sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
outfit, ten po środku

Z racji, że jestem w trakcie wymiany rodziny, bo Hirschowie się rozpłynęli, to nie będę o nich wspominać. O pracy też, bo ją zapewne również zmienię – poza kawiarnią.
To nie o rodzinie myślała zatrzymując się najpierw przed półka z alkoholami. Zastanawiała się nad swoim życiem. Nad obrotem spraw, które wszystko zmieniły i że pomimo tej świadomości czuła się kupa nic niewartego gówna. Drastycznie, ale prawdziwie. Była kleksem na chodniku, który nie miał nic do zaoferowania. Była bo była. Żyła, snuła się, wkurzała bliskich i unikała znajomych. Trwała we własnej strefie, do której nikogo nie wpuszczała roztaczając przy tym mało przyjemną aurę. Nie energię wampira gotowego wyssać resztki pozytywnego nastawienia a mdłą i nijaką poświatę, na którą nawet nie chciało się patrzeć.
Była o tym przekonana. Wierzyła w swą niewidzialność tak bardzo, że po odejściu od alkoholi, z których nic nie wybrała, nie bała się jak kołek stać przed pułkami z lubrykantami i prezerwatywami. Nie chciała ich kupić. Wyliczała ich zapachy i rodzaje. Nabijała się z olejków do skóry wrażliwej i tej gotowej na ostrą jazdę. Była ciekawa, kto stał za wymyślaniem tego wszystkiego. Chciałaby poznać tego kogoś, bo to bardziej realne niż spotkanie Elona Muska albo Dalai Lame.
Zaczęła zastanawiać się nad wymownym rysunkiem. Byłby ironiczny, sarkastyczny i prześpiewczy w udziałem prezerwatywy i lubrykanta. W tej kwestii była śmiała, o ile wszystko pozostawało w jej głowie oraz notatniku. Poza tym obrębem wstydziła się jak mało kto, dlatego gdy tylko usłyszała swoje imię wypowiedziane przesadzonym piskliwym głosem, spięła się w sobie i już żałowała dzisiejszego wyjścia do sklepu.
- Shiiiiiivaaaa. – Chłopak dziwacznie pisnął i uśmiechnął pogardliwie z góry patrząc na Ventress. Był od niej wyższy o całą głowę. Czym rodzice go karmili? Końskimi sterydami? – Naczelna licealna wariatka w roli głównej. – Co za ironia. Tak bardzo starała się być niewidzialna w szkole, że teraz wszyscy ją pamiętali.
Peter ciągnąc cały teatrzyk podszedł do niej, rzucił okiem na półkę, przed którą stała i trochę nonszalancko oparł się o nią patrząc prosto na Ventress.
- Nasza szalona dziewucha szykuje się na bzykanko. – Parsknął, ale się nie zaśmiał. Jeszcze nie. – Ciekawe, kto jest taki chętny, żeby cię dotknąć co? – Dopiero teraz się zaśmiał a po nim reszta świty, na którą wreszcie Shiva spojrzała. Przez cały czas stała jak kołek wbijając spojrzenie w pułki przed sobą, ale kiedy popatrzyła w bok poczuła jak z dna oceanu spada jeszcze głębiej. Poppy, jej dawna przyjaciółka, była nie tylko świadkiem całego zajścia, ale także częścią grupy, która ubawiła się w najlepsze.
Ventress zacisnęła dłonie na materiale przydużej kurtki i dopiero teraz zebrała się na odwagę, żeby zrobić krok w pok, a potem się wycofać.
Niestety Peter nie odpuszczał. Ucieczka nie wchodziła w grę.

poppy weasley
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
21

Jakże inne było życie Poppy na tym etapie – całkiem beztroskie można by rzecz. Jedynym jej zmartwieniem było tak naprawdę to czy River w końcu odwzajemni jej uczucia. Nie narzucała się i czasem żałowała tego, że nie była taka jak inne jej znajome, które, gdy czegoś chciały to po prostu po to sięgały; tymczasem ona nie potrafiła wyznać uczuć swojemu najlepszemu przyjacielowi pod słońcem. Czasem wydawało jej się, że ludzie ją po prostu opuszczali, gdy zbytnio się otworzyła. Tak stało się z Marlee, która bez trudu zdeptała jej uczucia, gdy były jeszcze nastolatkami i gdy Poppy odważyła się wyznać jej, że naprawdę się w niej zakochała, co okazało się błędem, bo przecież dla Marlee liczyła się tylko zabawa. Skutek? Marlee zaginęła we własnych emocjach, z którymi nie potrafiła sobie poradzić i do tej pory nie odzywała się do Poppy. Tak samo przecież straciła Shivę, która była dla niej naprawdę istotna, i którą bez wahania uważała za jedną z najlepszych przyjaciółek. I nagle ta bańka prysła. Zupełnie bez powodu, sprawiając, że Poppy znów cierpiała wewnętrznie, bo jednak czasem bywa tak, że utrata przyjaciółki jest nawet bardziej boleśna niż utrata dziewczyny/chłopaka. Jak w takim przypadku Poppy nie miała się obawiać utraty Rivera? Nie bez powodu przecież nie chciała mu wyznać prawdziwości uczuć.
Poppy uśmiechnęła się z wymuszeniem. Zawsze była zdania, że Peter to zwykły dupek – ale tego sortu, z którym umiała się jeszcze radzić, i który nie był bezpośrednim zagrożeniem. Nigdy nie należała do zbyt popularnych dzieciaków, ale udało jej się jako tako zyskać grupkę znajomych, z którymi od czasu do czasu wychodziła. Grupkę z przeróżnymi typami osobowości, ale mimo wszystko na niektóre z nich Poppy zaciskała zęby i w ciszy ignorowała. Czasami się odgryzała, o ile jakieś głupie teksty były kierowane w jej stronę, ale zazwyczaj nie były. No chyba, że Peter otwierał usta, ale jego nauczyła się uciszać jednym zdaniem. Aczkolwiek wiedziała, że jej imprezowi-znajomi to nie do końca ludzie, którym chciałaby się zwierzać z każdej tajemnicy. Nie tak jak Vanessie, Dexterowi czy Riverowi.
W każdym razie na słowa chłopaka zaśmiała się z udawaną wesołością. – Możemy już iść? Tracimy tutaj tylko czas – odezwała się przekornie acz z obojętnością. Nie była zainteresowana tym zdarzeniem i nawet nie obdarzyła dziewczyny spojrzeniem. Shiva nie była już jej przyjaciółką – zresztą dobitnie jej dała do zrozumienia, że nawet nie chce nią być. Dlatego Poppy nie miała zamiar jej bronić przed głupimi komentarzami Petera, których ona pewnie wysłuchiwała na każdym wspólnym spotkaniu. Ale naprawdę uważała, że tracą tutaj czas. No i zwyczajnie nie czerpała radości z dręczenia innych.

Shiva Ventress
sumienny żółwik
anu
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
- Gdzie się wybierasz? Nie pochwalisz się, kto jest tym szczęściarzem? – Zatrzymał ją przesuwając się wzdłuż regału tak, żeby postawić nogę tuż przed dziewczyną.
- Może ty, Peter? – zaśmiał się drugi z chłopaków, którego imienia Ventress nie kojarzyła.
- Nie żartuj sobie. Jeszcze by mnie ugryzła. – Znów się zaczęli rechotach, co przerwała Weasley, której głos odbił się echem w umyśle Shivy. Nie kojarzyła tego tonu. Nie lubiła go. Nie taką Poppy chciała pamiętać a jednocześnie wiedziała, że sama sobie to na siebie ściągnęła. Była winna postawie byłej przyjaciółki i tego, jak teraz ją traktowała. Wyczuwała jej złość, irytacje i żal. Brzęczały one w uszach jak nieznośna mucha nie chcąca się odpierdolić. Bzz bzz bzz. Kiedyś lubiła śmiech Poppy. Nie był typowy. Dzieciaki na podwórku się z niego śmiały, ale nie Shiva. Bzz bzz. Pamiętała też jak Weasley z ekscytacją opowiadała o filmie, który obejrzała bez Ventress. Najpierw patrzyła na to z fascynacją, a potem udawała, że obraża się za to jakże karygodne postępowanie, bo jak to tak widziała film bez niej?! Bzz bzz. A teraz.. teraz była ta nieznośna mucha uparcie wbijająca się w bębenki. Bolało jak cholera, ale – sama się o to prosiła.
- Oh, ja się dopiero rozkręcam. – Peter naprawdę świetnie się bawił.
- Ej, Pops, czy ty przypadkiem się z nią nie kumplowałaś? – Dziewczyna z grupki, której Shiva imienia też nie znała (albo nie chciała znać) wtrąciła swoje trzy grosze. Widać, że nie chciała być gorsza, ale za to miała bardzo przyjemny głos.
- Właśnie! Ty to dopiero straciłaś z nią czas. Omamiła cię jakimś czarami czy voodoo? – Peter grał kozaka. Nie wiadomo przed kim chciał się popisać, ale może właśnie przed Poppy? Podobno bycie wrednym było atrakcyjne albo jak kto wieli „kto się czubi ten się lubi”. – Co, Pops? Jak było? Przyznaj się, co ta wariatka ci zrobiła? – Shiva wciąż nie była w stanie spojrzeć w kierunku Weasley. Stała jak wryta i niczego nie mówiła. Chciałaby też nagle ogłuchnąć, bo bała się, że znów usłyszała ten okropny ton w słowach dziewczyny.
- Dawaj. – Jeden z chłopaków zagrzewał koleżankę i siorbnął sobie napoju, za który jeszcze nie zapłacił, ale niebawem to zrobi. A może nie? Tak coś go tknęło i nim wszyscy doczekali się jakiejś reakcji Poppy, to ten wcisnął w jej rękę napój dając do zrozumienia, że powinna coś z nim zrobić. Najlepiej żeby ukarała swoją byłą przyjaciółkę wylewając na nią całą zawartość. To dopiero będzie ubaw!

poppy weasley
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Ani trochę nie podobała jej się ta sytuacja. Wiedziała, że Peter nie zrobi niczego głupiego, i że tylko się droczy, ale nie w ten uroczy i seksowny sposób jak czynił to River, tylko w dość perfidny i złośliwy. Taki przez który mogłaby go znienawidzić. Przyglądała się beznamiętnie temu chłopakowi i naprawdę próbowała wzrokiem odciągnąć swoje koleżanki. Ale żadna z nich się nie poruszyła – każda niemal z fascynacją obserwowała za to Shivę i każdą jej reakcję. Poppy zacisnęła mocno usta, kiedy ponownie w jej głowie rozbrzmiał rechot. I z niechęcią, ale jednak dobitnie stwierdziła w głowie, iż lepiej, że nie śmieją się z niej tylko z kogoś innego. Nawet jeśli nie podobało jej się traktowanie Shivy przez chłopców, tak naprawdę nie chciałaby się znaleźć teraz w jej skórze.
Dawno i nieprawda – odparła niechętnie i cicho na pytanie, a przy okazji spuściła wzrok. Była rozgoryczona, bo przemknęło jej przez myśl, że Shiva zaraz poprawi wszystkich i powie im, że wcale się nie kumplowały, że ona tak by tego nie nazwała, i że Poppy tak właściwie tylko się coś wydawało, bo jest nadętą i bogatą laską, i myśli, że każdy chce się z nią przyjaźnić. A wcale przecież nie była. Ani nadęta, ani tym bardziej bogata.
I nagle Peter zwrócił się do niej, co znów spowodowało u Poppy przypływ złości i tylko wywróciła na niego oczyma, a następnie posłała mu groźne spojrzenie. – Ty chyba nie wiesz co to w ogóle voodoo, prawda? – warknęła w jego stronę i znów okazała swoje zniecierpliwienie. – Ej, ludzie, serio? Możemy iść? Przecież tyle rzeczy do zrobienia jest, a wy wolicie tutaj sterczeć. Bez sensu – pożaliła się i nawet chwyciła za rękę jedną z koleżanek, stojących najbliżej i spróbowała pociągnąć ją w stronę przekąsek. Ale zanim zdążyły gdziekolwiek przejść, Alex wcisnął jej w ręce napój. – Co? – spytała ze zmarszczeniem brwi i popatrzyła na niego nie rozumiejąc czego od niej oczekuje. I nagle zrozumiała, widząc ten szyderczy uśmieszek. – Weź to. Nie będę nikogo oblewać. Jak chcesz to sobie sam to zrób – odparła i spróbowała mu wcisnąć napój. To był błąd. Nie powinna tego mówić. Powinna się kategorycznie sprzeciwić a nie po prostu umyć ręce od zrobienia czegoś potwornego. Ale zrozumiała to dopiero, gdy chłopcy jednocześnie wybuchli śmiechem a Peter zabrał od niej tęczowe slurpee i zanim choćby zdążyła zamrugać, chlusnął zawartością na Shivę.
Shiva Ventress
sumienny żółwik
anu
sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
Dawno i nieprawda.
Musiała się z tym zgodzić. Nie miała prawa zaprzeczyć ani też siły, żeby wdawać się w pyskówki. Może gdyby dziewczyny zostały sam na sam Shiva powiedziałaby tamtej co o tym myśli. Być może zrobiłaby to nawet nie zastanawiając się, czy wyglądała na wariatkę. Może.
Szczerze wątpiła.
Od dawna przestała o siebie walczyć i zarazem im dłużej Peter tarasował jej drogę tym większy stres czuła. Nie mogła się unosić. To połączenie zafundowałoby jej atak paniki i w gorszym przypadku także astmy. Niestety nie umiała opanować kołatania serca. Im dłużej tu stała nie mogąc odejść od roześmianej gromadki i im więcej słuch Weasley docierało do niej, tym szybszy miała oddech. W myślach starała się uspokoić, wyobrażać sobie coś przyjemnego, ale tylko coraz bardziej się spinała.
- Mamy czas – jęknęła jedna z koleżanek, której nigdzie się nie śpieszyło. Może i mieli coś do zrobienia, ale też sporo godzin, żeby się tym zająć. A nawet jeśli tego nie zrobią, co z tego? – Luzuj Pops. – Szturchnęła dziewczynę.
Ventress przez cały czas starała się wbijać wzrok poniżej poziomu ich oczu. Nie chciała patrzeć na ich twarze ani słuchać. Przynajmniej się starała cały czas próbując uspokoić nerwy.
Oblewać?
Coś do niej dotarło i kiedy w panice spojrzała na grupkę młodych osób Peter już miał w dłoni napój. To była chwila. Była już cała mokra i lepiąca się, kiedy zrozumiała co zaszło. Z lekko rozchylonymi wargami czując jak spływa po niej słodka ciecz popatrzyła na tamtych. Na ich rozdziawione od śmiechu buzie i rozweselone oczy. Serce uderzyło mocniej a jego bicie nasiliło się wraz z wołaniem pracownika Marketu.
- Co Wy tam gnojki wyprawiacie?! – jękną niepocieszony, bo już wiedział, że będzie musiał po nich sprzątać.
Shiva przestraszyła się konsekwencji. W tej chwili cała ta sytuacja była dla niej apogeum wszystkiego. Nadmiarem szyderczego śmiechu i dodatkowego stresu związanego z pracownikiem sklepu, który mógł jej coś zrobić. Już to sobie wyobraziła; jakie wielkie kłopoty będzie miała.
Poczuła w środku nieprzyjemne uderzenie w głowie i to jak kurczy się krtań.
- Zawsze tak śmiesznie oddychała? – Peter nie przejął się tym. Bardziej uważał za zabawne sposób w jaki Shiva łapała powietrze.
W panice rzuciła plecak na siebie, padła na kolana i zaczęła szukać inhalatora.
Cholera. Przewróciła plecak do góry nogami i wysypała jego zawartość na mokrą podłogę.
- Jezu, laska. Nie musisz mi tu pokazywać podpasek. Serio jesteś dziwna.
Shiva nie zauważyła, że wśród wszystkiego znajdowały się także produkty higieniczne. Nie to teraz miała w głowie. Serce waliło w klatce piersiowej a płuca coraz łapczywiej próbowały dostać choć odrobinę powietrza.
- Wynoście się gówniaki! – Pracownik sklepu miał dość i dopiero, kiedy ruszył w ich kierunku Peter dał znak swojej świcie, żeby spadali. Nieświadomie jedno z nich kopnęło inhalator prosto pod sklepowy regał. Ventress w panice doczłapała się do niego na czworakach i próbowała sięgnąć po zgubę dusząc się coraz bardziej.

poppy weasley
instruktorka plastyki — dom kultury
21 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Jest instruktorką plastyki w domu kultury. Jako dziecko straciła rodziców i od tamtego momentu opiekuje się nią ciotka. Nie poszła na uniwerek, próbuje ogarnąć życie miłosne i dorosłość.
Zacisnęła mocno usta – nie cierpiała, kiedy ludzie kazali jej wyluzować. Ze zdenerwowaniem odrzuciła włosy na plecy i tylko ze skrzyżowanym rękoma na piersi przyglądała się całej scenie. Mogła postać tutaj jeszcze chwilę, ale jeśli jej znajomi postanowią dłużej dręczyć Shivę zamiast pojechać tam, gdzie od początku planowali, Poppy postanowiła, że w akcie okazania zirytowania wyjdzie. Dopiero po chwili uświadomiła sobie jakie byłoby to okropne z jej strony, gdyby tak po prostu odwróciła się i odeszła, nie oglądając za siebie i nie mając na uwadze, że faktycznie pozwala na gnębienie Shivy, choć sama nigdy by się do tego nie posunęła. Przynajmniej nie z pełną świadomością.
Poppy wydała z siebie zduszony okrzyk i momentalnie zakryła usta dłońmi, patrząc bezradnie na to jak w zwolnionym tempie zawartość lepkiego napoju ląduje na jej byłej przyjaciółce. Nie. Nie tego chciała i zdecydowanie nie to próbowała osiągnąć. Ale teraz była skryta za plecami wszystkich jej roześmianych znajomych i jedyne, co mogła zrobić to tylko patrzeć.
Po chwili cała ta sytuacja tylko absurdalnie eskalowała. Do całej grupki zbliżał się pracownik tego przybytku i Poppy wiedziała, że na pewno każe im zapłacić za szkody. Z przestrachem spojrzała na koleżankę obok, ale to tylko wciąż z szyderczym uśmiechem wpatrywała się w Shivę. Okej, dosyć, pomyślała Poppy i podeszła bliżej Petera. – Chodźmy stąd. Mówię poważnie – warknęła teraz ze złością i chwyciła Petera za nadgarstek. Ale ten niewiele sobie robił z jej uścisku i tylko kontynuował tyradę upokorzenia skierowaną w Shivę. – Będą problemy – oznajmiła twardo i chciała wyciągnąć go i całą resztę z marketu i chciała, żeby wreszcie zostawił jej byłą przyjaciółkę w spokoju. Tym bardziej, że dziewczyna zaczęła robić naprawdę dziwne rzeczy, które coś przypominały Popps, ale w pierwszej chwili nie pokojarzyła tego zachowania.
Poppy ze zmarszczeniem brwi i szczerym niepokojem przyglądała się Shivie i temu, co dziewczyna robi. Słyszała jej łapczywe łapanie oddechu, ale tylko stała i przyglądała się jej. Bo coś ewidentnie było nie. tak. – Czego szukasz? – wymsknęło jej się cicho to pytanie, ale w tym samym czasie pracownik sklepu ruszył w ich stronę, a Peter stwierdził, że okej, teraz jest czas na wyjście. – Chodź, Poppy – powiedział tylko i pociągnął ją za rękę. Ale coś innego sprawiło, że Poppy skupiła swoją uwagę – a mianowicie inhalator, który poszybował po podłodze w kierunku regału, pod którym równie szybko zniknął. – Och… – jęknęła Poppy i nie zważając już na reakcję jej znajomych również rzuciła się w kierunku regału, wyrywając dłoń z uścisku Petera. Na marne jej starania, bo żadna z nich raczej nie mogła go dosięgnąć ze swojego miejsca. – Musi pan jej pomóc! Musi pan przesunąć ten regał! – krzyknęła z irytacją, gdy tylko jej oczom ukazał się pracownik marketu, a ona podniosła się z podłogi z bijącym sercem, bo nagle ta sytuacja stała się cholernie niebezpieczna. – Teraz! – krzyknęła jeszcze cała w nerwach, bo nie dość, że facet stał jak sparaliżowany, to jeszcze Peter postanowił okazać trochę władzy i objął ją ramieniem i dość brutalnie wyciągnął ją z tamtego sklepu.
Shiva Ventress

/zt [hejka, odezwę się na priv już z nowego konta! <3 ]
sumienny żółwik
anu
ODPOWIEDZ