Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
- To po co mieć, jak się nie chce spożyć? - zapytał. Ok, dla niektórych to dodatkowa motywacja, cos jak świadomość, że ma się władzę nad nałogiem, że w każdej chwili można wziąć, ale się nie bierze nie dlatego, że nie ma dostępu. On by nie dał rady. Był zbyt słaby, co zresztą było widać teraz, gdy walczył z samym sobą, by nie skusić się na propozycję nieznajomego. Parę razy ćpał już w towarzystwie sedesu i nie miałby teraz oporu, by nawalić się w kiblu. Ba, pewnie gdyby Dickowi pękła teraz torebeczka i biały proszek rozsypał się po podłodze, to byłby pierwszym, który rzuciłby się, by wciągnąć z brudnej posadzki.
I to wcale nie tak, że Mitch obawiał się zboczyć z tej ścieżki trzeźwości. Miał gdzieś terapeutów. Obawiał się tylko tego, że znowu zawiedzie ojca. W końcu obiecywał mu, że jest ok, że się trzyma... I nie chciał trafić do zamkniętego ośrodka, którym go straszył.
- Nie chcę rady, ale nie chcę też trafić na odwyk. Może Twój stary ma wyjebane na to, co robisz, ale mój nie chce odbierać mnie ze szpitala. Znowu. - prychnął pod nosem. Nie powinien kąsać ręki, która go karmi, więc ugryzł się w język, żeby nie palnąć czegoś głupiego. Sam zawsze miał się za lepszego od innych - najlepszy w szkole i w ogóle - ale Dick przebijał go na głowę. Pewnie w innych okolicznościach pożarliby się i wydrapaliby sobie oczy, ale ta jedna mała torebeczka w kieszeni mężczyzny zmieniała wszystko i Mitch myślał już tylko o niej, a zachęcający opis jeszcze bardziej go nakręcił.
- Chcesz mnie przelecieć? A skąd pomysł, że się zgodzę? - zapytał nosząc sugestywnie brew i pochylił się nad stołem przybliżając się do mężczyzny z uśmiechem. Nie był przesadnie zmanierowany ani nie ubierał się jakoś ekstrawagancko i na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądał na geja. Czyżby to ten słynny radar? A może Dick z góry założył, że Mitch jest tak zdesperowany, że odda mu się za działkę? Jeśli tak, to się nie pomylił.
- Jeśli wywrócisz moje wnętrzności, to ja chętnie wywrócę Twoje


Dick Remington
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Chętnie odpowiedziałby, że dla szpanu i dla zwabienia mężczyzn tego typu jak on. Prawda jednak była bardziej brutalna. Mimo przewidzianej terapii Dick nigdy nie umiał się obejść bez świadomości tego, że kokaina leży sobie bezpiecznie w jego kieszeni. W razie jakiegokolwiek niepowodzenia był gotów ją wziąć i rozproszyć czarne chmury, które nad nim się gromadziły. Owszem, doskonale wiedział, że nieco koloryzuje właściwości białego proszku, bo przecież to nie był żaden cudowny narkotyk o nieziemskich zdolnościach, ale nie umiał się oprzeć przeświadczeniu, że bez niego jest nikim.
Jak to opisać człowiekowi, który siedział naprzeciwko?
Wybrał jak najbardziej oczywistą drogę.
- Po prostu lubię ryzyko. Za każdym razem mam wrażenie, że jeszcze moment i mnie złapią. To cholernie podniecające - skłamał więc z łatwością, ale pan daddy issues aż tak mu się nie podobał, by sprzedawać mu prawdę.
Ta była zwykle zarezerwowana dla wybranych ludzi w jego życiu. Na palcach jednej ręki (i to po amputacji trzech z dłoni) mógłby policzyć tych, którym wyznałby prawdę. Mitchell jak na razie nie zaliczał się do tego grona, bo siedzieli i popijali drinka.
- Nie sądzisz, że to słabe, by z odwyku odbierał cię ojciec? Co ty do przedszkola chodzisz? - mimo tego drwiącego tonu Dick w jakimś sensie mu nawet zazdrościł. Przynajmniej miał kogoś, komu na nim zależało. Pytanie tylko, dlaczego tak łatwo sprzedawał to dla woreczka strunowego, który Remington umieścił w swojej kieszeni.
Ludzie byli dla niego kompletnie niezrozumiali i choć należał do tego gatunku (oczywiście, wyższego sortu) to nie umiał pojąć tego zachowania.
Jak i faktu, że mężczyzna nadal grał przed nim niedostępnego. Nie musiał wiedzieć, że jest gejem, by czuć lekką chemię i wyczuwać, że jako uzależniony za działkę zrobi wszystko. Sam Dick zapewne mógłby dobrnąć do tego etapu, ale na razie był dzianym dzieciakiem, który bawił się w życie.
Zaśmiał się więc na jego słowa.
- Dać ci się przelecieć? Aż tak mnie nie jarasz - wyznał całkiem szczerze, tego typu akt wymagał od niego więcej niż po prostu rozmowa przy kieliszku. To na uwielbiał być na górze i nie zamierzał tego na razie zmieniać.
Przynajmniej był w tym zakresie szczery i zupełnie transparentny.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Coś w tym było, Mitch jednak nie dałby rady funkcjonować na trzeźwo mając w kieszeni działkę, którą w każdej chwili mógłby zażyć. Wystarczyło, że Dick wspomniał o tym, że miał dragi w swojej kieszeni, a ten już zaczynał się ślinić i świrować. Jak widać Remington zdecydowanie był silniejszy, no przynajmniej w tej kwestii.
- Och, jest masę innych, ryzykownych i podniecających... aktywności - odparł cicho się wypuszczając dym po tym, gdy zaciągnął się głęboko i strzepnął popiół do popielniczki stojącej na środku stolika. A o jakich aktywnościach mówił? No cóż... Sam za wiele ich nie doświadczył, ale na pewno było coś, co mogłoby zastąpić Dickowi kokę w kieszeni gwarantując podobny dopływ adrenaliny. Ot choćby szybki numerek w miejscu publicznym z przypadkowym kolesiem poznanym na terapii był chyba równie ryzykowny i podniecający. No przynajmniej dla Mitcha.
- Nie ufa mi. On po prostu martwi się, że zamiast wrócić grzecznie do domu po skończonej terapii wymknę się z jakimś ćpunem do baru - uśmiechnął się lekko. Gdyby decyzja o podjęciu terapii była jego własna decyzją, to zapewne tatuś nie musiałby pilnować go na każdym kroku, a ponieważ Mitch zgodził się na nią tylko po to, by ojciec przestał mu ględzić, to teraz musieli bawić sie w przedszkole. I jak widać tatuś podjął słuszną decyzję, skoro młody Thompson już przy pierwszej lepszej okazji zamierzał wypiąć dupę, żeby zdobyć to, czego tak mu brakowało.
- Co? Nie, nie... źle mnie zrozumiałeś - zaśmiał się nerwowo dogaszając peta w popielniczce. W przeciwieństwie do Remingtona, Mitch zdecydowanie wolał być na dole. No a przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie próbował inaczej. Jego facet był w stu procentach typem dominującym i nigdy nie pozwolił mu na zamianę. Z innymi w czasie tych narkotycznych imprez, które czasem zmieniały sie w małe orgię, gdzie każdy z każdym też chyba nie próbował inaczej. Nie pamiętał.
- Chodziło mi raczej o... Twoja białą przyjaciółkę. Jeśli pozwolisz, żeby zrobiła mi dobrze... to ja zrobię dobrze Tobie. Co tylko zechcesz - niemal wyszeptał cicho znowu pochylając się nad stolikiem. Aż cały drżał, tak sie nakręcił, by spróbować tej magicznej kokainy, którą Dick tak zachwalał. Wkurwi się, jeśli ten zmieni zdanie i mu odmówi. Bo niby czemu miałby pójść na ten układ? Mógł mieć pewnie każdego, nie musiał dzilić się cennym towarem z byle ćpunem, by sobie trochę pociupciać. Mitch miał jednak nadzieję, że ten nie jest skończonym palantem i skoro sam podjął temat, to go teraz nie zrobi w chuja, bo odkąd tu przyjechał ani razu nie poczuł jeszcze tak silnego głodu, jak teraz.

Dick Remington
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Próbowałem wszystkiego - odpowiedział znużony i całkowicie zblazowany. Tak było sporo rzeczy, które wyzwalały adrenalinę, ale Dick czuł się zawsze tak samo. Przeglądał katalog aktywności i wybierał po kolei wszystkie, a potem orientował się, że i tak niczego nowego nie odczuwa. Był w końcu strażakiem i dosłownie spotykał się z ogniem, a i tak stał się wobec tego tak przerażająco obojętny. Tak właściwie mógł nawet zginąć, a pewnie w niebie wzruszałby ramionami. Walki w klatce również nie pomagały.
Jasne, był głodny adrenaliny jak każdy ćpun, ale powoli już wyczerpywał dostępne opcje.
Niesamowite, że ostatnio najwięcej wrażeń dostarczały mu pikniki na cmentarzu, bo tylko one budziły w nim człowieka.
Cała reszta- wypadki, pożary, śmierci ludzi- była dla niego najzwyklej w świecie obojętna. Podejrzewał, że kokaina wyprała z jego mózgu współczucie i stał się zwykłym socjopatą, który działa perfekcyjnie w sytuacjach stresowych. Zupełnie jak robot, który do każdej sprawy podchodzi zimno i bez emocji, które na dłuższą metę zagrażają wszystkiemu.
Jak i teraz. Niby słuchał Mitcha, niby usiłował wejść w jego buty dziecka z rodzicem, któremu aktualnie zależy, ale i tak miał w kieszeni woreczek, który miał całą jego uwagę. Momentalnie obrazy w jego głowie stawały się coraz bardziej grzeczne i wyuzdane.
Chętnie wylizałby kokainę z niego, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Na co komu odwyk?
Pozostawał tylko temat jego ojca, który odbierał mu apetyt na dosłownie wszystko. Uśmiechnął się nieco pod przymusem i przepił jego słowa porządną pięćdziesiątką.
- Chyba się słusznie martwi, choć bar to nie jest najgorsze miejsce na świecie - tk, Remington znał wręcz kręgi piekielne i chętnie by go tam zabrał. Wiedział, że negocjują tylko pro forma, Mitchell musiał być na głodzie, bo jego wzrok cały czas przykuwała kieszeń Dicka. Żadne z nich na razie jednak nie ruszało się z miejsca, Remington lubił sobie poczekać na dobre rzeczy, a przypuszczał, że kolega będzie równie wyborny jak i jego działka.
Gdy zaś potwierdził jego przypuszczenia, był gotów niemal zaklaskać z wrażenia. Był jednak dobrze wychowanym młodzieńcem, więc jego dłoń jedynie spoczęła na jego udzie.
- Przepadam za takimi dziwkami jak ty - podzielił się z nim refleksją, a potem zabrał rękę i wstał, by udać się do męskiej toalety.
Przecież nie będą rozsypywać białego proszku tutaj, w Shadow jeszcze by to uszło, ale ten lokal wydawał się być bardziej porządny, nawet jeśli przyciągał taką klientelę jak chłopak oddający się za gram.
Wciąż jednak Mitchell miał swój wybór. Mógł zostać przy stoliku.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
- Niemożliwe - uśmiechnął się. Z całą pewnością było coś, czego jeszcze nie próbował, a mogłoby mu się spodobać. Zbyt wiele było możliwości, by tak młody człowiek jakim był Remington mógł już skosztować wszystkiego. Świat ciągle stał przed nim otworem. A to, że był wyprany z emocji? Cóż, może w jego zawodzie była to wartość dodana? Może to lepiej, że do swojej pracy podchodził zadaniowo, a nie emocjonalnie. Głupio by było, gdyby przy jakimś ciężkim pożarze czy wypadku usiadł i załamał ręce. Zapewne wielu pozazdrościłoby mu w takiej sytuacji. Ale mniejsza o to, bo teraz nie to było najważniejsze. Najważniejsza była teraz ta mała torebeczka i gdyby tylko Mitchell miał wgląd w wizję mężczyzny chętnie zrealizowałby jego fantazję. Oczywiście pod warunkiem, że mógłby zrobić to samo. I to w pierwszej kolejności, bo nie zniósłby tej świadomości, że dragi są tak blisko, a nie może z nich skorzystać.
- No na świecie zapewne tak, ale tu chyba gorszych nie ma - mruknął. Był tu na tyle krótko, że
nie poznał jeszcze legendarnego Shadow. Ba, nawet o nim nie słyszał, więc nawet gdyby Dick wspomniał tę niesławną nazwę, to nie miałby odniesienia. Może później przeniosą tam tę swoją małą toaletową imprezę? Złapał za dłoń mężczyzny spoczywającą na swoim udzie i przesunął ją wyżej w kierunku swojego krocza.
- Nie jestem dziwką - zaperzył się. No heloooł. Oddawał się tylko dla odrobiny przyjemności, a w tym wypadku przyjemność będzie podwójna. No dobra, dwa poprzednie razy, kiedy oddawał się na ulicy starym oblechom za forsę i tak czyniły z niego dziewkę. Dobrze, że za wiele z tego nie pamiętał, bo pewnie mógłby się zrazić, choć perspektywa darmowej działki pewnie szybko by go wyleczyła. Mimo tej małej zniewagi wstał niemal w tej samej chwili i poszedł za mężczyzną w stronę toalety. Trochę niegrzecznie wyminął go w przejściu ocierając się o niego zaczepnie i złapał go za rękę wciągając do jedynej wolnej kabiny po czym przesunął zasuwkę blokując drzwi o które się oparł. Było trochę ciasno. Nie przejął się, że ktoś odlewał się przy pisuarze, bo teraz liczyło się tylko to, by dobrać się do tego, co Remington ukrywał w spodniach.
- Gdzie to masz? - zapytał szeptem przygryzając wargę i bez zbędnych ceregieli zabrał się za rozpinanie spodni mężczyzny.

Dick Remington
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wzruszył jedynie ramionami, bo często to słyszał. Zazwyczaj jednak od dziewcząt, które usiłowały wykrzesać w nim jakieś emocje. Bezskutecznie, bo Dickowi naprawdę wszystko było jedno. Nie wiedział czy na pewno to kwestia jego zawodu. Podejrzewał, że jak we wszystkim, i w tej dziedzinie życia przede wszystkim prochy odgrywały jakąś rolę. Kokaina dawała mu tak wiele wrażeń, świat po niej nabierał niespotykanych kolorów i przez to potem wszystko wydawało mu się wyblakłe i pozbawione polotu.
Kiedyś myślał również, że przed śmiercią córeczki odczuwał świat bardziej, ale żałoba już należała do przeszłości. Nie zastanawiał się nad tym zbytnio jednak, bo obojętność zazwyczaj mu nie wadziła.
Również teraz cieszył się, że poniekąd widzi Mitcha z góry. Czuł się nieco lepszym od niego, tylko dlatego, że nigdy nie miał pecha, by puszczać się za prochy. Miał swojego tatusia i jego kartę kredytową, więc nawet jak rasowy ćpun mógł zachować pewną wyższość nad innymi.
- Są - skwitował krótko jego wstawkę o barach, bo akurat on z plugawym Shadow i jego właścicielem miał do czynienia. Spotkanie to zaowocowało wylewem i brakiem zębów, więc nie mógł wspominać mile tego przybytku szatana. Ba, miał wrażenie, że na wieki wieków wyleczył się z tej podłej meliny, w której podobno śpiewała osoba, wobec której nie potrafił być obojętny.
Dziwne, że to o niej właśnie pomyślał, gdy proponował słodkie tête-à-tête mężczyźnie, którego przed chwilą określił mianem szmaty.
Cóż, najwyraźniej sprawdzała się stara szkoła, że można obrażać do woli, jeśli ma się coś dla przyciągnięcia uwagi. Dick miał całe gramy i trochę nawet było mu przykro, że chłopak nie widzi w nim ujmującego wnętrza, a jedynie woreczek strunowy. Roześmiał się jednak, gdy zaczął rozpinać mu rozporek. Nie na trzeźwo, nie tak.
- Stop, najpierw kreska - pouczył go więc jak starszy brat, który pomaga temu młodemu zagłębić się w arkana sztuki kochania. Wyjął swoją działkę i zaczął ją rozsypywać, podczas gdy jego wzrok powędrował na lustro i swoje odbicie.
Miał wrażenie, że coś się w nim kotłuje, więc ustąpił miejsca gościowi, a sam obserwował go z napięciem. Nie chciał- ani jego, ani tym bardziej kokainy, co było dla niego największą zagadką.
Czyżby się zmieniał?
Czyżby ktoś go zmieniał? Brzmiało to tak banalnie, że gdy tylko Mitchell skończył wciąganie, złapał go w pasie i odwrócił gniewnie do siebie, by go pocałować długo. Potrzebował tego- zapomnienia i przekonania, że jest coś więcej poza obciąganiem za prochy. Tylko zdecydowanie szukał w złym miejscu.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
- To może mnie tam zabierzesz? Nie znam miasta. Ani nikogo, kto mógłby pokazać mi fajne miejsca - uśmiechnął się lekko. Ojciec praktycznie nie wypuszczał go z domu, więc jak niby miałby tu kogoś poznać? Nie wiedział nawet, gdzie był choćby sklep w najbliższej okolicy tego zadupia, na którym przyszło mu mieszkać, a co dopiero mówić o klubach i barach. Przydałby mu się ktoś, kto pokazałby mu miejsca, gdzie mógłby znaleźć takich wykolejeńców, którzy podzielą się z nim działką za seks. Albo chociaż zapłacą, lub postawią drinka. A nie oszukujmy się, gdyby wcześniej znał takie miejsca, to z cała pewnością szybciej naruszyłby zaufanie ojca. No ale do tej pory wierzył, że to totalne zadupie zabite dechami, gdzie psy szczekają dupami i takich przybytków, ani ludzi tu nie ma. O jakże się mylił, prawda?
Dick mógłby go obrażać na miliard różnych sposobów, ale do póki chciał się dzielić prochami, Mitch miał na to wywalone. Gdyby teraz nagle oznajmił mu, że się rozmyślił i ma spadać, wtedy by się wkurzył, ale póki co pozwoli na wszystko, by zdobyć to, czego tak bardzo pragnął od chwili, gdy tylko Remington przyznał, że ma koks w kieszeni.
- Niektórzy wolą najpierw zapłatę - mruknął nieco speszony, gdy mężczyzna go zganił. Jego doświadczenia z prostytucją do tej pory były zgoła inne. Przede wszystkim puszczał się za kasę z osobami, które nie ćpały, więc jego potrzeby były na dalszym planie, a liczyło się tylko, by szybko zrobił swoje. To, co teraz miało miejsce w tej łazience bardziej przypominało jego relację z chłopakiem - ćpali razem, a potem pieprzyli się do upadłego.
No więc odsunął się grzecznie i przełykając niecierpliwie ślinę obserwował, jak nieznajomy rozsypuje kreski. Zawahał się przez chwilę, jakby jego ostatnie szare komórki walczyły, a potem pochylił się i wciągnął pół swojej działki, a potem drugie pół do drugiej dziurki. Paliło przeokropnie, ale nie zdążył tego nawet "przetrawić", bo Dick niemal od razu przyciągnął go do siebie. I znowu walczył przez chwilę z niechcianym pocałunkiem. Bo nie chciał się całować. To było dla niego bardzo intymne i zarezerwowane dla jego faceta. I choć to głupie, bo nie rozmawiali ani razu odkąd Mitch wylądował w szpitalu, to wciąż uważał Tommy'ego za swojego chłopaka. Nawet nie wiedział, czy jeszcze żyje. W każdym razie zawsze odmawiał pocałunków, gdy się puszczał za kasę... Ale teraz przecież nie puszczał się za kasę, a kokaina zaczynała przyjemnie rozpływać się po jego organizmie. No i złamał swoją niepisaną zasadę odwzajemniając pocałunek. Dość zachłannie jak na osobę, która nie całuje się z przypadkowymi gośćmi.
- Ale piecze... pali... A Ty... Nie bierzesz? - wyszeptał w usta mężczyzny między pocałunkami, a jego dłonie znowu zawędrowały do jego rozporka. Że niby jak to już go nie chce? Dopiero co chciał zlizywać z niego kokę, a teraz nagle stracił ochotę na jedno i na drugie przez jakąś laskę? I myśli, że tak po prostu sobie teraz stąd wyjdzie? Niedoczekanie. Teraz, gdy już koka zaczynała krążyć w jego żyłach rozpalając jego zmysły tak łatwo nie wypuści go z tej toalety. Pociągnął nosem.
- No weź... Nie każ mi czekać - wymruczał mu do ucha i musnął ustami szyję podczas gdy palce jego ręki zacisnęły się zachęcająco na kroczu mężczyzny. - Mam cię prosić na kolanach? - Uśmiechnął się zadziornie.

Dick Remington
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Jest coś takiego jak przewodnik. Podobno nawet można kupić w księgarni - trochę się z nim droczył, ale miał wrażenie, że szuka powiernika, a on do tej roli przestał się nadawać. Pamiętał jak to się zaczyna- zainteresowanie, ciekawość, uprawianie seksu, a potem nagle ktoś zamieszkuje w jego życiu i robi mu rozpierdol. Zawsze przecież kończyło się identycznie- potwornie złamanym sercem i pewnością, że to był ostatni raz. Nic dziwnego, że po ostatnim tripie do piekła razem z Hectorem miał po dziurki w nosie tego typu zobowiązań i nie przewidywał zmiany swojej decyzji, nawet jeśli Mitch był całkiem apetycznym kąskiem.
Może i nie powinien traktować go tak przedmiotowo, ale chłopak sam podjął tę grę i nawet teraz, w łazience robił wszystko, by Dick tak na niego spoglądał. Jak na chłopca, którego można kupić, jeśli ma się odpowiednie zapasy. Tak właściwie nawet to go nie oburzało, bo przecież wiedział, że tak działa wolny rynek i jeśli ktoś chce się puszczać to śmiało, ale powoli uzmysławiał sobie, że jego życiem rządzi za wiele przypadkowych znajomości, a to już sprawiało, że nieco wzdrygał się przed kolejnymi. Nie zamierzał się zakochiwać ani też oddawać byle komu- można by rzec, że to był potężny impas, w który wpadł i na dodatek miało to miejsce w łazience, razem z kumplem od ćpania.
Tak naprawdę powinien wziąć działkę i wyłączyć emocje. Oglądał kiedyś nałogowo serial o popieprzonej nastolatce, która chciała uskutecznić trójkąt z dwoma seksownymi wampirami (tak, robił sobie dobrze do Damona) i zapamiętał, że był tam pstryczek do wyłączania wszelkich uczuć. Tak na niego działała kokaina i również teraz powinien skupić się na niej, a nie na wciskaniu ozora w usta tego mężczyzny w poszukiwaniu czegoś głębszego.
Na próżno, historie o zauroczeniu tego typu zdarzały się w serialach niskich lotów i musiał dorosnąć na tyle, by to sobie uświadomić. Jak i fakt, że myśli o Divinie nie spowodują u niego natychmiastowej erekcji, a wręcz wyrwą go z tej toaletowej historii.
Westchnął, gdy się od niego odsunął. Tak naprawdę było mu wszystko jedno i to go najbardziej przerażało. Nawet widok rozsypanego białego proszku budził w nim jedyne politowanie, a dłoń ćpuna na rozporka sprawiła, że zadrżał, ale z czystego obrzydzenia.
- Weź to sobie. Na koszt firmy - wycedził i stanowczym, acz zbyt brutalnym ruchem zabrał jego dłoń ze swoich spodni. Gdzieś poczuł to zniesmaczenie faktem, że musiał tego chłopaczka nakręcać i naćpać, by chciał go dotknąć.
Był znacznie więcej wart niż pieniądze, którymi obficie sypał w postaci gramów kokainy i dopiero Divina mu to uświadomiła. Nic więc dziwnego, że nie mógł iść w ciemno na ten układ, że tak mocno go to uwierało.
- Twój ojciec miał rację. Idź na odwyk, bo jesteś żałośnie łatwy po prochach - skomentował i zatrzasnął drzwi od łazienki.
Jedno małe zwycięstwo, które miało zakończyć się sromotną porażką, gdy już zostanie sam w mieszkaniu.

Mitchell Thompson
ODPOWIEDZ