lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Gdyby Weston tylko wiedział, jakie myśli przewijały się teraz przez głowę jego żony… Gdyby tylko wiedział… Cholerrrnie by się ucieszył. To, że w końcu sobie odpuściła. To, że nareszcie uwierzyła w to, że nie musi być idealna, nie musi być nawet doskonała, nie musi stawać na głowie, żeby wszystko było dopilnowane, ogarnięte i… Nie, nie musi. Nie z Westonem, który sam był tak daleki od doskonałości, jak to tylko było możliwe. Oboje popełniali błędy, ale oboje musieli je sobie – sobie, samemu sobie – wybaczać. Gdyby Weston tylko wiedział…
Zaśmiał się cicho, przechylając pysk i łapiąc zaraz zębami za zaczerwieniony z wysiłku kobiecy policzek. – Naprawdę musisz pytać? – oczywiście, że mogli tak całą noc, mogli tak nawet noc za nocą. Męski wzrok powędrował za zsuwającą się z niego Ackerman, a kiedy jej drobne, ale silne dłonie przyciągnęły go do siebie, a jego pysk zawisł tuż przy jej ładnej buzi, uśmiechnął się jakoś tak… Tak inaczej. Tak szczególnie. Tak jak uśmiechał się tylko do niej i tylko w bardzo specyficznych momentach. Kiedy było lepiej niż dobrze, kiedy byli sami i kiedy pszczoły zakochania w męskim brzuchu stawały się wyjątkowo natarczywe. To uczucie, to zakochanie było natarczywe. Atakowało go z każdej jednej strony. Z każdej jednej! Nie mógł patrzeć na Ane i tego nie czuć. Nie mógł słuchać jej głosu i tego nie czuć. Nie mógł patrzeć jej w oczy i tego nie czuć… Teraz? Kiedy powiedziała to co powiedziała? Jasny gwint… Czuł to tak silnie, tak intensywnie, tak zaborczo i głęboko, że… To aż bolało. To uczucie w połączeniu z całym tym strachem, którego oboje nie tak dawno się najedli – to aż bolało. Dlatego mruknął cicho prosto w kobiece wargi, przeciągnął pocałunek, a kiedy ten naturalnie „wygasł”, odetchnął głębiej i trąciwszy końcem nosa policzek żony, popatrzył jej w oczy i cicho zaczął mówić… - Dobrze być znowu twoim, Ane. Nie ojcem twoich dzieci, ale twoim. – mężem, kochankiem, przyjacielem. Odwzajemniał to, cholera, odwzajemniał to jak diabli. – Nigdy… Nie przestawaj tak czuć. I tak na mnie patrzeć. – uśmiechnął się mocniej, ale wciąż tak… Tak inaczej, szczególnie, a potem zbliżył pysk do czoła Ane i zostawił tam ślad swojego ciepłego oddechu i warg. – Myślę, że gdybym już nie zrobił tego wcześniej… – odsunął twarz tyle tylko, żeby móc popatrzeć w kobiece ślepia. – To ten moment teraz byłby całkiem idealny, żeby ci się oświadczyć. – zażartował cicho i wyszczerzył krótko kły. – Wtedy na pewno nie posądziłabyś mnie o to, że chcę to zrobić tylko dla twojej wizy. – dorzucił oczywiście tylko w głupim żarcie, ale zanim Ane jakkolwiek to skomentowała – zamknął jej usta sobą. Sobą i pocałunkiem, intensywnym i głębokim, bo dobrze wiedział, że mniejszy arsenał nie załatwi sprawy. To musiało być coś. Ten pocałunek – to musiało być coś. Opieszale odsunął się od warg żony i nie przestawał się do niej uśmiechać. – Oczywiste przecież, że chcę to zrobić tylko dla genialnego seksu… – hyhy, wcale nie z miłości! Wcale! – Seksu i twoich pieniędzy. – no przecież!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Niestety w przypadku Ackerman problemem było to, że ona to wiedziała… wiedziała, że nie musi wcale być doskonała, że nikt od niej tego nie oczekuje – zresztą nigdy nie oczekiwał, nie pochodziła z patologicznej rodziny z niezdrowymi wymaganiami względem nim. Jednak to, że to wiedziała wcale nie znaczy, że potrafiła to wprowadzić tak całkowicie i w stu procentach do swojego życia. Tak na co dzień. Niestety te uczucia przychodziły do niej falami i jak widać… po prostu musiała zająć się czymś innym. Nim na przykład. Zaśmiała się, gdy sparafrazował jej słowa i zamiast mu na to odpowiedzieć – po prostu go pocałowała. Mocno i zachłannie. Z uczuciem, mnóstwa uczucia – właśnie tego! Że był jej i kochała go jak wariatka. I może być ojcem jej dzieci, ale jednocześnie był jej… wszystkim. Po prostu. Był jej wszystkim i w tym momencie nie wiedziała jak miałaby poradzić sobie z życiem, gdyby nagle go zabrakło. Gdy została sama bez Marka – potrzebowała chwili, ale zaczęła żyć. Jej żałoba dotyczyła głównie dziecka, a nie męża i to na niej się skupiła, bo umiała żyć bez Marka. Bez Skylera? Nawet nie chciała sobie tego wyobrażać. Nie, gdy był obok i mogła go swobodnie całować i odwzajemniać jego pocałunki. Dla seksu i pieniędzy, huh?
- Myślę, że zrobiliśmy to trochę dla wizy… – stwierdziła swobodnie i wcale nie uważała, żeby to było coś złego – Musieliśmy to zrobić dla wizy, żeby w ogóle dać sobie szanse. Bo wiedzieliśmy, że się kochamy i chcemy być razem, ale tylko ona stoi nam na przeszkodzie. Bez wizyty byłoby to utrudnione, więc musieliśmy przez nią skoczyć na głęboką wodę. Myślisz, że w Kalifornii bylibyśmy tak szybko po ślubie? Bo ja myślę, że nie. – skomentowała, wyjaśniła i naprawdę nie uważała, żeby zrobili coś złego – cokolwiek. Bo byli udanym małżeństwem, kochającym się i wszystko w tym układzie pasowało i było na miejscu. Po prostu przyspieszyli ten proces ze względu na wizę. No życie! Uśmiechnęła się do niego ładnie – Teraz jeszcze mógłbyś się ze mną ożenić, bo wiesz, że mogę ci urodzić śliczne dziecko. – zażartowała i przy okazji jakoś tak automatycznie spojrzała w kierunku elektronicznej niani, ale ta na szczęście milczała. Widać nawet ich dzieci były litościwe! – Tak to sobie wyobrażałeś? Bycie ojcem? Że to ty będziesz tym, który nie chciał wrócić do seksu? – no musiała mu to wytknąć, musiała! Zaśmiała się pod nosem i poprawiła się wygodniej na poduszce, opierając się o zagłówek i wbijając uważny wzrok w męża.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Skyler nie chciał udawać, że słowa Ane nie były dla niego zaskoczeniem. Naprawdę uważała, że wzięli ślub dla wizy? Że on się dlatego jej oświadczył, a ona te oświadczyny przyjęła? Patrzył na żonę i trochę gryzł się z myślami i tym co gdzieś tam głęboko głęboko, pod mostkiem i żebrami go nieprzyjemnie ukłuło. Chyba po prostu to w jaki sposób Ackerman mu sprzedała historię ich ślubu, wydał mu się trochę… Odrobinę… Surowy. Nie skomentował jej słów od razu, bo nie chciał z niczym wyskoczyć, ani głupio, ani niegłupio. Wolał dać sobie moment więcej na przemyślenie. Dlatego też pytanie, które Ane mu zadała – dotarło do niego z minimalnym poślizgiem. – Hmm? Co? Przecież wiesz, że to nie tak… – cyknął wymownie, bo niecierpliwie i mało brakowało, a przewróciłby oczami w dokładnie takim samym tonie. Pokręcił krótko głową i odsunął się od żony tyle tylko, żeby położyć się obok niej. Na plecach, ale z łbem skierowanym w jej kierunku. – Oczywiście, że chciałem i chcę wrócić do seksu. Po prostu uważałem… Może nawet wciąż trochę uważam, że to za wcześnie. Dla ciebie, dla twojego zdrowia. – nie powinna go za to osądzać jakoś surowo, głównie dlatego, że ona już jakieś doświadczenie w tej sferze życia miała, a on kompletnie żadnego. To było jego pierwsze, faktycznie krew z krwi, dziecko, jego pierwszy poród, jego pierwszy czas po narodzinach córki… Było w nim mnóstwo obaw, niepewności i czystego lęku, bo zdawał sobie sprawę z faktu, że nawet normalny, zdrowy poród to cholerne obciążenie dla organizmu kobiety, a co dopiero taki, jak ten, który mieli oni. Tylko tyle i aż tyle. – Naprawdę tak uważasz? – zapytał po chwili, co mogło być dla Ane odrobinę mylące, bo… O co właściwie pytał? Czy uważała, że nie chciał seksu czy… - Że wzięliśmy ślub dla wizy? – jej wizy, jej i Lily. Pytał, ale nie czekał na odpowiedź. Głównie dlatego, że tych kilka chwil przemyślenia trochę mu pomogło wyklarować ten temat przed samym sobą. – Ane, ja… Nie zrobiłem tego dla wizy. Gdybyś jej nie dostała, gdyby Lily jej nie dostała, po prostu spakowałbym walizki i wrócił z wami do Stanów. Do domu. – bo to wtedy był ich dom, Australia musiała sobie na to miano zapracować. Tak czy inaczej, mówił dalej, ale co ważne – spokojnie i bez wiszącej w powietrzu pretensji. Nah. – Wiem co mówiłem. Wiem, że padły takie słowa „teraz ślub, żebyście miały wizę”, pamiętam o tym, Ane, ale prawda jest taka, że… – znów pokręcił głową, a wzrok automatycznie uciekł mu od oczu Ackerman gdzieś w bliżej nieokreślony punkt przestrzeni. – To wcale nie o to chodziło. Bałem się, że cię stracę. Że tym razem to ty ode mnie uciekniesz. Znowu. – uśmiechnął się smutno i cofnął ślepia do kobiecych tęczówek. – Więc chyba… Bardziej chciałem cię do siebie przywiązać, niż faktycznie zagwarantować wam pobyt stały tutaj. Wiza nie miała żadnego znaczenia. Była tylko zasłoną dymną dla mojego tchórzostwa. Ono natomiast? Moje tchórzostwo? Ogromne. – …miało znaczenie dla tego, że jej się oświadczył. Strach przed tym, że te wakacje naprawdę miną, a ich drogi znowu się boleśnie rozejdą, był silniejszy, niż zdrowo-rozsądkowe podejście do tematu. – Sam nie wiem co gorsze. – przyznał ciszej i uśmiechnął się do żony, lekko i pod nosem. Czysta kalkulacja, że wiza była im potrzebna czy to, co faktycznie nim wtedy dyktowało? Zaborczość i strach przed ponownie złamanym sercem? - Pytasz czy w Kalifornii bylibyśmy tak szybko po ślubie… – po? Pewnie nie. Ale czy by o nim myśleli? Heh… - Miałem dla ciebie pierścionek, Ane. Kupiłem go na chwilę przed tym, jak dowiedziałaś się o Lily i Marku. O tym, że wcale nie zginęli w tym okropnym wypadku. – to znaczy, że kupił go, jak jeszcze było między nimi dobrze. – Nie chciałem tego na ciebie zrzucać, bo wtedy jeszcze miałaś żałobę po córce i mężu, ale… Wiedziałem, że to w końcu zrobię. Kupiłem pierścionek, Ane. – więc nie, nie byliby tak szybko po ślubie, gdyby wciąż żyli i mieszkali w Kalifornii, ale nie ma to nic wspólnego z faktem, że Weston nad tym myślał. Myślał i działał.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Wiedziała, że się martwił i ten jego niepokój właśnie z tego wynikał, ale musiał jej ufać… po prostu musiał. Zwłaszcza, że nie chodziło tu o nie wiem – pójście do pracy z gorączką, bo nie miał kto jej zastąpić. Chodziło o seks, a przecież wiedział, że ten był dla niej ważny. Nie zaryzykowała, gdyby miał być dla niej niekomfortowy, sprawiać ból albo uziemić w domu na kilka kolejnych tygodni. Nie chciała się torturować tylko kochać ze swoim mężem, myślała w tym o sobie, swojej przyjemności… więc wiedziała na ile może sobie pozwolić. Dlatego się nie bała – Moje zdrowie ma się doskonale, Sky. – zapewniła raz jeszcze, sięgając jego policzka i lekko go muskając. Naprawdę myślał, że byłaby w stanie udawać? Chyba mu kiedyś powiedziała, że nie ma zwyczaju udawać, nie i już. Więc nie musiał się już dłużej bać, nie o ten aspekt ich wspólnego życia.
Uśmiechnęła się. Łagodnie i z mnóstwem uczucia – tego najbardziej pozytywnego, najważniejszego… miłości – wymalowanym na twarzy, gdy na niego patrzyła. Bo to, co mówił wcale nie przeczyło temu, że pobrali się tak szybko ze względu na wizę. Gdyby jej nie dostała – wróciłby z nią do Stanów, ale najpierw spróbowali jedyny znany im sposób na to, żeby ją dostała, żeby nie musieli wracać. Nie sugerowała, że gdyby nie dostała wizy – by ją zostawił. Mówiła, że tak szybko się pobrali, żeby mogli zostać w Australii, w której jak widać dość szybko się zaaklimatyzowali. I dobrze! – Wcale nie uważam, żeby to było objawem tchórzostwa, bo przecież nie wiedziałeś, czy się zgodzę… mogłeś mnie przestraszyć, mogłam uciec i wcale nie dać się do ciebie przywiązać. – ale na szczęście dała i przez ani jedną sekundę tego nie żałowała. Ani trochę! Nigdy też nie umiała myśleć o Skylerze jak o tchórzu – w żadnych okolicznościach i przy żadnej okazji. Może to jej uczucia sprawiały, że widziała go w takich a nie innych barwach, ale nie potrafiła myśleć i mówić o nim źle.
Natomiast, gdy wspomniał o pierścionku… zaskoczył ja. Uniosła się na łokciu, żeby swobodniej spojrzeć na męża, który właśnie zrzucił na nią bombę – Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – bo nie mówił! Nigdy. Ani przez chwilę! Nie rozumiała dlaczego – Czy to ten? – wskazała na swoją dłoń, na której lśnił pierścionek zaręczynowy i obrączka. Cieszyła się, że wreszcie przestała puchnąć i mogła je swobodnie i nieprzerwanie nosić. Nie lubiła się z nimi rozstawać, nawet do sprzątania czy mycia się albo dzieci… nie potrafiła ich zdejmować. Bała się, że jeśli je gdzieś odłoży – już ich nie znajdzie – Chociaż to nie zmienia faktu, że… pewnie byśmy nie byli. Nawet jeśli miałeś pierścionek to przecież wydarzyło się to, co się wydarzyło i potrzebowaliśmy czasu, nawet jeśli nie mielibyśmy przerwy… nie bylibyśmy tak szybko po ślubie, Weston. – tak jej się wydawało, szczerze! – Dlatego ten nieszczęsny system wizowy ma swoje niezaprzeczalne plusy… zmusza ludzi, żeby skakali na główkę. – uśmiechnęła się do niego ładnie i znowu się położyła, ale teraz już tak, żeby do niego przylgnąć i się przytulić.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ