gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie pierwszy raz tego wieczoru słowa Remigiusa po prostu ją zabolały. Starała się jakoś to wszystko załagodzić, naprawdę próbowała, ale miała wrażenie, że w którym kierunku nie pójdzie i tak coś zepsuje. Teraz już po prostu zaczęło ją to przerastać. Miała dzisiaj dużo stresów, też była zmęczona i właśnie tkwiła w miejscu, które miała nazywać domem, a w domu zwykle mogła odetchnąć, więc dlaczego nagle podobne wytchnienie znajdowało się poza jej zasięgiem? Niemalże skuliła się cała, gdy wypomniał jej porównanie do rodziców. Już miała dość, rozumiała, że był zły, ale po prostu miała dość i teraz to ona chciała stąd zniknąć, więc w którymś momencie po prostu ucieszyła się, że dotarli do kuchni i puścił tam jej rękę. Potrzebowała się zdystansować, nie lubiła jak ktoś przy niej się awanturował. Wręcz machinalnie opatuliła się wówczas otwartym swetrem, czując, że niefortunnie ubrała go zamiast bluzy. Chciała po prostu zniknąć, gdziekolwiek, gdzie nie docierałyby do niej jedynie pretensje. Przeprosiła już kilkanaście razy, ale to niczego nie zmieniało. Ponownie tego dnia poczuła, jak zbiera jej się na płacz i to też ją rozbijało, bo nie chciała wiecznie przy nim ryczeć. Ten dzień nie miał tak wyglądać, stała po prostu nie wiedząc już nic, ale pewna, że wyszła podczas tej rozmowy ze swojej strefy komfortu, aby nie uciec przy pierwszej okazji i więcej nie popełni tego błędu, bo najwyraźniej nie było to wcale dobre. Pod swoim kamieniem przynajmniej czuła się względnie stabilnie, w całej tej swojej niestabilności.
- Wiecznie tylko ja? Serio? - nawet na niego nie patrzyła. Jak na początku ich relacji, gdy jego spojrzenie przypominało mu o Margot. Teraz też nie potrafiłaby unieść wzroku na jego twarz, więc ten wlepiła gdzieś w posadce, zaciskając przy tym tak mocno pięści, że dłoń bolała ją od powbijanych paznokci. - Chyba osiągnąłeś to co chciałeś - dodała chłodno, tak jak kiedyś. Zapomniała, że to działało - odcinanie się. Przez długi czas nie korzystała z tej sztuczki na problemy z ludźmi - udawanie, że relacje jej nie dotyczą. Teraz czuła się niemalże tak, jakby wróciło do niej coś, co dawno straciła. - Będziesz miał swój spokój - nawet nie była pewna, czy mówi do niego czy do siebie, czy doda więcej słów, czy będzie już milczeć. Po prostu stała z lekko rozchylonymi wargami, wzrokiem utkwionym gdzieś bez celu i walczyła o to, by się nie popłakać. Wzięła więc większy wdech, ale to nie pomagało. Najbardziej chyba zabolało ją pytanie o to, po co zrobiła zdjęcie. Przez nie poczuła się jak idiotka i ostatecznie z tym właśnie nie miała sobie poradzić. Bo było jej wstyd, że wspomniała o tym barze, chyba przez to, że sądziła, że będzie z niej dumny, naprawdę była głupia.
- Zrobiłam zdjęcie, żeby ci pokazać, że próbuję, ale nie martw się, nigdy nie popełnię już tego błędu - rzuciła gorzko i odwróciła się na pięcie. - I smacznego, odechciało mi się wszystkiego - dodała jeszcze przez chwilę zastanawiając się, czy nie wyjść z tego przeklętego domu, ale ostatecznie ruszyła w stronę schodów, by zbiec nimi do siłowni. Miała się porozciągać, ale jakoś tak weszła do łazienki i jednak po raz kolejny się pobeczała, ale przynajmniej tym razem zamknęła drzwi na klucz, żeby tego nie zobaczył.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wyrzucił z siebie chyba wszystko co leżało mu na sercu. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak zmęczony i wypruty z emocji. Dobrze też wiedział, że wywalając Lisbeth wprost i dosadnie tak wiele rzeczy po porostu przesadził. Czuł jednak tak wielki żal i zawód, że nie potrafił w odpowiedniej chwili zapanować nad słowami. Ostatecznie przyszło mu po raz kolejny patrzeć na jej twarz, taką posępną, nieprzeniknioną, ewidentnie tłumiącą uczucia by on nie widział jak ponownie ją skrzywdził. Właściwie nawet nie oglądając łez Lisy wiedział, że zranił ją tym co powiedział i w jaki sposób to zrobił. Wcale nie zaskoczyła go więc jej reakcja, a chociaż w pierwszym momencie po tym jak Lisbeth wyszła z kuchni, Soriente poczuł gniew i wściekłość, szybko pojął, że zły może być tylko na samego siebie.
Przez kilka sekund wpatrywał się z niesmakiem w tę pieprzoną sałatkę, którą mieszał bezsensu widelcem, po czym zrezygnowany odrzucił jedzenie na blat i oparł się o niego dłońmi. Odetchnął kilka razy nim wreszcie uspokoił się na tyle, by pójść do Westbrook i tym razem załagodzić ten konflikt, a nie ponownie go podsycić. Wyciszył swoje emocje i opierdolił sam siebie w myślach kilkukrotnie za to zbyt bezpośrednie podejście. Mimo wszystko wiedział przecież jaką osobą był Lisa, powinien więc zaoszczędzić jej tak konkretnych i dobitnych wyrażeń.
Widział, w którą stronę się udała, więc także zszedł do piwnicy, gdzie znajdowała się miedzy innymi siłownia. Przeszedł przez hol, udając się właśnie do niej, a po chwili dostrzegł zapalone światło w łazience, które wydobywało się spod zamkniętych drzwi.
- Lisa? - Zapukał, po czym złapał za klamkę, ale zamek nie ustąpił. - Lisa, proszę wyjdź - dodał, bo nie chciał jej przepraszać przez drzwi, ale nie sądził, aby Westbrook w swojej upartości mogła mu ustąpić. - Przesadziłem, wiem... - Mruknął po chwili i ponownie zapukał w drzwi. - Możemy porozmawiać? Obiecuję, że już nie będę krzyczał i... - Oparł się czołem o drewno dzielące go od brunetki, po czym westchnął głośno. - Wcale nie uważam, że widzisz tylko siebie. Nie tak to miało zabrzmieć... Chciałem po prostu, abyś uwierzyła, że naprawdę mi na tobie zależy, że nie patrzę na ciebie krytycznie, ani źle.. Po prostu ty sama siebie zbyt nisko oceniasz, ale to nie znaczy, że inni także - gubił się w tym co chciał jej powiedzieć, ale w zasadzie dokładnie to myślał. Może mógł to ubrać w piękniejsze słowa, ale był już zmęczony tym wieczorem i rozmowami. - Proszę cię, wyjdź do mnie... - Powtórzył ponownie. - Przepraszam, że się tak uniosłem... - Jednak to zrobił, bo bał się, że bez tego będzie musiał te cholerne drzwi wywarzyć, by dostać się do rozemocjonowanej Lisy.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Z perspektywy łazienkowej podłogi trudno było jej ocenić, jak się tutaj znalazła - nie tyle w pomieszczeniu, co generalnie w takim położeniu. Łzy ściekały jej po polikach i nawet nie trudziła się już tym, aby je ścierać. Wzrok póki co utkwiony miała w różowych kapciach, jakie kupiła sobie tydzień temu, z okazji tej całej przeprowadzki, ale nie myślała teraz o tym, bo wszystkie jej myśli skupione były na Remigiusie. No, może prawie wszystkie, bo czasem, gdy na moment odzyskiwała kontakt z otoczeniem, jej wzrok z kapci przemykał na muszlę klozetową, a w żołądku lunch - ten nieszczęsny, któremu robiła zdjęcia - przypominał o sobie, ciążąc jej niesamowicie. Nie wiedziała, czy wygra walkę. Próbowała, ale czuła, że to nieprawda. Owinęła się połami jasnego swetra, jakby to miało ją powstrzymać od głupich decyzji. W zasadzie w którymś momencie pochyliła się do przodu, nie myśląc nawet o wstawaniu, jedynie o sięgnięciu do deski, ale nim jej dotknęła, skamieniała słysząc kroki.
Prawdę mówiąc wierzyła, że ta jej kryjówka jest znacznie lepsza. Niby drzwi były zamknięte, ale i tak usiadła na podłodze, przylegając plecami do drzwi, tak dla pewności. Dla tej samej - niezrozumiałej - pewności wstrzymała oddech, jakby się bała tego, co miało nastąpić. Pierwszy raz od dłuższego czasu przetarła też oczy, uświadamiając sobie, że szczypie ją skóra. Plus był taki, że najwyraźniej zapomniała o potrzebie szybkiego zwrócenia treści żołądkowej.
Nie odpowiedziała, kiedy ją zawołał, potrzebowała jeszcze czasu, żeby zapanować nad głosem. Nawet nie ruszyła się z ziemi, aczkolwiek drgnęła i za pierwszym razem, i za drugim, kiedy pukał.
- Dzisiaj w ogóle nie dałeś mi szansy poczuć się dobrze ocenianą - wypomniała mu w końcu, zła na siebie za to, że po jej głosie było słychać, że znów ryczy. Kiedy przeprosił, po prostu pociągnęła nosem i objęła ramionami kolana, które przyciągnęła do klatki piersiowej. - Spoko luz, nie szkodzi - odpowiedziała, chociaż znów zatrzęsła się delikatnie. Była dość mocno zmęczona i rozemocjonowana tym całym wieczorem. - Nie chcę wychodzić, tu mi dobrze - wyjaśniła, znów robiąc przerwę na pociągnięcie nosem. Kompletnie nie chciała pokazywać mu się znów zapłakana, z napuchniętymi oczami i czerwonymi polikami. - Podłoga fajnie grzeje - dodała mimochodem, bo nie wiedziała co powinna powiedzieć, nie miała w głowie żadnych wielkich wypowiedzi, zawsze była o wiele gorsza w sklejaniu zdań, niż Remigius, ale skoro on powiedział tyle, to czuła, że i ona jakoś powinna zagospodarować swoją porcję czasu. Poza tym nadal czuła się jak kompletna idiotka i wstydziła się opuścić to miejsce. Było jej niedobrze i musiała jakoś przełknąć swoje zażenowanie tym, że zrobiła to głupie zdjęcie dla niego. Z resztą nie tylko tym, całym tym wieczorem, do którego się przyłożyła, a który był pieprzoną tragedią, bo tylko to w życiu Lisbeth Westbrook wychodziło książkowo - dramaty. - Serio, Remy, jest okay, możesz mnie zostawić, potem się spikniemy, czy coś - kontynuowała, nawijając co jej ślina przyniosła na język i walcząc z tym, by płacz nie załamał jej głosu. Nawet nie wychodziło jej to najgorzej. - Więc no, powiedziałeś co powiedziałeś, ale wyjaśniłeś, więc spokoloko - jednak musiała schować twarz w dłoniach, walcząc z wybuchem szlochu, bo czuła jego obecność zaraz za drzwiami i nie chciała, żeby to słyszał.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Zacisnął pięść ze złości, gdy Lisa wypomniała mu jak dzisiaj ją traktował. Miała rację, a gniew francuza skierowany był przeciw niemu samemu. Zamknął na moment oczy oddychając przy tym głęboko, aby pozbierać myśli na nowo.
- Nie brzmisz jakby było spoko luz - mruknął, bo nie znosił jak wpadała w ten stan. Była wtedy niczym zombie, któremu wszystko obojętne. Absolutnie nie brał na poważnie tego co do niego mówiła. - Spikniemy? Co to w ogóle ma znaczyć? - Tym go już poirytowała. Owszem wywalił jej dzisiaj zbyt dobitną prawdą prosto w twarz i mógł bardziej panować nad sposobem przekazywania tego co czuł. Jednak przychodząc tutaj nie miał zamiaru cofać tego co powiedział. Przyszedł przeprosić za bycie nieprzyjemnym i oschłym, ale to co powiedział gdzieś tam w środku niego nadal było. Dlatego to podejście Lisy wcale mu nie odpowiadało. Robiła znów aferę, dramę, czy cokolwiek co tam by sobie wymyśliła, zamiast pozwolić Remigiusowi na to, aby ją uspokoił. - Jasne, wierzę ci w każde to bezsensowne słowo... Lisa, na litość, nie masz przed sobą kumpla, ani brata, ani nikogo innego, kto kupuje te twoje teksty. Wiem, że tam siedzisz i płaczesz, ale... Mała no, każdy się czasem pokłóci. Przecież to nie koniec świata - rzucił zmęczonym głosem. Z jednej strony kusiło go, aby ją zostawić, a z drugiej nie umiał odejść od tych cholernych drzwi. - Wkurwiłem się, bo to nie pierwszy raz, gdy odstawiłaś mi taki numer. W dodatku w tak fatalną pogodę... Zrozum, że ja też jestem tylko człowiekiem i tak jak ty teraz poddałaś się swoim smutkom, tak ja byłem po porostu zły... Przepraszam za bycie chamskim... - Powtórzył to po raz kolejny, po czym rozejrzał się do wokół. Mógł te drzwi otworzyć na siłę, ale nie chciał doprowadzać do tak abstrakcyjnych sytuacji. Zamiast tego przysiadł obok framugi, tak by w razie czego Lisa mogła spokojnie wyjść. - I miło mi, że zrobiłaś zdjęcie, że pomyślałaś... Jakbym nie był w tak chujowym nastroju zareagowałbym inaczej - mówił dalej gapiąc się w sufit i bezmyślnie licząc znajdujące się na nim spoty z lampami. - Liska, proszę cię... Chodź do mnie. Kłóciliśmy się przecież o gorsze rzeczy i dawało radę... - Drążył i drążył. - Wyłaź głuptasie, bo wywarzę te drzwi i będziesz mi musiała kupić nowe, a pewnie te są jakieś designerskie i w ciul drogie - rzucił. Akurat w gadaniu, byleby gadać Soriente był dobry. Poza tym w tamtej chwili nie czuł już takiej wściekłości i zawodu jak chociażby pół godziny temu. Właściwie był już tak wykończony tym co się działo, że gotów był zapomnieć Lisie ten wieczór, nie odebrany telefon, jakieś spotkania z chuj wie kim zamiast spędzenia przyjemnego wieczoru z nim, byleby brunetka wreszcie do niego wyszła i był już spokój. - Twoje podłoga grzeje, moja nie... Jak mamy tutaj spędzić noc to jeszcze się do tego pochoruje - burknął, po czym faktycznie zaczął się zastanawiać, czy łatwiej będzie mu rozkręcić zamek w tych drzwiach, czy je wyważyć, skoro krzepkości mu akurat nie brakowało.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Na tym etapie ta rozmowa mogła zakrawać o absurd, ale z Lisą właśnie tak często było. Kłótnie, ucieczki, pogadanki przez drzwi w akompaniamencie niekoniecznie ciężkich słów, a raczej takich dość trywialnych, które w zasadzie mogły nie pasować do powagi sytuacji.
- Że się spotkamy... młodzież tak mówi chyba - jęknęła, jakby Remigius faktycznie czekał na wyjaśnienie tego słowa. Tego, że nie brzmi na spoko luz nie komentowała natomiast, bo doskonale wiedziała, że tak nie jest, ale mimo to liczyła, że on się nie domyśli. - Wcale nie płaczę - rzuciła nieco głośniej, akurat w momencie, w którym znów musiała pociągnąć nosem. Powinien ją zostawić w jej rozpaczy, aby mogła roztrząsać wszystko i dopisywać do tych problemów większą wagę, która ją przytłoczy, a nie... rozmawiać z nią przez drzwi i nie pozwalać na osunięcie się w jej ulubione mury i skorupy. - To jest koniec świata... bo jaki nowy rok, taki cały rok, więc jaki pierwszy dzień, takie całe wspólne mieszkanie - wyłożyła mu, nieco się w tym wszystkim gubiąc. To znaczy ona wiedziała co chce przekazać, ale nie mogła mieć pewności, że i Remigius zrozumie w lot te jej chaotyczne wypowiedzi. - Wolę jak na mnie krzyczysz, kiedy już jesteś zły... chociaż nie, nie lubię tego też - chciała zabrzmieć hardo, ale jednak się zreflektowała. Była już zbyt skołowana i wykończona tą swoją przemożną rozpaczą. Poza tym nie czuła pośladków, tym bardziej, że fałd swetra podwinął jej się niewygodnie. - Nie gadajmy o tym zdjęciu już nigdy, poczułam się, jak idiotka - kaszlnęła od szlochu, niedelikatnie przecierając przy tym twarz dłonią. Zmieniła nieco pozycję i spojrzała na klamkę, kiedy poprosił ponownie, żeby do niego wyszła. Bała się trochę... a może wstydziła? A może wstydziła i bała? Nie wiedziała, jak powinna się zachować po otworzeniu takich drzwi. Bała się też, że znów wybuchnie płaczem, poza tym nie chciała, żeby widział ją płaczącą, nawet jeśli wiedział, że to właśnie robiła w łazience. - Siedzę pod tymi drzwiami, więc jak je wyważysz, to upadną na mnie, od razu to przemyślałam - wyjaśniła mu, że mimo wszystko brała na to poprawkę. - Poza tym stać mnie na drzwi, niedawno dostałam wypłatę, ok? Nie prowadzasz się z biedakiem - oznajmiła z dumą, a raczej tak sądziła, bo mimo wszystko, jak to w jej przypadku bywało, zabrzmiało to dość koślawo i karykaturalnie. Walczyła jeszcze ze sobą, nie wiedząc co i jak, ale kiedy wspomniał o pochorowaniu, przypomniało jej się, jak sama użyła tego argumentu, gdy wróciła do domu. - Jak się pochorujesz, to dopiero byłabym na ciebie zła. Tak to było? - spróbowała go sparafrazować. Mimo to ostrożnie klęknęła na kafelkach i sięgnęła dłonią do zamka, odbezpieczając go, a następnie uchylając odrobinę, aby niepewnie spojrzeć na Remigiusa. No i właśnie tego się bała, pustki. Jak miała zareagować? - Nie spędziłbyś dla mnie nocy pod drzwiami łazienki - wywaliła więc tradycyjnie pierwszą uwagę, jaka pojawiła się w jej głowie, a jaka miała ukryć te wszystkie emocje, od których cała aż drżała. Po raz milionowy pociągnęła też nosem, ale ta naprawdę chyba pierwszy raz tego dnia naprawdę poczuła się lepiej, na myśl, że faktycznie jej tutaj nie zostawił samej.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
- Młodzież, tak? Chyba nieco za stara jesteś na takie miano, mała - rzucił, aby nieco rozluźnić atmosferę. Chociaż czuł, że trochę na siłę stara się przekonać samego siebie, że już mu przeszło, że będzie lepiej. Naprawdę to co zaszło, a raczej to czego nie zrobiła Lisbeth, mocno uderzyło w Soriente. Chyba po raz pierwszy faktycznie zawiódł się na Lisie i zwątpił w nadzieję, która przecież była jego nieodłączną domeną. - Daj spokój z tymi przesądami... Poza tym i tak mieszkasz już ze mną od dawna. Spałaś u siebie raz na dwa tygodnie, może - zaznaczył poniekąd zgodnie z prawdą, bo już od dłuższego czasu Lisbeth praktycznie cały wolny czas spędzała w posiadłości producenta. Jej mały domek, niekoniecznie był najbardziej wygodny dla ich dwójki. Soriente nie narzekał, ale wolał sypiać na swoim wygodnym i dużym łóżku, a niżeli na małym, łóżku z sieciówki w pudrowej sypialni Westbrook. - Rozumiem... - mruknął, bo co miał więcej powiedzieć. Akurat on podchodził do pewnych spraw mniej drobiazgowo niż Lisa i nie przejmował się tak jak ona tym, że nie zawsze bywało kolorowo. W każdym związku zdarzają się spięcia i kłótnie, ale nie oznacza to, że on i Lisa mieliby się z tego powodu rozstawać. - To ja pierdolnąłem coś jak idiota. Nie ty powinnaś się tak czuć - przyznał, bo faktycznie przesadził. Dobrze wiedział o problemach Lisbeth z jedzeniem. O jej chorobie i tym jak kiepsko ostatnio sobie radziła. Jego reakcja była więc wybitnie nie na miejscu. Było mu wręcz nieco wstyd za to co powiedział i jak to zrobił.
- Mogę zawsze się tam włamać. Wyłamać zamek, albo wyciąć, cokolwiek - gadał trochę na siłę, bo raczej wierzył w to, że Lisa w końcu otworzy te drzwi, gdy zaczęli rozmawiać normalnie. A raczej, gdy ich konwersacja przestała być mieszaniną wykrzykiwanych i wypowiadanych emocji i niepotrzebnych słow. - Widzę szybko się uczysz... - Burknął, gdy użyła jego własnych słów przeciwko niemu. Całe szczęście chwilę później stróżka światła opadła na na jego twarz, gdy Lisa uchyliła drzwi. - Chcesz się przekonać? Robiłem dla ciebie o wiele bardziej szalone rzeczy - odpowiedział uśmiechając się przy tym zawadiacko. - Pamiętasz jak podszyłem się pod tego Ezechiela? Ezreala? Ezre? Ezre! - Przypomniał dumny, aczkolwiek w tamtym czasie zachowywał się jak totalny dupek, który bezceremonialnie wlazł z butami w życie Wesbrook i postanowił ja naprawić. Jak widać szło mu to średnio dobrze, ale poczynił jakieś postępy. - Dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko, Lisku - dodał, po czym wyciągnął do niej rękę. Gdy tylko uznał, że Lisbeth już mu nie ucieknie, ani nie będzie chciała zatrzasnąć drzwi z premedytacją, po prostu otworzył je mocniej i przyciągnął dziewczynę do siebie, sadzając na swoim kolanach i zamykając w obięciach. - Kocham cię, mały głupolu... I naprawdę przepraszam za ten nadmiar agresji i przykre słowa - wyszeptał, gdy brunetka wtuliła twarz w jego szyję, a on schował ją w ramionach ciesząc się tym, że znów ma ją blisko siebie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Prychnęła, kiedy nazwał ją za starą. Chyba ta wymuszona rozmowa była dobrym sposobem na okiełznanie ich kłótni i wyciszenie dla jednej, jak i drugiej strony.
- Chyba ty - rzuciła mało ambitnie, ale całkiem adekwatnie, znów przecierając twarz. - Dzisiejsza noc miała być specjalna - tego akurat nie chciała zaprzepaścić, nie po to zanotowała i w swoim i w jego dzienniku tę datę, licząc na to, że nigdy jej nie zapomną. Ona na pewno, w końcu była mistrzem odnotowywania wszystkiego. - Serio, nie wspominajmy o tym - tu powiedziała akurat z naciskiem, bo w kwestii swoich problemów żywieniowych niestety tego wieczora miała zamknąć się jeszcze bardziej w sobie i zrobić krok w tył. Nadal to roztrząsała i raczej prędko jej nie przejdzie, ale nie chciała się o to gniewać na Remigiusa. Po prostu było jej głupio, że wspomniała o tym, jak o powodzie do dumy, a zostało to szybko sprowadzone do parteru.
- To wtedy ty sam byś sobie te drzwi kupował, jakbyś je zniszczył - odpowiedziała, jakby faktycznie kwestia włamania była jakimś realnym scenariuszem na ten wieczór. Nie była. Jak i to, że Lisa miałaby płacić za zakupy, nawet gdyby z jej winy do tych blondyn był zmuszony. Zaraz jednak drzwi zostały otwarte, a zagrożenie, przynajmniej na razie przegonione.
- Szalone tak, ale nie niewygodne... nienawidzisz niewygody - wypomniała mu, ale nie było w jej tonie niczego negatywnego, żadnej nagany, czy przytyku. Może jedynie zagubienie, bo też nie wiedziała do końca jak się zachować i nie chciała patrzeć na niego tymi swoimi zaczerwienionymi, pełnymi od łez ślepiami. - Sam jesteś Ezechiel - mruknęła, bo wtedy nie było jej do śmiechu. W zasadzie nadal uważała, że to, jak wtedy ją oszukiwał, było dość podłym zagraniem. Nie mniej jednak rozczulił ją, kiedy powiedział, że jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Poza tym była w wybitnie złym humorze, więc jak już ją na siebie wciągnął, to z miejsca ukryła twarz w jego szyi, nadal unikając jego spojrzenia. - Wszystko? - powtórzyła po nim, niby nadal ponurym głosem, ale jednak po jej słowach dało się usłyszeć, że już jej lepiej. - Jak nie wiem... przefarbowałbyś sobie włosy na różowo? Albo wytatuował moje imię? - zażartowała, chociaż jak to w jej przypadku bywało, nie ubarwiła tonu w żaden sposób, więc trudno było wyczuć, czy ona tak na serio, czy nie. - Też cię kocham... i traktuję to, co mamy bardzo poważnie. Długo planowałam ten dzień i dlatego tak mi źle z tym, że cały się posypał - przyznała zgodnie z prawdą, otaczając go mocniej ramionami, jak mały koala, bo jeszcze nogi zdołała jakoś opleść dookoła jego torsu, wciskając stopy między jego plecy, a framugę. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jaki jesteś dla mnie ważny - dodała jeszcze, nawet mocniej zaciskając dłonie na materiale jego ubrania. - Najważniejszy - westchnęła jeszcze cichutko, bo tak miało to wyglądać. Brakowało jej tej bliskości miedzy nimi i teraz ani myślała go puścić.

remigius soriente
ODPOWIEDZ