about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Violet postara się zapomnieć o tym incydencie. Wyciągnąć z tego wieczoru tylko to, co przyjemne – choć ta przyjemność była wyjątkowo grzeszna, niewłaściwa i nie w jej stylu. Jakiś czas będzie unikać motywu kangurów i filmików ze słodkimi kangurzątkami. Raczej nie zamieni się w tropicielkę dzikich zwierząt i nie spotkają się w nielegalnym kole myśliwych. Za to w remizie? Może. W końcu coś ciągnęło ją do tego, co złe. Prosto w zatracenie. W ślepe uliczki, które nagle zasklepiały się z jednej strony i nie było już odwrotu.
No, może jednak czasem los dawał jej szansę na poprawę i ucieczkę, bo w końcu teraz jechali tam, skąd przybyli, i jeszcze istniała dla niej możliwość odkupienia. Wątpiła, żeby jej anioł stróż objawił się tu pod postacią komendanta-ćpuna, który powinien raczej od zdrowia i życia ludzi trzymać się z daleka, ale… w pewien sposób była mu wdzięczna. Prawdopodobnie sama przestanie jeździć wieczorami, przynajmniej na jakiś czas, mając w pamięci żywe wspomnienie tej przygody, która mogła skończyć się o wiele gorzej.
Rozsądek zaczynał jej jednak podpowiadać, że jak najszybciej powinna znaleźć się w innym miejscu. Sama. Czuła się… zmęczona, a bicie serca stopniowo zwalniało, wracając do normalnego rytmu. Wygładziła jeszcze spódnicę, próbując zapanować nad oddechem, który jeszcze nie chciał ulec sile powracającej woli. Mogła dzisiaj zginąć. I czy to byłoby takie złe? Chyba tak, skoro w jej podświadomości co chwilę wybijała się wola życia. Może jednak Swan nie miała aż tak głębokiej depresji. Może nie było jej aż tak wszystko jedno. Już nie.
Roześmiała się, chyba po raz ostatni tego wieczoru, i pokręciła głową. Był tak do bólu niepoprawny, że zaskakiwał ją każdym słowem.
– Nie. Wręcz przeciwnie. W tej kwestii nie mam… nadzwyczajnych preferencji – odparła, przeciągając się lekko w fotelu. Sięgnęła zaraz po marynarkę, by okryć nią ramiona, na których wciąż czuła gęsią skórkę. Nie była pewna, czy to wina ich filmowej ucieczki, czy wciąż wrażenie pozostawione po bliskości Hectora. Który z pewnością nie był Hectorem. W zasadzie zupełnie nie wiedziała, kim był. Całe to strażakowanie mogło przecież stanowić kolejne niewinne kłamstewko.
– Wysiądę na tamtym skrzyżowaniu – powiedziała po dłuższej chwili zbierania swoich myśli, widząc na horyzoncie blade jeszcze światła sygnalizacji. Cała zagadka powinna zostać w tym, że nie wiedziałby, jak ją znaleźć.
Za to ona doskonale wiedziała, gdzie go szukać.
zt×2
Dick Remington
No, może jednak czasem los dawał jej szansę na poprawę i ucieczkę, bo w końcu teraz jechali tam, skąd przybyli, i jeszcze istniała dla niej możliwość odkupienia. Wątpiła, żeby jej anioł stróż objawił się tu pod postacią komendanta-ćpuna, który powinien raczej od zdrowia i życia ludzi trzymać się z daleka, ale… w pewien sposób była mu wdzięczna. Prawdopodobnie sama przestanie jeździć wieczorami, przynajmniej na jakiś czas, mając w pamięci żywe wspomnienie tej przygody, która mogła skończyć się o wiele gorzej.
Rozsądek zaczynał jej jednak podpowiadać, że jak najszybciej powinna znaleźć się w innym miejscu. Sama. Czuła się… zmęczona, a bicie serca stopniowo zwalniało, wracając do normalnego rytmu. Wygładziła jeszcze spódnicę, próbując zapanować nad oddechem, który jeszcze nie chciał ulec sile powracającej woli. Mogła dzisiaj zginąć. I czy to byłoby takie złe? Chyba tak, skoro w jej podświadomości co chwilę wybijała się wola życia. Może jednak Swan nie miała aż tak głębokiej depresji. Może nie było jej aż tak wszystko jedno. Już nie.
Roześmiała się, chyba po raz ostatni tego wieczoru, i pokręciła głową. Był tak do bólu niepoprawny, że zaskakiwał ją każdym słowem.
– Nie. Wręcz przeciwnie. W tej kwestii nie mam… nadzwyczajnych preferencji – odparła, przeciągając się lekko w fotelu. Sięgnęła zaraz po marynarkę, by okryć nią ramiona, na których wciąż czuła gęsią skórkę. Nie była pewna, czy to wina ich filmowej ucieczki, czy wciąż wrażenie pozostawione po bliskości Hectora. Który z pewnością nie był Hectorem. W zasadzie zupełnie nie wiedziała, kim był. Całe to strażakowanie mogło przecież stanowić kolejne niewinne kłamstewko.
– Wysiądę na tamtym skrzyżowaniu – powiedziała po dłuższej chwili zbierania swoich myśli, widząc na horyzoncie blade jeszcze światła sygnalizacji. Cała zagadka powinna zostać w tym, że nie wiedziałby, jak ją znaleźć.
Za to ona doskonale wiedziała, gdzie go szukać.
zt×2
Dick Remington