w jej możliwości. - Randkę... ja nie chodzę na randki, barmanie. Aczkolwiek liczę, że założysz czarny garnitur... przyjadę po ciebie - omówiła jeszcze te szczegóły, bo było to dość istotne, chociaż głowie uważała, że ten pomysł z zabraniem go na pogrzeb był jednak idiotyczny.
Nie chciała znów być pośmiewiskiem wśród krewnych, bo przez to z tymi wolała nie mieć za wiele wspólnego. - Napisałam mamie, że z kimś przyjdę... przez to, że odebrałeś mój telefon i się przedstawiłeś, na wstępie będzie wiedziała, że jesteś barmanem z klubu... czuję, że nic nam z tego jutra nie wyjdzie - przewidywała bardzo pozytywnie, skręcając nagle w bok, aby nieco go zaskoczyć, czy zmylić, czy cokolwiek, co mogłoby pokazać, że ona tutaj przewodzi. Tak po prostu miała, musiała to podkreślać.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Faktycznie, Jasper niejednokrotnie śledził dziennikarkę, ale tym razem to zrządzenie losu sprawiło, że obydwoje znaleźli się dokładnie na tej samej trasie do biegania.
- Bezustannie - oznajmił, nie zwalniając ani na moment; właściwie tempo w jakim się poruszali nie stanowiło dla Jaspera żadnego wyzwania. Od lat dbał o kondycję i tężyznę fizyczną, która w jego zawodzie była dość znacząca. - Ughhh... Pozytywna energia, ohydztwo - postanowił podrwić trochę z tego pesymistycznego podejścia blondynki do wszystkiego i wszystkich wokół. Poza tym nie uszło jego uwadze to, że dziewczyna nieznacznie przyśpieszyła, ale póki co Jay nie widział w tym nic zaskakującego. - Założę, mówiłaś to już kilka razy...I dobra, dobra; nie chodzisz na randki, ale to nie znaczy, że byś nie chciała chodzić - szedł dalej w zaparte, przy okazji nie zaprzestając drażnienia się z Pearl, które to było jego nowym hobby. - Tak, czy siak kupię kwiaty - oznajmił z mocą i poczekał sekundę, aby ta informacja zawisła między nimi. - Jak myślisz co powinienem wybrać? "Z głębokim żalem barman i Pearl", czy może coś w stylu "Ciociu, będzie nam ciebie brakować..." - Pogrzeb może nie był najlepszą okazją do żartów, ale póki co Jasper zielonego pojęcia nie miał o tym, że zmarła kobieta była dla dziennikarki dość ważna. Właściwie z podejścia blondynki do tematu wnioskował coś zupełnie odwrotnego do rzeczywistego stanu rzeczy. - Jeszcze się przekonasz o tym jakim potrafię być doskonałym aktorem - oznajmił, w zasadzie zgodnie z prawdą, bo przecież od kilku dobrych lat udawał kogoś, kim tak naprawdę nie był. - I widzę, że wróciła dawna Pearl... Ostatnim razem byłaś dla mnie milsza, a teraz znów wytykasz mi na każdym kroku jakim to okropnym :barmanem" jestem... Jeszcze to odszczekasz - burknął, po czym ledwo co nadążył skręcić w bok, gdy dziewczyna tak nagle zmieniła kierunek.
Jasper odniósł wrażenie, że tym zagraniem, albo chciała się go pozbyć, albo sprawić, aby to on przez chwilę za nią nadgonił. W każdym razie przyszło mu to bez trudu, gdy dziewczyna przyśpieszyła, Jasper zrobił dokładnie to samo.
- Od dawna biegasz? - Tak zagadnął, bo już dłuższy odcinek nie zwalniali tempa, a Jasper powoli zaczynał czuć jak robi mu się gorąco. Pearl natomiast wyglądała na nieco bardziej zmęczoną, ale bez narzekania przebierała nogami. - Jak masz ochotę możemy czasem potrenować razem; zwykle po joggingu idę na siłownię przy plaży - dodał zaraz, bo i tego dnia miał zamiar właśnie tam zakończyć trening, przy kilku przyrządach do ćwiczeń. Obserwował bacznie Campbell i samemu postanowił nieco zagrać jej na nosie, podciągając tempo biegu jeszcze bardziej. Właściwie dopiero wtedy osiągnęli szybkość z jaką zwykł się on poruszać, gdy miał zamiar przebiec nieco dłuższy odcinek trasy.


pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Chociaż wcale nie chciała, to jednak się uśmiechnęła przez jego odpowiedź. Bezustannie zaskakiwała ją jego pewność siebie i kiedy pewna była, że ta osiągnęła już limity, okazywało się, że Jasper dopiero się rozkręca.
- Jestem bardzo pozytywnym człowiekiem - prychnęła, przewracając przy tym oczami. Dopiero jednak jego kolejne słowa sprawiły, że oburzona wręcz przekręciła głowę z jego kierunku. - Zapraszają mnie na randki! Tylko odmawiam! - w którym momencie ten człowiek stał się osobą, z której opinią się liczyła i przed którym chciała wypaść tak, jak powinna? Nie miała zielonego pojęcia i w zasadzie nieco ją to irytowało, bo nie wiedziała już, jak powinna na niego patrzeć. Po prostu wiedziała, że musi skupić się na swoim śledztwie i nie chciała znów wdepnąć w coś, co tylko ją złamie i nic poza tym. Co do kwiatów to nawet nie uwierzyła, ale gdy rozwinął myśl, posłała mu pełen pobłażliwości uśmieszek. - Chyba od Pearl i barmana, to moja ciotka, ty grasz tam drugię skrzypce - a w zasadzie to jakieś trzecie, bo sama Pearl nie miała być szczególnie istotnym gościem tego dnia. Tego jednak nie chciała podkreślać, znów mówiąc o sobie zbyt wiele, całkowicie niepotrzebnie. - Poza tym już zamówiłam kwiaty, nie kłopocz się - dodała zgodnie z prawdą, bo ten bukiet miała ogarnięty jeszcze zanim wiedziała, że na pogrzebie faktycznie się pojawi. No, ale o tym też wcale nie musiał wiedzieć. - Ostatnim razem byłam pijana - wyjaśniła, kiedy odbiła do boku. Zabawne, że pomyślał, że mogłaby chcieć się go pozbyć, bo w zasadzie ona chciała jedynie zobaczyć, czy za nią pobiegnie, może go nieco zmylić, może zagrać na nosie, ale ostatecznie byłaby zawiedziona, gdyby za nią nie pobiegł, odpuścił sobie już teraz, a nie później, jak to zwykle bywało. O tym, że na niego też przyjdzie czas, wiedziała doskonale, ale mógł jeszcze trochę się pokręcić.
- Zaczęłam pod koniec liceum... z mniejszymi i większymi przerwami - odpowiedziała, przyspieszając bardziej, kiedy on narzucił szybsze tempo i jego ramię znalazło się nieco przez jej własnym. Jej głupia potrzeba rywalizacji była silniejsza od znajomości własnych limitów. - Ojej, barmanie! - parsknęła wesołym śmiechem, który rozniósł się dookoła mimo zmęczenia. - Ależ ja ci musiałam zakręcić w głowie, co? - spojrzała na niego do boku, próbując nie wyglądać na ledwo biegnącą. Oddech jednak miała tak przyspieszony, jak nigdy, a nogi błagały o przerwę. Powinna wiedzieć, że jako ochroniarz musiał mieć dobrą kondycję, ale nie chciała przegrać. - I co? Nie boisz się, że dam ci wycisk? - uśmiechnęła się łobuzersko, ale w zasadzie... nie chciała mu odmawiać. Lubiła jego towarzystwo, ale też wiedziała, że to znak, że powinna się zdystansować. Tak to się u niej zaczynało. Potem sama robiła sobie krzywdę, tak z resztą jak teraz, gdy oboje wiedzieli już, że to nie wspólne bieganie, a raczej jakiś wyścig bez linii mety. Praktycznie już nie myślała, skupiona tylko na biegu, większych krokach, oddechu. Tereny centrum przechodziły już w znacznie przyjemniejsze, dookoła nie było za wielu ludzi, a podłoże zamiast kostką, wyłożone było gdzieniegdzie żwirem, a gdzieniegdzie po prostu było ziemią. Właśnie tam, próbując go wyprzedzić, postawiła źle nogę. W jednej chwili wrzasnęła z bólu, a potem poczuła, jak traci równowagę i leci na ziemię.
- Kurwa - jęknęła łapiąc się za kostkę. Oczywiście Jasper niedługo po tym się zatrzymał i do niej wrócił, a ona miała ochotę coś rozwalić z niezadowolenia. - Nawet nie komentuj, ok? - burknęła. - Musiałam się potknąć o jakiś konar - dodała. Miała lekko przecięte kolano, ale tym się aż tak nie przejmowała, bo na szczęście upadła na trawę. Gorzej było z nogą, bo czuła, że ta niedomaga i jednocześnie nie chciała tego pokazywać przed Jasperem. - Biegnij sobie dalej, spotkamy się jutro, ja chwilę odpocznę - oznajmiła więc, uważając, że z dwojga złego taka opcja jest lepsza, niż przyznanie się, że faktycznie się uszkodziła.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Zakasłał kilka razy słysząc określenie pozytywny w stosunku do Pearl, ale nie komentował tego w żadnej sposób. Co innego, gdy wspomniała o randkach. Może trochę zbyt wymownie chciała się z nim nie zgodzić, bo Jasper roześmiał się pod nosem.
- No, no... Bo żaden nie godny jest królowej lodu - rzucił pod cicho, ale nie na tyle by dziewczyna nie mogła go usłyszeć. Bawiło go to z jaką zawziętością broniła swojej cnoty raz po raz mówiąc o tym jacy to faceci są okropni i nieodpowiedni dla niej. Po czym zmieniała relację i sama się odsuwała. Tak było na przykład wtedy, gdy kazała Jasperowi nie robić tego sobie; jakby to ona miała być problemem dla niego, a nie odwrotnie, chociaż wciąż nazywała go "typowym facetem jakiego powinna unikać". Ogólnie rzecz biorąc, Jasper zaczął podchodzić do słów Pearl z dystansem czując, że stanowiły bardziej zasłonę dumną, a niżeli prawdę. - Prawie zawsze jesteś pijana jak ciebie spotykam, a nie zawsze bywałaś taka miła - zauważył trafnie. Kwestię kwiatów na pogrzeb mieli rozwiązaną, więc Jay nie widział powodu dla ciągnięcia tego tematu.
W sumie nie zaskoczył go fakt, że Pearl biegała już od dawna. Miała całkiem dobre tempo i kondycję, skoro nadal dotrzymywała mu kroku i potrafiła prowadzić konwersację. Co prawda Jasper nie odczuwał póki co zmęczenia nawet w najmniejszym calu, ale był rozgrzany i oddech przyspieszył mu znacznie po tym jak po raz kolejny tempo ich biegu uległo zmianie.
- Totalnie, przecież inaczej nie śledziłbym ciebie przez całe dnie - odparł, gdy Pearl tym nazbyt pewnym sobie tonem uznała, że musiała mu niesamowicie zakręcić w głowie. Owszem interesowała go, ciekawiła i trochę za bardzo zaczęło mu na niej zależeć, ale nadal traktował ją ze sporym dystansem; wiedząc, że faktycznie kobiety jak ona potrafią być problematyczne. - Chyba dam radę - sam się zaśmiał i pokręcił lekko głową na boki, bo ta śmiałość dziewczyny była czasem aż nazbyt przerysowana. W każdym razie chciał jej dać małą nauczkę i przyspieszył jeszcze bardziej, czując, że ten ich jogging stał się jakąś formą rywalizacji. Doskonale wiedział, że gdyby tylko chciał zostawiłby Pearl daleko w tyle, ale nie był na tyle podły, aby tak bezczelnie ją karać. No i znał jej podejście; zapewne po takiej akcji już nigdy nie wybraliby się razem na trening.
Niestety, jak to często podczas zabaw bywa, coś musiało pójść źle. Jednej niepewny krok, krzywizna, kamień, może konar i krzyk Pearl przeszył powietrze. Rozpędzony Jay zatrzymał się dopiero kilka metrów dalej, ale zaraz wrócił do blondynki, klękając przy niej i spoglądając na nogę, za którą się złapała.
- Przecież nic nie mówię - burknął, po czym chwycił pewniej za łydkę Pearl nakierowując jej stopę w swoją stronę. Był lekko zdyszany i krople potu spływały po jego czole, ale nie złapał zaduszki, ani nie potrzebował chwili na odpoczynek, czy ochłonięcie. - Zaczyna puchnąć - dodał oglądając kostkę, która ewidentnie stała się nieco większa. - Och nie pierdol już, okej? Myślisz, że ciebie tutaj zostawię z tą nogą? Spuść gardę, Pearl - rzucił trochę oschle, ale w pewnych sytuacjach nie warto było zgrywać bohatera i samowytarczalnego dupka. Jasper nie miał zamiaru robić Pearl psychoanalizy, ani starać się pojąć czemu wciąż musiała udowadniać i sobie i innym, że jest sama panią własnego losu, ale też nie wyobrażał sobie pozostawić jej bez pomocy, bo ona sobie tak wymyśliła. - Miejmy nadzieję, że to tylko mocne zwichnięcie, a nie skręcenie - oznajmił i odsznurował buta Pearl, aby zaraz potem delikatnie ponaciskać jej stopę w kilu miejscach. Całe szczęście mogła nią ruszać, a opuchlizna nie nabierała na sile. - Nie powinnaś jej obciążać przez jakiś czas - rzucił ekspercko, po czym podniósł spojrzenie na kolano blondynki. Z kilku drobnych ranek sączyła się krew. - Oj... Mała, niezdarna, Pearl... Urocze - Wyszczerzył się jak zwykle, aby zatrzeć powagę tej sytuacji i sobie rozgniewanie sprzed chwili, po czym podmuchał z czułością na skaleczenie na nodze dziewczyny. - Po drugiej stronie tego wzniesienia jest już wyjście na drogę. Pomogę ci tam się dostać i jak chcesz możemy pójść do mnie to opatrzeć i schłodzić, albo wezwiemy ci taxi - podzielił się swoim rozwiązaniem problemu na tę chwilę, a przy okazji uznał, że ich trening dobiegł końca, bo oczywistym było, że kontuzja Pearl wymagała tego, aby dziewczyna odpoczęła i zadbała o siebie.

Jasper Ainsworth
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Mial szczęście, że biegali bo w przeciwnym razie zaraz sprezentowałaby mu pełną pasji wiązankę, a tak to jednak musiała oszczędzać siły, jeśli nie chciała zostać w tyle.
- Królowej lodu? Zapewniam cię barmanie, że całkiem gorąca ze mnie kobieta - podsumowała to więc jedynie w ten sposób, pędząc nadal przed siebie i czując, że wieczorem po prostu zdechnie ze zmęczenia. Nie była żadnym mistrzem długodystansowych biegów, krótko zresztą też nie, ale ambicja zawsze przyświecała jej zdrowy rozsądek. - Już nie przesadzaj, na swoich akcjach jestem trzeźwa - owszem piła stanowczo za dużo i pewnie nawet więcej, niż Jasper myślał, bo przecież butelka wina do spania była u niej stałym menu, które w zależności od upodobań, mogła trochę rozbudować. Mimo wszystko humor miała dobry, wolała się na tym skupić, niż na palącym bólu w płucach.
- Nie wstydź się tego, tak właśnie działam na facetów - odpowiedziała dziarsko, a jej samoocena poszła nieco w górę. Potrzebowała zdobywać na niej non stop punty. Wiedziała, że Jasper sobie żartuję, ale ona naprawde jego towarzystwo powoli zaczynała lubić wbrew swoim zasadom i przykładać większą wagę do tego, co do niej mówił i jaką miał opinię na jej temat. Szkoda tylko, że teraz do tej opinii miał dodać ofiarę losu, za którą w ogóle nie chciała uchodzić. Dlatego też w pierwszej chwili, gdy złapał jej nogę, ona mu ją natychmiast wyrwała.
- Ej, wolnego! Nie będziesz dotykał mojej spoconej stopy! - obruszyła się, bo stanowczo była jedną z tych kobiet, które nie lubiły pokazywać się bez makijażu, na płaskich butach, a także w podobnych sytuacjach, w których na lewo i prawo nie emanowała seksapilem. Nie było to kompletnie zdrowie i śmiało mówiło o jej kompleksach, ale nie dbała o to, bo musiała przecież wyglądać atrakcyjnie... Nie miała nic innego do zaoferowania. Szarpała się z nim więc i nie myślała przy tym wcale o tym, że Jasper mógłby ją ukrócić. W zasadzie była w szoku, że potrafi być taki stanowczy, trochę jej to zaimponowało i przez moment siedziała cicho, a on ten czas oczywiście wykorzystał. Nie chciała jednak dać się tak szybko zmieść. - Myślisz, że nie poradziłabym sobie sama? - prychnela więc, ale nadal czuła jakiś dreszcz wywołany tym, jak ją upomniał. Mimo, że ją wkurwił, to jednak... Zaimponowała jej ta stanowczość. Może nawet za bardzo jej zaimponowała. - Myślę, że to tylko obicie, rozchodzę, więc juz jej tak nie macaj... Na litość, masz szczęście, że zsunąłeś mi tylko część skarpetki - wyrzuciła z siebie ale też dzięki temuatwiej jej było zapomnieć o bólu, musiała sobie nieco pogadać. No i przy tym bagatelizować całe zajście, gdy tak mówił, że powinna się oszczędzać. - Jeju... Barman, ochroniarz, sportowiec, chirurg... Aż dziw, że kawaler - westchnęła z teatralnym zachwytem, byleby tylko zmienić temat z jej kostki, ale niestety jak nie ta, to kolano. Miała nawet coś warknąć, tylko, że gdy tak podmuchał skaleczenie. Patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i kurwa... Poczuła jak się rumieni. Nie mógł tego zobaczyć, bo była cała zgrzana, ale cholerna jasna, nie była jakimś podlotkiem., żeby się rumienić przez byle gowno. Aż jej się zakręciło w głowie i musiała odetchnąć.
- Albo zostanę sobie tutaj, zapale papierosa i wrócę do domu jak człowiek - granie ofiary jej nie szło, ale szukanie fajek w kieszonce noszonej na ramieniu, która mieściła idealnie i je i telefon już jak najbardziej. Trochę też powiedziała to, bo przecież musiała się z nim nie zgodzić prawda? - Oddasz mi mojego buta? - wyciągnęła po niego rękę, jak gdyby nigdy nic odpalając druga papierosa. Po treningu najlepsze.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Nie umiał zapanować nad uśmiechem, który z każdym wypowiadanym przez Pearl słowem, stawał się coraz większy i bardziej jednoznaczny. Zapewne kiedyś narobi sobie biedy na tym przedrzeźnianiu blondynki, ale póki co Jasper nie potrafił odmówić sobie takiej przyjemności.
- Mówisz? Można się poparzyć? -Walnął beztrosko kompletnie nie mając pojęcia o tym, że faktycznie jedna z ofiar Pearl miała przyjemność doświadczyć prawdziwego żaru jej miłości, po którym pozostała tylko pożoga i ból. - Te wszystkie głupoty robiłaś na trzeźwo? - Rzucił kpiąco starając zawrzeć w swoim głosie nutkę przerażenia. - Zaczynam się ciebie, autentycznie, bać - dodał zaraz i pokręcił głową na boki czując jak dziewczyna znów podkręciła tempo ich przebieżki.
Zaśmiał się tylko słysząc komentarz o tym jak Pearl działa na facetów. Cóż, Jay skłamałby nie zgadzając się z nią, bo miała w sobie coś, co przyciągało spojrzenia. Aura wyrachowania i elegancji zmieszana z dozą wyuzdania i seksapilu, która wabiła jak nic innego. Przynajmniej tak określiłby Jasper to co widział z początku przyglądając się Pearl. Dopiero z czasem pojął, że za zgrabnym ciałem, ciętym językiem i elektryzującym spojrzeniem blondynki, kryje się coś więcej. W przeciwnym wypadku może i faktycznie, miałby ją za dobrą zabawkę na noc, czy dwie, ale obecnie... Nie umiałby tak powiedzieć, bo Pearl Campbell intrygowała go i fascynowała bardziej od jakiejkolwiek kobiety jaką poznał przez ostatnich kilka lat.
- Cicho - burknął skupiając się na oględzinach nogi Pearl, gdy ta siedziała na ścieżce. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak łypała na niego spojrzeniem, ale starał się to ignorować. - A czy powiedziałem, że nie poradziłabyś sobie sama? - Odpowiedział podchwytliwie, bo przecież widział jak rękami i nogami broniła się przed jego pomocą. Jasper powoli zaczynał uważać to pragnienie bycia niezależną i samodzielną, którym emanowała Pearl za wręcz chorobliwe. - Raczej ty masz szczęście, że nie skręciłaś tej kostki tak mocno - burknął, puszczając ostatecznie nogę Pearl i odchylając się w tył, by przysiąść na przeciwległym krańcu dróżki. - Możesz to zmienić - rzucił cynicznie, po czym z uwagą przypatrywał się temu jak dziewczyna odpala papierosa. - Uparta jesteś, wiesz? I głupia... - Pokręcił głową na boki, gdy blondynka z takim zaangażowaniem opisała mu swój plan, totalnie ignorując to co on sam jej zaproponował. - Jasne, śmiało... - Rzucił więc i po tym jak oddał Pearl jej buta, przyjął wygodniejszą pozycję, wyciągając telefon i udając, że przeglądanie zawartości urządzenia nagle przykuwa jego pełną uwagę. - Ja sobie tutaj posiedzę i odpocznę chwilkę. Także rób swoje, a mną się nie przejmuj... - dodał, oczywiście cynicznie i po złości. Chciał udowodnić Pearl, że jej stawanie okoniem bardziej jej szkodzi niż pomaga. - Ale jakbyś chciała pomocy to wiesz... Śmiało - mruknął, po czym posłał jej słaby uśmiech i ponownie wbił wzrok w ekran smartphone'a.
Nawet jeśli głupia duma pchnie Pearl do udowodnienia mu, że jej stopa wcale nie ma się tak źle i spokojnie może na niej stanąć, Jay gotów był w każdej chwili zareagować i wybić jej ten durny pomysł z głowy. Widział przecież, że pojawiła się opuchlizna, a pewnie niebawem lekkie zasinienie pokryje skórę Pearl. Nie był szansy, aby nie czuła sporego dyskomfortu obciążając tę nogę. Jasper także potrafił być uparty, ale nie miał zamiaru szarpać się z blondynką na tej ścieżce. Byli przecież dorośli, więc powinni się zachowywać jak dojrzali i rozsądni ludzie. Chociaż z tym rozsądni w przypadku Pearl nie ma co przesadzać.
- Spaliłaś? - Odezwał się po chwili i ponownie uniósł wzrok na dziewczynę. - Chodź, wstajemy - dodał zaraz po tym, gdy sam wstał i wyciągnął dłoń w stronę Pearl, totalnie ignorując to co tam sobie ewentualnie mamrotała pod nosem chwilę wcześniej.


pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Proszenie o pomoc było dla niej możliwie najgorszym, co mogłaby zrobić. Nienawidziła, gdyudzie patrzyli na nią z góry, gdy postrzegali ją, jako słabą. Kiedyś właśnie taką była, mona nią było pomiatać, rzucić niewielki strunowy woreczek z tabletką, a ona zrobiłaby za to wszystko. Była wówczas żałosnym cieniem człowieka i obiecała sobie, że już nigdy więcej do tego nie dopuści, a potem... Potem dopuszczała jeszcze kilka razy, gdy na jej drodze stawali mężczyźni udający ideałów, by następnie wcale jej nie pomagać, kiedy na nich liczyła. Więc przestała liczyć i nie chciała tego znów robić.
- Gdybyś ty się wywalił, pozwoliłbyś mi tak nad sobą skakać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nie dając się tak szybko zwieść, chociaż poniekąd cieszyło ją, że nie przyznał wprost, że by sobie nie poradziła. Prychnęła tylko gdy wspomniał, że fo ona ma szczęście... Mogliby tak cały dzień, naprawdę. Poza tym zaraz spojrzała nie niego nieco podejrzliwie. - Nie wiem czy mogę to zmienić, skoro masz mnie za taką głupią i upartą - przewróciła oczami, delikatnie samej sprawdzając swoją kostkę. Faktycznie bolala jak diabli, ale robiła co w jej mocy, by pokazywać, że spoko luz. - Poza tym rozumiem... Pewnie przywykłeś do tych panien, co chętnie rzucają się na ziemię i lamentują, bylebyś musiał wziąć je na ręce - złączyła dłonie, przyciskając jedo polika w wyraIe przerysowanego zachwytu. Zaraz jednak wróciła do palenia papierosa, chociaż przy tym patrzyła, co też on sam wyprawia. - No i będziesz tu tak siedział? - zapytała niezadowolona. Nie chciała przy nim podnosić się do pionu, bo nawet nie potrafiła wsunąć póki co buta na stopę, która naprawdę mocno ją bolała. - Umiem prosić o pomoc, gdy jest potrzebna... Dobrze wiem, co sugerujesz - burknęła niezadowolona, a przy tym jej słowa nie miały szczególnie wiele wspólnego z prawdą, ale tego nie musiał wiedzieć. Nie ruszyła się ani o krok, pałac papierosa i przy tym, korzystając z tych chwil, kiedy Jasper patrzył na telefon - wsunęła buta cudem na nogę, ale nie próbowała nawet go wiązać. Już od tego było jej niedobrze. Barmanchyba jednak się znudził czekaniem, skoro zdecydował się podnieść i trochę postawić ją pod ścianą.
- I to ja jestem uparta? Chociaż może to już bycie apodyktycznym? Pomyśleć, że na początku zdawałeś się być taki potulny - mimo swoich słów, złapała jego dłoń, uznając, że tylko skorzysta z niej, żeby stanąć. Kiedy więc osiągnęła pion, poruszała kostką niepewnie i wykonała kilka pierwszy kroków, które z krokami nie miały nic wspólnego i na całe szczęście w zasięgu miała drzewo, o którego konar się oparła. Cały czas czuła przy tym na sobie spojrzenie. - Widzisz? Ogarniam, ale się peszę, gdy patrzysz - to nawet nie było kłamstwem, bo faktycznie przy nim bardziej dbała o to by wyglądać na niewzruszoną, niż o stan swojej kostki. Nie mogła też kląć aby sobie ulżyć i łapać się totalnie wszystkiego co miała na swojej drodze, robiąc pauzy co dwa kroki. - Także tak, do jutra - machnęła dłonią i po chwili wahania odkleiła się od konara, stawiając kolejne kroki. Nadal jednak czuła na plecach spojrzenie i aż się w niej zagotowało. Z resztą odeślą jedynie o jakieś półtora metra dalej. - Do cholerny jasnej, po co to udawanie, że obchodzi ciebie moja nogą, barmanie? Serio, doceniam, ale nie musisz sięgać po te zagrywki, wywaliłam się, wygrałeś w naszym niepisanym konkursie biegowym, zadowolony? - nie potrafiła się odnaleźć w takiej sytuacji, takiej, która sugerowała, że mógłby się o nią martwić... Bo wiedziała, że się nie martwił. Nikt nigdy się o nią prawdziwie nie martwił. Wszyscy robili to na pokaz, do pewnego momentu, a potem mieli w dupie co się nią działo. Póki co lubi jej towarzystwo, ale Jay też w końcu będzie śmiało pokazywał, że ma ja w dupie, więc wolała od razu liczyć tylko na siebie i nie zawierzać jego sympatii.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Przewrócił oczami, po czym na dłuższą chwilę, w milczeniu skupił wzrok na Pearl, aby dobitniej wyrazić to co myślał na temat "wywiadu" jaki zaczęła z nim przeprowadzać.
- Po pierwsze nie skaczę nad tobą, a zachowuję się jak każdy, normalny człowiek, który widzi, że ktoś potrzebuje pomocy. I tak, pozwoliłbym na to, abyś mi pomogła, bo wolałbym nie zjebać sobie kostki bardziej, udając, że wszystko jest w porządku - wyjaśnił, specjalnie wyraźniej wypowiadając ostatnie słowa. Czuł, że blondynka doskonale zrozumie skrywający się za nimi przekaz. - No, a jak? Każda na mój widok mdleje i czeka na ratunek - prychnął kręcąc przy tym lekko głową z politowaniem. - Ano, a co? Krępujesz się? - Był podły, dobrze o tym wiedział, ale nie miał zamiaru upraszać się o możliwość udzielenia Pearl pomocy. Wolał udowodnić jej, że bycie upartą jak osioł wyjdzie jej gorzej niż przyznanie, że nie wszystko da się zrobić w pojedynkę. - Mhmmm.. - mruknął tylko i z zainteresowaniem przyglądał się temu co robiła dziewczyna. Chociaż przez chwilę liczył na przebłysk zrozumienia, gdy chwyciła jego dłoń, ale tak szybko jak to nastąpiło, tak szybko zniknęło pod wpływem kolejnych słów jakie wypowiedziała w jego stronę. - Potulny? - Chyba jeszcze nikt, nigdy nie określił Jaspera w taki sposób.
Już po kilku krokach, Pearl musiała przystanąć przy najbliższym drzewie, aby złapać równowagę i odciążyć nogę. Jay w tym czasie znajdował się dwa metry od niej i czekał na chwilę, w której ten teatrzyk wreszcie dobiegnie końca. Zdawał sobie przy tym sprawę, że ma do czynienia z niezwykle upartą i zadziorną aktorką, więc wyjście z roli zapewne zabierze jej jeszcze chwilę czasu.
- Ogarniasz? Skręcisz sobie tę kostkę mocniej nim dotrzesz do kolejnego zakrętu - oznajmił z mocą, ale nie podszedł oferując pomoc od razu, tym bardziej, że blondynka ewidentnie chciała go spławić. - Ja się nigdzie nie wybieram - dodał, bo jako iż był wolnym człowiekiem, a park miejscem publicznym, mógł sobie stać do woli na tej ścieżce i obserwować Pearl. Doskonale wiedział, że wkurwiał ją swoją postawą, ale nie wybaczyłby sobie zostawienia jej na pastwę losu w tym miejscu. Nie był też taką osobą. Zapewne w porównaniu do Pearl, posiadał sumienie - to po pierwsze, a po drugie jego poziom empatii był o niebo wyższy niż wyrachowanej pani dziennikarz. - Konkursie biegowym? Ja nawet nie dostałem zadyszki - nie umiał sobie odpuścić komentarza, który dopiekłby tej wyszczekanej pannie jeszcze bardziej. - I czemu miałbym udawać, że obchodzi mnie twoje noga? Jaki miałbym w tym biznes? - Dopytał. - Nie udaję. Jesteś niemiła, wredna i uparta, ale lubię cię, a jutro jest pogrzeb twojej ciotki i chujowo będzie jak pokażesz się tam o kulach, bo dobijesz sobie tą nogę tak, że bez usztywnienia się nie obędzie - dodał kilka kolejnych informacji, po czym wreszcie ruszył z miejsca i podszedł do Pearl na tyle blisko, aby bez problemu móc ją wziąć na ręce, ale zanim to zrobił... - Poza tym jakbym miał udawać, aby się do ciebie zbliżyć to też dość kiepska bajera... Już ostatnio ci mówiłem, że z chęcią bym się z tobą przespał, a więc masz przewagę - tymi słowami chciał nieco zamącić Pearl w głowie, zbić ją z tropu i ewentualnie dać to poczucie kontroli, którego czuł jak cholernie potrzebowała. Mu było to obojętne. Był odporny na jej gierki i wiedział doskonale czego chciał. Poza tym szczerość nie była dla niego problemem, a dla Pearl i owszem. - A teraz przestań narzekać i wskakuj mi na barana, bo inaczej przerzucę ciebie przez ramię i siłą zaciągnę do domu - pogroził, po czym na jego twarzy pojawił się ten psotny, zawadiacki uśmiech, gdy zerkał na blondynkę z góry. - Opcje z księżniczką odrzuciłem, bo pamiętam, że tego, Wasza Wysokość, nie lubi - rzucił sarkastycznie i odwrócił się do Pearl plecami, aby mogła wejść mu na barki i ewentualnie podtrzymać się drzewa dla zachowania lepszej równowagi.

pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Nienawidziła być pouczana, a już na pewno nie przywykła do tego, bo jej chociaż dorastała w pełnej rodzinie, to jednak rodzice nieszczególnie dobrze przyłożyli się do jej wychowania. Słowem, od dłuższego już czasu raczej nikt jej nie wypominał gdy postępowała głupio i ona sama nie skarżyła się na brak podobnego zachowania. Teraz w zasadzie nie wiedziała, jak powinna zareagować.
- Nie udaję, tylko się nad sobą nie rozczulam - poprawiła go niezbyt przyjemnym tonem, zła na to, że nadal tutaj był. Miała problem z proszeniem o pomoc, bo kiedyś robiła to często. Prosiła, potrzebowała innych, sama nie dawała rady i przez to była jedynie słabą kobietą na cudzej łasce. Jasper w zasadzie przypominał jej tych mężczyzn, którzy zmusili ją do zmian. Przystojny, pewny siebie, niby typ złego chłopca, ale jednak skory do pomocy... na początku. Tak zdobywali jej zainteresowanie, uczucia, tak ją od siebie uzależniali, a potem, gdy docierało do nich, że oni tylko udawali, a Pearl natomiast była szczera i nie okaże się niebawem, że wcale nie jest taka nierozsądna i próbowała w ten sposób jedynie zwrócić na siebie uwagę - wszystko się waliło. Słyszała wówczas, że jest popierdolona, albo, że mają swoje problemy i te jej ich przerastają... dużo nieprzyjemnych argumentów, których już nigdy w życiu wolałaby nie słyszeć. - Drażnisz mnie - tak, krępowała się, a on o tym doskonale wiedział. - Potulny, pocieszny, zwał jak zwał - nie planowała się z tego wycofywać, a przy tym wierzyła, że mówiąc odciąga jego uwagę od tego, w jakim tempie i stylu się przemieszczała.
- Niczego sobie nie skręciłam. Rozchodzę to - warknęła w odpowiedzi na jego słowa. - Strasznie nieznośny jesteś - liczyła, że podobnymi słowami go odstraszy, to raz, a dwa, musiała jakoś sobie wyładować ten ból, prawda? Poza tym on też ciągle jej grał na nerwach i w pewnym momencie aż się odwróciła, by posłać mu mordercze spojrzenie. - Dostałbyś, gdybym się nie wywaliła - zawyrokowała, jak dziecko denerwując się na myśl, że barman miał od niej lepszą kondycję. Zmarszczyła nieco czoło, gdy wspomniał o pogrzebie. Sama nie lubiła o tym myśleć, wyszła pobiegać w zasadzie, bo dość miała przeglądania głupich pamiątek po cioci Daisy. - A ty jesteś miły? Stale mi dogryzasz i specjalnie mnie drażnisz - wytknęła mu, aczkolwiek nie umknęło jej to, jak swobodnie wspomniał o tym, że ją lubi. Poza ty znalazł się znów bliżej, a ona przystanęła, bo nie chciała widzieć, jak musi się koło niej ślamazarzyć, żeby jej nie wyprzedzić, tylko iść w jej tempie. Zaskoczyło ją jego wyzwanie i aż na niego zerknęła, nie kryjąc tych emocji. - Jak można być takim bezpośrednim? - zapytała, kręcąc głową z powątpiewaniem. - Poza tym, najwyraźniej nie jestem aż taka wredna i niemiła, skoro masz na mnie ochotę, aczkolwiek teraz lepiej rozumiem po co mi pomagasz - przewróciła oczami. Uniosła zaraz brew i posłała mu pełne politowania spojrzenie, kiedy najpierw jej pogroził, a potem faktycznie się odwrócił, czekając aż wykona ruch. Aż parsknęła.
- Naprawdę sądzisz, że po tym wszystkim tak po prostu ciebie posłucham i się przestraszę? Nie dałabym ci się złap... - zaczęła swoje mądrości, ale nawet nie zdążyła, kiedy dotarło do niej, że już się do niej odwrócił i złapał ją w pasie, a to wymagało szybkiej i nieco nieplanowanej zmiany strategii.- Dobra! Stój! Wejdę na te twoje barana! Nie waż się mnie podnosić d góry nogami! - wrzasnęła i rzeczywiście niedługo po tym, dość mocno zażenowana weszła na jego plecy, pozwalając by złapał ją pod kolanami.
- Powiedz tylko, że jestem ciężka, a odgryzę ci ucho - zapowiedziała tak, żeby mieli jasność i chyba też po to, by powiedzieć cokolwiek, przez co ta sytuacja nie byłaby aż tak krępująca. Poza tym przylgnęła do jego pleców i dla własnej wygody oparła głowę o jego ramię. Musiała przyznać, że ta forma transportu była o wiele wygodniejsza, ale Jay miał się o tym nie dowiedzieć. - Może nie masz zadyszki, ale zgrzany jesteś... uwidoczniły ci się żyły na skroniach i szyi - mruknęła, dotykając palcem tej drugiej, ze wspomnianych lokacji. Docisnęła odrobinę opuszkiem do jego skóry, wmawiając sobie, że po prostu mu dokucza, ale też skłamałaby mówiąc, że w jakimś stopniu jej się to nie podobało. - Wymęczyłam cię trochę - dodała, w końcu zabierając dłoń z jego szyi i zwiesiła ją, swobodnie obejmując jego ramiona, aby nie spaść.

Jasper Ainsworth
Barman || Agent Federalny — Shadow || AUSTRALIAN FEDERAL POLICE
35 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pod przykrywką pracuje jako barman w Shadow, by mieć oko na lokalną mafię. Na niego oko ma zaś Pearl, której temperamentny charakter rozbudza w nim prawdziwego Włocha i doprowadza do białej gorączki.
Rozdrażniona Pearl przypominała Jasperowi niezadowoloną nastolatkę, która za wszelką cenę musi odpyskować, aby zachować (oczywiście tylko we własnym przekonaniu) swoją zbuntowaną twarz. W sumie sam Jay nie był lepszy, bo specjalnie przedrzeźniał blondynkę, ale robił to w dobrej wierze. Inaczej, ta uparta panna mogłaby zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.
- Oczywiście, że specjalnie ciebie drażnią, zabawna jesteś, gdy się wkurzasz o takie pierdoły - przyznał z nadzieją, że tym samym wkurzy Pearl jeszcze bardziej. - Nie działa na mnie twój styl "niegrzecznej dziewczynki" - dodał jeszcze, bo odnosił wrażenie, że opryskliwość była bronią blondynki. Może i nawet przynosiła efekty, gdy ją stosowała na co dzień, ale Jay zdążył poznać pyskatą dziennikarkę na tyle, aby umieć wybaczyć jej te dziecinne zagrania i patrzeć na nią "ponad" tym co ona sama chciała, aby było widziane. - Nie masz zielonego pojęcia o tym dlaczego ci pomagam, a nawet jeśli masz to i tak w to nie wierzysz - odparł nieco poważniej. Wcale nie chciał dobrać się do majtek Pearl, a przynajmniej nie w tej chwili, bo i owszem dziewczyna go pociągała, ale z drugiej strony płytki seks mógłby spierdolić całą tę pogmatwaną relację jaką udało im się zbudować. Dlatego Jasperem kierowały zupełnie inne pobudki, zapewne takie jakich Pearl nie chciała przyjąć do świadomości. Przecież wiara w to, że ktoś mógłby bezinteresownie się o nią troszczyć i martwić była nie osiągalnym dla blondynki stanem rzeczy.
Oczywiście Pearl nie posłuchała, gdy ładnie prosił i znów zaczęła swoje trajkotanie, które Jasper w połowie jej przerwał. Nawet nie czekał na dokończenie przez nią zdania, gdy po prostu odwrócił się i złapał dziewczynę w pasie. Całe szczęście ten bezpośredni ruch zadziałał i wreszcie, uparta Pearl zdecydowała się na współpracę.
- Korona dalej na głowie, czy spadła, bo wreszcie zachowałaś się jak człowiek, a nie uparty dzieciak? - Zapytał, dość podle i pewnie powinien sobie odpuścić, ale nie potrafił. Przy tym podrzucił lekko Pearl, ale trzymał ją już mocno i czuł, że ona sama nie zamierzała go puszczać, a więc była bezpieczna. - Jesteś jak piórko - mruknął tylko, bo faktycznie Pearl nie mogła być jakoś wybitnie ciężka przy swojej filigranowej postawie. - Ej... Łaskocze - poruszył gwałtownie głową do boku, czując jak paznokieć dziewczyny przesuwa się po jego skórze. Z jednej strony było to całkiem przyjemne, a z drugiej nie spodziewał się takiego gestu to też przeszły go lekkie dreszcze. - Biegałem dłuższą chwilę, a więc to normalna reakcja organizmu - odparł, a gdy Pearl dodała kolejne słowa, prychnął rozbawiony. - Lubisz sobie prawić komplementy, co? - Zapytał retorycznie. - Ale faktycznie, masz całkiem niezłą kondycję, a jak będziesz trenować ze mną to możemy ją jeszcze wzmocnić - dodał, bo właściwie jego oferta co do wspólnych joggingów była nadal aktualna.
Wyszli z parku, a Jasper zaczął kierować się w stronę swojego osiedla. W sumie mógłby zamówić taksówkę dla Pearl zaraz po opuszczeniu zalesionego terenu, ale jakoś tak chyba nie miał jeszcze ochoty żegnać się z blondynką.
- Wiesz... Skoro powinnaś dać tej nodze odpocząć to mam pewną propozycję - rzucił, po jakiś stu metrach. - I tak nie możesz nigdzie łazić, ale dla pewności, że nie będziesz - zrobię z ciebie swojego zakładnika. Obejrzysz ze mną mecz i jak będziesz grzeczna dostaniesz pizzę - zaproponował, a może pogroził, bo w sumie skoro chciał porwać Pearl to ciężko określić jego zamiary. - I przydałoby się czymś zimnym obłożyć twoją kostkę - dodał spoglądając na stopę blondynki. Opuchlizna nie była jakaś wybitnie wielka, ale lepiej dmuchać na zimne, a niżeli później męczyć się z poważną kontuzją.


pearl campbell
Dziennikarka śledcza — The Cairns Post
26 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
W przeszłości mocno narozrabiała, więc teraz po skończonych studiach, próbuje rozrabiać w dobrej wierze, szukając zabójcy starszej siostry...
Niekoniecznie podobało jej się to, że była zależna od Jaspera, w końcu tyle razy dawała mu do zrozumienia, że bardziej jej wadzi, niż pomaga i, że w zasadzie to jego istnienie nieszczególnie ją interesuje, bo przecież niebawem znikną ze swojego życia, a teraz proszę... zamiast zapominać o sobie, ich znajomość tylko się zacieśniała.
- Nie wierzę w bezinteresowność... nie jestem dzieckiem, barmanie - podsumowała tylko w taki sposób jego słowa, nie chcąc mu dawać satysfakcji otwieraniem dyskusji. Poza tym faktycznie nie chciała się niczego doszukiwać, wierzyć w to, że mógłby jej pomagać, bo się o nią martwił, bo w jakiś sposób zrobiła mu się bliska. Wtedy nie powstrzymałaby się przed jakimś głupim krokiem, a ten doprowadziłby ją znów do miejsca, w którym nie chciała być. Już i tak za często myślała o Jasperze i spędzała z nim zbyt dużo czasu... poza tym lubiła go, chociaż przed samą sobą próbowała udawać, że jest inaczej, a przy tym chciała i go do siebie zniechęcić, czując, że tak będzie lepiej, bo sama ostatecznie i tak zawiedzie w swoich postanowieniach.
- Nie nazywaj mnie upartym dzieciakiem - burknęła, bo nienawidziła, gdy porównywano ją do dzieci. W końcu swój wiek miała za pewnego rodzaju kompleks już od dawna, no i lubiła co do niego kłamać. - Poza tym wredny jesteś, a innym wypominasz... ale spokojnie, o moją koronę się nie martw - przewróciła oczami, chociaż wkupił się w jej łaski tym, że porównał ją do piórka. Potem nawet sama się zaśmiała, gdy uznał, że go łaskocze. - Masz łaskotki? To nawet urocze... co gdybym zrobiła tak? - zapytała by następnie dmuchnąć mu w ucho, całkiem dobrze się przy tym bawiąc, skoro mogła mu teraz podokuczać w zamian, że on sam czegoś takiego jej nie szczędził. No i tym samym to całe noszenie nie było takie żenujące. - Ktoś musi mi je prawić, a ja lubię doceniać to, co na to zasługuje - wzruszyła ramionami, nie wpędzona w żadne zakłopotanie jego pytaniem. - Kiedy ostatnio umówiłam się na trening z kumplem, to mnie pocałował, więc sama nie wiem... jeszcze się nie powstrzymasz i będzie problem - mruknęła, chociaż nie miałaby nic przeciwko trenowania z nim... z jednej strony, bo z drugiej uważała, że to głupie wiązać się z Jasperem jeszcze bardziej. Teraz na przykład czuła, że musi wrócić czym prędzej do domu, by zmyć z siebie wstyd tego całego zajścia, a tym czasem Jay snuł całkiem inne plany.
- Proponujesz mi porwanie? - zapytała retorycznie. - Poza tym co to za nie możesz nigdzie łazić? Już ci mówiłam, że nie będziesz mi życia układał... - prychnęła cicho. Dlaczego on nie mógł być tym rozsądnym z ich dwójki, tym, który uznałby ją za skończoną idiotkę, z którą nie warto się trzymać. - Chcę burgera z serem, a nie pizzę... Rugby zasługuje na porządną porcję wołowiny. Ale robię to tylko dlatego, że nie chcę robić scen i przy ludziach ci się wyrywać, barmanie... już i tak się gapią - mruknęła, zerkając na przechodniów, którzy z kolei zerkali na nich. Nie chciała, żeby rodzice, czy ich znajomi ją dostrzegli, to też niewiele myśląc, oparła czoło o jego ramie, nos kierując w stronę jego szyi. - Jak na spoconego ochroniarzyka, ładnie pachniesz - sprzedała mu ten komplement, oczywiście w swoim stylu, ale faktycznie podobały jej się jego perfumy, dezodorant, może szampon? Nie była pewna, ale być może przypadkiem przymknęła oczy i otarła się czubkiem nosa o jego szyję.

Jasper Ainsworth
ODPOWIEDZ