pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
/ po grach

To spotkanie będzie chyba gorsze, niż wszystkie spotkania, jakie odbył do tej pory. Nie tylko teraz, w Lorne, po swoim powrocie (tak, w to wszystko wliczało się również spotkanie z Keirą), ale też wszystko to, co spotkało go podczas załatwiania swojego "zniknięcia". Utrata zębów wcale nie była przyjemna. Zostawianie śladów biologicznych w aucie - również. Czy trzeba wspominać o tym, że musiał upuścić sobie wtedy mnóstwo krwi, by ta zalała niemal cały jego samochód? Pomyślał wtedy o wszystkim. Dosłownie o wszystkim. To dlatego został uznany za martwego.
Tyle tylko, że żył.
Okej, żonie wcisnął kit z amnezją. W zasadzie nie musiał nawet rzucać wędki, kobieta od razu rzuciła się na przynętę, niczym jakiś wygłodniały rekin. To dlatego improwizował. Musiał ściemniać. Ona nakryła go na gorącym uczynku, z jego ojcem było chyba nieco inaczej.
Nie planował tego, że tak szybko się mu pokaże. Ba! Był pewien tego, że nie pokaże się mu wcale, że załatwi swoje sprawy w mieście i wyjedzie, a tymczasem jego żona go dostrzegła, ustrzeliła na badania DNA, więc tym samym dość szybko wyjdzie na jaw to, co Martin chciał ukryć. To, że żył. Że, kurwa, jednak żył, przez te wszystkie lata udawał martwego i...
Kurwa.
Żył.
Żył i stał przed drzwiami domu swojego ojca. Zapukanie nie było trudne. Wystarczyło przecież tylko podnieść rękę i stuknąć kilkukrotnie lub wcisnąć dzwonek, ale w tym momencie wydawało mu się to najtrudniejszym zadaniem, jakie tylko mogło przed nim stać. Mimo to zdecydował się jednak wykonać ten krok. Zadzwonił, potem dla pewności zapukał. Wiedział, że ojciec powinien być dziś, więc pozostało u tylko czekać i liczyć na to, że Kenneth mimo wszystko gdzieś wyszedł i wcale mu nie otworzy. To byłaby spora ulga.

Kenneth Martin
lorne bay — lorne bay
56 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
|tak

Kenneth mógł spodziewać się w życiu wielu rzeczy – że pierdolnie na zawał, bo lubił zjeść dobrego steka, albo dlatego, że pewna piękna blondynka wybitnie działała mu na nerwy, ale na pewno się nie spodziewał, że jeszcze kiedykolwiek będzie mu dane zobaczyć swojego syna inaczej niż na zdjęciach czy w snach, które od czasu do czasu go prześladowały.
Nie spodziewał się, że jego syn będzie stał przed jego drzwiami i spokojnie pukał do nich, wyczekując odpowiedzi. Nie spodziewał się, bo w jego głowie Joshua nie żył – zmarł w wypadku, bo przecież wszystko na to wskazywało – jego krew, która była w całym samochodzie, zmasakrowane zwłoki, wszystko. Nie podejrzewał, że jego syn mógłby być na tyle wyrachowany, by sfingować swoją śmierć, by zostawić swoją żonę, a potem wrócić do miasteczka, z którego uciekł, nie oglądając się za siebie. Kiedy więc usłyszał dzwonek, był przekonany, że to dostawca pizzy – tłustej, pewnie z każdym możliwym rodzajem mięsa i jeszcze z sosem czosnkowym, bo był koszmarnie głodny. Niby co nieco potrafił ugotować, ale dzisiaj najzwyczajniej w świecie mu się nie chciało i miał do tego pełne prawo, right? Tak czy siak, kiedy otworzył drzwi, gotów przejąć jedzonko od dostawcy, okazało się, że to wcale nie pachnąca pizza stała pod jego domem. W pierwszej chwili stał i po prostu patrzył na swojego syna, jakby zobaczył ducha – tak też się czuł. Oczy mężczyzny zaszły łzami, kiedy się otrząsnął i porwał mężczyznę w ramiona. Euforia, którą odczuwał w tym momencie nie miała sobie równych, bo przecież właśnie odzyskał syna, którego nigdy nie spodziewał się więcej zobaczyć.
– Josh – powiedział, nie puszczając go z ramion, ale zaraz tryby zaczęły trybić, a mózg móżdżyć. Odsunął się więc od niego i przechylił głowę. – Co… Jak? – wydusił z siebie, bo nadal był roztrzęsiony przez nadmiar bodźców. Nie rozumiał – bo przecież wszystko wskazywało na to, że nie żył, tak?


Joshua Martin
ambitny krab
nick
brak multikont
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Niech staruszek pożyje sobie jeszcze wiele lat (najlepiej z "ładną, zgrabną i co tam jeszcze" blondynką, hehe)! Josh zdecydowanie nie życzył mu zawału, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jego widok może wywołać u ojca skrajne reakcje. W końcu nie każdego dnia zmarły syn staje w progu domu i wygląda tak, jakby nigdy nie stało mu się nic poważnego.
Swoją drogą, czasem zastanawiał się, jak wyglądała jego własna ceremonia pogrzebowa oraz stypa. Kto był na niej obecny? Kto płakał? Kto się upił? Były fajerwerki? Nie, to ostatnie jednak sobie darujmy. Takie hałaśliwe zbiegowiska powinny być zakazane. Ale cała reszta... Czy na cmentarzu pokazali się ludzie, którym był winien pieniądze? Czy widzieli ten moment, gdy trumna z "jego" ciałem spoczęła w ziemi? Przede wszystkim na tym mu zależało. Chciał odrobiny spokoju oraz tego, żeby wierzyciele się od niego odczepili. Fakt, mógł wybrać jakiś inny sposób, ale ten wydawał mu się wtedy najlepszy, bo najbardziej skuteczny. Szkoda tylko, że jednocześnie okazał się też najbardziej bolesny dla jego bliskich.
- Ja nie... - wydusił z siebie niemal automatycznie, chcąc od razu powiedzieć, że wcale nie ma na imię Josh, ale uznał jednak, że próg domu nie jest najlepszym miejscem do odbywania tego typu rozmów. - Możemy wejść do środka?
Gdy szli do salonu, Josh ukradkowo przyglądał się ojcu. Przez tych kilka lat Kennethowi przybyło trochę siwych włosów na głowie oraz brodzie, ale młodszy Martin musiał przyznać, że ten starszy i tak wyglądał całkiem nieźle, biorąc pod uwagę to, że musiał jakoś pozbierać się po śmierci jedynego syna.
- W zasadzie nie wiem, od czego zacząć, bo to wszystko jest odrobinę skomplikowane. Mogę? - wskazał na kanapę. Nie czekał jednak na reakcję ojca. Usiadł. - Bo widzi pan... Widzisz... - sztucznie zastanawiał się, jak właściwie powinien zwracać się do niego w obecnej sytuacji. - Mam na imię Mark, a przynajmniej tak mi się do niedawna wydawało. Kilka dni temu wpadłem w porcie na pewną kobietę, która upierała się, że wyglądam dokładnie tak, jak jej zmarły mąż. Jak Josh. Jak pański syn - w tym oto miejscu zrobił niewielką pauzę dla podbudowania napięcia. - Ale ja tego nie pamiętam. Miałem mały wypadek, mam problemy z pamięcią, ale wszystko wskazuje na to, że...
Pozwolił sobie nie skończyć zdania. Niech Kenneth sam uwierzy w to, w co właśnie starał się wkręcić go mężczyzna siedzący na kanapie.

Kenneth Martin
lorne bay — lorne bay
56 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ken nie zamierzał jak na razie umierać, nie czuł takiej potrzeby wewnętrznej, by kończyć swój żywot, chociaż był ciągle zdania, że przeżycie śmierci dziecka było najgorszym, co mogło spotkać rodzica. Inna sprawa, że znalazł powód do życia w swoim wnuku, który bardzo przypominał małego Josha, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Miał to samo bystre spojrzenie, mówił w podobny sposób i tak samo się ekscytował, gdy coś mu się udało. Tak więc ten cały ból po stracie syna i ojcowskie odczucia gdzieś tam mimochodem przenosił na Juniora sprawiając, że chłopiec miał wszystko, czego tylko potrzebował. Co zaś się tyczyło wierzycieli, chyba najbardziej Kena zabolało, że syn nie przyszedł do niego po pomoc. Przecież miał pieniądze, mógł mu pomóc. Zamiast tego oczywiście pomagał Keirze spłacić długi i wypić piwo, które nawarzył Joshua.
– Nie? – zmarszczył brwi, odsuwając się odrobinę i patrząc na syna uważnie. Zaraz po pierwszej ekscytacji nastąpiła dezorientacja, bo… Jak to się wydarzyło, że stał tutaj, przed nim, zupełnie żywy? – Oczywiście, to twój dom.. Keira... Byłeś u niej? – spytał, przechylając głowę, bo obstawiał, że jego synowa pewnie sama padnie na zawał, gdy tylko zobaczy swojego nie-tak-bardzo-martwego męża. Kiedy Josh usiadł na kanapie, Ken przypatrywał mu się uważnie, siadając w swoim fotelu, jakby nie do końca dowierzał, że jego syn tutaj naprawdę był, że siedział zaledwie metr dalej. Jakby był rzadkim okazem jakiejś rośliny czy coś.
– Kłamiesz – powiedział bez zająknięcia, słysząc jego historyjkę i widząc, jak sztucznie zastanawia się, jak właściwie się do niego zwracać. – Więc Keira już wie, że żyjesz – zmarszczył brwi. – Może ona kupiła tę historię, ale ja jej nie kupuję. Jak jest naprawdę, Joshua? – jego spojrzenie spochmurniało. Znał swojego syna od podszewki, wiedział, kiedy Josh kłamał i potrafił to wychwycić, nawet teraz, nieco zaślepiony radością, że jednak Josh żył i miał się całkiem nieźle.
– W jakie gówno tym razem się wpakowałeś, Josh? – westchnął ciężko – Obstawiam, że większe niż to, które po sobie zostawiłeś być nie może – zmarszczył brwi, patrząc mu prosto w oczy a jego ton, mimo troskliwego i ojcowskiego miał w sobie zdecydowanie nutę goryczy i rozczarowania. Nie tym, że Josh żył. Bardziej tym, co odjebał.

Joshua Martin
ambitny krab
nick
brak multikont
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Do jakiegoś momentu Josh niestety wierzył w to, że uda mu się zająć własnymi problemami. To dlatego nie mówił o nich nikomu, ojcu, kumplom oraz żonie. Zwyczajnie nie chciał ich martwić, bo dość naiwnie zresztą, sądził, że nie byłby wtedy prawdziwym facetem. To, czy sfingowanie własnej śmierci było bardziej męskie, pozostawało już kwestia mocno dyskusyjną, ale biedny Martin naprawdę sądził tak kilka lat temu. Teraz widział już, jak bardzo było to głupie.
- Tak. Wie. Spotkaliśmy się. My właśnie... Wpadliśmy na siebie w porcie i właśnie dlatego... Ja myślałem, że ona żartuje, że wcale nie jestem aż tak podobny do Josha, ale... Chyba jednak jestem.
Kręcił, bo niełatwo było to wszystko wymyślać. Cała ta historia brzmiała tak nieprawdopodobnie, że chyba tylko głupiec (lub ktoś naprawdę go kochający) byłby w stanie w to wszytko uwierzyć. Sam nie do końca wiedział, czy jego własny ojciec kupi to, co "syn" próbował mu wmawiać, ale jakie miał wyjście? No właśnie. Nie miał żadnego. Musiał brnąć dalej w opowieść o biednym Marku, który niczego nie pamięta i okazuje się, że wcale nie jest Markiem. Nie przewidział jednego - tego, że ojciec znał go jednak zbyt dobrze, by tak po prostu kupić jego kłamstwa. Znał jego mimikę, jego zachowania, wiedział, kiedy nastoletni Josh ściemniał o tym, co robił po szkole, o tym, dlaczego znów dostał pałę z historii, więc dlaczego nie miałby wyłapać teraz kłamstwa? Tego młody Martin nie przewidział. Tego nie wziął pod uwagę.
Nie było już sensu udawać. To dlatego usiadł sobie nieco pewniej. Wyprostował się, założył nawet nogę na nogę, a na jego twarzy pojawił się nawet cień zuchwałego uśmieszku, takiego, jakiego Kenneth z pewnością nie miał nigdy wcześniej szansy dostrzec. Nie znał syna od tej strony. A szkoda. Może wtedy nie byłby tak zdziwiony.
- Szczerze mówiąc, liczyłem na to, że zorientujesz się w tym wszystkim odrobinę później i dasz mi trochę więcej czasu na poukładanie tego wszystkiego - odezwał się po dłuższej chwili. - Masz rację. Wdepnąłem w gówno i zrobiłem wszystko, co trzeba, żeby się z niego wygrzebać.
Szkoda tylko, że jego bliscy mogli mieć o tym nieco inne zdanie.

Kenneth Martin
lorne bay — lorne bay
56 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, z pewnością, gdyby wcześniej zorientował się w skali swoich problemów, być może nie byliby teraz w tym miejscu. Niestety nie dało się do końca stwierdzić, czy gdyby faktycznie sięgnął po pomoc, wszystko skończyłoby się inaczej, ale… Chyba to nie był czas na takie przemyślenia. Odetchnął głęboko i spojrzał w oczy syna.
– Josh. Nie kręć – odparł, patrząc na syna, bo doskonale wiedział, że kłamał – jak wiadomo, Kenneth naprawdę cholrnie kochał swojego pierworodnego. Oddałby za niego duszę i życie i gdy dotarła do niego wiadomość o śmierci syna, naprawdę ciężko to przeżył. Jednocześnie jednak naprawdę nie był pewien, w jaki sposób w tym momencie syn, którego pochował, teraz siedział przed nim na kanapie i kłamał w żywe oczy.
– Liczyłeś, że się zorientuję później? – zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Cóż, faktycznie Joshua mógł na to liczyć. Cóż. Westchnął cicho i spojrzał na syna. – Co zamierzasz układać? – spojrzał na niego wyczekująco, bo miał szczerą nadzieję, że w tym momencie przeprosi na kolanach Keirę – to, co przez niego przeszła było niewyobrażalne.
– Jej też wcisnąłeś tę historyjkę? – zmarszczył brwi, a jego ton przybrał teraz nieco karcącą barwę. – Tak, szkoda że zostawiłeś swoją żonę z długami – westchnął cicho i spojrzał mu w oczy. – Nie masz pojęcia, co przez ciebie przeszła, Joshua – dodał, patrząc mu w oczy. Nie wiedział, czy Keira powiedziała Joshowi już o Juniorze, ale… Nie zamierzał na razie poruszać tego tematu. Nie teraz, gdy widział ten zuchwały uśmieszek na jego twarzy.

Joshua Martin
ambitny krab
nick
brak multikont
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Czasem sam zastanawiał się, jak to się stało, że z tak fajnego i normalnego faceta, jakim kiedyś był, wyszła taka świnia. Bo był świnią. Nie dało się tego ukryć i nijak nie dało się określić go mianem przyzwoitego faceta. Co takiego zadziało się w jego głowie, że uknuł tak mroczny plan? Czy on naprawdę myślał, że nikt nigdy nie dowie się, co się stało, co zrobił i co będą uważali jego bliscy?
- Nie sądziłem, że wrócę do Lorne Bay. W zasadzie teraz już wiem, że to był błąd. Powinienem trzymać się jak najdalej od tego miasta - przyznał niechętnie. Co go podkusiło? Po co on to zrobił? Idiota. Debil. Po prostu kretyn. - Sam jeszcze nie wiem, co zrobię, ale teraz nie mam już wyjścia. Muszę coś wykombinować.
Jego obecny plan wydawał się dobry. Przecież nikt nie udowodni mu, że wcale nie ma amnezji i nie wie, kim jest. Josh nigdy nie zgodzi się na żadne badania, więc nikt nigdy nie dowie się, że parszywie kłamie. No, oczywiście nikt poza jego ojcem, ale... Skoro Kenneth był lekarzem, to chyba dałoby się podciągnąć ich rozmowę pod jakąś formę wizyty lekarskiej. Jeśli tak, to starszy Martin nie mógł powiedzieć o niczym swojej synowej. Zresztą, nie chciał chyba, żeby biedna kobieta dostała jakiegoś zawału, prawda? Kto zająłby się wtedy Joshem Juniorem?
- W zasadzie sama mi ją podsunęła - przyznał beztrosko. - Wpadliśmy na siebie przypadkowo w porcie. Od razu mnie rozpoznała, a ja... Zacząłem udawać, że to nie ja. Sama zaczęła wmawiać mi amnezję. Tylko głupiec by z tego nie skorzystał. Teraz muszę to wszystko odpowiednio rozegrać.
Odpowiednio, czyli tak, żeby cały świat jak najdłużej sądził, że Joshua Martin jakimś cudem przeżył tamten wypadek, a jedynym jego uszczerbkiem na zdrowiu jest wspomniana już utrata pamięci. Cholera, może powinien dorobić sobie chociaż kilka blizn? Tylko jak? Może mógłby "przypadkowo" nadziać się na jakiś harpun, kiedy będzie w porcie lub lekko nadpalić sobie kawałek dłoni?
- Domyślam się, że nie było jej łatwo, ale... Mnie też nie rozpieszczało życie.

Kenneth Martin
lorne bay — lorne bay
56 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak, Kenneth też z pewnością zacznie się nad tym zastanawiać całkiem niedługo. Szczerze mówiąc naprawdę wielu rzeczy mógł się w życiu spodziewać, ale na pewno nie tego, kim się stanie jego syn. A stał się pieprzonym oszustem i świnią, niestety. Ken chciał chyba zawsze wierzyć, że wychował go trochę lepiej.
– To był błąd? Nie to, że wszystkich oszukałeś? Nie to, że zostawiłeś swoją żonę z długami? To, że wróciłeś do Lorne? – spytał, patrząc na niego z wyraźnym rozczarowaniem. – Nikt nigdy nie rozczarował mnie tak, jak ty Josh. I chociaż dobrze cię widzieć żywego, to nie mogę uwierzyć, co zrobiłeś – przyznał zupełnie szczerze. Naprawdę nie poznawał swojego syna w tym momencie. - Zawsze możesz znów sfingować własną śmierć. Za pierwszym razem poszło ci nieźle - rzucił z ironią, obstawiając, że matka Josha pierdolnie na zawał, kiedy tylko zobaczy syna całego i zdrowego.
– Nie, tylko kompletny skurwysyn by skorzystał. Czym sobie zasłużyła, żebyś ją nienawidził tak, żeby ją oszukiwać? Już raz przeszła przez ciebie piekło. Nawet dwa razy – westchnął ciężko, bo normalnie zazwyczaj zawsze stał po stronie syna, jednak teraz nie potrafił. To, co zrobił, było koszmarnie parszywe, nawet jeśli jako ojciec kochał Josha cholernie i chciał mu za wszelką cenę pomóc.
– Nie rozpieszczało cię życie, ale to ty je sobie wybrałeś. Zamiast porozmawiać z bliskimi postanowiłeś udać, że zmarłeś. Jak myślałeś, że to się skończy? Na własne życzenie życie cię nie rozpieszczało. Dopóki tu byłeś mogłeś na nas wszystkich liczyć. Jedyne o co zadbałeś, to o siebie. Tak nie zachowuje się mężczyzna – odparł, obrzucając go spojrzeniem wręcz lodowatym. Traktował Keirę jak córkę i strasznie go irytowało to, co odjebał jego syn.


Joshua Martin
ambitny krab
nick
brak multikont
pracuje w porcie — w Sapphire River
31 yo — 197 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę namieszał, narobił hazardowych długów i zniknął. Kilka lat temu został uznany za zmarłego. Nikogo nie wyprowadził z błędu. Teraz wraca do miasta. Ciekawe, jak zniosą to jego bliscy, zwłaszcza ojciec i żona.
Wzruszył ramionami. Co miał poradzić na to, że obecnie podchodził do tego właśnie w ten sposób? Pewnie, to, co zrobił, ani trochę nie było miłe i przyjemne, ale na tym etapie bardziej, niż opinia innych, interesowało go to, żeby jakoś wybrnąć z całej sytuacji i bynajmniej, nie zależało mu na tym, żeby wybrnąć z niej z twarzą. Tę stracił już dawno temu.
- Co mogę powiedzieć - bezradnie rozłożył ręce. - To chyba jedyna rzecz, w której jestem dobry.
Tak, udawanie własnej śmierci wychodziło mu świetnie. Całkiem nieźle radził sobie też z przegrywaniem pieniędzy i oszukiwaniem własnej rodziny, ale zdaje się, że tego również nikt nie doceni. Szkoda. Może wtedy Josh poczułby coś więcej, niż tylko nieodpartą chęć ucieczki z miasta.
- Masz rację. Nie zasłużyła na to. Ty też nie. Żadne z was nie zasłużyło - przynajmniej w tym zgodził się ze swoim ojcem. - Nie masz pojęcia, przez co przechodziłem i jak wiele mnie to kosztowało. Najłatwiej jest tak po prostu kogoś oceniać, co?
Nie liczył na to, że ktokolwiek zrozumie jego zachowanie. Nie spodziewał się również tego, że ojciec rzuci mu się na szyję po tym, co usłyszał. Młodszy Martin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zawiódł, że zrobił coś, czego po prostu się nie wybacza, ale... Czy tak naprawdę mu na tym zależało? Czy chciał, żeby ktoś go rozumiał i wtrącał się do jego obecnego życia? Niekoniecznie. Nie było to miłe, ale teraz chciał od życia tylko jednej rzeczy - świętego spokoju i czasu, który pozwoli mu ogarnąć najpilniejsze sprawy, a potem, gdy ta metaforyczna pętla wokół jego szyi zacznie zaciskać się jeszcze mocniej, znów zrobi to, w czym był dobry. Ucieknie. Wróci do życia, które zostawi poza granicami Lorne Bay, bo niekoniecznie wyobrażał sobie, że potrafiłby tak po prostu "wrócić" tutaj. Tu nie było już dla niego miejsca.
- Daruj sobie. Nie przyszedłem tu po to, żeby wysłuchiwać kazań - prychnął. - Chcę tylko wiedzieć, czy powiesz o wszystkim Keirze.

Kenneth Martin
ODPOWIEDZ