rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
  • 03.
Był dorosłym, odpowiedzialnym facetem, nie podejmującym pochopnych decyzji, nie rozchwianym emocjonalnie. Penny żartowała, że był wymierającym gatunkiem. A jednak, podczas ostatniego spotkania z Gią ukazał wszystkie te cechy, które okrasił hipokryzją. Kiedy Faraday sobie poszła, a on stał w miejscu, nie wiedząc, gdzie się podziać, miał ochotę uderzyć głową w ścianę. Bo zachowywał się jak istny głupek. Uciekł z tamtej imprezy jak ostatni tchórz i nie pojawił się również na kolejnej. Zignorował jedyną szansę, żeby przeprosić Gię za swoje zachowanie. Przyjaciele widzieli jak ją traktował, więc gdyby poprosił o jej numer lub adres kogokolwiek z nich, popukaliby się w czoło. Albo jego, co było bardziej prawdopodobne. Nikt, o dziwo, nie zwracał mu uwagi, że często przegina ze swoim idiotycznym poczuciem humoru, ale na pewno nie przyczyniliby się do tego, by robił to dalej.
Czasami szwendał się po miasteczku, zastanawiając się, ile mieszkańców w nim mieszka, skoro każdego dnia trafia na jakąś nową osobę, a nie mógł przypadkowo spotkać Gii. Los chyba zaśmiał się z tych myśli bardzo głośno, a później powiedział: czemu nie!, bo kilka dni później spotkał ją w centrum Lorne Bay. Szedł za nią jakiś czas, bo szczerze powiedziawszy, kiedy ją zobaczył, z jego głowy wyleciało wszystko, co chciał jej powiedzieć. I kiedy tak się zastanawiał, co robić, z uliczki wybiegł jakiś zakapturzony facet, gwałtownie wyrwał jej torebkę i znikł za zakrętem. Bruce, niewiele myśląc (co czynił raczej dość regularnie), ruszył biegiem. Krzyczał za przechodzącymi ludźmi, żeby łapali tego faceta. Nie sądził, że uda mu się odzyskać rzeczy Faraday, ale okazało się, że złodziej nie biegał aż tak szybko, a na pewno nie szybciej niż Donoghue, a poza tym, ludzie rzeczywiście odrobinę pomogli. Poszarpali się, kiedy Bruce próbował zabrać mu to, co należało do Gii. Już miał dzwonić na policję, ale złodziej wyrwał się i uciekł, a Bruce postanowił sobie darować. Naprawdę. Chciał znaleźć Gię, bo okazało się, że dzieliła ich spora odległość. Zobaczył ją i podszedł natychmiast, wyciągając rękę z torebką. – Nie wierzę, że się udało, ale proszę. Sprawdź czy wszystko jest – powiedział. Ten facet trochę uratował mu tyłek, bo w normalnych okolicznościach, Bruce naprawdę nie miałby pojęcia jak do niej zagadać.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.

[akapit]

CZTERNAŚCIE

Nie mówiłaby o tym na głos, ale istniało tycie prawdopodobieństwo, że to właśnie ona odpowiadała za to, iż nie wpadli na siebie w ciągu ostatnich dni. Kiedy pocałował ja na tamtej imprezie, zapoczątkował mętlik, który do tej pory nie opuścił jej umysłu. Już tamtego wieczora nie potrafiła skupić się na zabawie ze znajomymi, bezustannie uciekając myślami w jego stronę. Zastanawiała się nad tym, dlaczego wyszedł. Czy pożałował tamtego posunięcia? Pożałował, że zamknął jej usta w pocałunku, ponieważ to wcale nie było to, czego chciał? A może była to jakaś gra? Element próby zagrania jej na nosie, który miał przysłużyć się upokorzeniu jej jeszcze bardziej? Rozważała różne scenariusze, jednocześnie dochodząc do wniosku, że bała się stawić mu czoła. Nawet te wcześniejsze docinki nie przytłaczały jej tak bardzo jak to, co miało miejsce kilkanaście dni temu. Najbardziej jednak bała się tego, że mogło jej się spodobać, co czyniło z niej prawdopodobnie jeszcze większą idiotkę, niż była w rzeczywistości. Za to akurat zganiła się w myślach i obiecała sobie, że nie będzie o nim myśleć. Aby sobie tego nie utrudniać, Gianna również nie pojawiła się na ostatniej imprezie, a przez kilka poprzednich dni praktycznie nie opuszczała własnej pracowni. Dopiero dziś musiała z niej wyjść, żeby w końcu wysłać paczki, które czekały na to niemal od tygodnia.
Nie wiedziała, jak do tego doszło, ale zderzyła się z kimś, a w ciągu zaledwie kilku sekund zorientowała się, że jej torebki już nie ma. Odruchowo zerknęła pod własne ramię, jakby potrzebowała wizualnego dowodu na to, że nie miała urojeń, a później poczuła, jak ogarnia ją panika. Obejrzała się do tyłu, ale tam dostrzegła już tylko czyjeś plecy znikające za tym samym zakrętem, za którym zniknął złodziejaszek. W nadziei na niemożliwe, udała się w tamtym kierunku. Minęło kilka, może kilkanaście minut, zanim w oddali dostrzegła swoją torebkę. Była na niej tak skupiona, iż spojrzenie na twarz bohatera podniosła dopiero po chwili. Wtedy odruchowo zawróciła. Poważnie, była gotowa zwiać przed nim, a jedyne, co ją przed tym powstrzymało, to fakt, że bez torebki i tak nie zdołałaby dostać się do domu. Miała tam przecież swoje jedyne klucze. Odwróciła się więc, będąc zmuszoną do tego, żeby stawić mu czoła. - Jasne - odparła, po czym przejęła od niego swoją własność. Zajrzała do środka, a kiedy upewniła się, że portfel, klucze i jej telefon znajdowały się na swoim miejscu, odetchnęła z ulgą. - Wygląda na to, że niczego nie zabrał - dodała, po czym z zakłopotania przygryzła dolną wargę. Teraz już zupełnie nie wiedziała, jak powinna się w jego towarzystwie zachować. Wiedziała jednak, że powinna zrobić jeszcze jedno. - Dziękuję - odezwała się, bo to akurat mu się należało. Gdyby nie on, znalazłaby się w beznadziejnej sytuacji i prawdopodobnie nie wiedziałaby, w jaki sposób sobie z nią poradzić. Była lekkoduchem, który nigdy nie był przygotowany na to, że życie czasami solidnie dawało jej w kość.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Nie zachowywał się najrozsądniej, dlatego nic dziwnego, że nawiedzały ją różne myśli. Tym bardziej, że ostatni sygnał, który jej dał był bardzo sprzeczny. Tak naprawdę, sam Bruce nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, bo przecież wydawało mu się, że Gia jest złem wcielonym, a teraz tak po prostu nie potrafił jej się oprzeć? Przecież to było głupie. W dodatku, zamiast dać mu po twarzy tak jak już dawno powinna to zrobić, po prostu odeszła. Udowadniała mu, że jest ponad tym wszystkim, a Bruce zaczynał mieć wątpliwości. Zastanawiał się czy to jak ostatnio ją traktował naprawdę miało sens, czy rzeczywiście próba zauważenia w niej kogoś złego była spowodowana jej zachowaniem wobec męża czy to on w idiotyczny sposób próbował chronić samego siebie? Przed czym niby miał to robić? Bo nie czuł wobec niej niczego, a jednak za każdym razem, kiedy pojawiała się gdzieś w tłumie, ukradkiem przesuwał się w jej kierunku, choćby po to, żeby powiedzieć coś, co miałoby ją urazić. Naprawdę musiał z tym skończyć, zanim zatraci resztki samego siebie. Bo jego żona nie tkwi w każdej napotkanej kobiecie. Na pewno nie tkwiła w Giannie Faraday, najbardziej łagodnej osobie, którą dotychczas spotkał.
Nie był również zdziwiony, że odwróciła się, by przed nim uciec. Uśmiechnął się pod nosem, bo w końcu zrobiła jakiś właściwy krok. W końcu chroniła samą siebie. Już dawno powinna to zrobić. Szkoda tylko, że miał jej własność i musiał oddać jej tą przeklętą torebkę. W innym przypadku pewnie też by zwiał i dałby sobie spokój z tym wszystkim. Mimo wszystko, poszedł za nią i już był gotów chwycić ją za dłoń, kiedy odwróciła się. Bardzo dobrze, bo już raz jej dotyk sprawił, że zupełnie się pogubił. Drugi raz na pewno by tego nie zniósł. – Chyba nie miał na to czasu. Zareagowałem od razu – powiedział. Praktycznie w tym samym momencie puścił się za złodziejem. Na pewno nie udałoby się to, gdyby za nią nie szedł i nie obserwował jej dokładnie. – Szukam cię od paru dni. Wejdziemy gdzieś? – rozejrzał się dookoła, by zorientować się, gdzie dokładnie się znajdują i do jakiego lokalu będzie najbliżej. Jeśli nie jego osoba, to może dobre jedzenie skusi ją, żeby usiąść i z nim porozmawiać. – Obok jest Once Upon a Tart, lubisz pączki? Mają tam naprawdę pyszne z kremem z róży. I kawa też jest dobra – wyjaśnił. Naprawdę powinna docenić to jak bardzo się starał. Bo starał się, choć bardziej, żeby mu wybaczyła, niż powstrzymywać jakieś negatywne komentarze.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Zdarzenie sprzed kilkunastu dni nie dawało jej chwili wytchnienia. Choć chciała o tym zapomnieć, mimowolnie wracała myślami w tamtym kierunku, bezustannie analizując to, co zaszło na tamtej domówce. Cały czas cofała się do tego pocałunku, początkowo zastanawiając się nad dyskusją, która rozegrała się wcześniej, jakby któryś z jej elementów miał pomóc jej w zrozumieniu pobudek mężczyzny, a później uciekając myślami także do punktu kulminacyjnego. Najpierw wmawiała sobie, że po prostu chciała zrozumieć, dlaczego tak postąpił, a jednak nie była w stanie zaprzeczyć temu, że w jej umyśle nie pojawiły się także inne, bardziej niepokojące myśli. Nie mogła wyprzeć się tego, że momentami zastanawiała się nad tym, dlaczego jego usta – te same usta, które były źródłem tak wielu nieprzyjemności, smakowały tak dobrze. Nie rozumiała z tego nic, a to sprawiało, że nie miała pojęcia, jak powinna się w jego towarzystwie zachować. Chciała więc postąpić tak, jak byłoby dla niej najprościej. Chciała unikać konfrontacji tak długo, jak było to możliwe, ale w miasteczku tak małym, jak Lorne Bay, nie mogła robić tego w nieskończoność. Jak widać, już dziś los postanowił zakpić sobie z niej i postawić ją na jego drodze, choć w ogóle nie była na to przygotowana.
Uśmiechnęła się łagodnie, wdzięcznie, a jednocześnie dość niepewnie. Naprawdę zamierzała mu podziękować za to, że dziś okazał się jej bohaterem, ale cały czas nie umiała powstrzymać się przed tym, że jej mózg raz po raz podsyłał jej myśli związane z tamtym pocałunkiem. Była zagubiona i nie trzeba być szczególnie bystrym, aby to zachowanie w niej dostrzec. - Szukałeś? - powtórzyła po nim, teraz już całkowicie zbita z tropu. Poczuła, jak jej serce przyspieszyło tempa, jednocześnie nie będąc w stanie pozbyć się wrażenia, że zaraz wyskoczy jej z piersi. Dlaczego tak się przy nim stresowała? I dlaczego miała wrażenie, że odkąd ją pocałował, to uczucie tylko się nasilało? - Dlaczego? - zapytała, zupełnie ignorując jego wcześniejsze pytania. Niby jak miała skupić się na rozmowie o pączkach, kiedy w jej głowie rozbrzmiewał tak głośny mętlik? Ostatnim razem jeszcze ją atakował, a teraz nagle chciał pić z nią kawę? Przecież to w ogóle nie trzymało się kupy i nawet ktoś tak nierozgarnięty jak Gia, był w stanie dostrzec, że coś tu nie grało. - Nie zrozum mnie źle, Bruce. Po prostu myślałam, że mnie nie lubisz - przyznała, w tym samym momencie obejmując się ramionami. Zagryzła nerwowo dolną wargę i zerknęła na niego z pewną dozą niepewności. Dalej była przy nim ostrożna, ponieważ miała wrażenie, że wystarczył drobny błąd, a dałaby mu pretekst ku temu, aby wrócili do tego, jak ich relacje wyglądały wcześniej. Nie była w stanie uwierzyć, że coś w tym aspekcie mogłoby się zmienić, dlatego podchodziła do niego tak nieufnie. Już wcześniej była przecież pogubiona, a ta nagła zmiana sprawiła, że tym bardziej nie potrafiła się przy nim odnaleźć.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Musiał przyznać, że pocałunek był dla niego w jakiś sposób oczyszczający. Sprawił, że w końcu zaczął działać w kwestii swojej rodziny. Coś wtedy w nim zaskoczyło, sprawiło, że przestał być tak głupio bierny. Wiedział, że jeszcze czeka go długa droga, żeby odzyskać Teddy, ale kilka dni po pocałunku w końcu odwiedził Noel, by w ogóle dowiedzieć się, gdzie jest jego dziecko. To dziwne, ale Gia miała w tym swój udział. Chyba dlatego, że utożsamiał ją ze swoją byłą żoną, a kiedy nagle przestał, Penny również przestała być dla niego straszna. Co wcale nie oznaczało, że zamierzał ją całować. Po prostu bał się jak mógłby na nią zareagować, jak ogromny ból poczułby na jej widok, na myśl o niej, wracając do wspomnień. Przestał się tego obawiać, po prostu potraktował to jak coś, co musi się stać i wiedział, że sobie poradzi. To śmieszne jak schematycznie działał. Postanowił odnaleźć Teddy, więc automatycznie szukał również Gii. Nie wiedział jak uwolnić się z tego błędnego koła.
- Tak, chciałem z tobą porozmawiać. Właściwie… przeprosić, może trochę wyjaśnić moje zachowanie – powiedział. Był zdenerwowany, bo nigdy nie stawiał siebie, ani tym bardziej innych w takich głupich sytuacjach. Nie wiedział też, co jej odpowiedzieć. Odchrząknął. – Nie wiem czy cię nie lubię, ale wiem, że sprawiałem takie wrażenie. Nie byłem zbyt miły, co? – próbował żartować, co nie wyszło mu zbyt dobrze, ale to nie miało teraz znaczenia. Jeśli nie chciała pójść z nim do kawiarni to po prostu pociągnął ją w stronę najbliższej ławki. Mimo to, nie usiadł. Stał, próbując zebrać myśli. – Nie chcę się usprawiedliwiać, ale moja żona zwiała, kiedy tylko pojawił się problem. Nie uwierzyła, że to nie ja nim jestem. Chyba przez cały ten czas po prostu widziałem ją w tobie i myślałem, że jeśli to tobie będę dopiekał, to poczuję się lepiej – wyjaśnił najprościej jak potrafił, nie wchodząc w szczegóły. Nie był pewien, czy Gia miała tę świadomość, że siedział w więzieniu, a on, choć wiedział, że jest niewinny, nie lubił się tym chwalić. Odcisnęło to na nim jakieś piętno. – Przepraszam za to. Za pocałunek też powinienem, ale nie jest mi przykro, Gia – skoro postawił na szczerość, to postawił na nią pełną parą. Nie zamierzał ukrywać czegoś, co aktualnie czuł. Pocałował ją, bo w końcu dotarło do niego, że Gia jest tak zupełnie różna, tak ciepła i serdeczna, tak zupełnie inna. A to, że rzeczywiście zostawiła swojego męża? Przecież on miał to totalnie gdzieś!

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Gianna również wyruszyła na poszukiwania, z tą różnicą, że jedyną jej zgubą był własny rozsądek. Nigdy nie można było przykleić jej łatki najbardziej rozgarniętej osoby w towarzystwie, ale w ostatnim czasie miała wrażenie, jakby popełniała coraz więcej błędów. Ucieczka od męża była zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, która sięgała głęboko, cholernie głęboko, a gdzieś tam, w którymś jej punkcie znajdował się Bruce. Faraday wiedziała bowiem, że nie powinna była rozpamiętywać tego, co zaszło między nimi na tamtej imprezie, a jednak nie potrafiła być ponad to. Niczym nastolatka przeżywająca pierwsze zauroczenie, bezustannie wracała myślami do tamtego pocałunku. Nie potrafiła tego zrozumieć. Dlaczego nie dawało jej to spokoju, skoro przecież nawet go nie lubiła? Bo nie lubiła go, a przynamniej do tego próbowała się przekonać.
I tu zaskoczył ją po raz kolejny. Kiedy wspomniał o przeprosinach, oczy Gianny otworzyły się szerzej. Gdy zreflektowała się, jak musiała przy tym wyglądać, z zakłopotaniem spróbowała zapanować nad własnym grymasem, ale rzecz w tym, że ona nigdy nie była dobrą aktorką. Nie była nią też wtedy, kiedy ją dotykał. Wystarczyło bowiem, żeby pociągnął ją w kierunku tej ławki, a od miejsca, w którym jego dłoń zetknęła się z jej skórą, rozszedł się dreszcz. Miała nadzieję, że to umknęło jego uwadze, a na wypadek, gdyby tak się jednak nie stało, spuściła wzrok na własne buty. Słuchała go, ale jednocześnie nie spoglądała mu w twarz, nie do momentu, kiedy skończył. Wtedy po raz kolejny spojrzała na niego wyraźnie zmieszana, jakby chciała w jego oczach doszukać się potwierdzenia tego, co przed chwilą powiedział. Czy naprawdę zależało jej na tym, aby tamten pocałunek wynikał ze szczerych chęci? Jak wielką kretynką musiałaby być? Najwyraźniej przeogromną, skoro nie odprawiła go z kwitkiem, tylko już chwilę później powiedziała coś, czego zupełnie… Chociaż nie, zdecydowanie można było się tego po niej spodziewać. - Dalej masz ochotę na tego pączka? - zapytała, uśmiechając się przy tym łagodnie. Nie była osobą, która w nieskończoność rozpamiętywałaby wyrządzone jej krzywdy. Była też pełna współczucia, dlatego wystarczyło, że Bruce zdradził jej rąbek swojej historii, aby zrozumiała jego dotychczasowe zachowanie. Zresztą, naprawdę uważała, że sobie na to zasłużyła. Może niekoniecznie z jego ust, ale jednak zasługiwała na wszystko, co jej powiedział. - Jestem ci winna jakieś znaleźne - dodała, po czym uniosła lekko swoją torebkę. Był to tylko pretekst, a z jej wyrazu twarzy w oka mgnieniu można było wyczytać to, że nie chodziło jej tylko o próbę odwdzięczenia się. Po tym, jak w końcu ją przeprosił, chciała dać temu szansę. Chciała poznać go od tej strony, której do tej pory nie chciał przed nią odsłonić.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Efekt domina. Zaczęło się od ucieczki, przez pocałunek z niezrównoważonym facetem. Jeśli to wszystko wyglądało w ten sposób, to strach pomyśleć, co będzie, kiedy nastąpi kumulacja problemów Gii. Bruce wiedział, że częściowo mógł je rozwiązać – zniknąć z pola widzenia, ale pytanie brzmiało: czy w ogóle tego chciał? Czy jeden pocałunek mógł sprawić, że całkowicie zmieniłby postrzeganie jej osoby? Najwyraźniej tak. Już wcześniej do niej lgnął, ale pozwalał sobie wyłącznie na jakieś nastoletnie zagrywki, które w ogóle nie powinny mieć miejsca. Teraz mógł stać się tylko mniejszym problemem, bo postanowił sobie darować tę dziecinność. I zdecydowanie postawić na szczerość. Okazało się, że to nie było wcale takie trudne. Zdecydowanie trudniejsze było oczekiwanie na reakcję Gii. Był zaskoczony, że tak łatwo przyjęła do wiadomości jego wytłumaczenie i zdawała się mu wybaczyć. Nie wiedział, czym sobie na to zasłużył. Czy ten pocałunek naprawdę był w stanie zmienić między nimi wszystko? Najwyraźniej znacząco poprawił ich relację. Nie mógł nic poradzić na to, że pojawiła się w nim jakaś głupia nadzieja. Skoro Gia nie uciekła przed nim z krzykiem, to oznaczało, że na nią też to wszystko jakoś działało. Właśnie wtedy skinął głową. – Chodźmy – powiedział, również się uśmiechając. Teraz żałował, że puścił jej dłoń, ale był wystarczająco napastliwy ostatnimi czasy. Kiedy weszli do środka, poprosił o dwa pączki, dla Gii napój taki, jaki chciała, dla siebie shake’a truskawkowego. Zajęli jeden ze stolików w kącie sali. Usiadł naprzeciwko Faraday, by móc bez wyrzutów sumienia na nią patrzeć. – Coś wymyślimy. Może następnym razem ty zabierzesz mnie na pączki – zaśmiał się. Po chwili, jednak spoważniał, bo chciał z nią porozmawiać. Poznać jej punkt widzenia. – Chcesz mi opowiedzieć, dlaczego uciekłaś? Zawsze uważałem, że to wszystko twoja wina, ale może najwyższy czas dowiedzieć się jak wygląda prawda. Obiecuję, że nie będę oceniał i komentował – powiedział. To był chyba początek. Od tego musieli zacząć. On wyjaśnił jej swoje zachowanie i zwyczajnie chciał wiedzieć czy to, że nadal tu siedział miało jakiś sens, czy Gia pewnego dnia wróci, skąd przyjechała.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Była chwila, kiedy dość intensywnie zastanawiała się nad tym, jak na niego reagowała i dlaczego wyglądało to właśnie w ten sposób. Nie myślałaby o tym, gdyby nie ten niespodziewany pocałunek, który wywołał w jej umyśle mętlik. Gdyby nie on, w ogóle nie dostrzegłaby, że Bruce, ten sam Bruce, który tak bardzo działał jej na nerwy, trochę jednak ją pociągał. Było to odkrycie dość zdumiewające, bo pomimo tego, iż już wcześniej dostrzegła, że był naprawdę przystojnym facetem, do tej pory nie myślała o nim w kategoriach innych, niż ta, którą sama określała jako wybitnie irytujące męskie stworzenia. Co więcej, po tym zajściu wcale nie przestał jej irytować. Denerwował ją w sumie nawet bardziej, a wszystko przez to, że chociaż go nie lubiła, to i tak nie była w stanie wyrzucić go z własnej głowy. Ironia, prawda? W dodatku taka, której ani trochę nie umiała zrozumieć. Zrozumiała natomiast jego wytłumaczenia, a biorąc pod uwagę to, że sama mocno wierzyła, iż każdy zasługuje na drugą szansę, nie zamierzała karać go za dotychczasowe zachowanie. Powinna, to prawda, a jednak zazwyczaj zdawała się być ponad to. Wychodziło z założenia, że na złość szkoda jest życia, dlatego chciała dać tej znajomości szansę. Była ciekawa, czy rzeczywiście mogli jeszcze się zakolegować. - To teraz będziemy chodzić ze sobą na pączki? - zapytała z przekąsem, a na jej ustach prędko wymalował się uśmiech. Dziwnie czuła się z myślą, że miałaby gdzieś z nim wychodzić, a wszystko przez to, że dotychczas ich relacje nie wyglądały dobrze. Gdyby zostali razem w pomieszczeniu, prędzej czy później wyniknęłoby z tego coś niedobrego, dlatego Gianna przez długi czas unikała zostawania z nim sam na sam. Wystarczy cofnąć się myślami do tego, jak potoczyło się to ostatnim razem. Do tej pory nie wiedziała, co myśleć o tym pocałunku. Nie wiedziała też, czy chciała opowiadać mu o swoich sprawach, więc kiedy pytanie, o jej nieudane małżeństwo wypłynęło, Faraday wyraźnie się spięła. Chcąc kupić sobie trochę czasu, sięgnęła po swój sok i upiła z niego kilka sporych łyków. - Nie pomyliłeś się - przyznała, palcami zaczynając skubać swojego pączka. To właśnie na nim skupiła wtedy spojrzenie, nie mając odwagi, by zerknąć blondynowi w oczy. - Sama nie do końca to rozumiem. Najpierw świętowałam z facetem, którego, jak mi się wtedy wydawało, kochałam najbardziej na świecie, a jeszcze tego samego wieczora zaczęłam panikować przez to, że nasze wspólne życie miało się zmienić - przyznała, po czym lekko wzruszyła ramionami. - Więc rozumiem, czemu mówiłeś to, co mówiłeś. Całkowicie sobie na to zasłużyłam - zmarszczyła lekko nos, po czym w końcu podniosła spojrzenie na Donoghue. Czuła wstyd za każdym razem, kiedy o tym mówiła, ale nie umiała też tak całkowicie tego pożałować. Była pogubiona i sama nie rozumiała, co czuła, a w jego obecności dodatkowo nie umiała myśleć trzeźwo.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
To była relacja godna terapii u jakiegoś porządnego psychologa. Bo pomimo pocałunku, tej rozmowy teraz, wyjaśnienia jej wszystkiego – nadal nie wiedział, co tu się właściwie dzieje. Każde z nich miało swoje zobowiązania. Bruce miał przede wszystkim córkę do odzyskania, poważną rozmowę z byłą żoną przed sobą i ustalenie jakichś reguł. Gia miała męża, niepoukładane sprawy z nim związane i chyba żadne z nich nie wiedziało, co właściwie wyprawia. Nie potrafił nawet określić, czego oczekiwał po tym spotkaniu, czego chciał od Gii. Absolutnie nie wyobrażał sobie, że miałby teraz zniszczyć jej małżeństwo, które i tak było w dość słabej kondycji. Ale jednocześnie, jeśli miałby stąd teraz wyjść i więcej jej nie zobaczyć, to tego też nie chciał. Ba, nie wiedział jak wytrzymać tych kilka minut bez dotknięcia jej, pocałowania czy po prostu bez gapienia się na nią. To było dziwne i coś podobnego ogarnęło go tylko raz – piętnaście lat temu, kiedy Penny całkowicie zwojowała jego umysł. Tym razem nie chciał na to pozwolić, bo miał już więcej doświadczenia życiowego i nie chciał zachowywać się jak nastolatek, który nie panuje nad swoimi emocjami, a jednocześnie im bardziej mówił samemu sobie, że powinien się zachowywać, tym bardziej jego umysł rwał się do tego, by zrobić coś, czego stanowczo sobie zakazywał. Przynajmniej do czasu, póki poważnie z nią nie porozmawia. – Możemy chodzić gdziekolwiek – odpowiedział. Chyba nie miało znaczenia to, gdzie mogliby razem chodzić, jeśli mogliby ze sobą rozmawiać, a Bruce mógłby bezkarnie na nią patrzeć. Szkoda tylko, że postanowił być porządniejszą wersją siebie i trzymać ręce z daleka. – Może zasłużyłaś, ale nie jestem odpowiednią osobą, żeby ci o tym mówić – westchnął. Wiedział o tym, dlatego otwarcie to przyznawał. Nienawidził odwracać kota ogonem, kiedy wina ewidentnie leżała po jego stronie. Cokolwiek Gia by powiedziała, jakkolwiek się czuła, chodziło tu tylko o to, że to nie on powinien jej to wszystko wyrzucić. – I co teraz? To znaczy, co dalej planujesz? – zapytał, bo nie dowiedział się czy nadal kochała męża, czy chciała wrócić do starego życia, czy zamierzała się rozwieść. Nie, nie myślał teraz o sobie w kontekście tych pytań. Bardziej chciał wyczuć jak Gia się czuje, bo co z tego, że powiedziałaby mu coś, co chciał usłyszeć, skoro w środku nadal miałaby mętlik?

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Przed kilkoma laty niczego nie chciała sobie zabraniać. Była wolnym duchem, który pragnął uczuć jak niczego innego, więc wydawało jej się, że właśnie to dostała przy swoim (wtedy jeszcze przyszłym) małżonku. Cieszyła się tym związkiem i pielęgnowała te uczucia, ale teraz miała wrażenie, że w ogóle na nie nie zasługiwała. Tkwiła w przeświadczeniu, że w nic nie powinna się angażować, ponieważ sama nie umiała dać drugiej osobie tego, czego mogła potrzebować. To, jak postąpiła w związku z własnym małżeństwem, potwierdzało jedynie, że zupełnie się do tego nie nadawała, a zarazem nie zasługiwała na zainteresowanie, którym ktoś inny mógłby ją obdarzyć. Gdyby tego było mało, w przypadku Bruce’a pojawiały się dodatkowe przeciwwskazania. Choć tamten pocałunek namącił jej w głowie, Faraday nie mogła tak po prostu zapomnieć o tym, co jeszcze niedawno się między nimi działo. Nie mogła wyprzeć ze swojej pamięci tego, jak do niedawna ją traktował. Mogła mu to wybaczyć, to prawda, ale nie powinna o tym zapominać. Nie chciała przecież nikogo zranić, ale sama też nie chciała ucierpieć, dlatego teraz musiała być ostrożna. I po raz pierwszy w życiu musiała zacząć kierować się rozsądkiem. Cokolwiek więc wydawało jej się, że czuła w jego towarzystwie, musiała zdusić to w zarodku i podejść do tej znajomości tak, jakby nic ich nie połączyło. Tylko czy rzeczywiście przy nim umiała?
Uśmiechnęła się kącikiem ust. Czemu tego grymasu też nie mogła przy nim powstrzymać? I jak doszło do tego, że nagle zmieniła nastawienie? Do niedawna przecież działał jej tylko na nerwy, a teraz nagle zachowywała się jak nastolatka na pierwszej randce? Co się z nią działo? - Może ktoś musiał? - stwierdziła, po czym lekko wzruszyła ramionami. Jak by na to nie spojrzeć, swojemu mężowi nie dała zbyt dużego pola do popisu. Zwiała przecież bez słowa, nie pozostawiając mu szansy na to, aby wygarnął jej to, co o niej myślał. W ogóle o tym nie pomyślała. - Nie wiem, Bruce - przyznała szczerze, po czym lekko wzruszyła ramieniem. - Pewnie muszę jakoś to załatwić, ale… No nie wiem, zrobiłeś kiedyś, nie wiem, w dzieciństwie, coś tak okropnego, że twoja mama wściekała się przez kilka dni, przez co ty bałeś się przyznać, że to twoja wina? Teraz jest tak samo, tylko, no, jakoś tak pięć razy gorzej - wykrzywiła usta nieznacznie, a później odchyliła się na swoim krzesełku. - Nie wierzę, że mówię o tym akurat tobie - dodała po chwili, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. Ta zmiana sytuacji między nimi była dziwna, a jednocześnie na tyle przyjemna, że nie chciała czegokolwiek zmieniać. Jeśli popełniała błąd, na razie nie chciała o tym wiedzieć.

bruce donoghue
rybak — na własnym kutrze
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
If this world makes you crazy and you take it all you can bear, you call me up because you know I'll be there.
Wolał nazywać to reakcją obronną, przynajmniej teraz, kiedy już dojrzał do tego, żeby dać sobie spokój ze słownymi zaczepkami. Tak naprawdę to głupie zachowanie nie miało nic wspólnego z jakimkolwiek wytłumaczeniem, nie było go. Dlatego Gia rzeczywiście powinna trzymać się od Bruce’a z daleka. Zresztą, on też powinien, skoro doskonale wiedział jaką miał opinię, jak bardzo zalazł za skórę ludziom w tym miasteczku. Plotki rozchodziły się z prędkością światła, a jednak połowa ludzi, mimo wcześniejszego wyjścia z więzienia nie potrafiła pojąć, że był jednak niewinny. Nie chciał szargać dobrego imienia Gii swoimi problemami, swoim życiem, swoimi nastrojami, nad którymi czasami nie panował. Nie chciał być tym facetem, który nie potrafił okazać jej szacunku, ale nim był i to już nigdy nie miało zniknąć w jej oczach. W jego też. Stał się kimś, kogo nie przedstawiało się matce, bo natychmiast zabroniłaby córce takiego związku. Tak, zdecydowanie powinien trzymać się od niej z daleka. A mimo to, nadal siedział na krześle i czekał aż coś powie. Mógł jej słuchać godzinami i to była brutalna prawda, ale teraz w żadnym wypadku nie przyznał by tego przed nią. Wystarczy, że wyznał, że nie żałował tego pocałunku.
- Nadal uważam, że to powinien być twój mąż – odparł. – Nie znam cię, Gia. A zrobiłem to, czego najbardziej nienawidzę. Ludzie mnie nie znają, a jednak z łatwością mnie oceniają, nie znając całej prawdy. Czasami, kiedy widzę to ich spojrzenie, mam ochotę zrobić to, za co byłem niesłusznie oskarżony, wiesz? – westchnął. Ciężko było mu to przyznać nawet przed samym sobą, a teraz powiedział to na głos. Zaskoczył nawet sam siebie. – Kiedy już to zrobisz, kamień spadnie ci z serca – odpowiedział. To tylko wydawało się tak trudne. Kiedy już podejmie się jakąś decyzję albo zacznie działać, poleci z górki. Najgorszy był pierwszy krok. – Wiem i jeszcze raz cię przepraszam. I tak myślę, Gia… raczej nie powinienem cię już szukać – to też było trudne, ale chyba właśnie tak należało postąpić. Nie mógł zawracać jej głowy, bo nie potrafiłby utrzymać łap przy sobie. Właśnie taka była prawda, a ona miała męża i swoje pogmatwane życie, które tylko czekało aż ktoś je poskłada. On nie mógł jej w tym pomóc. – Oboje mamy masę spraw, nad którymi musimy zapanować – wyjaśnił. Chciał odnaleźć Teddy, właśnie na tym zależało mu teraz najbardziej.

Gia Faraday
robi świeczki i stawia tarota — gia's candlewick
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna dobra wróżka, która umie czytać z kart i robi sojowe świeczki. Przed rokiem przyjechała z Perth, gdzie kilka dni po ślubie zostawiła męża.
Nie jest tajemnicą, że miała tendencję do dokonywania wyborów, które inne osoby uznałyby za złe. Nie jest też sekretem, że rzadko kiedy któregoś z nich żałowała. Gianna należała do grona tych ludzi, którzy żyli chwilą i myśleli o własnym szczęściu raczej krótkodystansowo. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami własnych akcji, nie nad tymi, które miały pojawić się w przyszłości. Ona po prostu kierowała się w życiu tym, co miało przynieść jej szczęście teraz i prawdopodobnie właśnie dlatego otwierała się na Donoghue nie bacząc ani na jego historię, ani też na zachowanie względem niej samej. Gdyby była rozsądniejsza, któraś z tych rzeczy przekreśliłaby go w jej oczach na stałe, a jednak Gianna naprawdę wierzyła, że każdy człowiek zasługiwał na szansę. Przez krótką chwilę myślała też, że jeśli da ją akurat jemu, nie pożałuje, a jednak Bruce z prędkością światła zdołał odwieść ją od tego przekonania. Zanim do tego doszło, pozwoliła sobie się na niego otworzyć.
Pokiwała lekko głową. Rozumiała go – rozumiała na tyle, na ile sama była w stanie, ponieważ ona nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego. Ludzie oceniali ją, ponieważ mieli ku temu podstawy, a Gianna nie planowała się z tym spierać. Wydawało jej się, że przez to, jak potraktowała swojego męża, zasługiwała na najgorsze. Nie oznacza to jedna, że popierała ocenianie ludzi bez dania im szansy na opowiedzenie własnej wersji. Właśnie to denerwowało ją najbardziej. Często doprowadzało też do zawodu, choć dziś jego źródłem było coś innego. Kiedy już wydawało jej się, że znajdowali wspólny język – znajdowali nić porozumienia, Bruce po raz kolejny zrobił coś, na co ona nie była gotowa. Gdy ni stąd, ni zowąd wyznał, że nie powinien jej już szukać, oczy Gianny otworzyły się szerzej. Nie odpowiedziała mu od razu, najpierw po prostu spoglądając na niego przez dłuższą chwilę, jakby w ten sposób chciała dać mu szansę, aby się wycofał. Nie zrobił tego, a ona poczuła się tak, jakby właśnie teraz postanowił jej wbić najbardziej bolesną szpilę. Uwierzyła przecież, że coś mogłoby się między nimi zmienić, a teraz on jej tę wiarę odbierał. Jak mogła być aż tak naiwna? - Masz rację - potwierdziła, po czym przestała skubać własnego pączka. Po raz kolejny pokiwała głową, a później czując, jak ogarnia ją jakieś dziwne zakłopotanie, zaczęła zbierać swoje rzeczy. - Muszę coś załatwić. Jeszcze raz dziękuję za tę torebkę - rzuciła naprędce, po czym, nie zwracając uwagi na nic, pospieszyła do wyjścia. Jeśli robienie jej mętliku w głowie było kolejnym sposobem na to, aby jej dopiec, musiała oddać mu to, że radził sobie świetnie. Teraz już naprawdę nie wiedziała, co powinna na jego temat myśleć.

[akapit]

KONIEC

bruce donoghue
ODPOWIEDZ