olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
[5] +leonie turner | outfit

Ainsley zdawała się w jednej chwili i zmęczona do cna, i podekscytowana jak mała dziewczynka. Wróciła do Australii wczoraj późnym wieczorem, zanim przetransportowała się do domu w Lorne Bay minęły kolejne godziny. Warto zauważyć, że tutaj pojawia się przedmiot tego "wow" w jej zachowaniu - remont dobiegł końca, mogła w końcu wrócić do swojego odnowionego mieszkania! Z jaką dumą wniosła tutaj swoje świeżo zdobyte medale! Zaraz będzie siedzieć i kombinować gdzie tu odstawić jakiś prywatny ołtarzyk dla swoich sukcesów.
Chciała trochę odpocząć, nikogo właściwie nie informowała, że zjechała do domu wcześniej. Wyciszyła telefon, jej przyjaciele są już zwyczajni tego, że czasami przez cały dzień, a czasem i dwa nie ma odzewu z jej strony. Jedyną osobą, która wiedziała, była Leonie - przez rozmowę wideo nietrudno było się jej domyślić, że przyjaciółka znajdowała się już w samolocie. Ainsley chciała korzystać ze swojej chwilowej samotności, wzięła relaksującą kąpiel, rozpakowała się, wstawiła pierwsze pranie. Delektowała się spokojem swojego własnego domu, zachwycała po cichutku każdym nowo-starym kątem. Rozwaliła się finalnie, w wygodnym stroju a'la dres, na kanapie w salonie, podjadając posiłek przywieziony przez catering, oglądając głupoty na Netflixie. I prawie już usnęła - i ją jednak dojeżdża jetlag - kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła oczy, zastanowiła się chwilę, szybko doszła do tego że to pewnie Turner wpada z wizytą, więc postanowiła się zebrać z kanapy. Po drodze wyrzuciła paczkę po swoim żarelku. Stanęła w drzwiach, przeczesując palcami włosy, zaczesując je do tyłu.
- Ha, wiedziałam że to ty! - ucieszyła się szczerze na jej widok. Była pewna właściwie bez pudła, że to będzie właśnie jej przyjaciółka - przecież nawet Leonard czy Joel jeszcze nie wiedzieli że jest na miejscu. - Wchodź śmiało. - zaprosiła Leonie teatralnym gestem do środka. Obciągnęła do nadgarstków podwinięte wcześniej rękawy bluzo-narzutki, jednak po takim długim służbowym wyjeździe jej ręce nie wyglądają najlepiej. Pościerane, pozacinane, poklute - a to do badań, a to gdzieś pod kroplówkę. Nie lubiła, kiedy jej przyjaciele mieli się martwić stanem jej zdrowia, a dodatkowo te nieszczęsne ręce najbardziej widocznie zdradzają, że znowu, "pod sezon" schudła za bardzo i należałaby jej się sroga zjebka!
- Siadaj i opowiadaj - klasnęła radośnie w ręce. Naprawdę cieszyła się na widok Leonie, miło w końcu otworzyć buzię do kogoś, kto nie rozmawia z tobą dlatego, że płacisz mu pensję.
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
outfit

Pierwsze dni, tygodnie sierpnia stanowiły dla Leonie wyzwanie, zarówno ze względu na Teresę oraz emocje dziewczynki, jak i z powodu tego, co działo się we wnętrzu samej Turner, a co tak bardzo starała się skryć przed całym światem. Poczucie porażki. Gorzkiego zawodu. Brak akceptacji. Bezsilność. Przytłaczało to Leo. Podobnie, jak i niespodziewane wybuchy tęsknoty za ojcem u pięcioletniej córki, które objawiały się na przeróżne sposoby. A ona musiała być, działać, ukoić nerwy, stanowić ostoję. Chciała nią być, ale to tak trudne i wykańczające zadanie, nawet jeśli samemu ma się swój azyl, a przecież... Blondynka go nie miała i nie posiadała złudzeń, że jeszcze znajdzie kiedykolwiek. Zasłuży. nie zasługiwała na nic. Była więc zmęczona, cholernie zmęczona codziennością, która coraz bardziej ją przerastała. Jak i ta wszechogarniająca samotność.. Brak sprawczości...
Ucieszyła się więc na wieść, że Atwood po sezonie postawiła już swoje stopy na ziemi należącej do domu. Nie myślała za dużo tym fizycznym, jak i psychicznym wyczerpaniu przyjaciółki. Kierowana własnymi pobudkami, zupełnie na tzw. krzywy ryj oraz z pustą ręką, zapukała do drzwi Ainsley, tuż po tym jak odstawiła Tessie do szkoły. Leonie potrzebowała zrzucić z siebie wreszcie to, co nosiła od dawna, nadarzyła się okazja, działała więc instynktownie. Bez większego namysłu. To największa wada kobiety, postępowanie w ten sposób, ono wpędziło ją w tak wiele kłopotów, a wciąż... Robiła to samo. Tyle że z Ains... Mogła, prawda? Mogła sobie na to pozwolić, a przynajmniej chciała wierzyć, że niezmiennie właśnie tak jest w ich życiu, że nieważne co, będą dla siebie tym ramieniem pełnym wsparcia.
Bez słowa, ale tak jak sobie gospodyni życzyła, śmiało weszła do środka. Zajęła miejsce na kanapie, wydając z siebie głośne westchnięcie, dające znać o tym, że nie jest dobrze. Mina blondynki jedynie to potwierdzała. Podobnie jak wychudzone ciało, niezbyt zdrowy wygląd cery, lekko opuchnięta twarz, choć to jedno skryła, przecież pod toną makijażu = dzięki niebiosom za niego! -Co mam ci powiedzieć? Spieprzyłam wszystko. - zaczęła więc jakże optymistycznie, zgrywając trudną do zdobycia oraz niezbyt dostępną, jeśli chodzi o większe zwierzenia, ale to jedynie pozory. Nie musiała pękać, bo przecież przyszła już w kawałkach pod drzwi przyjaciółki. Nic więc zaskakującego, ze po tym marnym zdaniu, niewyjaśniającym nic, ale obrazującym perfekcyjnie beznadziejność sytuacji, zwyczajnie się rozpłakała. Zwłaszcza, że ostatnio, Leonie czuła, iż nie miała już nic więcej oprócz łez. I dziwiła się, że wciąż posiadała ich zasoby, które wydawały się nieskończone. Niemniej, czuła w środku też wyrzut, że Ainsley wcale nie zasłużyła na takie powitanie po dłuższej nieobecności w Lorne. Ale niestety... Leo nie było na nic więcej stać. Cóż, tytuł najgorszej przyjaciółki roku przypada Leonie Turner, jak i wiele innych z kategorii najgorsza... żona, matka, zgarnęła wszystko, całą pulę i nie podzieliła się z nikim. Cholera.

Ainsley Atwood
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ leonie turner

Pewne osoby były częścią życia Ainsley tak długo, że sama zainteresowana traktowała to tak, jakby byli od zawsze. Jedną z nich z pewnością była Leonie. Przyjaciółka, która wdarła się w życie blondynki przebojem, i która na fali tego przeboju nadal się w nim z sukcesem utrzymuje. Leonie to chyba jedyna - nie licząc rodziny i wszystkich tych znajomych od "dzień dobry" na Ascot - która zna wszelkie wzloty i upadki "fabulous life" pięknych i bogatych. Choć często raczej złamanych i bardzo smutnych.
Atwood w najśmielszych oczekiwaniach nawet nie spodziewałaby się zatem, że to prywatne życie tak zmiecie tą śliczną dziewczynę. Nie, żeby nie wiedziała o co chodzi, że kto z kim, po co i dlaczego. Ona cały czas była gdzieś obok, bliżej lub dalej ale była. I się w nic nie wtrącała, nie oceniała, nie umoralniała. Z czasem co prawda trochę trudniej było jej cały czas trzymać stronę przyjaciółki, szczególnie po tym jak sama Ainsley została zdradzona, ale nadal nie powiedziała Turner choćby pół gorzkiego słowa. W jak najbardziej wyważonych słowach starała się nadal być wsparciem, choć psycholog był z niej raczej... ciulowy.
- Tak skarbie, ja też za tobą cholernie tęskniłam i też wyglądasz oszałamiająco - wzruszyła lekko ramionami, z trochę skonsternowaną miną. Ainsley nie jest typem czarusia, co to będzie słodził, że ktoś wygląda dobrze, kiedy tak nie jest. No hej, ona też ma lustro i wie, że po ostatnim napiętym zawodowo czasie to nawet najlepsze kosmetyki i zabiegi niespecjalnie uratowałyby sytuację, więc mogły przybić sobie z Leonie piątkę. Z tą różnicą, że o przyjaciółkę się realnie martwiła. Problemy nie powinny zjadać nikogo żywcem.
- Leonie... - westchnęła zatroskana. Zupełnie nie umiała się zachować w takiej sytuacji. Wewnętrznie trochę panikowała, bo bała się, że nie uspokoi płaczącej osoby. Postanowiła więc działać instynktownie. Usiadła na kanapie i mocno przytuliła Turner. Dopiero kiedy płacz tej drugiej trochę ustał, lekko się odsunęła:
- Rozmawialiście? - chyba celowo nie dodawała z kim. Znała swoją przyjaciółkę na tyle, żeby wiedzieć, że ta i tak powie tyle ile chce, i na temat jaki chce. Reszta wyjdzie potem w praniu. - Przyniosę chusteczki - rzuciła i zebrała się do wstawania. Przecież nie zostawi kumpeli z taką zapłakaną buzią, a jeśli sprawa jest gruba to pewnie się jeszcze nieraz w dniu dzisiejszym przydadzą!
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Początkowo, całkiem odruchowo Leonie chciała zwyczajnie się odsunąć od Atwood, zupełnie nieprzekonana do tego, że bliskość drugiej osoby, to coś, czego mogłaby potrzebować. Turner obawiała się o wiele gorszego rozklejenia niż to, na które już sobie pozwoliła. Problem polegał jednak na tym, że nie miała sił uciekać. I po raz pierwszy od dawna czuła, że nie musi tego robić. I to było naprawdę kojące, poczuć ciepło drugiej osoby, życzącej dobrze. Starającej się okazać odrobinę wsparcia przez drobny gest. Ku własnemu zaskoczeniu, blondynka wtuliła się w przyjaciółkę i dość długo zanosiła się donośnym płaczem, przypominający momentami atak histerii, w połączeniu z drganiem całego ciała. Nie wiedziała ile to trwało. Miała jednak pewność, że nie pięć minut.
-Wyjechał. Zresztą obaj wyjechali. Ephraim wypłynął, Hunter wrócił do Stanów - mruknęła tuż po tym, jak w ślad za Ainsley, również się odsunęła. Zachowała już bezpieczny dystans. Otarła opuchniętą twarz dłońmi, sprawiając, że wyglądała zapewne podobnie do jakiejś wiedźmy. Miała to jednak gdzieś. -Przepraszam za ten wybuch - dodała cicho, sięgając po chusteczkę. Otarła raz jeszcze twarz, wydmuchała nos. Zaczesała włosy za uszy, wzięła głęboki wdech, raz i drugi. Starała się uspokoić swoje ciało, które jeszcze nie tak dawno było rozdygotane w zdawałoby się spazmach nie do ustąpienia. -Tessie strasznie tęskni za Ephraimem. Źle zniosła naszą separację, ale o wiele gorzej znosi jego powrót na morze. Chyba nie odczuła wystarczająco jego obecności przez ostatnie pół roku, czuła, że walczy o każdą chwilę, a teraz... Teraz go nie ma. I dostaje niby od niego codziennie kwiaty, piszą listy, dzwoni, kiedy tylko może, ale to za mało. Zwłaszcza, że Nathaniel... On nie wrócił z ostatniej wyprawy. I Tessie to wie. Nie powie tego głośno, ale chyba boi się... Boi się, że Ephraim też mógłby nie wrócić - nie dodała, że sama też się tego bała. Wolała skupić się na troskach, które zajmowały ją z powodu córki oraz problemów małej blondyneczki. Jak te trudności ze snem. Nocne koszmary. Czy epizody z nietrzymaniem moczu. Całe szczęście, że korzystały z pomocy psychologa oraz że nauczycielka Teresy była wyrozumiałą, a także wspierającą kobietą. Niemniej... To i tak przerastało Leonie. Starała się. Miała jednak świadomość, że to cierpienie, cierpienie własnego dziecka, to tylko i wyłącznie jej wina. -Ale ciebie konie też nie oszczędziły - zażartowała głupio, uśmiechając się krzywo. Tak, Leonie potrafiła być królową dramatu, odwrócić kota ogonem i powiedzieć dużo, nie mówiąc do końca nic. Sama też obawiała się, przecież najgorszego. Śledziła wiadomości związane z misją Burnetta, czekała na jakąkolwiek większą wzmiankę z aktualizacją losów mężczyzny od Tessie. Czekała na jego powrót, choć wiedziała, że on sobie tego nie życzył. Zawsze była przekorna. Aż za bardzo.

Ainsley Atwood
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ leonie turner

Ainsley czuła w kościach, że Leonie potrzebowała trochę takiej "wymuszonej" bliskości. Znała tą Zosię-samosię już na tyle, że wiedziała, kiedy może sobie na jakie zachowanie pozwolić. Choć się chyba nie spodziewała, że ta sprawa rozwali jej przyjaciółkę aż tak. To nie była jej pierwszyzna w problemach związkowych, Atwood gdzieś w środku trzymała kciuki, by było tylko lepiej a zamiast tego problemy u Turner zaczęły się jedynie nakładać. Biedactwo.
- Nie przepraszaj, ej, co to za głupoty w ogóle! - ofuknęła ją delikatnie. Przecież od tego w końcu ją miała! Przyjaciółki jakby nie patrzył są od tego, by czasem trzymać włosy, kiedy ta druga rzyga albo wytrzeć gila od płaczu! Tak kolokwialnie mówiąc oczywiście. - Ustaliliście coś? Z Ephem, z Hunterem? Pamiętam, że z tym drugim mieliście się widzieć, kiedy mnie nie było? - wiele można zarzucić Ainsley, ale nie to, że nie pamiętała tego co się jej mówi. Szczególnie w przypadku swoich przyjaciół, do tej pory pewnie ma gdzieś poupychane tak randomowe fakty z ich życia, że byłoby im głupio! Więc proszę nie szaleć!
- Wiesz, wszystko wszystkim, ale Tess jest jeszcze malutka. Nam, starym babom po trzydziestce takie rozłąki przychodzą z trudem, wyobraź sobie zatem, że te wszystkie emocje musi przepracować główka i ciałko kilkulatki. Zresztą, ja miałam naście lat i byłam chora jak któreś z moich rodziców znikało z radaru na dłużej. Trudno się dziwić zatem, że taka mała dziewczynka ma problem z przepracowaniem takiej rozłąki. Ale ma najlepszą mamę na świecie i na pewno sobie dacie radę. Hej, kto jak nie wy? - Ainsley nie zazdrościła przyjaciółce problemów i za żadne skarby nie chciałaby się znaleźć w jej butach. Starała się ją wspierać jak najlepiej mogła, ale nie wiedziała czasem co i jak powiedzieć, żeby a. Leonie to wsparcie czuła, b. Nie narzucać się zbytnio. Nie chciałaby, żeby przyjaciółka poczuła, że Atwood za bardzo pakuje się z buciorami w jej życie. No dla nikogo chyba nie byłoby to satysfakcjonujące!
Spojrzała po sobie. To, jak wyglądała po tak długim wyjeździe już jej nie dziwiło, nie dziwiło pewnie też jej przyjaciół, którzy coś takiego widzą kilka lat z rzędu.
- Wiesz, mnie ogólnie życie nie oszczędza, czemu zatem miałyby i konie? - zaśmiała się trochę. Niby to był i taki żart, ale po ostatnim roku faktycznie czuła, że dużo rzeczy dało jej w kość tak skutecznie, że sama by się tego nie spodziewała... Ale wygodniej płacze się w Mercedesie i ubraniach od Diora, nie? Więc pracuje się i utrzymuje taki styl życia dalej.
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Turner nie zgadzała się, że to są jakiekolwiek głupoty, te przeprosiny padające z z jej napuchniętych od nadmiernego płaczu, obolałych od soli ust. Przymknęła powieki, uśmiechając się słabo. Miło, że Ainsley bagatelizowała całą sytuację, ale sama Leo zdawała sobie sprawę, że nie była fair względem nikogo, włącznie z własną przyjaciółką. Można komuś podtrzymywać włosy, ale po jakim czasie będzie się miało tego dość? Blondynka obawiała się, że niestety niebezpiecznie zdążają właśnie do tej granicy...
-Poniekąd - westchnęła ciężko na samą myśl o ustaleniach, a po ciele kobiety przebiegły nieprzyjemne dreszcze. Pociągnęła nosem, złapała oddech i choć pozornie była gotowa, by wypowiedzieć nieco więcej szczegółów: -Nie zmieniłam zdania, wciąż uważam, że to było głupie... Tak rzucić się w wir wspomnień z Hunterem, więc nie, nie daję mu już nadziei, Ains. Wie o tym, że jest biologicznym ojcem Tessie, ale to tyle - zagryzła wargę. -Ephraim... Chciał mieć na papierze to, co powiedział mi Williams w rozmowie, że nie będzie się mieszał. Więc... Moje ostatnie spotkanie z Hunterem to przekazanie mu dokumentów odnośnie braku roszczeń do praw rodzicielskich, jakichkolwiek. Teoretycznie więc... Nie będzie się już mieszał. A Burnett... Chce unieważnienia małżeństwa - wreszcie z ust Leonie padło to, czego nie chciała zaakceptować od wieczoru, w którym usłyszała plany kapitana. Niepodlegające negocjacji, podjęte po długim okresie zimnej kalkulacji. Najgorsze było to, że nie mogła zmienić jego nastawienia, podejścia oraz przekonania o racji. On tę decyzję podjął na długo, zanim podzielił się nią z żoną. Choć czy mogła w ogóle o sobie tak myśleć? Raczej Ephraim nie chciał używać tego określenia, wyraził to dość dobitnie... A ona wciąż zanim tęskniła, żałując każdego dnia swoich grzechów odczuwała coraz większe obrzydzenie do własnego odbicia w lustrze. Nie, nie umiała się z tym pogodzić, że cały ten galimatias miał taki, a nie inny finał.
Uśmiechnęła się gorzko, pokręciła głową. Wiedziała, że to nie jest łatwe dla Tessie ze względu na wiele czynników, a te nowe, jedynie wszystko bardziej komplikowały to, co i tak od zawsze pozostawało niezbyt łatwe, a z oczywistych względów - coraz większa świadomość dziewczynki - stawało się jeszcze trudniejsze. Jedno jednak odbiegało cholernie od prawdy, że Leo była dobrą matką. Nie była. Nie ułatwiała niczego. Nie mogła się zgodzić z tym optymizmem Atwood. Właściwie chciała się z nim kłócić, ale miała dość spierania ze wszystkimi. Odpuściła więc. I przemilczała własne myśli, których konkluzja była jednoznaczna, ostatnio coraz bardziej wybrzmiewająca we wnętrzu Turner - że Teresie byłoby lepiej w życiu bez niej. To na razie pozostawało gorzką tajemnicą Leonie, która każdego dnia na nowo napełniała ją żalem, wstydem oraz bezradnością. Nie mogła zrobić nic, by ulżyć własnej córce. Dokładała za to zmartwień właściwie każdym swym działaniem, tym świadomym bądź mniej. Nie podlegało to dyskusji. Nie nadawała się na matkę. Prawdopodobnie nigdy... Tak więc nic dziwnego, że coraz częściej pojawiało się to przekonanie, że lepiej byłoby, właściwie wszystkim, właśnie bez niej. Bez tego źródła wiecznych dramatów, komplikacji... Po prostu lżej...
-Co się działo podczas tego sezonu, Ains? - zapytała Leonie z troską w odpowiedzi na ten mało wyszukany, nieco na siłę żart, doszukując się w nim oczywiście, że drugiego dna. Odczuła też wyrzuty, że znów, skupiała się jedynie na sobie, zostawiając Atwood jedynie z tym co materialne, bo Turner zakręcona wokół własnych problemów stała się ślepa na otoczenie... Najbliższych... I znów, gorzki żal wypełnił gorzko, drapiąco gardło blondynki. Poczucie winy wypełniło ciało Leonie, dając o sobie znać, wykwitem rumianych policzków oraz zawstydzonego spojrzenia... Wstydziła się siebie tak często... Czasem myśląc, że to jedyne uczucie, jakie pozostało. Choć już nie wiedziała czy jakkolwiek adekwatne. W końcu... Była świadoma wszelkich decyzji, które podejmowała, a przynajmniej powinna być. Jak to ujęła przyjacióła, były starymi babami, po trzydziestce... Szkoda, że Leonie od dawna, a może i nigdy nie zachowywała się w ten sposób...

Ainsley Atwood
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ leonie turner

To nawet nie chodziło o to, że Ainsley w jakikolwiek sposób tą sprawę bagatelizowała - ona raczej założyła, że teraz w centrum uwagi jest Leonie i jej problemy, i na nich trzeba się skupić. Nie oznacza to przecież, że tak będzie cały czas i w pewnym momencie role się nie odwrócą i to w życiu Atwood coś pójdzie na tyle nie tak, że będzie się jej wypłakiwać w rękach. Choć ciężko też byłoby się pewnie blondynce przyznać do tego, że przy Turner tworzy jednak odrobinę szczęśliwszy wizerunek swojego życia. Dziwnym trafem to zwykle Joelowi przypada niewdzięczna rola zbierania jej w mniejszych lub większych dołkach. Hm, czyli może jednak trochę już taka narracja lekko jednostronnej relacji, ma w sobie coś z prawdy? I jednak byłoby coś w tym bagatelizowaniu?
- Czyli? - Ainsley nie umie jakoś delikatnie czy wręcz "podprogowo" wyciągać z innych informacji, a po pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez przyjaciółkę, jednak resztę danych musiała uściślić. - I co, tak to gładko poszło? Spotkaliście się, podpisał wszystko co chciałaś i to na twoich warunkach i już? Zebrał się i pojechał na ten swój drugi koniec świata? - powiedziała lekko zdziwiona. Do tej pory wydawało jej się, że Leonie będzie miała problemy z tym mężczyzną już do końca życia. Dziwnym zatem było, że jak w końcu postawiła na swoim i przyszło co do czego, oddał wszystko bez jakiegokolwiek szemrania, jakiejkolwiek walki. Z automatu wręcz zaczęła się martwić, żeby to nie było początkiem kolejnych kłopotów!
- Serio? - powiedziała zdziwiona. Nie spodziewała się, że przyjdzie taki dzień, że Ephraim już zupełnie odpuści sobie relację z Leonie. Z drugiej jednak strony, mądrzejsza o swoje własne - i. Raczej przykre - doświadczenia, chyba sama przestawała mu się dziwić. Jak bardzo się w końcu tej drugiej strony nie kochało, jak wiele dobrego nie znaczył do tej pory wasz związek, to kiedy ktoś cię zdradza i rani tym tak, że masz wrażenie, że to zostanie z tobą do końca życia... Masz prawo chcieć wypisać tą osobę ze swojego życia. Z Ainsley i jej eks było co prawda dużo latwiej, nie mieli ani ślubu, ani dziecka. Ale i tak jest ciężko.
- Nie będziemy teraz gadać o moim sezonie. Wszystko jest w internecie - odpowiedziała z całkiem ciepłym uśmiechem. Jasne, że gdzieś w środku, miała ochotę opowiedzieć to wszystko co się zdarzyło dzień po dniu, z radością i podekscytowaniem małego dziecka. Z drugiej jednak, miała wrażenie że to nie jest teraz dobry moment na to, by się chwalić swoimi sukcesami. Nie, kiedy twojej psiapsi się jej własne życie właściwie na łeb wali. No trzeba mieć w końcu trochę wyczucia.
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Może ta jednostronność sprawiała, że udawało się blondynkom odnajdować wspólny język, a może ta nieco bardziej kolorowa i o wiele pogodniejsza wersja życia panny Atwood sprawiała, że i w codzienności Turner pojawiało się także nieco mniej zmartwień. Od dawna to właśnie Ainsley potrafiła patrzeć na świat nieco bardziej optymistycznie, pomimo tego, co ją dotykało, znajdowała wyjście. Rzucała i nieco jaśniejsze światło na to, co dookoła Leonie. Tym razem więc Leo znów potrzebowała tego światełka od przyjaciółki, by nie rozpaść się bezpowrotnie... Tylko czy mogło to pomóc raz jeszcze?
-Tak, poszło zaskakująco gładko. Nie podpisał tego samego dnia, ale przysłał, niedługo po spotkaniu, komplet papierów, podpisany. Bez szemrania. I właściwie zgodził się na to, co chciał Ephraim, to on przygotował te papiery. I Hunter dodał, że zawsze mogę do niego zadzwonić, gdybym go potrzebowała. Powiedział mi, że jestem wspaniałą kobietą. Rozumiesz, Ains? Wspaniałą kobietą... - Leonie zaśmiała się właśnie w tym momencie dość kpiąco, a także z ogromną nutą niedowierzania. Nie ufała tym słowom Huntera. Nie dawała im ani odrobiny wiary. Daleko było blondynce do wspaniałości. Jedyną, wybitną umiejętnością posiadaną było ranienie osób znajdujących się w najbliższym otoczeniu. Jak więc miała wierzyć Williamsowi? Nie mogła. Nie chciała. Nie umiała. Nie było światełka, żadnego.
-Serio - przytaknęła, odnośnie decyzji Burnetta. Nie zostało nic więcej do dodania. Ani o żałosnej próbie nawiązania nici porozumienia przez ciastka, ani o suchych rozmowach, które podtrzymywali jedynie ze względu na Teresę. Tęsknota też się nie liczyła. Ani pragnienie, by dostać szansę na naprawę swoich czynów. Za późno - to nieustannie przewijało się w umyśle blondynki. Starała się pogodzić z tym stwierdzeniem. Każdego dnia. Na próżno. -Wiesz co jest najgorsze? Że... Gdybym nie była tak narwaną idiotką... Może... Może dałby mi szansę, ale... jestem narwaną idiotką. Impulsywną. Boję się samotności, zawsze od niej uciekałam i... zostałam sama - Turner wyznała przyjaciółce to, co chodziło za nią przez ostatnie tygodnie niczym uporczywa mucha. To, co brzęczało gdzieś nieustannie, to czego nie mogła przegonić od prawie roku. Wszelkie błędy doprowadziły ją do tego punktu, którego przez całe życie starała się uniknąć. Często zbyt desperacko, często w zupełnie nieodpowiedni sposób, szukając bliskości oraz zrozumienia... Akceptacji i bezpieczeństwa... Skończyła bez tego wszystkiego.. Została sama pośrodku szalejącego podczas sztormu morza. I sama się tam wybrała. Mogła złościć się jedynie na siebie...
-Może potrzebuję usłyszeć o jakiś szczegółach nieznanych szerszej publice? - zapytała z uniesioną brwią, zaraz po tym, jak spróbowała się ogarnąć za pomocą chusteczek, co raczej nie przyniosło wcale efektu wow, a raczej było od tego dalekie. -Może potrzebuję też usłyszeć po prostu o czymś dobrym, Ains - dodała jeszcze z nutą nadziei, że jednak Atwood uzna za stosowne, by podzielić się swoim szczęściem. Może magicznie, odrobina tego sukcesu zaraziłaby Leonie, która obawiała się tak wielu rzeczy, które miało przynieść jutro... Tak wielu nieuniknionych... Powrót "męża", dopełnienie formalności, "nowa" codzienność i nieodwracalna pustka... Przecież miała czas jeszcze o tym myśleć, miała czas jeszcze się w tym zanurzyć... Teraz... Może mogłaby jakoś temu uciec? Choć... na moment.

Ainsley Atwood
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ leonie turner

Cóż, jak to mówią - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Cokolwiek takiego by się teraz nie zdarzyło w życiu Ainsley, miało przełożenie tylko i wyłącznie na nią, na jednostkę. W przypadku Leonie było jednak odwrotnie, ta doczekała się już córeczki i choćby nawet się zaparła najbardziej na świecie - wszystko co dotyczy Turner, dotyczy też i jej dziecka. Zresztą, co takiego mogło teraz dotknąć Ainsley? Boleśnie rozstała się z narzeczonym trochę czasu temu - zdarza się, czas leczy rany, cyk, już jest w nowym związku. Cokolwiek poszłoby nie tak na zawodach? - trzeba zacisnąć zęby i to poprawić teraz zaraz, a jak będzie trzeba to wrócić za rok. Atwood nie mogła narzekać na swoje życie. Zresztą, nawet gdyby - nie wypada się żalić, kiedy przychodzi ci płakać w luksuwoym Mercedesie.
Wysłuchała swojej przyjaciółki. Westchnęła nawet sobie trochę:
- Leonie, nie zrozum mnie źle, ale... Uhm, ja rozumiem, że tutaj Ephraim jest tą zranioną, tą w jakiś sposób poszkodowaną stroną, ale czemu tak zupełnie oddajesz mu przewodzenie w sprawach, które dotyczą też ciebie? Przepraszam, że się tak wtarabaniam ze swoją prywatą, ale uhm... Adam robił, zrobił co zrobił. Nasz związek się przez to skończył, ale nie wyobrażam sobie postawić go w takiej sytuacji, że zachował się jak ostatni kawałek gówna, więc wyłącznie ja mogę stawiać warunki. Chciałam spłacić jego część mieszkania w Lorne, sprzedawaliśmy dom w Londynie, ja zaproponowałam coś, on zaproponował coś, i dopiero jakiś konsensus tego zadziałał. Widzieliśmy się nawet teraz w Londynie, było niezręcznie, ale wypiliśmy kawę, zrobiliśmy swoje i każde poszło w swoją stronę. Mleko się i tak rozlało, nie ma nic do stracenia. Gdzie ty w tym wszystkim uciekłaś? - Ojej, Atwood, ty jednak masz czasami cokolwiek - chyba - sensownego do powiedzenia. Szybko jednak tego pożałowała, że jakoś tak wlazła teraz z butami w sytuację, której nigdy nie zrozumie, bo musiała to przyznać - co innego, jeśli chodziło tylko o rzeczy nabyte, o pieniądze, a zupełnie inną parą kaloszy jest jeśli chodzi o dziecko. No nic, najwyżej dostanie po uszach i Leonie każe jej spadać na drzewo. Proszę również docenić, że Ainsley tak się jakoś w to wszystko wczuła, że nawet wymsknęło się jej jakieś little piece of shit. A księżna przecież nigdy nie używa niestosownych zwrotów. No, jak widać prawie nigdy.
- Słuchaj, może zabrzmi to zupełnie abstrakcyjnie, ale może... Może właśnie tej samotności jednak potrzebujesz? Nie mówię, że od teraz już przez całe życie, ale na chociaż chwilę? Od kiedy pamiętam miałaś takie parcie na bycie dla kogoś. Może czas być dla siebie? - patrzcie, patrzcie, Atwood filozofka. Nie wiedziała jednak, jak do końca może to swojej przyjaciółce wytłumaczyć, bo to jest coś, z czym ona sama żyje na codzień. Może być w związku, jest otoczona co najmniej kilkorgiem przyjaciół, z doskoku i rodziną, a jednak te momenty, które spędza po świecie właściwie sama - bo jednak towarzystwo teamu, czyli obcych ludzi się w tym momencie nie liczy - są dla niej dobre. Życie Ainsley jest już ułożone w ten sposób, że ta samotność w pracy przekłada się na to, że kiedy już jest dla bliskich, daje im jakiś tysiąc procent siebie.
- OK, mój sezon. Zawody lokalne i europejskie to blah blah blah, taka trochę nuda, z mistrzostw świata wracam ze srebrem drużynowym i złotem osobistym - zrobiła rękami charakterystyczny dla cheerleaderek gest trzęsienia pomponami. - Poza tym moje cudowne, międzynarodowe życie to kilka dni w Szkocji u brata i jego rodziny, uhm trochę poza tym musiałam poudzielać się medialnie, co podobno zostało nawet całkiem ciepło przyjęte... - a to nie jest takie oczywiste w przypadku brytyjskiej publiczności i córki jednych z tych bogoli, co to mają kasę i tytuły szlacheckie niewiadomo skąd i niewiadomo za co. -no, i brałam udział w pogrzebie królowej! - uniosła palec, jakby tylko w ten sposób mogła zauważyć, że to było naprawdę ważne. - posadzili nas koło doktorów Who! Smith i Tennant to cudowna ekipa, skończyliśmy później w kilka osób w hotelu pijąc wino prawie do rana, ale o tym cichosza - no, faktycznie, wielka ta narodowa żałoba, nie? - I tak jakoś zleciało, że tutaj wróciłam. - wyszczerzyła się na zakończenie swojego monologu.
Ainsley dzięki pochwaleniu się swoim sezonem, rozkręciła się na tyle, że udało się jej namówić Leonie na zjedzenie wspólnego obiadu, i o dziwo - Atwood przygotowała go w zupełnie własnym zakresie, nie zamawiając nic z żadnej knajpy. Dziewczyny spędziły jeszcze co najmniej kilka godzin na rozmowach o rzeczach ważnych, jak i tych kompletnie od czapy, po czym Turner się pożegnała i zniknęła.

/ztx2
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
-Nie chcę domu, nie chcę pieniędzy. Nie chcę też życia z Hunterem, uświadamiania Teresy, która tego nie zrozumie, że ma innego ojca, który będzie niedostępną figurą, bo jest skupiony na swojej karierze. Chcę cofnąć czas lub by Rahmi dał mi szansę... Drugą szansę... Tylko tego chcę, Ains, móc spróbować naprawić swoje błędy - i nie mogę tego mieć wisiało to Leonie na końcu języka, ale nie musiała tego wcale dodawać. Atwood zdawała sobie, przecież sprawę z tego jakim człowiekiem był Ephraim, co się dla niego liczyło w życiu najbardziej. Tak samo Turner od praktycznie samego początku miała tę wiedzę, bo przecież mężczyzna nie ukrywał przed nią niczego, a mimo to... Postąpiła lekkomyślnie parokrotnie, pozwalając, by to, na czym zależało kobiecie najbardziej, runęło niczym domek z kart. Zapłonęło i pozostał jedynie popiół. Pogorzelisko. Widok, z którym coraz trudniej blondynce było się godzić, bo doskonale wiedziała, kto podłożył ten ogień.
-Nie umiem być sama ze sobą - Leo wymamrotała kolejne stwierdzenie, które przecież znała i wiedziała jak bardzo jest prawdziwe. Uciekała jednak od niego całe swoje życie, już jako nastolatka, kiedy po raz pierwszy nie mogła znieść odrzucenia ze strony ojca. Angażowała się w wiele znajomości, korzystała z chwilowych uciech, skupiała na wielkiej karierze czy to koszykarki szkolnej drużyny, czy tej zawsze uśmiechniętej dziewczyny zagrzewającej do walki na wyjeździe chłopaków. Każdy pocałunek, kieliszek, wyjście - to też były formy ucieczki. Byle nie zostać na dłużej z własnymi myślami oraz poczuciem pustki, ciemnej, przerażającej, demotywującej oraz umniejszającej własnej wartości. Bo co z nią było nie tak? Czemu jej nie chciał? Nie rozumiała tego, aż po dziś dzień, choć już dawno nie była tamtą zagubioną nastolatką. W teorii i zewnętrznie, bo w praktyce oraz wnętrzu skrywała wciąż tamtą niepewną siebie oraz własnej wartości dziewczynę, która na wiele (dość głupich) sposób próbowała zaspokoić to, czego nie dostała. Starała się dowartościować własne ja za wszelką cenę, uciec od trudności, zawodu i bólu. Nie wyszło, cholernie nie wyszło.
Dobrze było posłuchać, że inni potrafili korzystać z życia. Rozwijać swoje pasje, realizować się i sprawdzać, co daje ciężka praca. Oczywiście, że Turner pogratulowała sukcesów koleżance. Zanotowała też w pamięci, że przy najbliższej okazji wręczą z Tessie mały upominek dla ukochanej cioci-mistrzyni będącej inspiracją dla małej blondyneczki podczas jej własnych treningów. Dobrze też było przejść do tych tematów, które wydają się błahe. Skupić się na nich. Zapomnieć o tym, co trudne. I tak, przecież Turner miała od nich nie uciec. Przekonała się o tym boleśnie, i może to wreszcie najwyższa pora, by nauczyć się jak żyć ze sobą w pełnej zgodzie. Może ta terapia, to nie był taki głupi pomysł? Ale to zachowała dla siebie, tak jak i cały proces. Nie była gotowa się tym dzielić, ani z Ains, ani z kimkolwiek innym. Może to właśnie pierwszy krok, tak istotny, w nauce samej siebie, który Leonie musiała odbyć, by wreszcie być odpowiednią gotową na codzienność. Może...


// ztx2
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
ODPOWIEDZ